Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Były sobie Święta...


Recommended Posts

Też wychowałam dzieci wędrując z nimi do rodziny i znajomych. Dzieci jadły tylko przy stole, bawiły się w wyznaczonym przez gospodarzy lub przeze mnie miejscu. jeśli zdarzały się dni, że miałam problemy z utrzymaniem ich w ryzach to był szybki powrót do domu, płacze ale kolejne wyjścia odbywały się znowu bezproblemowo. Do szewskiej pasji doprowadzały mnie mamy uszczęśliwione widokiem umazanych czekoladą lub innym "ciekawym" jedzeniem dzieciaczków, które po drodze wymalowały ściany, meble itd.

 

Miarą kultury człowieka jest między innymi szacunek dla innych, więc uczmy dzieci, że nie wszystko i nie wszędzie mogą robić.

Nic tu nie ma do rzeczy przewrażliwienie.

A jednak się da opanować sytuację ...

Ja Olę trochę rozumiem. Gdybym miała dzieciaczki w domu i robiłyby zadymę, to miałabym żal do ich rodziców, że nie potrafią utrzymać dyscypliny. Dyscyplina to przecież nie zakaz wszelkich zabaw a ustalenie gdzie mogą się one odbywać.

Rozumiem tez rozżalony ton jej postu, pisany pod wpływem chwili .... ot napisała to co czuje.

Ja też miałam małe dziecko, dośc żywiołowe, nigdy nie mogło u kogos robic tego samego na co w domu mu pozwalałam. I respektowało to!

Uważam, że obecnie za mało dyscyplinujemy dzieci, ale to tylko moje zdanie, wiekszość młodych mam mi zapewne zaprzeczy i wywiąże sie za chwile nagonka, jak zwykle zresztą ...

 

A tak na marginesie, przypomniało mi się jak pewnego razu na spotkaniu towarzyskim (z dziećmi oczywiście), pewien maluch siedząc obok mamy przy stole, na którym były półmiski z sałatkami, wędlinami itp. kichnął wprost na stół, na te wszystkie produkty leżące na stole, mama spokojnie wytarła mu buzię i nos (z których aż kapało) bez komentarza. Nie nauczyła w domu, że kaszel i kichanie odbywa się daleko od stołu i od innych ludzi. Trzeba było widziec miny większości dorosłych ! (ona ich nie widziała)

Za mało uczulamy nasze dzieci na pewne sprawy,ale wystarczy przypomniec sobie (przepraszam, raczej poczytac o niej) przedwojenną kindersztubę, wówczas dzieci wiedziały od małego co wypada a co nie !!! Jeszcze dobrze nie mówiło, a już wiedziało czego nie wolno. Teraz za bardzo liberalnie podchodzimy do pewnych spraw, ale cóż, mamy XXI wiek, może to ja jestem niedzisiejsza ? :roll:

Ciągle pamiętam słowa mojej mamy jak mnie uczyła co wypada a co nie wypada (od maleńkości), to samo starałam sie przekazać mojemu synowi, bo uważam, że sztuka dobrego zachowania to podstawa na całe życie. Czego Jaś sie nie nauczy, to Jan nie będzie umiał. Takich niedouczonych "Janów" wszędzie naokolo pełno i może dlatego "bylejakie" zachowanie i brak szacunku dla pewnych norm stały się standardem.

A - jak to pisze Cyma - Do szewskiej pasji doprowadzały mnie mamy uszczęśliwione widokiem umazanych czekoladą lub innym "ciekawym" jedzeniem dzieciaczków, które po drodze wymalowały ściany, meble itd. - uszczęśliwienie mam swoimi dzieciaczkami nie ma czasem granic ....

 

Ciekawe dlaczego wczesniej nie bylo takich programów jak polski i angielski (na TVN style) o nianiach, które trzeba wzywac na pomoc, bo rodzice nie dają juz rady, dzieci rządzą całym domem a rodzicami przede wszystkim. Ale sie zawsze uśmieję, lepsze to niż film ! Tylko szkoda, że prawdziwe :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 305
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

A temat rodziców zachwycających sie swoimi słodkimi bubusiami ("o widzisz, jak go ciągnie do tej gitary, pewnie ma słuch muzyczny" :-) to zupełnie inny temat, na który doprawdy mogłabym długo i nie do końca cenzuralnie. I doprawdy nie chodzi o jakiś tam parkiet ani o jakąś tam plamę, tylko o hodowanie pępka świata, któremu wszystko wolno, bo inaczej bedzie długo i głośno krzyczał.

Celnie to ujęłaś. Nic dodac nic ująć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje dziecko wie gdzie jest miejsce zabaw czyli bawi sie w swoim pokoju. A salon nie jest miejscem zabaw! Od początku powiedziane było nie znosimy nieczego do salonu.

NIe, nie jesteś nienormalna. Po prostu rodzice tych dzieci mają w d.upie Twój parkiet, Twój dom i Twoje pieniądze. Człowiek uczy się całe życie - teraz już wiesz kogo zapraszac a kogo nie. Wkurzają mnie niebotycznie rodzice, którzy prekraczając próg czyjegoś domu zapominają o swoich dzieciach. Po prostu ich nie zapraszam.

P.S pomimo, że kocham dzieci i odrózniam przypadkowe uszkodzenie wnętrza od pozwalania dzieciom na niszczenie wszystkiego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NIe, nie jesteś nienormalna. Po prostu rodzice tych dzieci mają w d.upie Twój parkiet, Twój dom i Twoje pieniądze.

Potwierdzam. No Nefer, łatwiej zniosę z Tobą u boku ataki młodych nowoczesnych mam :D :D :D

 

Eeeeee - ja znam taką jedną nowoczesną i młodą - Nitubagę - a jej dzieci są u mnie zawsze mile widziane - w ogóle to może mi je zostawić i sobie iść :):):)

Bo to są dzieci bardzo dobrze wychowane i zachowujące się normalnie - a nie nieokiełznany tajfun.

Zresztą każda mama wie na co stać jej dziecko. Moje były "żywiołowe" (hehehe :)) dlatego w obcym domu nie opuszczałam ich na krok. No ja wiem, że to upierdliwe, i pogadać nie można o d.upie-maryni i kawy się napić - ale tak to jest jak się ma dzieci. No nie ma inaczej.

 

 

P.s.

 

Nie tak dawno odwiedził mnie znajomy z 3 dzieci (jakieś małe były : 3, 5 i 7 lat chyba)

Moich dwóch nastolatków TOTALNIE nie mogło sobie z nimi poradzić. Skończyło sie to tym, że mój 15 letni syn nie wytrzymał i po ich wyjściu po prostu się poryczał. Najpierw zaczęłam sie śmiać (idiotka !) a potem zapytałam co sie stało.Okazało się , że jedno stanęło na środku pokoju i z pełną premedytacją ciągnąc za kabel, zrzuciło PS2 mojego syna z szafki na ziemię. Oczywiście się rozwaliło - a syn nie zdążył złapać. Oczywiście płakał z bezsilności, bo najchętniej by gnoja zabił.

 

Moje dziecko jest ciężko doprowadzić do płaczu - ale on czuł sie tak jak autorka wąrku. I ja to sznuję. Dlatego ze znajomymi spotykamy się w knajpach - zapewniam Was, że to pełny hardcore.

Ostatnio szef kuchni wyleciał z zaplecza z mordą, żeby "ktoś zajął się tymi bachorami , bo zaraz będzie któreś na oparzeniówce" (cytat). Mamusia nie przerwała deseru :):)

No pogratulować odporności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja dołączę do tych mniej nowoczesnych.

Ostatnio ze zgrozą obserwuję rozumienie słowa "tolerancja".

Podciąga się pod nie właściwie wszystko. Wszystko wolno, bo jeśli nie, to jest się nietolerancyjnym.

I to mnie martwi.

Odwiedziła mnie koleżanka z dwuletnim dzieckiem. Na stoliku stał pojemnik ze słonymi paluszkami.

"Niunia" przydreptała, po czym zaczęła wyjmować paluszki, rzucać na podłogę i rozdeptywać z rozkosznym śmiechem.

Po jednym, rezolutnie, by zabawa mogła trwać jak najdłużej.

I trwała, do ostatniego. Mama "Niuni" ubawiona nie mniej od niej samej.

Patrzyłam na to spokojnie, bo dywan się odkurzy, paluszki nie kosztowały majątku, choć lepiej by było podarować tym, którym smakowałyby jak największy rarytas.

Miałam nadzieję, na odpowiednią reakcję koleżanki. Że wytłumaczy dziecku, że nie wolno. Bo tego trzeba uczyć. W każdej sytuacji. Tłumaczenia nie było.

Następnym numerem Niuni było walenie utaplanymi łapkami w lustro szafy.

Radosnego pisku przy tym pełen dom. Mama też rozbawiona.

Nie wytrzymałam, zareagowałam.

Nie dlatego, że lustro będę musiała umyć, ale ze zwykłego poczucia bezpieczeństwa. Gdyby lustro się rozleciało, nieszczęście gotowe.

Koleżanka obrażona zwróconą uwagą, ubrała Niunię i pożegnała się chłodno.

Bezstresowe wychowanie....pewnie tak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz Tola, w tej knajpie (powyżej) kilka razy sie podnisiłam z krzesła, ale mój mąż przytomnie mnie usadzał spowrotem :):) Ale zdarzyło mi sie już kilka razy wypalić "rozkosznej mamusi" wypalić prosto w oczy : "No i z czego się tak cieszysz ? Że masz rozwydrzonego dzieciaka ?". Ostatnio to ja się spakowałam i wyjechałam. Jak po pochleju całonocnym ze znajomymi zawitała do nich o 7.00 rano znajoma. Jej dziecko wparowało do pokoju i wpadło na mnie (śpiącą) całym ciężarem ciała z radosnym okrzykiem indianina.

To nie dzieci są winne - to rodzice są dysfunkcyjni. Nawet jeśli mamy gdzieś co wyrośnie z ich dzieci to mamy prawo do spokoju we własnym domu. Więc - trzeba czasem wyrzucić kilka telefonów z listy kontaktów w komórce :):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miło przeczytać, że są jeszcze ludzie wyznaczający granice swoim pociechom (Cyma, Nefer, Renia i inni), bo miarą miłości do naszych dzieci nie jest brak jakichkolwiek ograniczeń, pozwalanie na wszystko, postępując tak robimy krzywdę naszym dzieciom i sobie.

Dzięki Cyma, Nefer, Renia ... że nie jestem w moich poglądach osamotniony

pozdrawiam

TINEK (ojciec w wieku dojrzałym :wink: )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...To nie dzieci są winne - to rodzice są dysfunkcyjni....

 

Święta racja, a jak przychodzi moment całkowitego niepanowania na swoją pociechą, to nowoczesna mama idzie z dzieckiem do psychologa i tam dostaje zaświadczenie, że dziecko jest nadpobudliwe. I od tego momentu mama jest "szczęśliwa" ma swego rodzaju usprawiedliwienie - to nie moja wina, że dziecko jest niegrzeczne, ono jest nadpobudliwe.

Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że są też takie przypadki prawdziwe, ale większość wynika z

... to rodzice są dysfunkcyjni....

pozdrawiam

TINEK

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...To nie dzieci są winne - to rodzice są dysfunkcyjni....

 

Święta racja, a jak przychodzi moment całkowitego niepanowania na swoją pociechą, to nowoczesna mama idzie z dzieckiem do psychologa i tam dostaje zaświadczenie, że dziecko jest nadpobudliwe. I od tego momentu mama jest "szczęśliwa" ma swego rodzaju usprawiedliwienie - to nie moja wina, że dziecko jest niegrzeczne, ono jest nadpobudliwe.

Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że są też takie przypadki prawdziwe, ale większość wynika z

... to rodzice są dysfunkcyjni....

pozdrawiam

TINEK

A potem dziecko dorasta, dorasta i co ? I ma stały tekst : "no co - taki jestem !"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No widzisz Nefer, tylko nie każdy ma na tyle cojones ;-) żeby głośno i dobitnie kogos upomnieć. Szczególnie krewnych. Ja nie potrafię. A z rodziną męża nie zerwę kontaktów.

Stokrotka.

Pytanie : czy wybierzesz dobre samopoczucie innych ludzi czy własnej rodziny ... ja wybrałam.

 

 

P.S. w kwestii rodziny męża - przepraszam, ale to nie Ty powinnaś reagować a le Twój mąż ... albo ja mam skrzywiony pogląd na życie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a co powiecie jak zapraszacie małżeństwo ( rodzina) wieczorem na drinka a oni przychodzą z dziećmi UWAGA!!!! 15 i 19 letnim i ta młodzież siedzi z nami przy stole :o :evil: :o :evil: :o moja lat 14 zgania towarzystwo do swojego pokoju a tu nic, siedzą nie pogadasz, nie obgadasz :oops: , nic same neutralne tematy...........a my jak chodzimy do nich to nasza córka zostaje w domu bo tam sie nudzi..........i jest szczęśliwa że ma wolną chatę :wink: ale jak pójdziemy do nich to pierwsze pól godziny o.k. ale potem okupacja 15 letniego chłopaka i 19 letniej kobiety, na każdy temat mnóstwo do powiedzenia ..........szlag mnie trafia, próby zapraszania ich do knajpy raczej nie udane ...........i chyba czas zakończyć znajomość a na pewno ochłodzić stosunki ...............
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołączam do klubu ULTRAS 8)

Oczywiście tych nienowoczesnych 8)

U mnie w domu ( nieważne, czy w nowym, czy w blokach) dzieci jedzą RAZEM z nami przy stole w salonie. Nie ma malowania po ścianach, rysowania autkami podłóg tudzież innych tego typu zabaw :) W zamian za to jest permanentne dręczenie o porządek w swoim pokoju. I nieważne, ze nie jest tak posprzątane jak bym sobie tego życzyła, ważne, ruszą swój szanowny tyłek i zbiorą ten swój gruz z ziemi :)

Oczywiście goście mają swoje prawa :) Wolno im (nawet 8) ) niechcący coś rozlać, potrzaskać, upuścić 8) No taka jestem miła 8) NIECHCĄCY zaznaczam. Jeśli dziecko z uporem maniaka powtarza to NIECHCĄCY, a rodzice nie widzą w tym nic niestosownego :o to wtedy z wrodzonym dźwiękiem osobistym ( i dość głośno) mówię: "skarbie, mamunia nie nauczyła, że tak się nie robi??????????"

Zazwyczaj pomaga.

Kiedyś w ogóle nie reagowałam na to, goście przecie to "rzecz" święta.

Aż moje starsze dziecię mi powiedziało: mamusiu, nas to byś o to zabiła chyba, a JEJ to nic nie powiedziałaś :oops: :oops: Się spaliłam ze wstydu.

 

Mam nawet jednych takich znajomych, z którymi przestaliśmy się spotykać ze względu na ich dziecko właśnie. Jemu wolno było wszystko ( bez względu na gdzie byli), naszym dzieciom wolno było oddychać 8) Jakiś czas minął zanim zrozumiałam, dlaczego mój Synek serdecznie nie znosi ich wizyt, ani jak do nich idziemy :-?

Ech, temat rzeka jednym słowem....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No widzisz Nefer, tylko nie każdy ma na tyle cojones ;-) żeby głośno i dobitnie kogos upomnieć. Szczególnie krewnych. Ja nie potrafię. A z rodziną męża nie zerwę kontaktów.

Jak Ci któregos dnia tak dopieką, że sie poryczysz z bezsilności, to zaczniesz miec jaja.

Weź i popatrz na to z innej strony: jak nie zwrócisz uwagi i nie uświadomisz im błędów, faux pas czy jak tam zwał, to będą tkwić w tym do usranej śmierci. A tak, to jest nadzieja, że przejrzą na oczy i sie wezmą w kupę. I jeszcze będa z nich ludzie i z ich dzieci też !

Wiesz jaka im przysługe zrobisz (ha, ha, ha), nauczysz ich rozumu.

No to do dzieła !

I nie bój się, że sie obrażą, bo jak tak, to do doopy z takimi układami (chciałam powiedziec co innego, ale mi nie wypada).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy ja to jakas nienormalna jestem czy przewrażliwiona.

 

Olu ani nie jestes nienormalna ani przewrazliwiona!

Ja ani w mieszkaniiu i teraz w domku tez nie pozwolilabym sobie na takie zachowanie!

Gdy przyjezdza do nas rodzina z dziecmi 5 i 11 lat, ktore to dzieci u nich w domu jedza na fotelu nad kolanami (talerzy nie uznaja, potem wokol fotela jest jak w chlewie), jezdza autami po frontach mebli, graja w domu w pilke, biegaja, na scianach maja "sztuke wspolczesna", z podlog robia sobie slizgawke itd. to u nas chca robic tak samo. Ja nawet nie staram sie zachowac pozorow i byc grzeczna (rodzice nie reaguja, bo dla nich to normalka) tylko od razu zwracam uwage. Gdy maly ma jesc przy stole nad talerzem - rezygnuje z jedzenia i zaszywa sie w koncie obrazony na caly swiat, biegania po domu i zabawy na meblach tez nie toleruje. Co do podlog mam kafle i wykladziny, wiec z tym nie ma problemu.

Nie wyobrazam sobie miec gosci z dziecmi i z grzecznosci tolerowac ich zachowanie, bo w domu im wolno (bezstresowe wychowanie) i po ich wyjsciu co.....musialabym robic kapitalne sprzatanie?

 

dla mnie jest normalne, że dziecko bawi się zabawkami wszędzie, byle po zabawie sprzątnęło

nie ma problemu, by po segmencie jeżdziło samochodzikami

 

Stwierdzenie, ze dziecko moze jezdzic samochodzikami po segmencie dla mnie jest nienormalne!!! Nie mam ochoty patrzec jak jakies rozwydrzone dzieciaki rysuja autkami moje meble, na ktore musialam dlugo i ciezko pracowac, a ich rodzice nie reaguja! Goscie pojda, meble porysowane, a ja nie mam ochoty patrzec na porysowane.

 

Wychodze z zalozenia, ze jesli nie pozwalalam na demolke mojemu dziecku jak bylo male ani u siebie ani tym bardziej u kogos to z jakiej racji obce dzieciaki maja mi niszczyc!? Moj syn wiedziel co mu wolno, a co jest zle, u kogos byl jeszcze grzeczniejszy niz w domu, ja nie musialam mowic wystarczy, ze sie spojrzalam, nigdy go nie bilam, nigdy nie mial kary tylko tlumaczylam.

 

Olu czy bedziesz mieszkac miesiac czy 10 lat, a przyjda do Ciebie goscie z niewychowanymi dzieciakami to zawsze bedziesz reagowac tak samo, bo to Twoj dom, na ktory ciezko zapracowalas, i w ktorym panuja okreslone zasady.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1.

Nie wyobrazam sobie miec gosci z dziecmi i z grzecznosci tolerowac ich zachowanie, bo w domu im wolno (bezstresowe wychowanie) i po ich wyjsciu co.....musialabym robic kapitalne sprzatanie?

2.

Nie mam ochoty patrzec jak jakies rozwydrzone dzieciaki rysuja autkami moje meble, na ktore musialam dlugo i ciezko pracowac,

3.

Wychodze z zalozenia, ze jesli nie pozwalalam na demolke mojemu dziecku jak bylo male ani u siebie ani tym bardziej u kogos to z jakiej racji obce dzieciaki maja mi niszczyc!?

4.

Olu czy bedziesz mieszkac miesiac czy 10 lat, a przyjda do Ciebie goscie z niewychowanymi dzieciakami to zawsze bedziesz reagowac tak samo, bo to Twoj dom, na ktory ciezko zapracowalas, i w ktorym panuja okreslone zasady.

1.

Nie, kapitalny remont z wymianą mebli.

2.

Czasem bardzo długo i bardzo ciężko.

3.

No niby z jakiej racji ?

4.

W każdym domu powinny panowac określone zasady. I nalezy żądac przestrzegania ich, glosno i wyraźnie żądać. Najlepiej na początku wizyty.

A dla wstydzących sie zwracania uwagi dam radę: zaczynacie zdanie od "nie obraź sie na mnie, ale musze Ci zwrócic uwagę .....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...