Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 3,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

  • 2 weeks później...

Tak ku przestrodze chciałem napisać, że jakieś podstawowe środki przeciwpożarowe (choćby baniaczek z wodą) jednak w warsztacie są potrzebne. Przekonałem się o tym w weekend, na szczęście nieszkodliwie, ale...

Wydawać by się mogło, że warsztacik stolarsko-ślusarsko-elektroniczny, w którym się nie spawa, nie używa (na ogół) otwartego ognia ani nie bawi w domorosłego kowala, w którym instalacja jest w stanie bardzo dobrym - że taki warsztat jest pożarowo względnie bezpieczny. Też mi się tak wydawało.

 

Rzeźbiłem sobie w sobotę coś w drewnie, m.in. przy pomocy felcownicy wycinałem w sklejce rowek. Moja felcownica jest zrobiona ze starej szlifierki kątowej (szlifierka+przystawka do felcowaania), więc obroty ma duże, trociny spod niej zwykle wychodziły dość gorące. Urządzenie ma płócienny worek do zbierania tychże trocin, jednak w trakcie pracy, zwłaszcza przy frezowaniu bardzo suchego drewna i tak mocno pyli, więc "siwy dym" w powietrzu jest rzeczą normalną.

Tnę ja więc sobie ten rowek, pokasłując dyskretnie od wdychanych trocin, siwością powietrza wokół się nie przejmuję, bo przecież normalne. To, że worek na trociny się robi gorący to też normalne, więc mnie nie dziwi. I gdybym z jakichkolwiek powodów w tym momencie skończył pracę, zostawił narzędzie na stole (z drewnianym blatem) i wyszedł z warsztatu, być może mielibyśmy wraz z rodziną obecnie spory problem na głowie...

Szczęśliwie miałem jeszcze jeden rowek do wycięcia, szczęśliwie wziąłem urządzenie ponownie do ręki, dzięki czemu zwróciłem uwagę, że po pierwsze worek na trociny miejscami jakoś tak parzyć zaczął, po drugie w jednym miejscu ciemnieje w szybkim tempie, po trzecie wreszcie "siwy dym", który powinien właśnie osiadać wokół, z owego worka leci sobie stróżką do góry...

 

Trociny zostały oczywiście natychmiast wysypane do wiaderka i zalane wodą i właściwie możnaby się pośmiać z pożaru w skali mikro, ale po fakcie, kiedy dotarło do mnie, że właśnie minąłem się o krok z pożarem w skali makro, trochę mnie strzeliło. Czujnik dymu do zamontowania w warsztacie wysunął się tym samym na czoło listy zakupów, ja zaś zastanawiam się jeszcze nad środkami prewencji, najlepiej takimi, które byłyby pod ręką, do użycia od razu i bez wahania, czy już jest tak źle że odpalamy sprzęt, czy jeszcze nie. Dostępne w sklepach gaśnice niestety nie spełniają tego warunku, ponieważ są dość drogie, jednorazowe i przy małych pożarach robią większą demolkę, niż sam pożar, więc pewnie w pierwszym momencie, przy niewinnie wyglądającej sytuacji byłyby silne opory przed używaniem armaty na wróbla, co byłoby z jednej strony rozsądne, z drugiej - niekoniecznie.

Czy da się jeszcze kupić hydronetkę wodną? Taką plastikową, pamiętaną przez moje pokolenie z obozów harcerskich (takich w leśnych stanicach) jako idealne narzędzie do budzenia harcerek z sąsiedniego budynku/namiotu?

A tak w ogóle z rozrzewnieniem wspominam samochodowe gaśnice halonowe z lat 80tych: praktyczny "dezodorant", gaszący ogień błyskawicznie, do takiego użycia typu "szybko ugasić stół w warsztacie, bo się palić w rogu zaczął" byłby idealny, niestety halonki zostały zabronione bo szkodliwe, czy cośtam i najlepszych gaśnic świata w związku z tym też już nie ma :(

 

Na zakończenie zaś, żeby jakieś zdjęcie do tekstu dodać - testowa produkcja z najnowszego nabytku do warsztatu, w dwóch egzemplarzach, bo dwójka dzieci do obsłużenia była :)

 

20150221_190535.jpg

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiadro z piachem też jest niegłupie :)

 

W międzyczasie podrążyłem temat czujek dymu, wyniki są mało zachęcające, niestety. W skrócie: czujki dymu dzielą się na te powszechnie dostępne, ale beznadziejne (mało skuteczne, podatne na fałszywe alarmy) i te bardzo dobre, ale niemożliwe do kupienia przez osobę prywatną i niemal niemożliwe do zainstalowania tak, jak ja bym to widział.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szukałem w przeróżnych miejscach, to co znajdowałem się pokrywa ze sobą. Czujki mają różnych producentów, różny marketing, ale działanie takie samo: wykrywają dym za pomocą bariery optoelektronicznej, która stwierdza pogorszenie przejrzystości powietrza. W warsztacie takie rozwiązanie będzie raczej mało skuteczne, bo z przejrzystością powietrza bywa różnie również z niepożarowych przyczyn, poza tym taka czujka po jej zapyleniu stanie się niewrażliwa.

Druga grupa czujek to te wykrywające nagły wzrost temperatury. Skuteczne w 100%, ale dla mnie trochę zbyt późne, wolę czujkę, kóra zasygnalizuje mi, że coś się tli na stole, niż taką, która powie, że cały stół się pali w najlepsze.

Są czujki "2w1" (obie powyższe), ale na dobrą sprawę one tylko łączą wady obu rozwiązań. Rozwiązania "3w1" (powyższe plus detekcja czadu) niewiele już wnoszą do tematu, bo też dla mnie to już zbyt późno.

 

Te czujki idealne zaś, o których piszę to czujki izotopowe, one wykrywają same związki dymu w powietrzu są bardzo skuteczne, bardzo niezawodne i bardzo restrykcyjnie nie-do-kupienia przez prywatną osobę. Właśnie z powodu zawartego w nich izotopu wielkości łebka od szpilki, wytwarzającego promieniowanie alfa, a więc na dobrą sprawę kompletnie nieszkodliwego (promieniowanie alfa jest wytłumiane już przez kilkucentymetrową warstwę powietrza, taki izotop mógłby zaszkodzić jedynie, gdybym się uparł wydłubać izotop z jego obudowy i go np. połknąć [najlepiej wielokrotnie] albo nosić w bieliźnie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...yyyyy.... tu masz moją felcownicę, zdjęcie z czasów produkcji mebli kuchennych, z workiem zastępczym (oryginalny wtedy się zapodział był gdzieś):

 

JP144453.jpg

 

wydaje mi się, że podczepienie do tego urządzenia wiaderka z wodą odrobinkę by utrudniło jego używanie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie się da, ale z drugiej strony nie wiem, czy jest sens aż tak kombinować. To urządzenie było przeze mnie używane dość intensywnie i taki numer odwaliło po raz pierwszy. Będę mu to pamiętał i na przyszłość zwracał uwagę na to, co się dzieje z workiem, również natychmiast go opróżniał po robocie, myślę, że to wystarczy. Bardziej mnie w tej sytuacji przejęło coś innego: zaczęło mi się palić coś, co wydawać by się mogło, jest całkowicie bezpieczne (w pożarowym sensie, bo pozatym do szczególnie bezpiecznych to narzędzie nie należy) i które zwykle ot tak po prostu przy pracy odkładałem do tej pory na bok, zawartością worka nie przejmując się, o ile wyraźnie nie był wypełniony. Tą felcownicę będę od tej pory pilnował, ale jutro czy za tydzień może mnie w taki sam sposób zaskoczyć coś innego, również pozornie niegroźnego. Stąd właśnie pomysł na zorganizowanie SKUTECZNEGO detektora dymu jako pierwszej linii "zabeśpieczenia pepoż" ( © by "Pieniądze to nie wszystko")
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mały update dla potencjalnie zainteresowanych tematem: hasło do wpisania w gógla: Ei100B. I już nic więcej nie piszę, bo to pewnie strasznie nielegalne i broń boże lepiej nie kupować, więc żeby nie było, że kogoś namawiam.

Zanim kupisz podpytaj jeszcze sprzedawcę, bo na ulotce jak wół stoi żeby używać w czystych pomieszczeniach, w razie prac szczelnie zakryć... wiec śmiem twierdzić ze w chmurze pyłu może szybko przestać spełniać swoją funkcje

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jarku, halonowych gaśnic to już raczej nigdzie nie znajdziesz, a nawet jeśli, to użycie jest karalne, chociaż czego oczy nie widzą...

Można jednak kupić "zamienniki" tj. gaśnice gazowe np na gaz FE36, bardzo skuteczne i wydajne, tylko, że drogie.

Są dostępne w rozsądnych cenach gaśnice śniegowe (CO2) np 5kg no i proszkowe, tylko użycie tych ostatnich to katastrofa...

Gaśnica śniegowa jest moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem, tylko trzeba umieć się nią posługiwać i rozumieć zagrożenia.

Co do detekcji, to czujka jonizacyjna nie nadaje się do zapylonych pomieszczeń. W takich pomieszczeniach stosuje się czujki temperaturowe i płomienia.

Popularny jest TOP-40 Polon alfa. Jest też DOT 4046 i DUT 6046.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, dzieki za informacje.

 

Te czujki - fajnie, ale jak pisałem, mnie średnio interesuje wykrywanie temperatury i płomienia, bo dla mnie to już za późno, chcę wczesnego ostrzegania. Czujka jonizacyjna... powiedzmy, że gdybym taką kupił (teoretycznie), to mógłbym (teoretycznie) spróbować, może dodając jej jakiś ekstra filtr przeciwpyłowy, choćby z gęstego materiału (pytanie tylko na ile zmniejszy to jej czułość, ale to by można było przetestować np. przy pomocy kawałka płonącej gazety), ewentualnie regularnie ją odmuchiwać z pyłu. W końcu to jedna czujka, a nie cały magazyn, do ogarnięcia by to było.

 

Gaśnica FE36 niestety odpada, bo stałaby się jednym z droższych urządzeń w moim warsztacie, nie jestem aż tak zdesperowany. Z gaśnicy CO2 miałem szkolenie praktyczne w pracy (w czasach gdy szkolenia BHP to były szkolenia, a nie parodie tychże) i też taką chcę z czasem kupić, żeby sobie wisiała gdzieś na ścianie na wsiakij słuczaj :) Ma chyba najlepszy stosunek jakości do ceny i spodziewanych zniszczeń wywołanych przez samą gaśnicę.

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...