Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Zapal świeczkę...


Recommended Posts

MAJSTER BIEDA

 

Skąd przychodził, kto go znał,

kto mu rękę podał, kiedy

nad rowem siadał, wyjmował chleb,

serem przekładał i dzielił się z psem.

Tyle wszystkiego, co z sobą miał

Majster Bieda

 

Czapkę z głowy ściągał, gdy

wiatr gałęzie chylił drzewom

Śmiał się do słońca, śpiewał do gwiazd

Drogę bez końca, co przed nim szła

znał jak pięć palców, jak szeląg zły

Majster Bieda

 

Nikt nie pytał, skąd się wziął,

gdy do ognia się przysiadał.

Wtulał się w krąg ciepła jak w kożuch -

znużony drogą wędrowiec boży

Zasypiał długo gapiąc się w noc

Majster Bieda

 

Aż nastąpił taki rok,

smutny rok - tak widać trzeba...

Nie przyszedł Bieda zieloną wiosną

miejsce, gdzie siadał, zielskiem zarosło

i choć niejeden wytężał wzrok,

choć lato pustym gościńcem przeszło,

z rudymi liśćmi - jesieni schedą -

wiatrem niesiony popłynął w przeszłość

 

 

 

Majster Bieda

pisenke i tekst o NIM ułożył

Wojtek BELLON

(1952 - 1985+)

a dziś ...

pochowano Majstra Biede ...

umarł w przytułku ...

miał 10 lat ja

kiedy został sierotą ...

zeby przezyć wtedy - nosił walizki podróżnym ... czesto głodował ...

SAM NIE MIAŁ NIC ... a dzielił sie wszystkim ... co miał przy sobie ...

zył w zgodzie z Naturą

był człowiekiem ...

ANIOŁEM ...

:cry:

....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Piosenka dla Wojtka Bellona

sł. A. Kiełb-Szawuła, muz. K. Myszkowski

Stare Dobre Małżeństwo - Makatki

 

Powiedz dokąd znów wędrujesz?

Czy daleko jest twój sad?

- Hen w krainy buczynowe

Ze mną tam układa pieśni wiatr

Hen w krainy buczynowe

Ze mną tam nikogo tylko wiatr

 

Zmierzchy grają a przestrzenie

Własny mi podają dźwięk

Takie śpiewy z nimi lub milczenie

W którym znika każdy dawny lęk

W takich śpiewach lub milczeniu

W szumie świętych buków zginął lęk

 

Zaszumiały cię powietrza

I ruszyłeś sam na szlak

Ten ostatni, ten najlepszy -

Przyszedł czas, Pan dał ci znak

Ten ostatni, ten najlepszy -

Przyszedł czas, Pan dał ci znak

Przyszedł czas, Pan dał ci znak

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzięki fizyk...

a to Ktos kto znał Majstra Biede... prostego człowieka, który rzucił wszystko i pojechał w Bieszczady, sklecił sobie budę z desek na przełęczy, zbierał jagody i grzyby..

 

Wojtek Bellon...

http://stachura.balta.net.pl/_bellon/gfx/bellfoto.gif

Często żartował, że dożyje wieku chrystusowego ... i tak sie stało

Zmarł juz .... w nocy z 3 na 4 maja 1985 r. w krakowskim szpitalu ...

Jego pogrzeb odbył się w Busku Zdroju 8 maja 1985 r

załozył Wolna Grupa Bukowina ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

http://www.superexpress.pl/_gAllery/64/32/64326.jpg

 

['] ['] [']

 

Eugeniusz Priwieziencew. Miał 59 lat, żonę i czwórkę dzieci.

 

 

Za młody był jeszcze, by umierać. Wielka szkoda - mówi Jan Purzycki, scenarzysta serialu "Złotopolscy". To spod jego pióra wyszła postać organisty i grabarza ze Złotopolic, Antoniego Pereszczaki. Tej postaci aktor, Żenia Priwieziencew, dał całego siebie. Pokochali go telewidzowie. Gdy pojawiał się jako Antoni, w za małym kapeluszu i przyciasnym paletku, pełen pasji, nierzadko furii, był niepowtarzalny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

http://asia.bim.net.pl/im/asia1.jpg

:cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:

to dziewczynka z linku , ktory byl caly czas pod moim nickiem

codziennie sledzilam Jej losy

codziennie bylam w Koscierzynie w Jej domu

w Gdansku i we Wroclawiu na Hematologii

bylo lepiej ostatnio....

codziennie w nadziei , ze wyzdrowieje

poznalam Ja w czasie choroby , na poczatku walki ... ,

znalazlam przez przypadek w internecie ...

walczyla o zycie ponad 2 lata

byla w wieku mojego syna

odeszla majac 16 lat

[']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['']

http://asia.bim.net.pl/index.php?option=com_frontpage&Itemid=1

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znałam Asi, śledziłam jej losy tylko przez internet. Wierzyłam, że wygra tę walkę..

Pewnie to dobrze znacie, ale chciałabym dzisiaj, w dniu pogrzebu Asi przytoczyć fragment z mojego ulubionego XXI rozdziału "Małego księcia".

 

"W ten sposób Mały Książę oswoił lisa. A gdy godzina rozstania była bliska, lis powiedział:

- Ach, będę płakać!

- To twoja wina - odpowiedział Mały Książę - nie życzyłem ci nic złego. Sam chciałeś, abym cię oswoił...

- Oczywiście - odparł lis.

- Ale będziesz płakać?

- Oczywiście

- A więc nic nie zyskałeś na oswojeniu?

- Zyskałem coś ze względu na kolor zboża - powiedział lis, a później dorzucił: - Idź jeszcze raz zobaczyć róże. Zrozumiesz wtedy, że twoja róża jest jedyna na świecie. Gdy przyjdziesz pożegnać się ze mną, zrobię ci prezent z pewnej tajemnicy.

(...)

Powrócił do lisa.

- Żegnaj - powiedział.

- Żegnaj - odpowiedział lis. - A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.

- Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu - powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać.

- Twoja róża ma dla Ciebie tak wielkie znaczenie, ponieważ poświęciłeś jej wiele czasu.

- Ponieważ poświęciłem jej wiele czasu... - powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać.

- Ludzie zapomnieli o tej prawdzie - rzekł lis. - Lecz tobie nie wolno zapomnieć. Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś. Jesteś odpowiedzialny za twoją różę.

- Jestem odpowiedzialny za moją różę...powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Antoni Słonimski

 

"Alarm"

 

"Uwaga! Uwaga! Przeszedł!

Koma trzy!"

Ktoś biegnie po schodach.

Trzasnęły gdzieś drzwi.

Ze zgiełku i wrzawy

Dźwięk jeden wybucha i rośnie,

Kołuje jękliwie,

Głos syren - w oktawy

Opada - i wznosi się jęk:

"Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy!"

 

I cisza.

Gdzieś z góry

Brzęczy, brzęczy, szumi i drży.

I pękł

Głucho w głąb.

Raz, dwa, trzy.

Seria bomb.

 

To gdzieś dalej. Nie ma obawy.

Pewnie Praga.

A teraz bliżej, jeszcze bliżej.

Tuż, tuż.

Krzyk jak strzęp krwawy.

I cisza, cisza, która się wzmaga.

"Uwaga! Uwaga!

Odwołuję alarm dla miasta Warszawy!"

 

Nie, tego alarmu nikt już nie odwoła.

Ten alarm trwa.

Wyjcie, syreny!

Bijcie, werble, płaczcie, dzwony kościołów!

Niech gra

Orkiestra marsza spod Wagram,

Spod Jeny.

Chwyćcie ten jęk, regimenty,

Bataliony, armaty i tanki,

Niech buchnie,

Niech trwa

W płomieniu świętym "Marsylianki"!

 

Kiedy w południe ludzie wychodzą z kościoła,

Kiedy po niebie wiatr obłoki gna,

Kiedy na Paryż ciemny spada sen,

Któż mi tak ciągle nasłuchiwać każe?

Któż to mnie budzi i woła?

 

Słyszę szum nocnych nalotów.

Płyną nad miastem. To nie samoloty.

Płyną zburzone kościoły,

Ogrody zmienione w cmentarze,

Ruiny, gruzy, zwaliska,

Ulice i domy znajome z dziecinnych lat,

Traugutta i Świętokrzyska,

Niecała i Nowy Świat.

I płynie miasto na skrzydłach sławy,

I spada kamieniem na serce. Do dna.

Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy.

Niech trwa!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzysztof Kamil Baczyński

 

"Deszcze"

 

Deszcz jak siwe łodygi, szary szum,

a u okien smutek i konanie.

Taki deszcz kocham, taki szelest strun,

deszcz - życiu zmiłowanie.

Dalekie pociągi jeszcze jadą dalej

bez ciebie. Cóż? Bez ciebie. Cóż?

W ogrody wód, w jeziora żalu,

w liście, w aleje szklanych róż.

 

I czekasz jeszcze? Jeszcze czekasz?

Deszcz jest jak litość - wszystko zetrze:

i krew z bojowisk, i człowieka,

i skamieniałe z trwóg powietrze.

 

A ty u okien jeszcze marzysz,

nagrobku smutny. Czasu napis

spływa po mrocznej, głuchej twarzy,

może to deszczem, może łzami.

 

I to, że miłość, a nie taka,

i to, że nie dość cios bolesny,

a tylko ciemny jak krzyk ptaka,

i to, że płacz, a tak cielesny.

I to, że winy niepowrotne,

a jedna drugą coraz woła,

i to, jakbyś u wrót kościoła

widzenie miał jak sen samotne.

 

I stojąc tak w szeleście szklanym,

czuję, jak ląd odpływa w poszum.

Odejdą wszyscy ukochani,

po jednym wszyscy - krzyże niosąc,

a jeszcze innych deszcz oddali,

a jeszcze inni w mroku zginą,

staną za szkłem, co jak ze stali,

i nie doznani miną, miną.

I przejdą deszcze, zetną deszcze,

jak kosy ciche i bolesne,

i cień pokryje, cień omyje.

 

A tak kochając, walcząc, prosząc

stanę u źródeł - studni ciemnych,

w groźnym milczeniu ręce wznosząc,

jak pies pod pustym biczem głosu.

 

Nie pokochany, nie zabity,

nie napełniony, niedorzeczny,

poczuję deszcz czy płacz serdeczny,

że wszystko Bogu nadaremno.

Zostanę sam. Ja sam i ciemność.

I tylko krople, deszcze, deszcze

coraz to cichsze, bezbolesne.

 

 

21 II 43r.

 

"Śpiew z pożogi", 1947

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://www.polska.pl/gal/101/17/68/med.jpg

Chłopcy silni jak stal, oczy patrzą się w dal,

nic nie znaczy nam wojny pożoga.

Hej sokoli nasz wzrok, w marszu sprężysty krok,

i pogarda dla śmierci i wroga.

Gotuj broń, naprzód marsz, ku zwycięstwu!

W górę skroń! Orzeł nasz lot swój wzbił.

 

 

POWSTANIE WIDZIANE Z BLISKA (oczami 10-letniego chłopca)

 

Mieszkaliśmy na Flory nr 7. Pierwszego sierpnia o 5-tej z sąsiedniego domu Flory 9 (róg Bagateli) wybiegło 98 chłopaków z rewolwerami w ręce, aby zaatakować gmachy SS na Szucha. Tam były bunkry, zasieki i czołgi. Rozpętała się strzelanina i zaraz do naszej piwnicy zaczęli napływać ranni. Pamiętam ich do dziś, jakby to było wczoraj. Układano ich na węglu lub na stole w pralni, moja mama dawała poduszki. Jeden miał w trzech miejscach przestrzelone lewe płuco, ale żył. Przyszedł dozorca i powiedział z zachwytem, że "nasi jak koty skaczą po dachach". Ja miałem tylko 10 lat, ale zrozumiałem, że jest źle, bo znaczy, że nie opanowali nawet Bagateli. Ruch powstańców i sanitariuszek odbywał się piwnicami, przez przebite w murach otwory. Po godzinie strzelanina zaczęła cichnąć. Wtedy oficer, do którego zwracano się "panie rotmistrzu" (był to Lech Głuchowski, d-ca batalionu "Jeleń") - zapytał moją mamę (sic!): "Czy pod 9-ką są już Niemcy?" - wykazując tym kompletny brak rozeznania sytuacji. Zrozumieliśmy co się dzieje i uciekliśmy na 5 piętro. Z nastaniem zmroku weszli Niemcy, zabrali i rozstrzelali tylko mężczyzn, w tym dwóch synów dozorcy (16 i 18 lat). Nas 5-go sierpnia wyprowadzili na Szucha. Siedząc na placu na Rozdrożu byliśmy świadkami jak uformowali kolumnę z kobiet i popędzili je przed czołgami w kierunku Piusa, gdzie próbowali zdobyć powstańczą barykadę. Potem trzymali nas dobę bez jedzenia i picia na podwórku gestapo, gdzie leżały zwęglone zwłoki powstańców. Dozorczyni przebrała trzeciego 14-to letniego syna za dziewczynkę. Rozpoznali, zabrali i rozstrzelali. Drugiego dnia przegnali nas płonącą Marszałkowską do barykad powstańczych na placu Zbawiciela. Idąc Marszałkowską, w jakimś sklepie blisko Oleandrów, widzieliśmy stos trupów rozstrzelanych mężczyzn, a na placu Zbawiciela leżały trupy, przez które należało przeskakiwać. Po przeskoczeniu barykady powstańczej udaliśmy się do rodziny na Hożą 47.

 

Na tym skrawku miasta, oswobodzonym od Niemców, mimo że pociski spadały na głowę, panowała niepowtarzalna atmosfera jakiejś euforii. Wisiały polskie flagi, działały różne polskie organizacje, kolportowano prasę powstańczą. Niestety ten nastrój euforii pomału gasł, w miarę jak na podwórku przybywało mogił, a domy zamieniały się w sterty gruzów.

 

Po powstaniu dowiedziałem się, że z atakującego Szucha batalionu "Jeleń" (przedwojenni ułani plus młody narybek) na 98 żołnierzy ocalało siedmiu. Przed wycofaniem się w nocy na Mokotów, zrobili jeszcze zasadzkę na Niemców wchodzących do domu Flory 5, zabijając kilku. W efekcie Niemcy rozstrzelali natychmiast wszystkich mieszkańców Flory 9 i Flory 5, w tym moich 9-letnich kolegów ze szkoły. Dobili też wszystkich rannych i zastrzelili pozostałe z nimi sanitariuszki. Myśmy ocaleli przez przypadek. Już po wojnie dowiedziałem się, że w dniach 5-6 sierpnia Niemcy przebijali się przez Wolę, torując sobie przejście do mostu Kierbedzia i mordując masowo mieszkańców (5 sierpnia rozstrzelali 38 tysięcy ludzi). 5-go sierpnia dowództwo przejął generał SS Bach-Zelewski, który zauważył, że masowe rozstrzeliwania połączone z rabunkami odrywają żołnierzy od walki i powodują nadmierne zużycie amunicji. Rozkazał więc rozstrzeliwać tylko mężczyzn i młodzież męską od lat 14. Nas wygarnęli z domu 5 sierpnia, gdy obowiązywał już nowy rozkaz.

 

Okazało się też, że rejon Szucha, gdzie stacjonowało około 1500 uzbrojonych po zęby Niemców, atakowało z rożnych stron około 500 powstańców, uzbrojonych głównie w rewolwery i granaty własnej produkcji. Zginęło ponad 400, w tym cala kompania, której udało się zdobyć Kasyno Oficerskie. Na Polu Mokotowskim zginęła Krystyna Krahelska (kompozytorka pieśni powstańczych). Z ulic Bagatela, Flory, Chocimska, Marszałkowska, Oleandrów, Litewska Niemcy wygarnęli i rozstrzelali w ogródku jordanowskim na Bagateli i w ruinach GISZ-u ok. 3000 mieszkańców.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek Karczmarski

 

Czołg

 

Gąsienicami zagrzebany w piach nad Wisłą

Patrzę przez rzekę pustym peryskopem

Na miasto w walce, które jest tak blisko

Że Wisły nurt frontowym staje się okopem

Rozgrzany pancerz pod wrześniowym żarem

Rwie do ataku się i pali pod dotykiem

Ale wystygły silnik śpi pod skrzepłym smarem

I od miesiąca nie siadł nikt za celownikiem

Krtań lufy łaknie znów pocisków smaku

A łyka tylko tłusty dym z drugiego brzegu

W słuchawkach zdjetych hełmofonów krzyk Polaków

I nie wiem czemu rzeki tej nie wziąłem z biegu

Dajcie mi wgryźć się gąsiennicą w fale śliskie

I ogniem z lufy dajcie wesprzeć barykady

By miasto w walce, które jest tak bliskie

Bezruchu mego nie nazwało mianem zdrady

Lecz milczy sztab i milczą pędy tataraku

Którymi mnie przed tymi co czekają skryto

Bo ruski tank nie bedzie walczył za Polaków

Bo ruski tank zaczekać ma, by ich wybito

Gdy się wypali już powstanie ciemnym błyskiem

Włączą mi silnik i rozgrzeją krew maszyny

Bym mógł obejrzeć miasto, co tak bliskie

Bez walki zdobywając gruzy i ruiny

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 sierpnia 1945 z wojskowego lotniska z wyspy Tinian na Pacyfiku wystartował bombowiec B–29 "Enola Gay". O godzinie 8:15 zrzucił na 250–tysięczną Hiroszimę bombę "Little Boy" (mały chłopiec), która wybuchła 45 sekund później na wysokości 600 m nad centrum miasta, siejąc śmierć i zniszczenie. Trzy dni potem nad Nagasaki wybuchła następna – o nazwie "Fat Man" (grubas).

W bombie "Fat Man" użyto plutonu, a w bombie "Little Boy" – uranu, który, jak się okazało, dawał o wiele większe efekty. "Little Boy", stosunkowo niewielka bomba o długości 3,04 m i średnicy 0,71 m, miał moc 20 tys. ton. W promieniu ok. 1,5 km od miejsca wybuchu nie przeżył nikt. Temperatura w epicentrum była tak wysoka, że wszystko wyparowało. W odległości ok. 1,4 km poza nim zwęgleni ludzie skurczyli się do wielkości lalek, ptaki zapalały się w powietrzu, a zwłoki nienaturalnie pęczniały od gwałtownej fali ciepła. W ciągu 45 sekund miasto i ludzie przestało istnieć. Tysiące ludzi napromieniowanych podczas wybuchu umierały powolną śmiercią przez długie lata. [źródło]

 

 

 

 

Józefa Ślusarczyk - Latos

 

"Głosy sny"

 

nigdy nie będę Hiroszimą ani Nagasaki

nie stanę się wieńcem nuklearnym

ani świętym Popiołem niewinnych

choć wciąż rodzą się we mnie

te umarłe Głosy - dzieci

o świcie spadają martwe słońca

a z popiołu odlatują blade rączki

i zimne ptaki

na skrzydłach kalekiego wiatru

 

dlaczego noszę w sobie nie popełniony grzech

ten wieczny cień hańby -

i dlaczego we śnie rośnie zagłada Hiroszimy

i słychać krzyk rozdzierający morza

skoro to nie mój sen

ani nie moja epoka

a jednak z każdej strony krwawi

horyzont Czernobyla

wyje i kurczy się Ziemia

przestrzeń jałowa marznie -

przesłaniają ją suche cienie łodyg

 

nigdy nie byłam Hiroszimą ani Nagasaki -

dlaczego więc słyszę wciąż te Głosy - Sny -

jak dzwon martwego powietrza

jak pusty dźwięk Vivaldiego

 

 

 

 

Marek Misiak

 

"Cmentarz zwany Hiroszimą"

 

Najpierw była tylko cisza

Potem błysk, który zgasił słońce

Ogień i żar wprost z nieba przybyły, by wstrzymać czas nad Hiroszimą

Niemy krzyk mężczyzn, kobiet, dzieci uderzył o bramę Nieba

Aż wreszcie śmierć, przybrawszy postać ognistej kuli

Zapanowała nad miastem

Tego dnia Boga nie było w Hiroszimie

Gdy ludzie poznali, czym jest piekło i koniec świata

Tysiące aniołów uniosły się znad cmentarza zwanego Hiroszimą

Dwie postacie z popiołu

Z krzykiem i bólem palonych dusz spojrzały w niebo

Boże nasz, Boże nasz, czemuś nas opuścił

Ale tego dnia Boga nie było nad cmentarzem zwanym Hiroszimą

Może był tam, gdzie dogasały krematoryjne piece

Gdzie ludzie się opamiętali

Gdzie rozpoczęła się epoka sądów i kar

Znad miasta cicho odlatywali mordercy bez motywu i bez satysfakcji

I zapłakał Bóg czarnymi łzami

Lecz nie wskrzesił nikogo

Tylko chłód przeniknął bielejące kości

Zapadł zmrok nad wypalonym polem

Cierpienie i śmierć

śmierć

śmierć

Na cmentarzu zwanym Hiroszimą

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://www.radiozet.pl/archiwum/Wiadomoci/fotki2/muzyka/ibrahim%20ferrer190.jpg

 

Legenda kubańskiej muzyki Ibrahim Ferrer nie żyje. Zmarł w Hawanie w wieku 78 lat.

 

Ibrahim Ferrer był znany w Polsce i na świcie przed wszystkim z płyty i filmu "Buena Vista Social Club". Płyta powstała dzięki amerykańskiemu gitarzyście i kompozytorowi muzyki filmowej Ry Cooder-owi, który zebrał sędziwych muzyków i przypomniał światu kubańskie brzmienia. Później były już same sukcesu. Niemiecki reżyser Wim Wenders nakręcił słynny dokument o zespole Buena Vista. Muzycy zdobywali liczne nagrody na całym świecie, w tym dwie Grammy dla zespołu i jedną dla Ferrera za płytę solową z tradycyjnymi salsami.

 

O melodyjnym glosie Ferrera mówiono, że ma smak kubańskiego rumu. Młody Ferrer szybko został sierotą i w wieku 12 lat zaczął zarabiać na życie jako uliczny sprzedawca cukierków. Swoją pierwszą orkiestrę założył, gdy miał 13 lat. Sławę zdobył w połowie lat 50 tych w Hawanie, śpiewał w słynnej orkiestrze Benny’ego More’a. Kiedy Ry Cooder zaproponował mu nagranie płyty, Ferrer był już na emeryturze i zarabiał na życie jako pucybut.

 

W 2003 r. zmarł inny muzyk - Compay Segundo, również członek projektu Buena Vista. Pół roku później w wieku 84 lat odszedł pianista zespołu - Ruben Gonzalez.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[*]

pozwalam sobie zapalić prywatną świeczke dla mojego kolegi Grzesia - Króla Ekstrawertyków i Wielbiciela Życia.

 

Grzesiu, Twój głos nadal brzmi w mojej głowie. Nasza ostatnia szalona rozmowa oko w oko :D i ta naprawdę ostatnia przez telefon, kiedy zapewniałeś mnie, że nie wybierasz się w zaświaty, bo jest zbyt wiele pięknych kobiet, żebyś mógł tak poprostu umrzeć.

 

Umarłeś - nie wierzyłam, że tak się stanie...

Mam tylko nadzieję, że tam gdzie dotarłeś nie jest nudno!

Zerknij no czasem na mnie, czy głupot nie robię.

 

:cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek Kaczmarski

 

"Ciąg dalszy"

 

 

A kiedy umrze ostatni obrońca,

Co o zasadach pojęcie miał jeszcze -

Będziemy modły wznosili złowieszcze

Do słońca.

 

Opór w nas przyśnie niewypowiedziany,

To znaczy taki, jakby go nie było.

Wbrew woli będzie powietrze koiło

Nam rany.

 

Cisza nastanie w naszych dusz kopalni,

Lśnić nieodkryte będą złote żyły.

Staniemy światu twarzą w twarz - bez siły,

Normalni.

 

I piasek ulgi - cudzej - nas przysypie,

Że oczy piorunami już - nie łzawią.

W domu żałoby goście też się bawią -

Na stypie.

 

 

23.3.1987

 

 

 

 

 

 

K U L T

 

"Krew Boga"

(sł. Kazik Staszewski, muzyka Piotr Wieteska, Kazik Staszewski)

 

 

Wszystko wydaje się takie samo

A jednak inne jest wszystko

Ja dalej widzę krew Boga

Za wasz czyn spotka was kara sroga

 

Ja jednak widzę krew Boga

Ja ciągle widzę krew Boga

Ja dalej widzę krew Boga

Ja ciągle widzę krew Boga

 

Obejrzyjcie swe dłonie i twarze

Są czerwone od Boga krwi

Zastanówcie się co zrobiliście

Czy naprawdę Go zabiliście

 

Ja jednak widzę krew Boga

Ja ciągle widzę krew Boga

Ja dalej widzę krew Boga

Ja ciągle widzę krew Boga

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 sierpnia 1998 r. w wypadku samochodowym zginęli dwaj wybitni polscy sportowcy – Władysław Komar (1940–1998), bokser, lekkoatleta i aktor, mistrz olimpijski w pchnięciu kulą z Monachium (1972), oraz Tadeusz Ślusarski (1950–1998), mistrz olimpijski w skoku o tyczce z 1976 r. i wicemistrz z 1980 r., ponadto dwukrotny mistrz Europy i wielokrotny mistrz Polski w tej dyscyplinie. Obaj sportowcy zginęli na miejscu w zderzeniu czołowym na trasie Szczecin–Świnoujście.

...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

minal juz ponad miesiac , ja wciaz nie moge sie pogodzic , jak krotkie i kruche to zycie jest

to osobiste bardzo , ale chce pokazac ostatni fragment z zycia Asienki, wspomnienie Jej Ojca

 

Zwyczajnie się zakrztusiła. Tak to wyglądało choć Mamie serce mówiło że jest inaczej. Dlatego zrobiła alarm.

- Biegłem z Asieńką na rękach szpitalnym korytarzem a wcześniej pędziłem przez miasto jak wariat. Minęło może pięć minut. Położyłem Ją na łóżku. Była przytomna ale niewiele pamiętam.

- Dostała leki sedacyjne, jak zwykle do odessania wydzieliny. Zasnęła.

- Po intubacji nie mogła się jednak rozbudzić. Widzieliśmy jak Ją ratowali.... Byli wszyscy lekarze z OIOM-u. Cały dyżurny personel pielęgniarzy i pielęgniarek. Nie poradzili ...

- Serduszko stanęło.

- Dziękujemy Im. Zrobili wszystko co mogli.

:( :( :( :( :( :( :( :(

 

http://asia.bim.net.pl/img/new/a_ksiazka_small.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...