Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do efektu motyla czyli Batuta


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 8,1k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

pod nosem się uśmiecha czasem ;) ogonek jej dryga

Jeśli ogonkiem już merda to teraz może być tylko lepiej. Trzymam kciuki, że psiunia się szybciutko pozbierała.

 

Co do weterynarzy to polecam Panią Doktor Jagielską z Przychodni Białobrzeska. Jest to co prawda kawałek drogi, ale warto, dzięki niej moja kicia już od dobrych kilku lat nie ma krwawień z pyszczka i rozrabia jak młode kocię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

miałam parę dni wolnego od kompa a tu tyle się dzieje:o Gosiu mam nadzieję że sunia już wydobrzała? Też mam super wetkę ( wykłada na SGGW) 2 razy uratowała moje dogi i 3 razy obecną yoreczkę ze stanów niemal krytycznych ale od Was to dosyć daleko... gabinet ma w domu więc nie ma dla niej dnia ani godziny, bez problemu przyjęła nas np. 3 maja o 4 rano:yes:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj Amelio, jak dobrze mieć pod ręką weta, choć najlepiej byłoby nie musieć z jego pomocy korzystać ;)

 

Sunia jeszcze nieco sztywno chodzi, ale ogólnie jest nie najgorzej. Za tydzień zdjęcie szwów. Za to miałyśmy dziwne zdarzenie, mąż coś mówił o nożyczkach i ciachnął w powietrzu kilka razy a na to sunia cała roztrzęsiona do mnie przybiegła... i tak ją trzymało z pół godziny

 

 

Wolę nie sprawdzać czy to dźwięk narzędzi weterynarza ,,usłyszała" :o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, że już po stresie :D

A my za chwilę na kolejne zastrzyki i kropelki. Z okiem już lepiej, uszkodzona rogówka nie kij dmuchał, więc trochę potrwają te migracje dom-wet-dom.

Z mojej ręki też już opuchlizna zeszła, chociaż jeszcze dziś to J. będzie Pasqala trzymał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rogówka to faktycznie poważna sprawa :(

 

 

Amelio nie mam podstaw by coś podejrzewać - suka usypiała na moich rękach i nie do końca wybudzoną zabrałam. Obie były operowane przez tego samego weta i po raz pierwszy coś takiego się wydarzyło... idę po nożyczki :rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może słyszała szczę jak jeszcze byliście w poczekalni. W końcu zwierzaki lepiej słyszą od nas. I teraz kojarzy to ze złym samopoczuciem, wyjazdem z domu...

Większość wetów sama ma własne zwierzaki (jak nasz) i za nic nie zrobiłaby krzywdy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sunię pomiziaj w moim imieniu:yes:

 

Pestka, mój weterynarz na starszą kicię świetny patent ma: wsadza ja do .... siatki po ziemniakach, no wiesz, takich "marketowych". To działa! Kot jest uziemiony, a przez dziurki siatki dostęp jest praktycznie do wszystkiego! No i krzywda żadna nikomu się nie dzieje .... już po wsadzeniu do siatki, przed ... bywa różnie:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie z moim Paqalem :no: siatkę by rozszarpał.

U nas wygląda to tak, że kot leży na boku. Wet trzyma za skórę na karku i za tylne łapy. Ja trzymam przednie odciągając je od pyszczka w stronę brzucha. Asystentka weta robi zastrzyki i zakrapia oko. Potem kocisko już jest spokojne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja sobie nie wyobrażam żadnego mojego kota w siatce. No, może raz by się udało, ale potem... myśleć nie chcę.

Moja córa ma 2 koty przychołubione jako kociaki i od razu przyzwyczajane do różnych zabiegów. Nie trzeba ich trzymać siłą, co najwyżej wystarczy złapać za skórę i przytrzymać. Wszystko zniosą ze stoickim spokojem, czyszczenie uszu, zastrzyki, krople do oczu. Moje niestety nie były przyzwyczajane.

Pies też nie każdy jest aniołkiem u weta. Mój dog po długim chorowaniu nawet do tramwaju nie chciał wsiadać. Berneńczyk mojej sąsiadki wymagał wizyt weta w domu, bo nawet do samochodu nie chciał wsiąść, ale tylko gdy skądś wiedział, że jadą do weta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To moje futro wypada chyba najgorzej w całym Waszym towarzystwie.

Żeby pobrać jej krew (średnio raz na półtora miesiaca musimy zrobić morfologie), kota zawinięta jest w koc. I do tego trzymana przez dwie osoby. Z koca wystaje tylko pyszczek i kończyna, z której krew będzie pobierana. Nie wspomnę już o wściekłęj furii i wrzaskach jakie z koca pochodzą. Nietsety w innym przypadku kota, w obronie własnej, mogłaby mocno pokaleczyć weta. :(

Nie da sobie wytlumaczyć, że to dla jej dobra.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...