chmurka 23.03.2004 07:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Marca 2004 Julia Hartwig "Z głową odwróconą" Kiedy już wszystko minie, kiedy nacieszę się już tym, co mnie tak raduje,że jest i trwa, chciałabym być posągiem patrzącym w morze, bez imienia, bez nazwy, stojącym z głową odwróconą od wszystkiego co nudzi i trapi. Za plecami mieć ciemność, przed sobą rozświetlone niebo,ruchliwe światła na wodzie, na kamiennej twarzy czuć południowe ciepło. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ponury63 23.03.2004 15:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Marca 2004 Dnia 23 marca 1931 roku urodził się Jerzy Krzysztoń, prozaik, reportażysta, dramaturg, tłumacz literatury anglosaskiej Jerzy Krzysztoń - "Obłęd" [fragm.] "Imię moje Krzysztof zachowałem, mimo obłędu, jaki zesłał mi los. Tracąc je, postradałbym siebie samego. Rzecz gorsza niż śmierć. Okazałbym się kimś innym: Cezarem, Szekspirem, Faustem, może zwierzęciem, może ptakiem, może rybą, może kamieniem. Otóż w najczarniejszej godzinie nie straciłem imienia, dzięki Bogu. Wszyscy moi bracia obłąkani zwracali się do mnie jak należy: Krzyś. Przystępuję do opisania dziejów (...). Nikt nie wie, co trzeba przeżyć, aby obłęd dojrzał i ogarnął człowieka bez reszty. Ileż to razy ludzie przeżywają tak koszmarne rzeczy, że powinni natychmiast postradać zmysły. Tymczasem wcale nie wariują... A innym wystarczy zwykłe, szare życie i - krach. Już się smażą w ogniu obłędu! Kim są, zanim staną się obłąkani? Zanim zamknie się ich na dobre? Bo to są takie kłębuszki wrażliwości. Świat dla nich jest cały z kolców. Usiłują się przystosować, ale to daremne. Albowiem jeszcze nie wiedzą, że Odys w nich śpi, że róża wykwita z cierni, a klejnot jest w lotosie, amen. I że nikt nad nimi nie płacze! Aż przychodzi ostatnia, rozpaczliwa próba i uciekają w szaleństwo... Widzę ich w tej chwili, jak krążą po zielonych korytarzach, zielonym linoleum i wyglądają jak algi albo wodorosty, tak się chwieją, kołyszą... Sam obłęd jest destrukcją albo nie wyjaśnioną grą leków, rozpaczy, trwóg i udręk, chociaż w tej gehennie zdarzają się olśnienia. Iluminacje. Błyski tak nieprawdopodobne, jakby otwierała się przed człowiekiem tajemnica stworzenia! I on sam czuje się zaliczony do wielkich wtajemniczonych... Ale o tym opowiem, gdy nadejdzie pora. Przed chwilą nazwałem obłęd destrukcją i uczyniłem to zbyt pochopnie. Tak może się wydawać tylko komuś, kto patrzy z zewnątrz. Obłąkany tak nie uważa - żyje on pełnią obłędu, żyje i wyżywa się, świat bowiem przeistoczył się na dobre, stał się pełen nieprzeczuwalnych znaczeń, groźnych bądź radosnych, albo zarazem groźnych i radosnych niezwykłości, wielkich postaci, którym można uścisnąć rękę, pokłonić się, zachłysnąć, czasem gorzko ze szczęścia zapłakać. W tym przeistoczeniu wziąłem udział całą wyobraźnią, sercem i rozumem. Ujrzałem ptaka rodem z raju. Rozpostarł przede mną swe skrzydła i nigdy już nie będę tym, kim byłem - tak rzekł niedawno psychiatra wielkiej sławy. Oto co mi się przydarzyło. Więc nie będę nigdy tym, kim byłem." Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ponury63 25.03.2004 07:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Marca 2004 Joanna Kulmowa "Umarli" Na jaką drwinęzamieniacie w glinę? Na jaką drwinę?Dlaczego?Kto nas bedzie lepił do żywego? Układacie w foremkachciasno:czy mamy puchnąć jak ciasto? A możez ziemi wykipieć na wiosnęprzerośniętym chlebem? Głupcy. Jak nam się z gleby otrząsnąćskoroczynicie z nas glebę. "Somnambulicy" O północy po dachach stolicyprzechadzają się somnambulicy.W dzień się jawią bardzo niewyraźnieza to w nocy z nich wyłażą jaźnie.Słyszą śpiewy bachiczne pijakówwięc czekają czy nie będzie znaku.Fiakier jedzie. Wytężają słuch.Może koń?Może miecz?Może duch?Za dnia piali na chwałę ze strachuteraz stoją i patrzą na zachód.Bowiem noce są ciemniejsze od dni i nie widać co się komu śni. "Tytaniczna o spodku ballada" Tak. To widziała noc wąsami ćmyi księżyc słyszał skrzydłem nietoperzai dotykały nas wilgotne mgłyi półmrok lekki ponad nami leżałi czerwiec elfom krzyczał po zaroślach -o Spodku Spodku kwintesencjo ośla!Tak. Twoje prawo przedrzeźniać mój sena moje prawo śnić żeś u mnie w łaskach.Teatr teatrów jesteś. Scena scen.Pretekst miłosny. Udanie i maska.I urok niby. I niby zaklęcie -o Spodku Spodku ośle wniebowzięcie!Tak. Przymuszonej wolno wiele chcieć.Wolno jej kłamać bardzo niekłamanieby wyniknęła z tego szorstka sierśći pysk bydlęcy i tępe kochanie.Chcieć nieprawdziwie - zbyt prawdziwie chcąc.O Spodku Spodku ośle moich żądz!A ja czekałam żeby wreszcie tak.Na ciało brzydkie. Na ciało kosmate.I ani motyl żeby - ani ptak -a świętokradztwo rozgrzeszone kwiatem.I ani winy przy tym ani skruchy.O Spodku Spodku grzechu kłapouchy! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
skorpionka 25.03.2004 14:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Marca 2004 Włodzimierz Wysocki Skok wzwyż Wybicie, skok - i niech to piorun trzaśnie, trybuny w śmiech, a ja przełykam łzę - i znów strącone głupie dwa dwanaście, poprzeczka leży smętnie obok mnie. Słowo daję, że rzucę ten sport, mówię wam, że żaden to zysk; jedną krótką chwileczkę trwa wzlot, potem spada się prosto na pysk. Lecz zakazany owoc zwycięstwa zjem i sławę wytarmoszę za kark jak psa - każdy z lewej nogi wybija się, z prawej zaś wybijam się nogi ja. Przyjemnie jest dokopać leżącemu, takiego to i dobić nam nie żal - mój trener rzecz ocenił po swojemu; człowieku, to ma być skok wzwyż, nie w dal. Toż hańba, powiedział i wstyd, ty słyszałeś, palancie, ten gwizd? To po kiego się wpychasz na szczyt, skoro ciągle zlatujesz na pysk? A ja tam robię swoje i swoje wiem, i sławe wytarmoszę za kark, jak psa - niech każdy sobie z lewej wybija się, z prawej zaś wybijam sie nogi ja. Mój rywal właśnie przeszedł dwa szesnaście, w przestworza poszybował tak jak ptak, a u mnie to parszywe dwa dwanaście - trenera za sekundę trafi szlag. Powiedział, że zaciągnie mnie w kąt i z rozkoszą da w mordę mi tam, żebym wiedział, że prawa to błąd, i że z lewej - jak wszyscy - wybijać się mam. Lecz choćbym skakać miał do sądnego dnia, nie zmienię swego zdania w materii tej, skakać z prawej nogi mam prawo ja, lewa nie ma prawa zastąpić jej. Kibicom śmiech na ustach nagle gaśnie, mój trener resztki włosów z głowy rwie - wybicie, wzlot - przeszedłem dwa dwanaście, i prawa noga nie zawiodła mnie! Czasem trudno udżwignąć swój krzyż, ale w życiu przeważnie tak jest - gdy ja tutaj uprawiam skok wzwyż, żona z innym uprawia gdzieś seks.... Lecz zakazany owoc zwycięstwa jem, i wytargałem sławe za kark jak psa - z lewej niech wybija się ten, kto chce, a prawej zaś wybijam się nogi ja. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 25.03.2004 17:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Marca 2004 beata*** zrobił tona moich oczachkamuflując się zwykłym omdleniemzaczął umierać byli i inni ludziezaklinowani w drzwiachplecami do umierającegozapewniali się nawzajem że nic nie widzieli ja nie mogłam nie patrzećmoje powiekiktóre tyle lat udawały że chroniązostawiły mnie bezradnąprzyznając się do przeźroczystości więc patrzyłamzamykając otwierając oczy a on przedłużał śmierćchoć trzeba przyznaćbardzo starannie pozazdrościłam tym wszystkim perfekcjonistomktórzy w takiej chwili trzymają się planu i gdy już skończyłwymownie tracąc pulszapominając o oddychaniuakcji sercarozpoznałam w nim staruszkaktóremu nie ustąpiłam miejsca w autobusiewiozącym mnie po nie udanej próbie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 25.03.2004 17:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Marca 2004 Buffo Wisława Szymborska Najpierw minie nasza miłość, potem sto i dwieście lat, potem znów będziemy razem: komediantka i komediant, ulubieńcy publiczności, odegrają nas w teatrze. Mała farsa z kupletami, trochę słońca, dużo śmiechu, trafny rys obyczajowy I oklaski. Będziesz śmieszny nieodparcie na tej scenie, z tą zazdrością, w tym krawacie. Moja głowa zawrócona, moje serce i korona, głupie serce pękające i korona spadająca. Będziemy się spotykali, rozstawali, śmiech na sali, siedem rzek, siedem gór między sobą obmyślali. I jakby nam było mało Rzeczywistych klęsk i cierpień - dobijemy się słowami. A potem się pokłonimy i to będzie farsy kres. Spektatorzy pójdą spać ubawiwszy się do łez. Oni będą ślicznie żyli, oni miłość obłaskawią, tygrys będzie jadł z ich ręki. A my wiecznie jacyś tacy, a my w czapkach z dzwoneczkami, w ich dzwonienie barbarzyńsko zasłuchani. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 25.03.2004 17:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Marca 2004 beata*** jesień przepiła w barze ostatni liśćten z jej prywatnych zbiorówco opadły naturalną zmiennością pór roku nie mogąc bezczynnie czekaćbiega teraz nocą po parkachi trzęsącymi się rekamioszukuje przyrodęzamieniając zieleń w kolor wina czy ajerkoniaku i boi się że nie zdążyznieczulić sie niecoprzed pierwszym mroźnym porankiemktóry porzuci ją sztywną na dworcu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 25.03.2004 17:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Marca 2004 Ormi*** nie krzycz... objęty płaczem zamykam oczy cisza chcę spać nie krzycz... boli mnie głowa przestaje udawać kogoś innego, chcę śnić nie krzycz... zdaje Ci się że wiesz wszystko, chcę wstać nie krzycz... powiedz czemu nie mam nóg eMilu*** są takie dnikiedy schodzi się najprzyjemniejcały świat jeszcze nie poznanyrzeźbi się w pomnik chodnikowyzapatrzony przed całe to czekaniena śmierćna życie jak zaczekanie się *** Szukam zapomnianych pokrzywmiędzy jeszcze ciepłą sierścią trawgdy zieloność drzew pochyla się ku cieniu Po usypanych od lat ścieżkachwiele razy noc spoglądała gwiezdniepołożę się przy jej chłodnym ogniu Rano pójdę dalej po zmęczonym garbie wzgórzu podstaw jezior w których słońcezanim wzejdzieprzegląda się jak w lustrze Wiatr głaszcze rozczochrane liście wyraźnie widać jak stary dąbuśmiecha się spod zmarszczek kory Zapomniane pokrzywyZapomniane dęby Nie wyśnione *** wiatr kot przyrósł do parapetuzadziwiony obrazem podwórka gdziepowiewają prześcieradłaa okiennice kaszlą wesoło gdzienajdziwniejsze sny sąsiadówdojrzewają do spełnienia uderzający jest rytm w którymdrzewa chodzą jak wycieraczkia niebieskość się sypie na głowę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 26.03.2004 08:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Marca 2004 Felicjan Faleński422 Meandry Wilku!miły kumotrze! Pilnie strzeż twej skóry! Gdy z was, tęskniąc, który Dnie wspomina słodsze, Dłoń, co łzy mu otrze, W palcach ma pazury. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
skorpionka 26.03.2004 08:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Marca 2004 Gość wyżej to ja.skorpionka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość Abelard 26.03.2004 18:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Marca 2004 Zdzisław Pyzik PRZED ZMROKIEM Już chyba tartak pociął sosnęna mój drewniany przyodzieweki spulchnia robak zimną kołdręktóra mnie skryje gdzieś pod drzewem.A tutaj jeszcze tyle myślinie powiedzianych, nie spisanychi tyle marzeń na czas przyszłyi tyle krzywd nie wyrównanych.Tak wiele bólów i roztereki błędów nie do naprawieniai tyle uczuć drobnych, szczerych,które na wieki skryje ziemia.Bolą bóle, bolą krzywdynajbliższym w serca zadawane.Odrobić ich nie zdołam nigdy,i w ich pamięci pozostaną.Bezmiary grzechów, zła i zniewagwszystkie me ziemskie drogi znacząwięc błagam, choć Ty, Boże, przebacz,to, czego sobie nie przebaczam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 26.03.2004 18:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Marca 2004 Ewa Szelburg-Zarembina * * * Świat jest tak wielki... Świat jest tak wielki, człowiek tak mały, ale gdy męstwo zamieszka w nim, Zwycięży ziemie! Morza zwycięży! Każde marzenie zamieni w czyn! Patrzę na globus, na obraz świata I myślę: Boże, pozwól bym mógł. Odnaleźć własną zwycięską drogę Pośród tych wszystkich splątanych dróg... brzoza Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 26.03.2004 19:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Marca 2004 http://images-eu.amazon.com/images/P/3406302386.03.LZZZZZZZ.jpgGerhart Hauptmann Skowronek w blasku księżyca Tłum. Jan Koprowski Podnoszę się z łoża z wielkim niepokojem. Ciepła noc lipcowa wzmacnia siły moje. Księżyc ponad morzem i ziemią w dal płynie. Fala w brzeg uderza i ginie w głębinie. Cichy poszept wody nadlatuje z dala. Gdzieś szumią ogrody, gwiazda się zapala. Dolina i wzgórze, pole, kwietna łąka - księżyc je zanurza w zachwycie skowronka. Skowronku, co śpiewasz o tak późnej porze? I ziemia i drzewa, nic zasnąć nie może. Śpiewem chwalę Pana, czyniąc, co w mej mocy codziennie od rana aż do późnej nocy. brzoza Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 01.04.2004 18:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Kwietnia 2004 ks. Jan Twardowski Śpieszmy się Annie Kamieńskiej Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą zostaną po nich buty i telefon głuchy tylko to co nieważne jak krowa się wlecze najważniejsze tak prędkie że nagle się staje potem cisza normalna więc calkiem nieznośna jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy kiedy myslimy o kimś zostając bez niego Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście przychodzi jednocześnie jak patos i humor jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon żeby widzieć naprawdę zamykają oczy chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć kochamy wciąż za mało i stale za późno Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ponury63 03.04.2004 06:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2004 W marcu 1940 r. na najwyższych szczeblach władzy na Kremlu zapadła decyzja o fizycznej likwidacji polskich oficerów i policjantów zgromadzonych w obozach jenieckich w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku. Dnia 3 kwietnia 1940 roku pierwsza grupa polskich więźniów stanęła nad dołami śmierci w lasku katyńskim Jacek Kaczmarski "Katyń" Ciśnie się do światła niby warstwy skóry.Tłok patrzących twarzy spod ruszonej darniSpoglądają jedna znad drugiej - do góry -Ale nie ma ruin. To nie gród wymarły. Raz odkryte - krzyczą zatęchłymi usty,Lecą sobie przez ręce wypróchniałe w środkuW rów, co nigdy więcej nie będzie już pusty -Ale nie ma krzyży. To nie groby przodków. Sprzączki i guziki z orzełkiem ze rdzy,Po miskach czerepów - robaków gonitwy,Zgniłe zdjęcia, pamiątki, mapy miast i wsiAle nie ma broni. To nie pole bitwy. Może wszyscy byli na to samo chorzy?Te same nad karkiem okrągłe urazyPrzez które do ziemi dar odpynął bożyAle nie ma znaków, że to grób zarazy. Jeszcze rosną drzewa, które to widziały.Jeszcze ziemia pamięta kształt buta, smak krwi.Niebo zna język, w którym komendy padały,Nim padły wystrzały, którymi wciąż brzmi. Ale to świadkowie żywi - więc stronniczy.Zresztą, by ich słuchać - trzeba wejść do zony.Na milczenie tych świadków może Pan ich liczyć -Pan powietrza i ziemi i drzew uwięzionych. Oto świat bez śmierci. Świat śmierci bez mordu,Świat mordu bez rozkazu, rozkazu bez głosu.Świat głosu bez ciała i ciała bez Boga,Świat Boga bez imienia, imienia - bez losu. Jest tylko jedna taka świata strona,Gdzie coś, co nie istnieje - wciąż o pomstę woła.Gdzie już śmiechem nawet mogiła nie czczona,Dół nieominięty - dla orła sokoła... "O pewnym brzasku w katyńskim laskuStrzelali do nas Sowieci..." 29.08.1985 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
skorpionka 03.04.2004 07:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2004 Sliwinski Ronald Wiatr ze Wschodu Wietrze ze Wschodu co przeszłość nosisz, I od stuleci w fali za falą, Prawdę zmieszaną z fałszem podnosisz, Pędząc na oślep ku pustym dalom: Przystań! Opowiedz, głośno, wyraźnie, Niech głos Belweder i Polska słyszy, Jak straszne były moskiewskie kaźnie, Gojone: czasem, milczeniem ciszy. Rozwiń przed światem: jęki konania - Ofiar Syberii w liczbie milionów, Niewinnych tłumów - łagry; zesłania, Masakry kalek, tragedie zgonów. Rosyjskich katów: "białych", "czerwonych" - Carskich siepaczy, bydła Lenina - Wściekłych morderców furią zamglonych, Których wspomnienie rzeź przypomina: Od ulic Lwowa - naszych od wieków, Lasów Katynia, hen po Kołymę - Wbijanie w życie niewoli ćwieków, Mrozów i głodu straszną godzinę. W imię współpracy nam serwowanych, Przez podłych zdrajców i zauszników, Kolaborantów strachem owianych, Depczących trupy mas męczenników: Sióstr własnych, braci, ojców i matek, Wydanych śmierci w zamordowanie, Bezbronnych małych piastowskich dziatek, Sierot rzucanych w poniewieranie. Wietrze ze Wschodu, dmący w uboczu, Łezki pokoleń nie wysychają. Raz wytoczone ze smutku oczu, W ocean gniewu się zamieniają. Zabierz ze sobą w wir pohańbienia, Co w Rosji "miodzie" mogiły nieśli. Ocal sprzedawców od zapomnienia, Tych co ojczyźnie nędzę przynieśli, Biedę nad Polską: władzy caratu, Bolszewickiego szczytu sadyzmu: Czy "jednowładztwa", czy mas "dyktatu" - Moskiewskich królów w tym komunizmu. Niech propagandy: szczęścia, sukcesu, Za Ural niosą po przepędzeniu. Niech jak ofiary doznają stresu, W nieludzkim bycie i opuszczeniu. Wietrze ze Wschodu, wrzaśnij donośnie. Niech w państwie Wisły słuch odzyskają: Że tam Rodacy jęczą żałośnie - Wątłą, lecz ciągle nadzieję mają. Wiek już Dwudziesty gna ku końcowi - Miesięcy niezbyt wiele zostało. Zesłańcy garstką - od lat gotowi Wciąż pamiętają co się tam stało. Pragną powrócić w ojczyzny progi. Trzeba im pomóc, trzeba ocalić, Zasypać wszystkie niemocy drogi, By ciepło "Domu" w nich też rozpalić. Choćby na moment, jedno westchnienie, By w kraju wolni kresu dożyli, By wypełniło się ich marzenie - Kości do polskiej ziemi złożyli. Wietrze ze Wschodu, zachowaj przeszłość. Echo historii przestrogą służy. Jaką gwarancję daje nam przyszłość, Że Noc Zesłania się nie powtórzy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
skorpionka 03.04.2004 07:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2004 Matko Boża! W Katyniu Znalazłaś dość siły, By spod nieludzkiej ziemi Zbiorowej mogiły Szczątki naszych najbliższych Ująć w Swoje dłonie I przestrzeloną czaszkę Przytulić do skroni, Odwiecznym gestem matki... I dać ukojenie Tym, którym obca przemoc Ostatnie westchnienie Wydarła z piersi... kulą Przeszywając myśli... Daj nam moc Matczynego Twych Dłoni oręża I daj nadzieję Światu: Zło – Dobrem zwyciężaj! Marian Jonkajtys ========= Przechodniu, Przerwij marsz swój I zdejm nakrycie głowy Przed Pomnikiem-Symbolem Ofiar Anonimowych... Tych – Co za Polskę, Wiarę I za honor Narodu Oddali swoje życie W Czerwonych Kaźniach Wschodu... Bo dziś z „Ziemi Nieludzkiej”, Gdzie spoczywają w Bogu, Tylko w naszych modlitwach Do Kraju wrócić mogą... Marian Jonkajtys Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 04.04.2004 06:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Kwietnia 2004 Agata Budzyńskahttp://www.norbertinum.com.pl/okladki/budzynska.jpg urodzona 10 lutego 1964 r. w LubartowieZginęła nieoczekiwanie 22 września 1996 roku ...Była poetką, kompozytorką, piosenkarką ...zostawiła słowa :"...pamiętajcie o moich piosenkachI nie pozwólcie im, nie pozwólcie milczeć..." Kiedy wyruszysz w drogę ... Kiedy spakujesz już swoje życieI wyruszysz w drogęZamiast wszystkiego co powinnam ci daćDam ci tylko słowoKochajNie dał ci Bóg prawa abyś sądziłKochajKiedy zrozumiesz już wszystkie mądrościCałą głupotę zrozumiesz ...I będziesz wiedział jak można umrzećTylko z życiem będzie trudniejKochajGdy trzeba będzie kamienie wołać będąKochajNie musisz ciągle grzebać w śmietnikuPatrzeć przez brudną szybęWystarczy tylko wystarczy chciećI wszystko jest możliwe ... brzoza Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 09.04.2004 07:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Kwietnia 2004 Ostatnia wieczerza ... Marek Kunc Siedzimy wszyscy przy stole.To wino jak krew lub jak łzy.Od dawna pisane nam role -- Ja zdradzę, a umrzesz Ty. Co robić? Myślę i nie wiem.Jak zmienić mam boski plan?Pomiędzy piekłem, a niebemWychylę jeszcze ten dzban. Jak łatwo jest ci się śmiać,Lecz kto potem zbawi mnie?Ach, gdybym mógł teraz wstać,Lub chociaż powiedzieć: "nie"... Pokonać muszę ten bólMiłością większą niż świat.Zbyt mało przeszedłem pól,Zbyt mało przeżyłem lat. Módl się, a będzie ci dane,Choćbyś się modlił o grzech.Do końca czasów i planetWspominać będziesz mój śmiech. Wybacz mi, błagam, swój los-- Przerwaną świętości nić.Musiałeś zadać ten cios,By warto mi było żyć brzoza Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 09.04.2004 21:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Kwietnia 2004 http://www.ewa.bicom.pl/zyczenia/wielkanoc/images/shadowtop.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.