Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Zapal świeczkę...


Recommended Posts

Gość smutek

Tunel

 

 

Pytają mnie - co czułem, kiedy prawie, prawie

już bym się na niebieskiej przeciągał murawie,

 

lub, biorąc pod uwagę wariant mniej wesoły -

zażywałbym kąpieli w kotle pełnym smoły;

 

więc - na początku jeszcze istniała szczelina,

przez którą stół widziałem, chleb i szklankę wina,

 

słyszałem, że papuga skrzeczy, że pies skomli,

choć nie miałem pojęcia - do mnie to, czy - po mnie?

 

To odchodzenie - leżąc i pomimo chcenia

Ze strefy światła w strefę bezbarwnego cienia,

 

choć całkiem bezbolesne, nie było przyjemne,

bo się działo - nie ze mną, a jedynie - we mnie,

 

jakbym w siebie zaglądał i dostawał mdłości

od widoku przepastnej, pustej wysokości.

 

Pomyślałem: to pewnie ten tunel świetlisty,

Którym dojdę - gdzie dojdę - na byt wiekuisty,

 

niemałą czując ulgę, że to wreszcie koniec,

gdzie się na koniec dowiem - co jest po tej stronie...

 

Tyle, że świetlistości tam nie było wcale;

już raczej brudny opar, jak w miejskim kanale,

 

już raczej nie budząca zaufania cisza,

fałszywa, jaką każdy oszukany słyszał,

 

wiedząc, że wyrok zapadł, ale w stryczka cieniu

nieświadomy do końca łeb... że w zawieszeniu!

 

Nie mogąc tedy stwierdzić, czym w piekle, czym w niebie -

Dosłownie i w przenośni - doszedłem do siebie.

 

Pojąłem - w psa skomleniu i papugi wrzasku -

Że tylko tutaj szukać mi mroków i blasków,

 

tutaj wszystko, co piękne, wszystko, co straszliwe,

bo żyje - przeżywane przez wszystko, co - żywe...

 

 

 

Jacek Kaczmarski

 

Osowa 27.3.2003

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Gość gorycz

Manewry

 

 

W bezruchu każą tkwić nam tu

Jak długo, nie pamiętam już

Brak nam powietrza, słów i snu

W gardłach zaschniętej śliny kurz

 

Jak okiem sięgnąć w strony dwie

Okopów linie ciągną się

A my czekamy, mija czas

I do ataku wciąż nie posyłają nas

 

Powiecie, spieszyć się nie ma gdzie

I to jest prawda, co tu kryć

Lecz gdy w okopy nas się śle

To kiedyś atak musi być !

 

Jedna jest tylko droga stąd

Gdzie horyzonty wrogie się mglą

Inaczej zaś - polowy sąd

A dać się swoim to już gruby błąd

 

Wszak to manewry tylko są

Na wzgórzach lornet błyszczą szkła

Wszystko jest strategiczną grą

W której brać udział muszę ja

 

Kolega pyta raz po raz

Co będzie, jeśli trafią nas

Odpowiedź jedna musi być

Po prostu - nie będziemy żyć

 

 

Krzyk, i ruszamy do ataku

Na odsłonięte stoki wzgórz

Wokół wybuchy czarnych krzaków

Dym, huk i nic nie widać już

 

W głowie panicznie mi się trzepie

Jak w klatce ptak, spłoszony ból

Więc żyję ! Czy to naboje ślepe ?

Czy może to ślepota kul ?

 

Wtem w miejscu zatrzymuję się

Gdzie jest przyjaciel ? Gdzie jest wróg ?

Nie widzę go, on widzi mnie

Strzał ! Ból ! I lecę z nóg

 

Leżę, przy ziemi trzymam twarz

Swój własny oddech czuję z niej

Z dali, co mój wchłonęła wrzask

Idą sanitariusze trzej

 

Co chwila słychać suchy trzask

Wstrzymuję przerażony dech -

To tych co przeżyli boju szał

Dobija tamtych trzech !

 

Już są tuż, tuż ! Zastygam i

Podchodzą, nachylają się

Widzę znajome twarze trzy

Strzał ! Ból ! Dobili mnie !

 

 

Zbudź się ! Otwieram oczy, pole

Kolega, okop, flagi żerdź

Zmrok, znów czekamy na swą kolej

Żyjemy - śniąc śmierć

 

 

 

Jacek Kaczmarski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość żal

Poczekalnia

 

 

Siedzieliśmy w poczekalni, bo na zewnątrz deszcz i ziąb

Do pociągu sporo czasu jeszcze było

Można zatem wypić kawę, albo wrzucić coś na ząb

Bo nikt nie wie kiedy człek znów napcha ryło

Wtem słyszymy kół stukoty i lokomotywy świst

Więc rzucamy się do wyjścia na perony

Ale w miejscu nas zatrzymał megafonów zgrzyt i pisk

"To nie wasz pociąg" - ogłosiły megafony

 

Uwierzyliśmy megafonom

Uprzejmie wszak ostrzegły nas

Po co stać w deszczu na peronie

Kiedy przed nami jeszcze czas

 

Żarcie szybko się skończyło, nuda zagroziła nam

Zaczęliśmy drzemać, marzyć i flirtować

Ktoś przygrywał na gitarze, zanucili tu i tam

Zaciążyły nam do tyłu nasze głowy

Wtem słyszymy kół stukoty i lokomotywy świst

Więc ospale podnosimy się z foteli

Ale w miejscu nas zatrzymał megafonów zgrzyt i pisk

"To nie wasz pociąg" - przez megafon powiedzieli

 

Uwierzyliśmy megafonom

Pomarzyć w cieple - dobra rzecz

Po co stać w deszczu na peronie

Zamiast w fotelu miękkim lec

 

Po marzeniach przyszła kolej na dziewczyny oraz łyk

Co pozwolił nam zapomnieć o czekaniu

Gdy tymczasem za oknami n-ty już się budził świt

I poczuliśmy się trochę oszukani

Więc gdy znowu kół stukoty usłyszeliśmy i świst

W garść się wzięliśmy i dalej na perony

Ale w miejscu nas zatrzymał już znajomy zgrzyt i pisk

"To nie wasz pociąg" - ogłosiły megafony

 

Uwierzyliśmy megafonom

W końcu nie było nam tak źle

Po co stać w deszczu na peronie

Gdzie z wszystkich stron wichura dmie

 

Uderzyło w nas jak gromem, spojrzeliśmy wreszcie w krąg

Choć już wiele, wiele świtów przeminęło

I patrzmy w starcze oczy powstrzymując drżenie rąk

Zadziwieni gdzie się życie nam podziało ?

Wybiegamy na perony, lecz na torach leży rdza

Semafory hen pod lasem - opuszczone

Żaden pociąg nie zabierze już z tej poczekalni nas

Milczą teraz niepotrzebne megafony

 

I gorzko się zapatrzyliśmy

W zabrane nam dalekie strony

I w duszach swych przeklinaliśmy

Tę łatwą wiarę w megafony

 

 

Jacek Kaczmarski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hymn

 

Kto w twierdzy wyrósł po co mu ogrody

Kto krew ma w oczach nie zniesie błękitu

Sytość zabije nawykłych do głodu

Myśl upodlona nie dźwignie zaszczytów

 

Kto się ukrywał szczuty i tropiony

Nigdy nie będzie umiał stanąć prosto

Zawsze pod murem będzie pochylony

Chyba że nagle uwierzy w swą boskość

 

Kto w życiu oparł się wszelkim pokusom

Tu po tygodniu jest ostoją grzechu

Dawniej jedyną uciśnioną duszą

A teraz jednym z tysięcy uśmiechów

 

Z ran zadawanych kto krzyczał w agonii

Na męki dając ciało by myśl pieścić

Nie widzi sensu w nauce harmonii

Ani nie umie śpiewać o tym pieśni

 

Kto świat opuścił w zastanej postaci

Ten nie zaśpiewa hymnu dziękczynienia

Choćby i przez to miał zbawienie stracić

Nie ma o nie ma zadośćuczynienia

 

Nie dla wiwatów człowiekowi dłonie

Nie dla nagrody przykazania boże

Bo każdy oddech w walce ma swój koniec

Walka o duszę

Końca mieć nie może

 

Słowa: Jacek Kaczmarski

1980

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warchoł

 

- Warchoł! - krzyczą. Nie zaprzeczam,

Tylko własnym prawom ufam:

Wolna wola jest człowiecza,

Pergaminów nie posłucha.

 

Boska ręka w tym, czy diabla,

Szpetnie to, czy właśnie pięknie -

Wola moja jest, jak szabla:

Nagniesz ją za mocno - pęknie.

 

A niewprawną puścisz dłonią -

W pysk odbije stali siła;

Tak się naucz robić bronią,

By naturą swą służyła.

 

Sprawa ze mną - jak kraj ten stara

I jak zwykle on - byle jaka:

Nie zrobili ze mnie janczara -

Nie uczynią też i dworaka.

Wychwalali zasługi, cnoty

Podsycali pochlebstwem wady,

A ja służyć - nie mam ochoty,

Warchołowi - nikt nie da rady!

 

Lubię tany, pełne dzbany,

Sute stoły i tapczany,

Płeć nadobną - niesurową

I od święta - Boże Słowo.

 

Lecz ni ksiądz, ni okowita

Piekłem straszy, niebem nęci,

Ani żadna mnie kobita

Wokół palca nie okręci.

 

Mój ból głowy, moja skrucha,

Moje kiszki, moja franca,

Moja wreszcie groza ducha,

Gdy Kostucha rwie do tańca!

 

Sprawa ze mną - jak kraj ten stara

I jak zwykle on - byle jaka:

Nie zrobili ze mnie janczara -

Nie uczynią też i dworaka.

Wychwalali zasługi, cnoty

Podsycali pochlebstwem wady,

A ja służyć - nie mam ochoty,

Warchołowi - nikt nie da rady!

 

Jakbym ja był człowiek z wosku

W rękach wodzów, niewiast, klechów -

Mógłbym ich zostawić troskom

Cały ciężar moich grzechów.

 

Ale znam tych stróżów mienia,

Sędziów sumień, prawdy zakon,

Spekulantów odkupienia -

Bo znam siebie - jako tako.

 

Ulepiony i pokłuty

Niepotrzebny będę więcej;

Rzucą w ogień dla pokuty

I umyją po mnie ręce.

 

Sprawa ze mną - jak kraj ten stara

I jak zwykle on - byle jaka:

Nie zrobili ze mnie janczara,

Nie uczynią też i dworaka.

 

Zły? - być może. Dobry? - a czemu?

Nie tak wiele znów pychy we mnie.

Dajcie żyć po swojemu - grzesznemu,

A i świętym żyć będzie przyjemniej!

 

Jacek Kaczmarski

14.1.1993

 

L

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pieśń o śnie

 

Z zimna drżąc przy domowym ognisku

Zasłuchani w głodowy kiszek marsz

Po ostatnim wypijmy kieliszku

Zanim świecy dotli się blask

 

Papierosa puśćmy dokoła

Przeczytajmy z zakazanych coś ksiąg

Bo nad ranem nikt przecież nie woła

Nikt nie wywoła nas stąd

 

Gdzie łajdak pokaja się szczerze

Gdzie złodziej odda swój łup

Gdzie ktoś, zanim powie "nie wierzę"

Świętemu padnie do stóp

 

Gdzie krzywdy nie będą pomszczone

Lecz wynagrodzone do cna

Gdzie dziecko bezpiecznie zrodzone

Siądzie obok jagnięcia i lwa

 

Wtuleni w swoją obecność

Czując w ustach wspomnienia smak

Nie dbajmy o świadomą konieczność

Co w twarze sypie nam mak

 

Noc jest jedna i świt jest po nocy

Pod zamkniętą powieką trwa blask

I nikomu nie zabraknie pomocy

Dopóki nie zabraknie mu nas

 

Gdzie zdrada to wtręt z obcej mowy

Podobnie jak przemoc i gwałt

Gdzie myśli nie chowa się w słowa

Lecz jawny jej daje się kształt

 

Gdzie rozpacz i ból są kojone

Gdzie i żadna nie kala się łza

Gdzie dziecko bezpiecznie zrodzone

Siądzie obok jagnięcia i lwa

 

Ktoś powie "to senne marzenie"

Nie ma nic prawdziwszego od snu

Więc w obecność swą otuleni

Wspólnie wyślijmy go tu

 

Jacek Kaczmarski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trolle

 

Wyszliśmy na powierzchnię i brzask nas zaskoczył

Jeden promyczek słońca zamienił nas w głazy,

Krew sypie się jak piasek, chłód do serc się wtłoczył

Mech porósł oczodoły i do uszu włazi.

 

Więc tkwimy jak posągi wymarłych gatunków

Bawią się między nami Elfy i Krasnale

I żłobią nasze ciała szaradą rysunków

W ich naiwnym języku, co nie zna nas wcale.

 

Mówią czarnoksiężnicy, że świat pękł na dwoje

I jednym dane w słońcu żyć, a innym w mroku

Stąd niechciana konieczność i czczość naszych rojeń

Na pradawnym i cudzym oparta wyroku.

 

Ale myśmy już drgnęli, trą o siebie stawy,

Głos się prawie dobywa z żywych głębin skały,

Stopy nasze znów czują wilgoć młodej trawy,

Zmysły znów odbierają, to co niegdyś miały!

 

Jeszcze dzień i ruszymy, by krypt kruszyć wrota

I uwalniać spod ziemi bogów ociemniałych.

Drugie słońce pojawi się w planet obrotach

By ożywić zastygłych i ogrzać skostniałych.

 

Jeśli nie - zostaniemy, jak pomniki mroku,

Jak nagrobne figury istot jeszcze żywych

I nie będzie na świecie spokojnego roku

I nie będzie na świecie naprawdę szczęśliwych.

 

Jacek Kaczmarski

13.5.1983

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rytmy

 

 

O świcie wydmy ściągaja na siebie

Skośną poświatę z pobliskiej pustyni

Co cienie kładzie na brzeg oceanu.

Słońce promieniem w wodorostach grzebie

Cherlawy wietrzyk o smaku brzoskwini

Chcąc nie chcąc łyka zdrową porcję tranu

 

 

Dzień się rozkłada w rozpustnej spiekocie

Poci sie blaskiem zakrzepłych kryształów

Ocean stoi obrucony w niebo.

Rozkwitłe w skałach promienne paprocie

Zajawą cienia pęcznieją pomału -

Słychać, jak rośnie skamieniałe drzewo.

 

 

Zmierzch nad widnokres kościołem wystrzeli

Zwiesi miasto z płonącej tkaniny

Na krótki pacierz, póki słońca zachód

Fala jedwabne prześcieradła ścieli;

Fioletem błysną płynne seledyny,

Sunąc z szelestem szorstką skórą piachu.

 

 

Tak czas się bawi chwilą z oceanem

Niepomny pierwszej, nieświadom ostatniej -

Zawsze trafiając we właściwą strunę.

Chociaż już wszystko było powiedziane

Tyle już razy - ile ust i natchnień -

Powiem raz jeszcze na własny rachunek:

 

 

Można żyć pięknie wierząc w życia szczerość,

Która ocala, lub obraca wniewecz,

Że nie zabraknie świtów, dni i zmierzchów

Z ostatnim włącznie, po którym dopiero

Jak mówią - zacznie się zycie prawdziwe...

Chyba stęsknione za tym, które pierzchło.

 

 

 

Jacek Kaczmarski

18.08.97

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 kwietnia odeszła Zofia Raciborska - aktorka, której twarzy nikt z nas pewnie nie znał, ale ten głos chyba każdy, kto sam lub ze swymi dziećmi oglądał program Jacek i Agatka, słuchał licznych słuchowisk radiowych. Specjalizowała się w graniu dziecięcych głosów. Poświęciła się takiej pracy, bez szans na aktorską "karierę", jaką teraz dają seriale, ale ilu dzieciom sprawiła tym radość.

A ten głos, jak sama opowiadała, uratował jej może i życie. Za okupacji do jej domu załomotali Niemcy. Dziecięcym głosikiem zawołała, że rodziców nie ma, zamknęli ją na klucz a ona nie może otworzyć. I to pomogło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 kwietnia odeszła Zofia Raciborska - aktorka, której twarzy nikt z nas pewnie nie znał, ale ten głos chyba każdy, kto sam lub ze swymi dziećmi oglądał program Jacek i Agatka, słuchał licznych słuchowisk radiowych. Specjalizowała się w graniu dziecięcych głosów. Poświęciła się takiej pracy, bez szans na aktorską "karierę", jaką teraz dają seriale, ale ilu dzieciom sprawiła tym radość.

A ten głos, jak sama opowiadała, uratował jej może i życie. Za okupacji do jej domu załomotali Niemcy. Dziecięcym głosikiem zawołała, że rodziców nie ma, zamknęli ją na klucz a ona nie może otworzyć. I to pomogło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W nocy z 29 na 30 kwietnia 1945 roku radzieckie wojska wyzwoliły hitlerowski obóz koncentracyjny dla kobiet w Ravensbrueck. Od wiosny 1939 zamordowano tam od 60 do 90 tysięcy kobiet, w tym 35 tysięcy Polek

 

 

Jacek Kaczmarski

 

"Nawiedzona, wiek XX"

 

Buty Czarnego lśnią ogniście

Czuję w powietrzu spaleniznę;

Kiedy mi ogolili głowę

Nie było śladu po siwiźnie....

Bardzo nas dużo, bardzo dużo

I wszystkie takie jednakowe,

Ale ten Czarny jak kałuża

Mnie krzycząc "Dumme" bije w głowę *

 

A znów ten Biały jak robaki

Powiedział że mam dobrą krew

I śmiał się więc zaczęłam płakać

A płacz zamienił mi się w śmiech

 

Więc z chleba, chociaż jestem głodna

Zrobiłam sobie dziś wisiorki,

Od razu ładniej wyglądałam

Wśród kobiet powpychanych w worki..

I zaśpiewałam sobie cicho

Że jestem jak księżniczka z baśni

Co czeka by ktoś po nią przyszedł

A jedna z was skoczyła na mnie

 

Czy ktoś zrozumie co to znaczy

Miała czerwone w oczach łzy

Krzyczała na mnie nie wiem za co

Że jestem karmicielką wszy

 

I wyjaśniała, skąd są dymy

I czemu część z nas dawno śpi...

Po naszych ciałach, gdy leżymy

Wędrują takie białe... Wszy

Podobno lubią słodką krew

I te z nas, które jej nie mają

Nie mogą razem z nami żyć

Znikają

 

A ja żyć mogę dzięki wszy

Co ssie moją krew.... za jakie grzechy ?

Bo ciągle pragnie mojej krwi

Więc będę żyła póki wszy !

 

 

1979

 

* Dumme [niem.] - głupia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzysztof Daukszewicz

 

"Dobranoc Europo"

 

 

Dobranoc, Europo, odpoczywaj

Tobie już potrzebny sen.

Wszystkiego ci przybywa,

Pracowity miałaś dzień,

A my dopiero dziś budzimy się.

 

Przespaliśmy tych szans i lat za wiele

I wreszcie przyszła pora wstać.

Dobranoc, Europo, moja Europo.

Dobranoc, Europo, ty idź spać.

 

Tu nawet dzieci siedzą na walizkach

By ruszyć w twój wygodny świat,

Gdzie życia pełna miska

I nadzieja tłustych lat,

A do nas pierwszy promień słońca wpadł.

 

I głowy unosimy znad poduszek,

Czy wreszcie przyszła pora wstać.

Dobranoc, Europo, moja Europo.

Dobranoc, Europo, ty idź spać.

 

Nie pierwszy raz w tym życiu mam nadzieję,

Nie pierwszy w moim życiu świt.

I wiara powszednieje szybciej niż powszednie dni.

A potem pozostaje, kac i wikt.

 

Lecz dzisiaj zaczynamy żyć od nowa,

Wiec kiedy zbudzisz się ze snu

To wierzę, Europo, moja Europo

Że teraz, Europo, wrócisz tu.

 

 

 

utwór pochodzi sprzed lat kilkunastu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bułat OKUDŻAWA

 

Dopóki nam ziemia kręci się, dopóki jest tak czy siak

Panie ofiaruj każdemu z nas, czego mu w życiu brak

Mędrca obdaruj głową, tchórzowi dać konia chciej

Sypnij grosza szczęściarzom a mnie w opiece swej miej

 

Dopóki ziemia obraca się, O Panie nasz, na Twój znak

Tym, którzy pragną władzy, niech władza ta pójdzie w smak

Daj szczodrobliwym odetchnąć, niech raz zapłacą mniej

Daj Kainowi skruchę ... i mnie w opiece swej miej.

 

Ja wiem, że Ty wszystko możesz, ja wierzę w Twą moc i gest

Jak wierzy zabity żołnierz, że w siódmym niebie jest

Jak zmysł każdy chłonie z wiarą, Twój ledwo słyszalny głos

Jak wszyscy wierzymy w Ciebie, nie wiedząc, co niesie los.

 

Panie zielonooki, mój Boże, Jedyny, spraw -

Dopóki na ziemia toczy się, zdumiona obrotem spraw ...

Dopóki nam czasu i prochu wciąż jeszcze wystarcza jej -

Daj każdemu po trochu i mnie w opiece swe miej ...

 

 

Waldkowi i Wszyskim, którzy zgineli w tej beznadziejnej wojnie ...

http://www.skynet.com.pl/~iwegrzyn/gifanim/swieca1.gifhttp://www.skynet.com.pl/~iwegrzyn/gifanim/swieca1.gifhttp://www.skynet.com.pl/~iwegrzyn/gifanim/swieca1.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Człowiek?

NIE TAK NIE TAK

 

Moja dusza mi nie wierzy

moje serce ma co do mnie wątpliwości

mój rozum mnie nie słucha

moje zdrowie ucieka

moja młodość umarła

moje fotografie rodzinne nie żyją

mój kraj jest już inny

nawet piekło zmyliło bo zimne

nakryłem się cały żeby mnie nie było widać

ale łza wybiegła

i rozebrała się do naga

 

ks. Jan Twardowski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...