Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Zapal świeczkę...


Recommended Posts

Julia Hartwig

 

"Z głową odwróconą"

 

Kiedy już wszystko minie,

kiedy nacieszę się już tym, co mnie tak raduje,że jest i trwa,

chciałabym być posągiem patrzącym w morze,

bez imienia, bez nazwy,

stojącym z głową odwróconą od wszystkiego co nudzi i trapi.

 

Za plecami mieć ciemność,

przed sobą rozświetlone niebo,ruchliwe światła na wodzie,

na kamiennej twarzy czuć południowe ciepło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Dnia 23 marca 1931 roku urodził się Jerzy Krzysztoń, prozaik, reportażysta, dramaturg, tłumacz literatury anglosaskiej

 

Jerzy Krzysztoń - "Obłęd" [fragm.]

 

"Imię moje Krzysztof zachowałem, mimo obłędu, jaki zesłał mi los. Tracąc je, postradałbym siebie samego. Rzecz gorsza niż śmierć. Okazałbym się kimś innym: Cezarem, Szekspirem, Faustem, może zwierzęciem, może ptakiem, może rybą, może kamieniem. Otóż w najczarniejszej godzinie nie straciłem imienia, dzięki Bogu. Wszyscy moi bracia obłąkani zwracali się do mnie jak należy: Krzyś. Przystępuję do opisania dziejów (...).

 

Nikt nie wie, co trzeba przeżyć, aby obłęd dojrzał i ogarnął człowieka bez reszty. Ileż to razy ludzie przeżywają tak koszmarne rzeczy, że powinni natychmiast postradać zmysły. Tymczasem wcale nie wariują... A innym wystarczy zwykłe, szare życie i - krach. Już się smażą w ogniu obłędu! Kim są, zanim staną się obłąkani? Zanim zamknie się ich na dobre? Bo to są takie kłębuszki wrażliwości. Świat dla nich jest cały z kolców. Usiłują się przystosować, ale to daremne. Albowiem jeszcze nie wiedzą, że Odys w nich śpi, że róża wykwita z cierni, a klejnot jest w lotosie, amen. I że nikt nad nimi nie płacze! Aż przychodzi ostatnia, rozpaczliwa próba i uciekają w szaleństwo... Widzę ich w tej chwili, jak krążą po zielonych korytarzach, zielonym linoleum i wyglądają jak algi albo wodorosty, tak się chwieją, kołyszą...

 

Sam obłęd jest destrukcją albo nie wyjaśnioną grą leków, rozpaczy, trwóg i udręk, chociaż w tej gehennie zdarzają się olśnienia. Iluminacje. Błyski tak nieprawdopodobne, jakby otwierała się przed człowiekiem tajemnica stworzenia! I on sam czuje się zaliczony do wielkich wtajemniczonych... Ale o tym opowiem, gdy nadejdzie pora.

 

Przed chwilą nazwałem obłęd destrukcją i uczyniłem to zbyt pochopnie. Tak może się wydawać tylko komuś, kto patrzy z zewnątrz. Obłąkany tak nie uważa - żyje on pełnią obłędu, żyje i wyżywa się, świat bowiem przeistoczył się na dobre, stał się pełen nieprzeczuwalnych znaczeń, groźnych bądź radosnych, albo zarazem groźnych i radosnych niezwykłości, wielkich postaci, którym można uścisnąć rękę, pokłonić się, zachłysnąć, czasem gorzko ze szczęścia zapłakać.

W tym przeistoczeniu wziąłem udział całą wyobraźnią, sercem i rozumem. Ujrzałem ptaka rodem z raju. Rozpostarł przede mną swe skrzydła i nigdy już nie będę tym, kim byłem - tak rzekł niedawno psychiatra wielkiej sławy. Oto co mi się przydarzyło. Więc nie będę nigdy tym, kim byłem."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Joanna Kulmowa

 

"Umarli"

 

Na jaką drwinę

zamieniacie w glinę?

 

Na jaką drwinę?

Dlaczego?

Kto nas bedzie lepił do żywego?

 

Układacie w foremkach

ciasno:

czy mamy puchnąć jak ciasto?

 

A może

z ziemi wykipieć na wiosnę

przerośniętym chlebem?

 

Głupcy.

 

Jak nam się z gleby otrząsnąć

skoro

czynicie z nas glebę.

 

 

 

 

"Somnambulicy"

 

O północy po dachach stolicy

przechadzają się somnambulicy.

W dzień się jawią bardzo niewyraźnie

za to w nocy z nich wyłażą jaźnie.

Słyszą śpiewy bachiczne pijaków

więc czekają czy nie będzie znaku.

Fiakier jedzie. Wytężają słuch.

Może koń?

Może miecz?

Może duch?

Za dnia piali na chwałę ze strachu

teraz stoją i patrzą na zachód.

Bowiem noce są ciemniejsze od dni i nie widać co się komu śni.

 

 

 

 

"Tytaniczna o spodku ballada"

 

Tak. To widziała noc wąsami ćmy

i księżyc słyszał skrzydłem nietoperza

i dotykały nas wilgotne mgły

i półmrok lekki ponad nami leżał

i czerwiec elfom krzyczał po zaroślach -

o Spodku Spodku kwintesencjo ośla!

Tak. Twoje prawo przedrzeźniać mój sen

a moje prawo śnić żeś u mnie w łaskach.

Teatr teatrów jesteś. Scena scen.

Pretekst miłosny. Udanie i maska.

I urok niby. I niby zaklęcie -

o Spodku Spodku ośle wniebowzięcie!

Tak. Przymuszonej wolno wiele chcieć.

Wolno jej kłamać bardzo niekłamanie

by wyniknęła z tego szorstka sierść

i pysk bydlęcy i tępe kochanie.

Chcieć nieprawdziwie - zbyt prawdziwie chcąc.

O Spodku Spodku ośle moich żądz!

A ja czekałam żeby wreszcie tak.

Na ciało brzydkie. Na ciało kosmate.

I ani motyl żeby - ani ptak -

a świętokradztwo rozgrzeszone kwiatem.

I ani winy przy tym ani skruchy.

O Spodku Spodku grzechu kłapouchy!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Włodzimierz Wysocki

 

 

Skok wzwyż

 

Wybicie, skok - i niech to piorun trzaśnie,

trybuny w śmiech, a ja przełykam łzę -

i znów strącone głupie dwa dwanaście,

poprzeczka leży smętnie obok mnie.

 

Słowo daję, że rzucę ten sport,

mówię wam, że żaden to zysk;

jedną krótką chwileczkę trwa wzlot,

potem spada się prosto na pysk.

 

Lecz zakazany owoc zwycięstwa zjem

i sławę wytarmoszę za kark jak psa -

każdy z lewej nogi wybija się,

z prawej zaś wybijam się nogi ja.

 

Przyjemnie jest dokopać leżącemu,

takiego to i dobić nam nie żal -

mój trener rzecz ocenił po swojemu;

człowieku, to ma być skok wzwyż, nie w dal.

 

Toż hańba, powiedział i wstyd,

ty słyszałeś, palancie, ten gwizd?

To po kiego się wpychasz na szczyt,

skoro ciągle zlatujesz na pysk?

 

A ja tam robię swoje i swoje wiem,

i sławe wytarmoszę za kark, jak psa -

niech każdy sobie z lewej wybija się,

z prawej zaś wybijam sie nogi ja.

 

Mój rywal właśnie przeszedł dwa szesnaście,

w przestworza poszybował tak jak ptak,

a u mnie to parszywe dwa dwanaście -

trenera za sekundę trafi szlag.

 

Powiedział, że zaciągnie mnie w kąt

i z rozkoszą da w mordę mi tam,

żebym wiedział, że prawa to błąd,

i że z lewej - jak wszyscy - wybijać się mam.

 

Lecz choćbym skakać miał do sądnego dnia,

nie zmienię swego zdania w materii tej,

skakać z prawej nogi mam prawo ja,

lewa nie ma prawa zastąpić jej.

 

Kibicom śmiech na ustach nagle gaśnie,

mój trener resztki włosów z głowy rwie -

wybicie, wzlot - przeszedłem dwa dwanaście,

i prawa noga nie zawiodła mnie!

 

Czasem trudno udżwignąć swój krzyż,

ale w życiu przeważnie tak jest -

gdy ja tutaj uprawiam skok wzwyż,

żona z innym uprawia gdzieś seks....

 

Lecz zakazany owoc zwycięstwa jem,

i wytargałem sławe za kark jak psa -

z lewej niech wybija się ten, kto chce,

a prawej zaś wybijam się nogi ja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

beata

***

 

zrobił to

na moich oczach

kamuflując się zwykłym omdleniem

zaczął umierać

 

byli i inni ludzie

zaklinowani w drzwiach

plecami do umierającego

zapewniali się nawzajem że nic nie widzieli

 

ja nie mogłam nie patrzeć

moje powieki

które tyle lat udawały że chronią

zostawiły mnie bezradną

przyznając się do przeźroczystości

 

więc patrzyłam

zamykając otwierając oczy

 

a on przedłużał śmierć

choć trzeba przyznać

bardzo starannie

 

pozazdrościłam tym wszystkim perfekcjonistom

którzy w takiej chwili trzymają się planu

 

i gdy już skończył

wymownie tracąc puls

zapominając o oddychaniu

akcji serca

rozpoznałam w nim staruszka

któremu nie ustąpiłam miejsca w autobusie

wiozącym mnie po nie udanej próbie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Buffo

Wisława Szymborska

 

Najpierw minie nasza miłość,

potem sto i dwieście lat,

potem znów będziemy razem:

komediantka i komediant,

ulubieńcy publiczności,

odegrają nas w teatrze.

 

Mała farsa z kupletami,

trochę słońca, dużo śmiechu,

trafny rys obyczajowy

I oklaski.

 

Będziesz śmieszny nieodparcie

na tej scenie, z tą zazdrością,

w tym krawacie.

 

Moja głowa zawrócona,

moje serce i korona,

głupie serce pękające

i korona spadająca.

 

Będziemy się spotykali,

rozstawali, śmiech na sali,

siedem rzek, siedem gór

między sobą obmyślali.

I jakby nam było mało

Rzeczywistych klęsk i cierpień

- dobijemy się słowami.

 

A potem się pokłonimy

i to będzie farsy kres.

Spektatorzy pójdą spać

ubawiwszy się do łez.

 

Oni będą ślicznie żyli,

oni miłość obłaskawią,

tygrys będzie jadł z ich ręki.

 

A my wiecznie jacyś tacy,

a my w czapkach z dzwoneczkami,

w ich dzwonienie barbarzyńsko

zasłuchani.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

beata

***

 

jesień przepiła w barze ostatni liść

ten z jej prywatnych zbiorów

co opadły naturalną zmiennością pór roku

 

nie mogąc bezczynnie czekać

biega teraz nocą po parkach

i trzęsącymi się rekami

oszukuje przyrodę

zamieniając zieleń w kolor wina czy ajerkoniaku

 

i boi się że nie zdąży

znieczulić sie nieco

przed pierwszym mroźnym porankiem

który porzuci ją sztywną na dworcu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ormi

***

 

nie krzycz...

objęty płaczem

zamykam oczy

cisza

chcę spać

 

nie krzycz...

boli mnie głowa

przestaje udawać

kogoś innego,

chcę śnić

 

nie krzycz...

zdaje Ci się że

wiesz wszystko,

chcę wstać

 

nie krzycz...

powiedz

czemu nie mam

nóg

 

 

 

 

eMilu

***

 

są takie dni

kiedy schodzi się najprzyjemniej

cały świat jeszcze nie poznany

rzeźbi się w pomnik chodnikowy

zapatrzony przed

 

całe to czekanie

na śmierć

na życie

 

jak zaczekanie się

 

 

 

***

 

Szukam zapomnianych pokrzyw

między jeszcze ciepłą sierścią traw

gdy zieloność drzew pochyla się ku cieniu

 

Po usypanych od lat ścieżkach

wiele razy noc spoglądała gwiezdnie

położę się przy jej chłodnym ogniu

 

Rano pójdę dalej po zmęczonym garbie wzgórz

u podstaw jezior w których słońce

zanim wzejdzie

przegląda się jak w lustrze

 

Wiatr głaszcze rozczochrane liście

 

wyraźnie widać jak stary dąb

uśmiecha się spod zmarszczek kory

 

Zapomniane pokrzywy

Zapomniane dęby

 

Nie wyśnione

 

 

 

***

 

wiatr

 

kot przyrósł do parapetu

zadziwiony obrazem podwórka

 

gdzie

powiewają prześcieradła

a okiennice kaszlą wesoło

 

gdzie

najdziwniejsze sny sąsiadów

dojrzewają do spełnienia

 

uderzający jest rytm w którym

drzewa chodzą jak wycieraczki

a niebieskość się sypie na głowę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Abelard

Zdzisław Pyzik

 

PRZED ZMROKIEM

 

 

 

Już chyba tartak pociął sosnę

na mój drewniany przyodziewek

i spulchnia robak zimną kołdrę

która mnie skryje gdzieś pod drzewem.

A tutaj jeszcze tyle myśli

nie powiedzianych, nie spisanych

i tyle marzeń na czas przyszły

i tyle krzywd nie wyrównanych.

Tak wiele bólów i rozterek

i błędów nie do naprawienia

i tyle uczuć drobnych, szczerych,

które na wieki skryje ziemia.

Bolą bóle, bolą krzywdy

najbliższym w serca zadawane.

Odrobić ich nie zdołam nigdy,

i w ich pamięci pozostaną.

Bezmiary grzechów, zła i zniewag

wszystkie me ziemskie drogi znaczą

więc błagam, choć Ty, Boże, przebacz,

to, czego sobie nie przebaczam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewa Szelburg-Zarembina * * * Świat jest tak wielki...

 

 

 

 

Świat jest tak wielki, człowiek tak mały,

ale gdy męstwo zamieszka w nim,

Zwycięży ziemie! Morza zwycięży!

Każde marzenie zamieni w czyn!

Patrzę na globus, na obraz świata

I myślę: Boże, pozwól bym mógł.

Odnaleźć własną zwycięską drogę

Pośród tych wszystkich splątanych dróg...

 

brzoza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://images-eu.amazon.com/images/P/3406302386.03.LZZZZZZZ.jpg

Gerhart Hauptmann

 

Skowronek w blasku księżyca

 

 

Tłum. Jan Koprowski

 

 

Podnoszę się z łoża

z wielkim niepokojem.

Ciepła noc lipcowa

wzmacnia siły moje.

Księżyc ponad morzem

i ziemią w dal płynie.

Fala w brzeg uderza

i ginie w głębinie.

 

Cichy poszept wody

nadlatuje z dala.

Gdzieś szumią ogrody,

gwiazda się zapala.

 

Dolina i wzgórze,

pole, kwietna łąka -

księżyc je zanurza

w zachwycie skowronka.

 

Skowronku, co śpiewasz

o tak późnej porze?

I ziemia i drzewa,

nic zasnąć nie może.

 

Śpiewem chwalę Pana,

czyniąc, co w mej mocy

codziennie od rana

aż do późnej nocy.

 

brzoza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ks. Jan Twardowski

 

Śpieszmy się

 

Annie Kamieńskiej

 

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą

zostaną po nich buty i telefon głuchy

tylko to co nieważne jak krowa się wlecze

najważniejsze tak prędkie że nagle się staje

potem cisza normalna więc calkiem nieznośna

jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy

kiedy myslimy o kimś zostając bez niego

 

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna

zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście

przychodzi jednocześnie jak patos i humor

jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej

 

tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu

jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon

żeby widzieć naprawdę zamykają oczy

chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć

kochamy wciąż za mało i stale za późno

 

Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze

a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny

 

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą

i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą

i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości

czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W marcu 1940 r. na najwyższych szczeblach władzy na Kremlu zapadła decyzja o fizycznej likwidacji polskich oficerów i policjantów zgromadzonych w obozach jenieckich w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku.

Dnia 3 kwietnia 1940 roku pierwsza grupa polskich więźniów stanęła nad dołami śmierci w lasku katyńskim

 

 

Jacek Kaczmarski

 

"Katyń"

 

Ciśnie się do światła niby warstwy skóry.

Tłok patrzących twarzy spod ruszonej darni

Spoglądają jedna znad drugiej - do góry -

Ale nie ma ruin. To nie gród wymarły.

 

Raz odkryte - krzyczą zatęchłymi usty,

Lecą sobie przez ręce wypróchniałe w środku

W rów, co nigdy więcej nie będzie już pusty -

Ale nie ma krzyży. To nie groby przodków.

 

Sprzączki i guziki z orzełkiem ze rdzy,

Po miskach czerepów - robaków gonitwy,

Zgniłe zdjęcia, pamiątki, mapy miast i wsi

Ale nie ma broni. To nie pole bitwy.

 

Może wszyscy byli na to samo chorzy?

Te same nad karkiem okrągłe urazy

Przez które do ziemi dar odpynął boży

Ale nie ma znaków, że to grób zarazy.

 

Jeszcze rosną drzewa, które to widziały.

Jeszcze ziemia pamięta kształt buta, smak krwi.

Niebo zna język, w którym komendy padały,

Nim padły wystrzały, którymi wciąż brzmi.

 

Ale to świadkowie żywi - więc stronniczy.

Zresztą, by ich słuchać - trzeba wejść do zony.

Na milczenie tych świadków może Pan ich liczyć -

Pan powietrza i ziemi i drzew uwięzionych.

 

Oto świat bez śmierci. Świat śmierci bez mordu,

Świat mordu bez rozkazu, rozkazu bez głosu.

Świat głosu bez ciała i ciała bez Boga,

Świat Boga bez imienia, imienia - bez losu.

 

Jest tylko jedna taka świata strona,

Gdzie coś, co nie istnieje - wciąż o pomstę woła.

Gdzie już śmiechem nawet mogiła nie czczona,

Dół nieominięty - dla orła sokoła...

 

"O pewnym brzasku w katyńskim lasku

Strzelali do nas Sowieci..."

 

 

29.08.1985

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sliwinski Ronald

 

Wiatr ze Wschodu

 

Wietrze ze Wschodu co przeszłość nosisz,

I od stuleci w fali za falą,

Prawdę zmieszaną z fałszem podnosisz,

Pędząc na oślep ku pustym dalom:

 

Przystań! Opowiedz, głośno, wyraźnie,

Niech głos Belweder i Polska słyszy,

Jak straszne były moskiewskie kaźnie,

Gojone: czasem, milczeniem ciszy.

 

Rozwiń przed światem: jęki konania -

Ofiar Syberii w liczbie milionów,

Niewinnych tłumów - łagry; zesłania,

Masakry kalek, tragedie zgonów.

 

Rosyjskich katów: "białych", "czerwonych" -

Carskich siepaczy, bydła Lenina -

Wściekłych morderców furią zamglonych,

Których wspomnienie rzeź przypomina:

 

Od ulic Lwowa - naszych od wieków,

Lasów Katynia, hen po Kołymę -

Wbijanie w życie niewoli ćwieków,

Mrozów i głodu straszną godzinę.

 

W imię współpracy nam serwowanych,

Przez podłych zdrajców i zauszników,

Kolaborantów strachem owianych,

Depczących trupy mas męczenników:

 

Sióstr własnych, braci, ojców i matek,

Wydanych śmierci w zamordowanie,

Bezbronnych małych piastowskich dziatek,

Sierot rzucanych w poniewieranie.

 

Wietrze ze Wschodu, dmący w uboczu,

Łezki pokoleń nie wysychają.

Raz wytoczone ze smutku oczu,

W ocean gniewu się zamieniają.

 

Zabierz ze sobą w wir pohańbienia,

Co w Rosji "miodzie" mogiły nieśli.

Ocal sprzedawców od zapomnienia,

Tych co ojczyźnie nędzę przynieśli,

 

Biedę nad Polską: władzy caratu,

Bolszewickiego szczytu sadyzmu:

Czy "jednowładztwa", czy mas "dyktatu" -

Moskiewskich królów w tym komunizmu.

 

Niech propagandy: szczęścia, sukcesu,

Za Ural niosą po przepędzeniu.

Niech jak ofiary doznają stresu,

W nieludzkim bycie i opuszczeniu.

 

Wietrze ze Wschodu, wrzaśnij donośnie.

Niech w państwie Wisły słuch odzyskają:

Że tam Rodacy jęczą żałośnie -

Wątłą, lecz ciągle nadzieję mają.

 

Wiek już Dwudziesty gna ku końcowi -

Miesięcy niezbyt wiele zostało.

Zesłańcy garstką - od lat gotowi

Wciąż pamiętają co się tam stało.

 

Pragną powrócić w ojczyzny progi.

Trzeba im pomóc, trzeba ocalić,

Zasypać wszystkie niemocy drogi,

By ciepło "Domu" w nich też rozpalić.

 

Choćby na moment, jedno westchnienie,

By w kraju wolni kresu dożyli,

By wypełniło się ich marzenie -

Kości do polskiej ziemi złożyli.

 

Wietrze ze Wschodu, zachowaj przeszłość.

Echo historii przestrogą służy.

Jaką gwarancję daje nam przyszłość,

Że Noc Zesłania się nie powtórzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matko Boża!

 

W Katyniu

 

Znalazłaś dość siły,

 

By spod nieludzkiej ziemi

 

Zbiorowej mogiły

 

Szczątki naszych najbliższych

 

Ująć w Swoje dłonie

 

I przestrzeloną czaszkę

 

Przytulić do skroni,

 

Odwiecznym gestem matki...

 

I dać ukojenie

 

Tym, którym obca przemoc

 

Ostatnie westchnienie

 

Wydarła z piersi... kulą

 

Przeszywając myśli...

 

 

 

Daj nam moc

 

Matczynego Twych Dłoni oręża

 

I daj nadzieję Światu:

 

Zło – Dobrem zwyciężaj!

 

Marian Jonkajtys

 

=========

 

 

 

 

Przechodniu,

 

Przerwij marsz swój

 

I zdejm nakrycie głowy

 

Przed Pomnikiem-Symbolem

 

Ofiar Anonimowych...

 

Tych –

 

Co za Polskę,

 

Wiarę

 

I za honor Narodu

 

Oddali swoje życie

 

W Czerwonych Kaźniach Wschodu...

 

Bo dziś z „Ziemi Nieludzkiej”,

 

Gdzie spoczywają w Bogu,

 

Tylko w naszych modlitwach

 

Do Kraju wrócić mogą...

 

 

Marian Jonkajtys

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agata Budzyńskahttp://www.norbertinum.com.pl/okladki/budzynska.jpg urodzona 10 lutego 1964 r. w Lubartowie

Zginęła nieoczekiwanie 22 września 1996 roku ...

Była poetką, kompozytorką, piosenkarką ...

zostawiła słowa :"...pamiętajcie o moich piosenkach

I nie pozwólcie im, nie pozwólcie milczeć..."

 

Kiedy wyruszysz w drogę ...

 

Kiedy spakujesz już swoje życie

I wyruszysz w drogę

Zamiast wszystkiego co powinnam ci dać

Dam ci tylko słowo

Kochaj

Nie dał ci Bóg prawa abyś sądził

Kochaj

Kiedy zrozumiesz już wszystkie mądrości

Całą głupotę zrozumiesz ...

I będziesz wiedział jak można umrzeć

Tylko z życiem będzie trudniej

Kochaj

Gdy trzeba będzie kamienie wołać będą

Kochaj

Nie musisz ciągle grzebać w śmietniku

Patrzeć przez brudną szybę

Wystarczy tylko wystarczy chcieć

I wszystko jest możliwe ...

 

brzoza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnia wieczerza ... Marek Kunc

 

Siedzimy wszyscy przy stole.

To wino jak krew lub jak łzy.

Od dawna pisane nam role -

- Ja zdradzę, a umrzesz Ty.

Co robić? Myślę i nie wiem.

Jak zmienić mam boski plan?

Pomiędzy piekłem, a niebem

Wychylę jeszcze ten dzban.

 

Jak łatwo jest ci się śmiać,

Lecz kto potem zbawi mnie?

Ach, gdybym mógł teraz wstać,

Lub chociaż powiedzieć: "nie"...

 

Pokonać muszę ten ból

Miłością większą niż świat.

Zbyt mało przeszedłem pól,

Zbyt mało przeżyłem lat.

 

Módl się, a będzie ci dane,

Choćbyś się modlił o grzech.

Do końca czasów i planet

Wspominać będziesz mój śmiech.

 

Wybacz mi, błagam, swój los-

- Przerwaną świętości nić.

Musiałeś zadać ten cios,

By warto mi było żyć

 

brzoza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...