Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Oby was to nie spotkało !!!!!!!


Aa1719499282

Recommended Posts

Dla tych co jeszcze tego nie czytali w krakowskiej gazecie wyborczej kopiuje artykuł:

 

W tę historię pewnie bym nie uwierzyła, gdyby państwo N. nie zaprosili mnie do swojego mieszkania. Wynajęta do wymiany okien firma wymontowała stare okna, ale nie wstawiła nowych. Marznącym ludziom nie może pomóc nawet policja.

W sierpniu państwo N. podpisali umowę z firmą Janpol, zajmującą się wymianą stolarki okiennej. Wpłacili też 4,4 tys. zł zaliczki. W miniony piątek do mieszkania zapukali robotnicy.

Siedząca w kuchni gospodyni nie patrzyła fachowcom na ręce. Zaniepokoiła się dopiero, gdy pokazano jej osadzone na próbę drzwi balkonowe. - Miały mieć ponaddziesięciocentymetrowy próg. Zaprotestowałam. Zapytałam robotników, jak będziemy wychodzić na taras - opowiada pani Zofia. - Wtedy jeden z nich przyznał, że cała stolarka jest źle wymierzona, stąd konieczność wykuwania większych otworów okiennych, a od dołu wymurowania progu.

Robotnik wezwał szefa. Gdy kobieta powtórzyła mu, że nie zgadza się na takie przeróbki, ten wydał polecenie... wyniesienia nie zamontowanych okien. Pozostały dziury w salonie i łazience. - A co miałem robić? - pyta zdziwiony telefonem z "Gazety" właściciel Janpolu Mirosław Janus. - Wyniosłem stolarkę, bo ci klienci są niewiarygodni. Boję się, że mi nie zapłacą.

Państwo N. nie mają teraz ani starych, ani nowych okien. Zmarznięci i zdesperowani wezwali w sobotę policję. - Przyjechali, napisali meldunek i zaprosili nas na komisariat. Poszliśmy, ale okazało się, że to nie jest sprawa dla policji. Oni nie mają możliwości odnaleźć tego człowieka, choć próbowali, bo byli w siedzibie Janpolu przy ul. Żmujdzkiej 17 - opowiada pan Stefan.

Odwiedziłam N. w mieszkaniu. Siedzimy w kuchni, bo tu najcieplej. - Co my teraz mamy zrobić? - zastanawiają się gospodarze. - Chyba poszukamy innej firmy, która zakończy naszą gehennę.

Z nieuchwytnym dla policji szefem Janpolu rozmawiałam wczoraj wieczorem.

- Dlaczego państwo N. spędzają weekend bez okien? - pytam.

- Oni są niewiarygodni. Na pewno mi nie zapłacą. Nie można się z nimi dogadać. Sami nie wiedzą, co zamawiali. Zamontuję okna tym państwu, jak dostanę wszystkie pieniądze. Dopiero wtedy na ulicę Majora pojedzie ekipa. Wartość wykonanej dotychczas usługi przekroczyła już wysokość zaliczki. To oni wstrzymali prace. Wszystkiemu są winni wybredni N.

- Przecież podpisał pan umowę. Klient zobowiązał się zapłacić za usługę po zakończeniu prac. Wpłacił też zaliczkę.

- Co pani mówi?! Resztę pieniędzy miałbym przyjąć dopiero po robocie. Przecież oni mogą mnie oszukać.

- Śpi pan spokojnie, wiedząc, że w domu klientów nie ma okien?

Odpowiada trzask rzucanej słuchawki.

 

 

 

A od siebie:

przeżyłem coś podobnego z wkładem kominkowym, goście zrobili mi rozprowadzenie w domu i przez 1,5 miesiąca nie mogli dostarczyć wkładu.

Okazało się że zalegali u dystrybutora za poprzednie a nas zwodzili że nie dowieziono z Norwegii. W końcu wzieliśmy sprawę w swoje ręce i wyprosiliśmy u dystrybutora nasz wkład (i to tylko pod warunkiem że firma zapłaci przy odbiorze). Jak wysłali go kilka razy dzwoniliśmy do gościa z poczty kurierskiej żeby wiedzieć gdzie jest. Gdzieś na godzinę przed przyjazdem zawiadomiliśmy firmę że zaraz będzie wkład i mają szykować pieniądze. Poza tym wiedzieliśmy że są inni klienci na nasz wkład i ci kominkarze mogą dać go komuś innemu. Na szczeście udało się i zawdzięczamy to tylko sobie, bo nasza firma szła na przeczekanie (czyli zdobycie kapitału żeby spłacić dług). Gdyby nie to że wpłaciliśmy zaliczkę i mieliśmy zrobione rozprowadzenie już wcześniej byśmy zrezygnowali. I tak prosta operacja zrobienia kominka z rozprowadzeniem trwała 2 miesiące.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z innej beczki. 1992 rok. Klucze do wymarzonego M-4 odebraliśmy 15 lipca. Zresztę nie tylko my - razem dwa budynki, 60 rodzin. Okazało sie , że nie ma gazu w kuchenkach gazowych, bo ....... jeszcze nie wybudowano gazociągu. Nadmieniam, ze budynki miały być ogrzewane kotłownią - a jakże komputerowo sterowaną, tyle że też na gaz.

Pierwszy obiad ugotowałam na gazie dopiero na Andrzejki. Ogrzewaliśmy się prądem przez pełne 2 miesiące - dobrze, że linia była doprowadzona i trafo wybudowane - przecież mogłoby zabraknąć i tego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...