Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

nastolatka w dobre ręce oddam...


kania

Recommended Posts

A moja nie przeklina! Ponoć nawet niektórzy czasem jej dokuczają, namawiając, żeby powtórzyła jakieś przekleństwo.

Zastanawiam się tylko, czy nie wolałabym usłyszeć z jej ust jakiegoś łagodnego przekleństwa w jej posprzątanym pokoju...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months później...
  • Odpowiedzi 344
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

wątek przeczytałam rechocząc do monitora a potem rozmarzona oczami wyobraźni ujrzałam w swoim domu ostrą balangę mojej latorośli, po której uczestnicy myją mi okna (jak pisała ziaba). Mogę nawet w tym celu oddalić się z domu już jutro, bo okna całkowicie niepomyte :)

 

 

Co do przekleństw - nie słyszałam. Ale czy rodzice coś słyszą? A zresztą znam większe nieszczęścia ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja od pierwszego września doprowadza mnie po dwumiesięcznej przerwie wakacyjnej do białej gorączki porannym grzebaniem sie w łazience. Jak z pianą na ustach dre się pod drzwiami, aby się spieszyła odpowiada zawsze niewzruszonym tonem: dobrze mamusiu. I robi swoje, czyli dalej sie grzebie.

 

I namiętnie smsuje w czasie lekcji. Na przykład dziś: siedzę na matematyce i bardzo mi się nudzi. Może wyskoczymy wieczorem na jakieś zakupy? Obiecałaś mi te szare buty.

 

Albo: Pani się mnie czepia i uważa, że jej nie słucham, a ja słucham, tylko tak sobie patrzyłam w okno. :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jedno. Czy Wy też musicie prowadzić niekończące się dyskusje na tematy wszelakie, na które nastolatka ma swoje własne zdanie, swoje teorie, które udowadnia do upadłego i nawet jak już wie, że przegrała w argumentach, to kwituje: wychowałyśmy się w innych czasach i mam wrażenie, że niektóre sprawy widzimy z całkiem innej perspektywy. :evil:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jedno. Czy Wy też musicie prowadzić niekończące się dyskusje na tematy wszelakie, na które nastolatka ma swoje własne zdanie, swoje teorie, które udowadnia do upadłego i nawet jak już wie, że przegrała w argumentach, to kwituje: wychowałyśmy się w innych czasach i mam wrażenie, że niektóre sprawy widzimy z całkiem innej perspektywy. :evil:

jeszcze nie, uff

na razie jeszcze ma szacunek dla moich argumentów. Może dlatego, że potrafię być bezlitosna i też walczę do upadłego ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój młodszy, od września samodzielnie w dużym mieście.

Przyjął jedynie słuszną metodę.

"Oczywiście, mamo, jasne, że tak własnie robię".

I robi swoje. :evil:

 

Nie chce Cie chłopina denerwować. ;)

Ale los.

Moja mi przysłała dziś smsa (jestem poza domem): Tacie coś sie z głową zrobiło, bo mi kupił 5 bułek na jutro i chce ze mną odrabiać lekcje. Nie chce mi sie dziś uczyć, więc poprosiłam, aby jak zwykle poświęcił i tyle czasu, ile poświęca na wypalenie papierosa, to się obraził. Mamo, wracaj !!!! Nie odpisałam ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mamy na szczęście dziennik elektroniczny :)

na szczęście, bo na pytanie o stopnie słyszałam zawsze informację o piątkach i czwórkach. A po wywiadówce zbierała hurtem za resztę. teraz sprawdzam co dzień i jest biedna....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A u nas nie. Poprosiłam, żeby przynajmniej o brakach zadań mnie informowali. Bo co mi z tego, że raz na miesiąc albo i rzadziej dowiem się, że jest ich kilkanaście? Zrobię jedną zadymę hurtem za całość i po ptokach. O nadrabianiu nie ma co myśleć, bo przecież nikt już nie pamięta, kiedy i czego nie zrobiła (a już na pewno nie winowajczyni). Zaproponowałam, że ma na oczach nauczyciela wysłać mi krótki sms ze swojego telefonu (np. o treści "bz"). Młoda się zgodziła, wychowawczyni też, dyrektor przyklasnął i... bulba! Ani jednego sms-a nie dostałam, a ona sama się przyznała do kilku braków (nie dobrowolnie oczywiście i nie w dniu zaliczenia bezeta).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja ma sposób: o złych ocenach mnie informuje smsami albo telefonami zaraz po zajęciach.

 

A najlepsze jest to, że przekonuje swoje koleżanki do tej metody jak na przykład jedziemy samochodem i zabierzemy jakaś koleżankę. Córcia wtedy mówi: nie ukrywaj złych stopni do wywiadówki, bo to bez sensu. Ja wysyłam mamie smsa i ona sie wyzłości w pracy, czasem troche podrze jak po mnie przyjedzie i potem jest ok. No nie, mamo? :D

 

Chciałam jeszcze zapytać o jedną rzecz. Jak to jest, gdy odwiedzają Wasze dzieci koledzy? Bo ja się przejmuję na zasadzie, że się zawsze przywitam, zapytam, pogadam, a jak trzeba to odwiozę. Kilka razy miałam sytuacje, że pojechałam po moje dziecko, które zostało zaproszone do koleżanki i zastałam samo stojące w karzakach i czekające na mnie. Na przykład o 21.00, kiedy było ciemno. Albo mama koleżanki nie zapytała nawet, czy jest głodna albo czy nie chce sie jej pić. Tak naprawde, to sie nie odezwała. Mnie to sie takie rzeczy w głowie nie mieszczą, ale może przesadzam?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja takich dylematów nie miałam - moi prosili na wszystko, żebym nie zaczepiała ich kolegów, a jesli już się uparłam i wyszłam do korytarza, to jak najszybciej porywali ich na górę, do siebie. Kanapki i soki/herbatę szykowali sami, a jak pytaliśmy, co z powrotem kolegów do domu, mówili, że ktoś przyjedzie. I przyjeżdżali.

Jeśli my odbieraliśmy, to na zasadzie telefonu, żeby przyjechać, oczywiście o jakiejś mniej więcej umówionej porze - nigdy nie było z tym problemów.

No ale to chłopaki, to chyba trochę inaczej jest. :rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

może saper niunię trzeba wezwać ?

 

ja mam maleńki problemik z nastolatkiem bo napisał list do Mikołaja i w liście powymyślał takie rzeczy, że Mikołaj w google musiał szukać co to za serwer i po co ten key (wiem bo rozmwaiałem z nim telefonicznie). Najgorsze jednak jest to, że słownik za każdym razem na wpisane do przetłumaczenia hasło w odpowiedzi wyrzucał "pasek do spodni" :lol:

 

 

 

Może on rzeczywiście chce pasek do spodni??? :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałam jeszcze zapytać o jedną rzecz. Jak to jest, gdy odwiedzają Wasze dzieci koledzy? Bo ja się przejmuję na zasadzie, że się zawsze przywitam, zapytam, pogadam, a jak trzeba to odwiozę. Kilka razy miałam sytuacje, że pojechałam po moje dziecko, które zostało zaproszone do koleżanki i zastałam samo stojące w karzakach i czekające na mnie. Na przykład o 21.00, kiedy było ciemno. Albo mama koleżanki nie zapytała nawet, czy jest głodna albo czy nie chce sie jej pić. Tak naprawde, to sie nie odezwała. Mnie to sie takie rzeczy w głowie nie mieszczą, ale może przesadzam?

 

Wiesz, przejmowałam się kiedyś. Traktowałam jak gościa. A potem mi przeszło. Nie rozmawiam, mam swoje sprawy. O picie ma zadbać córka. O jedzenie - staram się, żeby jakieś ciasteczka były. Jeżeli jest pora obiadu, to oczywiście nakarmię (szczególnie jeżeli to lepsza kolezanka, zainstalowana na pół dnia), kolacji nie robię, bo ja nie jadam i zapominam. Młoda dba o siebie sama w tym względzie, jak pomysli to i o gościa zadba. W lodówce zawsze coś jest.

A nauczyłam się na przykładzie... właśnie innych mamuś. No i zdegustowana wścibstwem i koszmarnym brakiem "ogłady" niektórych koleżanek.

Chce je przyjmować - to na własna odpowiedzialność ;)

 

Co do bezpieczeństwa - wszystko zależy też od rodziców. Nie, jeszcze inaczej. Jak były Zuzy urodziny, to uważałam, że muszę albo oddać każdą z nich mamie albo odwieźć sama, jak rodzice mieli to w d.... Ale jak wpadają w dzień po coś - nie przejmuję się. Same przyszły - same pójdą. Wiesz, chodzi mi o to, ze gro rodziców zupełnie nie dba o dzieci. Ja odwoziłam kolezankę po urodzinach, a ona tydzień później przyszła sobie sama w ramach spaceru o 8 wieczorem! Dla mnie nie do pomyślenia, a jej rodzice pozwolili. Wiec dlacego ja mam sie przejmować bardziej od tych rodziców??? Więc tak - jak widzę, że rodzicę dzwonią o której odebrać, są zainteresowani i dbają - to samej nie wypuszczę a jak trzeba - odwiozę. Jak widzę, że rodzice nawet nie sa pewni, gdzie jest ich córka - to i ja przestałam się przejmowac.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym samym temacie:

Zależy od wieku. Kiedy koleżanki odwiedzają młodsze dzieci, to daję obiad (jeżeli odbieram ze szkoły albo przedszkola), przedszkolakom podrzucam ciastka, jabłko, obraną marchewkę albo kanapki, szkolakom proponuję, żeby sobie wzięły (zrobiły kanapki). Najstarsza rzadko ma gości, bo jednak trochę się wstydzi bałaganu. A jeżeli już ktoś przyjdzie, to pełna samoobsługa - Młoda ma gości, Młoda ich karmi i poi (oczywiście z zasobów domowych). Najbardziej nie lubię, kiedy niezapowiedzianie pojawi mi się gość prosto ze szkoły (obiadem trzeba poczęstować), a ja mam coś policzalnego (np. kotlety albo kurze nogi). No nie, żebym żałowała komuś, ale komu nie dać?

Mamy koleżanek młodszych dzieci robią tak samo, jak ja. No i zawsze się umawiamy, kto przywozi, kto odwozi. A z nastolatkami różnie bywa - czasem ktoś po nie przyjeżdża, czasem odwozimy, Młodą też czasem ktoś nam przywiezie, czasem my jedziemy. U nas jednak odległości takie, że trzeba... Zdarzało się, że wracała wieczorem bez obiadu od koleżanki, ale chyba wtedy, kiedy rodzice wracali z pracy wieczorem i koleżanka sama na kanapkach czekała do wieczora. A czasem coś gotowały.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...