Gość !!! 10.05.2004 22:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2004 Nie zabijaj na ekraniei nie patrz na zabijanie.Litry czerwojej farbytraktuj jak żywe skarby.Nie przerywaj życiajawnie lub z ukrycia.Składaj się z samej dobroci,a nie z powietrza i trocin.I niech cię smutkiem napawakażda rozróba krwawa.I nie bierz w niej udziałubo umrzesz sam pomału ( znalezione w sieci) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość howl 11.05.2004 20:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2004 Pink FloydGoodbye Cruel World Goodbye, cruel worldI'm leaving you todayGoodbye, goodbye, goodbye Goodbye, all you peopleThere's nothing you can sayTo make me change my mindGoodbye Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 11.05.2004 21:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2004 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ponury63 14.05.2004 06:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Maja 2004 Dnia 14 maja 1983 roku zmarł Grzegorz Przemyk, syn opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej. Zmarł w wyniku pobicia na komisariacie MO. Miał 19 lat. Grzegorz Przemyk Rajskie jabłka, co głód cudownie zaspakajająi radość czułą przynoszą,w cieniu drzewa jeść będziemy, żadnego węża nie będziezostaną pod drzewem przytulone mocno postacie... a my lecieć będziemy, frunąć gdzieś jeśli przyjdziesz. >>> Grzegorz Przemyk (1964-1983), zamordowany syn poetki Barbary Sadowskiej >>> Mord na maturzyście fragment ostatniego wiersza: "... co mi powiesz na pożegnanie roztańczona ziemio? ... dziś na Tobie innej, tej samej upadł ranny narzeczony przygniótł go karabin, może to był syn, a może sen..." Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość fairytale 18.05.2004 20:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Maja 2004 Thomas Merton [tłumaczenie: Tadeusz Sławek] "Pierwsza lekcja nauki o człowieku" Człowiek bierze początek w zoologiiJest najsmutniejszym ze zwierzątJeździ wielkim czerwonym autemKtóre zwie się lękNocą przychodzi senJeździ bez przerwy windamiZgubił się w korytarzachNigdy nie znajdzie właściwych drzwi Człowiek jest najsmutniejszym ze zwierzątPożeracz porannych płatkówI amator mlekaPrzesyca skórę kawąDenerwują go wielceWspółbracia w gatunku Na ścianach kreską wyznaje swe grzechyNa reklamach w podziemnych tunelachDorysowuje włosy kobietomBowiem radość znajdujeTylko w zoologii Ilekroć próbujeDzwonić do radościZawsze odzywa się pomyłka Dlatego lubi brońZna stosowne nazwyWszystkich karabinówJeździ czarnym CadiiiakiemKtóry zwie się śmierć Teraz w przestrzeni między gwiazdamiUmieszcza swój lękZe swymi problemamiOblatuje WenusWszystko na próżno Przez gwiezdne obszaryGdzie przez tyle wiekówByła tylko pustkaPrzelatuje teraz wielką białą kuląKtóra zwie się śmierć Na tym drogie dzieciKoniec pierwszej lekcjiNauki o człowiekuTeraz napiszcie wypracowanie: "Człowiek jest najsmutniejszym ze zwierzątBierze początek w zoologiiPo czym gubi sięW gąszczu złych nowin o sobie." Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 22.05.2004 10:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Maja 2004 Ballada o dziwnym malarzu - DŻEM Puste kieszenie i torba pełna snów Oto malarz dziwny, który bywał tu Wszyscy go znali, wiedzieli o tym, że Duszę swą zaprzedał światu pędzli stu Nie wierzył ludziom i sobie chyba teżZbyt wiele bólu doznał, za dużo wylał łez Karmiony pogardą i rzuconym groszemCzęsto tu siedział, obrazy sprzedać chciał Kto choć jeden kupi dziś? Nie widziałeś, skręcasz w lewo, chcesz już iść A być może, gdy zobaczysz właśnie je Znajdziesz słabość swą i marzenia blask Kto wie? Życie swe zamienił w deliryczny senGubiąc gdzieś po drodze prawdę swą i sensBy w końcu się odważyć i zapukać tamGdzie teraz białą farbą maluje wieczny czas Kto choć jeden kupi dziś?Nie widziałeś, skręcasz w lewo, chcesz już iść,A być może, gdy zobaczysz właśnie jeZnajdziesz słabość swą i marzenia blaskKto wie? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ponury63 23.05.2004 21:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Maja 2004 Jacek Kaczmarski "Opowieść pewnego emigranta" - Nie bój się, nie zabraknie. To krajowa czysta.Ja, widzisz, przed wojną byłem komunista,Bo ja chciałem być kimś, bo ja byłem Żyd,A jak Żyd nie był kimś, to ten Żyd był nikt.Może stąd dla świata tyle z nas pożytku,Że bankierom i skrzypkom nie mówią - ty żydku! Ja bankierem nie byłem, ani wirtuozem,Wojnę w Rosji przeżyłem, oswoiłem się z mrozemI na własnych nogach przekroczyłem BugRazem z Armią Czerwoną, jako Politruk.Ja byłem jak Mojżesz, niosłem Prawa Nowe,Na których się miało oprzeć Odbudowę. A potem mnie - lojalnego komunistęPrzekwalifikowali na manikiurzystę.Ja kocham Mozarta, Bóg - to dla mnie Bach,A tam, gdzie pracowałem - tylko krew i strach.Spałem dobrze - przez ścianę słysząc ludzkie krzyki,A usnąć nie mogłem przy dźwiękach muzyki. W następstwie Października "tak zwanych wydarzeń"Już nie byłem w Urzędzie, byłem dziennikarzem.Ja znałem języki, nie mnie uczyć, jakPisać wprost to, co łatwiej można pisać wspak.Wtedy myśl się zrodziła - niechcący być może,Żem się z krajem tym związał - jak mogłem najgorzej. Za tę hańbę zasługi - Warszawa czy Kraków -Gomułka nam powiedział - Polska dla Polaków.Już nie dla przybłędów Pospolita Rzecz -Wiesław, jak Faraon, popędził nas precz.I szli profesorowie, uczeni, pisarze,Pracownicy Urzędu, szli i dziennikarze. W Tel Awiwie właśnie, zza rogu, z rozpęduWpadłem na byłego kolegę z UrzęduI pod Ścianę Płaczu iść mi było wstyd -Czy ja komunista, czy Polak, czy Żyd?Nie umiałem, jak on, chwały czerpać terazZ tego, że się z bankruta robi bohatera. Wyjechałem. Przeniosłem się tutaj, do Stanów.Mówią - czym jest komunizm - ucz Amerykanów.Powiedz im, co wiesz, co na sumieniu masz,A odkupisz grzechy i odzyskasz twarz.A ja przecież nie umiem nawet ująć w słowa,Jak wygląda to, com - niszcząc - budował. I tak sam sobie zgotowałem zgubę:Meloman - nie skrzypek, nie bankier - a ubek,Oficer polityczny - nie russkij gieroj.Ani Syjonista, ani też i goj!Jak ja powiem Jehowie - Za mną, Jahwe, stań,Z tą Polską związanym pępowiną hańb! Jak ja powiem Jehowie - Za mną, Jahwe, stań,Z tą Polską związanym pępowiną hańb! 05.04.1987 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ponury63 27.05.2004 13:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Maja 2004 Julian Kornhauser "Moja kochana mama" moja mamusiapijedlatego że wyszłaniedobrze za mążi jest nieszczęśliwaraz kupiła mi bucikibyły za dużeale z czerwonym paskiemwujkumusisz być bardzo bogatybo tyle u was ciepłej wodyco najbardziej chciałbyśnictylko żeby mnie ktoś kochałtroszeczkę Aleksander Jurewicz "Bezpłodna" To ona wybiega z tłumu naprzeciw.To ona nocą kołysankę umie tak zanucići jak żadna z was krzyczeć z miłości potrafi. To ona zza zasłoniętej firanki podgląda dzieci na skwerze w rozpaczy zagryzając usta. Powiedz jej, że może nie warto... To ona nasłuchuje cichych uderzeń w swoim pustym brzuchu nie do końca pogodzona. Która z was oddałaby jej ten zakrwawiony strzęp wrzucony w szpitalną spluwaczkę już któryś raz w życiu? To ona staje naprzeciw lustra jak co dzień dotykając twardej skóry brzucha słysząc tylko ten sam cichy syk powietrza jakby nie chcący ukłuła szpilką do włosów porzucony niebieski balonik... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość fly away 28.05.2004 21:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Maja 2004 Mam 106 lat Ale pani chuda, mi mówi i zaprasza do teatru.Jakby tam podawali kartofle. Ale pan miły, jana to. W kieszeni robię z ręki pistolet. Jestemstarą, nieasertywną zdzirą. Mogą mnie dać nawstrząsający plakat. Biorę, bo dają. Na skwerkustaruszka karmi okruszkami gołębie. Częstuje mnie.Ale pani miła. Pistolet. A to już moja mama, ustaSophii L. Ja mam po tacie. Dla mężczyzny możedobre. Po co mi takie, ja i tak nic nie jem. Połykamjęzyk i wypluwam. Jak urodzę dziecko, będę jegłaskać, zajmę się czymś w końcu. Więc się całuję.IQ w dół. W górę nic. Źle mi się całuje w toaletach,wszystko jedno, teatr, nie-teatr. Szkliwo zniszczone. Kasia Słodownik Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ponury63 03.06.2004 07:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Czerwca 2004 Dnia 3 czerwca 1926 roku urodził się Allen Ginsberg (zm. 1997), amerykański poeta, wyznawca mistycyzmu buddyjskiego. Hippis, pacyfista, wyraziciel anarchicznego indywidualizmu i neokonformizmu pokolenia amerykańskich beatników http://www.budda.w3.pl/attachment/b1bbb9ec4d1771ac6fdaa225c906c784/0409ec655defdc4e31c17431f3f3b7ba/ginsberg-buddyzm.jpg Allen Ginsberg "Zapis snu: 8 czerwca 1955" Pijana noc w moim domu,chłopak, San Francisco: śpię:ciemność: Powróciłem do Mexico Cityi ujrzałem Joan Burroughs pochylonąw ogrodowym krześle, ręcena kolanach. Patrzyła na mnie,jasny wzrok bolesny uśmiech,jej twarz była znów kruchym pięknemktóre tequila i sól zniszczyłynim kula utkwiła w czole. Zaczęliśmy rozmowę o życiu.No i co Burroughs teraz porabia?Bill żyje, jest w północnej Afryce.O, a Kerouac? Jack ciągletaki sam geniusz jak dawniej,notatki pełne buddyzmu.Chyba da sobie radę, roześmiała się.Czy Huncke ciągle siedzi ? Nie,ostatnio widziałem go na Times Square.A jak się ma Kenney? Żonaty, spityi z forsą na Wschodzie. A ty? Nowemiłości na Zachodzie - Wtedy zrozumiałemże jest snem: i zapytałem ją- Joan, jaką wiedzę posiada zmarły?czy możesz jeszcze kochaćśmiertelnych znajomych?Co o nas pamiętasz ? A onazniknęła - W następnej chwiliUjrzałem zmoczony deszczem jej nagrobeki nieczytelne epitafiumpod sękatą gałęziąmałego drzewa w dzikiej trawieopuszczonego ogrodu w Meksyku. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jprzedworski 15.06.2004 07:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Czerwca 2004 Tym razem nie poetycko, ale takie jest życie. Dnia 12 czerwca 2004, po długiej i ciężkiej chorobie odszedł Marek Sell. Matematyk z wykształcenia, od lat chyba najlepszy w Polsce specjalista od wirusów komputerowych, twórca programu MKS_VIR.To, że na tych komputerach jeszcze się jakoś daje pracować, to, między innymi, jego zasługa. http://www.mks.com.pl/ Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tola 17.06.2004 21:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Czerwca 2004 Dziś odszedł JACEK KUROŃ.Niech ogarnie go wieczny spokój! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ponury63 18.06.2004 07:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Czerwca 2004 http://foto.pap.com.pl/midi_galerie/1840/gal_1840_0090.jpgJacek Kuroń [1934 - 2004] - polski polityk, współtwórca Komitetu Obrony Robotników, działacz "Solidarności", poseł na Sejm, minister, historyk, publicysta i wielki społecznik [PAP]Nieugięty obrońca wolności i prawdy, tolerancji i solidarności. Człowiek wielkiej odwagi i dobroci, serca i rozumu, pojednania i przebaczenia. Człowiek szlachetny. Przez dziesięciolecia był dla nas znakiem nadziei, wiary i miłości. Uczył nas troski o wolność Polski i o wolność człowieka w Polsce. Uczył nas nonkonformizmu i odwagi. Uczył nas uczciwych zasad walki politycznej. Uczył nas sztuki pojednania między ludźmi i między narodami. Uczył nas trudnej sztuki życia w godności. Najwybitniejszy z Niepokornych naszego czasu [GW] Odszedłeś bez jednego słowaskargi wszystko co słyszanowtedy z Twoich ustbyło modlitwą za nas Mirosław Pisarkiewicz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 30.07.2004 20:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2004 Światło-cień Szedł ulicą.Popatrzył na żebraka słaniającego się na spróchniałych kikutach nóg. Mijał dziewczyny na ulicy.Wsiadł do tramwaju jadącego na wschód.Otworzył książkę i zaczął czytać litery.Mijał miasto.Wysiadł na przystanku niedaleko swojego domu. Powiedział dzień dobry sąsiadowi i wjechał na górę windą. Zdejmował tak jeszcze buty.Usiadł na łóżku i odpłynął samemu.Pogadał przez chwilę z kumplem, który akurat przyszedł. Wziął prysznic i pojechał do swojej dziewczyny, znowu wsiadając do tramwaju i jadąc.Byli razem.Poszli odwiedzić znajomych. Rozmawiali. Pojawiły się uśmiechy i rumieńce radości.Rozstali się pocałunkiem i uściskiem dłoni.Nie odwrócił głowy, żeby nie tęsknić.Wrócił też tramwajem na ten sam przystanek. Wszedł do domu i usiadł na krześle.Zgasił światło i wtedy znikł.Pojawił się cały zapłakany i dygoczący w kącie pokoju bo on wcale nie szedł ulicą.Mijał ciągle tę samą dziewczynę i jednego chłopaka, który pół godziny później zginął w wypadku samochodowym. Nie wrócił tramwajem do domu ale pojechał zupełnie czymś innym do Tej...Wyszli z psem na dwór.Oświetlało ich już ciepłe zimowe słońce.Spotkali kumpla, który też z nimi poszedł i tak sobie szli.Potem byli tylko razem.Wzięli prysznic i wypili kawę oglądając wieczorny film w telewizji.Potem, ostatnim autobusem wrócił do domu z niespaczonym uśmiechem na twarzy. Nocą przemykał się po małych uliczkach. Trochę przebiegł, był już zmęczony.Wszedł do domu i znalazł się w kącie pokoju uświadamiając sobie, że to kolejny dzień z miesiąca roku, który przeszedł bez światła na jego twarzy.A wy myśleliście, że się do was uśmiecha, gdy z nim rozmawialiście, a to był tylko jego cień stworzony z braku światła.Jego prawdę można spotkać tylko raz na jakiś czas jak się włóczy po nocy po parku.Zastanawia się wtedy jak daleko zabrnął w tą mgłę i jak długo tak wytrzyma.Utwierdzając się w słuszności... R.Golinski Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość In memoriam 01.08.2004 15:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Sierpnia 2004 "Warszawianka" Oto dziś dzień krwi i chwały,Oby dniem wskrzeszenia był.W gwiazdę Polski Orzeł BiałyPatrząc, lot swój w niebo wzbił.A nadzieją podniecany,Woła na nas z górnych stron:Powstań Polsko, skrusz kajdany,Dziś twój triumf albo zgon. Hej, kto Polak na bagnety!Żyj swobodo, Polsko żyj!Takim hasłem cnej podniety,Trąbo nasza wrogom grzmij!Trąbo nasza wrogom grzmij! Grzmijcie bębny, ryczcie działa,Dalej dzieci w gęsty szyk!Wiedzie hufce wolność, chwała,Triumf błyska w ostrzu pik.Leć, nasz Orle, w górnym pędzie,Sławie, Polsce, światu złóż!Kto przeżyje, wolnym będzie,Kto umiera, wolny już! Hej, kto Polak na bagnety!Żyj swobodo, Polsko żyj!Takim hasłem cnej podniety,Trąbo nasza wrogom grzmij!Trąbo nasza wrogom grzmij! "Hej chłopcy, bagnet na broń!"sł: Krystyna Krahelska, ps. "Danuta", poetka, łączniczka, sanitariuszka w plutonie 1108. Dywizjonu Warszawskiego im. 7. Pułku Ułanów Lubelskich "Jeleń". To jej twarz ma warszawska Syrenka, rzeźba Ludwiki Nitschowej z 1939r. Hej! chłopcy, bagnet na broń!Długa droga, daleka, przed nami,Mocne serce, a w ręku karabin,Granaty w dłoniach i bagnet na broni! Jasny świt się roztoczy, wiatr owieje nam oczyI odetchnąć da płucom, i rozgorzeć da krwi,I piosenkę, jak tęczę, nad nami roztoczyW równym rytmie marsza: raz! dwa! trzy! Hej! chłopcy, bagnet na broń!Długa droga, daleka, przed nami trud i znój,Po zwycięstwo my, młodzi, idziemy na bój,Granaty w dłoniach i bagnet na broni! Ciemna noc się nad nami roziskrzyła gwiazdami,Jasne wstęgi dróg w pyle, długie noce i dni,Młoda Polska, zwycięska, jest w nas i przed nami,W równym rytmie marsza: raz! dwa! trzy! Hej! chłopcy, bagnet na broń!Bo kto wie, czy to jutro, pojutrze, czy dziś,Przyjdzie rozkaz, że już, że już trzeba nam iśćGranaty w dłoniach i bagnet na broni! styczeń 1943 r. * * * [Na barykady, Warszawo]Jan Brzechwa Na barykady, Warszawo, Zwyciężaj w codziennych bojach! Twe zgliszcza są twoją sławą, W twych gruzach jest wielkość twoja, Bo serca nasze odważne. Nie można ich uciemiężyć Śmierć - nieważne! Życie - nieważne! Ważne - zwyciężyć! Poprzez pożary i dymy Od Woli aż po Mokotów Brzmi nasze hasło: "Walczymy!" I dumny nasz odzew: "Gotów!" Bo serca nasze odważne. Nie można ich uciemiężyć Śmierć - nieważne! Życie - nieważne! Ważne - zwyciężyć! Przemówił wróg do Warszawy: "Wywieście chusteczki białe, Za łyżkę niemieckiej strawy Sprzedajcie wolność i chwałę." Lecz serca nasze odważne. Nie można ich uciemiężyć Śmierć - nieważne! Życie - nieważne! Ważne - zwyciężyć! sierpień 1944 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość In memoriam 01.08.2004 15:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Sierpnia 2004 "Marsz Mokotowa"sł. pchor. Mirosław Jezierski ps. "Karnisz", muz. Jan Markowski ps. "Krzysztof" - por. 2 kompanii saperów pułku AK "Baszta". Nie grają nam surmy bojoweni werble do szturmu nie warczą, nam przecież te noce sierpniowe i prężne ramiona wystarczą. Niech płynie piosenka z barykadwśród ulic, zaułków, ogrodów,z chłopcami niech idzie na wypadpod rękę przez cały Mokotów. Ten pierwszy marsz ma dziwną moc,tak w piersiach gra, aż braknie tchu,czy w słońca żar, czy w chłodną noc,prowadzi nas pod ogniem z luf. Ten pierwszy marsz, jak dzień po dniu, w poszumie drzew i w sercach drży,bez zbędnych skarg i próżnych słów,to nasza krew i czyjeś łzy. Niech wiatr ją poniesie do miasta,jak żagiew płonącą i krwawą,Niech w górze zawiśnie na gwiazdach, czy słyszysz, płonąca Warszawo? Niech zabrzmi w uliczkach znajomych, w Alejach, gdzie bzy już nie kwitną,Gdzie w twierdze zmieniły się domy, a serca z zapału nie stygną. Ten pierwszy marsz ma dziwną moc,tak w piersiach gra, aż braknie tchu,czy w słońca żar, czy w chłodną noc,prowadzi nas pod ogniem z luf. Ten pierwszy marsz, jak dzień po dniu, w poszumie drzew i w sercach drży,bez zbędnych skarg i próżnych słów,to nasza krew i czyjeś łzy. 20 sierpnia 1944r. "Warszawskie dzieci"sł. Stanisław Ryszard Dobrowolski "Goliard" muz. Andrzej Panufnik Nie złamie wolnych żadna klęska,nie strwoży śmiałych żaden trud,pójdziemy razem do zwycięstwa,gdy ramię w ramię stanie lud. Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,za każdy kamień twój, stolico, damy krew. Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój, gdy padnie rozkaz twój, poniesiem wrogom gniew! Powiśle, Wola i Mokotów,ulica każda, każdy dom,gdy padnie pierwszy strzał, bądź gotów,jak w ręku Boga złoty grom. Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój... Od piły, dłuta, młota, kielni -Stolico, synów swoich sław,Że stoją wraz przy tobie wierniNa straży twych żelaznych praw. Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój... Piastunko naszych snów nad WisłąNiejeden u twych stóp już zgasł.I choćby wszystkim zginąć przyszło,Nie cofnie się już żaden z nas. Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój... Poległym chwała, wolność żywym,Niech płynie w niebo dumny śpiew,Wierzymy, że nam SprawiedliwyOdpłaci za przelaną krew. Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 04.08.2004 08:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2004 http://www.goniec.net/teksty.html... Gdyby nie było Powstania, być może Warszawa zbuntowałaby się kilka lat później - jak Budapeszt - w każdym razie, ostrze oporu wymierzone byłoby już przeciwko komunistom. Ponoć z faktu tego zdawali sobie sprawę gasnący w oczach hitlerowcy - w Berlinie zaistniał na moment plan, aby odstąpić od Warszawy i podrzucić Stalinowi kukułcze jajo w postaci miasta opanowanego przez Polaków. Liczono na to, że po wejściu Rosjan szybko dojdzie do konfliktu z Polakami, co poprawi szansę Niemców na pozyskanie części polskich oddziałów do walki z bolszewikami. Zamroczenie Hitlera klęską nie pozwoliło jednak na realizację tego projektu. Tak więc największe polskie miasto zrujnowano za nic, polscy powstańcy zdołali jedynie wywalczyć dla siebie prawa kombatanckie. Klęska była całkowita - zarówno materialna, jak polityczna i duchowa. Po całym kraju rozlał się defetyzm. Warszawiacy rozpełzli się po Polsce, zostawiając stolicę nowej władzy. Bohaterstwo Powstańców doceniali nawet Niemcy. Zdumiewał ich heroizm patriotycznej młodzieży polskiej. Naród zdesperowany walczył własnymi dziećmi. Była to jednak walka tragicznie niepotrzebna, była to ofiara całopalna. Była to narodowa katastrofa ... K.K. Baczyński Niebo złote ci otworzę, w którym ciszy biała nić jak ogromny dźwięków orzech, który pęknie, aby żyć zielonymi listeczkami, śpiewem jezior, zmierzchu graniem, aż ukaże jądro mleczne ptasi świst. Ziemię twardą ci przemienię w mleczów miękkich płynny lot, wyprowadzę z rzeczy cienie, które prężą się jak kot, futrem iskrząc zwiną wszystko w barwy burz, w serduszka listków, w deszczów siwy splot. I powietrza drżące strugi jak z anielskiej strzechy dym zmienię ci w aleje długie, w brzóz przejrzystych śpiewny płyn aż zagrają jak wiolonczel żal - różowe światła pnącze, pszczelich skrzydeł hymn. Jeno wyjmij mi z tych oczu szkło bolesne - obraz dni, które czaszki białe toczy przez płonące łąki krwi. Jeno odmień czas kaleki, zakryj groby płaszczem rzeki, zetrzyj z włosów pył bitewny, tych lat gniewnych czarny pył. http://wilk.wpk.p.lodz.pl/~whatfor/kedyw_pliki/bacz_bt.gifUrodził się w Warszawie 22 stycznia 1921. Poległ 4 sierpnia 1944 roku ... 60 lat temu .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość In memoriam 04.08.2004 10:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2004 K.K. Baczyński: Elegia o ...[chłopcu polskim] Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,Haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,Malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,Wyszywali wisielcami drzew płynące morze. Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,Gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,Przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg. I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,I poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.Czy to była kula, synku, czy to serce pękło? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość In memoriam 07.08.2004 16:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Sierpnia 2004 Tak więc największe polskie miasto zrujnowano za nic, polscy powstańcy zdołali jedynie wywalczyć dla siebie prawa kombatanckie. Łatwo mówić takie słowa, po latach, z demokratycznego kraju nietkniętego wojną i sowiecką dyktaturą. O opuszczonym przez wszystkich, zdradzonym, skazanym na zagładę mieście. "Polaków wypędzano z domów, rabowano i zabijano na miejscu lub przepędzano do punktów zbiorczych, gdzie rozstrzeliwano ich z karabinów maszynowych. Tylko 5 sierpnia wymordowano ok. 45 tys. mężczyzn, kobiet i dzieci." [link] Jeden z żołnierzy powstania powiedział po latach: "Powstanie było klęską, ale nie brzmi jak klęska. Bo klęska to jest coś, czego się człowiek wstydzi. A powstanie, powstanie można sobie wyrzucać, ale człowiek się nigdy powstania nie może wstydzić. Dano z siebie wszystko, czego ktokolwiek, kiedykolwiek mógł od jakiegokolwiek narodu wymagać". [link] "Bagnet na broń" Władysław Broniewski Bagnet na broń Kiedy przyjdą podpalić dom, ten, w którym mieszkasz - Polskę, kiedy rzucą przed siebie grom kiedy runą żelaznym wojskiem i pod drzwiami staną, i nocą kolbami w drzwi załomocą - ty, ze snu podnosząc skroń, stań u drzwi. Bagnet na broń! Trzeba krwi! Są w ojczyźnie rachunki krzywd, obca dłoń ich też nie przekreśli, ale krwi nie odmówi nikt: wysączymy ją z piersi i z pieśni. Cóż, że nieraz smakował gorzko na tej ziemi więzienny chleb? Za tę dłoń podniesioną nad Polską- kula w łeb! Ogniomistrzu i serc, i słów, poeto, nie w pieśni troska. Dzisiaj wiersz-to strzelecki rów, okrzyk i rozkaz: Bagnet na broń! Bagnet na broń! A gdyby umierać przyszło, przypomnimy, co rzekł Cambronne, i powiemy to samo nad Wisłą. 18 czerwca 1815 roku pod Waterloo gen. Pierre Cambronne, dowodzący ostatnim czworobokiem Gwardii, ruszając do straceńczej szarży, na propozycję złożenia broni miał odpowiedzieć: "Merde!" (A g...no!) Według innej wersji: "Gwardia ginie, ale się nie poddaje". Stąd słynny "mot de Cambronne" (słowo Cambronne'a) "Żądamy amunicji" Zbigniew Jasiński ps. "Rudy" Tu zęby mamy wilcze, a czapki na bakier, Tu u nas nikt nie płacze w walczącej Warszawie: Tu się Prusakom siada na karkach okrakiem I wrogów gołą pięścią za gardło dławi. Czemu żałobny chorał śpiewacie wciąż w Londynie, Gdy tu nadeszło wreszcie oczekiwane święto? U boku swoich chłopców walczą tu dziewczęta I małe dzieci walczą, i krew radośnie płynie. Halo!...Tu serce Polski!...Tu mówi Warszawa!... Niech pogrzebowe śpiewy wyrzucą z audycji! Nam ducha starczy dla nas i starczy go za was! Oklasków też nie trzeba! Żądamy amunicji! 13.08.1944 "Jeśli padnie Warszawa" Kazimierz Wierzyński Jeśli padnie Warszawa to nie miasto padnie i nie polska stolica w podziemiach swych skona, lecz wolność wszystkich ludzi, zdeptana gdzieś na dnie. I prawda wszystkich czasów przez wszystkich zdradzona... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 10.08.2004 09:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Sierpnia 2004 Dym gruzów łącząc z dymem chmur, Wstrząsana eksplozja piekła,Z losem toczy nierówny spór,Oszukana, burzliwa, piękna. Ogniem przeciwpancernych sercSzturmuje do betonowych sklepień.Osaczony, walczy na śmierćAnielski pułk na szańcach piekieł. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.