kania 26.10.2008 09:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2008 Mąż jest w domu raz w misiącu przez jakieś 7 do 10 dni, bo w pozostałe dni zarabia na chleb i coś do chleba...W domu chłopak 10 lat...już okrzepł...chyba się przyzwyczaił, że na tatę, to się czeka...na codzień nawet nie widac, żeby tęsknił...ale ja mam z tym problem, że ojciec tam a syn tu...Pierwszy koncert, pierwszy puchar na zawodach - takie rzeczy tata przeważnie ogląda nagrane. Jak rozgrzeszyc z grzechu nieobecności? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 26.10.2008 10:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2008 Polecę może trochę "supernianią", ale z własnego doświadczenia.Kochana, nie jest najważniejsze ile czasu spędza (ojciec) ze swoim dzieckiem, ważne jest jak to robi.Co z tego, ze tatuś byłby 7 dni w tygodniu w domu, jeśli czas spędzałby przed TV , z piwkiem i gazetką.Jesli jak mówisz jest kilka dni w miesiacu, i w tym czasie Jego czas jest na maxa przeznaczony dla syna (no i Ciebie), to "ubytków społecznych" w synu nie bedzie.Ojciec przekarze mu to co powinien -spokojnieGorsza sprawa, jeśli te pare dni, które jest w domu spędza na kanapie i "odpoczywa", nie interesując się rodziną. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
AgnesK 26.10.2008 15:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2008 Kaniu, wiem o czym mówisz. Żyliśmy tak 6 lat. Mąż przyjeżdżał na weekendy (piątek późnym wieczorem, gdy córka już spała) a wyjeżdżał w niedzielę ok 20.00. Kanał. No niby był, niby intensywnie - czyli tak, jak pisze Malka, ale to nie to. Bo mimo wszystko nie uczestniczył na co dzień w życiu rodziny. I to nie jest tak, jak piszesz Malko, że wszystko zdąży się przekazać dziecku. Owszem, może jak wbijać gwóźdź itp, ale nieobecności się nie nadrobi; zawsze zostaje jakiś ślad. Nie da się rozgrzeszyć z grzechu nieobecności. Twój mąż traci wiele i pewnie to wie, Tobie tez nie jest łatwo, no i syn nie mam taty na co dzień. Pewnie, że można się pocieszać, że są tacy, co mają gorzej (właśnie etatowi tatusiowie przed telewizorem), ale to inna bajka. Jedyne wyjście, to powrót męża do domu, o ile to możliwe. Jeśli nie, to musicie zrobić co tylko się da, żeby Wam się rodzina nie rozpieprzyła. Czyli ten czas, w którym mąż jest w domu spędzać na 1000% razem. Nawet kosztem sprzątania, gotowania, prasowania i innych dupereli - na to zawsze jest czas. To, co w takiej sytuacji pociesza to fakt, że - jak mi się zdaje - dzieci mimo wszystko łatwiej się przyzwyczajają do takiej sytuacji niż dorośli; łatwiej im ten stan rzeczy zaakceptować. Mimo wszystko, nie jest to normalna sytuacja, która by się nie odbijała na rodzinie. Pozdrawiam i życzę znalezienia złotego środkaA. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
plamiak 26.10.2008 17:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2008 Witajcie. Ja od roku jestem z rodziną tylko w weekendy... Jest ciężko i mnie i im, ale to jest wliczone w mój zawód. W przyszłym roku kończę karierę i postaram się znaleźć pracę w pobliżu domu. Myślę że każdy musi rozważyć rachunek zysków i strat takiego życia - niestety niektóre straty widać kiedy jest już za późno...Pozdrawiamy i życzymy przetrwania! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 26.10.2008 19:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2008 Kochana, nie jest najważniejsze ile czasu spędza (ojciec) ze swoim dzieckiem, ważne jest jak to robi. To nie do końca tak... To troche taka wymówka zapracowanych rodziców Dla dziecka najważniejsza jest codziennosc - wspólne "sprawy", posiłki, odrabianie lekcji, granie w piłkę, rozmowy przed snem. Ojciec powinien znac imiona przyjaciół syna, wiedziec jakie jest jego ulubione danie, jaką ocenę ostatnio dostał.... Atrakcje od święta są fajne, ale wychowanie to proces codzienny i długotrwały. Proces którego tu - od strony ojca - praktycznie nie ma. Wiesz że przez psychologów/pedagogów mogłabys byc "analizowana" jako samotna matka? Ciekawa jestem czy nie czujesz sie samotną matką w praktyce? Smutne, co? Rozumiem, że to sytuacja nie do zmienienia (w innym wypadku pewnie byście ją zmienili), musicie sie jednak liczyc z tym, że syn może nie miec z ojcem dobrych, silnych więzi... No chyba że sie mylę Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 26.10.2008 20:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2008 Albo źle się wyraziłam, albo zostałam źle zrozumiana. nie jest najważniejsze ile czasu spędza (ojciec) ze swoim dzieckiem, ważne jest jak to robi. - o to zdanie chodzi. Powiedzcie mi co z tego, ze rodzic (nie ma znaczenia czy matka, czy ojciec) pracuje od 7-15, a całą resztę czasu spędza "z dzieckiem" - a raczej obok niego, piorąc , gotując, czytając, czy oglądając TV? No co z tego, że zapyta codziennie "jak było w szkole" - skoro wcale nie słucha odpowiedzi ? I co , ten rodzic jest Ok , bo "cale dnie" spedza "z dzieckiem" - jest codziennie ?? Co z tego ?? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
skama 26.10.2008 20:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2008 Zgadzam się całkowicie z Paulką. Wychowanie to wspólna codzienność! Rzucone raz w tygodniu pytanie "co tam w szkole?", z reguły nie jest warte odpowiedzi. A od braku wspólnych tematów do rozmowy już tylko o krok od odrzucenia ojca jako kogoś bliskiego, czy autorytetu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JoShi 27.10.2008 12:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2008 Rzucone raz w tygodniu pytanie "co tam w szkole?", z reguły nie jest warte odpowiedzi. Wszystko zależy od tego, czy to pytanie jest naprawdę tylko rzucane (tak samo może być rzucane na co dzień) i czy rodzić potrafi sprawić, żeby było warte odpowiedzi. Wiesz takie pytanie na co dzień miedzy obiadem a zmywaniem też dla wielu młodych nie jest warte odpowiedzi. I czym to się niby różni? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
BK 27.10.2008 13:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2008 Ja się nie zgodziłam na wyjazd do Wawy wiele lat temu - i mąż się zgodził ze mną.Nie pojechałam robić kariery za granicę - choć już miałam wygrane konkursy.Rodzina to rodzina, i dzisiaj z kasą jest tak sobie, ale mamy wspólne gotowanie, wyprawy do lasu, wycieczki rowerowe popołudniami w środku tygodnia, wspólne odrabianie lekcji wieczorem i wieczorne czytanie bajek. TO jest najcenniejsze co może być.Widziałam wiele rozpadów związków - w mojej firmie żyło tak wiele osób.Nigdy nie zrobiłabym tego dla kasy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Cpt_Q 27.10.2008 14:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2008 Mąż jest w domu raz w misiącu przez jakieś 7 do 10 dni... super - też bym tak chciał Wraca ojciec z morza,a w drzwiach wita go ucieszona corka. -Wiesz tatusiu mam chlopaka! -Ooo to ladnie,a powiedz co on studiuje? -Alez tato on ma dopiero 2 miesiace. Wraca marynarz do domu, po kolacji synek mowi: - Wujek jest juz pozno trzeba isc spac musisz isc do domu. - Ja nie jestem wujek ja jestem twoj tata. Po 15 minutach. - Wujek jest juz pozno musisz isc do domu. - Ja nie jestem wujek ja jestem twoj tata. - Dobra dobra wszyscy tak mowia. wszystko na ten temat Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JoShi 27.10.2008 14:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2008 Ja się nie zgodziłam na wyjazd do Wawy wiele lat temu - i mąż się zgodził ze mną. Nooo jakoś tak się przyjęło, że jeszcze w przypadku ojca to daje się żyć z taką sytuacją, ale w przypadku matki bycie w domu raz na 7-10 dni... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
BK 27.10.2008 17:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2008 ale ja się nie zgodziłam na wyjazd mojego starego ale znam mamę tróki która bywała przez dwa lata w domu raz w tygodniu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 27.10.2008 18:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2008 Albo źle się wyraziłam, albo zostałam źle zrozumiana. nie jest najważniejsze ile czasu spędza (ojciec) ze swoim dzieckiem, ważne jest jak to robi. - o to zdanie chodzi. Powiedzcie mi co z tego, ze rodzic (nie ma znaczenia czy matka, czy ojciec) pracuje od 7-15, a całą resztę czasu spędza "z dzieckiem" - a raczej obok niego, piorąc , gotując, czytając, czy oglądając TV? No co z tego, że zapyta codziennie "jak było w szkole" - skoro wcale nie słucha odpowiedzi ? I co , ten rodzic jest Ok , bo "cale dnie" spedza "z dzieckiem" - jest codziennie ?? Co z tego ?? Naprawdę nie rozumiesz? Jak jestes w domu zajęta czymkolwiek, to zupełnie odłaczasz sie od dzieci? Nie zagadujesz ich? nie słuchasz niesamowitych przedszkolnych opowieści? Nie gotujesz razem z nimi? Gotowac można razem z dziecmi a potem wspólnie zjesc. Wiesz dzieki temu, czy woli pomidora czy może ogórka. Oglądac można razem. Dziecko może oglądac tv samo - ale przynajmniej widzisz i wiesz jakie bajki lubi, jakiego pluszowego bohatera kupic mu na urodziny... Obserwujesz dziecko, uczysz sie go, poznajesz go, widzisz jak rośnie, zmienia sie... tego sie nie da zrobic raz w tygodniu czy raz w miesiącu nawet na super-hiper wyjeździe do superhiper wypasionego miejsca Ta proza życia wg mnie jest najwazniejsza! Bycie razem. Po prostu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 27.10.2008 18:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2008 Jeszcze małe wyjaśnienie Nie chciałam powyższą odpowiedzią powiedziec że codzienne bycie obok dziecka jest jedynym gwarantem dobrego kontaktu i wychowania... Pozdrawiam! P. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kania 27.10.2008 19:18 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2008 Myślę tak jak Paulka. Takie codzienne przebywanie nawet obok siebie jest ważne i ...naturalne. Kiedy przyjeżdża do domu mój mąż zaczyna się święto nadrabiamy stracony czas. Ojciec też jest od tego, żeby wymagac i stawiac granice ale będąc tak rzadko w domu nie robi tego. Jest tak stęskniony za synem, że serce ma miękkie, ojjjj mięciutkie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 27.10.2008 19:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2008 Wszystkiego dobrego kania Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JoShi 28.10.2008 08:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Października 2008 Naprawdę nie rozumiesz? Jak jestes w domu zajęta czymkolwiek, to zupełnie odłaczasz sie od dzieci? Nie zagadujesz ich? nie słuchasz niesamowitych przedszkolnych opowieści? Nie gotujesz razem z nimi? Nie przyjmujesz do wiadomości, że i tak bywa? Niestety, ale obecność rodzica w domo w ciągu tygodnia niczego nie gwarantuje. To jego zaangażowanie jest ważne a nie obecność. Gotowac można razem z dziecmi a potem wspólnie zjesc. Można, ale to że Ty tak robisz nie oznacza, że każdy tak robi. Zrozum, że ludzie są różni i nie dla każdego jest normalne to co ty traktujesz jak oczywistość. Obserwujesz dziecko, uczysz sie go, poznajesz go, widzisz jak rośnie, zmienia sie... tego sie nie da zrobic raz w tygodniu czy raz w miesiącu nawet na super-hiper wyjeździe do superhiper wypasionego miejsca Owszem, to jest trudne, a super hiper wyjazdy czy atrakcje jeszcze to utrudniają. Zrozum jednak, że ludzie mają z tym problemy nawet jeśli są na co dzień z dzieckiem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Stokrotka 28.10.2008 08:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Października 2008 Zrozum jednak, że ludzie mają z tym problemy nawet jeśli są na co dzień z dzieckiem. Owszem, mają, ale i tak przy codziennym przebywaniu razem jest łatwiej. łatwiej być obok dziecka, kiedy ząb wypadnie, rybka zdechnie, najlepsza koleżanka zrani, albo kiedy z drzew spadnie cała kupa fajowych kasztanów Jak się jest razem cały tydzień, to to po prostu samo wychodzi. Ja właśnie po to zmieniłam pracę i właśnie dlatego nie przyjmuję ofert innej pracy. I niestety rozumiem kobiety, których mężowie pracują na wyjazdach, bo i mój pracuje. Nie cały czas, ale są tygodnie, że zjeżda na piątek, a wyjeżdża w niedzielę. To nie jest łatwe... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Stokrotka 28.10.2008 09:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Października 2008 Zrozum jednak, że ludzie mają z tym problemy nawet jeśli są na co dzień z dzieckiem. Owszem, mają, ale i tak przy codziennym przebywaniu razem jest łatwiej. łatwiej być obok dziecka, kiedy ząb wypadnie, rybka zdechnie, najlepsza koleżanka zrani, albo kiedy z drzew spadnie cała kupa fajowych kasztanów Jak się jest razem cały tydzień, to to po prostu samo wychodzi. Ja właśnie po to zmieniłam pracę i właśnie dlatego nie przyjmuję ofert innej pracy. I niestety rozumiem kobiety, których mężowie pracują na wyjazdach, bo i mój pracuje. Nie cały czas, ale są tygodnie, że zjeżda na piątek, a wyjeżdża w niedzielę. To nie jest łatwe... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 28.10.2008 10:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Października 2008 Ja właśnie po to zmieniłam pracę i właśnie dlatego nie przyjmuję ofert innej pracy. Stokrotko, ja także dlatego (to przeważyło), walnęłam pracą by być z dzieckiem, Jak się jest razem cały tydzień, to to po prostu samo wychodzi. ale uwierz, nic samo mi nie wychodzi, to by być z dzieckiem, a nie obok niego, to naprawdę "ciężka harówka" na dwa etaty. Nie powiem- przyjemna - co nie zmienia faktu, że bardzo apsorbująca. Mnie z tym dobrze, ale nie będę nikomu mówić, że to jedyna słuszna droga - są różne życiowe sytuacje i znam rodziców "niedzielnych", którzy potrafią przez te kilka dni w miesiącu nawiazać świetny kontakt z dzieckiem, potrafią wytłumaczyć konieczność takiej sytuacji, w taki sposób, że dla dzieciaka ta rozłąka jest stosunkowo bezbolesna. Pewno,że lepiej być "zdrowym, pięknym i bogatym" , ale czasami tak się nie da i wyłącznie od mądrości rodzica zależy czy kontakt z dzieckiem będzie taki jak być powinien. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.