Agduś 19.06.2010 17:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Czerwca 2010 A moja nie przeklina! Ponoć nawet niektórzy czasem jej dokuczają, namawiając, żeby powtórzyła jakieś przekleństwo. Zastanawiam się tylko, czy nie wolałabym usłyszeć z jej ust jakiegoś łagodnego przekleństwa w jej posprzątanym pokoju... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
natalia23 20.10.2010 21:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Października 2010 Potrzeba dużo cierpliwości i nie reagowanie na dąsy dziecka poprzez ignorowanie go .U mnie to działa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 21.10.2010 08:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Października 2010 U mnie nie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 21.10.2010 11:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Października 2010 wątek przeczytałam rechocząc do monitora a potem rozmarzona oczami wyobraźni ujrzałam w swoim domu ostrą balangę mojej latorośli, po której uczestnicy myją mi okna (jak pisała ziaba). Mogę nawet w tym celu oddalić się z domu już jutro, bo okna całkowicie niepomyte Co do przekleństw - nie słyszałam. Ale czy rodzice coś słyszą? A zresztą znam większe nieszczęścia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
amalfi 21.10.2010 12:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Października 2010 Moja od pierwszego września doprowadza mnie po dwumiesięcznej przerwie wakacyjnej do białej gorączki porannym grzebaniem sie w łazience. Jak z pianą na ustach dre się pod drzwiami, aby się spieszyła odpowiada zawsze niewzruszonym tonem: dobrze mamusiu. I robi swoje, czyli dalej sie grzebie. I namiętnie smsuje w czasie lekcji. Na przykład dziś: siedzę na matematyce i bardzo mi się nudzi. Może wyskoczymy wieczorem na jakieś zakupy? Obiecałaś mi te szare buty. Albo: Pani się mnie czepia i uważa, że jej nie słucham, a ja słucham, tylko tak sobie patrzyłam w okno. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
fajkowski 22.10.2010 13:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Października 2010 w szkole nie rozumieją że ma się podzielną uwagę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
amalfi 22.10.2010 23:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Października 2010 Jeszcze jedno. Czy Wy też musicie prowadzić niekończące się dyskusje na tematy wszelakie, na które nastolatka ma swoje własne zdanie, swoje teorie, które udowadnia do upadłego i nawet jak już wie, że przegrała w argumentach, to kwituje: wychowałyśmy się w innych czasach i mam wrażenie, że niektóre sprawy widzimy z całkiem innej perspektywy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 23.10.2010 19:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Października 2010 Jeszcze jedno. Czy Wy też musicie prowadzić niekończące się dyskusje na tematy wszelakie, na które nastolatka ma swoje własne zdanie, swoje teorie, które udowadnia do upadłego i nawet jak już wie, że przegrała w argumentach, to kwituje: wychowałyśmy się w innych czasach i mam wrażenie, że niektóre sprawy widzimy z całkiem innej perspektywy. jeszcze nie, uff na razie jeszcze ma szacunek dla moich argumentów. Może dlatego, że potrafię być bezlitosna i też walczę do upadłego Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 24.10.2010 13:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Października 2010 A ja tak. I niezmiennie słyszę "bo ty mnie nie rozumiesz!". No i to prawda jest - nie rozumiem! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 26.10.2010 15:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2010 Mój młodszy, od września samodzielnie w dużym mieście. Przyjął jedynie słuszną metodę. "Oczywiście, mamo, jasne, że tak własnie robię". I robi swoje. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
amalfi 27.10.2010 21:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2010 Mój młodszy, od września samodzielnie w dużym mieście. Przyjął jedynie słuszną metodę. "Oczywiście, mamo, jasne, że tak własnie robię". I robi swoje. Nie chce Cie chłopina denerwować. Ale los. Moja mi przysłała dziś smsa (jestem poza domem): Tacie coś sie z głową zrobiło, bo mi kupił 5 bułek na jutro i chce ze mną odrabiać lekcje. Nie chce mi sie dziś uczyć, więc poprosiłam, aby jak zwykle poświęcił i tyle czasu, ile poświęca na wypalenie papierosa, to się obraził. Mamo, wracaj !!!! Nie odpisałam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 28.10.2010 07:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Października 2010 Rozmowa przedwczoraj: - Masz coś na zadanie?- Nic na jutro.Rozmowa wczoraj:- Odrobiłaś lekcje?- Nie zadali dzisiaj niczego na jutro.- A wczoraj?- Wczoraj odrobiłam. Już się boję wywiadówki... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 28.10.2010 10:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Października 2010 mamy na szczęście dziennik elektroniczny na szczęście, bo na pytanie o stopnie słyszałam zawsze informację o piątkach i czwórkach. A po wywiadówce zbierała hurtem za resztę. teraz sprawdzam co dzień i jest biedna.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 28.10.2010 11:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Października 2010 U nas to samo było w klasie maturalnej, skończyły mu się dobre czasy, kiedy nie wiedziałam o żadnych złych ocenach. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 31.10.2010 23:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Października 2010 A u nas nie. Poprosiłam, żeby przynajmniej o brakach zadań mnie informowali. Bo co mi z tego, że raz na miesiąc albo i rzadziej dowiem się, że jest ich kilkanaście? Zrobię jedną zadymę hurtem za całość i po ptokach. O nadrabianiu nie ma co myśleć, bo przecież nikt już nie pamięta, kiedy i czego nie zrobiła (a już na pewno nie winowajczyni). Zaproponowałam, że ma na oczach nauczyciela wysłać mi krótki sms ze swojego telefonu (np. o treści "bz"). Młoda się zgodziła, wychowawczyni też, dyrektor przyklasnął i... bulba! Ani jednego sms-a nie dostałam, a ona sama się przyznała do kilku braków (nie dobrowolnie oczywiście i nie w dniu zaliczenia bezeta). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
amalfi 01.11.2010 00:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Listopada 2010 Moja ma sposób: o złych ocenach mnie informuje smsami albo telefonami zaraz po zajęciach. A najlepsze jest to, że przekonuje swoje koleżanki do tej metody jak na przykład jedziemy samochodem i zabierzemy jakaś koleżankę. Córcia wtedy mówi: nie ukrywaj złych stopni do wywiadówki, bo to bez sensu. Ja wysyłam mamie smsa i ona sie wyzłości w pracy, czasem troche podrze jak po mnie przyjedzie i potem jest ok. No nie, mamo? Chciałam jeszcze zapytać o jedną rzecz. Jak to jest, gdy odwiedzają Wasze dzieci koledzy? Bo ja się przejmuję na zasadzie, że się zawsze przywitam, zapytam, pogadam, a jak trzeba to odwiozę. Kilka razy miałam sytuacje, że pojechałam po moje dziecko, które zostało zaproszone do koleżanki i zastałam samo stojące w karzakach i czekające na mnie. Na przykład o 21.00, kiedy było ciemno. Albo mama koleżanki nie zapytała nawet, czy jest głodna albo czy nie chce sie jej pić. Tak naprawde, to sie nie odezwała. Mnie to sie takie rzeczy w głowie nie mieszczą, ale może przesadzam? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 01.11.2010 08:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Listopada 2010 Ja takich dylematów nie miałam - moi prosili na wszystko, żebym nie zaczepiała ich kolegów, a jesli już się uparłam i wyszłam do korytarza, to jak najszybciej porywali ich na górę, do siebie. Kanapki i soki/herbatę szykowali sami, a jak pytaliśmy, co z powrotem kolegów do domu, mówili, że ktoś przyjedzie. I przyjeżdżali. Jeśli my odbieraliśmy, to na zasadzie telefonu, żeby przyjechać, oczywiście o jakiejś mniej więcej umówionej porze - nigdy nie było z tym problemów. No ale to chłopaki, to chyba trochę inaczej jest. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
chylinskaagol 01.11.2010 17:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Listopada 2010 może saper niunię trzeba wezwać ? ja mam maleńki problemik z nastolatkiem bo napisał list do Mikołaja i w liście powymyślał takie rzeczy, że Mikołaj w google musiał szukać co to za serwer i po co ten key (wiem bo rozmwaiałem z nim telefonicznie). Najgorsze jednak jest to, że słownik za każdym razem na wpisane do przetłumaczenia hasło w odpowiedzi wyrzucał "pasek do spodni" Może on rzeczywiście chce pasek do spodni??? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 01.11.2010 17:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Listopada 2010 Chciałam jeszcze zapytać o jedną rzecz. Jak to jest, gdy odwiedzają Wasze dzieci koledzy? Bo ja się przejmuję na zasadzie, że się zawsze przywitam, zapytam, pogadam, a jak trzeba to odwiozę. Kilka razy miałam sytuacje, że pojechałam po moje dziecko, które zostało zaproszone do koleżanki i zastałam samo stojące w karzakach i czekające na mnie. Na przykład o 21.00, kiedy było ciemno. Albo mama koleżanki nie zapytała nawet, czy jest głodna albo czy nie chce sie jej pić. Tak naprawde, to sie nie odezwała. Mnie to sie takie rzeczy w głowie nie mieszczą, ale może przesadzam? Wiesz, przejmowałam się kiedyś. Traktowałam jak gościa. A potem mi przeszło. Nie rozmawiam, mam swoje sprawy. O picie ma zadbać córka. O jedzenie - staram się, żeby jakieś ciasteczka były. Jeżeli jest pora obiadu, to oczywiście nakarmię (szczególnie jeżeli to lepsza kolezanka, zainstalowana na pół dnia), kolacji nie robię, bo ja nie jadam i zapominam. Młoda dba o siebie sama w tym względzie, jak pomysli to i o gościa zadba. W lodówce zawsze coś jest. A nauczyłam się na przykładzie... właśnie innych mamuś. No i zdegustowana wścibstwem i koszmarnym brakiem "ogłady" niektórych koleżanek. Chce je przyjmować - to na własna odpowiedzialność Co do bezpieczeństwa - wszystko zależy też od rodziców. Nie, jeszcze inaczej. Jak były Zuzy urodziny, to uważałam, że muszę albo oddać każdą z nich mamie albo odwieźć sama, jak rodzice mieli to w d.... Ale jak wpadają w dzień po coś - nie przejmuję się. Same przyszły - same pójdą. Wiesz, chodzi mi o to, ze gro rodziców zupełnie nie dba o dzieci. Ja odwoziłam kolezankę po urodzinach, a ona tydzień później przyszła sobie sama w ramach spaceru o 8 wieczorem! Dla mnie nie do pomyślenia, a jej rodzice pozwolili. Wiec dlacego ja mam sie przejmować bardziej od tych rodziców??? Więc tak - jak widzę, że rodzicę dzwonią o której odebrać, są zainteresowani i dbają - to samej nie wypuszczę a jak trzeba - odwiozę. Jak widzę, że rodzice nawet nie sa pewni, gdzie jest ich córka - to i ja przestałam się przejmowac. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 04.11.2010 21:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Listopada 2010 W tym samym temacie:Zależy od wieku. Kiedy koleżanki odwiedzają młodsze dzieci, to daję obiad (jeżeli odbieram ze szkoły albo przedszkola), przedszkolakom podrzucam ciastka, jabłko, obraną marchewkę albo kanapki, szkolakom proponuję, żeby sobie wzięły (zrobiły kanapki). Najstarsza rzadko ma gości, bo jednak trochę się wstydzi bałaganu. A jeżeli już ktoś przyjdzie, to pełna samoobsługa - Młoda ma gości, Młoda ich karmi i poi (oczywiście z zasobów domowych). Najbardziej nie lubię, kiedy niezapowiedzianie pojawi mi się gość prosto ze szkoły (obiadem trzeba poczęstować), a ja mam coś policzalnego (np. kotlety albo kurze nogi). No nie, żebym żałowała komuś, ale komu nie dać?Mamy koleżanek młodszych dzieci robią tak samo, jak ja. No i zawsze się umawiamy, kto przywozi, kto odwozi. A z nastolatkami różnie bywa - czasem ktoś po nie przyjeżdża, czasem odwozimy, Młodą też czasem ktoś nam przywiezie, czasem my jedziemy. U nas jednak odległości takie, że trzeba... Zdarzało się, że wracała wieczorem bez obiadu od koleżanki, ale chyba wtedy, kiedy rodzice wracali z pracy wieczorem i koleżanka sama na kanapkach czekała do wieczora. A czasem coś gotowały. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.