Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Pamiątki - kącik wymiany myśli i wrażeń


Recommended Posts

Modlitwa mojego wieku

 

 

Ty który śmieszne kawki

nauczyłeś latać

Ty który jesteś z tego

i nie z tego świata

 

Uchowaj dzisiaj od nienawiści

Moje serce moje oczy moje myśli

 

Ty który stworzyłeś

jaśminu gałązkę

Ty który orzech włoski

zawiązujesz w piąstkę

 

Zachowaj dzisiaj od nienawiści

Moje serce moje oczy moje myśli

 

Ty który ciepłym słońcem

napełniasz mieszkania

Ty który dałeś nam

trudne przykazania

 

Uratuj dzisiaj od nienawiści

Moje serce moje oczy moje myśli

 

Ty który kaczeńce

wymyśliłeś dla nas

A żaby nauczyłeś

nocnego kumkania

 

Odwróć dziś - proszę - od nienawiści

Moje serce moje oczy moje myśli

 

Ty któremu nawet

posłuszne są rzeki

Ty który zmęczonym

zamykasz powieki

 

Nachyl dziś - proszę - w stronę miłości

Moje serce moje myśli moje oczy

 

 

 

Adam Ziemianin

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,5k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Gość Kamień

Martyna Jakubowicz - Żagle tuż nad ziemią

 

Nie chcesz nic ode mnie

A ja tyle umiem dać

Jak ci się zamarzy

Możesz na mnie grać.

Wielbię bezimiennie

I nie mogę wcale spać

A ty ani spojrzysz

Jakbyś nie chciał znać

Może miewasz lepsze

A ja przy nich marny proch

Zmywam kufle i nad zlewem

Dławię szloch

Ty mnie jak powietrze

Ja pod stopy ścielę świat

Póki co brudną szmatą

Ścieram mokry blat

 

Lokomotyw dym wzdyma żagle

Tuż nad samą ziemią

Świat udaje taki kolorowy film

 

Stoję za bufetem

Takie miejsce w życiu mam

No odezwij się

Zamów głupie dwieście gram

Popatrz na kobietę

Co się będziesz włóczył sam

Ja ci choćby i w piekle

Kufel piwa dam

Co ty masz za życie

Chyba nie masz dokąd pójść

Ja cię tu widuję w każdej porze

Pijak czy myśliciel

Wiem że kiedyś będziesz mój

Nigdy cię nie wypuści

Ten podmiejski dworzec

 

Lokomotyw dym wzdyma żagle

Tuż nad samą ziemią

Świat udaje taki kolorowy film

 

A tutaj tylko ciemność.......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Z*

Listolot

Zbigniew Matyjaszczyk

 

Miałem swój lot w samolocie z kartki papieru

szybowałem tak wysoko

że świat zdawał się być za mały

by na nim wylądować

 

znałem kierunek lotu

tak bardzo chciałem dolecieć do celu

 

czekałaś na lotnisku

załzawiona od wpatrywania się w niebo

 

Wciąż lecę

ty wciąż czekasz

 

posyłasz kolejne listy

 

niebo już pełne kartek zapisanych w samotne wieczory.

 

 

 

zbliżenie

 

 

na ustach kwitną

a ich kolce sprawiają że te usta milkną

płatki jedwabne w pąki warg złożone

z drugimi są jak bukiet

wonnością zniewolone

piękne

jak bóg i bogini

 

ona – on

róże między nimi

 

 

Ja woda – ty wodę

 

W obłokach unoszę się

albo w deszcz zmieniony moczę policzki

spływam do mórz

w kropli przychodzę krokach

stukam w okno

jak sekundnik w zegarze jestem rytmiczny

wielkim wozem się wożę a dyszel jego pociąga noc

i za sobą wlecze gdzieś tam

 

A ty?...

Ty masz w porach skóry tysiące warg

sączą...

jak pijawki odnajdują serce pełne krwi

czynią je bladym i wypełniają sobą w nagrodę za życie

i za karę

 

Masz w oddychaniu

płaczu

uniesieniu

fluidy wysączone ze mnie

co wieczór świecisz jak świetlików stado

 

pięknie

 

 

Bukiet przebiśniegów

 

Podejdź, mam tu dla ciebie bukiet przebiśniegów

czystych, niewinnych z białej łąki.

Śniegu już nie ma, wyrzekła się go zima,

mróz bywa tylko czasem o poranku.

Trzymam coś więcej - podmuch wiosny w myślach,

choć tak naprawdę nie nastała jeszcze.

Nie przyszła w wonnej sukni i sercem nie wzruszyła,

lecz nic to. - Ty zawsze ważniejsza niż pora roku...

Byłaś... uszczęśliwiona, i ja też promieniałem,

a z nami ziemia się cieszyła i bieluchne niebo.

Całe życie zamknęło się w tej jednej scenie -

my dwoje, przebiśniegi i gdzieś... ożywione, wiosenne

podniecenie.

 

 

 

 

Chwilko - Motylko

 

Pij z kielicha chwilko,

kolorowy pył plemników kwiecich przyklej do nóg,

sobą żyj, dzień chwytaj,

zapylaj każdy nadchodzący świt.

Zacznij od snów,

później nad uchem pieśni miłe snuj.

A kiedy poznam co dorosłość

smak dzieciństwa zwróć na wolność

chwilko...

I znów Motylko chwytaj dzień,

graweruj na skrzydłach obrazy pamięci

jakie każdy człowiek chciałby w sobie mieć.

 

 

 

 

Codziennie rano

 

Moja...

jesteś królową tego autobusu

nie pan kierowca i nie konduktorzy

nie postój na przystankach warkot konnej mocy

ale ty

jaśniejąca

stoisz kołysana zakrętów falami

w nich sama jak żaglowiec

wiatr się tobą bawi - włosów układaniem

on jak ja ma w tobie wielkie zakochanie

usiądź!

i usiadłaś

ja chętnie postoję obok twego miejsca

i też spojrzę w stronę gdzieżeś zapatrzona

pochyliła głowę rankiem zamyślona

musnąłem udami ręce twe ramiona

takiż obcy tobie takiż teraz bliski

poddany na zabój

ciałem chętny

wszystkim

proszę!

popatrz proszę na mnie

zaraz ten przystanek gdzie wysiądzie szybko

obcy ci kochanek

nieśmiały

niemowa skrytych uczuć

na chwilę ożyły gdy blisko

tak blisko - aż zaplótł się w zapach -

najwspanialszej w świecie przystanął dziewczyny.

 

 

 

 

Czekolado!

 

Moją słodyczą

nazwałem cię marzenie

przysmakiem z kakaowych ziaren

masz na policzkach, wargach

krople pszczeleśnego miodu

we włosach czekoladowe spinki

lukrowe kolczyki

łakociowe podajesz ciepłosteczka z nadzieniem wiśniowym

najsmaczniej czułe - z dłoni twych dotyki

Słodziej nie można już

a przecież tyle jeszcze nieosłodzonych dusz

w sercach tyle goryczy

podaruj światu ten czekoladowy wdzięk

niech w niebo pełne bito-śmietanowych chmur wyśpiewa radość

ten, kto jeszcze milczy.

 

 

 

 

Czemuż ciebie

 

W śnieżanej bieli stulona

jaśnie-radośnie w płatki zimy przybrana jako w niebne

gwiezdne ozdobienia

Pieśnie szumne-zawiewne wiatr w polanach śpiewa:

Czemuż nie ma ciebie

czemuż - Ciebie nie ma

Bajaśniowe nuty sypią się bez miary

układają w zaspy melodyjne kształty

spija rosę z liści mróz zaspały jeszcze

Czemuż nie ma Ciebie

Kwiecie mój spachniały.

 

 

 

 

Kwiecia pielęgnowanie

 

W donicy kwiat przez całe lata rosły

wdycha codzienność - dwojga ludzi trwanie.

I taką wonią pokój nam wypełnia,

jakim kochaniem jest podlany przez nas.

Bywa, że w pąki chowa sens współżycia,

przyschnięte liście zwija w rulon zżółkły, by w dzień następny

młodym wzbić się pędem,

nauczyć się przebaczać,

piękniejszym być od łanów smutnych

traw.

Trzeba mu słów, dotyków domowników,

słonecznej ciepli, z ust danej kropli wody,

zapewnień, że potrzebny nam jego widok miły,

że zabłąkany w nas motyl

wysączy jego słodki smak.

Zmywamy liście, głaszczemy delikatnie

każdą łodyżkę i małe w niej wspomnienie,

lecz tylko miłe,

tylko to miłe...

inne ścieramy w niebyt zapomnienia.

I każdym rankiem znów zerkamy w okno,

pielęgnujemy, co nam pozostało,

budzimy życie weń pocałunkami,

by kwiecia miłość więcej rozkwitała.

 

 

 

 

Letni dzień

 

Właśnie jestem

ten upalny spokojny

za księżyc skryty nocą

w ramion gałęzie wplątany

dygoczący liść jak winogron

ściśnięty wargami dam się pić

Rozepnę struny w pajęczyny nikt

nie usłyszy

palce zsiadłej rosy muzykę poruszą

prócz Niej i Nas nie istnieje nic

w królestwie ciszy

Świt

jeszcze się przyśnił, nim jej urok

zgasł w słońcu dziewiczym ponad łuną miast

na srebrnej kotwicy zawieszony jak sen

jak psiak trzymany na smyczy

jak nie zbudzony

ciepły

letni

dzień.

 

 

 

 

Napisano o miłości

 

Napisano gdzieś w tysiącach ksiąg

o miłości strofy

jedna była wielka ponadwieczna

inna zaś platoniczna lub tylko przelotna

bywały też namiętne

erupcją lawy pożądania znaczone na ciele:

różem na piersi

na twarzy i dłoniach zawstydzenia drżeniem

bo wdzięczniejszego nie ma nic prócz miłość

w niej nasz sam Bóg upodobanie nosi

kochać nam każe imię swoje boże

nas samych

i bliźnich podobnych do nas oddaje w ramiona umiłowania

nie można się powstrzymać

ta żywa moc kieruje naszym czynem

radości winem nas poi

cierpienie na barki człowiecze nakłada

i trwa ponad czas

że i po śmierci ziemskiej

w raju dusz nie skona.

 

 

 

 

Nasze cuda

Poczęcie

 

Krzaki uplotły kosz na wzgórzu

W nim się chowamy jak zające przed

drapieżnikiem jasnym co spojrzeniem

czyha - podglądania łasym - naszych

tylko naszych cudów

W liści pierzu

traw najmiększych - podłożu

ty żeś moja i uczucie niebojętne wzdycha aż

do uspokoju w którym się zamyka

by zasnąć najciszej

Tak to - w sobie poczynamy duszę

Serce nowe cichuteńko pika

choć jeszcze nie słychać -

tyle go nie słychać ile się umyka w maleńkości

ziaren posianych dla życia

Ulatują głębie

wznoszą się ku niebom

chcą się z Bogiem wiecznym najpiękniej przywitać

w dziobach źdźbła zanoszą człowieczanej wiary

że nasz cud - tylko dla nas - dla nas samych

i z miłości naszej cały się wynika

 

 

 

 

Somnus

 

Czasami świt nie przychodzi

czai się tylko za ostatnią z gwiazd

jakby odwagi nie miał wetknąć światła w rozespane oczy twoje

łąki dzwonią już dzwoneczkami na pobudkę

a krety układają się do snu w królestwach labiryntu

skąd i dokąd nie da się trafić

śpij jeszcze śpij

zadbam o ciszę zadbam o sen dobry sen

ogrzeję ci stopy delikatnym słowem o zapachu czerwonych róż

i jeszcze popatrzę jak się nie budzisz

bo tak ci dobrze

twoje włosy także śpią

rozdzielam je i na poduszkę kładę każdy z osobna

by miały się wygodnie

śpij jeszcze

oddechów zegar tyka równo monotonnie

serce tylko nie śpi w tobie

ono kochać musi dzień i noc bez ustanku

tak samo jak moje serce

teraz mówię do palców dłoni

to słowa o zapachu bzu liliowe wonne

aksamitne jak wierzbowe kotki z wielkanocnej palmy

łaszą się

tulą się

tak delikatnie

śpij...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Formacja Nieżywych Schabuff

 

"Klub Wesołego Szampana "

 

A gdybym miał cię zjeść,

To co byś powiedziała?

A gdybym ugryźć chciał,

Czy coś byś przeciw miała?

 

Chciałabym, chciała, chciałabym, chciała.

 

A gdybym był krogulcem,

To co byś powiedziała?

I gdybym przyszedł z teczką

Do łóżka i twego ciała?

 

Chciałabym, chciała, chciałabym, chciała.

 

A gdybym był młotkowym,

W fabryce z młotkiem szalał?

To co byś powiedziała,

Czy coś byś przeciw miała?

 

Drżałabym, drżała, drżałabym, drżała.

 

A gdybym musiał odejść

Z teczką od twego ciała?

Uciekać do robala,

To co byś powiedziała?

 

Żałowałabym, żałowała, żałowałabym, żałowała.

je . a. je. a. je. a. je. a.

 

:D :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 25 marca 1928 roku urodziła się Joanna Kulmowa, poetka, satyryk, autorka książek dla dzieci i młodzieży

 

Joanna Kulmowa

 

"List do Andersena"

 

Ja dziękuję panu

panie Janie Christianie

za to bardzo dziecinne bajanie.

Za kominiarczyka, co się kochał w pasterce.

Za słowika -

że miał żywe serce.

Za szkiełko Królowej Śniegu.

I za smutny los żołnierzyka cynowego.

Za księżniczkę na ziarnku grochu.

Za cień,

który trwa przy mnie wszędzie.

I za każde brzydkie kaczątko,

co wie teraz,

że łabędziem

będzie.

 

 

 

 

"Szkiełko"

 

Szkiełko.

Zgubione światełko.

Było grubą butelką po piwie.

Teraz pije wiosnę łapczywie.

Jakie śliczne!

Samo szczęście na śmietniku!

Mruga oczkiem nie wiadomo czemu.

Co z tego

że było spodkiem pełnym dżemu

albo słoikiem śledzików.

Dzisiaj jest majem.

Weselem.

Okruchem słońca w oceanie brudów.

Cały świat radością się staje

od szkiełka -

słonecznego cudu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Joanna Kulmowa

 

"Głębia"

 

Czy myśl

jeżeli własna

aż tak musi musi być niejasna?

Po to zagłębia się w sobie

by do innych myśli nie dobiec?

Na to się wikła i gmatwa

żebyśmy mówili:

niełatwa?

Rzęsą metafor zarosła

żebyśmy o niej:

wzniosła?

A gdy się ją oczyści

uściśli

to już koniec głębi dla myśli?

Więc tysiącem znaczeń się osłania

po bezmierne

NIC

do przekazania?

 

 

 

 

"Człowiek żeby patrzał"

 

Kiedy Bóg stworzył niebo z pląsającym obłokiem

i ziemię

różową o świcie

i czarno-białą srokę

i brzozę która tak ślicznie jesienią staje się ruda

to zapragnął w swojej miłości

żeby ktoś z Nim oglądał te cuda.

Wtedy stworzył człowieka

żeby patrzał i radował się do łez

jak On sam

który ciągle się dziwi

że świat jest

jaki jest.

 

 

 

 

* * *

 

Warkoczyki jak mysie ogonki

język w ruchu żeby lepiej szło.

Podłożyli pod pupkę dwa tomy

żeby palce dosięgły Rameau.

Krótka chwila wahania. Omyłka.

Już pamięta. Więc zwinnie i śmiało.

Popatrz: klasyk i mała dziewczynka.

Popatrz: skąd ta nagła poufałość.

Taka myszka spłoszona czy ptaszek

nawet nut jeszcze nie zna - a proszę:

przesypuje te dźwięki jak maczek

drobny lekki delikatny groszek.

Słuchaj dziecko: zaledwie przedwczoraj

odszedł od nas Człowiek i Poeta

ale wróci dziewczynko z przedszkola

jak Rameau powraca w twoich menuetach.

 

 

 

 

"Kałuże się przechwalają"

 

Niebo

nie byłoby duże

gdyby nie my -

kałuże.

Słońce pewno rady by nie dało

gdyby samo świecić musiało.

My je powielamy bez końca

tabliczka mnożenia słońca.

Świat byłby okropnie ponury

gdyby nie my -

doły i dziury.

Gdyby nie te błotka lśniące

chlupiące

gdzie są setki słońc

i tysiące.

I dlatego jesień jest złota

że dokoła tyle błota

błota

błota!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wyrastaj z marzeń-Joanna Kulmowa

 

 

 

Podobno z tego się wyrasta,

podobno to z czasem się zmienia.

Ty się nie zmieniaj, już taki zostań,

ty nie wyrastaj z marzenia.

 

Choćby ci było z nim niewygodnie,

choćby nawet z nim było źle ci,

to je troszkę, odrobinkę odmień,

ale go nie wyrzucaj na śmieci.

 

Będą mówili, żeś jeszcze dzieciny,

będą się może śmiali,

a ty się z nimi nie licz,

ty bądź taki, jaki jesteś nie inny.

 

I gdybyś nawet nie mógł sprostać

światu, co zmienia się i zmienia,

to ty się nie martw, taki już zostań

ty nie wyrastaj z marzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Joanna Kulmowa

 

Marzenia

 

 

Ja nie lubię chodzić do szkoły,

choć nic nie ma we mnie z lenia.

Ja nie lubię chodzić do szkoły

bo w tornistrze się nie mieszczą marzenia.

W szkole jest wielki porządek.

Nikt nie trzyma pod ławką marzeń.

Muszę zostawić je w domu

pod stołem

albo w jakiejś szparze.

A one przez ten czas rosną.

Odbywają samotne podróże.

I kiedy wracam ze szkoły

za dalekie są

i na mnie za duże.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Joanna Kulmowa

 

Rzeczy niepotrzebne

 

Paw

cały w świetności pawiej

nieprzydatny jest nikomu na nic prawie.

 

Babie lato

rozwlekłe rozlewne

tak pieknie niepotrzebne.

 

Słońca jasne

sypiące się z klonu

nie zdadzą się chyba nikomu.

 

I dlatego

niech mi będą pawie.

 

Pajęczyny niech mi będą.

 

Liście w trawie.

 

Wszystkie rzeczy, których wcale nie trzeba.

 

Niepraktyczne

sliczne

barwy ziemi

i nieba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Joanna Kulmowa

 

Żeby

 

Ach żeby o mnie jedynie

ci których mam za świnie.

 

I żeby jak najbardziej

ci których mam w pogardzie.

 

I żeby jak najczęściej -

ci których niech nagłe nieszczęście.

 

I żeby ku mojej chwale -

ci którym nie wierzę wcale.

 

I żeby wreszcie TAK

ci których niechaj szlag.

 

Bo człowiek życie dać gotów

za uznanie w oczach idiotów.

 

 

 

 

Róża

 

Róża

ludowi służąc wiernie

postanowiła

stępić dla niego ciernie.

 

Atoli na dalszych tępoty etapach

postradała kompletnie

barwę

kształt

i zapach

co równa się unicestwieniu róży.

 

Tak to jest

gdy się tępo czemuś służy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PO CO JEST TEATR-Joanna Kulmowa

 

 

 

Ta drabina to schody do nieba,

a ta miska pod schodami to księżyc.

Tamten miecz to zwyczajny pogrzebacz,

a z garnków są hełmy rycerzy.

 

Ale kto w te czary nie uwierzy?

 

To jest teatr.

A teatr jest po to,

żeby wszystko było inne niż dotąd.

Żeby iść do domu w zamyśleniu,

w zachwycie.

 

I już zawsze w misce księżyc widzieć...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek Kaczmarski

 

"Starość Owidiusza"

 

- Cóż, że pięknie, gdy obco - kiedyś tu będzie Rumunia

Obmywana przez fale morza, co stanie się Czarne.

Barbarzyńcy w kożuchach zmienią się w naród ambitny,

Pod Kolumną Trajana zajmując się drobnym handlem.

 

Umrę, patrząc z tęsknotą na niedostrzegalne szczyty

Siedmiu wzgórz, które człowiek zamienił w Wieczne Miasto,

Skąd przez kraje podbite, z rąk do rąk - niepiśmiennych

Iść będzie i nie dojdzie pismo Augusta z łaską.

 

Nie ma tu z kim rozmawiać, zwój wierszy wart każdej ceny.

Ciała kobiet ciekawych brane pospiesznie, bez kunsztu

I bez szeptów bezwiednych - chłoną nie dając nic w zamian

Białe nasienie Imperium w owcą pachnącym łóżku.

 

Z dala od dworu i tłumu - cóż to za cena wygnania?

Mówiłem wszak sam - nad poezją władza nie może mieć władzy.

Cyrku w pustelnię zamiana spokój jednak odbiera,

Bo pyszniej drażnić Cesarza, niż kupcom za opał kadzić.

 

Rzymu mego kolumny! Wróg z murów was powydziera

I tylko we mnie zostanie czysty wasz grecki rodowód!

Na nim jednym się wspieram tu, gdzie nie wiedzą - co Grecja,

Z szacunkiem śmiejąc się z czci, jaką oddaję słowu.

 

Sen, jedzenie, gra w kości do bólu w schylonych plecach,

Wiersz od ręki pisany dla tych, którym starczy - co mają.

Piękna tu nikt nie obieca, za piękno płaci się złotem.

Pojąłem, tworząc tu, jak z Ariadny powstaje pająk:

 

Na pajęczynie wyrazów - barwy, zapachy i dotyk,

Łąki, pałace i ludzie - drżący Rzym mojej duszy -

Geometria pamięci przodków wyzbyta brzydoty,

Zwierciadło żywej harmonii diamentowych okruszyn.

 

Stoją nade mną tubylcy pachnący czosnkiem i czuję,

Jak zmieniam się w list do Stolicy, który nikogo nie wzrusza.

 

Kiedyś tu będzie Rumunia, Morze - już Czarne - faluje

I glebą pieśni się staje ciało i świat Owidiusza.

 

 

25.03.1987

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Adam Zagajewski

 

*** (Spróbuj opiewać okaleczony świat)

 

Spróbuj opiewać okaleczony świat.

Pamiętaj o długich dniach czerwca

i o poziomkach, kroplach wina rosé.

O pokrzywach, które metodycznie zarastały

opuszczone domostwa wygnanych.

Musisz opiewać okaleczony świat.

Patrzyłeś na eleganckie jachty i okręty;

jeden z nich miał przed sobą długą podróż,

na inny czekała tylko słona nicość.

Widziałeś uchodźców, którzy szli donikąd ,

słyszałeś oprawców, którzy radośnie śpiewali.

Powinieneś opiewać okaleczony świat.

Pamiętaj o chwilach, kiedy byliście razem

w białym pokoju i firanka poruszyła się.

Wróć myślą do koncertu, kiedy wybuchła muzyka.

Jesienią zbierałeś żołędzie w parku

a liście wirowały nad bliznami ziemi.

Opiewaj okaleczony świat

i szare piórko, zgubione przez drozda,

i delikatne światło, które błądzi i znika

i powraca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wojciech Młynarski

 

Jeszcze w zielone gramy

 

Przez kolejne grudnie, maje

Człowiek goni jak szalony

A za nami pozostaje

Sto okazji przegapionych

Ktoś wytyka nam co chwilę

W skwar czy w upał, w zimie, w lecie

Szans nie dostrzeżonych tyle

I ktoś rację ma, lecz przecież

 

Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy

Jeszcze któregoś ranka odbijemy się od ściany

Jeszcze wiosenne deszcze obudzą ruń zieloną

Jeszcze zimowe śmieci na ogniskach wiosny spłoną

Jeszcze w zielone gramy, jeszcze wzrok nam się pali

Jeszcze się nam pokłonią ci, co palcem wygrażali

My możemy być w kłopocie, ale na rozpaczy dnie

Jeszcze nie, długo nie

 

Więc nie martwmy się, bo w końcu

Nie nam jednym się nie klei

Ważne, by choć raz na końcu

Mieć dyktando u nadziei

Żeby w serca kajeciku

Po literkach zanotować

I powtarzać sobie cicho

Takie prościuteńkie słowa

 

Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy

Jeszcze się spełnią piękne sny, marzenia plany

Tylko nie ulegajmy przedwczesnym niepokojom

Bądźmy jak stare wróble, które stracha się nie boją

Jeszcze w zielone gramy, choć skroń niejedna siwa

Jeszcze sól będzie mądra a oliwa sprawiedliwa

Różne drogi nas prowadzą, lecz ta, która w przepaść rwie

Jeszcze nie, długo nie

 

Jeszcze w zielone gramy, chęć życia nam nie zbrzydła

Jeszcze ne strychu każdy klei połamane skrzydła

I myśli sobie Ikar co nie raz już w dół runął

Jakby powiało zdrowo, to bym jeszcze raz pofrunął

Jeszcze w zielone gramy, choć życie nam doskwiera

Gramy w nim swoje role naturszczycy bez suflera

W najróżniejszych sztukach gramy, lecz w tej, co się skończy źle

Jeszcze nie, długo nie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Małgorzata Hillar

 

My z drugiej połowy XX wieku

 

My z drugiej połowy XX wieku

rozbijający atomy

zdobywcy księżyca

wstydzimy się

miękkich gestów

czułych spojrzeń

ciepłych uśmiechów

 

Kiedy cierpimy

wykrzywiamy lekceważąco wargi

 

Kiedy przychodzi miłość

wzruszamy pogardliwie ramionami

 

Silni cyniczni

z ironicznie zmrużonymi oczami

 

Dopiero późną nocą

przy szczelnie zasłoniętych oknach

gryziemy z bólu ręce

umieramy z miłości

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jonasz Kofta

 

Przypadek

 

Największym artystą

Jest przypadek

Gdy rzeczywistość

Bije cię w zadek

Nim wyobraźnia

Się w formę przyoblecze

Widzisz wyraźnie

Jak mało wiesz, człowiecze

Fakt taki stworzy

Nie dzieło czy eksponat

Bo sztuka może

Psu wypaść spod ogona

Gdy biorą w łeb

Teorie twe najrzadsze

Nie wściekaj się

Że życie jest bogatsze

Zarozumialcze

Najprostszą dam ci radę

Największym artystą

Codziennym artystą

Złośliwym artystą

Jest przypadek

 

Ktoś rozlał atrament

To bukiet czarnych róż

Ta na suficie plama

To mapa ciepłych mórz

Na pianę piwa

Opada gradem

Kwiat z kasztanowca

Koło budki

Wielkim artystą jest przypadek

Człowiek artystą jest malutkim

 

Twoje paletko zrudzialo

W jesień jak późny las

Za oknem tańczy gałąź

Wachlarz dalekich gwiazd

Twoja dziewczyna

Ma usta blade

Jak Primavera

Botticellego

Wielkim artystą jest przypadek

Każe prawdziwym powstać piegom

 

Największym artystą

Jest przypadek...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stanisław Grochowiak

 

 

DWA MOMENTY NAD JEZIOREM

 

motto:

a ludzie mówią i mówią uczenie,

że to nie łzy są,ale że kamienie,

i że nikt na nie nie czeka... ........(C.K. Norwid )

 

 

Zapatrzeni w aksamit, dzisiaj tak jak wczoraj,

Zachwyceni grą cieni, dzisiaj tak jak co dzień,

Układamy swe twarze na wieczornej wodzie,

Polecamy swe ręce pamięci jeziora.

 

Noc nadchodzi zbyt szybko.Wtulam w płaszcz twe ciało

I ogrzewam oddechem twoje małe dłonie...

Z podpiaskowych legowisk wracają pomału

Do pustego wybrzeża spłoszone okonie.

 

Dziś powrócę tu jeszcze.Siądę gdzieś przy drzewie,

Będę bardzo ci obcy.Wybacz ma daleka-

Nauczyłem się w gwiazdach spostrzegać kamienie,

Nauczyłem się również na kamienie czekać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postmodernizm

 

Jacek Kaczmarski

 

Wszystko wolno! Hulaj dusza!

Do niczego się nie zmuszaj!

Niczym się nie przejmuj za nic!

Nie wyznaczaj sobie granic!

I nie próbuj nic zrozumieć,

Nie pochodzi - mieć - od - umieć.

Możesz wierzyć, lub nie wierzyć,

Nic od tego nie zależy.

 

Nie wyznaczaj sobie zadań -

Kto się nie wspiął - ten nie spada,

A kto pragnie być na szczycie -

Będzie spadał całe życie.

Nie stać cię na luksus troski,

Jesteś wszakże dziełem boskim,

No a Boga przecież nie ma,

Więc to tyle na ten temat.

 

Wszystkie mody, wszystkie style

Równie piękne są i tyle.

(Lub, jak chcesz, równie szkaradne -

Konsekwencje tego żadne).

Zachwyt tyle wart, co wzgarda,

Stryczek tyle, co kokarda,

Prawda tyle, co jej brak,

Smaku brak - tyle co smak.

 

Bo to o to w końcu chodzi

By niczego nie dowodzić.

Nie wykuwać tarcz utopi

I nie kruszyć o nie kopii.

Nie planować i nie marzyć.

Co się zdarzy - to się zdarzy;

Nie znać dobra ani zła:

To jest gra - i tylko gra!

 

Ktoś się wzburza, że tak nie jest,

Niech się wzburza! - Ty się śmiejesz!

Nie daj wzburzać się, ni wzruszać:

Wszystko wolno! Hulaj dusza!

 

- Oj, nie wolno rzeczy wielu,

Kiedy celem jest - brak celu...

(Zwłaszcza, jeśli duszy nie ma -

I to wszystko na ten temat)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Kamień

Stevan Raičković, tłumaczył: Julian Kornhauser

Wiersz trawy

 

Trawy żyją jedną myślą ciężką jak kamień

Mówią mi: "Po co nam twój wiersz.

Połóż się w nas. Podłóż ręce pod głowę.

Milcz. Milcz tak długo póki nie zapomnisz mowy.

I spójrz wolno na niebieskie wzgórze tam hen daleko

Pozostające w głębokim milczeniu. I podnieś wzrok znad wzgórza

Na obłok niespokojny i biały, płynący po niebie.

I spuść oczy z obłoku na siebie. I zatrzymany sam w sobie

Leż. I milcz ze wzrokiem utkwionym w siebie pod obłokiem przy wzgórzu.

Niepogodzony z ciemnością w sobie popatrz i pomyśl

(Po prostu tak zwyczajnie jak wiatr nas przypadkiem podcina)."

Nad wzgórzem nie ma obłoku. Wzgórze milczy samotnie, czarne od

zmierzchu. Leżę w trawie wysokiej i myślę bez ładu i składu.

Po kolanie chodzi mi mrówka jak po wzgórzu człowiek.

Niespokojna, mała mrówka. Milczę. I to jest właśnie mój wiersz.

Leżę zamyślony w trawie. Trawy szumią ciężko jak kamień.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Noc w lesie Gerhart Hauptmann

 

Tłum. Jan Koprowski

 

 

 

 

Na północy dom rybaka,

przed nim kwiaty trzy czerwone,

lecz ni drzewa, ani krzaka,

w którąkolwiek spojrzeć stronę.

Kwiaty kłonią się ku morzu,

co przed nimi się rozlewa.

W łodzi rybak w światłach zorzy

chwieje się jak biała mewa.

 

Kwiaty pachną w słońca blasku

wśród niebieskich wysokości.

Piłem jasność dnia o brzasku,

piłem także i ciemności.

 

Napój dał mi siłę nową,

gdzieś zniknęły wszelkie bóle.

Tyś została mą królową,

ja się stałem twoim królem.

 

Czy mych trunków bóstwa strzegą,

nie wiem i niewiedzę sławię.

Gdym się zbudził ze snu mego,

kielich pusty stał na trawie.

 

brzoza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...