Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Był temat o teściowych - to teraz dzieci na tapetę


bobiczek

Recommended Posts

nie wiem, jak u mnie przyszłość się rozwinie - dziecko ma dopiero 6 rok :D

ale wiem, że ... pomogę mu na tyle, ile damy radę

nie będą mieli, gdzie mieszkać? weźmiemy ich pod dach

ale coś za coś - nie ma tak, że wszystko za darmo :)

 

facet chcąc powiększać rodzinę musi udowodnić, ze go na to stać, że ma jak zapewnić byt rodzinie

gdy chociaż starań nie ma - no cóż - może życie go wtedy nauczy :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 197
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Od ślubu mieszkamy sami i dziś dziękuję za to Bogu. Był taki moment, że teściowie wymyślili sobie, że zamieszkamy u nich, ale stanowczo się temu sprzeciwiłam. Byłam jednak w tej komfortowej sytuacji, że w dniu ślubu byliśmy dorośli i odpowiedzialni. No i samodzielni.

Mam jedną córkę, 13 lat i mam świadomość, że za parę lat wyfrunie. Bardzo bym chciała aby miała dobry zawód, świetną pracę, a potem mądrego zaradnego męża, który nie oleje jej w chwili, kiedy będzie musiała na przykład zwolnić, aby zająć się dziećmi. Co jednak, kiedy zakocha się w kimś niewłaściwym? Mam jako matka patrzeć, jak się męczy? Tylko dla zasady? Zgadzam się, że od tego jak się dzieci wychowa, zależy ich dalsze życie. Jednak młodość to czas głupoty, uczenia się na błędach i ich popełniania. Jeśli młoda narozrabia, to mam ją olać? Nie, bo tak naprawdę mam tylko ją i jak będzie trzeba, rzucę wszystko, bo to jest mój rodzicielski obowiązek. Tak to widzę.

Póki co, tak kieruję moimi decyzjami, aby w przyszłości zapewnić córce samodzielne życie, ale w odpowiednich granicach. Na zasadzie podarowania wędki, a nie gotowej upieczonej już rybki. W pracy obserwuję bowiem niektórych młodych ludzi, którzy mają po rodzicach domy, jeżdźą dobrymi samochodami, widzieli kawał świata. I co? Są zblazowani, znudzeni, nic ich nie cieszy. Jak mówi moja koleżanka: położyć się i umierać, bo nie ma już co robić.

Zobaczymy, co zycie przyniesie, ale dziecko, by czuć się bezpiecznie i samodzielnie podejmować decyzje, musi mieć także świadomość, że w razie czego ma na kogo liczyć. Na kogoś, kto się nie odwróci i nie powie, że tak wybrałeś, to masz ! Właśnie dzieci zostawione samym sobie bardziej narażone są na wpływ towarzystwa, które nie zawsze oznacza wsparcie i pomoc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tylko spytam : a gdzie mieli tę świadomość... wiesz kiedy :) :wink:

cóż, zdarza sie :D

czasem z takich wpadek i tarapatów powstaje wspaniała kochająca sie rodzina. I dlatego warto im pomóc.

 

Taaaaaaaa.... poczytałem wszystko.

Gwoli uściślenia.

Rzeczywiście była miłość młodzieńcza i tzw "wpadka".

Mieli oboje po 20 lat i zaczynali dopiero studia. Dla mnie ciągle duże bo duże - ale jeszcze dzieci, choć z dowodami osobistymi.

Nie gadałem z nim miesiąc prawie za to że zrobił jak zrobił.

Dzisiaj oboje są na 3 roku studiów, jedno w Krakowie drugie na miejscu.

Od września mają akademik rodzinny i oboje zostają z małym w Krakowie.

Nie chciałem żeby poszli do pracy i studiowali zaocznie, choć był taki pomysł.

Bałem się że z tego studiowania nic nie wyjdzie w pracując i wychowując (widziałem podobny przypadek u jednego z kumpli syna - została tylko praca).

Syn dorabia sobie w Krakowie nockami w hotelu, na recepcji, kiedy ma luźniejszy od zajęć następny dzień.

 

Co do odpowiedzialności o której dużo pisano - podziwiałem go obserwując jak zajmuje się swoim malutkim dzieckiem, bo ja będąc o wiele starszym od niego na pewno nie byłem tak opiekuńczym i odpowiedzialnym za swoje dziecko ojcem jak on.

 

I jeszcze do Nefer! - nie bądź pewna że skoro wpajasz coś swojemu dziecku od małego, uważasz siebie i je za mądre, znacie oboje pewne zasady pisano-gadane - to że nie wydarzy się coś takiego że będziesz musiała z lekkim zaczerwienieniem przełknąć ślinę i jednak zmienić niepodważalne życiowe zasady :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a już myślałam, że ja jakaś durna jestem, bo myslę podobnie - kto moim dzieciom pomoże, jak nie ja ??

Dziewczyny, ale są rózne rodzaje pomocy i ludzie na różny sposób po te pomoc sięgają. Dziecka jeszcze nie mam (choć to lada moment), ale nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy ono staje przede mną w postawie roszczeniowej. I mam nadzieję, że uda mi się je wychować tak, że będzie potrafiło sobie radzić samo ale również będzie potrafiło przyjąć pomoc. Na tomiast nie dopuszczam sytuacji, kiedy będzie żądało czegokolwiek ode mnie nie zważając na nic a jedynie na swoją wygodę i swoje potrzeby.

 

Piękna teoria, a jak wyjdzie zobaczymy.

 

Też nie mam serca z kamienia i wyobrażam sobie jak to może być ciężko, kiedy dziecko słabo sobie radzi. Właściwie to wiem to, bo uważnie obserwuję swoich rodziców jak cierpią, że nie mogą wspomóc ani nas ani mojego brata. My wyszliśmy na prostą, ale oni nadal cierpią, że nas to kosztowało tyle pracy, wysiłku i wyrzeczeń. Brat nadal ma problemy, choć stara się jak może. Jedno jest pewne. Nigdy niczego nie żądaliśmy i nawet gdyby rodzice byli bardzo dobrze sytuowani to by się nie zmieniło.

 

I tak sobie myślę, że gdyby się tak stało, że moje dziecko stanęłoby nagle przede mną z jakimiś żądaniami wynikającymi z tego, że sobie nie radzi. To z bólem serca, ale z miłości i dla jego dobra powiedziałabym nie. Tak sobie wyobrażam moją rolę, nauczyć młodego człowieka, że każda decyzja niesie za sobą konsekwencje, które trzeba przyjąć i im sprostać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobnie jak w druga stronę. NIe tak dawno pokazywali w TV młodzieńca, który pozwał rodziców o alimenty, bo chcał studiować :):)

Tu akurat różnie bywa. Sama znam takiego młodzieńca i szczerze mu dopinguje. Chce skończyć choć technikum a ojciec nie chce dać mu nawet pieniędzy na książki. Chłopak niepełnoletni chce pójść na swoje (wynajęty pokój i praca w weekendy) i nie ma innego wyboru jak zwrócić się do sądu aby zmusił ojca do tego, żeby go utrzymywał jak należy. Są różne sytuacje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się, że od tego jak się dzieci wychowa, zależy ich dalsze życie. Jednak młodość to czas głupoty, uczenia się na błędach i ich popełniania. Jeśli młoda narozrabia, to mam ją olać? Nie, bo tak naprawdę mam tylko ją i jak będzie trzeba, rzucę wszystko, bo to jest mój rodzicielski obowiązek. Tak to widzę.

 

Moja mama w pracowała z koleżanka w jej wieku, której pełnoletni syn dokonał z kolegami swoimi rozboju.

Dostał wyrok 4 lat więzienia. Rodzina poprawna, Bogobojna, ojciec zapracowany w życiu nie napił się kropli wódki, młodszy syn poukładany itd.

Ojciec z młodszym z synów pojechał do Niemiec na stałe, matka czekała do końca wyroku, potem za wszystko co sprzedali z dobytku swojego zapłaciła żeby mógł jako karany dostać paszport i wyjechać z nimi.

Poznał na widzeniu w "anclu" siostrę kolegi współwięźnia, żyją dzisiaj w Niemczech razem od prawie 20 lat, pracują, mają 2 wspaniałych synów, bywam raz na kilka lat w odwiedzinach przy okazji, obserwuję i myślę co by było gdyby go zostawili za karę że "jak se pościelesz tak się wyśpisz"

 

To też przykład na tezę powtarzaną tutaj, że odwracanie się od swoich dzieci w sytuacji, w której nie spełniły tego czego od nich oczekujemy, jest błędne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie bądź pewna że skoro wpajasz coś swojemu dziecku od małego, uważasz siebie i je za mądre, znacie oboje pewne zasady pisano-gadane - to że nie wydarzy się coś takiego że będziesz musiała z lekkim zaczerwienieniem przełknąć ślinę i jednak zmienić niepodważalne życiowe zasady :D

dokładnie ...

od dziecka wpajam i wpajam różne zasady

gadam i gadam

pouczam i pouczam

przypominam i przypominam

nastawiam na samodzielnośc i nastawiam

nastawiam na odpowiedzialnośc i nastawiam

 

Ale jak wywinie jakis numer, to będe przy nim i pomogę mu. Pozloszcze sie i nagadam mu, ale pomogę.

Bo inaczej musiałby prosic o pomoc obcych ludzi ... i dostałby ją ... bo nie brakuje wielkich serc i wyrozumialości wśród obcych. Ale jak ja bym sie wtedy czuła .....?

 

A poza tym takie dziecko widząc, że rodzice moga pomóc tylko nie chcą, ma ukryty żal do konca zycia.

Zupełnie inna jest sprawa gdy nie moga pomóc ale to juz zupełnie inna bajka.

 

A pomóc to mozna nawet dobrym slowem, bo ono nic nie kosztuje a tak wiele może zdziałać ...

Obyscie Wy wszyscy tak zaciekle broniący rezimu ponoszenia odpowiedzialności za własne czyny nie musieli byc w takiej sytuacji ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie bądź pewna że skoro wpajasz coś swojemu dziecku od małego, uważasz siebie i je za mądre, znacie oboje pewne zasady pisano-gadane - to że nie wydarzy się coś takiego że będziesz musiała z lekkim zaczerwienieniem przełknąć ślinę i jednak zmienić niepodważalne życiowe zasady :D

 

 

i tu się i ja zgodzę

życie jest przekorne :)

nigdy się nie powinno mówić nigdy w życiu :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, ale są rózne rodzaje pomocy i ludzie na różny sposób po te pomoc sięgają. Dziecka jeszcze nie mam (choć to lada moment)
:o jeśli to jest to o czym myślę, to gratuluję!! :D :D

ale nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy ono staje przede mną w postawie roszczeniowej. I mam nadzieję, że uda mi się je wychować tak, że będzie potrafiło sobie radzić samo ale również będzie potrafiło przyjąć pomoc. Na tomiast nie dopuszczam sytuacji, kiedy będzie żądało czegokolwiek ode mnie nie zważając na nic a jedynie na swoją wygodę i swoje potrzeby

Piękna teoria, a jak wyjdzie zobaczymy.

Wyjdzie tak, że od małego będzie żądać, dzieci tak mają. Rodziców w tym głowa, żeby postawić granice tym żądaniom :roll: Moje tez próbują, na różne sposoby, choć już wiedzą, ze na mamusi krzyk i płacz nie robi wrażenia. Więc starszy nauczył się negocjacji: jak posprzątam w biurku to dasz mi na ..coś tam?? I to ja rozumiem, nie ma nic za darmo. Młodsza się jeszcze buntuje i tupie nóżką, ale myślę, że to się niebawem skończy, bo widzi jak bardzo "jest w plecy" stosując metodę krzyku i tupania :wink:

 

 

 

No i na koniec dodam, ze zgadzam się z Neferką, doraźna pomoc jak najbardziej. Nawet przygarnę z powrotem pod dach ( na "chwilę"), dam/pożyczę kasę, zaopiekuję się wnukiem. DORAŹNIE.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, ale są rózne rodzaje pomocy i ludzie na różny sposób po te pomoc sięgają. Dziecka jeszcze nie mam (choć to lada moment)
:o jeśli to jest to o czym myślę, to gratuluję!! :D :D

 

A dziękuję, dziękuję. Myślę, że już za jakieś 5-6 tygodni będę wprowadzać w życie pierwsze z moich teorii ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak ....to sa wszystko pobożne życzenia ..... to życie tak naprawdę pisze scenariusze ....Nawazniejsze jest to ,żeby dzieci czuły ,że maja w nas wsparcie i w razie czego ....wyciągniętą dłon do pomocy ....

My tak mieliśmy i tak też postepujemy z naszymi dorosłymi dziecmi ....Nie zakładaliśmy ,że dzieci bedą mieszkać z nami ...ale teraz kiedy praktycznie mieszkamy już sami .....jest smutno -codzienne telefony -sprawozdanie co robiliscie dzisiaj nie wypełniaja pustki na piętrze , chociaz jak przyjada na tydzien to robi sie małe zamieszane :wink: I tak źle i tak..... niedobrze :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, ale są rózne rodzaje pomocy i ludzie na różny sposób po te pomoc sięgają. Dziecka jeszcze nie mam (choć to lada moment)
:o jeśli to jest to o czym myślę, to gratuluję!! :D :D

 

A dziękuję, dziękuję. Myślę, że już za jakieś 5-6 tygodni będę wprowadzać w życie pierwsze z moich teorii ;)

:lol: :lol: myślę, że będzie ci trudno :wink: Te małe to dopiero roszczeniowe bestie som :wink:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

myślę, że będzie ci trudno :wink: Te małe to dopiero roszczeniowe bestie som :wink:

 

no, szczególnie niezadowolone jak paliwa zabraknie w samochodzie dziadkowi i nie można już jeździć........... :D

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/4e2a25ae4a5eca14c7ac2387be0838dd,10,19,0.jpg

 

( i powiedzcie mu że dziadek ma go gdzieś i niech se z mamunią i tatusiem radzą sami teraz za karę) :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dompodsosnami

masz rzadko spotykane szczęście - miec mądrych i dobrych teściów ...

ale podejrzewam, że Ty tez jestes madra i dobra

inaczej nic nie byloby mozliwe.

 

Reniu, dziekuję, ja po prostu... zwyczajna jestem, taka jak wiele osób z naszego forum.

Prawdą jest, że miałam szczęście wielkie, jeśli chodzi o Teściów.

Chcieliśmy nawet dom sobie postawić i zacżęliśmy budowę - Teściowie z płaczem nas przekonywali, żeby nie.

Dziś nie żałuję tej decyzji.

Myślę, że racji sporo jest w wypowiedziach dotyczących odpowiedzialności i ponoszenia konsekwencji swoich czynów i podjętych decyzji. Nie do przyjęcia jest postawa roszceniowa u młodych - ale to się całe życie kształtuje. Jak idę w pole to swoje dzieci też zabieram i wiedzą, że to ich obowiązek pomóc. I tak ze wszystkim. Mam nadzieję, że wyrobiło to w nich postawę pomocy i wsparcia, a nie roszczeń.

Co nie zmienia faktu, że obaj wiedzą, że jeżeli będzie trzeba - zawsze pomożemy. Bo na tym rodzina polega. Nie jesteśmy rodziną tylko dlatego, że tak zrządził los i dobry Pan Bóg. Jesteśmy rodziną przede wszystkim dlatego, że jesteśmy dla siebie najważniejsi na świecie. Wzajemnie stanowimy o swojej sile. Jeśli komuś noga się powinie, to pozostali zawsze mu pomogą - dlatego niełatwo nas złamać. Mamy za sobą wiele dobrych i tych gorszych dni, wiemy już, że zawsze będziemy się wspierać i jestem z tego bardzo dumna - daje to ogromne poczucie siły wewnętrznej.

I każdemu tego życzę, do końca jego dni. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

odwracanie się od swoich dzieci w sytuacji, w której nie spełniły tego czego od nich oczekujemy jest błędne.

 

dobrze to ująłeś ....

ja tak sobie jeszcze mysle, że jak nam sie cos nie udaje, nie wychodzi, zawalamy cos w zyciu dorosłym, to często prosimy o pomoc ... nawet obcych ludzi,

a własnym dzieciom jej chcemy odmawiac.

 

najlepszym przykładem jest zboczenie z drogi nastolatki, która zaszła w ciążę i sie z nia nie ożenił .... rodzice sie na nią wypięli albo nie mogli pomóc i ona trafia do domu samotnej matki .... ktos obcy nie potępił, tylko pomógł, dał spanie, jedzenie i wsparcie psychologiczne.

 

hmmmm zastanawiające ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reniu, dziekuję, ja po prostu... zwyczajna jestem, taka jak wiele osób z naszego forum.

Prawdą jest, że miałam szczęście wielkie, jeśli chodzi o Teściów.

Chcieliśmy nawet dom sobie postawić i zacżęliśmy budowę - Teściowie z płaczem nas przekonywali, żeby nie.

Dziś nie żałuję tej decyzji.

Myślę, że racji sporo jest w wypowiedziach dotyczących odpowiedzialności i ponoszenia konsekwencji swoich czynów i podjętych decyzji. Nie do przyjęcia jest postawa roszceniowa u młodych - ale to się całe życie kształtuje. Jak idę w pole to swoje dzieci też zabieram i wiedzą, że to ich obowiązek pomóc. I tak ze wszystkim. Mam nadzieję, że wyrobiło to w nich postawę pomocy i wsparcia, a nie roszczeń.

Co nie zmienia faktu, że obaj wiedzą, że jeżeli będzie trzeba - zawsze pomożemy. Bo na tym rodzina polega. Nie jesteśmy rodziną tylko dlatego, że tak zrządził los i dobry Pan Bóg. Jesteśmy rodziną przede wszystkim dlatego, że jesteśmy dla siebie najważniejsi na świecie. Wzajemnie stanowimy o swojej sile. Jeśli komuś noga się powinie, to pozostali zawsze mu pomogą - dlatego niełatwo nas złamać. Mamy za sobą wiele dobrych i tych gorszych dni, wiemy już, że zawsze będziemy się wspierać i jestem z tego bardzo dumna - daje to ogromne poczucie siły wewnętrznej.

I każdemu tego życzę, do końca jego dni. :D

 

 

też jestem tegoo zdania

u nas podobnie - rodzina jest jednością, siłą

nieraz wsparli mnie, nieraz ja wsparła ich

ale nawet jak się pokłócimy, obrazimy na siebie, to i tak jestesmy rodziną i tak zawsze sobie pomożemy

po to jest rodzina

 

 

dlatego ja wiem, ze ja dziecku pomogę na tyle, ile będe pomogła, na tyle, ile będę umiała

tak jak i mi pomogli rodzice, dalsza rodzina

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to może głos z drugiej strony barykady :)

 

na chwilę obecną mieszamy z rodzicami - w zasadzie już 1,5 roku i biorąc pod uwagę postęp budowy to jeszcze jakieś pół roku u nich zostaniemy zostaniemy.

 

Z racji że starsi prowadzą gospodarstwo brat je przejmie, czyli zostanie w domu rodziców.

 

Wszystko zależy od charakterów ludzi i relacji między ludzkich. U nas w rodzinie jest jak w włoskiej mafii - RODZINA TO JEST SIŁA. Dziadkowie pomagali rodzicom. Na starość rodzice pomagali dziadkom. Teraz rodzice pomagają nam. Nie jest to niańczenie czy prowadzenie za rączkę. Doradzą , podpowiedzą, pomogą załatwić. Wiem też, że jeśli oni coś potrzebują nie ma problemu żeby im pomóc

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

najlepszym przykładem jest zboczenie z drogi nastolatki, która zaszła w ciążę i sie z nia nie ożenił .... rodzice sie na nią wypięli albo nie mogli pomóc i ona trafia do domu samotnej matki .... ktos obcy nie potępił, tylko pomógł, dał spanie, jedzenie i wsparcie psychologiczne.

 

No ale wy wszystko tak jednobiegunowo. Przecież nie chodzi o to, żeby się wypiąć totalnie, ale żeby pomóc mądrze. Nie wyręczać czasem kosztem własnym (a potem się zżymać na forum publicznym i narzekać), tylko pomóc wypić to piwo, które zostało nawarzone.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...