Fenix999 31.12.2009 14:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Grudnia 2009 http://i39.photobucket.com/albums/e164/Jpguard24/happy-new-year.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 04.01.2010 06:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Stycznia 2010 http://pobierak.jeja.pl/images/b/f/5/2763.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 04.01.2010 06:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Stycznia 2010 http://pobierak.jeja.pl/images/b/f/5/2763.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
joola 25.01.2010 21:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2010 Stasiu coś dla Ciebie – Słyszałem, że nauczyłeś swoją żonę grać w pokera? – No, to był suuuper pomysł! Wczoraj wygrałem od niej połowę swojej pensji! I dla reszty "mężów" Chcesz wiedzieć, co to takiego ślub i małżeństwo? Wyobraź sobie szybki, bezpłatny, mobilny Internet - ale możesz otworzyć tylko jedną stronę... I wierszyk o siusianiu...na stojąco oczywiście... Poranek wczesny Jadę pospiesznym Wprost do Warszawy Załatwiać sprawy. Pociąg o czasie Ja w drugiej klasie Wagon się kiwa Pije trzy piwa. Łódź Niciarniana, W pęcherzu zmiana. Pęcherz nie sługa, A podróż długa. Ruszam z tej stacji Do ubikacji. Kto zna koleje Wie, jak się leje. To co trzęsie się W Los Angelesie Formę osiąga W polskich pociągach. Wyciągam łapę, Podnoszę klapę, Biada mi biada, Klapa opada. Rzednie mi mina Trza klapę trzymać. Łokieć, kolano Trzymam skubaną. Celuje w szparkę, Puszczam Niagarkę, Tryska kaskada, Klapa opada. Fatum złowieszcze- -wszak wciąż szczę jeszcze. Organizm płynną Spełnia powinność. Najgorsze to, że Przestać nie może. Toczę z nim boje Jak Priam o Troje, Chce się powstrzymać -Ratunku ni ma. Pociąg się giba, A piwo spływa. Lecę na ścianę Z mokrym organem, Lecąc na druga Zraszam ją struga, Wagonem szarpie Leje do skarpet, Tańcząc Czardasza Nogawki zraszam. O straszna męka, Kozak, Flamenco, Tańczę, cholera Wzorem Astair'a. Miota mną, ciska, Ja organ ściskam. Wagon się chwieje, Na lustro leje, Skład się zatacza, Ja sufit zmaczam. Wszędzie Łabędzie Jezioro będzie. Odtańczam z płaczem La Kukaraczę, Zwrotnica, podskok Spryskuje okno, Nierówne złącza- -buty nasączam, Pociąg hamuje Drzwi obsikuję I pasażera Co drzwi otwiera Plus dawka spora Na konduktora. Resztka mi kapie Na skrót PKP. Wreszcie pomału Brnę do przedziału. Pasażerowie Patrzą spod powiek. Pytania skąpe "Gdzie pan wziął kąpiel?" Warszawa, Boże! Nareszcie dworzec! Chwila szczęśliwa Na peron spływam, Walizkę trzymam, Odzież wyżymam. Ach urlop błogi Od fizjologii. Ulga bezbrzeżna. Pociąg odjeżdża, Rusza maszyna Hen w dal Po szczy... Po szynach. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
piterazim 29.01.2010 07:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Stycznia 2010 Witam Panowie Od wczoraj moje ciemiężenie osiągnęło nowy poziom - doszła nowa baba do rodziny Jak by ktoś przejeżdżał przez Leszno zapraszam na pęmpkwe Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 29.01.2010 07:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Stycznia 2010 Witam Panowie Od wczoraj moje ciemiężenie osiągnęło nowy poziom - doszła nowa baba do rodziny Jak by ktoś przejeżdżał przez Leszno zapraszam na pęmpkwe Przesyłam wyrazy gorącej męskiej solidarności!!! 3maj się! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 29.01.2010 07:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Stycznia 2010 Stasiu coś dla Ciebie ... piękne! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Fenix999 10.02.2010 19:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2010 http://statichg.demotywatory.pl/uploads/201002/1265816052_by_Annix_500.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Chef Paul 14.02.2010 19:46 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Lutego 2010 ... ktoś ma w domku kocisko ? ... no to ostrożnie ... wypadki chodzą po ludziach Autentyki i inne historie z życia wzięte Czemu mnie się ciągle takie rzeczy przydarzają? Czy ta historia może być prawdziwa? Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy - a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz, która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu, aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem. Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki nie nastręcza mi to wiele problemów. Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj - niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wypierdalać więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane - ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść - taka technologia po prostu. Czasem kot skacze na klamkę, ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę upierdalał - a wtedy wiadomo - wąż. Dobrze więc, uporządkuję: żona - delegacja, ja - praca. Wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem - ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni - więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały skurwiel jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja pierdolę. Nie ni chuja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest kurwa za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko pizdut - oż kurwa, no to nie mogło mi się zdawać - coś ciężkiego poszło w pion. Kurwa, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot kurwa popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek. Lecę kurwa na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do schroniska, zanim wróci moja żona - nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego skurwiela z białą krawatką, nie było jej kilka dni, może się nie połapie. Ale chuj, najpierw do piwnicy - zbiegam po schodach, słucham - coś drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury - miauczy - jest, kurwa, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to chuj, przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za chuja trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje. Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici, kici! Ni chuja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten kurwa głąb zamiast przyjść do mnie to kurwa chce iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół. No pojebało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem i ni chuja, uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda - fight fire with fire - ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla - geberit i woda w dół - bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach - podziałało. Wbiegam do piwnicy i kurwa koniec świata. Nie ma moich deszczułek - no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w chuj i kota też nie słychać już. Ja pierdolę. Kurwa, gdzie ta rura teraz idzie - coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów - może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze. Biegnę na ulicę, jest studzienka - mam nadzieję, że to od mojego domu. Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery - najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy - mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny - poszło, aż zakurzyło. Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie. Smród jak cholera, ale złażę tam - ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. Kurwa, mam w aucie, chujowa, ale może starczy. Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije - przywykłem po chwili. Zaglądam i jest, oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja pierdolę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi zwali tę pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości. Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury, ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w pizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie wpierdolił, bo na ulicy ciemno. Sąsiad, kurwa, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz chuj złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu kurwa powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację? Idźżesz w chuj, pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach - a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje. Wracając do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe, więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie. Kurwa, drugi sąsiad przyszedł - po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa - kurwa, ludzie to są barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia - spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma chuja, to go musi wygonić albo utopić. Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy, a tego skurwiela dalej nie wylało z kąpielą. Kurwa mać, urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki - w chuj - jak się to gdzieś przytka, to będę miał przejebane. Znowu do domu po drugi pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten pierdolony dekiel. Wchodzę - a ten skurwiel kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja pierdolę! Jak on kurwa wyszedł, którędy? Ano kurwa wziernikiem w piwnicy - zostawiłem otwarty. Ja kurwa stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Zajebię. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. Kurwa mać. Przynajmniej kuleje. Straty: zajebane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zajebana piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyjebania, brezent z reklamą firmy - poszedł w chuj, latarka - w chuj, pogrzebacz w chuj. Afera na ulicy jak chuj. za: http://www.joemonster.org/art/12891/Czemu_mnie_sie_ciagle_takie_rzeczy_przydarzaja_ pozdróweczka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Fenix999 14.02.2010 20:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Lutego 2010 Znam he he . Czytałem to w robocie kumplowi . Bo u mnie w pracy same kocie mamy no to sobie odreagowaliśmy na chwile . http://statichg.demotywatory.pl/uploads/201002/1265558082_by_21g_500.jpg http://statichg.demotywatory.pl/uploads/201001/1265106242_by_krystekw_500.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
aaggaa 12.03.2010 20:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Marca 2010 i jak wam panowie ciemiężenie minęło 8 marca ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Chef Paul 12.03.2010 21:05 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Marca 2010 i jak wam panowie ciemiężenie minęło 8 marca ? ... jak to jak ? ... po wręczeniu (jak co roku) tradycyjnych goździków i pary rajstop, nalano (tradycyjnie) lufę wyborowej (starannie wychłodzonej) wraz z zagrychą (tradycyjną) w postaci plasterka białego salcesonu i ćwiartką kiszonego ogóraska ps - kiedy w lodówce widzę biały salceson, ... wiem, że to 7 marca Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cieszynianka 12.03.2010 21:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Marca 2010 i jak wam panowie ciemiężenie minęło 8 marca ? ... jak to jak ? ... po wręczeniu (jak co roku) tradycyjnych goździków i pary rajstop, nalano (tradycyjnie) lufę wyborowej (starannie wychłodzonej) wraz z zagrychą (tradycyjną) w postaci plasterka białego salcesonu i ćwiartką kiszonego ogóraska ps - kiedy w lodówce widzę biały salceson, ... wiem, że to 7 marca Znaczy jesteś ciemiężony corocznie białym salcesonem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Chef Paul 12.03.2010 21:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Marca 2010 i jak wam panowie ciemiężenie minęło 8 marca ? ... jak to jak ? ... po wręczeniu (jak co roku) tradycyjnych goździków i pary rajstop, nalano (tradycyjnie) lufę wyborowej (starannie wychłodzonej) wraz z zagrychą (tradycyjną) w postaci plasterka białego salcesonu i ćwiartką kiszonego ogóraska ps - kiedy w lodówce widzę biały salceson, ... wiem, że to 7 marca Znaczy jesteś ciemiężony corocznie białym salcesonem ... cóż ... wolał bym kawałek "kaszanki" (ale u mnie bardzo trudno dostępna) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cieszynianka 12.03.2010 21:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Marca 2010 i jak wam panowie ciemiężenie minęło 8 marca ? ... jak to jak ? ... po wręczeniu (jak co roku) tradycyjnych goździków i pary rajstop, nalano (tradycyjnie) lufę wyborowej (starannie wychłodzonej) wraz z zagrychą (tradycyjną) w postaci plasterka białego salcesonu i ćwiartką kiszonego ogóraska ps - kiedy w lodówce widzę biały salceson, ... wiem, że to 7 marca Znaczy jesteś ciemiężony corocznie białym salcesonem ... cóż ... wolał bym kawałek "kaszanki" (ale u mnie bardzo trudno dostępna) Takiej dobrze upieczonej, z chrupiącą skórką, mniam Ty wiesz co dobre Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Chef Paul 12.03.2010 22:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Marca 2010 i jak wam panowie ciemiężenie minęło 8 marca ? ... jak to jak ? ... po wręczeniu (jak co roku) tradycyjnych goździków i pary rajstop, nalano (tradycyjnie) lufę wyborowej (starannie wychłodzonej) wraz z zagrychą (tradycyjną) w postaci plasterka białego salcesonu i ćwiartką kiszonego ogóraska ps - kiedy w lodówce widzę biały salceson, ... wiem, że to 7 marca Znaczy jesteś ciemiężony corocznie białym salcesonem ... cóż ... wolał bym kawałek "kaszanki" (ale u mnie bardzo trudno dostępna) Takiej dobrze upieczonej, z chrupiącą skórką, mniam Ty wiesz co dobre ... albo leciutko podwędzanej ... najlepiej drewnem z dzikiej gruszy ... rozmarzyłem się ... proszę zaprzestań natentychmiast Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bobiczek 13.03.2010 17:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Marca 2010 cóż ... wolał bym kawałek "kaszanki" (ale u mnie bardzo trudno dostępna) krew z wieprza i kasza jaglana - ej - weź przestań...... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Chef Paul 13.03.2010 19:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Marca 2010 cóż ... wolał bym kawałek "kaszanki" (ale u mnie bardzo trudno dostępna) krew z wieprza i kasza jaglana - ej - weź przestań...... ... no właśnie nigdzie tu nie dostaniesz "krwi z wieprza" (nawet suszonej sproszkowanej) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cieszynianka 13.03.2010 21:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Marca 2010 i jak wam panowie ciemiężenie minęło 8 marca ? ... jak to jak ? ... po wręczeniu (jak co roku) tradycyjnych goździków i pary rajstop, nalano (tradycyjnie) lufę wyborowej (starannie wychłodzonej) wraz z zagrychą (tradycyjną) w postaci plasterka białego salcesonu i ćwiartką kiszonego ogóraska ps - kiedy w lodówce widzę biały salceson, ... wiem, że to 7 marca Znaczy jesteś ciemiężony corocznie białym salcesonem ... cóż ... wolał bym kawałek "kaszanki" (ale u mnie bardzo trudno dostępna) Takiej dobrze upieczonej, z chrupiącą skórką, mniam Ty wiesz co dobre ... albo leciutko podwędzanej ... najlepiej drewnem z dzikiej gruszy ... rozmarzyłem się ... proszę zaprzestań natentychmiast Teraz to "zaprzestań natychmiast", a jak Ty mnie kiedyś na głodno dręczyłeś wędlinami prosto z wędzarni, to może było w porządku, co Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Chef Paul 13.03.2010 23:44 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Marca 2010 ... Teraz to "zaprzestań natychmiast", a jak Ty mnie kiedyś na głodno dręczyłeś wędlinami prosto z wędzarni, to może było w porządku, co JA ... no coś Ty ... przeca ja każdego głodnego zaraz karmię ... wyznając zresztą znaną zasadę: "... lepiej Gościa zamordować niż nie nakarmić ..." pozdróweńka ps - powyższy cytat to Dziadek Maćka Kuronia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.