Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

DO NAUCZYCIELI I NIE TYLKO


Kasiaa29

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 639
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Nauczyciel w Polsce to taki chlopiec do bicia .

 

Winny jest wszystkiemu - teraz jak sie okazuje, ze nawet jak dziecko ma goraczke to winna jest nauczycielka :lol: :lol: :lol:

 

 

 

 

 

bez urazy , ale zastanów się ,przypomnij sobie jak twoja córka chodziła do szkoły i czy nie miałaś żadnych zastrzeżeń do uczących ją pań i panów.............czy biłaś pokłony przed nauczycielami za to że co rano przychodzą do pracy, czy akceptowałaś każdą ich decyzję, nigdy nie miałaś poczucia że twoje dziecko ktoś "krzywdzi"......................

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieodpowiedzialność, jaką jest zmuszanie dziecka do biegu na czas na długim dystansie bez rozgrzewki, w niesportowych butach, kurtce i dzinsach, podczas halnego w końcu pazdziernika nie jest rzecza normalną. Nie jest tez zgodna z wewnatrzszkolnym systemem oceniania, z którym mnie zapoznano.Rozumiem, ze pani chciała mieć pełny rządek ocen, więc wykorzystała okazję i jej "gra w papierach". A dwóch nieszczęsników lezy z goraczką. Bo okazało sie że drugi przegoniony tez.

Reszta klasy grała sobie spokojnie w piłeczkę.

Nic nie jest czarno białe. ,Kazdy ma swoje racje, więc sobie z panią porozmawiamy, bo nie chciałabym powtórek takich sytuacji. Śmiem przypuszczać, że żaden rodzic by nie chciał.

I moim zdaniem to nie "krzywdzenie" tylko taka bezmyślność.

 

A Lumpa trzeba zostawić w spokoju. Zapętliła się kobieta i tyle, więc teraz brnie.

:D :D szkodząc sprawie której chce pomóc. :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

dalej lumpie, dalej......

 

ps. Założycielko wątku, co zadecydowałaś? Jak postąpisz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poziom etyczny i intelektualny nauczycieli jest dokładnie taki, jak poziom rodziców :-)

 

Podobnie, jak poziom moralny księży, polityków i lekarzy. Niestety ;-) Przecież z tego samego społeczeństwa się wywodzą, to niby w jaki sposób mieliby być lepsi?

 

Co nie znaczy, że nie trzeba od nich wymagać - trzeba, i od siebie też.

 

Ja Cie Lumpie rozumiem w tym sensie, że także uważam, że żyjemy (my - cywilizacja zachodnia) w takim dobrostanie, jakiego nie zaznał nikt od początków świata. Ale to nie znaczy, że mamy równać w dół i dziękować nauczycielom (niektórym) za to, że są mierni, ale wierni. Chyba wręcz przeciwnie - powinniśmy wymagać i od siebie i od innych jak najwiecej rozsądku i przemyślanych decyzji, a takze umiejętności odpowiadania za błędy.

 

A choroby owszem, powodowane są przez drobnoustroje, tylko, że jakoś tak jest, że warunki zewnętrzne mają dość dużo do tego, czy im sie uda przebić przez barierę ochronną organizmu...

 

PS. Ode mnie w pracy naprawdę dużo się wymaga. Wymaga się ciagłego doskonalenia, pracy zespołowej, zdobywania dość złożonej wiedzy i rozwiązywania skomplikowanych problemów nieraz w okamgnieniu - bo jest jakiś poważny problem z systemem, który trzeba rozwiązać natychmiast. Opróćz tego wymaga sie - a jakże - roboty papierkowej. Ja muszę w stu procentach odpowiadać za to, co robię. Nie rozumiem, dlaczego kto inny nie miałby.

 

Co nie zmiania faktu, że również uważam wynagrodzenia nauczycieli za rażąco niskie i dobrze wiem, jak cieżka jest ich praca - jestem córką nauczycielki z ponad trzydziestoletnim stażem, w tym na stanowisku dyrektora szkoły. Niemniej za równie rażąco niesprawiedliwy uważam sam system wynagradzania, który nie ma elementu motywacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poniewaz moja rodzina ma dlugie tradycje nauczycielskie to zarowno u moich dziadkow jak i rodzicow panowala zasada

 

A. Nauczyciel ma zawsze racje

B. Jak jej nie ma patrz punkt A.

 

Ani moi dziadkowie, ani moi rodzice, ani ja nie biegalismy do szkoly z pretensjami do nauczycieli - w domu owszem kazdy jest ksiezniczka/ksieciem ale poza domem to prosze sobie dawac rade .

 

Kazdy musi dawac sobie rade z otaczajacym swiatem sam - im szybciej tym lepiej. Sa rozni nauczyciele bo sa rozni ludzie - jak wszedzie.

 

To nie znaczy, ze w razie jakiejs patologii moi rodzice by nie interweniowali ( czy ja jesli chodzi o swoje dzieci ) ale nigdy nic takiego nie zaszlo. Wszyscy przezylismy szkole i zadna krzywda nikomu sie nie stala.

 

Stokrotko, zeby miec nauczycieli z naszych marzen sa potrzebne zmiany jesli chodzi o wynagrodzenie nauczycieli i ich status spoleczny.

 

Napisalam juz, ze 6ro dzieci w klasie metoda Monessori to tylko ponad 30 tys dolarow rocznie. Spoko. Tam do dziecka podejda indywidualnie. 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

......

Co nie zmiania faktu, że również uważam wynagrodzenia nauczycieli za rażąco niskie i dobrze wiem, jak cieżka jest ich praca - jestem córką nauczycielki z ponad trzydziestoletnim stażem, w tym na stanowisku dyrektora szkoły. Niemniej za równie rażąco niesprawiedliwy uważam sam system wynagradzania, który nie ma elementu motywacji.

Zgadzam się. Tyle, ze ja widzę problem: kto miałby decydować o wysokosci pensji?

Mam nauczycieli w rodzinie i wsród znajomych, więc trochę wiem jak to wygląda. Np. w szkole kolezanki dyrekcja dostaje średnio 5% na nauczyciela tzw premii motywacyjnej i moze przyznawać każdemu oficjalnie wg regulaminu /jednemu 0% innemu 15% w zaleznosci od wkładu pracy/ a naprawdę przyznaje wg własnego widzimisię. Dokładnie to o czym pisały wyzej forumki- klika, towarzystwo adoracji, ktoś komu sie przyda do emerytury albo krewni wójta, burmistrza lub starosty.

Puszczenie tego na żywioł w obecnych warunkach moim zdaniem się nie sprawdzi. Teraz belfer inny, niepokorny ma przynajmniej swoją stawkę. po uzależnieniu większości pensji od dyrekcji, samorządu czy czegoś tam jeszcze bedzie upokorzony dodatkowo i wcześniej ucieknie z zawodu.

Moim zdaniem nie ma niestety obiektywnej oceny pracy nauczyciela/pomijam przypadki skrajnie oczywiste/ I to jest problem - jak taką motywację prawnie ustawić, żeby nie wyszło jeszcze gorzej? I dla nauczycieli i dla dzieci...

 

.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mojej corki w szkole byl chlopiec z Japonii .

 

Rodzice przychodzili na wywiadowki zawsze razem. Mama nie mowila po polsku , wiec trzymala sie z tylu. Ojciec mowil po polsku, wiec robil krok w kierunku nauczycielki , skladal rece i gleboki uklon glowy.

 

Wysluchal co nauczycielka ma do powiedzenia, w jakich dzialach matematyki Aruto powinien cos tam nadrobic ( Aruto byl raczej uzdolniony artystcznie ) i dobrze. Zegnal sie tym samym zlozeniem rak i glebokim uklonem glowy.

 

Moze dlatego kazdy chce miec Japonczyka w garazu bo sa niezawodne. 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.....

 

Puszczenie tego na żywioł w obecnych warunkach moim zdaniem się nie sprawdzi. Teraz belfer inny, niepokorny ma przynajmniej swoją stawkę. po uzależnieniu większości pensji od dyrekcji, samorządu czy czegoś tam jeszcze bedzie upokorzony dodatkowo i wcześniej ucieknie z zawodu...

 

I w tym sedno sprawy :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mojej corki w szkole byl chlopiec z Japonii .

 

Rodzice przychodzili na wywiadowki zawsze razem. Mama nie mowila po polsku , wiec trzymala sie z tylu. Ojciec mowil po polsku, wiec robil krok w kierunku nauczycielki , skladal rece i gleboki uklon glowy.

 

Wysluchal co nauczycielka ma do powiedzenia, w jakich dzialach matematyki Aruto powinien cos tam nadrobic ( Aruto byl raczej uzdolniony artystcznie ) i dobrze. Zegnal sie tym samym zlozeniem rak i glebokim uklonem glowy.

 

Moze dlatego kazdy chce miec Japonczyka w garazu bo sa niezawodne. 8)

NIe wiem czego ma dowodzić ta historyjka. Chyba tylko dowodzi jednego , że Lump może i zna się na kulturze Us , ale Japonii zupłnie nie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co nie zmiania faktu, że również uważam wynagrodzenia nauczycieli za rażąco niskie .

A ja nie uważam

Bo to jest de facto pół etatu w budżetówce. Po pierwsze jak na pół etatu, to całkiem nieźle. Po drugie całkiem nieżle jak na budżetówke.

I nie krzyczcie mi tu, że przygotowania, zeszyty itd. OK. Więc nauczyciel powinien BYĆ w szkole te 8 godzin dziennie, z tego nie ma 4-5 lekcji a resztę na przygotowanie się, zeszyty itd. Przyniosło by to zyski, bo

-przynajmniej część nauczycieli by faktycznie coś zawodowego w tym czasie zrobiła, choćby z nudów, w domu robią tylko ci gorliwi

-odeszli by z zawodu wszyscy ci, którzy tam są za wzgledu na czas pracy, wakacje itd. Jak to się dawniej mówiło "idz córciu na nauczycielkę, godzin mało to i domu przypilnujesz i dziecko odchowasz" :roll:

Nawiasem mówiąc, czy kogoś obchodzi, kiedy ja się przygotuję na zajęcia ze studentami :roll: :roll: :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK. To kup biurko w pokoju nauczycielskim dla każdego nauczyciela - skoro ma on mieć obowiązek przygotowywać się do zajęć i poprawiać zeszyty w szkole, to powinien mieć do tego biurko i przynajmniej względny spokój, bo przy w/w czynnościach skupić się trzeba i skoncentrować. Masz jakiś sposób na to, zwłaszcza w szkołach, gdzie zatrudnionych jest np. 70 albo 150 nauczycieli?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I ja też popracuję 8 godzin w szkole, (jeśli będą tam warunki, o których dompodsosnami pisze) I niech potem nikt nie zawraca już głowy wywiadówkami,wycieczkami, dyskotekami, zielonymi szkołami, popołudniowymi niepłatnymi konsultacjami przedmaturalnymi, kółkami zainteresowań etc. I te wakacje zawsze w lipcu lub dwoch pierwszych tygodniach sierpnia (tyle mamy drodzy Państwo urlopu, potem już poprawkowe matury, egzaminy klasyfikacyjne, rady, zebrania komisji itp)/ A wrzesień bywa taki piękny w górach.... :wink:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyle tu napisaly drogie mamy o w sp o l p r a cy

 

W pojeciu drogich mam ta w sp o lp r a c a miedzy rodzicami i szkola mialaby polegac na p y s z c z e n i u nauczycielom np wuefu gdy dziecko dostanie goraczki....

 

( jest to irracjonalna zupelnie pretensja bo goraczki nie dostaje sie od b i e g a n i a nawet w czasie wiatru - teraz siedzi u mnie male grono lekarzy i zarykuje sie ze smiechu :D :D :D )

 

[color=red]W sp o l p r a c a [/color] drogie mamy polega na czyms zupelnie innym....

 

.np na tym, ze w szkole powstaje klub szachowy ( po lekcjach ) i potrzebny jest instruktor. Jakas organizacja prywatna podejmuje sie dac p o lo w e sumy na oplate dla instruktora - polowe musza dac rodzice. ( szkola )

 

I wtedy rodzice ( oprocz normalnej pracy ) zasuwaja na zebranie organizacyjne grupki zapalencow i mysla jak zorganizowac te pieniadze - i np organizuja zabawe Halloweenowa - czyli organizuja ojcow ktorzy robia za ochroniarzy, didzeja, napoje dla dziecikaow i inne takie.... to jest

w s p o l p r a c a a nie irracjonalne pyskowki nauczycielom ktore tak naprawde sa neurotyczna i histeryczna postawa rodzicow .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

widzę, że drogiego lumpa mocno zabolało :)

Miałam sie nie odnosić, ale nie odmówię sobie :lol: :lol:

Otóz post powyżej to typowa reakcja nauczycieli tzw mocno starej daty albo niepewnych w swej roli.

Dla nich rodzic w szkole to nie partner a wróg. Partnerowi mozna czasem przyznac rację, wrogowi nigdy :).Ew. może łaskawie przyjsc na piknik z upieczonym ciastem, pomalować klasę zapewnic drewno na ognisko, sypnąc groszem na papier ksero, załatwic to czy tamto

ale od reszty wara, bo

Poniewaz moja rodzina ma dlugie tradycje nauczycielskie to zarowno u moich dziadkow jak i rodzicow panowala zasada

 

A. Nauczyciel ma zawsze racje

B. Jak jej nie ma patrz punkt A

.....

a jak się jakiemuś nie podoba to się na dziecku odbije..... To taki syndrom oblężonej twierdzy.

Dla takich rodzic to czepialski histeryk a kazda rozmowa musi być pyskówką

Na szczęście to nie te czasy. Teraz nauczyciel ma z rodzicami współpracować.Głównie poprzez rozmowę i wspólne działanie dla dobra dziecka.

I znakomita większość znanych mi to robi.

Dlatego podtrzymuje tezę, że Lump praski stosuje przewrotną metodę dyskredytowania ciała pedagogocznego pod pozorem jego obrony.:lol: :lol: :lol: :lol:

Dalej lumpie, dalej.... bo determinacja twoja wielka jest. Moze minister Hall zauwazy? Teraz histeryków i pyskaczy odgórnie robi się z rodziców protestujacych przeciw wysywłaniu 6 latków do nieprzygotowanych do tego szkół, więc...dalej, dalej..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem anglistką z 13 letnim stażem pracy w szkole. Zgadzam się, że w przypadku niektórych przedmiotów (w-f, religia, przedmioty artystyczne, p-o) jest mniej pracy po zajęciach (chociaż sportowcy mają dodatkowo przygotowanie do zawodów i wyjazdy z uczniami). Ale pozostali naprawdę czy chcą czy nie mają masę zadań po południu. Te 18 godzin to produkt finalny pracy. Drugie tyle zabiera mi przygotowanie zajęć, wyszukanie czegoś ciekawego "dla odmiany" na zajęcia, poprawa sparawdzianów, wypracowań, projektów. Nie wspomnę już o maturach próbnych, które nauczyciele poprawiają za darmo w ramach czasu pracy. Wszelkie testy diagnozujące wraz z opracowaniem wyników i wniosków również. Już nawet nie wspomnę o przygotowaniu do konkursów czy materiałów na konsultacje przedmaturalne - niepłatne oczywiście. No i zawsze muszę też znaleźć czas na rozmowę z rodzicami. Do tego rady pedagogiczne i szkolenie co jakiś czas, zebrania rodziców, spotkania zespołów nauczycielskich. Co roku też opracowujemy program wychowawczy szkoły, plan pracy szkoły, program profilaktyki, plany wynikowe na zajęcia przedmiotowe i godziny wychowawcze, program pedagogizacji rodziców - co roku wprowadzamy nowe priorytety, więc przepisać się nie da. Co miesiąc analizujemy frekwencję uczniówi i podejmujemy działanie w celu jej poprawy. Realizujemy wiele projektów międzynarodowych - wymiana młodzieży z Niemcami, Włochami i teraz z Francją. I wiele innych drobnych spraw, które zebrane razem wcale już nie są takie drobne. Więc proszę - przestańcie wreszcie pisać o 18 godzinach pracy.

 

Zupełnie inną bajką jest też bycie wychowawcą. Za te 80 zł dodatku brutto wychowawca ma obowiązek: prowadzić dziennik lekcyjny, usprawiedliwiac nieobecności i prowadzić comiesięczną statystykę. Systematycznie kontrolować swoich uczniów i w razie potrzeby (a zapewniam, że często jest taka potrzeba) kontaktować się z rodzicami. Do tego tysiące drobnych spraw uczniowskich - a to zbieranie pieniędzy na zdjęcia, a to wyłonienie delegacji na uroczystość, a to wypełnienie ankiety dla pedagoga itp. I nie da się tego zrobić na godzinie wychowawczej bo wtedy realizuje się inne zadania, ujęte w planie pracy. No i oczywiście obowiązkowe przygotowanie apelu z jakiejś okazji, wyjazd do teatru, na wycieczkę, do kina, na basen, dyżur w czasie dyskoteki itp. A jak jeszcze ma się w klasie ucznia "problemowego" i mającego na przykład problemy z policją ... W tym roku nie mam wychowawstwa i widzę ile obowiązków mam mniej w zamian za te 56 zł mniej.

Oczywiście zgadzam się, że nie wszyscy nauczyciele są idealni - tak samo jak nie wszyscy lekarze, budowlańcy, urzędnicy, sędziowie, policjanci itp. Ja również chętnie pracowałabym w szkole od 7 do 15, tylko niby gdzie? W pokoju nauczycielskim razem z 48 innymi nayczycielami? No chyba. że da się nasz pokój powiększyć tak 10-krotnie. Poza tym zebrania z rodzicami, wycieczki, dyskoteki itp nadal musiałyby się odbywać po południu. I wtedy co skoro nasz etat kończyłby się o 15?

 

Dorzucę jeszcze cytat z Karty Nauczyciela:

Art. 42. 1. Czas pracy nauczyciela zatrudnionego w pełnym wymiarze zajęć nie może przekraczać 40 godzin na tydzień.

 

2. W ramach czasu pracy, o którym mowa w ust. 1, oraz ustalonego wynagrodzenia nauczyciel obowiązany jest realizować:

 

1) zajęcia dydaktyczne, wychowawcze i opiekuńcze, prowadzone bezpośrednio z uczniami lub wychowankami albo na ich rzecz, w wymiarze określonym w ust. 3 lub ustalonym na podstawie ust. 4a albo ust. 7; - TO JEST TO SŁAWNE 18 GODZIN

2) inne czynności i zajęcia wynikające z zadań statutowych szkoły, ze szczególnym uwzględnieniem zajęć opiekuńczych i wychowawczych wynikających z potrzeb i zainteresowań uczniów;

3) zajęcia i czynności związane z przygotowaniem się do zajęć, samokształceniem i doskonaleniem zawodowym.

 

Chyba jasno z tego wynika, że czas pracy nauczyciela to zdecydowanie więcej niż 18 godzin. Tyle tylko, że nie wszyscy to wiedzą albo nie chcą przyjąć do wiadomości.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...

Dlatego podtrzymuje tezę, że Lump praski stosuje przewrotną metodę dyskredytowania ciała pedagogocznego pod pozorem jego obrony.:lol: :lol: :lol: :lol:

....

 

A ja sie w całej rozciągłości z tą tezą zgadzam...:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

. Ja również chętnie pracowałabym w szkole od 7 do 15, tylko niby gdzie? W pokoju nauczycielskim razem z 48 innymi nayczycielami? No chyba. że da się nasz pokój powiększyć tak 10-krotnie. Poza tym zebrania z rodzicami, wycieczki, dyskoteki itp nadal musiałyby się odbywać po południu. I wtedy co skoro nasz etat kończyłby się o 15?

 

Dorzucę jeszcze cytat z Karty Nauczyciela:

Art. 42. 1. Czas pracy nauczyciela zatrudnionego w pełnym wymiarze zajęć nie może przekraczać 40 godzin na tydzień.

 

Jeżeli by weszlo takie rozwiiązanie, miejsca pracy musiały by się znależć. Zresztą część osób bywa w klasach a i same klasy nie są wykorzystane do 15. Myślę, ze organizacyjnie da się to rozwiązać.

Zebrania, dyskoteki to godziny do odebrania. Jest to normalna praktyka wszsytkich "etatowców", na wyjazdy są delegacje, to też normalne. Jak nie mam ochoty gdzieś jechać służbowo, to słyszę w pracy, że nie ma przymusu pracować akurat tutaj :roll:

Czas pracy 40 godzin też dotyczy wszystkich. Inna sprawa, że ja np bardzo czesto pracuję w domu - są pilne projekty, tematy do rozliczeń. Przygotowanie się do prowadzenia zajęć. Jakbym powiedziała, że nie daję rady w pracy, usłyszałabym, ze jestem mało efektywna. To jest normalne życie pracownika nie chronionego Kartą Nauczyciela, choć też mam zajęcia dydaktyczne, prowadzę magistrantów itd.

Sorry, te argumenty do mnie nie przemawiają. Moze po prostu czas zacząć traktować nauczycieli jak normalnych pracowników?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Juz nie moglo byc lepszego przykladu irracjonalnej r e a k c j i rodzica niz ta powyzej - goraczka u dziecka czyli trzeb pobiec z pretensja do nauczycielki .

 

Moze by tak zaczac dziecko hartowac....ale to juz na marginesie .

 

Jeszcze raz napisze, ze wspolpraca miedzy rodzicami a szkola nie polega na pyskowce nauczycielom. 8) 8) 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...