Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Budowa domu bez kredytów


goya23

Recommended Posts

Witam! Mamy z mężem plan budowy domu. Nie chcemy zaciagać kredytu bo ja strasznie boje sie takich rzeczy, a wizja placenia po np 1000 zl przez 30 lat przeraza mnie! Poza tym ciezko byloby nam dostac kredyt, gdyz pracuje tylko maz i to za granica. Moi rodzice np budowali dom bez kredytow, zadnych szalowych zarobkow tez nie bylo.... i udalo sie, co prawda dom nadal jest wykanczany na tip top ale juz od 5 lat mieszkaja. Moze ktos z Was tez buduje dom z wlasnych oszczednosci. Moze podzielicie sie jakimis wskazowkami, radami, opiszecie jak wam sie to udalo, jak dlugo trwa wasza budowa. Ja zamierzam pobudowac dom z poddaszem, ale poczatkowo wykonczyc sobie tylko dol i tam zamieszkac, reszte robic w miare przyplywu pieniedzy. Dreczy mnie tylko jedno, czy to w dzisiejszych czasach jest realne???? Czy sie nie przelicze???

Pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 70
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Cześć , ja wybudowałam dom bez kredytu z oszczędności i sprzedaży mieszkania , zostało mi jeszcze trochę wykończeniówki , więc chciałam wziąć nie za duży kredyt , powiem Ci że budowa domu to ogromna radocha ale i taka sama nerwówka , nie jest latwo, szczególnie w tych czasach i to jeszcze za gotowkę , ja sama nie wierze ze mi się to udało z tym ze ja jak zaczynalam ceny dzialek były pięć razy niższe i reszta również , pamiętam mój optymizm kiedy zaczynaliśmy budowę a byłam wtedy zielona , nie zdawałam sobie sprawy z wielu rzeczy , te ostatnie dwa lata dały mi w kość ale mimo to niczego nie żałuję :wink: , pozdrawiam i życze powodzenia.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a wizja placenia po np 1000 zl przez 30 lat przeraza mnie!

 

A nie przeraża Cię wizja budowania przez 30 lat? Jeżeli budowa kosztuje dajmy na to 400 tys zł a Ty jesteś w stanie przeznaczyć na nią 1000 zł miesięcznie to znaczy, że będziesz budować 33 lata... Natomiast jeżeli możesz dużo więcej pieniędzy przeznaczyć miesięcznie na budowę to znaczy, że spokojnie stać Cię na ratę 1000 zł i nie "spłukiwanie się do zera". Czyż nie?

 

Wszystko zależy od tego ile masz oszczędności, ile miesięcznie możesz przeznaczyć na budowę no i ile miesięcy chcesz tą budowę prowadzić.

 

A na koniec warto się też zastanowić czy sensowne jest wkładanie wszystkich oszczędności życia i wszystkich efektów kilkuletniej pracy w budowę. Bo na koniec ten dom zamiast cieszyć może być tylko synominem stresów, wyrzeczeń i skarbonki bez dna...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

na dzien dzisiejszy mam juz troche oszczednosci, jestem w stanie odlozyc na budowe okolo 5 tys miesiecznie, ostatecznie mam troche ziemii ktora moglabym sprzedac ( ale to juz ostatecznosc)..... teraz stac mnie na odkladanie tych pieniedzy bo jestesmy za granica gdzie maz pracuje, ale nie chcemy tutaj siedziec dozywotnio, tylko plan budowy domu w Polsce nas tu trzyma........ ile posiedzimy- sama nie wiem, ale 4 lata to minimum, a wykanczac dom moge nawet kilka lat, najwazniejsze dla mnie to wykonczyc dol domu i tam sie wprowadzic
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydałam 270.000 w 3 pierwsze miesiące budowy.

 

Jak rozumiem zamierzacie budować sami lub skokami: najpierw projekt/media/adaptacja/pozwolenie, za 6 m-cy fundamenty, za 6 m-cy ściany parteru, za 6-mcy stro, za 6 m-cy ściany poddasza , za 6 m-cy dach itd, itd....

 

Zastanawiam się - jesli macie 5k miesięcznie czy nie lepiej wziąć kredyt i postawić dom w rok ( bo stać Was na sporą ratę) czy bujać się kilkanaście lat.

Jak wiadomo każdy przeciągnięty w czasie proces jest droższy.

Ekipa wchodzi - robi - bierze pieniądze - idzie dalej - wchodzi nowa ekipa.

Jesli zamierzacie przeznaczać 5k na budowę to ten czas, ktory mi zajął 3 m-ce Wam zajmie 4,5 roku. Wątpię, byście znaleźli chętną ekipę. A jak nie to co ? Ano do każdego kawałka inna ekipa. To nie jest najlepszy pomysł, ale oczywiście można i tak.

 

To może lepiej odkładajcie sobie te 5k i zacznijcie za 5 lat ? Na pewno wyjdzie taniej i szybciej :) bo za 300k to już coś zrobicie.

 

Nie zapominajmy o zabezpieczeniu budowy w trakce tych przerw. To też kosztuje. Np. prąd budowlany, nie mówiąć o alarmie i tojce ( ale podobno można bez :o )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mnie to dręczy....

 

Postawiłem właśnie stan surowy (2 miesiące). Kasy jeszcze trochę zostało. Kredyt juz mam wzięty (jeszcze na starych warunkach - marza w pln 0,9) ale nie ruszony - leży na środkach bilansujących - wszystko zostało wcześniej zaplanowane, kredyt wzięty większy niz potrzebny tak aby nie bylo problemów płynnościowych z transzami i itp. (transze zresztą udało się wynegocjować tylko 2). Po budowie miałem część kasy oddać trochę sobie zostawic i przewalutować kredyt na CHF. Rata miała być na poziomie 15% miesięcznych dochodów.

 

No i pojawił się jeb****y kryzys finansowy. I zapowiada sie na "straconą dekade". No i cały misterny plan jest poddany pod wątpliwość. Bo trzeba się liczyć ze rynek pracownika się skonczy. I moze moja branza będzie odporna na kryzys ale żony raczej nie. I może się zdarzyc czasowy brak pracy.

I pojwił się plan zeby moze oddać kredyt i wykanczac dom przez jakies 3-4 lata z bieżących oszczędności. Szczegolnie ze mam gdzie mieszkac i to dosyc wygodnie.

 

I chyba tak zrobię. Jak ma być dobrze to za 4 lata będziemy mieli dom wykonczony do jakiego takiego zamieszkania i bedziemy bez kredytu.

A jak ma być źle to lepiej nie mieć kredytu bo wtedy w łatwy sposób można stracić wszystko.

 

No ale miałem mieszkać za rok. I nie wiem czy mi wystraczy determinacji do budowy przez tyle lat. Łatwo mozna się poddać.

 

Z drugiej strony stan surowy juz mam. Wykonczenie jednak się daje lepiej rozłozyc na etapy. Problem tylko z ochroną tego co zostanie zrobione, zanim się człowiek nie wprowadzi.

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybudowałam dom bez kredytu. Trwało to lat ......7 . Mogłam czekać bo mieszkałam we własnym domy, którego zresztą nie sprzedałam. Rozpoczynając budowę zakładałam , że na ten cel przeznaczę pieniądze które zostaną bez jakiś dużych wyrzeczeń no i zawsze mam drogę odwrotu . Przeliczyłam się oczywiście, bo zawsze wychodzi drożej i zawsze wychodzi gorzej. Im dłużej trwała budowa tym bardziej byłam zła, że to tak długo się ciągnie.

Mieszkam ponad rok. Obejście zupełnie nie gotowe, przed domem brak kostki. Salon nie zupełnie urządzony, pieniędzy trochę jeszcze potrzeba .

Nie potrafię ci jednak powiedzieć , czy gdybym budowała jeszcze raz byłaby to budowa na kredyt, mnie się nie śpieszyło bo mieszkałam we własnym domu. Mam ile mam- pożyczek nie cierpię. Czy to jednak słuszne??????

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I ja wybudowałem dom bez grosza komercyjnego kredytu. I w moim przypadku trwało to 7 lat. Co prawda nie 7 lat budowy lecz 7 lat odkładania na budowę oraz lokowania tych oszczędności (szczęśliwie) w instrumenty finansowe.

Wprowadziłem się do domu całkowicie wykończonego, umeblowanego. Do domu z firanami i żyrandolami. Pozostało mi urządzenie otoczenia budynku, ogrodu.

Przeprowadziłem działanie odwrotne do działań większości Forumowiczów. Nie dawałem bankom zarobić. Przeciwnie, to ja zarabiałem na instrumentach finansowych oferowanych przez banki i inne instytucje finansowe.

Wiem, wiem ... oni na tych operacjach także zarabiali swoje prowizje..... . niemnie ja na tym nie traciłem

 

Wprowadziłem się do swojego domu kilka lat później niż mógłbym się wprowadzić po wzięciu kredytu, ale dzisiaj jestem w komfortowej sytuacji:

- nie ciąży mi wizja spłaty kredytu przez najbliższe 20-30 lat,

- mój dom nie jest obciążony hipoteką,

- z rodzinnego miesięcznego dochodu nie muszę wydzielać kwot na spłatę rat,

- zawirowania w cenie franka, dolara lub euro przyjmuje ze spokojem - Najwyżej za wakacje zagraniczne zapłacę cokolwiek drożej.

 

Jeśli ktoś mówi, że wybudował dom za np. 200 000 zł, 30 – letniego kredytu to bardzo się myli.

Ten dom został wybudowany, za co najmniej 400 000 zł.

Ponadto ten dom za 25 lat będzie już niefunkcjonalny. Będzie wymagał remontu kapitalnego.

Nie będzie wart włożonych w niego pieniędzy. Będzie wymagał spłat rat przez kolejnych 5 lat.

 

Pozdrawiam

 

P.s. Nie jestem przeciwnikiem kredytu jako takiego. Jestem przeciwny pobieraniu kredytu na 100, czy też nawet 70% wartości inwestycji. W mojej opinii indywidualny inwestor kredytem powinien posiłkować się w celu dokończenia inwestycji a nie jej rozpoczęcia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby sensownie budować dom bez kredytu. Musisz miec uzbierane na dzień dobry około 200 tyś. po to żeby wybudować do stanu surowego otwartego, tak dom może stać przez rok, dwa i znowu musisz mieć z 200 tys żeby go skończyć.

 

Szkoda zostawiać dom w stanie deweloperskim (czyli z instalacjami, tynkami, wylewkami, oknami) na kolejny rok, bo może zalęgnąć się wilgoć i takie tam pierdoły.

 

A żeby uzbierać 200 tys przez 2 lata to miesięcznie odkładasz 8400 zł - dla mnie trochę za dużo.

 

Mi kasy starczyło na zakup działki, uzyskanie pozwolenia i pociągnięcie domu do stropu, później poszłam po kredyt. Obecnie jestem na etapie wylewek i idę dobrać jeszcze 100 tyś, bo mi nie starczyło!

 

Dom mam o powierzchni 160m2 użytkowej, całej 189m2.

Już wydałam 400 tyś – myślę, że ze wszystkim co chcę dobije do 550 tyś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby sensownie budować dom bez kredytu. Musisz miec uzbierane na dzień dobry około 200 tyś. po to żeby wybudować do stanu surowego otwartego, tak dom może stać przez rok, dwa i znowu musisz mieć z 200 tys żeby go skończyć. .....

 

 

Błąd logiczny. Po co zamrażać nieefektywnie na dwa lata 200 tys. zł w murach.

Te 200 tys. złotych powinny przez te dwa lata pracować i się pomnażać.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby sensownie budować dom bez kredytu. Musisz miec uzbierane na dzień dobry około 200 tyś. po to żeby wybudować do stanu surowego otwartego, tak dom może stać przez rok, dwa i znowu musisz mieć z 200 tys żeby go skończyć. .....

 

 

Błąd logiczny. Po co zamrażać nieefektywnie na dwa lata 200 tys. zł w murach.

Te 200 tys. złotych powinny przez te dwa lata pracować i się pomnażać.

 

Pozdrawiam

 

Łatwo powiedzieć trudniej zrobić. Przez ostatnie lata do czasu krachu wszystko "żarło", wystarczyło się tylko do trendu przyłączyć. Też na tym zarobiłem, stąd miałem na działkę i stan surowy. Teraz nerwowa sytuacja potrwa lata. Przy scenariuszu pesymistycznym to się system oparty na papierowym pieniądzu całkiem wywali. Przy optymistycznym scenariuszu po początkowej deflacji w niektórych branżach, mamy za 2, 3 lata bardzo wysoką inflację.

 

W dobie kryzysów nie ma bezpiecznych i zyskownych inwestycji (oczywiście są gracze, którzy zawsze zarobią ale nie o tym mowa). Przy tej kreacji pieniądza która się teraz odbywa to trzeba znaleźć dla oszczędności jakiś przechowalnik wartości. Jednym z nich oprócz złota są nieruchomości. Oczywiście nie mówię o kupnie przewartościowanych nieruchomości ale już budowa domu moze być niezłym pomysłem bo jednak odbywa się to po o wiele niższych kosztach niż kupno od developera. O lokatach nie ma co marzyć że są inwestycją bo po uwzględnieniu podatku belki i rzeczywistej inflacji to nawet przed inflacja nie chronią.

 

 

Pozdrawiam

 

PS. Dobrym pomysłem byłoby wzięcie kredytu hipotecznego na stały procent - ale u nas takich chyba nie dają. Wg. mnie w ciągu pięciu-dziesięciu lat może się powtórzyc sytuacja rodem z PRL, ze taki kredyt na stały procent to się później jedną pensją spłaci :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja natomiast bardzo żałuję, że jakiś czas temu nie wzięłam kredytu i nie kupiłam mieszkania. Nie dlatego, że chciałam to zrobić za gotówkę, ale nie byłam pewna czy chcę w tym kraju i tym mieście zostać. W efekcie nie mam jak moi rówieśnicy niewielkiego, ale cennego mieszkanka, które kiedyś wydawało się strasznie drogie i teraz już nie tak wielkiego w porównaniu do zarobków kredytu we frankach.

 

Jak już doszłam do wniosku, że zostajemy z meżem w Polsce to się rynek rozszalał, ceny były niebotyczne i stwierdziliśmy, że wolimy działkę i ją kupiśmy w kredycie na 110%. Potem wzrosły ceny materiałów i robocizny i jak się już psychicznie przygtowaliśmy do dużo większego kredytu i kosztu to oczywiście wlanął kryzys finansowy. I się znowu zawiesiliśmy, bo największa niepewność na naszych zarobkach, a utrata pracy w trakcie budowy trochę mnie przeraża, ale pewnie odczekamy pół roku i się zadłużymy na do końca życia.

 

Więc nie przekonują mnie argumenty, że lepiej było najpierw zacząć inwestować, bo akurat inwestycje w nieruchomości wyszyły rówieśniokom bardzo dobrze, a przy małym wkładzie kapitałowym ciężej coś z rynku finansowego zdjąć. Nikt z nas nie wie co będzie za rok i kilka lat, jak się ułoży na giełdach, jaki skoczą ceny nieruchomości i jakie będą kursy walut. Różni nas skłonnośc do ryzyka, ale bez ryzyka nie ma wysokich stop zwrotu. I dla mnie wzięcie kredytu na wiele lat pod zastaw nieruchomości jest jednak mniej ryzykowane niż zakładanie, że się więcej zarobi na inwestycjach.

 

Ech pytanie jest bez odpowiedzi.

 

Jak to mawiają moi teściowie, którzy 2 lata temu zakończyli spłacanie kredytu po 25 latach - bierzcie kredyt na maksymalnej zdolności, młodzi jesteście, zarabiać więcej będziecie, a tak tanich pieniędzy już nigdy nie dostaniecie.

 

Jak to mawiają moi rodzice, który największy kredyt mają na pralkę na raty - o Boże, kredyt, a jak się coś wydarzy to bez niczego zostaniecie.

 

A my?

Brak zakupu mieszkania w pierszej pracy w kredycie - wielki błąd

Zakup działki w kredycie na 110% - świetny pomysł

Wniosek: brać kredyty

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja natomiast bardzo żałuję, że jakiś czas temu nie wzięłam kredytu i nie kupiłam mieszkania. Nie dlatego, że chciałam to zrobić za gotówkę, ale nie byłam pewna czy chcę w tym kraju i tym mieście zostać. W efekcie nie mam jak moi rówieśnicy niewielkiego, ale cennego mieszkanka, które kiedyś wydawało się strasznie drogie i teraz już nie tak wielkiego w porównaniu do zarobków kredytu we frankach.

 

Jak już doszłam do wniosku, że zostajemy z meżem w Polsce to się rynek rozszalał, ceny były niebotyczne i stwierdziliśmy, że wolimy działkę i ją kupiśmy w kredycie na 110%. Potem wzrosły ceny materiałów i robocizny i jak się już psychicznie przygtowaliśmy do dużo większego kredytu i kosztu to oczywiście wlanął kryzys finansowy. I się znowu zawiesiliśmy, bo największa niepewność na naszych zarobkach, a utrata pracy w trakcie budowy trochę mnie przeraża, ale pewnie odczekamy pół roku i się zadłużymy na do końca życia.

 

Więc nie przekonują mnie argumenty, że lepiej było najpierw zacząć inwestować, bo akurat inwestycje w nieruchomości wyszyły rówieśniokom bardzo dobrze, a przy małym wkładzie kapitałowym ciężej coś z rynku finansowego zdjąć. Nikt z nas nie wie co będzie za rok i kilka lat, jak się ułoży na giełdach, jaki skoczą ceny nieruchomości i jakie będą kursy walut. Różni nas skłonnośc do ryzyka, ale bez ryzyka nie ma wysokich stop zwrotu. I dla mnie wzięcie kredytu na wiele lat pod zastaw nieruchomości jest jednak mniej ryzykowane niż zakładanie, że się więcej zarobi na inwestycjach.

 

Ech pytanie jest bez odpowiedzi.

 

Jak to mawiają moi teściowie, którzy 2 lata temu zakończyli spłacanie kredytu po 25 latach - bierzcie kredyt na maksymalnej zdolności, młodzi jesteście, zarabiać więcej będziecie, a tak tanich pieniędzy już nigdy nie dostaniecie.

 

Jak to mawiają moi rodzice, który największy kredyt mają na pralkę na raty - o Boże, kredyt, a jak się coś wydarzy to bez niczego zostaniecie.

 

A my?

Brak zakupu mieszkania w pierszej pracy w kredycie - wielki błąd

Zakup działki w kredycie na 110% - świetny pomysł

Wniosek: brać kredyty

 

 

 

Jestem w identycznej sytuacji ;)

Też działka na 110% kredytu, a z budową przez kryzys się zawiesliśmy i się zastanawiamy czy ruszać w przyszłym roku czy jeszcze czekać i zacząć w 2010??? Jejku ale kto to wie co robić ??? :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż jak próbowałam rozpisać opcje to mi wyszło:

 

a) kupić małe mieszkanie za gotówkę, działkę trzymać i spłacać kredyt i za 5 lat zobaczyć czy będzie mnie stać na dom czy nie

 

b) zasadniczo ograniczyć marzenia domowe, wybydować mały, tani domek i ewentualnie w przyszłości drugi, jak będzie kiedyś znowu dobrze

 

c) iść na calość, brać kredyt na maksa zdolności kredytowej i budować dom jak się marzy (przed kryzysem ta opcja nie wiązała się z maksem zdolności kredytowej)

 

Niestety cały czas wychodzi nam, że chcemy opcję c, ale się powstrzymam czas jakiś aż zobaczę jak się rynek pracy ułoży. No nie ma siły, ale w połowie przyszłego roku to już powinno być wiadomo gdzie zmierzamy. Jak będzie słabo, to pójdziemy w opcję a) i się przyczaimy na czas jakiś. Chociaż już tak bardzo jestem zmęczona tym odwlekaniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...