Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Pamiątki - kącik wymiany myśli i wrażeń


Recommended Posts

Piosenka o pszczółkach

 

Czterdzieści małych pszczółek

Mieszkało w lesie na drzewie

A jedna była mizerna

Zostało trzydzieści dziewięć

 

Trzydzieści dziewięć pszczółek

Zaprzyjaźniło się z łosiem

A jednej łoś nie lubił

Zostało trzydzieści osiem

 

Trzydzieści osiem pszczółek

Klepało jesienią biedę

I w ten oto sposób

Zostało trzydzieści siedem

 

Trzydzieści siedem pszczółek

Zimą nie miało co jeść

I że tak zażartuję

Zostało trzydzieści sześć

 

Trzydzieści sześć pszczółek

Mieszkało w lesie pod listkiem

I przyleciała wrona

I zadziobała wszystkie!!!!

 

Być może w tej piosence

Optymizmu jest mało

Ale przynajmniej krócej

Niż się zapowiadało!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,5k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

ZACZAROWANY LAS

 

 

Barbara Orłowska

 

Zaklęty las, zaklęty świat

Zaklęty mrok zaklętych lat

Zaklęte drzewa w zaklętym gaju,

Zaklęte w pniach duchy czuwają.

Zaklęte jodły, zaklęte klony,

Zaklęte świerki, dęby, jesiony...

Zaklęte duchy w zaklętych drzewach

Szumią cichutko, gdy ptak nie śpiewa...

Magiczne zioła, wiedźmy zaklęcia

Nie odczarują leśnego księcia,

Który w postaci leśnego ducha

Po lesie chodzi i czegoś szuka ...

W zaklęty czas, w zaklętym kraju

Duch drzewa strzeże zaklętych czarów...

http://www.ewa.bicom.pl/nadeslane/images/enchantmentpictop.jpg

brzoza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Muszę wam jedno o sobie powiedzieć. Wyrosłem w świecie uprzedzeń rasowych. Mój ojciec był biały, moja matka czarna... a ja ot taki półkrwi. Nigdy do końca nie utożsamiłem się z żadną z tych ras, ani białą, ani czarną. Opowiadam się po stronie Boga. On mnie stworzył na swe podobieństo, on chciał bym nosił w sobie białą i czarną krew. Nigdy nie znałem swojego ojca. Matka zadbała o mnie i moją edukację i to ona wysłała mnie do szkoły. Jednak ja nosiłem w sobie dość wiedzy i inspiracji. Gdybym skończył te wszystkie szkoły byłbym teraz skończonym idiotą"

BOB MARLEY

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość KLIO

"Przy wielkim czynie i przy wielkim dziele

podłość paść musi jak szkodliwe ziele,

które z korzeniem z grudy się wyrywa.

Niech własnym mianem każdy się nazywa."

AUTOR NIEZNANY

 

* * *

Tylko piękno

potrafi przyćmić

a nawet zaćmić

wolność i niewolę

podłość i pieniądze

wszystkie dary

i nieszczęścia ziemi

 

Szkoda, że tak rzadko

je dostrzegamy

tak niewielu je widzi

i jeszcze mniej przyjmuje

obracając w banał

Anna Kajtochowa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Kamień

Ballada dla samobójców - Kobranocka

 

Śnieg sypie dreszczem białych lekarstw

Druk nekrologu bardziej czarny

Czcionka zgłodniałych kruków czeka

On już nie będzie ptaków karmił

 

Ostatni zastrzyk skupia ciaśniej

Fartuchów biel daremnie czystą

W ostatnim oknie we mgle gaśnie

Ostatni wgląd na rzeczywistość

 

Tak, tak on to zrobi znów

Tak, tak, choć go nie ma już

Tak, tak zechce zbudzić się

Tak, tak

Przecież to nie sen

 

Śnieg sypie dreszczem białych lekarstw

Druk nekrologu bardziej czarny

Czcionka zgłodniałych kruków czeka

On już nie będzie ptaków karmił

 

Pod stopą śnieg skrzypi jak drzwiami

Którymi odszedł wbrew wszystkiemu

Nikogo nie zastąpi pamięć

Nikomu z nas, tym bardziej jemu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Kamień

Wolna myśl - Kobranocka

 

Wolna myśl, swobód mit

Wata którą możesz sobie uszy zatkać

Tak jak ptak łapie wiatr

Gdy zwiększyła

Gdy zwiększyła mu się klatka

Klatka słów w której znów

Jeszcze raz i jeszcze raz masz się urodzić

Zwykły fałsz, że co masz

To pływanie

To żegluga z dziurą w łodzi

 

Modlitw szept w usta wbiegł

O stosunkach, o stosunkach przerywanych

Na głupotę, na durnotę przekuwany

Wiara w cud, mrowia złud

Które ty opłacasz swoją mrówczą pracą

Dokąd pójść, zewsząd gnój

Zwykły znój, za który nigdy nie zapłacą

 

Znów zabijają w nas młodość

Znów zabierają nam wolność

Znów zabijają w nas młodość

Znów zabierają nam wolność

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszukiwacz tajemnicy

 

Oto tęsknotą wbił się w samo serce rzeczy,

Jako strzała pierzasta, by być dłonią znowu,

Która ma wyrwać pocisk i, jak łup połowu,

Wraz z nim zagadkę wydrzeć spod tajemnic pieczy.

 

Lecz głodny obcej treści, co od tysiącwieczy

Śpi wśród niedostępnego w ciemności pochowu,

Skryta pozorem niby tkania złotogłowu,

Dobył z ostrzem li kroplę własnej krwi człowieczej.

 

I opuszcza ramiona z zawodu bezsiłą:

Ach, nie znajdzie niczego, co by nim nie było,

Choć, jak górnik, za skarbem obcym światłu grzebie!

 

Bowiem jest bratem słońca, które w wód ciemnotę

Na dno zapuszcza ślecie swych promieni złote,

By wyłowić z każdego morza jeno siebie.

 

 

Leopold Staff

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek Kaczmarski

 

"A my nie chcemy uciekać stąd"

 

Stanął w ogniu nasz wielki dom

Dym w korytarzach kręci sznury

Jest głęboka, naprawdę czarna noc

Z piwnic płonące uciekają szczury

 

Krzyczę przez okno, czoło w szybę wgniatam

Haustem powietrza robię w żarze wyłom

Ten co mnie słyszy ma mnie za wariata

Woła: -Co jeszcze świrze ci się śniło ?!?

 

Więc chwytam kraty rozgrzane do białości

Twarz swoją widzę w oknie, twarz w przekleństwach

A obok sąsiad patrzy z ciekawością

jak płonie na nim kaftan bezpieczeństwa

 

Dym w dziurce od klucza a drzwi bez klamek

Pękają tynki wzdłuż spoconej ściany

Wsuwam mój język w rozpalony zamek

Śmieje się za mną ktoś jak obłąkany

 

Lecz większość śpi nadal, przez sen się uśmiecha

A kto się zbudzi nie wierzy w przebudzenie

Krzyk w wytłumionych salach nie zna echa

Na rusztach łóżek milczy przerażenie

 

Ci przywiązani dymem materacy

Przepowiadają życia swego słowa

Nam pod nogami żarzą się posadzki

Deszcz iskier czerwonych osiada na głowach

 

Dym coraz gęstszy, obcy ktoś się wdziera

A my wciśnięci w najdalszy sali kąt

Tędy! - wrzeszczy - niech was jasna cholera!

A my nie chcemy uciekać stąd!

 

A my nie chcemy uciekać stąd!

Krzyczymy w szale wściekłości i pokory

Stanął w ogniu nasz wielki dom!

Dom dla psychicznie i nerwowo chorych!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leonard Cohen

 

Ain't No Cure For Love - Na miłość nie ma lekarstwa

 

Kochałem cię tak długo, że

To jest na pewno miłość

Nie ma znaczenia dlaczego

To wszystko się popsuło

I nie wierzę, by czas uleczyć mógł

Tę ranę, na którą się skarżę

Na miłość nie ma, na miłość nie ma

Na miłość nie ma lekarstwa

 

Tęsknię za tobą aż do bólu

Nie będę udawał, że nie

I chcę oglądać nago

Ciało i myśli twe

Weszłaś mi w zwyczaj i nigdy

Przenigdy mi ciebie nie starczy

Na miłość nie ma, na miłość nie ma

Na miłość nie ma lekarstwa

 

Na miłość nie ma lekarstwa

Na miłość nie ma lekarstwa

Rakiety w niebo wciąż się pną

Szeleszczą karty świętych ksiąg

Doktorzy ślęczą dzień i noc

Lecz nie znajdą nigdy go

Tego lekarstwa

Nie ma napoju ani proszku

Nic tak czystego się nie znajdzie

Żeby być mogło tym lekarstwem

 

Ja widzę ciebie w metrze

I widzę w autobusie

Widzę, że leżysz przy mnie

I widzę, jak się budzisz

Widzę twoją dłoń i włosy

Szczotkę i bransoletki

I wołam cię, lecz chyba

Nie dosyć delikatnie

Na miłość nie ma, na miłość nie ma

Na miłość nie ma lekarstwa

 

Wszedłem do pustego kościoła

Nie miałem dokąd pójść

Najsłodszy głos wyszeptał tam

Mej duszy kilka słów

Nie potrzebuję wybaczenia

Że tak cię kocham wciąż

Jest zapisane w księgach

Jest zapisane krwią

I nawet aniołowie

Stwierdzili to wyraźnie

Na miłość nie ma, na miłość nie ma

Na miłość nie ma lekarstwa

 

tłum. Maciej Zembaty

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość fairytale

Siostry miłosierdzia

Leonard Cohen

tłumaczenie Maciej Zembaty

 

Ach, siostry miłosierdzia

Są tu wciąż nie wypędził ich nikt

One na mnie czekały

Gdy myślałem, że już brak mi sił

Pocieszyły mnie najpierw

A potem mi dały swą pieśń

Myślę, że je odwiedzisz

Ty tak długo włóczyłeś się też

 

Porzuciłeś to wszystko

Z czym nie mogłeś uporać już się

Od rodziny zacząłeś

A na duszy zakończysz wnet swej

Ze mną było tak samo

Wiem że może być gorzej niż źle

Gdy nie czujesz się święty

Twa samotność grzesznikiem cię zwie

 

One kładły się przy mnie

A ja spowiedź czyniłem im swą

Ocierały me oczy

A ja ocierałem ich pot

Gdy twe życie jest liściem

Zerwanym, miotanym przez czas

Swą miłością cię wzmocnią

Pełną wdzięku, zieloną jak sad

 

Gdy wyszedłem, już spały

Mam nadzieję, że udasz się tam

Nie pal światła, ich adres

Przy księżycu odczytać się da

Ja nie będę zazdrosny

Gdy one osłodzą twą noc

Nasza miłość jest inna

A więc wszystko w porządku, ot co

Nasza miłość jest inna

A więc wszystko w porządku, ot co

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość fairytale

Nauczyciele

Loenard Cohen

tłumaczenie Maciej Zembaty

 

Poznałem raz pewną kobietę

O włosach najczarniejszych w świecie

- Czy jesteś nauczycielką serca ?

- Tak, ale nie dla ciebie !

 

Dziewczynę znów spotkałem potem

Jej włosy były szczerozłote

- Czy jesteś nauczycielką serca ?

Odrzekła miękko : Nie

 

Aż w jakimś zatraconym miejscu

Natknąłem się na pomyleńca

- Idź za mną - rzekł ów mądry człek

Lecz zaraz przepadł gdzieś

 

Poszedłem do szpitala, w którym

Nie było chorych ani zdrowych

Gdy w nocy wyszły pielęgniarki

Ja już nie mogłem chodzić

 

Przyszedł ranek i południe

Ostry skalpel chirurgiczny

Leżał sobie przy obiedzie

Obok mojej srebrnej łyżki

 

Przez pomyłkę dziewczyn parę

Weszło w moją świeżą ranę

- Czy jesteście nauczycielkami serca ?

- Uczymy pękać serca stare

 

Zbudziłem się, gdy przyszedł świt

Zniknęły siostry, szpital znikł

- Mój Boże czy cierpiałem dość ?

- Dziecko, została z ciebie kość

 

Jadłem, jadłem, jadłem, jadłem

Jadłem dużo, co popadło

- Ile płacę za to wszystko?

- Zapłacisz później nienawiścią

 

Znienawidziłem wszystkie miejsca

Wszystkie twarze i zajęcia

Ktoś zapytał, czego chcę

Pragnąłem by ktoś objął mnie

 

Obejmowały mnie kobiety

Później robili to faceci

- Czy ma namiętność jest doskonała ?

- Nie, jeszcze musisz się postarać

 

Byłem przystojny i zwycięski

Znałem słowa każdej pieśni

- Czy mój śpiew wam się podoba ?

- Znowu pomyliłeś słowa

 

Kim są ci do których mówię

Kim są moi spowiednicy?

- Czy jesteście nauczycielami serca ?

- Uczymy stare serca ciszy

 

Czy już odrobiłem lekcje ?

Nie chcę ich odrabiać wiecznie

Wszyscy wybuchnęli śmiechem

- Czy odrobiłeś lekcje ?

- Czy odrobiłeś lekcje ?

- Czy odrobiłeś lekcje ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość fairytale

Maleńka, nie wolno się żegnać w ten sposób

Leonard Cohen

tłumaczenie Maciej Zembaty

 

Kochałem cię dziś rano

Ust naszych ciepła słodycz

Jak senna, złota burza

Nade mną twoje włosy

Przed nami na tym świecie

Już inni się kochali

I w mieście albo w lesie

Też tak się uśmiechali

A teraz trzeba zacząć

Rozłączać się po trochu

Twe oczy posmutniały

Maleńka nie wolno się żegnać

W ten sposób

 

Na pewno cię nie zdradzę

Odprowadź mnie do rogu

Ty wiesz, że nasze kroki

Zrymują się ze sobą

Twa miłość pójdzie ze mną

A moja tu zostanie

I tak się będą zmieniać

Jak brzeg i morskie fale

Czy miłość to kajdany?

Nie mówmy lepiej o tym

Twe oczy posmutniały

Maleńka, nie wolno się żegnać

W ten sposób

 

Kochałem cię dziś rano

Ust naszych ciepła słodycz

Jak senna, złota burza

Nade mną twoje włosy

Przed nami na tym świecie

Już inni się kochali

I w mieście albo w lesie

Też tak się uśmiechali

Czy miłość to kajdany ?

Nie mówmy o tym lepiej

Twe oczy posmutniały

Maleńka, nie wolno się żegnać

W ten sposób

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 8 lutego 1922 roku urodził się Tadeusz Gajcy (pseud. Karol Topornicki, zm. 1944), poeta, prozaik i krytyk literacki

 

Tadeusz Gajcy

 

"Ukochanej"

 

Gdzie zgięty domem grajek smyczkiem

spod palców wartkich toczy ziemię

i niebo wielkie, nas malutkich,

uliczne drzewo szumi zwięźle.

Jesteśmy tutaj wychyleni

za każde słowo. Dłoń się zdarła

już od głaskania szorstkich trumien

i w oczach krzyż pozostał niemy.

I tak prowadzi nas już do snu

i tak nas uczy umierania

piosnka, co spływa po piorunie.

 

Nie zatrzymasz, nie usiłuj nawet.

Będzie toczył nas grajek czy kosmos;

dłoń za mała i serce za małe -

jedna miłość przytuli miłością.

Nam już dzisiaj ani łza, ni żal,

tylko rękę milczącą uczyć

jeszcze tkliwiej osypywać piach,

jeszcze mocniej nad krzyżami nucić,

nam już tylko milcząco rosnąć

i pod iskrą śmiertelną stać,

gdy zawodzi, gdy tuli nas do snu

niebem grzmiącym i ziemią gorzką

wychylony w przerażenie świat.

 

Tą uliczką przywaloną głosem

smutnych skrzypiec i tramwaju dzwonkiem

nie powróci do nas prężna wiosna,

a z nią uśmiech i słowo miłosne.

 

Stać będziemy pod ulicznym drzewem,

kiedy salwa znajoma nam porwie

pamięć dobrą o pogodnym niebie,

w którym nikły się jąkał skowronek.

 

Nam już teraz pod tym szumem zostać

słów nie szukać, wargę mocno zaciąć

i nas człowiek pożegna z miłością,

jak witamy się co dzień z rozpaczą.

 

 

 

 

"O nas"

 

Niebo zmalałe w łunie

na ciebie i na mnie czeka

jak kubek srebrny u studni

albo o zmierzchu twa ręka.

Gdy ognia porusza kaskiem

błyszczącym i białym jak puzon,

serce jak światło na maszcie

w piersi kołysze się pustej.

Modlimy się dłonie łącząc

o pamięć otwartą jak pejzaż,

niech dźwiga nas dalej młodość,

choć z ognia, głodu, powietrza.

Kiedy ognista kropla

spłynie zachodem jak liściem,

niebo jak ścieżka ogrodu

wróci nas sercu i przyjmie.

Wtedy się łuna tętniąca

pod brwią nieruchomą przyśni

i sen jak głęboki krajobraz

piorun otworzy tygrysi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość KLIO

Ballada czarnoksięska-Tadeusz Gajcy

 

 

Pod sierpem żółtej źrenicy

ludzkiej, jastrzębiej czy kociej,

na słowie wyjętym z gwiazdozbiorów nocnych

żałobny utknął paznokieć.

 

Rysę na dźwięku słowa

zaznaczył mocno aż do krwi

i sokiem tym począł rysować

wzory substancji modrych.

 

Pod pokrywą z martwego srebra

zakipiała woda baśniowa

i burzyły się zioła, skręcały

aż gestem musiał prostować.

 

Brwi skupiły tu noc gęstą nazbyt,

język świecy się zwijał i kruszył,

u pułapu nie większy od gwiazdy

pająk liczył zielone sekundy.

 

Tylko w dzbanie o szyi ciasnej

korek nucił i parą porastał -

wtedy światła na klonach pogasły

i Agata wracała do miasta.

 

W kruczych rękach dusiła dzieciątko,

że skrzypiało jak mróz lub konar,

a sośnina wołała słodko,

biały księżyc na ręce spoglądał -

 

O Agato niedobra - posłuchaj:

pluszcze palec po wodzie jak wiosło,

słowo ujął - i zjawa nieludzka

pod żałobnym się kłębi paznokciem.

 

Jeszcze chwila - i przestanie rzęzić

jak twe dziecko złamane w zaroślach,

o Agato niedobra -

 

A źrenicą był księżyc -

więc zadumę przemień

i obraz.

 

Jeszcze chwila - w dzbanie żółty

mały człowiek jak kaczeniec.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość KLIO

Żebrak smutku-Tadeusz Gajcy

 

 

Światłom jak kurantom złocistym

przebiegł drogę człowiek po drobniutkim świście -

chitynowy niemal.

 

Dziewczyna stojąca na skraju melodię nakryła fartuchem

jak liściem.

Usta miała maleńkie

i prędkie,

a szyszka świeciła w jej ręku

jak klejnot albo lusterko.

 

Po śpiewie człowiek się wspinał,

grzbiet wygarbiał jak owad,

pewnie płakał - bo w słowach

jak w bursztynie trzy łzy miał -

 

Za firanką z barw motylich,

za szybą z źrenic rybich

lepili właśnie serce z gliny

dla smutnych i nieżywych.

 

Serce było z kształtu jak szyszka,

a śpiewało - jak dziewczyna śpiewa,

więc choć człowiek jak deszcz się przemykał,

ujść nie zdołał -

i wrócił, by żebrać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość fairytale

a ty mnie na szczęśliwe manowce wyprowadź

opuść bezdroża czarnej normalności

zapomnij proszę czemu nie jesteśmy

smutku i niewierności zgaś niszczący płomień

i w otchłani strumienia pocałunków zanurz ciało

po usta nieskalane jeszcze późniejszym smutkiem naszym

pozwól mi zasnąć nie pozwól zaginąć

utul zacałuj zaskocz i ukochaj

 

M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość fairytale

Dom - Czerwony Tulipan

 

Wybuduj mi dom kochany

od samotności wybuduj najdalej

Na wzgórzu nad zakrętem drogi

którą będą wozy przejeżdżały

 

Wybuduj mi dom nawet gdyby ściany

stawiać było trzeba ze zmęczenia

Gdy cegieł zabraknie weź serca

tak wiele serc jest teraz z kamienia

 

W zielenie mnie ubierz wiosenne

w zapachy rozkapryszone

w głowie mi zawróć, zacałuj

i oducz słowa "koniec"

 

Wybuduj mi dom nawet gdyby ściany

stawiać było trzeba ze zmęczenia

Gdy cegieł zabraknie weź serca

tak wiele serc jest teraz z kamienia

 

W tym domu będziemy wierzyć w siebie

wiary ślepej oddechem gorącym

i poczujemy jakie są ciężkie

łzy po policzku ukradkiem płynące

 

Bezbronne ślimaki w muszelkach pokoju

wyglądać będziemy heroldów przetrwania.

Aż wywieje kominem postrzępione smutki

pierwszy oddech zimy - srebrnowłosa zamieć

 

Zima będzie z białych najbielsza

noce z długich - najdłuższe

A w naszym domu tylko bicie serca

i odblask ognia w pękniętym lustrze

 

Tak pół w zdumieniu a pół jakby w tańcu

lód uśmiechami na szybach stopimy.

Musimy pomyśleć o przyszłej jesieni

pośrodku nocy, miłości i zimy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...