Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Zapal świeczkę...


Recommended Posts

Zdzisław Ambroziak

Nino Manfredi

Andrzej Bartnicki

Aleksander Małachowski

Elmer Bernstein

Robert Merle

Marlon Brando

Waldemar Milewicz

Henri Cartier-Bresson

Czesław Miłosz

Ray Charles

Czesław Niemen

Gordon Cooper

Johnny Ramone

Rodney Dangerfield

Ronald Reagan

Jacques Derrida

Christopher Reeve

Adolf Dygacz

Laurance Rockefeller

Jerry Goldsmith

Piotr Różycki

Les Gray

Francoise Sagan

Paweł Gędłek

Pierre Salinger

Jacek Kaczmarski

Bogusław Sochnacki

Marek Karp

Tomasz Strzembosz

Zygmunt Kałużyński

Jan Szczepański

Edward Krasiński

Maciej Szumowski

Zygmunt Kubiak

Irena Sławińska

Ryszard Kukliński

Dorota Terakowska

Janusz Kulig

Daria Trafankowska

Jacek Kuroń

Peter Ustinov

Damazy Kwiatkowski

Joe Viterelli

 

...którzy odeszli...

 

 

 

Andrzej Fugiel

 

"Odchodzimy w ciszy..."

 

...Odchodzimy w ciszy

w przeszłość, zapomnienia

kto nas wspomni, kto o nas zapyta?

chyba nikt

 

bo życie toczy się dalej

i ktoś kiedyś zobaczy ten ślad

wyblakłej pieczątki na pożółkłym papierze

i może zapyta

a kto to był? co zrobił?

 

i módlmy się by ten ślad mówił o nas:

to był ktoś

to był prawdziwy człowiek

bo tak naprawdę liczy się tylko pamięć...

 

To prawdziwe człowieczeństwo winno nas

naprawdę odróżniać i bronić od:

"...wydeptanych pantofli i kryształu na stole..."

od tej nijakiej szarości

od tej przerażającej bylejakości

 

Wszak "sedare dolorem est opus divinum"*

 

 

* "uśmierzać ból jest dziełem boskim"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Peter Sinfield [King Crimson]

 

"Epitaph"

 

The wall on which the prophets wrote

Is cracking at the seams.

Upon the instruments of death

The sunlight brightly gleams.

 

When every man is torn apart

With nightmares and with dreams,

Will no one lay the laurel wreath

As silence drowns the screams.

 

Between the iron gates of fate,

The seeds of time were sown,

And watered by the deeds of those

Who know and who are known;

 

Knowledge is a deadly friend

When no one sets the rules.

The fate of all mankind

I see Is in the hands of fools.

 

Confusion will be my epitaph.

As I crawl a cracked and broken path

If we make it we can all sit back and laugh.

But I fear tomorrow I'll be crying,

Yes I fear tomorrow I'll be crying.

 

 

 

 

 

"Epitafium"

 

Pękają mury

Z inskrypcjami proroków

A na narzędziach śmierci

Odbija się jasny blask słońca

 

Gdy każdy z nas jest rozdarty

Przez nocne koszmary i sny

Nikt nie założy laurowego wieńca

Gdy cisza zagłusza krzyk

 

Pomiędzy stalowymi bramami przeznaczenia

Zasiano ziarna czasu

I podlewano je uczynkami

Uczonych i znanych

 

Wiedza jest niebezpiecznym doradcą

Kiedy wszystko wymyka się spod kontroli

Los całej ludzkości jak widzę

Spoczywa w rękach szaleńców

 

Chaos będzie moim epitafium

Gdy pełznę wyboistą i zawiłą ścieżką

Jeśli powiedzie się nam, usiądziemy

I zaczniemy się śmiać

 

Lecz obawiam się, że jutro będę płakał

Tak, obawiam się, że jutro będę płakał

 

Tomasz Beksiński

 

 

 

 

 

"Epitafium"

 

Ściana, na której pisał wieszcz,

Dosłownie pęka w szwach

W narzędziach, które niosą śmierć,

Słoneczny tańczy blask.

 

Gdy każdy rozerwany jest

Przez koszmar i przez sny

Nie złożysz wieńca laurowego,

Gdzie cisza tłumi krzyk.

 

Pośród żelaznych losu bram

Nasiona czasu tkwią,

Podlane uczynkami tych,

Co byli i co są.

 

Wiedza to niebezpieczny druh,

Gdy reguł nie da nikt.

A ludzkie przeznaczenie, patrz

W idiotów dłoniach tkwi.

 

Zmieszanie mym epitafium jest,

Gdy pełznę ścieżką pełną wyrw.

Jeśli się uda, to będzie luz i śmiech

Ale raczej jutro będę płakał,

Boję się, że jutro będę płakał.

 

Wojciech Mann

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek Kaczmarski

 

"Ballada o umieraniu"

 

Gdy człek szykuje się do snu

Na łożu śmierci kładąc ciało

Nikt towarzyszem nie jest mu,

Choćby tysiące przy nim stało.

Gdy ręce prześcieradło drą,

A łzy się w oczach kręcą szczerze -

Choć wokół przyjaciele są -

Nikt się z nim w drogę nie wybierze.

 

 

Gdy konał Macedoński Lew

Targając przepocone łoże,

Wiedział, że próżny jego gniew,

Że nikt mu teraz nie pomoże.

Że choć imperium wielkie ma

Co sięga hen po krańce świata -

To umrzeć musi tego dnia,

Choć nie do śmierci jego lata.

 

 

Gdy Leonidas z wojskiem swym

Zatrzymał Persów, choć zasłynął,

Choć trzystu ludzi zginęło wraz z nim -

Samotnie tracąc życie - zginął.

"Przechodniu zechciej Sparcie rzec

Że wierni leżym tu jej syny"...

Żołnierz skazany jest na śmierć

Niepewny dnia ani godziny.

 

 

Samotnie geniusz mrze i łotr,

Choć z nimi ginie ludzi tłuszcza,

A u bram nieba święty Piotr

Do raju pojedynczo wpuszcza.

I snują się samotni, źli,

Choć wkoło ptaszki koncertują -

Śmierć im się w nocy własna śni,

Swój własny los rozpamiętują.

 

 

1975

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek Kaczmarski

 

"Pustynia"

 

Wielbłądy upadają ze zmęczenia

Piach oczom wzrok odbiera, w zębach zgrzyta

Nasz ślad za nami znika w okamgnieniu

O zagubioną drogę nikt nie pyta

 

Wtem słychać gniewny pomruk poganiaczy

Wymownie kładą dłonie na kindżały

Żądają wina, kobiet i zapłaty

Klną jawnie nas, wyprawę i świat cały

 

A my już chyba znamy kres podróży

Patrzymy, póki jeszcze starczy siły

Jak w piasku wiatr nam przyszłość wróży

W zbiorowe dawnych wypraw dmąc mogiły

 

Przewodnik zagubionej karawany

Unosi się w strzemionach.

Słońce świeci

Kolejne tworzy nam fatamorgany

Oazy obiecuje

Naszym dzieciom

 

 

1979

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek Kaczmarski

 

"Rublow"

(wg filmu A. Tarkowskiego)

 

Na ziemi, co zawsze pod wodą lub śniegiem

Są drogi, po których nikt prawie nie chodzi.

Tam wariat się czasem przesunie po niebie

Do ludzi na łodzi

Wołając, że leci,

A oni chwytają go w sieci.

 

Wśród pól i rozlewisk tam białe są miasta,

Gdzie końmi handlują, jedwabiem i siarką.

Nad targiem wyrasta przejasny monastyr,

Chorały i charkot,

Ikona i koń,

Wędzidło i złota dłoń.

 

Na ścianach gospody łańcuchy i sierpy,

Wesołek po udach się klepie i śpiewa.

O ludzie, co żyje radością, choć cierpi;

I ktoś się zaśmiewa,

Ktoś wódką go raczy,

Nim inny ktoś wezwie siepaczy.

 

Z wyrwanym językiem niech skacze do woli,

Jak przygłup, co słowa nie może wykrztusić.

Bo Książę z krużganków, o wzroku sokolim

Dziedziny strzec musi

Od ognia i zła,

By poczuł lud, że ktoś oń dba.

 

A Książę - mecenas za sztuką przepada,

Więc ściany pałacu malować mi każe.

Czeladnik już farby i pędzle rozkłada,

A w drzwiach stają straże

I Księcia brzmi głos:

- Za pracę twą miecz albo trzos.

 

Architekt, co dla mnie budował ten pałac

Już nic piękniejszego nikomu nie wzniesie.

Gdy skończył, przygoda go przykra spotkała:

Na zbirów się w lesie

Jak raz napatoczył,

A oni wykłuli mu oczy.

 

I zaśmiał się książę, aż sala zagrzmiała

I grzmiała, gdy odszedł, podobny do pawia.

I stałem przed ścianą, co była tak biała

Jak tego co stawiał ją

Twarz oślepiona,

Od łez nim się stała czerwona.

 

Klęczałem przed bielą, nad Pismem schylony,

Gdy przyszła ta dziewka niespełna rozumu.

Czytała ruchami rąk moje ikony

I śmiała się z tłumów,

Płakała nad Bogiem

I piekieł przerażał ją ogień.

 

I wstały płomienie ze wszystkich stron naraz,

Ku niebu podniosły się dymu kolumny,

W drzwiach koński pysk widzę i uśmiech Tatara,

Co Księcia łbem dumnym

Za włosy potrząsa,

A Księciu krew spływa po wąsach.

 

Dziewczyna w krzyk straszny, więc on w śmiech wesoły

I szaty cerkiewne pod nogi jej ciska,

A ona je wdziewa, obraca się w koło

I łza już jej wyschła,

Więc tańczy w podzięce

Przy siodle, przy głowie książęcej.

 

Kto walczył, ten złotym pojony ukropem

Blach z kopuł cerkiewnych, z ksiąg ogniem topionych,

Zapada pomiędzy kopyta i stopy

Ze wzrokiem wlepionym

W zasnutą twarz Boga

I pyta - jak kochać ma wroga.

 

Znów ciała spychaliśmy do wspólnych dołów,

Znów drogi krzyżowe bez krzyża i chusty -

Po burzy, o zmroku, nad rzeką popiołów

Pogańskie odpusty;

Śmiech krwi i ciał gra.

Płomyki się łączą po dwa.

 

Z tej ziemi, co żywym nie skąpi pogardy

Najlepsza jest glina do formy na dzwony.

W ich dźwięku z tej ziemi ucieram dziś farby

Do mojej ikony.

Na suchej deszczułce

Jest miejsce na świat i na Stwórcę.

 

Przemokły, jak drzewo stojące na deszczu

Koń schyla się, woda po sierści mu spływa;

Zbutwiałe zielenie i złoto na desce,

Co płacze jak żywa -

To Stwórcy Korona.

Czekają nań

Koń i Ikona.

 

 

16.1.1984

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, Gierga, nikogo nie powinno zbulwersować. Bo to temat ludzki, a nie ma nic bardziej ludzkiego od żalu za przyjacielem, który odszedł.

 

 

 

George Byron

 

"Nagrobek psa"

Epitafium lorda Byrona dla Boatswaina jego Nowofundlanda

 

 

 

Gdy z swoich przodków dumny, a nieznany sławie

Samozwany pan ziemi rzuca świat w obawie;

Drogocenne marmury, łez płatnych potoki

Głoszą zebranym tłumom, czyje grzebie zwłoki;

I gdy już ciało martwe pochłonie mogiła,

Kłamstwo cnoty zeszłego w potomność przesyła;

 

A pies, wierny przyjaciel, niczym niezrażony

Pierwszy go przywita, pierwszy do obrony,

którego serce jedno własnością jest biednych,

który żył, walczył, dychał dla nas tylko jednych.

A pies już przestał służyć człowieka potrzebie,

Ten mu odmawia nawet i przytułku w niebie! ...

 

Człowieku ! Kruchy zlepku ożywionej gliny,

Ty, co nie jesteś panem i jednej godziny,

Kto cię raz dobrze poznał, ze wstrętem omija,

Boś ty podły jak robak, zdradliwy jak żmija.

Twoja miłość jest chucią, twoja przyjaźń zdradą;

Twój uśmiech jest szyderstwem, a za twoją radą

Kto się kiedy odważył śmiało stawiać kroki,

Uznał, lecz już po czasie, co za błąd głęboki

Zaufać w twoje słowo: bo z rzędu ostatni,

Pychą tylko przewyższasz zwierząt orszak bratni.

Przechodniu ! przy tym grobie nie zatrzymuj kroku,

Nie chciałbyś łezki jednej swemu ująć oku

Dla mego przyjaciela, co tutaj spoczywa...

Jednego tylko miałem ! Ten grób go pokrywa !

 

 

tłum. Konstanty Rdułtowski

 

oryginał

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anna Kamieńska

 

"Przy grobie księdza Jerzego Popiełuszki"

 

Proszę Księdza przychodzę nad ranem

kilka świateł zbłąkanych zostało

mgły na drzewach jak komże podarte

chcę zapytać czy bardzo bolało

 

Bo jest prawda która boli głęboko

i nienawiść co bije po oczach

płomień męstwa piekący jak ogień

i kamienie rzucane po nocach

 

Czy to boli Wisłą krwi popłynąć

i jak pieśnią zachłysnąć się mułem

być obmytym w szlochu w łzach

matczynych

i na piersiach mieć czerwoną stułę

 

Czy to boli leżeć w sercu Polski

jak pod łąką skoszoną na lato

czy to boli ostatnim skinieniem

błogosławić oprawcom i katom

 

Dziś na rękach tłumu kołysany

w każdej łzie odbity po kolei

Księże Jerzy jeszcze mnie wyspowiadaj

z tej rozpaczy buntu i nadziei

 

 

 

 

 

Flora Bieńkowska

 

"Nocne czuwanie"

 

Nie po to żeby trwonić

Ta cisza darowana

 

Wśród nocy stromej

Sama świętość

 

Trzeba uczynić wszystko

Żeby wyjść naprzeciw

 

 

 

 

 

Ryszard Krynicki

 

"Wewnątrz"

 

Spójrz, prawdziwym blaskiem

witraż świeci dopiero

 

wewnątrz kościoła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A to wiersz z innego forum.

Jego autorem jest Krzychu88

 

Jest taki dzień w roku

Że zbiorowo zakłócamy cmentarny spokój

Tutaj się wszyscy zbieramy

Paląc znicze, bliskich swych wspominamy

 

Robimy to w swej cichej zadumie

Każdy ten dzień pewno inaczej rozumie

Tutaj się serce otwiera na miłość

Której tak niedawno wszędzie pełno było

 

Przychodzą myśli jak kiedyś

Staliśmy przed pustą mogiłą

W której potem coś bezcennego

Na wieczność się skryło

 

Jakoś sobie trzeba było na nowo życie ułożyć

A tu przychodzimy by sobie w myślach pogaworzyć

Wspominamy niezapomniane uśmiechy i zatroskane spojrzenia

Ale niestety tą miłość zabrała już ziemia

 

Zastanawiasz się i też może

Czy ja także naprawdę gdzieś tu swe ciało złożę

Czy to możliwe by zeszło ze mnie życie

Ja przecież jeszcze o tylu marzeniach myślę sobie skrycie

 

Niestety wnioski przychodzą przecież same

Że to wszystko tak dziwnie jest poukładane

Tu przychodzą refleksje nieraz smutne

Dlaczego to życie jest takie wierutne

 

Dlaczego wszyscy naprawdę się nie kochamy

Dlaczego tak często zostajemy sami

Pytań jest bardzo wiele

Pewno tyle ile się pod nogami liści ściele

 

Jak sobie na nie odpowiedzieć

Jak to życie osłodzić

I od tych co żyją się murem nie grodzić

Bo wiesz że jak przykryje ich ziemia

To zostaną już tylko wspomnienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://wesola.com/~krzyzak/foto/5_6.jpg

 

 

Dżem - "Naiwne Pytania"

 

Kiedy byłem mały

Zawsze chciałem dojść na koniec świata

Kiedy byłem mały

Pytałem, gdzie i czy w ogóle kończy się ten świat

 

Kiedy byłem mały

W życiu piękne są tylko chwile

W życiu piękne są tylko chwile

Tak, tak

Kiedy byłem mały

Pytałem co to życie, pytałem co to jest życie mamo

 

 

 

 

Widzisz życie to ja i Ty

Ten ptak to drzewo i kwiat

Odpowiadała mi

W życiu piękne są tylko chwile...

Teraz jestem duży

I wiem, że w życiu piękne są tylko chwile

Dlatego czasem warto żyć

Dlatego czasem warto żyć

W życiu piękne są tylko chwile...

Kiedy, kiedyś byłem mały

Pytałem, gdzie i czy tak. Tak,

Kiedyś byłem taki mały, mały, mały

 

 

http://republika.pl/lokatek/ricardo6.jpg

 

 

http://www.nuta.pl/sylwetki/d/1/76/

 

"... niesforny Riedel zmienił się – poszedł kolejny raz na odwyk, przestał pić,

wstawił (czy raczej dał sobie wstawić) nowe zęby. Niestety,

pozory mylą – rok później wpadł przy produkcji stafu.

Dostał dziewięć miesięcy w zawieszeniu..." - 1992 r

http://republika.pl/lokatek/ricardo6.jpg

Ryszard Riedel obiecywał, że weźmie się za siebie.

Był pełen bezsilnego, beznadziejnego, słabego optymizmu.

Beno Otręba: „Coś złego wisiało w powietrzu. Panowały jakieś złe

wibracje. Pamiętam, że podczas nagrywania „Autsajdera” podchodziłem do

okna i bezsilnie przyciskałem głowę do krat.

Czuliśmy, co się święci, może nawet wiedzieliśmy, ale nikt z nas choćby w myślach

nie chciał nazwać tego po imieniu”.

Ostatni raz Rysiek wziął się za swoje zdrowie i pojechał na odwyk.

Trzy dni później już był z powrotem w domu. 13 lipca czuł się tak fatalnie,

że żona odwiozła go do szpitala. Tam ktoś podał mu przez okno ostatnią działkę –

ale i po niej go odratowano. 29 lipca próbował uciec. Nie miał szans – tak był słaby.

Tego samego dnia, w piątek, odwiedzili go koledzy i żona. O tym, co się stało w sobotę,

dowiedzieli się z mediów.

30 lipca 1994 roku Ryszard Riedel zmarł na serce ..."

 

Dżem - "Modlitwa III - Pozwól Mi"

 

 

Pozwól mi spróbować jeszcze raz

Niepewność mą wyleczyć, wyleczyć mi

Za pychę i kłamstwa, same nałogi

Za wszystko co związane z tym

Za świństwa duże i małe

Za mą niewiarę - rozgrzesz mnie

No rozgrzesz mnie, no, no, no....

Panie mój, o Panie

Chcę trochę czasu, bo czas leczy rany

Chciałbym, chciałbym zobaczyć co

Co dzieje się w mych snach

Co dzieje się

I nie, i nie chcę płakać, Panie mój

 

 

 

Uczyń bym był z kamienia

Bym z kamienia był

I pozwól mi, pozwól mi

Spróbować jeszcze raz, jeszcze raz

Chcę trochę czasu, bo czas, bo czas leczy rany

Chciałbym, chciałbym zobaczyć co

Co dzieje się, co dzieje się w mych snach

I nie, i nie chcę płakać, Panie mój

Uczyń bym był z kamienia

Bym z kamienia był

I pozwól mi, pozwól mi spróbować jeszcze raz

Jeszcze raz....

 

 

 

 

 

 

i tak ... rok temu - 1 go listopada

postac Ryśka - nazwanego "Blusowym Chrystusem z Polski"

http://republika.pl/lokatek/rysiek.gif

http://republika.pl/lokatek/rysiek.html ....

dała poczatek ...

poczatek forumowego "stowarzyszenia budujących poetów " ...

 

 

to dla NIEGO zapalona świeczka ... http://www.gify.biz/obiekty/gify-swieczki/vela0015.gif

pierwszy wiersz w tym watku został poswiecony JEMU ...

 

zycie Ryśka - to wzloty i upadki ...

ale to wołanie ... to prośba o druga szanse ... modlitwa ...

to krzyk o przebaczenie

 

niech te upadki beda Mu wybaczone ...

 

 

http://www.gify.biz/obiekty/gify-swieczki/vela0006.gif

 

a "... w zyciu piękne sa tylko chwile ..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ks.Jan Twardowski

 

O stale obecnych

 

 

Mówiła że naprawdę można kochać umarłych

bo właśnie oni są uparcie obecni

nie zasypiają

mają okrągły czas więc się nie spieszą

spokojni ponieważ niczego nie wykończyli

nawet gdyby się paliło nie zrywają się na równe nogi

nie połykają tak jak my przerażonego sensu

nie udają ani lepszych ani gorszych

nie wydajemy o nich tysiąca sądów

zawsze ci sami jak olcha do końca zielona

znają nawet prywatny adres Pana Boga

nie deklamują miłości

ale pomagają znaleźć zagubione przedmioty

nie starzeją się odmłodzeni przez śmierć

nie straszą pustka pełną erudycji

nie łączą świętości z apetytem

bliżsi niż wtedy kiedy odjeżdżali na chwilkę

przechodzą obok z niepostrzeżonym ciałem

ocalili znacznie więcej niż duszę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czesław Miłosz

 

Druga przestrzeń

 

 

Jakie przestronne niebiańskie pokoje!

Wstępowanie do nich po stopniach z powietrza.

Nad obłokami rajskie wiszące ogrody.

Dusza odrywa się od ciała i szybuje,

Pamięta, że jest wysokość

I jest niskość.

Czy naprawdę zgubiliśmy wiarę w drugą przestrzeń?

I znikło, przepadło i Niebo, i Piekło?

Bez łąk pozaziemskich jak spotkać Zbawienie?

Gdzie znajdzie sobie siedzibę związek potępionych?

Płaczmy, lamentujmy po wielkiej utracie.

Porysujmy węglem twarze, rozpuszczajmy włosy.

Błagajmy, niech nam będzie wrócona

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krystyna Tylkowska

* *

wciąż im się śniło że są równi Bogu

ludziom poległym przy budowie

wieży Babel

we Wszystkich Świętych gdy się zmarli budzą w grobach

by opowiadać swoje wieczne sny im

słów brakuje

trzeba stać się wieżą Babel i tylko wtedy można mówić prawdę

c z a s e m

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BOLESŁAW LEŚMIAN

 

 

"DO SIOSTRY"

 

 

Spałaś w trumnie snem własnym, tak cicho, po bosku,

Nie wiem , czy wszystkich naraz pozbawiona trosk?

W śmierci taka zdrobniała, niby lalka z wosku...

Kocham ten ubożuchny, ten zbolały wosk!

 

Trup jest zawsze samotny!Sam na sam z otchłanią!...

A właśnie ja - twój brat-

Suknię tobie sprawiłem za dużą i tanią,

Suknię- na tamten świat!

 

W każdym zgonie tkwi zbrodnia, co snem się powleka,

Chociaż zbrodniarza brak...

Wszyscy winni są śmierci każdego człowieka!

O tak! Na pewno - tak!

 

Winnych wskazać potrafię...i nikt sie nie broni...

I ten- i ta - i ów!...

I ja sam! Ja - najbardziej, choć wiem,że i oni!

I ja - i oni znów...

 

Wina wszystkich naokół-milcząca , zbiorowa,

A my mówimy- los!

Niech od złego Bóg żywych i zmarłych zachowa!

Módlmy się o to w głos!

 

Tak się lękam,że jesteś wciąż głodna i chora,

Że złą otrzymam wieść-

I że przyjdziesz zza grobu któregoś wieczora

I szepniesz:"Daj mi jeść"

 

I cóż wtedy odpowiem?Nic mówić nie trzeba!...

Niech mówi za mnie Bóg!

Siostro!Już w całym świecie nie ma tego chleba,

Co by cię karmić mógł!

 

Trumna twoja spoczęła w ciężarowym wozie,

Pamiętam nudny wóz.

A była niedorzeczność i drwina w tej zgrozie!

I był nieludzki mus!

 

 

Bałem się,że cię żywcem oddamy mogile

W złym , letargicznym śnie.

I ktoś wtargnął do wozu i rzekł,że się mylę,

I uspokoił mnie.

 

 

Czekałem,aż wóz ruszy , by wlec cię do miasta...

W skwar słońca skrzypnął wóz.

Drgnęła trumna, a była godzina dwunasta.

Żelazny zagrzmiał kłus!...

 

 

I sam nagle w tym słońcu musiałem pozostać.

Patrzyłem szynom w ślad...

Świat się zmniejszył na zawsze o twą drobną postać

I zmalał cały świat!

 

I myśl wątła do mojej wsnuła się żałoby,

Niby pajęcza nić,

Myśl, że nie ma na świecie tak drogiej osoby,

Bez której nie można żyć!

 

Noc przy zmarłych spędzona , nazywa się- pusta!

Brak tego , o kim łkasz...

Zgniją oczy- i wyraz tych oczu-i usta.

Śmierć patrzy w kość, nie w twarz!...

 

Wiem,że gnijesz nabożnie i że wśród ciemnoty

Pośmiertny dźwigasz krzyż,

Lecz nie śmiem do podziemnej zaglądać Golgoty,

By sprawdzić, jak tam śpisz?

 

Trup trzeźwieje- wyzuty z krwi i upojenia!

Już złudzeń-ani krzty!

A może Bóg omija twój zgręz bez imienia

I nie wie , że to - Ty?

 

Boże odlatujący w obce dla nas strony,

Powstrzymaj odlot swój

I tul z płaczem do piersi ten wiecznie skrzywdzony,

Wierzący w Ciebie gnój!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tadeusz Różewicz

 

OJCIEC

 

Idzie przez moje serce

stary ojciec

Nie oszczędzał w życiu

nie składał

ziarnka do ziarnka

nie kupił sobie domku

ani złotego zegarka

jakoś nie zebrała się miarka

 

Żył jak ptak

śpiewająco

z dnia na dzień

ale

powiedzcie czy może

tak żyć niższy urzędnik

przez wiele lat

 

Idzie przez moje serce

ojciec

w starym kapeluszu

pogwizduje

wesołą piosenkę

I wierzy święcie

że pójdzie do nieba

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaduszki

Zaduszki - potoczna nazwa katolickiego Święta Zmarłych. Przypada ono 2 listopada, w dzień po dniu Wszystkich Świętych.

 

Święto zmarłych zostało wprowadzone w roku 998 przez Św. Odiliona, opata z Cluny, jako przeciwwaga dla pogańskich obrządków czczących zmarłych. Od połowy XX wieku faktyczne obchody Święta Zmarłych przypadają 1 listopada wraz z dniem Wszystkich Świętych.

 

W zaduszki odwiedza się cmentarze, groby zmarłych z rodziny i uczestniczy w mszach za zmarłych.

 

Zobacz też: Dziady.

 

Źródło: "http://pl.wikipedia.org/wiki/Zaduszki"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pogrzyb gorola

Jak mie kiedy powieziecie

w tróhełce do pola,

Pamiętajcie, zaś chowiecie

Jednego gorola.

Grónie mnie wykolybały,

Olza myła głowę,

Mama śpiywać nauczyla

Naszą śląską mowę.

I tak żech se pośpiywowoł

Przez swój żywot cały,

Coć nikiedy ty pieśniczki

We lzych się szulały.

Taką tróhłe mi ubijcie,

Abych wieczne czasy

Śpiywać słyszoł w tej ziymeczce

Nasze piękne lasy.

Pod głowiczke mi też dejcie

Moją starą gunie,

Głęboko mie nie chowejcie,

Abych widzioł grónie.

Dwa ramióna brzozowego

Krziża mi wystarczą.

I nie płaczcie, bo na świecie

I tak dość je płaczu.

 

WŁADYSŁAW MŁYNEK

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sergiusz Jesienin

Jesień

 

 

 

Cicho po urwisku jałowcem schodziła

Czesząc grzywę jesień - rudawa kobyła.

 

Ponad brzegu rzeki skłębione poszycie

Rozbrzmiewa jej podków granatowe bicie.

 

Wiatr-zakonnik, idąc zalęknionym krokiem,

Miętosi listowie za drogi wyskokiem.

 

I całuje krzak jarzębiny rozchwiany -

Niewidzialnego Chrysta purpurowe rany.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

brzoza, miałes świetny pomysł wpisując na tym Forum pierwszy wiersz ....dziękuję :D

 

Pamiętam tamto wzruszenie sprzed roku, kiedy przeczytałam pierwsze wiersze...a to juz rok minął!

 

Ale ten czas leci!!

 

ja dziekuje Ci chmurko za wspaniały dobór wierszy

 

i

czekam na więcej ...

:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...