Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Pamiątki - kącik wymiany myśli i wrażeń


Recommended Posts

~ Polskie życie ~ Agnieszka Osiecka

 

Pytają przy deserze

i u więziennych bram,

co nam ta noc zabierze

i co daruje nam.

 

Czernieją miejskie wieże,

siwieje nieba błam...

Co nam ta noc zabierze

i co daruje nam?

http://www.ewa.bicom.pl/chwile/images/ladyofseatop.jpg

Zasiądźmy znów za stołem

i jak za dawnych lat

wspomnienia niewesołe

zamieńmy w śmieszny żart.

 

Kobiety naszych marzeń

niech przy nas siądą tuż,

to nic, że na zegarze

późna godzina już.

 

Za nasze polskie życie,

za takie, jakie jest,

wypijmy wódki łyczek

z domieszką cichych łez ...

 

I niech serdeczne gniewy

na chwilę pójdą w kąt,

bo my jak morskie mewy

w tym domu mamy ląd ...

 

brzoza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,5k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Tombe la neige Salvatore Adamo

 

Tombe la neige

Tu ne viendras pas ce soir

Tombe la neige

Et mon coeur s'habille de noir

Ce soyeux cort&ge

Tout en larmes blanches

L'oiseau sur la branche

Pleure le sortil&ge

 

Tu ne viendras pas ce soir

Me crie mon désespoir

Mais tombe la neige

Impassible man&ge

 

Tombe la neige

Tu ne viendras pas ce soir

Tombe la neige

Tout est blanc de désespoir

Triste certitude

Le froid et l'absence

Cet odieux silence

Blanche solitude

 

Tu ne viendras pas ce soir

Me crie mon désespoir

Mais tombe la neige

Impassible man&ge

http://www.malhanga.com/musicafrancesa/adamo/adamo.jpg

 

PADA ŚNIEG

 

Pada śnieg

Ty nie przyjdziesz dziś wieczór

Pada snieg

A moje serce ubiera się w czerń

To jedwabisty orszak

Wszystko w białych łzach

Ptak na gałęzi

Płakacze czarujac

 

Ty nie przyjdziesz dziś wieczór

Mój krzyk mojej rozpaczy !

Ale pada śnieg

Niewzruszona karuzela ...

 

Pada śnieg

Ty nie przyjdziesz dziś wieczór

Pada śnieg

Wszystko jest białe z rozpaczy

Smutna pewność

Zimna i nieobecna

Ta okropna cisza

Biała samotność

 

Ty nie przyjdziesz dziś wieczór

To krzyk mojej rozpaczy

Ale pada śnieg

Niewzruszona karuzela...

 

aby posłuchać ...

http://www.malhanga.com/musicafrancesa/adamo/tombe.htm

tłumaczenie jest jedna z wersji jakie mozna dokonac i chętnie usłysze inne wersje

zapraszam ...

jednoczesnie dziekuje za ten przekład ... komus anonimowemu

 

brzoza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agnieszka Osiecka

 

Kołysanka Noworoczna

 

Jakżeś niestały -

w niekochaniu.

Jakże niemiłość twoja -

krucha,

ileż powitań -

w pożegnaniu,

jak dobrze słyszysz, gdy nie słuchasz.

"Zaśnijże, zaśnij, pora późna" -

nagli serdeczny diabeł stróż...

Tym się od innych on odróżnia,

że dźwiga w pysku bukiet róż...

Z wolna opadasz na posłanie,

noc już nadchodzi z niedaleka,

tak zasypiają ci,

kochanie,

co dobrze wiedzą, że ktoś czeka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiewiórka (Palto)

 

 

Śmiech ze łzami pomieszany

Ileż w Tobie niepokoju

Znowu dziś na śnieg wybiegłaś

Weź przynajmniej palto swoje

Pyłem śnieżnym przyprószona

Natychmiast mi się wydałaś

Taka cicha i bezbronna

W wielkim świecie taka mała

 

Zobacz, kończy się przedmieście

Las wyrasta bezszelestnie

W pstrych wiewiórek krzątaninie

Palto, palto nałóż wreszcie

 

Kto to widział tak po śniegu

W przedwieczornym mrozie biegać

W samym tylko cienkim swetrze

W samych lekkich pantofelkach

A już nogi Ci się plączą

Włosy okrywają szronem

Pewnie jutro będziesz znowu

Znowu przeziębiona

 

Zobacz...

 

Staniesz, oprzesz się o drzewo

Sen nadejdzie nieproszony

A las woła - palto

 

Zobacz...

 

Z. Stefański

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rafał Wojaczek

 

"Kobiecość"

 

Jeszcze jestem kobietą Wciąż zmuszasz bym nią była

Nie groźbami Ty jesteś ode mnie silniejszy

Słabością która wzrusza chcący już zamarznąć

Puls mojej kobiecości

 

A ja właśnie nie wiem co znaczą te słowa

kobieta i kobiecość Znaczą coś dla Ciebie

Ja już jestem zmęczona pisaniem poematu

Ciągle gwałconym ciałem

 

Ja już chcę być poetką pisać długopisem

Na zwykłej kartce Nie na karcie prześcieradła

Raz na tydzień załatwiając potrzebę cielesną

Dla lepszego pisania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rafał Wojaczek

 

* * *

 

Męskość polega na tym aby bić kobietę

Zgadzam się z tobą nadstawiam policzek

 

Kiedy indziej klniesz moją matkę

Słucham pilnie, pilnie przytakuję

 

O mnie najczęściej opowiadasz źle

Mówię że masz rację kiedy mi powtórzą

 

Kiedy w najlepszej wierze się rozbiorę

Śmiejesz się z małych piersi chudych ud

 

A ja Ci drwić pozwalam sama się śmieję

Blizna po wyrostku naprawdę wstrętna

 

Kiedy odchodzisz nie pytam kiedy wrócisz

Kiedy wracasz nie pytam gdzieś był

 

Dziwisz się gdy mówię że Cię kocham

Przecież to znaczy: jestem już za wczasu wdową

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Uhu

Damaso Alonso

W mroku

 

 

Tak: ty mnie szukasz.

 

Czasami w nocy czuję cię u boku

i wiem, że czyhasz,

że chcesz mnie dotknąć,

a dusza moja miota się we śnie, wśród lęku,

jak związana kózka obok słupa,

kiedy usłyszy falę tajemną tygrysa

i chybiony cios łapy, co nie sparzył ciała,

który gaśnie w ciemności.

 

Tak, tym mnie szukasz.

 

Ty mnie podglądasz, słyszę gorący oddech,

przetaczanie się bestii, gdy ranią ją drzewa leśne,

czuję wśród mroku

białą bryłę ogromną, ślepą, co się kręci -

tak jak góra lodowa przewala się w słonej wodzie.

 

Wiem: ty mnie szukasz.

Omackiem - rozjuszonej pełen miłości - ty szukasz.

 

Nie mów, że nie. Tego nie mów:

jestem tutaj rozbitkiem,

takim jak ci, co nagle ujrzeli mrok nocny

przecięty przez pochodnię świateł wielkiego statku,

ich serce pęka ze szczęścia, z ufności,

ale ogromny powiew

minął, musnął ich z wolna, odpłynał w głuszę ciemności i obojętności.

 

Powiedz mi, że mnie szukasz.

Trwoży mnie dola samotnych rozbitków -

trwoży, że nie wiesz o mnie,

jak nie wie o rozbitku ów wiatr, co go trąca,

i mgławice ostatnie, co niewidzącym spojrzeniem nań patrzą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

George Byron

 

Prawda, że miałem drapieżność jastrzębia,

Żem latał niszcząc i lejąc krwi strugi,

Alem się uczył kochać od gołębia,

Umrę nie znając, co kochać raz drugi.

Dobrze by było nieraz ludzi dumnych

Uczyć przykładem ptaków bezrozumnych!

Słowik, co w gajach nuci wiosny porą,

Łabędź, co zdobi piękne jezioro, Małżonkę sobie jedną tylko biorą.

Niechaj trzpiot z licznych miłostek się chwali,

Niech tych wyśmiewa, co w miłości stali,

Niech sobie cacek szuka coraz innych,

Ja mu nie zajrzę tych uciech dziecinnych.

Lecz u mnie człowiek lekki i przewrotny

Mniej wart niżeli ów łabędź samotny,

Stokroć mniej niźli nieszczęsna dziewczyna,

Którą uwiódłszy zdrajca - zapomina.

Nie, ta na sercu mym nie ciąży wina!

Leilo! byłaś myśli moich treścią,

Moją rozkoszą i moją boleścią,

Tyś była cnotą, ty zbrodniami memi,

Nadzieją w niebie i wszystkim na ziemi!

Tak piękna jak ty nie była stworzona,

A jeśli gdzie, już nie dla mnie ona.

Nie chciałbym widzieć na ziemi i w niebie

Podobnej tobie, chyba samą ciebie.

Życia mojego okropne wypadki,

Łoże śmiertelne przyzywam na świadki,

Że ciebie dotąd kocham, jak kochałem.

Ty jesteś lubym serca mego szałem.

[/b]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 21 stycznia 1788 roku urodził się George Gordon Byron (zm. 1824), największy angielski poeta romantyczny

 

 

George Gordon Byron

 

"Kiedyśmy sie żegnali"

 

Kiedyśmy się żegnali

We łzach i w milczeniu,

Gdyś się smutna oparła

Na moim ramieniu,

Twarz miałaś bladą, zimną,

Pocałunek zimniejszy,

Wróżyła mi ta chwila

Okropność dzisiejszej.

 

Zimno na moje czoło

Spadła rosa ranku -

Przeczułem, że zapomnisz

O dawnym kochanku.

Dziś zachwiana twa sława,

Śluby zniweczone,

Dziś słyszę twoje imię

I za ciebie płonę.

 

Przy mnie mówią o tobie;

Milczę - rozpacz, trwoga,

Dreszcz mnie przebiega zimny -

Czemuś mi tak droga?

Nie wiedzą, że znam ciebie,

Jak dźwięk dzwonu ich głosy;

Długo, długo klnąć będę

Ciebie - i moje losy.

 

W tajniśmy się widzieli -

W milczeniu żal tłumię,

Że zapomnieć, oszukać

Twoje serce umie.

Ach! gdy cię ujrzę jeszcze,

Jakimż dziękczynieniem

Do stóp twoich pobiegnę? -

Łzami i milczeniem

 

 

 

 

 

"Zmiennaś, lecz miłość twa nie jest zwodniczą"

 

Zmiennaś, lecz miłość twa nie jest zwodniczą,

Choć zdradzasz serce, tkliwie wprzód szukane.

To łzy podwójną zatruwa goryczą,

Którymi twoją opłakałem zmianę;

To kruszy serce, które ty zasmucasz,

Że umiesz kochać - lecz prędko porzucasz.

 

Stratę obłudnej mało czuje serce,

Oziębła wzgarda ściga przeniewiercę.

Lecz ta, co żadnej myśli nie przebiera,

Ta, której miłość tak tkliwa jak szczera,

Jeśli się nawet i taka odmienia,

Któż by nie doznał mego udręczenia? -

 

Marzyć o szczęściu , do cierpień się budzić

Los jest każdego, co żyje lub kocha.

Lecz jeśli nawet, przestając nas łudzić,

Żal w sercu wznieca ćma urojeń płocha,

Co we śnie z nami igrając łaskawie,

Tym samotniejszych opuszcza na jawie:

 

Jakże więc muszą dręczyć się boleśnie

Ci, których serca, nie marzeniom we śnie,

Lecz tkliwym, szczerym uczuciom przywykną,

A te jak same przewidzenia znikną? -

Ach, powiedz raczej, że ta moja żałość -

Grą wyobraźni, snem - twoja niestałość!

 

1824r., przekład: Antoni Edward Odyniec

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sen

 

Lord Byron

 

przełożył Adam Mickiewicz

 

 

Dwoiste życie nasze: sen ma świat udzielny

Śród otchłani, nazwanych bytem i nicestwem,

Nazwanych, lecz nieznanych, - sen ma świat udzielny,

Z rzetelną władzą rządząc nad marnym królestwem.

Mary i życie biorą, i postaci noszą,

Rozczulają i dręczą, i łechcą rozkoszą.

Troski dzienne ciężarem przywalają sennym

I ujmują ciężaru naszym pracom dziennym.

One się do istoty naszej mogą wcielić,

Zabrać połowę czasu i byt nasz podzielić.

Jak posłańce wieczności - błysną i przepadną,

Jako przeszłości duchy - często przyszłość zgadną,

Jak wróżące Sybille - ciemność do ich ręki

Składa tyrańskie berło rozkoszy i męki.

One, gdy zechcą, na to przerobić nas mogą,

Czym nie byliśmy nigdy; - one rażą trwogą,

Wywołując cień z grobów. - Więc mary są cienie?

Przeszłość nie jestże cieniem? czymże jest marzenie?

Robotą duszy, - dusza może wyprowadzić

Z nicestwa światy nowe i na nich osadzić

Doskonalsze od ziemskich kształty promieniste,

Wlać im duch trwalszy, niżli w ciała rzeczywiste.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anna Maria Jopek

 

NA DŁONI

 

 

Tak łatwo z rąk wymyka się

Ucieka gdzieś znika we mgle

A ty chcesz na własność mieć

Chcesz zamknąć na klucz

Przed światem schować

Skryć jak skarb

Swój prywatny skarb

Niemożliwe

 

Bo szczęście to przelotny gość

Szczęście to piórko na dłoni

Co zjawia się gdy samo chce

I gdy się za nim nie goni

 

Tym więcej chcesz im więcej masz

Wymyślasz proch, chcesz sięgnąć gwiazd

Lecz to nie to, nie to nie tak

I ciągle czegoś nam brak

Do szczęścia

Wciąż nam brak

Tak zachłannie brak

Otwórz oczy

 

Szczęście to ta chwila co trwa

Niepewna swojej urody

To zieleń drzew to dzieci śmiech

Słońca zachody i wschody

 

Więc nie patrz w dal

Bo szczęście jest tuż obok nas

W zwyczajnym dniu

W zapachu domu wśród chmur

W ciszy traw jest blisko nas

Blisko tak blisko tak

 

Bo szczęście to przelotny gość

Przebłysk słonecznej pogody

I dużo wie kto pojął że

Szczęście to garść pełna wody

 

Szczęście to ta chwila co trwa

Szczęście to piórko na dłoni

Co zjawia się, gdy samo chce

I gdy się za nim nie goni

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 22 stycznia 1921 roku urodził się Krzysztof Kamil Baczyński (zm. 1944), poeta; poległ w czasie powstania warszawskiego jako żołnierz AK

 

Krzysztof Kamil Baczyński

 

Oddycha miasto ciemne długimi wiekami,

spowiada miasto ciemne dawnych grobów żałość;

rozrąbane żelazem, utulone snami,

nie nasycone płaczem, nie spełnione chwałą.

 

Nie wierz, jeżeli ci się ulice pogłębią

i staną się jak otchłań, w której śmierć się przyśni,

powierz swą myśl mieniącym się nad nią gołębiom

i obłokom kwitnącym jak gałęzie wiśni,

i chmurom, które zawsze te same tam, w górze,

jak oblicze tęsknoty wykutej w marmurze

 

Nie wierz nawet pragnieniom, jeżeli cię zawiodą

nad brzeg spalonych domów i każą ci skoczyć

przez wytłuczone okno do czarnych ogrodów,

ażeby na zhańbione prochy - zamknąć oczy.

 

Ale uwierz tym głazom, co z kamieni bruku

jak psy zdeptane wyją i krwią ludu chluszczą,

i rwą się nie pomszczone, i o bramy tłuką.

O! niech ci one będą jako słowa ustom,

niech ci wydrapią czułość z wzroku i krew z rany,

abyś kochając wieki, sam był pokochany.

 

O pij, pij te ciemności z zawalonych ruder,

przyjmij w siebie to miasto gromów, które biją,

tych Kilińskich, Okrzejów, jak oskardy trudu,

i kiedy runą w bruki - niech w tobie ożyją.

 

Stań się krzywdą i zemstą, miłością i ludem

O, chwyć za miecz historii i uderz! i uderz!

 

luty 1943

 

 

 

"Sur le pont d'Avignion"

 

Ten wiersz jest żyłką słoneczną na ścianie

jak fotografia wszystkich wiosen.

Kantyczki deszczu wam przyniosę -

wyblakłe nutki w nieba dzwon

jak wody wiatrem oddychanie.

Tańczą panowie niewidzialni

"na moście w Awinion".

 

Zielone, staroświeckie granie

jak anemiczne pączki ciszy.

Odetchnij drzewem, to usłyszysz

jak promień - naprężony ton,

jak na najcieńszej wiatru gamie

tańczą liściaste suknie panien

"na moście w Awinion".

 

W drzewach, w zielonych okien ramie

przez widma miast - srebrzysty gotyk.

Wirują ptaki płowozłote

jak lutnie, co uciekły z rąk.

W lasach zielonych - białe łanie

uchodzą w coraz cichszy taniec.

Tańczą panowie, tańczą panie

"na moście w Awinion".

 

szpital, kwiecień 1941

 

 

 

 

"Stuletni wieczór"

 

Matce

 

Wyjść na ulicę w niebieski, letni zmierzch,

dymią fajki jak zapach zielonych brazylii,

gwiazdy jak ryby zabite wypływają na wierzch,

znad gitar - kapelusze jak czarne pluszowe motyle.

 

Wyjść na ulicę: kołyski zwiewnej muzyki i bajek,

tam grają katarynki jedwabny stuletni walczyk.

Ten niderlandzki obraz z porcelanowych fajek,

z baldachimów dłoni kobiecych i strun kobiecych palców.

 

Otom dzieckiem, skrzydłem jednodniowych przeczuć.

Jestem tylko chłopcem, który płacze nad zabitym ptakiem.

Nie przeżyłem tylu lat i drzew, co ten wieczór.

Jestem chłopcem, który płacze nad zabitym ptakiem.

 

luty 1941

 

 

 

 

 

"Wiosna"

 

Liście skłębione słońcem

w okno zielenią się pchają,

liście wytrysłe smugami

drzew wiosennego raju.

Słońce się tarza po murach

krwawiące plamą cegieł;

park - zieleniasta góra

w niebo

alei szeregiem

wystrzelił.

 

13 V 1938

 

 

 

 

"Za krawędzią wszystkich dni..."

 

Za krawędzią wszystkich dni, miesięcy

odpadłeś zamknięty w biały krąg.

Brodzisz przez świat spłowiały, brzęczysz

u szyb nabrzmiały jak bąk.

Pory roku są wszystkie naraz,

spływające przez smutek szyb,

widać wiadukt, drzewo, garaż

jak uschnięte liście lip.

 

Znów nie wrócę, tak brnę coraz dalej,

w gorączkowy koronkowy motyw,

kiedy słychać jadące beze mnie śpiewne,

smukłe widma lokomotyw.

 

szpital, marzec 1941

 

 

 

 

"Śpiew na wiosnę"

 

Mosty tych przedmieść zielonych,

jakże ich wiele, jak dudnią od koni -

- siwe i kare konie z pogoni

za mną, za wiosną, za tonem.

 

Jakże ich wiele, wzbierają i coraz

sypią jak płatki, jak ptaki podków.

Jasna, niedzielna, zwierzęca to pora

na szyjach słodko zwinięta jak kot.

 

Wyrój z błękitu. Ileż obłoków!

Ptaki zielone trzeszczą spod pokryw.

W lotnych ulotnie badylach pokrzyw

sypią się płaskie łuski potoku.

 

Małe dziewczynki biegną. Od sukien

bieli, anieli, uskrzydla się obraz,

ziemia odpływa spod nieba jak łukiem.

Słońce dojrzałe jak jabłko obrać!

 

Dłonie na wodę: płaski i pluski,

w kroplach twarzyczki wyklutych piskląt.

W rybiej, przejrzystej łódeczce łuski

płyniesz przeze mnie stalową wisłą.

 

szpital, kwiecień 1941

 

 

 

 

"Ty mnie, miła czym prędzej..."

 

Ty mnie, miła czym prędzej zawieź

gdzieś nad morze albo i na wieś,

żeby przestwór był albo pszczoły,

żebym patrzał na ciebie wesoły,

żebym serce miał znowu czerwone,

a nie czarne i strwożone.

 

Ty mnie miła, ucisz jak rannego,

powróć sen zmęczonym powiekom.

Ja ci za to kiedyś instrumenty

wszystkie zbiorę najsłodsze, najtkliwsze,

Ja ci za to dam firmamenty

i obłoki najurodziwsze,

strumień kręty i motyla na dnie,

żeby głowie twojej było ładnie.

 

szpital, kwiecień 1941

 

 

 

 

 

"Miłość"

 

O nieba płynnych pogód,

o ptaki, o natchnienia.

Nie wydeptana ziemia,

nie wyśpiewane Bogu

te drzewa, te kaskady

iskier, ten oddech nieba,

w ramionach jak w kolebach

zamknięty. Jak cokoły

drzewa z szumem na poły;

serca jak dzbany łaski,

takie serca jak gwiazdki,

takie oczu obłoki,

taki lot - za wysoki.

 

Słońce, słońce w ramionach

czy twego ciała kryształ

pełen owoców białych,

gdzie zdrój zielony tryska,

gdzie oczy miękkie w mroku

tak pół mnie, a pół Bogu.

 

Twych kroków korowody

w urojonych alejach,

twe odbicia u wody

jak w pragnieniach, w nadziejach.

Twoje usta u źródeł

to syte, to znów głodne,

i twój śmiech, i płakanie

nie odpłynie, zostanie.

 

Uniosę je, przeniosę

jak ramionami - głosem,

w czas daleki, wysoko,

w obcowanie obłokom.

 

8 IX 1942

 

 

 

 

"Hymn wieczorów miejskich"

 

Miasto tańczy drżącego kankana

w barwnym mleku świateł rozproszone

dyszy niebo jak zgaszony dywan

namarszczony z flandryjskich koronek

asfalt ślisko ucieka przed światłem

w łuk

w umarłym kadłubie ulicy

można bardzo głośno mówić

można... bardzo cicho krzyczeć.

 

Latarniami miasto zgasi gwiazdy

i dźwięk zacznie w banię nieba wnikać

sam zostanę na czarnym asfalcie

balansując krawędzią chodnika.

 

luty 1939

 

 

 

 

 

"Pioseneczka"

 

Basi

 

Kto mi odda moje zapatrzenie

i mój cień, co za tobą odszedł?

Ach, te dni jak zwierzęta mrucząc,

jak rośliny - są coraz młodsze.

 

I niedługo już - tacy maleńcy,

na łupinie z orzecha stojąc,

popłyniemy porom na opak

jak na przekór wodnym słojom.

 

Czerwień krwi dziecinnie się wyśni

jako wzdęte policzki wiśni.

 

Metal burz się wywiedzie na nowo

zapienioną dmuchawca głową.

 

A łez grzmot jak lawina kamieni

w małe żuki zielone się zmieni

 

i tak w wodę się chyląc na przemian

popłyniemy nieostrożnie w zapomnienie,

tylko płakać będą na ziemi

zostawione przez nas nasze cienie.

 

16 I 1942

 

 

 

********

 

Niebo złote ci otworzę,

w którym ciszy biała nić

jak ogromny dźwięków orzech,

który pęknie, aby żyć

zielonymi listeczkami,

śpiewem jezior, zmierzchu graniem,

aż ukaże jądro mleczne

ptasi świst.

 

Ziemię twardą ci przemienię

w mleczów miękkich płynny lot,

wyprowadzę z rzeczy cienie,

które prężą się jak kot,

futrem iskrząc zwiną wszystko

w barwy burz, w serduszka listków,

w deszczów siwy splot.

 

I powietrza drżące strugi

jak z anielskiej strzechy dym

zmienię ci w aleje długie,

w brzóz przejrzystych śpiewny płyn

aż zagrają jak wiolonczel

żal - różowe światła pnącze,

pszczelich skrzydeł hymn.

 

Jeno wyjmij mi z tych oczu

szkło bolesne - obraz dni,

które czaszki białe toczy

przez płonące łąki krwi.

Jeno odmień czas kaleki,

zakryj groby płaszczem rzeki,

zetrzyj z włosów pył bitewny,

tych lat gniewnych

czarny pył.

 

15 VI 1943

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agnieszka Osiecka

 

"Jeżeli gdzieś jest niebo"

 

Nie wiedziałam, że tak blisko

jest to wszystko,

to wszystko, o co chodzi...

Nie wiedziałam, że tej zimy

zatańczymy,

zatańczymy jak w ogrodzie...

Nie wiedziałam, że się ręce

z tego tańca

jak z wieńca

nie rozplączą,

nie wiedziałam, że się serca

nigdy więcej,

nigdy więcej nie rozłączą,

nie wiedziałam, że to można - tak bez tchu...

nie wiedziałam, że ja także będę Ewą,

nie wierzyłam, nie czekałam, nie przeczułam

w głębi snu,

że jeżeli gdzieś jest niebo,

to tu, to tu.

 

Nie wiedziałam, że się serca tak ostudzą,

uwierzyłam, że umiera się parami,

nie wiedziałam, że się ludzie różnie budzą

jak okręty, nie te same, choć w tej samej wciąż

przystani...

 

Nie wiedziałam, że to można - tak bez tchu...

Nie wiedziałam, że odfrunie, co się rzekło,

nie czekałam, nie cierpiałam, nie przeczułam

w głębi snu,

że jeżeli gdzieś jest piekło,

to tu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzysztof Kamil Baczyński

 

Przypowieść

 

Matce

 

Pan Bóg uśmiechnął się i wtedy powstała ziemia,

podobna do jabłka złotego i do zwierciadła przemian.

Po niej powoli się sączą zwierząt dojrzałe krople

wstępując z wód w powietrza - drgające srebrem - stopnie.

A śpiew najcichszego z ptaków zamienia się w miękki obłok

i wtedy powstają chmury do ziemi i gwiazd podobne.

Więc knieje do mórz podchodzą i kładą włosy na wodę

i wtedy fale się barwią na kolor dojrzałej jagody.

Światło przenika do ziemi, a ziemia blask przygarnia;

bory wrastają w powietrze, powietrze od lasów - czarne.

Zwierzęta wnikają w korę, a kora porasta życie

i niewidzialne, w przestrzeni, wiruje ziemi odbicie.

Wtedy są wszystkie kolory, każdy od innych różny,

które są wszystkie te same pod szklaną kopułą próżni.

I zafrasował się Bóg, że sam swych dzieł nie ogarnie,

więc cisza złożyła się w fałdy, a światło stało się czarne

i ciężkich kowadeł gór rosły łodygi ogniste,

a gromy z wysiłku kuły zmarszczone w groźnym namyśle,

aż się wykrzesał z kuźni pod niebo od huku białe

z chmur i ziemi ulany - człowiek ciemny i mały.

Teraz uśmiechnął się Bóg i we śnie znużony oniemiał,

i do dziś błądzi wśród grozy człowiek ciemny jak ziemia.

 

14 XI 1941 r.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jonasz Kofta

 

"Song sprzątaczki"

 

Jak one te ludzie brudzo

To opadajo rence

Jak pracujo brudzo

Jak nocujo brudzo

Jak się nudzo brudzo najwiencej

 

Jak one te ludzie wstydu nie majo

Że też na mnie oglondać to padło

Po hotelach się gzo, pornografie uprawiajo

Ja wiem wszystko, do mnie idzie każde jedne prześcieradło

 

Jak one te ludzie, kiedy robio ze sobo koniec

Te ludzie różne nie pomyślo nawet

Tylko żyły sobie ciach! i zadowolone

A to potem wszystko musi być na mokro szorowane

(Na sucho nie pójdzie)

 

Ja wszystko robie i tera powiem

Że wszystko złe, co na świecie jest

To jest dlatego, że ludzie

Nie sprzontajo po sobie

 

Jak one te ludzie chco mieć wygodnie

Najbardziej konsumpcyjna jest młodzież

Do tego nawet doszło, że się relaksujo w spodnie

Ja wiem wszystko, do mnie idzie każda jedna odzież

 

Jak one te ludzie, co chco zrobić lepiej

Nie pomyślo nawet, ile przy tym się nabrudzi

Tylko w ksinżkach czytajo, bide taki klepie

Ja tam wogle nie rozumiem takich ludzi

 

Ja jestem człowiek i tera powiem

Że wszystko złe, co na świecie jest

To jest dlatego, że ludzie

Nie sprzontajo po sobie

 

Ja też jestem człowiek i tera powiem

A róbżesz rewolucje jeden z drugim, rób

Tylko potem

Posprzontaj po sobie

 

:D :D :D :D :D :D :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 23 stycznia 1905 roku urodził się Konstanty Ildefons Gałczyński (zm. 1953), jeden z najwybitniejszych polskich poetów pierwszej połowy XX w.

 

Konstanty Ildefons Gałczyński

 

"Ile razem dróg przebytych?"

 

Ile razem dróg przebytych?

Ile ścieżek przedeptanych?

Ile deszczów, ile śniegów

wiszących nad latarniami?

 

Ile listów, ile rozstań,

ciężkich godzin w miastach wielu?

I znów upór, żeby powstać

i znów iść, i dojść do celu.

 

Ile w trudzie nieustannym

wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń?

Ile chlebów rozkrajanych?

Pocałunków? Schodów? Książek?

 

Ile lat nad strof stworzeniem?

Ile krzyku w poematy?

Ile chwil przy Beethovenie?

Przy Corellim? Przy Scarlattim?

 

Twe oczy jak piękne świece,

a w sercu źródło promienia.

Więc ja chciałbym twoje serce

ocalić od zapomnienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z "PIEŚNI" (I)

 

 

 

Gdy próg domu przestępujesz.

To tak jakby noc sierpniowa

zaszumiala wśród listowia,

a ty przodem postępujesz.

 

A za tobą cienie ptasie,

szczygieł, gil i inne ptaki.

Świecisz swiatłem wielorakim

od sierpniowej nocy jaśniej.

 

Bo ty jesteś ornamentem

na gmachu nocy, jej ksieżycem

Przesypujesz światła w ręku

z namaszczeniem jak pszenicę.

 

U twych ramion płaszcz powisa

krzykliwy, z leśnego ptactwa,

długi przez cały korytarz,

przez podworze, aż gdzie gwiazda

 

Venus. A tyś lot i górność

chmur, blask wody i kamienia.

Chciałbym oczu twoich chmurność

ocalić od zapomnienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Konstanty Ildefons Gałczyński

 

II

 

Pochylony nad mym stołem

we wschodzącej zorzy łunie

ręce twoje opisuję,

serce twoje opisuję;

 

smak twych ust jak morwa cierpki

i głosu pochmurną słodycz,

i uszy twe jak wysepku,

które z dala widział Odys.

 

Ten obok jest twoją twarzą,

ten horyzont, ta akacja.

Pióro maczam w kałamarzu

i litery wyprowadzam.

 

Niech staną rządek przy rządku

jak ptaki złote i modre,

by z najprawdziwszego wątku

powstał najprawdziwszy portret.

 

Minął dzień. Wciąż prędzej, prędzej

szybuje czas bez wytchnienia.

A ja chciałbym twoje rece

ocalić od zapomnienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Konstanty Ildefons Gałczyński

 

IV

 

Oto jest nasz dzień codzienny,

nasze małe budowanie,

trud uparty i niezmienny,

nieustanne kształtowanie

 

Słońce wschodzi i zachodzi,

drzewa kwitną, liście ronią,

my strumień rzeczywistości

kształtujemy naszą dłonią

 

Jesteśmy cząstką w zespole,

z niego płynie nasza siła -

żeby chleb leżał na stole,

a pracom lampa świeciła;

 

by czas jak pochodnia płonął

jednako: dzień czy mgła nocna.

Stoimy przy życiu, żono,

jako tkacze przy swych krosnach.

 

Z dnia na dzień tkaninę tkamy

wzorzystą dla pokolenia.

Chciałbym i blask naszej lampy

ocalić od zapomnienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...