Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Pamiątki - kącik wymiany myśli i wrażeń


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 1,5k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Halina Poświatowska

 

"Więc jesteś"

 

więc jesteś jesteś jesteś

daj niech sprawdzę

niech cię dotknę raz jeszcze dłonią i ustami

niech w oczy spojrzę chociaż najmniej wierzę

oślepłym ze zdumienia oczom

 

jeszcze twój głos usłyszeć chcę

zapachem się zaciągnąć

pojąć cię raz na zawsze wszystkimi zmysłami

i nigdy nie zrozumieć i ciągle na nowo

dochodzić prawdy pocałunkami

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kazimiera Zawistowska

 

***

 

Kocham Ciebie, bo wracasz ty mi wiosnę złotą

Mej młodości i jasne powracasz miraże.

Twój cień trwa przy mnie, jakby wierne straże,

Twój cień, mej duszy przywołan tęsknotą.

 

Niech więc ramiona mię Twoje oplotą -

Zasłoń oczy - dziś w przyszłość nie chcę patrzeć ciemną,

Chcę zapomnieć, że życie za mną i przede mną -

Chcę zapomnieć o wszystkim, co nie jest pieszczotą.

Tak dziś ciemno i zimno... Daj mi Twoje oczy!

Twoje oczy rozświetlą marzenia ogrody...

Tam dźwięk - złoto - purpura - alabastrów schody -

 

I korowód weselny barwi się tęczowo.

Tak dziś ciemno i zimno... a nad moją głową

Sny majaczą złowrogie... Daj mi Twoje oczy!...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lawrence Ferlinghetti

 

W NAJWIĘKSZYCH SCENACH GOYI

 

W największych scenach Goyi wydaje się nam że widzimy

ludzi całego świata

dokładnie w tym momencie kiedy

po raz pierwszy zyskali sobie miano

"cierpiącej ludzkości"

Wiją się na tych kartkach

w rzeczywistej wściekłości walki

Zwaleni na stos

jęczący wraz z dziećmi i bagnetami

pod cementowym niebem

w abstrakcyjnym krajobrazie powalonych drzew

pogiętych posągów skrzydeł nietoperzy i dziobów

śliskich szubienic

trupów i mięsożernych kogutów

i tych wszystkich wrzeszczących potworów

"wyobraźni zagłady"

są tak cholernie prawdziwi

jakby istnieli naprawdę

Tak też jest

Tylko krajobraz się zmienił

Stoją tak nadal ustawieni wzdłuż dróg

ścigani przez legionistów

fałszywe wiatraki i oszalałe koguty

Są to ci sami ludzie

tylko dalej od domu

na autostradach o pięćdziesięciu pasmach

na żelbetonowym kontynencie

pocętkowanym słodkimi ogłoszeniami

co pokazują bzdurne złudzenia szczęścia

Scena przedstawia mnie jaszczyków

za to więcej okaleczonych ludzi

w malowanych samochodach

o dziwnych numerach rejestracyjnych

i silnikach

które pożerają Amerykę

 

(tł. Tadeusz Rybowski)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potęga smaku -Zbigniew Herbert

 

To wcale nie wymagało wielkiego charakteru

nasza odmowa niezgoda i upór

mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi

lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku

Tak smaku

w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia

 

Kto wie gdyby nas lepiej i piękniej kuszono

słano kobiety różowe płaskie jak opłatek

lub fantastyczne twory z obrazów Hieronima Boscha

lecz piekło w tym czasie było jakie

mokry dół zaułek morderców barak

nazwany pałacem sprawiedliwości

samogonny Mefisto w leninowskiej kurtce

posyłał w teren wnuczęta Aurory

chłopców o twarzach ziemniaczanych

bardzo brzydkie dziewczyny o czerwonych rękach

 

Zaiste ich retoryka była aż nazbyt parciana

(Marek Tulliusz obracał się w grobie)

łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy

dialektyka oprawców żadnej dyskryminacji w rozumowaniu

składnia pozbawiona urody koniunktiwu

 

Tak więc estetyka może być pomocna w życiu

nie należy zaniedbywać nauki o pięknie

 

Zanim zgłosimy akces trzeba pilnie badać

kształt architektury rytm bębnów i piszczałek

kolory oficjalne nikczemny rytuał pogrzebów

 

Nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu

książęta naszych zmysłów wybrały dumne wygnanie

 

To wcale nie wymagało wielkiego charakteru

mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi

lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku

Tak smaku

który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo

choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała

głowa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaka szkoda ... Stanisław Baliński

 

W niedzielne letnie popołudnie

Gdy kulę smutku toczy demon

Nad rzeką w kwiaty opawioną

Pod niebem bladym jak anemon

Siedzieli rzędem staruszkowie

Pochyłe panie i panowie

Ubrani jasno mile schludnie

I patrząc w wodę jak zanika

- fala za falą, świat za światem,

Pili herbatę za herbatą

(Tu cicha gra muzyka ... )

 

 

Jaka szkoda, jaka szkoda, jaka szkoda

Że dni nasze, dni wiosenne nawet we śnie

Przepłynęły beznamiętnie

Bezszelestnie jak ta woda

Jaka szkoda ...jaka szkoda ... jaka szkoda ...

 

 

Poczem ta gwiazda kwitnąca

I tak cię nie uśpi, nie uśpi,

A woda odpływająca i tak cię minie

Przepłynie

Zatrzymasz się kiedyś bez tchu

Po tamtej już stronie snu

I będziesz wołał z daleka

Jak ja dziś wołam do snu

- Poczekaj, poczekaj, czy słyszysz, poczekaj ...

 

 

 

Jaka szkoda, jaka szkoda, jaka szkoda

Że dni nasze, dni wiosenne nawet we śnie

Przepłynęły beznamiętnie

Bezszelestnie jak ta woda

Jaka szkoda ... jaka szkoda ... jaka szkoda ...

 

brzoza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ŁĘDNY RYCERZ -A.Waligórski

 

Rycerz Zenobi Dreptak w szmelcowanej zbroi

Stanął zbrojnie i konno u zamku podwoi,

Miał pancerz, hełm i kopię, jak zwykle rycerze,

I miecz, którym uderzył o zamkowe dźwierze!

 

Hej, odegrzmiało echo o gotyckie blanki!

Skoczył na nogi książę, spojrzał zza firanki,

Skoczył, spojrzał, oniemiał i zadrżał ze strachu;

Stoi pod drzwiami rycerz Dreptak na wałachu!!!

 

Stoi Dreptak wśród blasków, szczęków oraz zgrzytań

I zasuwa monolog, co się składa z pytań,

O taki: - Hej, kto mężny, odpowiedzieć musi,

Która z pań jest piękniejsza od mojej Magdusi?

 

Która ma liczko bielsze, mniej zepsute ząbki?

Czyj biuścik przypomina dwa młode gołąbki

Z ryżem? Która jest taka miła, kochana i ładna?

Tutaj struchlały książę wymamrotał: - Żadna!!!

 

Wówczas rycerz się zachwiał na swoim bachmacie

I rzekł: - Żadna? To szkoda, o kurtka na wacie,

Bo z Magdą już nie mogę! Jestem u sił kresu...

Tu spiął konia i ruszył w dal, szukać adresów

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SZWAGIERKOLASKA

U Bronki w stawach, jest dziś zabawa

Na Czerniakowskiej fajna, klawa

Wszystkie cwaniaki Bronkę znają

I każdy z nią romanse rżnie

Jest harmonista, jest jass-bandzista

Jest wódka słodka, jest i czysta

I płynie walczyk figurowy

Ten nasz morowy i fajno jest

Jest Stasio Baca, a Feluś maca

Czy towar kupić się opłaca

Jest towarzystwo, że oj rany

Więc puść się Fela w tany znów

Spirytus jedzie, dobrze się wiedzie

Jest wódka gorzka, są i śledzie

Felek za dekolt wsadził graby

Palą się baby i fajno jest

Więc baczność proszę, koszyczek klawo

Damulki naprzód, panowie w tył....(no te, no co, no nie pchaj się)

I buch go w cymbał, dwa razy w oko

Jest rzut szufladką jest zmiana dam

W tym wielkim tłoku ktoś Felkę z boku

I Felka guza ma na oku

A Bronka krzyczy: policyja

To mój specyjał i fajno jest

Od każdej belki lecą butelki

Felek przyciska się do Helki

A Helka krzyczy: policyja

I buch go w ryja! I fajno jest

U Bronki w stawach, jest dziś zabawa

Na Czerniakowskiej fajna, klawa

Wszystkie cwaniaki Bronkę znają

I każdy z nią romanse rżnie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wallace Stevens

 

 

MITOLOGIA ODBIJA SWÓJ REGION

 

Mitologia odbija swój region. Tutaj

W Connecticut nigdy nie żyliśmy w czasie,

Kiedy mitologia była możliwa. A gdybyśmy nawet żyli,

Powstaje pytanie o prawdę obrazu.

Obraz musi mieć naturę swojego stwórcy.

Naturę spotęgowaną, uwzniośloną.

To on, na nowo, w odświeżonej młodości,

To on w substancji swojego regionu,

W drewnie lasów i kamieniach pól

Lub spod gór.

 

 

NIE IDEE RZECZY, ALE SAMA RZECZ

 

U najpierwszego, kresu zimy,

W marcu, zmarniały krzyk za oknem

Jak odgłos w jego głowie.

 

Był pewien, że coś usłyszał,

Krzyk ptaka, o świcie lub wcześniej,

Poprzez wczesnomarcowy wiatr.

 

Słońce wschodziło o szóstej,

Już nie poszarpany pióropusz nad śniegiem...

To musiało być na zewnątrz.

 

Przyszło skądinąd, nie z wielkiego brzuchomówstwa

Wyblakłej tektury snu...

Słońce padało zza okna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 2 lutego 1882 urodził się James Joyce (zm. 1941), jeden z najwybitniejszych pisarzy irlandzkich XX wieku

 

...dzisiaj na wesoło... :D

 

Andrzej Waligórski

 

"Ulisses"

 

Pełno wrzawy i rwetesu,

Krzyków "w imię ojca",

Bo przywieźli do GS-u

"Ulissesa" Jojsa.

Mieli przywieźć transport misek

I skrzynkę ratafii,

A tu nagle ten "Ulisses",

Żeby go szlag trafił...

Przyszedł sam przewodniczący,

Mruknął "pochwalony",

Usiadł sobie czytający,

Przebrnął cztery strony.

Przyszedł takoż i ksiądz proboszcz,

Powiedział: "Cześć pracy".

Worek drobnych miał ze sobą

(najwyraźniej z tacy).

Kupił książkę za czerwońca,

Z podniecenia sapnął,

Zajrzał w środek i od końca,

Zwrócił tom i drapnął.

Zaś komendant posterunku,

Przystojny mężczyzna,

Przyszedł w pełnym swym rynsztunku

I radził się przyznać.

I zaraz go posłuchali

Trypućko z kolegą,

I natychmiast się przyznali

Grzecznie do wszystkiego.

A natomiast na wyraju

Za Domem Kultury

Dziadek Dreptak na buhaju

Uniósł się do góry,

I leśniczy, pan Franciszek,

Po francusku gadał,

I rozmnożył się słodyszek

Oraz jedna Magda.

Wyszły z lasu różne strzygi,

Kwanty i cystersi,

A teść Janka Mamałygi

Stwierdził, że ma piersi,

Kaśko zaś dosiadło ojca

Krzycząc: - Wio, tatulo!

Wreszcie zobaczono bodźca,

Jak gnał za krasulą.

Aż kierownik z ekspedientką

Się zorientowali,

Wzięli "Ulissesa" prędko

I go odesłali

Do centrali na przyczepie,

Którą ciągnął zetor,

Po czym wywietrzyli w sklepie,

Bo był straszny fetor.

Jeszcze tylko ksiądz okadził

Cały lokal, za czym

Pan komendant teraz sprawdził

Do min wykrywaczem.

I znów zapachniało serem,

Zbożem i bielizną...

Bardzo dobrze, że nasz teren

Walczy ze zgnilizną!

 

:D :D :D

 

a poważnie: James Joyce / James Joyce / kanon

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"16czerwca to Bloomsday - święto wielbicieli Joyce'a na całym świecie i zarazem dzień wędrówki pana Blooma po Dublinie, w którym rozgrywa się akcja "Ulissesa". Dla samego Joyce'a ten dzień był datą pierwszej intymnej schadzki z Norą, jego późniejszą żoną. T.S.Eliot wyraził się kiedyś, że James Joyce "zabił i pogrzebał wiek XIX". W rzeczy samej jego pisarstwo zerwało z metodami i konwencjami całej poprzedzającej literatury, atakując zastane formy literackie i rozsadzając struktury samego języka, konstruowało nową jakość przedstawiania, ukazywania prawdy o człowieku w całości symultanicznych lśnień i poruszeń. O ile "Ulisses", który uczynił Joyce'a sławnym, przede wszystkim burzył formy, konwencje i metody literatury, o tyle "Finnegan", obracający w perzynę struktury samego języka aż po zupełną nieprzystępność, odebrał swemu autorowi wielu zwolenników. W "Przebudzeniu Finnegana" Joyce przeszedł od pisarstwa do konstrukcji słownych, gier i kałamburów, potraktował język jak absolutnie plastyczne i muzyczne tworzywo. W "Ulissesie" przedstawiał wnętrze i zewnętrze człowieka, w "Finneganie" przekroczył próg sztuki przedstawiającej. W "Ulissesie" Joyce z nawarstwiających się odczuć, wrażeń, spostrzeżeń, napomknień, strzępów i błahostek budował wszechjaźń, wszystko obejmującą, migotliwą całość podporządkowującą reguły języka rwącym strumieniom psychiki. W "Przebudzeniu" zaś konstruował wszechjęzyk i to nie tylko jako nośnik spiętrzonych i zmieszanych przez historię ludzkości znaczeń, ale jako rodzaj membrany czułej na wszelkie bodźce spoza poziomu myślenia. Dzieło to stawia tłumacza w sytuacji arcytrudnej - znalezienia właściwych słów w Wieży Babel. Być może tytuł "Przebudzenia" wiąże się z nazwą hotelu Finna, w którym pracowała przyszła pani Joyce, a przez to splata datę randki z Norą i odysei Blooma z ostatnim dziełem Joyce'a. Upoważnia to galerię Entropia do celebacji Bloomsday przy tekście "Finnegan's'Wake". "

A.L.J

 

"Uśmiech wędruje daleko."

James Joyce

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maciej Maleńczuk - Ach, proszę pani

Ach proszę pani proszę pani

Niech mnie pani więcej już nie rani

Już dosyć nie chcę nie chcę za nic

Niech nie rani mnie pani - nie pani

 

Niech skończy się już to ranienie

Bo ja nie jestem do ranienia

 

Co kiedyś piękne teraz zwiędłe

Cynizmem przeżarte - schemat

 

Ulica śpiewa hymn o dolarze

A wolni grażdanie szczerzą szczerby

I Polska, Polska uber alles

Faszyści grupami jak psy

Na ulicach miast

Próbują noży na mej twarzy

Polska, Polska ponad wszystko

W kleszczach milczenia pociągiem jadę...

Pani bardziej samolotami

Których się pani trochę boi

Tak ciągle się oddalamy zbliżamy

Taki życiowy es flores

Na pani miejscu już dawno bym go rzucił

Dałbym rozsądkowi głos

I miłą melodię zanucił

Zima - która to już zima

Doprawdy zbyt dobra mam pamięć

Wina - która to już wina

Dlaczego tak dobrze pamięta się

To co złe

A przecież tak dobrze cię przytulić

I miłą melodię zanucić

O no setine seti maria

Dana elito ne pa er

O no setine seti maria

Irija sino deside

Szante szante dana elito

Irija dante maj

Simon simon idarineo

Ride vau ride vau

Majer repias

Tiarra botisz ri sivanon

Se mori del le par

Iridamon iridamon

Szante szante dana elito

Irija date maj

Simon simo da fe

Ride vau ride vau

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Charles Baudelaire

Zegar

 

Zegar! Bóstwo złowróżebne, okropne, szydercze,

Co mówi nam Pamiętaj! i wskazuje palcem:

Wkrótce Ból wibrujący celnie, niby w tarczę,

Ugodzi w twoje pełne przerażenia serce.

 

Ulotna zniknie Rozkosz za horyzontami

Ja tańcząca syfida za wygasłą sceną;

Każda chwila część bierze słodkim upojeniom,

Na całą już nam porę istnienia przyznanym.

 

W godzinę trzy tysiąset sześćset razy mija

Sekunda szybko mówiąc Pamiętaj! - swym szeptem

Insekta; mówi Teraz: <

I trąbą niszczycielską życie twoje spijam.>>

 

Pamiętaj, śmiertelny! Remember! Esto memor!

(Ma krtań metaliczna włada każdym z języków.)

Minuty to są złoża kruszcu, rozrzutniku;

Nie rzuca się ich, zanim złotą błysną ziemią!

 

Pamiętaj! Czas jest graczem namiętnym, co wygra

Bez szachrajstw każdą partię: to reguła święta.

Dzień się zmniejsza i noc się powiększa; pamiętaj!

Wciąż głodna jest otchłań; opróżnia się klepsydra.

 

Wnet wybije godzina, kiedy boskie Losy,

Kiedy Cnota dostojna, małżonka twa krucha,

Kiedy nawet (ach, zajazd to ostatni!) Skrucha,

Powie: <>

 

tłum. Artur Międzyrzecki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kazimierz Wierzyński

 

"Zapach"

 

Wszystko wam oddam tylko nie te trawy

Łąk pokoszonych i cień pod modrzewiem.

Szuwarem pachną zamulone stawy

I coś gadają. Co takiego? Nie wiem.

Cały dzień chodzę, przysiadam w tym cieniu

I to, co widzę, powtarzam bez związku:

Piasek, zielone kamyki w strumieniu,

Łąki i stawy - i znów od początku.

 

Dopiero nocą, gdy idziemy skrajem

Rzęs ponadwodnych w blady księżyc z wosku

Zgaduję nagle, że idę mym krajem

I trawy pachną i więdną po polsku.

 

 

 

 

"Ty jesteś taka ładna"

 

Ty jesteś taka ładna i twoje dziewczęce

Serce, jak bukiet, w słońcu kolorami płonie.

Podniosę cię do góry i wezmę na ręce,

A ty nad moją głową klaskać będziesz w dłonie.

 

Wyszukam ci przepiórcze gniazdo w polnej trawie,

Podkowę na gościńcu, miód w pszczelnej zamieci,

I będziemy dziś tacy, jak śmiech przy zabawie,

Dwoje w słonecznym szczęściu opalonych dzieci.

 

 

 

 

*** [Zielono mam w głowie...]

 

Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną,

Na klombach mych myśli sadzone za młodu,

Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną

I które mi świeci bez trosk i zachodu.

 

Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety

Rozdaję wokoło i jestem radosną

Wichurą zachwytu i szczęścia poety,

Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.

 

 

 

 

"Obłok"

 

Zasnuwasz mię, zawlekasz, jak obłok wysoki,

Cały światłem objęty i pełen pogody,

Odbijam cię, jak woda odbija obłoki:

Powtarzam w sobie każdy szczegół twej urody.

 

I zatapiam się w tobie, najdroższy widoku,

Rozprowadzam cię wkoło, roztaczam i mnożę,

l poprzez pamięć czuję cię na każdym kroku.

I poprzez myśli czuję cię o każdej porze.

 

I nie ma więcej szczęścia, niż w tym podobłoczu,

Gdy wodzę się za tobą podróżą skrzydlatą:

Wtedy w niewysłowionym spojrzeniu twych oczu

Dojrzewam, promieniuję i świecę, jak lato.

 

 

 

 

"Usta twoje całując"

 

Usta twoje się snują, usta twe się wodzą,

Jak dwa ptaki różowe, po mnie lekko chodzą,

Jak dwa światła natchnione, oczu dotykają,

Usta twe mnie zabrały, usta twe mnie mają.

 

Jak wyznania wstydliwe, jak szepty szalone,

Powtarzam w ustach twoje usta niezliczone,

Od uśmiechu w kącikach do smaku języka -

Usta twoje całują i świat cały znika.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Machiavelli -Jerzy Czech

 

Dostojni panowie, to już miesiąc minął

Jak wróciłem z dworu księcia Valentino

Władca ten, zrodzony w zacnym Borghiów domu

Zgłębić sprawy świata nadzwyczaj mi pomógł

 

Często mi powiadał : "Messer Niccolo,

Nie warto dociekać gdzie dobro, gdzie zło

W polityce bowiem koncept ów prostaczy,

Że sprawa jest słuszna, niezbyt wiele znaczy"

 

Komu brak oręża, marna tego dola

Przekonał się ongi wasz Savonarolla

Gdy skwierczał na stosie w sposób dość niemiły

Co warte idee, kiedy braknie siły?

 

Mnie zaś szczęście sprzyja i nie grożą stosy

A lud jest mi wierny, bo mam wojska dosyć

Lud ku silniejszemu zazwyczaj się skłania

I od koszul częściej zmienia przekonania

 

Gdyś w opałach wdzięczność rzadkim jest uczuciem

Mało kto zapragnie kiwnąć palcem w bucie

Więcej więc pożytku przyniesiesz swym włościom

Rządząc ludźmi raczej strachem, niż miłością

 

Parę głów ścinając chęć buntu osłabisz

Lecz zrodzisz nienawiść,gdy zanadto grabisz

Ludzie bowiem łatwiej, odkąd świat jest światem

Znoszą ojca śmierć, niż ojcowizny stratę

 

Lecz gdybyście słuchać moralnych praw chcieli

Żegnajcie się z życiem, panie Machiavelli

Ileż tedy zyskać mogłaby Florencja

Gdyby polegała na naukach księcia...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Władysław Broniewski

Nie wiedziałem, że radość jest tuż

 

Nie wiedziałem, że radość jest tuż -

ręką sięgnąć,

nie wiedziałem, że teraz, że już

przyjdzie do mnie piękno,

 

że to może tak nagle się stać,

jak błyskawica,

i że chciałoby się żyć - ach! - trwać,

jak najwięcej życia,

 

i że można kochać tak bardzo

pod koniec życia,

i że może to wszystko zgasnąć,

jak błyskawica.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek Kaczmarski

Szklana góra

 

Zyska sławę, królem będzie

Kto na szklaną górę wejdzie.

 

Kto zdobędzie szczyt w błękicie

Będzie tym, kto jest na szczycie.

 

Lecz, choć wielu kusi wejście

Jeden tylko ma tam miejsce.

 

A, że przecież Góra - Szklana,

Więc dla wielu - niewidzialna.

 

Nawet tym, co na jej zboczach

Szczyt się nie odbija w oczach.

 

Skóra góry gładka, śliska,

Diamentowo jest przejrzysta.

 

I dopiero krew rozlana

Wskaże gdzie jest szklana ściana.

 

Więc pośladach cudzej krwi

Wiedzie wąski ślad na szczyt.

 

A nie wie wśród żywych

Czy ten szlak, to szlak prawdziwy.

 

I niejeden całe życie

Nie wie, że już jest na szczycie.

 

Więc się modli u stóp krzyży

Za tych, którzy padli niżej.

 

Po czym u ich boku spocznie

U stóp góry niewidocznej.

 

Zyska sławę, królem będzie

Kto na szklana górę wejdzie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rafał Wojaczek

 

"Bajka zimowego poranka"

 

1

 

Raz klucz się śnił aż Księżyc zszedł i Odra krwi przed

czasem

Wzruszyła kryształ morza. Ty - w swym śnie osobnym

- spałeś.

 

2

 

Mój sprawdził się gdy nastał świt; lecz świat niecały:

głuchy

Bez tego "a", któregoś już nie musiał we mnie budzić.

 

3

 

Śnieg sypał i -- jak w zaspie -- rósł strach: płaski, bez

nadziei;

Nie wysoki lęk przed szczęściem, który aż wzrusza zenit.

 

4

 

Żal tylko przy mnie leżał; dzień topiłam w łzach na

grochy,

Nie na perły je chowając w lagunie wspólnej kołdry.

 

5

 

W śnie ocean na odbicie swoje różowił przestwór,

Ja nie śmiałam myślą nawet pozdrowić córki ze snu

 

6

 

Kiedy tuląc twarz w poduszkę coraz to głębiej ciało

Przyszłości znów widziałam nie różowo, ale biało.

 

7

 

I znów mi pozostała ta jedyna pewność: smutna

Radość, że śpisz, więc wolno Cię kochać jak gdybyś umarł.

 

grudzień 70

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rafał Wojaczek

 

"Pewniki"

 

Wypukłość moich piersi dopiero wklęsłością

Twoich dłoni czyniona

Gładkość moich pośladków dopiero szorstkością

Twoich palców gładzona

 

Pożywność mojej śliny dopiero Twój głód

Witaminowo stwarza

Tożsamość mego ciała dopiero mi ból

- gdy zadajesz - zaświadcza

 

Kościół mej płci dopiero wysoka modlitwa

Twego pragnienia wznosi

Czarna śmierć usta wtedy dopiero odmyka

Gdy się Twe życie zgłosi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...