Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Pamiątki - kącik wymiany myśli i wrażeń


Recommended Posts

Edward Stachura

 

"Komunia"

 

I jeżeli spontaniczna to rzecz

I jeżeli oczywista to rzecz

I jeżeli naturalna to rzecz

 

Weź

 

To co się tu daje

W imię słońca

I jego gońca

Skowronka gwiżdżącego, amen

 

 

 

 

"Jestem niczyj"

 

Miałem ojca, miałem matkę,

Miałem braci, miałem siostrę,

Miałem też,

Miałem też przyjaciół trzech.

Było dobrze, było źle,

Ale zawsze jakoś było.

 

Potem ona się zjawiła,

Wszystko dla niej porzuciłem

I kochałem ją, kochałem,

Śmierci nic się nie lękałem,

Potem poszła, luty był,

Już nie żyje ten, co żył.

 

Nie mam ojca, nie mam matki,

Nie mam braci, nie mam siostry,

Nie mam też (szum wietrze, szum),

Nie mam też przyjaciół już.

Chodzę tu, chodzę tam,

W tłumie ludzi zawsze sam.

 

Nie mam już nic.

Nie mam już nic.

Ale też nikt mnie nie ma.

Nikt mnie nie ma.

Nikt mnie nie ma.

Nie ma mnie nikt.

 

Jestem niczyj.

Jestem niczyj.

Jestem niczyj.

 

 

 

 

"Wypłakałem oczy niebieskie"

 

Wypłakałem za tobą

Oczy niebieskie, królewskie i pieskie;

Wypłakałem za tobą

Morze ogromne, lubowne, żeglowne:

 

Po tym morzu ty płyniesz,

Do mnie ty płyniesz,

Do mnie!

 

Niech cię dobre bogi!

Niech cię dobre wiatry

I obłoki białe, dobre!

Wszytko dobre, piękne, modre!

Na wybrzeżu ja tu stoję,

Słyszysz, modlę się i modlę!

 

Wypłakałem za tobą

Oczy niebieskie, królewskie i pieskie;

Wypłakałem za tobą

Morze ogromne, lubowne, żeglowne.

 

Po tym morzu odpływasz,

Ode mnie odpływasz,

Ode mnie!

 

Niech cię dobre bogi!

Niech cię dobre wiatry

I obłoki białe, dobre!

Wszytko dobre, piękne, modre!

Na krawędzi ja tu stoję,

Gdy poruszę się, to po mnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,5k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Gość Uhu

Edward Stachura

 

Czas płynie i zabija rany

 

 

Posłuchaj, porzucony przez nią,

Nieznany mój przyjacielu:

W rozpaczy swojej

Nie wychodź na balkon, nie wychodź,

Do bruku z góry nie przychodź, nie przychodź,

Na smugę cienia nie wbiegaj,

Zaczekaj, trochę zaczekaj!

Poczekaj, porzucona przezeń,

Nieznana mi przyjaciółko:

W rozpaczy swojej

Nie wychodź na balkon, nie wychodź,

Do bruku z góry nie przychodź, nie przychodź,

Na smugę cienia nie wbiegaj,

Zaczekaj, trochę zaczekaj!

Przysięgam wam, że płynie czas!

Że płynie czas i zabija rany!

Przysięgam wam, przysięgam wam,

Przysiegam wam, że płynie czas!

Że zabija rany - przysięgam wam!

Tylko dajcie mu czas,Dajcie czasowi czas.

(Zwólcie czarnym potoczyc się chmurom

Po was, przez was i między ustami,

I oto dzień przychodzi, nowy dzień,

One już daleko, daleko za górami!)

Tylko dajcie mu czas,

Dajcie czasowi czas,

Bo bardzo, bardzo,

Bardzo szkoda

Byłoby nas!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Edward Stachura

 

Idź dalej

 

 

Czy wszystko już dla mnie stracone, skończone?

Wróżbiarzu, co czytasz z obłoków jak z ksiąg,

Spójrz i przeczytaj, co pisze tam o mnie.

Weź przebij, weź odsłoń mi nieco ten gąszcz!

Prawdziwy to gąszcz, kłębi gęściej się wciąż,

Niewiele tam widzi proroczy mój wzrok:

Krzyżują się drogi i gmatwa się czas,

Co było i co jest, i co stanie się.

Straszliwy to gąszcz, kłębi gęściej się wciąż,

Kurzawa szaleje, dzień zbłądził i noc.

Gdzieś gna tabun koni i pali się las,

I dym się unosi, wciąż więcej go jest.

Nie widzę już nic, nic a nic, biało mi.

Idź dalej niezłomnie, a mnie zostaw sny.

Nic nie jest stracone, skończone też nie,

Gdy droga przed tobą, a sam jesteś w tle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Edward Stachura

 

"List do Pozostałych"

 

Umieram

za winy moje i niewinność moją

za brak, który czuję każdą cząstkę ciała i każdą cząstkę duszy,

za brak rozdzierający mnie na strzępy jak gazetę zapisaną

hałaśliwymi nic nie mówiącymi słowami

za możliwość zjednoczenia się z Bezimiennym, z Pozasłownym,

Nieznanym

za nowy dzień

za cudne manowce

za widok nad widoki

za zjawę realną

za kropkę nad ypsylonem

za tajemnicę śmierci

w lęku, w grozie i pocie czoła

za zagubione oczywistości

za zagubione klucze rozumienia

z malutką iskierką ufności, że jeżeli ziarno

obumrze, to wyda owoce

za samotność umierania

bo trupem jest wszelkie ciało

bo ciężkie, straszne i nie do zniesienia

za możliwość przemienienia

za nieszczęście ludzi i moje własne, które dźwigam na sobie

i w sobie

bo to wszystko wygląda, że snem jest tylko, koszmarem

bo to wszystko wygląda, że nieprawdą jest

bo to wszystko wygląda, że absurdem jest

bo wszystko tu niszczeje, gnije i nie masz tu nic trwałego

poza tęsknotą za trwałością

bo już nie jestem z tego świata i może nigdy z niego nie byłem

bo wygląda, że nie ma tu dla mnie żadnego ratunku

bo już nie potrafię kochać ziemską miłością

bo noli me tangere

bo jestem bardzo zmęczony, nieopisanie wycieńczony

bo już wycierpiałem

bo już zostałem, choć to się działo w obłędzie, najdosłowniej

i najcieleśniej ukrzyżowany i jakże bardzo

i realnie mnie to bolało

bo chciałem zbawić od wszelkiego złego ludzi wszystkich

i świat cały i jeżeli się tak nie stało, to winy mojej w tym

nie umiem znaleźć

bo wygląda, że już nic tu po mnie

bo nie czuję się oszukany, co by mi pozwoliło raczej trwać

niż umierać; trwać i szukać winnego, może w sobie;

ale nie czuję się oszukany

bo kto może trwać w tym świecie - niechaj trwa i ja mu życzę

zdrowia, a kiedy przyjdzie mu umierać - niechaj śmierć

ma lekką

bo co do mnie, to idę do ciebie Ojcze pastewny

żeby może wreszcie znaleźć uspokojenie,

zasłużone jak mniemam, zasłużone jak mniemam,

bo nawet obłęd nie został mi zaoszczędzony

bo wszystko mnie boli straszliwie

[...]

bo duszę się w tej klatce

bo samotna jest dusza moja aż do śmierci

bo kończy się w porę ostatni papier i już tylko krok i niech

Żyje Życie

bo stanąłem na początku, bo pociągnął mnie Ojciec i stanę na

końcu i nie skosztuję śmierci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Edward Stachura

 

Credo (recitativo)

 

 

Oto credo

Czyli wierzęTy, co wierzysz

W co ty wierzysz?

Ech, jaskółki chyże

Długo, długoby wyliczać

Długo, długoby wyliczać

Tak, jak stąd do Australii

Albo nawet jeszcze dalej

Tam, gdzie zielona wyspa Tasmania

Tam, gdzie zielona wyspa Tasmania

I z powrotem biegiem tutaj

tu gdzie rozlana Wisły polana

W co zatem wierzysz

Ty, który wierzysz?

Oto wyznaję

Ty zaś daj wiarę

Wierzę w miłość

Od spojrzenia pierwszego

Ze sporzeniem drugim

Jak stal ze stalą

Z błyskiem skrzyżowanego

Więc w miłość wierzę

Wierzę w przyjaciół spod żebra

W Rafała, Stefana, Wicka, Wacka

Janusza, Michała, Zbyszka, Jacka

Przychylimy sobie nieba

Przychylimy sobie nieba

Bo tak trzeba

Więc w przyjaźń wierzę

W co zatem wierzysz

Ty, który wierzysz?

Oto wyznaję

Ty zaś daj wiarę

Wierzę że trzeba

Nie dać się bestii

Nie dać się bestii

I nie dać się śmierci

Nie dać się śmierci

(I choć można przy tym zginąć

to nie jest smierć

Bo śmierć to jest

Tu w życiu z tym życiem się rozminąć)

W co zatem wierzysz

Ty, który wierzysz?

Oto wyznaję

Ty zaś daj wiarę

Wierzę że kiedyTu nam zaśnie

Niepomiernie zasłużenie

Łaski pełna Gwiazda Dzienna

Powędruje człowiek dobry, człowiek chrobry

Do innej gwiazdy słynnej

I tak bez końca

Od Słońca do Słońca

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Abelard

Musisz mi pomóc

 

 

Kocham za siebie, kocham za ciebie,

Kocham jeden za dwoje.

Słońce po niebie, księżyc po niebie,

Gwiazdy po niebie, chmury po niebie

Wszystko spoczywa na mojej głowie!

 

Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,

Swoją miłością musisz mi pomóc;

Musisz pokochać mnie więcej,

Bliżej wyciągnąć kochane ręce

Musisz!

 

Sam nie podołam, sam nie dam rady

Unieść tyle miłości.

Księżyc i gwiazdy, chmury i słońce,

Lody wciąż łamać, ciągle i ciągle,

Sił mi brakuje, o pomoc proszę!

 

Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,

Swoją miłością musisz mi pomóc,

Musisz pokochać mnie więcej,

Bliżej wyciągnąć kochane ręce

Musisz!

 

Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,

Swoją miłością musisz mi pomóc,

Musisz pokochać mnie mocniej,

Żebym się nie mógł w głęboką wodę

Rzucić!

 

 

 

[Edward Stachura]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stanisław Staszewski

 

"Bal kreślarzy"

 

Patrz płynie kolorowych świateł nad Sekwaną sznur

W dolinie grzmi Paryża nocny śpiew jak świerszczy chór

Jak noże czarne ostrza dachów kroją nieba tło

W nich okno lśni, tam jak i Ty ktoś spać nie może

 

Dziś w chambre de bone bal kreślarzy

Każdy wytworny jest jak lord

Nikt dnia im wspomnieć się nie waży

Ni pracy, praca - chamski sport

Odbijaj flaszkę, żądz nie kiełznaj

I na orbitę wszyscy wraz

Bo gdy tak człek od rana pełza

To wieczór spędzić chce wśród gwiazd

 

I Ty tu jesteś, Ty o rękach

Co tak gotycki mają rys

I piękna jesteś jak jutrzenka

W swoich sukienkach z marche au puces

Chciałbym się zbliżyć ukochana

Wprost w uszko nucić Ci mój śpiew

Cóż kiedy leżysz na dwóch panach

A między nami kran i zlew

 

Któż umie tak jak Polak mówiąc milczeć, milcząc pić

Tak szumieć, tak o słowo jedno zaraz w mordę bić

Ech biada, te gotyckie ręce znów nie tam gdzie trza

Darujcie mi wybite drzwi łbem żabojada

 

Dziś w chambre de bone draka w sali

Znowu z lokalem będzie źle

Cóż gdy żabojad się napali

To zawsze może nadziać się

Co mi ich franki, ich ostrygi

Wywiozłem z Polski com tam miał

I zawsze mogę bez fatygi

Przygrzmocić temu co bym chciał

 

Cóż z tego, że wybiegła za nim

Że mu w banioli skleją łeb

Cóż, że dla niego zdejmie stanik

Ja mam swój cios on tylko sklep

Więc wolę zrzec się mych karesów

I z wami moją whisky pić

Na całe życie bez adresu

Ale z imieniem własnym być

 

Cóż z tego, że wybiegła za nim

Każdy urządzić się jest rad

I bierze on ten towar tani

A mój jest przecież cały świat

Więc jeszcze seta, znakomicie

Padniemy, ale zgódźmy się

Że z tylu różnych dróg przez życie

Każdy ma prawo wybrać źle

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

~ Herbata ~ Remi

 

 

Miękka woń

Parzonej herbaty

Delikatnie osiada

Na spragnionych wargach

 

Mały promyk

Wpatruje się we mnie

Rozmarzonymi oczami

Nocy

 

Jest tak spokojnie

Że nawet muzyka

Gubi się w mroku

Gdzieś między nogami

Starych krzeseł

 

Gwiazdy zasnęły

Na parapecie

Przykryte skąpą

Sukienką rosy

 

Ciało dziś jakoś

Inaczej pachnie

Włosy rozpływają

Się w oparach

Herbatyhttp://home.att.net/~dfaglon/teaparty2.jpg

 

brzoza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PIOSENKA WIOSENNA-W.Bellon

 

 

Zagram dla ciebie na każdej gitarze świata

Na ulic fletach, na nitkach babiego lata

Wyśpiewam jak potrafię księżyce na rozstajach

I wrześnie i stycznie i maje.

I zagubione dźwięki i barwy na płótnach Vlaminca

I słońce wędrujące promienia ścieżynką.

 

Graj nam, graj pieśni skrzydlata

Wiosna taniec nasz niesie po łąkach

Zatańczymy się w sobie do lata

Zatańczymy się w sobie bez końca.

 

A blask co oświetla me ręce, gdy piszę

Nabrzmiał potrzebą rozerwania ciszy

Przez okno wyciekł, pełno go teraz chmara wronia

Dziobi się w dziobów końcach, a w ogonach ogoni

A pieśń moja to niknie, to wraca

I nie wiem co bym zrobił, gdybym ją utracił.

 

Graj nam, graj pieśni skrzydlata

Wiosna taniec nasz niesie po łąkach

Zatańczymy się w sobie do lata

Zatańczymy się w sobie bez końca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ANDRZEJ PONIEDZIELSKI

 

* * *

 

Wiosna przyszła z tą swoją zielenią

blade toto , niemrawe , brudzi

zanim jakie kwiatki wystrzelą

to nastęka się , namarudzi...

 

No i co ,że ptacy wrócili?

No i co , że fruwają w parkach?

 

-tyle że w jakich drzewach czy hebziach

z przeproszeniem złożą swe jajka

Te zającki , królicki ,kacuski

wszędzie- w lasach , po łąkach , po domach

 

Mam się cieszyć, że "budzi się życie"

- mam się cieszyć, że budzi się komar?

 

Przyszła wiosna z tą swoją nadzieją

blade toto, niemrawo się dłubie

 

Pytam - czemu NA SZCZĘŚCIE?

 

Pytam - czemu NAJBARDZIEJ?

 

Pytam-...czemu ja tak to lubię

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Edward Stachura

 

"Śpiewanie przez sen"

 

Zapiszę siebie nocnego spróbuję

choć nie po to by wieści pobiegły

ni chimery litosne apele

ale nie jest to jednako tarcza

ani tarcza jakoby na odwrót

albo inne chronne przywdziewanie

 

Zapiszę siebie nocnego zapiszę

jedna połowa nocna jest zawsze

tak jak radość ma bolesność

placek suchość, drzewo węża, róża krew

tak pod niebem najspokojnym

oddychanie nierytmiczne

 

Zapiszę siebie nocnego spróbuję

w spokojności niech mi sprzyja

i w piękności drugiej nocnej

 

W okolicy jadowitych do syczenia poduszek

spoczywa moja głowa płowa na złotogłowiu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Ciszy Nawet Kamień Rośnie

Maanam

 

Wszystko już jest i to co było

I to co będzie się zdarzyło

Wypełza z kątów straszna nuda

 

I nic wymyślić się nie uda

Jest cicho cicho tak że słychać

Jak pająk lepką tka zasadzkę

 

Poczekaj trochę czekaj w ciszy

Bo w ciszy nawet kamień rośnie

Bo w ciszy rośnie tajemnica

Sekrety schodzą się z ulicy

 

Żeby zobaczyć i usłyszeć

Musisz zamienić hałas w ciszę

Poczekaj pozwól mówić sercu

 

Które uwielbia cichą mowę

I które widzi znacznie więcej

Niż oczy twoje roztargnione

 

Poczekaj trochę czekaj w ciszy

Bo w ciszy nawet kamień rośnie

Bo w ciszy rośnie tajemnica

Sekrety schodzą się z ulicy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Die Grenze

Maanam

 

 

Granice

Mury zasieki zapory

Granice

Stalowe rzeki stalowe góry

 

Ludzie bez twarzy ludzie bez serc

Ludzie bez twarzy ludzie bez serc

Granice

 

Nadjechał człowiek biega i krzyczy

Zawodzi płacze i włosy rwie

Patrzę na niego o co mu chodzi

On nie ma wstydu obnaża się

I nagle ciemno i wiatr jak bicze

Porywa słowa z ust szaleńca

Patrzę i płaczę a Arab krzyczy

A Arab krzyczy

 

Ludzie bez twarzy ludzie bez serc

Ludzie bez twarzy ludzie bez serc

Granice

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 21 marca 1932 roku urodził się Andrzej Bursa, poeta, prozaik i dramaturg

 

Andrzej Bursa

 

"Miłość"

 

Tylko rób tak żeby nie było dziecka

tylko rób tak żeby nie było dziecka

 

To nieistniejące niemowlę

jest oczkiem w głowie naszej miłości

kupujemy mu wyprawki w aptekach

i w sklepikach z tytoniem

tudzież pocztówki z perspektywą na góry i jeziora

w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało

ale mimo to

...aaa

płacze nam ciągle i histeryzuje

wtedy trzeba mu opowiedzieć historyjkę

o precyzyjnych szczypcach

których dotknięcie nic nie boli

i nie zostawia śladu

wtedy się uspokaja

nie na długo

niestety.

 

 

 

 

 

"Zgaśnij księżycu"

 

Z misiem w rączkach zasnęło dziecko

Miasto milczy jak tajemnica

Przyczajony za oknem zdradziecko

Zgaśnij zgaśnij księżycu!

 

Księżyc srebrne buduje mosty

Księżyc płacze zielonymi łzami

Księżyc jest tylko dla dorosłych

Zasłoń okno zasłoń okno mamo.

 

Z wież wysokich przez liście szpalerów

Na dorosłych zstępuje księżyc

Synek ma trzy lata dopiero

Jemu jeszcze nie wolno tęsknić.

 

Jeszcze będą burzliwe noce

Srebrne miasta dużo goryczy

Wstań mamusiu zasłoń okno kocem

Zgaśnij zgaśnij księżycu!

 

 

 

 

 

* * *

 

...ty znasz moje chwyty, ja znam twoje,

marnujemy czas.

Roger Ailland

 

Przecież znasz wszystkie moje chwyty

życie moje

wiesz kiedy będę drapał krzyczał i rzucał się

znasz upór moich zmagań

i drętwe pozbawione smaku i czucia wyczerpanie

wtedy zatruwasz mój sen majakami

aby uniemożliwić mi jakikolwiek azyl

znam twoje słodycze

które przyjmuję ze skwapliwą wdzięcznością

i po których szarpią mnie torsje

przywykłem do twoich okrucieństw

nauczyłem się śmiać z własnego trupa

(znasz dobrze ten mój ostatni chwyt)

znudziliśmy się sobie życie moje

mój wrogu

 

Cóż kiedy wkręciłeś iskry bólu w moje szczęki

aby uniemożliwić mi ziewanie.

 

 

 

 

 

"Nadzieja"

 

Jeżeli nam się uda to coś my zamierzyli

i wszystkie słońca które wyhodowaliśmy w

doniczkach

naszych kameralnych rozmów

i zaściankowych umysłów

rozświetlą szeroki widnokrąg

i nie będziemy musieli mówić że jesteśmy

geniuszami

bo inni powiedzą to za nas

i aureole

tęczowe aureole

...ech szkoda gadać

Panowie jeżeli to się uda

To zalejemy się jak jasna cholera

 

 

 

 

 

"Z zabaw i gier dziecięcych"

 

Gdy ci się wszystko znudzi

spraw sobie aniołka i staruszka

gra się tak:

podstawisz staruszkowi nogę że wyrżnie mordą o bruk

aniołek spuszcza główkę

dasz staruszkowi 5 groszy

aniołek podnosi główkę

stłuczesz staruszkowi kamieniem okulary

aniołek spuszcza główkę

ustąpisz staruszkowi miejsca w tramwaju

aniołek podnosi główkę

wylejesz staruszkowi na głowę nocnik

aniołek spuszcza główkę

powiesz staruszkowi "szczęść Boże"

aniołek podnosi główkę

i tak dalej

potem idź spać

przyśni ci się aniołek albo diabełek

jak aniołek wygrałeś

jak diabełek przegrałeś

jak ci się nic nie przyśni

remis

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Andrzej Bursa

 

"Dobry psychiatra (wiatroaeroterapia)"

 

Najpierw było tak jak przypuszczałem

bicie

lodowaty prysznic

cuchnące towarzystwo

natchnionych rękodzielników z prowincji

aż przyszedł dobry psychiatra

nie zadawał nam głupich pytań

nie znęcał się

 

na długich długich sznurach

pozwolił nam do woli fruwać nad ogrodem

długość sznurów przekraczała wysokość

najzawrotniejszych pułapów naszych wizji

 

o dobrze nam było

doktor jeszcze zachęcał

wyżej wyżej dzieci

o dobrze nam było

 

ta metoda nazywa się

wiatroaeroterapia

wia-tro-aero-te-ra-pia

wia-tra-pia

ae-ra-pia

pia! pia! pia!

 

 

 

 

 

"Wiara"

wierzę że Bóg podobny jest do gołębicy

że człowiek może zmienić się

w dowolną część maszyny

co nie oznacza

że nie ma mu wyrosnąć lwia grzywa

albo skrzydła anielskie

(w anioły także wierzę)

Wierzę w insygnia wszystkich mocarstw

Wierzę we wszystkie ideały

i w szaleństwo ich głosicieli

Nie wykluczam :

samorództwa

dzieworództwa

zapłodnienia przez styk damskiego zadka z fotelem

na którym od dawna nikt nie siedział

Wierzę że facet któremu się nic nie udaje

może zostać nagle synem szczęścia

Że największym poetą naszego kraju

nie jest ten siwy pan z dochodami

ani ten młody dobijający się do dochodów

ale stary tragarz który nie napisał nic

oprócz kilku podań

Wierzę w praducha

i pramaterię

i wszystkie pre-pradokumenty i we wszystkie pro anty korr i kontra

Nie wierzę tylko w niemożliwe

Wszystko jest możliwe na tym świecie

składającym się

hiii... hiii

z wirujących punkcików

których jeszcze

hiii... hiii nikt nie widział.

 

 

 

 

 

"Piosenka chorego na raka podlewającego pelargonie"

 

Rak jest chorobą nieuleczalną

Śmierć jest zjawiskiem nieodwracalnym

W śmiesznym ubranku w piżamie pasiastej

Podlewam pelargonie

 

Pelargonie jak krew czerwone

Pelargonie białe jak mleko

W błękitnym brzęku lata o zmierzchu

Na szpitalnym balkonie

 

Ptaki wróżą rosę doktorze

Rosa białą furię upałów

Ja podlewam nasze pelargonie

Mądry biały doktorze

 

Rak jest chorobą nieuleczalną

Życie jest treścią niezwyciężoną

Trzeba uważać w dni upalne

Żeby nie zwiędły pelargonie

 

 

 

 

 

 

"Pożegnanie z psem"

 

Na szept mój wielki łeb się poruszył.

No cóż, mój drogi - bieda.

Przykro mi bardzo, ale brak funduszów.

Trzeba cię sprzedać.

 

Już nie będę pod przewodem twoich czujnych uszu

Brnął w puszcz matecznikach, wykrotach.

Nie będzie już puszczy,

Będzie park Jordana - pełen błota.

 

Ach, jakie ty miałeś skoki i szusy,

Jak szczałeś z łapy triumfalnym zadarciem,

Wiatr płoszyłeś ogona białym pióropuszem.

Ale trudno, nie ma żarcia.

 

Ty dużo potrzebujesz, to wiadomo.

U mnie zawsze tragedia z groszem.

Zresztą straszny kłopot był w domu:

Już pożarłeś czterech listonoszy.

 

No chodź tu, chodź, jaki pobłysk wilczy

Czołga się ukradkiem w twoich ślepiach.

Gdyby moi przyjaciele umieli tak inteligentnie milczeć.

Toby było mi o wiele lepiej.

 

Idź już leżeć. Nie warto płakać.

W życiu gorsze udręki będą jeszcze.

Ja kochałem nie odkryte nasze szlaki

I zmierzwioną sierść pachnącą deszczem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Johann Wolfgang Goethe

 

"Piękna noc"

 

Porzuciłem chatki ściany,

Gdzie najmilsza moja mieszka:

Las tu ciemny, mgłą owiany,

Tłumi krok zarosła ścieżka.

Księżyc patrzy poprzez chmurę,

Zefir mu podaje skrzydła,

Brzozy przesyłają w górę

Najwonniejsze doń kadzidła.

 

Jak rozkosznie teraz czuję

Chłód, co zmysły me ożywia,

Jak ta cicha noc czaruje

I mą duszę uszczęśliwia.

Lecz oddałbym, mogę przysiąc,

Choćby to groziło zgubą,

Takich pięknych nocy tysiąc

Za noc jedną z moją lubą.

 

 

 

 

 

"List zakochanej"

 

Jedno spojrzenie, miły, twoich oczu

I na mych ustach jeden pocałunek -

Czyż może znaleźć upojniejszy trunek,

Kto choć raz w życiu tę słodycz ich poczuł?

 

Z dala od Ciebie żyjąc na uboczu

Tobie poświęcam mą myśl i frasunek;

Serce potrąca wciąż tę samą strunę

Jedną, jedyną... i łzy płyną z oczu.

 

Po licu spływa łza i zaraz wysycha;

Kocha mnie - myślę - więc czemuż w tę miłość

Mam nie uwierzyć, choć taka daleka?

 

O, usłysz skargę mych miłosnych wzdychań!

Twa wola moim szczęściem - i mą siłą -

Daj znak, na który me serce tak czeka.

 

 

 

 

 

"Wtóry list zakochanej"

 

I czemuż znowu list piszę w udręce?

Nie pytaj, miły, jaka w tym przyczyna,

Bo cóż ci powiem, nieszczęsna dziewczyna...

Ach, wiem, że tych kart dotkną twoje ręce.

 

Gdym sama, w dali - niech list przypomina,

Że w moim sercu płoną najgoręcej

Zachwyty, smutki, nadzieje dziewczęce.

To się nie kończy - ani nie zaczyna.

 

I cóż ci powiem? Że o twych ramionach

W snach i marzeniach, i w myśli, i w mowie

Me wierne serce roi potajemnie...

 

Tak kiedyś stałam w ciebie zapatrzona,

Nie rzekłszy słowa... Cóż rzec miałam - powiedz -

Gdy cała istność spełniła się we mnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Johann Wolfgang Goethe

 

"Powitanie i rozłąka"

 

Już do niej czas! Więc noga w strzemię!

Poleciał koń mój lotem strzał.

Wieczorny sen kołysał ziemię,

Zawisła noc na szczytach skał;

Już wypiętrzony w błękit siny

Stał olbrzym-dąb w spowiciu mgły

I patrzył czarno spod gęstwiny

Tysiącem oczu pomrok zły.

 

Miesiąc wyjrzawszy zza pagórka

Przyświecał tęskno w wonnych mgłach,

Wiatr, szeleszczący w lekkie piórka,

Nawiewał w uszy dziwny strach;

Noc wyłoniła swe bojaźnie,

Przy drodze mej czyhają, tkwią --

Lecz dobrze mi, wesoło, raźnie

I w żyłach ogień płynie z krwią!

 

Przy tobiem był. Z twych ócz lazuru

Wszechzapomnienia piłem zdrój;

I wszystko w nas było do wtóru,

I każdym tchnieniem byłem twój.

Wiosennej jutrzni pierwsze groty

Różowe padły ci na twarz.

Od wymarzonej w snach pieszczoty

Przecudowniejszy uścisk nasz!

 

Lecz oto słońce już nas płoszy,

Uciekać mi potrzeba w dal:

W uścisku twym ile rozkoszy!

W spojrzeniu twoim jaki żal!

Nie żegnaj mnie tym wzrokiem szklanym,

Odchodzącemu uśmiech daj.

Co to za szczęście być kochanym!

I kochać, Boże, co za raj!

 

 

Przełożył Józef Weyssenhoff

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...