Gość 21.06.2005 19:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Czerwca 2005 MAJSTER BIEDA Skąd przychodził, kto go znał, kto mu rękę podał, kiedy nad rowem siadał, wyjmował chleb, serem przekładał i dzielił się z psem. Tyle wszystkiego, co z sobą miał Majster Bieda Czapkę z głowy ściągał, gdy wiatr gałęzie chylił drzewom Śmiał się do słońca, śpiewał do gwiazd Drogę bez końca, co przed nim szła znał jak pięć palców, jak szeląg zły Majster Bieda Nikt nie pytał, skąd się wziął, gdy do ognia się przysiadał. Wtulał się w krąg ciepła jak w kożuch - znużony drogą wędrowiec boży Zasypiał długo gapiąc się w noc Majster Bieda Aż nastąpił taki rok, smutny rok - tak widać trzeba... Nie przyszedł Bieda zieloną wiosną miejsce, gdzie siadał, zielskiem zarosło i choć niejeden wytężał wzrok, choć lato pustym gościńcem przeszło, z rudymi liśćmi - jesieni schedą - wiatrem niesiony popłynął w przeszłość Majster Bieda pisenke i tekst o NIM ułożył Wojtek BELLON (1952 - 1985+) a dziś ... pochowano Majstra Biede ... umarł w przytułku ... miał 10 lat ja kiedy został sierotą ... zeby przezyć wtedy - nosił walizki podróżnym ... czesto głodował ... SAM NIE MIAŁ NIC ... a dzielił sie wszystkim ... co miał przy sobie ... zył w zgodzie z Naturą był człowiekiem ... ANIOŁEM ... .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
fizyk 21.06.2005 19:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Czerwca 2005 Piosenka dla Wojtka Bellona sł. A. Kiełb-Szawuła, muz. K. Myszkowski Stare Dobre Małżeństwo - Makatki Powiedz dokąd znów wędrujesz? Czy daleko jest twój sad? - Hen w krainy buczynowe Ze mną tam układa pieśni wiatr Hen w krainy buczynowe Ze mną tam nikogo tylko wiatr Zmierzchy grają a przestrzenieWłasny mi podają dźwiękTakie śpiewy z nimi lub milczenieW którym znika każdy dawny lękW takich śpiewach lub milczeniuW szumie świętych buków zginął lęk Zaszumiały cię powietrzaI ruszyłeś sam na szlakTen ostatni, ten najlepszy -Przyszedł czas, Pan dał ci znakTen ostatni, ten najlepszy - Przyszedł czas, Pan dał ci znak Przyszedł czas, Pan dał ci znak Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 21.06.2005 19:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Czerwca 2005 dzięki fizyk...a to Ktos kto znał Majstra Biede... prostego człowieka, który rzucił wszystko i pojechał w Bieszczady, sklecił sobie budę z desek na przełęczy, zbierał jagody i grzyby.. Wojtek Bellon...http://stachura.balta.net.pl/_bellon/gfx/bellfoto.gifCzęsto żartował, że dożyje wieku chrystusowego ... i tak sie stało Zmarł juz .... w nocy z 3 na 4 maja 1985 r. w krakowskim szpitalu ...Jego pogrzeb odbył się w Busku Zdroju 8 maja 1985 rzałozył Wolna Grupa Bukowina ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rrmi 12.07.2005 02:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lipca 2005 http://www.superexpress.pl/_gAllery/64/32/64326.jpg ['] ['] ['] Eugeniusz Priwieziencew. Miał 59 lat, żonę i czwórkę dzieci. Za młody był jeszcze, by umierać. Wielka szkoda - mówi Jan Purzycki, scenarzysta serialu "Złotopolscy". To spod jego pióra wyszła postać organisty i grabarza ze Złotopolic, Antoniego Pereszczaki. Tej postaci aktor, Żenia Priwieziencew, dał całego siebie. Pokochali go telewidzowie. Gdy pojawiał się jako Antoni, w za małym kapeluszu i przyciasnym paletku, pełen pasji, nierzadko furii, był niepowtarzalny. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rrmi 27.07.2005 01:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Lipca 2005 http://asia.bim.net.pl/im/asia1.jpg to dziewczynka z linku , ktory byl caly czas pod moim nickiem codziennie sledzilam Jej losy codziennie bylam w Koscierzynie w Jej domu w Gdansku i we Wroclawiu na Hematologii bylo lepiej ostatnio.... codziennie w nadziei , ze wyzdrowieje poznalam Ja w czasie choroby , na poczatku walki ... , znalazlam przez przypadek w internecie ... walczyla o zycie ponad 2 lata byla w wieku mojego syna odeszla majac 16 lat ['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][''] http://asia.bim.net.pl/index.php?option=com_frontpage&Itemid=1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
AgnesK 29.07.2005 17:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Lipca 2005 Nie znałam Asi, śledziłam jej losy tylko przez internet. Wierzyłam, że wygra tę walkę..Pewnie to dobrze znacie, ale chciałabym dzisiaj, w dniu pogrzebu Asi przytoczyć fragment z mojego ulubionego XXI rozdziału "Małego księcia". "W ten sposób Mały Książę oswoił lisa. A gdy godzina rozstania była bliska, lis powiedział:- Ach, będę płakać!- To twoja wina - odpowiedział Mały Książę - nie życzyłem ci nic złego. Sam chciałeś, abym cię oswoił...- Oczywiście - odparł lis.- Ale będziesz płakać?- Oczywiście- A więc nic nie zyskałeś na oswojeniu?- Zyskałem coś ze względu na kolor zboża - powiedział lis, a później dorzucił: - Idź jeszcze raz zobaczyć róże. Zrozumiesz wtedy, że twoja róża jest jedyna na świecie. Gdy przyjdziesz pożegnać się ze mną, zrobię ci prezent z pewnej tajemnicy.(...)Powrócił do lisa.- Żegnaj - powiedział.- Żegnaj - odpowiedział lis. - A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.- Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu - powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać.- Twoja róża ma dla Ciebie tak wielkie znaczenie, ponieważ poświęciłeś jej wiele czasu.- Ponieważ poświęciłem jej wiele czasu... - powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać.- Ludzie zapomnieli o tej prawdzie - rzekł lis. - Lecz tobie nie wolno zapomnieć. Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś. Jesteś odpowiedzialny za twoją różę.- Jestem odpowiedzialny za moją różę...powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać." Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ponury63 01.08.2005 15:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Sierpnia 2005 Antoni Słonimski "Alarm" "Uwaga! Uwaga! Przeszedł! Koma trzy!" Ktoś biegnie po schodach. Trzasnęły gdzieś drzwi. Ze zgiełku i wrzawyDźwięk jeden wybucha i rośnie, Kołuje jękliwie, Głos syren - w oktawyOpada - i wznosi się jęk: "Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy!" I cisza. Gdzieś z góryBrzęczy, brzęczy, szumi i drży. I pękłGłucho w głąb. Raz, dwa, trzy. Seria bomb. To gdzieś dalej. Nie ma obawy. Pewnie Praga. A teraz bliżej, jeszcze bliżej. Tuż, tuż. Krzyk jak strzęp krwawy. I cisza, cisza, która się wzmaga. "Uwaga! Uwaga! Odwołuję alarm dla miasta Warszawy!" Nie, tego alarmu nikt już nie odwoła. Ten alarm trwa. Wyjcie, syreny! Bijcie, werble, płaczcie, dzwony kościołów! Niech graOrkiestra marsza spod Wagram, Spod Jeny. Chwyćcie ten jęk, regimenty, Bataliony, armaty i tanki, Niech buchnie, Niech trwaW płomieniu świętym "Marsylianki"! Kiedy w południe ludzie wychodzą z kościoła, Kiedy po niebie wiatr obłoki gna, Kiedy na Paryż ciemny spada sen, Któż mi tak ciągle nasłuchiwać każe? Któż to mnie budzi i woła? Słyszę szum nocnych nalotów. Płyną nad miastem. To nie samoloty. Płyną zburzone kościoły, Ogrody zmienione w cmentarze, Ruiny, gruzy, zwaliska, Ulice i domy znajome z dziecinnych lat, Traugutta i Świętokrzyska, Niecała i Nowy Świat. I płynie miasto na skrzydłach sławy, I spada kamieniem na serce. Do dna. Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy. Niech trwa! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ponury63 01.08.2005 22:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Sierpnia 2005 Krzysztof Kamil Baczyński "Deszcze" Deszcz jak siwe łodygi, szary szum,a u okien smutek i konanie.Taki deszcz kocham, taki szelest strun,deszcz - życiu zmiłowanie.Dalekie pociągi jeszcze jadą dalejbez ciebie. Cóż? Bez ciebie. Cóż?W ogrody wód, w jeziora żalu,w liście, w aleje szklanych róż. I czekasz jeszcze? Jeszcze czekasz?Deszcz jest jak litość - wszystko zetrze:i krew z bojowisk, i człowieka,i skamieniałe z trwóg powietrze. A ty u okien jeszcze marzysz,nagrobku smutny. Czasu napisspływa po mrocznej, głuchej twarzy,może to deszczem, może łzami. I to, że miłość, a nie taka,i to, że nie dość cios bolesny,a tylko ciemny jak krzyk ptaka,i to, że płacz, a tak cielesny.I to, że winy niepowrotne,a jedna drugą coraz woła,i to, jakbyś u wrót kościoławidzenie miał jak sen samotne. I stojąc tak w szeleście szklanym,czuję, jak ląd odpływa w poszum.Odejdą wszyscy ukochani,po jednym wszyscy - krzyże niosąc,a jeszcze innych deszcz oddali,a jeszcze inni w mroku zginą,staną za szkłem, co jak ze stali,i nie doznani miną, miną.I przejdą deszcze, zetną deszcze,jak kosy ciche i bolesne,i cień pokryje, cień omyje. A tak kochając, walcząc, proszącstanę u źródeł - studni ciemnych,w groźnym milczeniu ręce wznosząc,jak pies pod pustym biczem głosu. Nie pokochany, nie zabity,nie napełniony, niedorzeczny,poczuję deszcz czy płacz serdeczny,że wszystko Bogu nadaremno.Zostanę sam. Ja sam i ciemność.I tylko krople, deszcze, deszczecoraz to cichsze, bezbolesne. 21 II 43r. "Śpiew z pożogi", 1947 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
lafcadio 02.08.2005 05:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Sierpnia 2005 http://www.polska.pl/gal/101/17/68/med.jpgChłopcy silni jak stal, oczy patrzą się w dal,nic nie znaczy nam wojny pożoga.Hej sokoli nasz wzrok, w marszu sprężysty krok,i pogarda dla śmierci i wroga.Gotuj broń, naprzód marsz, ku zwycięstwu!W górę skroń! Orzeł nasz lot swój wzbił. POWSTANIE WIDZIANE Z BLISKA (oczami 10-letniego chłopca) Mieszkaliśmy na Flory nr 7. Pierwszego sierpnia o 5-tej z sąsiedniego domu Flory 9 (róg Bagateli) wybiegło 98 chłopaków z rewolwerami w ręce, aby zaatakować gmachy SS na Szucha. Tam były bunkry, zasieki i czołgi. Rozpętała się strzelanina i zaraz do naszej piwnicy zaczęli napływać ranni. Pamiętam ich do dziś, jakby to było wczoraj. Układano ich na węglu lub na stole w pralni, moja mama dawała poduszki. Jeden miał w trzech miejscach przestrzelone lewe płuco, ale żył. Przyszedł dozorca i powiedział z zachwytem, że "nasi jak koty skaczą po dachach". Ja miałem tylko 10 lat, ale zrozumiałem, że jest źle, bo znaczy, że nie opanowali nawet Bagateli. Ruch powstańców i sanitariuszek odbywał się piwnicami, przez przebite w murach otwory. Po godzinie strzelanina zaczęła cichnąć. Wtedy oficer, do którego zwracano się "panie rotmistrzu" (był to Lech Głuchowski, d-ca batalionu "Jeleń") - zapytał moją mamę (sic!): "Czy pod 9-ką są już Niemcy?" - wykazując tym kompletny brak rozeznania sytuacji. Zrozumieliśmy co się dzieje i uciekliśmy na 5 piętro. Z nastaniem zmroku weszli Niemcy, zabrali i rozstrzelali tylko mężczyzn, w tym dwóch synów dozorcy (16 i 18 lat). Nas 5-go sierpnia wyprowadzili na Szucha. Siedząc na placu na Rozdrożu byliśmy świadkami jak uformowali kolumnę z kobiet i popędzili je przed czołgami w kierunku Piusa, gdzie próbowali zdobyć powstańczą barykadę. Potem trzymali nas dobę bez jedzenia i picia na podwórku gestapo, gdzie leżały zwęglone zwłoki powstańców. Dozorczyni przebrała trzeciego 14-to letniego syna za dziewczynkę. Rozpoznali, zabrali i rozstrzelali. Drugiego dnia przegnali nas płonącą Marszałkowską do barykad powstańczych na placu Zbawiciela. Idąc Marszałkowską, w jakimś sklepie blisko Oleandrów, widzieliśmy stos trupów rozstrzelanych mężczyzn, a na placu Zbawiciela leżały trupy, przez które należało przeskakiwać. Po przeskoczeniu barykady powstańczej udaliśmy się do rodziny na Hożą 47. Na tym skrawku miasta, oswobodzonym od Niemców, mimo że pociski spadały na głowę, panowała niepowtarzalna atmosfera jakiejś euforii. Wisiały polskie flagi, działały różne polskie organizacje, kolportowano prasę powstańczą. Niestety ten nastrój euforii pomału gasł, w miarę jak na podwórku przybywało mogił, a domy zamieniały się w sterty gruzów. Po powstaniu dowiedziałem się, że z atakującego Szucha batalionu "Jeleń" (przedwojenni ułani plus młody narybek) na 98 żołnierzy ocalało siedmiu. Przed wycofaniem się w nocy na Mokotów, zrobili jeszcze zasadzkę na Niemców wchodzących do domu Flory 5, zabijając kilku. W efekcie Niemcy rozstrzelali natychmiast wszystkich mieszkańców Flory 9 i Flory 5, w tym moich 9-letnich kolegów ze szkoły. Dobili też wszystkich rannych i zastrzelili pozostałe z nimi sanitariuszki. Myśmy ocaleli przez przypadek. Już po wojnie dowiedziałem się, że w dniach 5-6 sierpnia Niemcy przebijali się przez Wolę, torując sobie przejście do mostu Kierbedzia i mordując masowo mieszkańców (5 sierpnia rozstrzelali 38 tysięcy ludzi). 5-go sierpnia dowództwo przejął generał SS Bach-Zelewski, który zauważył, że masowe rozstrzeliwania połączone z rabunkami odrywają żołnierzy od walki i powodują nadmierne zużycie amunicji. Rozkazał więc rozstrzeliwać tylko mężczyzn i młodzież męską od lat 14. Nas wygarnęli z domu 5 sierpnia, gdy obowiązywał już nowy rozkaz. Okazało się też, że rejon Szucha, gdzie stacjonowało około 1500 uzbrojonych po zęby Niemców, atakowało z rożnych stron około 500 powstańców, uzbrojonych głównie w rewolwery i granaty własnej produkcji. Zginęło ponad 400, w tym cala kompania, której udało się zdobyć Kasyno Oficerskie. Na Polu Mokotowskim zginęła Krystyna Krahelska (kompozytorka pieśni powstańczych). Z ulic Bagatela, Flory, Chocimska, Marszałkowska, Oleandrów, Litewska Niemcy wygarnęli i rozstrzelali w ogródku jordanowskim na Bagateli i w ruinach GISZ-u ok. 3000 mieszkańców. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
chmurka 02.08.2005 21:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Sierpnia 2005 Jacek Karczmarski Czołg Gąsienicami zagrzebany w piach nad WisłąPatrzę przez rzekę pustym peryskopemNa miasto w walce, które jest tak bliskoŻe Wisły nurt frontowym staje się okopemRozgrzany pancerz pod wrześniowym żaremRwie do ataku się i pali pod dotykiemAle wystygły silnik śpi pod skrzepłym smaremI od miesiąca nie siadł nikt za celownikiemKrtań lufy łaknie znów pocisków smakuA łyka tylko tłusty dym z drugiego brzeguW słuchawkach zdjetych hełmofonów krzyk PolakówI nie wiem czemu rzeki tej nie wziąłem z bieguDajcie mi wgryźć się gąsiennicą w fale śliskieI ogniem z lufy dajcie wesprzeć barykadyBy miasto w walce, które jest tak bliskieBezruchu mego nie nazwało mianem zdradyLecz milczy sztab i milczą pędy tatarakuKtórymi mnie przed tymi co czekają skrytoBo ruski tank nie bedzie walczył za PolakówBo ruski tank zaczekać ma, by ich wybitoGdy się wypali już powstanie ciemnym błyskiemWłączą mi silnik i rozgrzeją krew maszynyBym mógł obejrzeć miasto, co tak bliskieBez walki zdobywając gruzy i ruiny Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
fizyk 05.08.2005 19:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Sierpnia 2005 A jeszcze w lipcu odszedł jeden z największych polskich sportowców. Andrzej Grubba (1958 - 2005). http://sport.onet.pl/_i/zajawy/grubba.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ponury63 06.08.2005 21:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Sierpnia 2005 6 sierpnia 1945 z wojskowego lotniska z wyspy Tinian na Pacyfiku wystartował bombowiec B–29 "Enola Gay". O godzinie 8:15 zrzucił na 250–tysięczną Hiroszimę bombę "Little Boy" (mały chłopiec), która wybuchła 45 sekund później na wysokości 600 m nad centrum miasta, siejąc śmierć i zniszczenie. Trzy dni potem nad Nagasaki wybuchła następna – o nazwie "Fat Man" (grubas). W bombie "Fat Man" użyto plutonu, a w bombie "Little Boy" – uranu, który, jak się okazało, dawał o wiele większe efekty. "Little Boy", stosunkowo niewielka bomba o długości 3,04 m i średnicy 0,71 m, miał moc 20 tys. ton. W promieniu ok. 1,5 km od miejsca wybuchu nie przeżył nikt. Temperatura w epicentrum była tak wysoka, że wszystko wyparowało. W odległości ok. 1,4 km poza nim zwęgleni ludzie skurczyli się do wielkości lalek, ptaki zapalały się w powietrzu, a zwłoki nienaturalnie pęczniały od gwałtownej fali ciepła. W ciągu 45 sekund miasto i ludzie przestało istnieć. Tysiące ludzi napromieniowanych podczas wybuchu umierały powolną śmiercią przez długie lata. [źródło] Józefa Ślusarczyk - Latos "Głosy sny" nigdy nie będę Hiroszimą ani Nagasakinie stanę się wieńcem nuklearnymani świętym Popiołem niewinnychchoć wciąż rodzą się we mniete umarłe Głosy - dziecio świcie spadają martwe słońcaa z popiołu odlatują blade rączkii zimne ptakina skrzydłach kalekiego wiatru dlaczego noszę w sobie nie popełniony grzechten wieczny cień hańby - i dlaczego we śnie rośnie zagłada Hiroszimyi słychać krzyk rozdzierający morzaskoro to nie mój senani nie moja epokaa jednak z każdej strony krwawihoryzont Czernobylawyje i kurczy się Ziemiaprzestrzeń jałowa marznie -przesłaniają ją suche cienie łodyg nigdy nie byłam Hiroszimą ani Nagasaki -dlaczego więc słyszę wciąż te Głosy - Sny - jak dzwon martwego powietrzajak pusty dźwięk Vivaldiego Marek Misiak "Cmentarz zwany Hiroszimą" Najpierw była tylko ciszaPotem błysk, który zgasił słońceOgień i żar wprost z nieba przybyły, by wstrzymać czas nad HiroszimąNiemy krzyk mężczyzn, kobiet, dzieci uderzył o bramę NiebaAż wreszcie śmierć, przybrawszy postać ognistej kuliZapanowała nad miastemTego dnia Boga nie było w HiroszimieGdy ludzie poznali, czym jest piekło i koniec świataTysiące aniołów uniosły się znad cmentarza zwanego HiroszimąDwie postacie z popiołuZ krzykiem i bólem palonych dusz spojrzały w nieboBoże nasz, Boże nasz, czemuś nas opuściłAle tego dnia Boga nie było nad cmentarzem zwanym HiroszimąMoże był tam, gdzie dogasały krematoryjne pieceGdzie ludzie się opamiętaliGdzie rozpoczęła się epoka sądów i karZnad miasta cicho odlatywali mordercy bez motywu i bez satysfakcjiI zapłakał Bóg czarnymi łzamiLecz nie wskrzesił nikogoTylko chłód przeniknął bielejące kościZapadł zmrok nad wypalonym polemCierpienie i śmierćśmierćśmierćNa cmentarzu zwanym Hiroszimą Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rrmi 08.08.2005 01:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Sierpnia 2005 http://www.weissabgleich.de/kerze/img/9.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 11.08.2005 16:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2005 http://www.radiozet.pl/archiwum/Wiadomoci/fotki2/muzyka/ibrahim%20ferrer190.jpg Legenda kubańskiej muzyki Ibrahim Ferrer nie żyje. Zmarł w Hawanie w wieku 78 lat. Ibrahim Ferrer był znany w Polsce i na świcie przed wszystkim z płyty i filmu "Buena Vista Social Club". Płyta powstała dzięki amerykańskiemu gitarzyście i kompozytorowi muzyki filmowej Ry Cooder-owi, który zebrał sędziwych muzyków i przypomniał światu kubańskie brzmienia. Później były już same sukcesu. Niemiecki reżyser Wim Wenders nakręcił słynny dokument o zespole Buena Vista. Muzycy zdobywali liczne nagrody na całym świecie, w tym dwie Grammy dla zespołu i jedną dla Ferrera za płytę solową z tradycyjnymi salsami. O melodyjnym glosie Ferrera mówiono, że ma smak kubańskiego rumu. Młody Ferrer szybko został sierotą i w wieku 12 lat zaczął zarabiać na życie jako uliczny sprzedawca cukierków. Swoją pierwszą orkiestrę założył, gdy miał 13 lat. Sławę zdobył w połowie lat 50 tych w Hawanie, śpiewał w słynnej orkiestrze Benny’ego More’a. Kiedy Ry Cooder zaproponował mu nagranie płyty, Ferrer był już na emeryturze i zarabiał na życie jako pucybut. W 2003 r. zmarł inny muzyk - Compay Segundo, również członek projektu Buena Vista. Pół roku później w wieku 84 lat odszedł pianista zespołu - Ruben Gonzalez. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aggi 12.08.2005 08:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Sierpnia 2005 [*] pozwalam sobie zapalić prywatną świeczke dla mojego kolegi Grzesia - Króla Ekstrawertyków i Wielbiciela Życia. Grzesiu, Twój głos nadal brzmi w mojej głowie. Nasza ostatnia szalona rozmowa oko w oko i ta naprawdę ostatnia przez telefon, kiedy zapewniałeś mnie, że nie wybierasz się w zaświaty, bo jest zbyt wiele pięknych kobiet, żebyś mógł tak poprostu umrzeć. Umarłeś - nie wierzyłam, że tak się stanie... Mam tylko nadzieję, że tam gdzie dotarłeś nie jest nudno! Zerknij no czasem na mnie, czy głupot nie robię. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
fizyk 17.08.2005 10:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Sierpnia 2005 Założyciel wspólnoty ekumenicznej z Taize, brat Roger nie żyje . http://m.onet.pl/_m/d5130576f091a87e2426abd8ce7afcc6,5,1.jpg Nie chę komentować tego co się stało i w jaki sposób się stało Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ciku 17.08.2005 12:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Sierpnia 2005 Taka dobroć patrzy mu z oczu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ponury63 17.08.2005 20:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Sierpnia 2005 Jacek Kaczmarski "Ciąg dalszy" A kiedy umrze ostatni obrońca,Co o zasadach pojęcie miał jeszcze -Będziemy modły wznosili złowieszczeDo słońca. Opór w nas przyśnie niewypowiedziany,To znaczy taki, jakby go nie było.Wbrew woli będzie powietrze koiłoNam rany. Cisza nastanie w naszych dusz kopalni,Lśnić nieodkryte będą złote żyły.Staniemy światu twarzą w twarz - bez siły,Normalni. I piasek ulgi - cudzej - nas przysypie,Że oczy piorunami już - nie łzawią.W domu żałoby goście też się bawią -Na stypie. 23.3.1987 K U L T "Krew Boga"(sł. Kazik Staszewski, muzyka Piotr Wieteska, Kazik Staszewski) Wszystko wydaje się takie samo A jednak inne jest wszystko Ja dalej widzę krew Boga Za wasz czyn spotka was kara sroga Ja jednak widzę krew Boga Ja ciągle widzę krew Boga Ja dalej widzę krew Boga Ja ciągle widzę krew Boga Obejrzyjcie swe dłonie i twarze Są czerwone od Boga krwi Zastanówcie się co zrobiliście Czy naprawdę Go zabiliście Ja jednak widzę krew Boga Ja ciągle widzę krew Boga Ja dalej widzę krew Boga Ja ciągle widzę krew Boga Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
lafcadio 18.08.2005 05:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Sierpnia 2005 17 sierpnia 1998 r. w wypadku samochodowym zginęli dwaj wybitni polscy sportowcy – Władysław Komar (1940–1998), bokser, lekkoatleta i aktor, mistrz olimpijski w pchnięciu kulą z Monachium (1972), oraz Tadeusz Ślusarski (1950–1998), mistrz olimpijski w skoku o tyczce z 1976 r. i wicemistrz z 1980 r., ponadto dwukrotny mistrz Europy i wielokrotny mistrz Polski w tej dyscyplinie. Obaj sportowcy zginęli na miejscu w zderzeniu czołowym na trasie Szczecin–Świnoujście.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rrmi 28.08.2005 20:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Sierpnia 2005 minal juz ponad miesiac , ja wciaz nie moge sie pogodzic , jak krotkie i kruche to zycie jest to osobiste bardzo , ale chce pokazac ostatni fragment z zycia Asienki, wspomnienie Jej Ojca Zwyczajnie się zakrztusiła. Tak to wyglądało choć Mamie serce mówiło że jest inaczej. Dlatego zrobiła alarm. - Biegłem z Asieńką na rękach szpitalnym korytarzem a wcześniej pędziłem przez miasto jak wariat. Minęło może pięć minut. Położyłem Ją na łóżku. Była przytomna ale niewiele pamiętam. - Dostała leki sedacyjne, jak zwykle do odessania wydzieliny. Zasnęła. - Po intubacji nie mogła się jednak rozbudzić. Widzieliśmy jak Ją ratowali.... Byli wszyscy lekarze z OIOM-u. Cały dyżurny personel pielęgniarzy i pielęgniarek. Nie poradzili ... - Serduszko stanęło. - Dziękujemy Im. Zrobili wszystko co mogli. http://asia.bim.net.pl/img/new/a_ksiazka_small.JPG Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.