Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Z zaległości jeszcze - wczoraj opisując nowości dekarskie słowa nie napisałem na temat naszej dbałości o zdrowie i życie kominiarza. Bo i co z tego, że jak spadnie, to będzie można się za guzik do woli trzymać, póki pogotowie nie przyjedzie, skoro więcej już do nas nie przyjdzie (kominiarz, nie pogotowie. Pogotowie zresztą też lepiej niech nie przychodzi, zwłaszcza, że ja z Łódzkiego się wywodzę i traumę mam), a w końcu ilość kominiarzy w okolicy też jest zapewne ograniczona...

 

Rzeczona dbałość w partykularnej formie:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TGg-BSvbBJI/AAAAAAAADYI/rZr_Z7kbFpc/s800/JP150761.jpg

 

I stopień dekarski na zbliżeniu. Szeroki wyłazowy:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TGg-BmSSX3I/AAAAAAAADYM/6F5vwkFzbXE/s800/JP150764.jpg

 

Wąski "po drodze"

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TGg-BhMNWZI/AAAAAAAADYQ/aHs6AQ3nI98/s800/JP150765.jpg

 

I ostatni, przy kominie (oczywiście nie wlazł, szanowny skrypt szanownego forum raczył był obciąć bok zdjęcia...) :

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TGg-BlLdmOI/AAAAAAAADYY/O8M-QN6xk6Y/s800/JP150768.jpg

 

Na tym zdjęciu widać przy okazji szczegóły obróbek blacharskich czapy kominowej i styku komina z dachem. Tu, od piątku obróbka jest podwójna, bo lało się, niestety...

 

I jeszcze zbliżenie na samo zakończenie komina. To komin kominkowy, na górze dyfuzor (systemowy od komina Bolesławiec) pięknie już okopcony przez kozę zimą. Widać też kratki przeciwptaszkowe, póki co przymocowane prowizorycznie drutem. Docelowo na kominy pójdzie okładzina ze sztucznego kamienia i wtedy się to zrobi na porządnie.

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TGg-BlTdlpI/AAAAAAAADYU/Vzz4kh663bM/s800/JP150766.jpg

 

J.

Edytowane przez Jarek.P
Obcięło zdjęcie, musiałem skomentować, dlaczego pisze o czymś, czego nie widać
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

O, mój główny konkurent "na pseśpiegi przylozł" (copyright andy wymowa by Kwicoł z "Janosika") :lol:

 

Witam witam i dziękuję za miłe słowa, choć do miana "prawdziwego dziennika" chyba jednak Wasz bardziej pasuje za sprawą całkowicie samodzielnie prowadzonej budowy. Ja niestety nie mogłem sobie na to pozwolić, ani sił ani czasu nie stało i szczerze mówiąc chybabym się nie odważył, więc tym bardziej również składam wyrazy uznania.

 

@hub***n - dziękuję i zapraszam po odbiór drabiny i tych zwłok wiertarki, co u mnie zostały i straszą. Te drobne ubytki tynków zacząłem w końcu sam zacierać, więc tylko o zatarcie tego czoła stropu bym jeszcze prosił.

I od razu mam pytanie: jak u licha przygotować brzegi wykutej w ścianie dziury przed zarzuceniem jej tynkiem? Bo jedynie omieciona pędzelkiem z pyłu i zatynkowana, w czasie zacierania filcem mi się miejscami delikatnie wykrusza na samym styku stary tynk/nowy tynk i w rezultacie miejsce po dziurze się wyraźnie odcina. Zwilżać tą dziurę przed zarzuceniem? Ewentualnie potem, po zebraniu nadmiaru tynku pacą, a przed filcowaniem, zwilżoną gąbką zatrzeć na gładko?

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raaatuuunkuuuu !!!!!

 

Ślimaki mutanty atakuuująąąą!!!!!

 

Potwory jakieś, żrą wszystko, jak opętane, liście, drewno, cegły, beton, folie, blachę, barakowóz...

 

Zostawiłem przez przypadek na zewnątrz domu zapakowaną w kopertę instrukcję od jednego z okien połaciowych.

Oto, jak owa koperta wygląda po niecałych dwóch dobach:

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TGqwK5sspvI/AAAAAAAADYw/3TFRNRkvAhs/s800/JP170786.jpg

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TGqwKmCGQTI/AAAAAAAADYs/wFXntiV53ic/s800/JP170782.jpg

 

Tak więc ja nie chcę nic mówić, ale szanowna Redakcja to niech się z tymi wyborami lepiej pośpieszy, bo lada moment i ten dziennik małpy jedne zeżrą...

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracając dziś z budowy zatrzymałem się w sklepie. Zaopatrzenie do domu zrobić musiałem. Stoję sobie w krótkim ogonku do wędlin, przede mną facet z wózkiem. Chłop na schwał, metr osiemdziesiąt jak nic, bary jak ten sklep, wysportowana sylwetka. I owo chłopisko kupowało, co następuje (z pamięci cytuję i może troszeczkę ubarwiam, ale tylko troszeczkę, to naprawdę mniej więcej tak brzmiało):

- szyneczki, tak z dziesięć plastereczków,

- schabik, też dziesięć,

- poledwiczkę, cały ten kawałeczek,

- tą kiełbaskę, o taki kawałeczek, jak leży,

- pasztecik,

- pięć paróweczek,

- mięsko mielone, ale wołowe,

Mięsk.. TFU! mięsa mielonego wołowego nie było. Jest to istotny fakt, ponieważ w międzyczasie, jak to wszystko było ważone i metkowane, nadeszła, czy tez raczej nadpłynęła pewna pani. Tanecznym krokiem, podśpiewując pod nosem, dożeglowała... dokładnie do owego pana, rzuciła mu się na szyję DOKŁADNIE w stylu Marylin Monroe, nawet nie zapomniawszy o fiknięciu jednym pantofelkiem do góry. Ucałowawszy go zaczęła coś do niego mówić. NIe wiem dokładnie, co, bo w tym momencie ja zająłem się już własnymi zakupami i uwagę miałem zajętą czymś innym, niestety jednak w pewnym momencie moja uwagę przyciągnął dobiegający zza pleców szczebiot:

- nie ma mięseczka, o jaka szkoda, a ja chciałam kotleciki nam na jutro na obiad zrobić, żeby mój misiaczek miał co jeść, ojej, co tu zrobić, to ja może mojemu misiaczkowi główeczkę [to nie jest ubarwienie, ona naprawdę to tak określiła] utnę i z karczku wytniemy i sami zmielimy, będzie prawie jak z byczka

 

Ja jestem niespotykanie spokojny człowiek, no zupełnie jak w tym filmie, jestem bardzo tolerancyjny i wiele zniosę. Ale w tym sklepie, jakbym miał gdzieś pod ręką swoją wierną piłę mech... TFU!!!!!, skup się pan!: ŁAŃ-CU-CHO-WĄ, jakbym przejechał po tej główeczce, jednej (zwłaszcza) i drugiej (przy okazji)... echhh.... WRRRRR!!!!!

 

Aż sobie piwo na uspokojenie nerwów kupiłem, nowy wynalazek, w butelce typu "granat", nazywa się "Lipcowe niepasteryzowane", browar Jagiełło z Chełmu (właśnie skończyłem pić, rewelacja!), niestety, rodzinka ustawiła się za mną w kasie, przy czym "ona" cały czas podśpiewując i cały czas tanecznym krokiem. Ale już byłem przygotowany, nerwy trzymałem na wodzy i usłyszawszy, że torebusie są potrzebne, nie złapałem za tego granata i nie posłużyłem się nim zaczepnie.

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TG68SXARGDI/AAAAAAAADZA/MMGsAn6HRLY/Lipcowe%20niepasteryzowane.jpg

 

A na budowie? Byłem krótko, więc zająłem się różnymi dokrętkami.

Jak na przykład uziemienie racka. To dość złożona instalacja, ponieważ z porządnym racku (a mój będzie baaaardzo porządny) powinien być cały system połączeń wyrównawczych. Szczegółowych zdjęć nie zamieszczam, bo i chyba nie ma po co, nie przypuszczam, żeby na muratorowym forum szybko się trafił drugi taki idio... yyy... no.... powiedzmy, hobbysta, jak ja i stawiał pełnego racka 42U w domu, a jeśli nawet się trafi, to i pewnie będzie wiedział też, co z nim zrobić.

W każdym razie, istotną częścią instalacji były takie oto oczka zaciskane specjalną praską (nieostra w tle) na końcach przewodów 16mm2

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TG635HRJx4I/AAAAAAAADY0/hIP2DhZ74YE/s800/JP200794.jpg

 

Osoby znające temat zauważą zapewne, że oczko jest zaprasowane przesadnie, cześć metalu jest wypchnięta i zaprasowana w formie języczka z boku. Jest to efekt ustawienia na prasie sztancy od średnicy numer mniejszej. Zrobiłem to celowo, ponieważ właściwa średnica przy tych konkretnych oczkach dała mi jakieś takie podejrzanie słabe zaciśnięcie, wolałem przesadzić niż zostać potem z oczkiem w ręku, bo się z kabla zsunęło.

 

Zrobiwszy cały "grounding" (określenie z moich służbowych stron, oczywiście mógłbym napisać "uziemienie, ale "grounding" o ile mądrzej brzmi, prawda? ;) )założyłem wreszcie na dnie racka podłogę:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TG635OiI6XI/AAAAAAAADY4/Tc4GKVxUpHo/s640/JP200796.jpg

 

Na zdjęciu oprócz wspomnianej podłogi widać również zasadniczy element opisywanego wyżej groundingu: lokalną szynę wyrównawczą (to miedziane, poziome na plecach racka).

 

Następnie... następnie chciałem sobie zainstalować wysuwaną półkę pomocniczą. Taki półko-stolik wysuwany w razie potrzeby, na którym można rozłożyć laptopa czy narzędzia, typowe rackowe akcesorium. Mam taką półkę, podobnie jak i mnóstwo innych rackowych komponentów uratowane z demobilu. I niestety, fakt, że owe rzeczy są z demobilu i zasadniczo są od sasa do lasa, właśnie się na mnie zemścił. Ten mój rack to strrrasznie stary model, od dawna już nieprodukowany, natomiast akcesoria mam młodsze i one niestety nie całkiem pasują. Znaczy, oczywiście, te które są mocowane po prostu za uszy, pasują świetnie, 19 cali to 19 cali, ale wszelkie półki, szuflady i tym podobne są mocowane nie do uszu, a do boków racka. I tu niestety ZPAS (producent) coś musiał namieszać, bo zarówno półka-podłoga, jak i półka-szuflada są za wąskie. O dobrych 15mm. I nie sięgają do boków ramy wewnętrznej...

Z dnem sobie poradziłem, dorabiając poprzeczki i całe dno wieszając na poprzeczkach, jest nawet lepiej, bo sztywniej, natomiast z tą szufladą mam problem, trzeba będzie jakieś przejściówki montażowe wyrzeźbić. Niestety nie chodzi tylko o tą szerokość (wtedy by wystarczyły trochę dłuższe śruby i tuleje dystansowe), ale również rozstaw otworów jest troszkę przesunięty, więc rzeźba będzie większa. Ale zrobi się! NIe takie rzeczy się robiło!

 

Kolejna sprawa - poprawki na więźbie. Zrobiłem je w końcu sam, bo robota niewielka, a umawiać się kolejny raz z dekarzami szczerze mówiąc już mi się nie chciało.

Jedno z okien po poprawkach (zrobiłem dziś dwa, kolejne dwa jutro):

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TG635XfYadI/AAAAAAAADY8/84Sp1R7YnGE/s800/JP200799.jpg

 

Widok ograniczony do zasadniczej rzeczy: przedłużona podpora wymianu (we wcześniejszym którymś wpisie widać widok całego okna, tam można zobaczyć, jak to wyglądało bez i o co chodzi) i na boku krokwi nabita dodatkowa deska wzmacniająca (oczywiście obcięło, nie widać, bo szanowne forum wie lepiej, jakiej szerokości fotografię wstawiać).

 

I to na dzisiaj wszystko. Ciąg dalszy jutro!

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczegółowych zdjęć nie zamieszczam, bo i chyba nie ma po co, nie przypuszczam, żeby na muratorowym forum szybko się trafił drugi taki idio... yyy... no.... powiedzmy, hobbysta, jak ja i stawiał pełnego racka 42U w domu, a jeśli nawet się trafi, to i pewnie będzie wiedział też, co z nim zrobić.

Chłopie Ty to naprawdę jesteś zakręcony na punkcie tych kabli... ale pozytywnie. Rozdzielnia rzeczywiście jak do hotelu, szafa zresztą również.

PS Zostaw żonie szansę minimalnej interwencji w przypadku jakieś awarii i Twojej nieobecności (poprzez łopatologiczną użytkowość) ja tak zawsze robię przy swoich wynalazkach elektrotechnicznych (najlepiej jeden wyłącznik do wyłaczenia wszystkiego he,he ;) )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chris_w - oczywiście, że jest w rozdzielni wyłącznik pepoż odcinający wszystko, sama rozdzielnia też ma już gotowe obrazkowe opisy, może pokażę je w tygodniu :)

 

A żeby była jakaś odmiana, dziś o kablach i o racku nie będzie nic. Absolutnie. Null, zero.

 

Pomalowałem sobie wreszcie warsztat. Sufit na kolor defaultowy, tym razem, po podkładówce malowało się jednak sporo lżej, nie trzeba było farby już tak wcierać, a i teleskopowy kij, z takim mozołem tydzień temu naprawiany, cały czas trzymał się kupy i nie robił już żadnych niespodzianek.

Pomalowawszy sufit, przeniosłem się na ściany. Kolor - Wyjątek się zaczął dopytywać, czy to jest zielony gloszek. De facto jest to jakieś cudactwo w stylu "soczyste winogrona" czy jak to tam marketoidy nazwały, ale oczywiście wytłumaczyłem Wyjątkowi, że on jest facet i dla niego jest to zielony i koniec. A czy zielony groszkowy, czy zielony butelkowy, to niech się dziewczynki zastanawiają. A i że różowy to jego wróg najgorszy. W końcu trzeba uczyć dzieciaka. Od małego...

 

Na zdjęciu - niżej podpisany, w bereciku z antenką, ten na pierwszym planie. Na drugim - Dżin jakiś chyba z tego pocierania kubełka z farbą wyszedł...

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/THAnv_rIqtI/AAAAAAAADZE/hp-lPhA52dU/s800/JP210801.jpg

 

Oczywiście, nie było siły, jak zacząłem malować, przyleciał Wyjątek z kawałem styropianu i obwieścił, że on też będzie malował

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/THAn7wkmwWI/AAAAAAAADZg/Np5p1my6AS4/s800/JP210817.jpg

 

Udało mi się wyperswadować mu malowanie ścian i zbliżanie się do farby, stanęło na tym, że z kawałków styropianowego opakowania od kotła zrobił sobie wózek widłowy i jeździł nim po okolicach, wydając przy tym dźwięki nie wózka widłowego, a raczej solidnego transportera. Opancerzonego. Tak na oko, z czasów Pierwszej Wojny Światowej.

 

Skończywszy malowanie, złożyłem rzecz wielką: Pierwszy Mebel Kupiony Na Nowy Dom. Coś, co pokoleniom przyszłym się na zdjęciach będzie trzęsącą ręką, w ramach starczego opowiadania w nieskończoność tych samych historii pokazywać i tłumaczyć znudzonym wnukom, że to był pierwszy mebel, jaki Babcia z Dziadkiem tu do tego domu kupili. Był to...

 

...

 

 

... (odstęp dla podkreślenia powagi sprawy)

 

 

...

 

 

REGAŁ WARSZTATOWY!

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/THAnwVm054I/AAAAAAAADZU/Qw8GozSKydg/s640/JP210828.jpg

 

Na zdjęciu Wyjątek w trakcie bardzo zaangażowanej pomocy przy składaniu wyżej wymienionego. Pomagał co sił i aż dziwne, że po tej pomocy ma wszystkie palce i żaden niepołamany, bowiem pomoc jego polegała głównie na łapaniu z okrzykiem "ja ci potrzymam" elementów dokładnie w miejscach, w które ja młotkiem waliłem. Gumowym, ale solidnym...

 

Pokój warsztatowy w całej okazałości, w tle: MEBEL. Spocznij!

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/THAn7lRQcpI/AAAAAAAADZY/cXrFzfhzQFg/s800/JP210830.jpg

 

Tak w ogóle, jak już przy urządzaniu wnętrz jestem... jest to temat, do tej pory poważnie zaniedbywany w naszym dzienniku. Inne dzieniki, jeszcze na etapie dziury w ziemi będąc, połowę dziennikowego miejsca poświęcają na designerskie wizualizacje kuchni, łazienek, płytek podłogowych i wazoników do salonu, a my? Kable w kółko i kable. I rury. I kuna. Mać. Najwyższy czas nadrobić.

 

Proszę bardzo: jadalnia:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/THAnwCLWoQI/AAAAAAAADZI/l-vitec-DA0/s640/JP210807.jpg

 

Proszę zwrócić uwagę na ceratę na stole jadalnym, to jest owoc dłuugich poszukiwań mojej małżonki. W tle na parapecie - mój tymczasowy stół warsztatowy do prac drobnych. Wraz z typowym dla mnie porządkiem na nim.

 

Kuchnia, widok na blat roboczy:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/THAnwF4AtqI/AAAAAAAADZM/QkTVrZLB4hE/s640/JP210808.jpg

 

W tle, pod ścianą, złożone póki co na pryzmę łóżko polowe mojego Brata, jedynie dla niepoznaki wyglądające na styropian FS15, 150mm. A na ścianie nad blatem: tablica ogłoszeń. Na niej w prawym dolnym rogu Książka Skarg i Wniosków wraz z długopisem.

 

I jeszcze raz kuchnia, widok na samą płytę grzejną, supernowoczesna:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/THAnwbUu_JI/AAAAAAAADZQ/wc_4cDg_KHM/s800/JP210810.jpg

 

Obok płyty można się poinspirowac designerską podstawką pod patelnię. Chętnym zdradzę tajemnicę, że Ytong takie robi, a wzorek na powierzchni powstaje przy cięciu szlifierką dachówki w bezpośredniej bliskości.

 

I to by było na tyle na dziś.

A na koniec dzisiejszego odcinka kolejne zwierzątko z licznie pojawiających się w naszym lesie:

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/THA-U9-mpSI/AAAAAAAADZ0/tTR0GeJuhqM/s800/JP210839_cr.jpg

 

J.

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Chudoba zostawiona odłogiem marnieje...

 

No ale co zrobić, rodzina (i to własna, najbliższa), świentom jest, choć raz na dwa miesiące odwiedzić wypada, w związku z czym ostatni weekend w całości został poświęcony nie na prace budowlane, a własnie na takie odwiedziny.

 

Skutki (oprócz zadowolonych z wizyty wnuczków moich rodziców, Wyjątka obwieszczającego wszem i wobec, że on to by nie chciał do przedszkola, on to by tutaj u dziadków najchętniej został, bo tutaj jest się w co bawić i tak fajnie jest) - jak widać. Dziennik z pierwszej strony spadł w jakieś czeluście forumowe, o pierwszym miejscu w rankingu w zasadzie mogę już zapomnieć (na chwile obecną strata -5 do lidera), na budowie pewnie myszy z kuną się ganiają, robota stoi odłogiem... i tyle.

 

Ale, oczywiście, nie może być tak, żeby nic o budowie, coś zawsze się znajdzie. Ot, choćby takie grzejniki. Wg wstępnych założeń miały to być blaszaki Purmo. Projekt grzewczy zrobiłem osobiście za pomocą ściągniętego ze strony Purmo programiku o wdzięcznej nazwie "Szybki Dobór Grzejników", wyniki konsultowałem po wielokroć z fachowcami (m.in. tu na forum) i niby wszystko było jasne, ale jak przyszło co do czego, oczywiście zaczęliśmy robić zamieszanie.

 

Po pierwsze, w kibelmarketach zaczął się już sezon grzewczy i promocja na grzejniki goni promocję. M.in. jest spory wysyp grzejników aluminiowych. Które, jak już zdążyłem doczytać są troszkę bardziej uciążliwe eksploatacyjnie (głośne są), ale za to ładne, skubańce. I, jak z małżonką wspólnie ustaliliśmy, w salonie będziemy mieli zamiast popularnych blaszaków, takie oto cudeńka:

 

http://www.grupa-armatura.pl/_img_produkty/pdf/1352.jpg

 

Pozostałe - zostają blaszaki (i łazienkowe oczywiście), ale tu też nie może być tak prosto. Bo niby blaszaki, to blaszaki, wszystkie takie same, ale przypadkiem całkowitym przeczytałem o nowości: grzejnikach Kermi, tym różniących się od popularnych blaszaków, że płyty nie są w nich łączone równolegle, a szeregowo: najpierw jest grzana płyta frontowa, a dopiero wodą z niej jest zasilana płyta tylna. Brzmi to całkiem sensownie, dlatego stwierdziliśmy, że bierzemy!

I super. Komputer w łapę, "memory, find" (kto nie zna kanonów kina polskiego - ma pecha), http://www.alledrogo.pl i szukamy. Znaleźliśmy, tanio, blisko, więc oczywiście wdrażam inwestorską procedurę numero uno: co zrobić, żeby było jeszcze taniej? Podstawowy sposób: spytać, jaka będzie cena przy dostawie grzejników na cały, niemały dom i czy przypadkiem nie byliby tak mili i nie przywieźli tego gratis.

Procedura powyższa sprawdzała się dość niezawodnie, z rzadka się słyszało, że cena jest już bardzo niska i nic z tego, ewentualnie, że transport realizuje firma zewnętrzna, im się płaci oddzielnie i niestety trzeba płacić (np. Sirbud tak nam mówił).

Znaleziony przeze mnie tani dostawca tychże grzejników Kermi, "Taniałazienka" rzucił mnie jednak na kolana. Podstawowy dla mnie grzejnik V22 600x1200 na ich aukcji kosztuje 488zł. Piszę do nich zapytanie o to, ile by kosztowało zakupienie iluś takich grzejników, a do tego jeszcze paru innych. Liczę oczywiście na jeszcze troszke większy rabat. Tego samego dnia jednak dostaję elegancką wycenę, w której owe grzejniki mają cenę jednostkową....

.

.

.

.

.

proszę usiąść, jeśli ktoś stoi

.

.

.

.

751zł/ szt.

 

Od razu odesłana do nich odpowiedź z zapytaniem, czy to żart, czy błąd pozostaje bez odzewu. Dziś więc do nich zadzwoniłem, dowiedziałem się, że ktoś musiał się pomylić, drugiego maila nie otrzymali i mam go wysłać jeszcze raz. Wysłałem. Błyskawicznie dostałem odpowiedź, że ktoś podliczył cenę innego grzejnika, cena będzie taka jak z allegro. Znów odpisuję z pytaniem, że super, ale co z cenami pozostałych pozycji, równie absurdalnymi w pierwotnej wycenie? Póki co cisza...

 

 

Na budowie byłem jakoś w zeszłym tygodniu po pracy, zrobić nie zrobiłem właściwie nic, bo perspektywa bycia sławnym z powodu druku fragmentów Dziennika w Muratorze na tyle mi zakręciła w głowie, że większość czasu poświęciłem na robienie fotografii domu pod różnymi kątami, ale jedną rzecz trzeba odnotować.

 

Pierwsze drzwi wewnętrzne! Znalezione jesienią zeszłego roku na... no nie, nie napiszę, gdzie je znalazłem i skąd zabrałem, powiedzmy, że komuś były już niepotrzebne i mogliśmy je dzięki temu zabrać. Przestały całą zimę w domu (wtedy były to jeszcze normalne, białe drzwi), potem dzielnie, choć ze sporym uszczerbkiem na zdrowiu przeżyły najazd ekipy tynkarskiej i obecnie w charakterze inwalidy wojennego dostąpiły zaszczytu bycia powieszonymi na miejscu (oczywiście nie docelowym, kiedyś zawisną tu troszeczkę ładniejsze drzwi):

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/THffWoe-4oI/AAAAAAAADaY/fq5Q7C8ZFNE/s640/JP260882.jpg

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/THffWhbwXVI/AAAAAAAADac/mNtoZD-kHYY/s640/JP260883.jpg

 

 

J.

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze raz ja, Jarek.P. Bo w tygodniu nie pisałem, bo byłem... no leniwy byłem, poza tym na budowę bez aparatu pojechałem, a tekst bez zdjęć jest... no nudny jest!

 

Z nowości - w warsztacie właściwie jeszcze tylko jakiejś podłogi brakuje i drzwi wewnętrznych i będzie można go traktować jako ukończony. Pojawiają się w nim np. gniazdka, te nietypowe:

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIPueGC-Z0I/AAAAAAAADa0/qAvHNSLlIOM/s640/JP050930.jpg

 

Wyżej: gniazdko siłowe, czeka sobie na jakąś obrabiarkę większego kalibru, która kiedyś tam być może stanie. Niżej: gniazdkoszufelka od centralnego odkurzacza - taki fajny kombajnik, który jest normalnym gniazdkiem umożliwiającym podłączenie rury centralnego odkurzacza, a jednoczesnie po przesunięciu klapki w dół (czy też do góry nie pamiętam w tej chwili) zaczyna ssać tym kanałem od podłogi, np. wszystko to, co się miotłą tam podmiecie. W warsztacie myślę, że idealna sprawa :)

 

Za winklem jest wejście do piwniczki. Jeszcze bez futryny. A w piwniczce - ściany już nie z równiutkim tynkiem, a wyklejone styropianem i zaciągnięte klejem na siatce. Właśnie się zastanawiam, czy wyrównać to gładzią gipsową, czy wykleić jakimiś najtańszymi promocyjnymi płytkami.

Za to elegancka piwniczna oprawa oświetleniowa i kolejne siłowe gniazdko już są:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIPueMdfQSI/AAAAAAAADa4/0WhIymo9LFg/s640/JP050932.jpg

 

 

 

 

Jako przerywnik - ciekawostka.

 

Nasza ogólnobudowlana lodówka, dożywająca swych dni na naszej budowie jako lodówka zastępcza.

I jej zawartość, niezwykle mile mi się kojarząca, kiedy bowiem patrzę do wnętrza lodówki, lata młodości mi się przypominają, ów najpiękniejszy okres mojego życia, spędzony w Łodzi, w akademiku Politechniki Łódzkiej. I łezka w oku mi się kręci, co na to zdjęcie spojrzę...

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIPu1_ZE8TI/AAAAAAAADbM/Oezu7n9QKxc/s800/JP050908.jpg

 

Kolejna drobnostka, która jakoś nie mogła się doczekać realizacji - połączenie wylotu głównego pionu kanalizacyjnego z dachówką z kominkiem wentylacyjnym. Kiedyś pokazywałem smętnie zwisającą słoniową trąbę z tej dachówki, obecnie owa trąba jest już w należnym jej miejscu:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIPuemozOmI/AAAAAAAADbE/_FAkw0-UQBQ/s640/JP050951.jpg

 

I wreszcie... hehe, dawno juz o szachcie instalacyjnym i o kablach nie było, prawda? ;) No to proszę:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIPuefPr7RI/AAAAAAAADbA/dv6PmMHLzEM/s800/JP050946.jpg

 

Zapewne forumowy skrypt utnie to zdjęcie z boku w jakimś idiotycznym miejscu, w każdym razie jest to sam szczyt szachtu, już na nieużytkowym poddaszu, gdzie szeroka pionowa drabina kablowa zmienia się w wąską drabinę rozprowadzającą przewody po płycie )OSB), która posłuży za podstawę montażową do np. osprzętu telewizji kablowej. Na zdjęciu widać jeszcze pionową drabinkę prowadząca wgłąb szachtu, wprost do racka serwerowego, narożnik jego kapelusza też tam w dole jest widoczny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze raz, z ciągiem dalszym, bo się nie zmieściło.

 

Plany życiowe z sygnaturki dziś bowiem były realizowane.

Ale nienienienie, nie to, spokojnie, my nie króliki, o drzewa chodzi. Kolejne co prawda, ale te miały być szczególne, bowiem kupiliśmy je sobie nawzajem na rocznice ślubu i wsadzane były z myślą o przyszłych pokoleniach, które siedząc sobie w cieniu rozłożystych starych drzew będą wspominać, że ten z lewej to prapradziadek zasadził, a ten z prawej to praprababcia. Co prawda z racji wybranego gatunku drzew o wiele bardziej prawdopodobne są mamrotania pod nosem na wszechobecne drobne igiełki, klnięcie jakichś przyszłych synowych w temacie, co za idiota sadzi tuż przy domu takie brudzące drzewa, ale co tam! Po nas choćby potop! Niech się gówniarze martwią potem, jeden z drugim... ;)

 

Małżonka sadząca swojego modrzewia:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIP2I5ulFNI/AAAAAAAADbQ/9i60PEMpdEo/s640/JP050912.jpg

 

I mój, przypadkiem całkowitym w cały komiks rozwinięty.

 

Początek pracy, w tle oczywiście Nadzór Wyjątkowy:

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIP2JLNWqQI/AAAAAAAADbY/0NwKRe7LZBI/s640/JP050920.jpg

 

Dopieszczanie dołka:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIP2JIvIyBI/AAAAAAAADbc/i0t6ejSqTgs/s640/JP050921.jpg

 

I zasadnicza chwila. Idea była taka, że każdy swoje drzewo sadzi sam, ale oczywiście nie mogłem się opędzić od pomocy.

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIP2JdQ7IdI/AAAAAAAADbg/kGUgk0BqYkY/s640/JP050923.jpg

 

- Kierowniku, dobrze zasypane?

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIP2nsGjE1I/AAAAAAAADbk/0avwJ2EZHcQ/s640/JP050925.jpg

 

- Eeee, facet, tu żeś spier... źle zrobił!

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIP2ngIjAvI/AAAAAAAADbo/8uEtSMOLH_w/s640/JP050926.jpg

 

I wreszcie zrobione:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIP2nv-vGAI/AAAAAAAADbs/H8D8VFlJQog/s640/JP050928.jpg

 

Oba drzewa w całej okazałości:

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIP5f2E_80I/AAAAAAAADb8/bRKPv0QCljc/s640/JP050933.jpg

 

Oczywiście, personalizacja nastąpiła od ręki. Drzewo małżonki (prawe) jakieś mniejsze, moje za to (lewe) natychmiast krzywicy dostało i wygięło się w "S", tu garb, tu brzuch piwny, ech.....

 

Trzeba było przeciwdziałać:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIP2n4accuI/AAAAAAAADb0/2XWsWZ5hYgo/s640/JP050944.jpg

 

A i na koniec jeszcze: takie sobie zdjęcie naszej chałupki:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIP2JCkFQ6I/AAAAAAAADbU/r306HE0-hoY/s800/JP050938.jpg

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z własnymi zboczeniami, przynajmniej póki nieszkodliwe, podobno nie należy walczyć, bo tylko do niepotrzebnych stresów i frustracji to prowadzi.

Tak, w każdym razie twierdzą specjaliści. A taki specjalista, to zwykle jest nie byle kto, tylko jakiś mądry gość...

 

A mądrzejszych trza słuchać, nie?

 

W każdym razie... pogodziwszy się z tym, że normalny to ja nie jestem, w związku z czym mój dom, przynajmniej w zakresie instalacyjnym też będzie daleki od normalności, bo... bo tak! , uległem pokusom i przewody od alarmu schodzące się cuzamen [1] do kupy nie przewidziałem do wprowadzenia wprost do centralki alarmowej, jak to zwykle bywa, a zacząłem je rozszywać na klasycznej telekomunikacyjnej głowicy KRONE:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIvn28-1xnI/AAAAAAAADcY/mmCKwRZdZUI/s640/JP110976.jpg

 

Kiedy wyciągnąłem ze szparagałów korytko do mocowania łączówek, co prawda mało nie doszło do katastrofy, ponieważ Wyjątek uznał, że jest to parking, zaparkował w nim ileś samochodów i generalnie nie było mowy o zabraniu mu tego, ale na szczęście udało się zadziałać specustawą i wywłaszczyć w imię interesu publicznego.

Obecnie są tam rozszyte na łaczówkach jedynie linie niezbędne do funkcjonowania tymczasowego budowlanego alarmu, widać zresztą też tymczasowe połączenia, resztę rozszyję z czasem, robiąc alarm docelowy.

 

A wspomniany tymczasowy alarm budowlany... o alarmie konsekwentnie nie piszę zbyt wiele, z przyczyn chyba oczywistych, ale samą centralkę pokażę, nie odmówię sobie przyjemności, bowiem jest to swego rodzaju dzieło sztuki. O, proszę:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIvn3JpofoI/AAAAAAAADcc/HKcCFrqj01k/s800/JP110978.jpg

 

Jest to minicentralka, złożona z elementów kosztujących w sumie jakieś 300zł, a funkcjonalnie ma wszytko to, co wypasione, profesjonalne urządzenia

za kwotę o jedno zero większą. Nawet, jak uważni zauważą na zdjęciu, powiadomienie GSM ma!

 

Obok centralki widać samochodową syrenę alarmową kupioną na wyprzedaży za 10PLN, będzie z niej znakomity sygnalizator wewnętrzny, również w alarmie docelowym.

 

I na zakończenia... jesień już jest na całego, grzyby się podobno w lasach wysypały. U nas, niestety... ani śladu wcześniej licznie rosnących jadalnych grzybów, znalazłem jedynie niezliczone zagony purchaw (gdybym je zebrał, było by spokojnie parę kilogramów), dwie chyba kurki (ale z uwagi na "chyba", nie ruszałem) oraz takie cudo:

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TIvn2-Jn0WI/AAAAAAAADcU/jQy25O9dhO0/s640/JP110968.jpg

 

Cudo rok w rok wyrasta w tym samym miejscu, a ponieważ konsekwentnie nie zrywamy, to i się odradza. W tym roku jest na tyle okazała już w taki, zwiniętym stadium, że przypuszczalnie rozłożywszy się będzie ogromna :) W tym roku też chyba jeszcze jej odpuścimy, ale w przyszłym,kiedy już tam będziemy mieszkać... oj, chyba pójdzie w jajecznej panierce na patelnię...

 

J.

 

 

[1] - to okropne niemieckie słowo na pewno się pisze inaczej, ale j. niemiecki jest jedną z większych moich zmór życiowych i nie mam zamiaru dochodzić, jak się to pisze i czy dobrze. Co tam, najwyżej czytująca niniejszy dziennik moja ciocia, germanistka powarczy sobie pod nosem, apopleksji na pewno nie dostanie, ponieważ miała "przyjemność" przygotowywać mnie do egzaminu z niemieckiego i skoro wtedy ani mnie nie zamordowała metodą przepiłowania ośrodka językowego w mózgu za pomoca tępej strony noża, ani sama nie padła trupem na miejscu, to i teraz da rade :lol:

Dla pełnej jasności, o czym piszę, dodam tylko, że ów egzamin zaliczyłem za ósmym podejściem, a zaliczenie brzmiało: "Panie 'P.", pan da wreszcie ten indeks, bo ja na pana już patrzeć nie mogę!". Nic na to nie poradzę, że język naszych tradycyjnych wrogów ugruntował mi się jedynie w zakresie wyniesionym z filmów mojego dzieciństwa, obecnie na szczęście mało przydatnym, a jedyne, co od tamtej strony mi do umiejętności w tym zakresie doszło, to umiejętność zamówienia sobie kolejnego piwa w niemieckiej knajpie. I wystarczy!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kania owszem, pięknie urosła, ale w całej okazałości była w środę, kiedy niestety nie miałem aparatu. Dziś niestety była już na tyle skapciała, że nie ma się czym chwalić.

 

Pojechaliśmy dziś z małżonką "na salony". Teoria była taka, że poinspirujemy się, może jakieś promocje się trafi... ale gdzie tam. Ja, owszem, inspirowałem się glazurą ścienną udającą skórę na ścianie, taką pikowaną, z guzikami, cena - jakies dwieście parędziesiąt PLN za metr kwadratowy, czy też nawet bardzo ładnymi płytkami kosztującymi prawie 600 (sześćset) zł/m2, żona zaś oglądała sobie jakieś płytki nawet z cenami odrobinę bliższymi ziemi, ale i tak dwa razy droższymi niż to, co chcemy na nie wydać.

Ech, gdzież się chamstwu pchać na salony... do hipermarketu marsz, w promocjach buszować! :lol:

A na poważnie - jakie salony, takie i "chamstwo" ;) Tyle dobrego, że odkryliśmy wreszcie, z czego będzie nasza podłoga w salonie. O, z czegoś takiego (ta niżej):

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TJUQXcc3L2I/AAAAAAAADco/k63ghL1H91U/s912/JP181000.jpg

 

Nazywa się to "doussie" i kolorystycznie chyba najlepiej trafia w kolor naszych okien. Jeden tylko problem przy okazji wyszedł. Robiąc wylewki miałem na uwadze fakt, że salon=deska podłogowa, parkiet lub panele drewniane, reszta świata (ta przylegająca) - terakota, a ponieważ cała ta drewniana kołomyja zwykle wychodzi gdzieś ze 2cm gruba, to i nakazałem zrobić wylewki w salonie 5mm niżej względem reszty. No bo: parkiet porządny to minimum 22mm, panel drewniany z podkładem też ze 20mm, deska... deska też myślałem że te 2cm będzie miała.

A tymczasem, jak się okazuje, dechy z drewna egzotycznego mają 15mm. I co? I duuuupaaaa..... W kuchni będzie terakota 8mm plus klej 5mm, razem 13mm, podczas gdy w salonie wylądują dechy 15mm i mamy (uwzględniając fakt, że wylewka w kuchni jest 5mm wyżej) 3mm różnicy...

I tu muszę zasięgnąć języka u parkieciarzy, czy jest szansa na to, że deski klejone na kleju podskoczą choć z milimetr? Co prawda, jak stare przysłowie pszczó... TFU! tych, no, stolarzy mówi, że "klej najlepiej trzyma jak go wcale ni ma", ale tu nie ma siły, też się go przecież nakłada pacą grzebieniową i może choć tą odrobinkę wzniosu da się uzyskać? Wtedy klejąc płytki w kuchni mógłbym próbować robić to na cieńszym kleju i jakoś się wyrobić. Bo przecież kurcze, nie wyleję 3mm warstwy wylewki samopoziomującej! może są jakieś maty głuszące, jak do paneli, ale klejone do podłoża, a do nich klejone z kolei dechy?

 

Oglądaliśmy sobie dziś też i takie cudeńka, wreszcie na salonach bardziej nas godnych ;)

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TJUQWyQpxcI/AAAAAAAADck/ZwOMdl61Hak/s912/JP180983.jpg

 

Co dalej? Przygotowania do sezonu grzewczego w toku. Malowałem dziś ściany mające docelowo się znaleźć za grzejnikami. Bowiem, jak stwierdziłem, teraz to jest odrobinkę prościej zrobić, niż później, jak już będą grzejniki.

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TJUQYAVZLXI/AAAAAAAADcw/1IsNw2ExEjg/s912/JP181011.jpg

 

Podłubałem sobie też trochę przy "kabelkach" (grrrr, jak ja nie cierpię tego określenia!). Głowica Krone już w pełnym rozkwicie:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TJUQYcvKgNI/AAAAAAAADc0/V545awKY1e8/s640/JP181012.jpg

 

No i popodpierałem już do końca dach w miejscach sfuszerowanych przez wstawiaczy połaciówek, żeby nam się na głowy nie zawalił. Wstawiona jest dodatkowa podpora tego czarnego wymianu, a na krokwi z boku jest dobita deska wzmacniająca.

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TJUQXtFpUCI/AAAAAAAADcs/r_SYkNNH6hQ/s912/JP181010.jpg

 

I to by było na tyle. Robiłem jeszcze rozdzielnię od oświetlenia ale zdjęć niet. Zapomniało mi się.

 

J.

 

PS:

Ach i zapomniałbym. Zając! Nie przymierzając! Spod nóg mi uciekł, kicając. I przez bramę na ulicę wypruwając.

Brama była z okazji naszego przyjazdu otwarta na oścież (znaczy siatka pełniąca role bramy była odciągnięta na bok), natomiast skąd on się na naszym terenie wziął wcześniej - o, to jest ciekawe pytanie. Musiał się skubaniec gdzieś pod siatką przecisnąć, miejsc, w których mógł to zrobić nie brakuje, ogrodzenie cały czas mamy mocno tymczasowe, pocieszające w każdym razie jest to, że w okolicy mimo licznych budów i cywilizacji coraz mocniej stukającej nam do drzwi, cały czas są jeszcze zające.

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyjechawszy dziś z całą rodziną na budowę, zastaliśmy w lesie za płotem (już poza terenem naszej działki) scenę niemalże rozczulającą. Proszę sobie wyobrazić: lasek, drzewa szumią, pomiędzy nimi błękitne niebo, na niebie chmurki jak owieczki na hali, słonko z góry świeci. W lasku trawka, ładna, zieloniutka. A na trawce... kocyk. Niebieski, równo rozłożony. Na kocyku zaś.... dwóch panów.

Jeden sobie leżał i kontemplował wierzchołki, drugi zaś coś wił. Trudno było z daleka stwierdzić, co, ale jakiś sznurek miał w rękach i coś tym sznurkiem robił, co jakiś czas go wyciągając między rękami.

 

Widok był cokolwiek zdumiewający, głównie za sprawą "zawartości" owego koca (sami przyznacie, z osób leżących w ciepły dzień na kocyku w lesie można się spodziewać bardzo wielu zestawień, ale akurat nie takiego), dlatego budził nasza dziką ciekawość. Żona z wrodzonym sobie pesymizmem i umiejętnością odnalezienia najczarniejszej możliwości z dostępnych, zastanawiała się, czy oni czasem nas nie monitorują przed jakimś włamaniem, ja zaś wspominałem widziany przed laty dowcip rysunkowy przedstawiający siedzącą (w pozycji "siad!") krówkę na łące, obok krówki siedział obejmując krówkę jedną ręką za szyję chłopek w bereciku z antenką, oboje zapatrzeni w dal, całość rzecz jasna na tle zachodzącego słońca a nad nimi napis: "toleruj kochających inaczej!"

 

Sprawa się po kilku godzinach wyjaśniła. Otóż po drugiej stronie lasku trwały roboty ziemne, chyba przygotowanie do kolejnej budowy. I to robotnicy byli. Pracujący (!) przy owych robotach ziemnych, jakby ktoś nie zgadł :lol:

 

A w naszym obejściu... grzybów jadalnych (tych klasycznych) konsekwentnie niet, za to kanie zaczęły rosnąc na potęgę. Na zdjęciu: kania numer cztery i w głębi numer trzy:

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TJz1DNMdv2I/AAAAAAAADdU/yzlE8-FfIs0/s640/JP241048.jpg

 

Do kompletu z kaniami - znów najazd jakichś szlachetnych motyli się zaczyna. Póki co w formie mało do motyla podobnej, ale to już zdaje się ostatnie chwile:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TJz1DN9iTcI/AAAAAAAADdM/rB4OdwU3NYI/s640/JP241042.jpg

 

Wewnątrz domu zaś... niewiele się dzieje, ostatnimi czasy jakoś tak z czasem krucho było, ledwie udało nam się z mieszalnika farbę spróbować dobrac do salonu. Marki farby nie podaje, bo wobec obowiązujących na innych dziennikach budowy Tikkurilach, Bonduperszwarcach i innych, aż wstyd się przyznać, że my postawiliśmy na "dobre bo polskie" za 1/4 ceny wyżej wymienionych, wychodząc z założenia, że ściany się maluje na kilka lat, nie na resztę życia. Pierwsza próba chyba jednak za ciemna, będziemy kombinować dalej, kolor ten sam, ale z jeden albo dwa tony jaśniejszy będzie:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TJz1DKl3tWI/AAAAAAAADdQ/DvPVktYdLRA/s640/JP241043.jpg

 

A jak już przy kosztach jestem.... jak nietrudno wiernym czytelnikom niniejszego dziennika zauważyć, jesteśmy już na etapie "wykończeniówki". Etap ten nazywa się tak wdzięcznie bynajmniej nie z powodu wykańczania domu, jak to by się niedoświadczonym budującym mogło wydawać. Wykańczanie w wykończeniówce jest o wiele bardziej wszechstronne i akurat dom w tym wszystkim to mały pikuś jest, wykańcza się przede wszystkim cała reszta. Kasa, inwestorzy, kasa, siły, kasa, zapał, kasa, resztki nieposiwiałych jeszcze włosów na głowie. No i kasa, bo nie wiem, czy o niej wspominałem.

 

Na tym etapie każdy grosz się już ściubi, kwoty, które wcześniej się lekką ręką wydawało na zasadzie, że "a, wywrotka piachu płukanego za 700PLN w tę czy wewtę, to przecież grosze", echhhh....

 

No i rozgląda się człowiek za każdym groszem na prawo i lewo. A tu okazji zatrzęsienie. Ot choćby na mojej poczcie, po wejściu na serwer, do takiego specjalnego folderu nie wiedzieć czemu nazywającego się tak samo, jak jedna amerykańska mielonka w konserwie, kiedy odsieję wszystkie oferty obiecujące mi powiększanie różnych części ciała, prawie oryginalne szwajcarskie zegarki, lekarstwa bez recepty (zwłaszcza te na literę V), czy tez 80% przeceny w delikatesach w Kwabongo, zostają ot choćby takie niesamowite okazje:

 

Darowizny od. Siostra Rita David.

Jestem pani Rita David z Kuwejtu. Jestem zonaty z Mr.Williams David , który pracowal z ambasady Kuwejtu w Wybrzezu Kosci Sloniowej, na dziewiec lat przed smiercia w 2004 roku. Bylismy malzenstwem od jedenastu lat bez dziecka. Zmarl po krótkiej chorobie, która trwala tylko cztery dni.

Przed smiercia oboje nowo narodzonym chrzescijaninem. Od jego smierci i podjela decyzje o nie ponownie wyjsc za maz lub sie dziecka poza moim domu malzenskich, które w Biblii jest przeciw. Kiedy mój zmarly maz zyje on zlozony sume 2 $. 5 mln EUR (dwa miliony pól miliona dolarów zjednoczonej panstwa) w banku tutaj w Abidzanie na koncie przejsciowym.

Obecnie fundusz jest nadal w banku. Ostatnio mój lekarz powiedzial mi, ze mam powazne choroby, która nie jest problem raka. Ten, który najbardziej mnie niepokoi to mój skok na wypadek choroby. Znajac mój stan i postanowil darowac tego funduszu do kosciola lub indywidualne, które beda korzystac z tych pieniedzy i tak zamierzam polecic tutaj. Chce kosciola, które beda korzystac z tego funduszu do domów dziecka, wdów, propagowanie Slowa Bozego i ze daza do domu Bozego, zostaje zachowana.

Biblia sie nam zrozumiec, ze blogoslawiony strony, ze daje. i podjal decyzje, poniewaz ja nie ma zadnych dzieci, które beda dziedziczyc te pieniadze i moich krewnych meza nie sa chrzescijanami, a ja nie chce, aby moje starania meza do wykorzystania przez niewiernych. Ja nie chce sytuacji, gdy srodki te zostana wykorzystane w sposób bezbozny. Dlatego ja jestem podjecia takiej decyzji. Nie boje sie smierci, wiec wiem, gdzie bede. Wiem, ze mam zamiar zostac na lonie Pana. Exodus 14 vs 14, ze Pan bedzie walczyl moim przypadku i ja posiada mój pokój.

Ja nie potrzebuje polaczenia telefonicznego w tej kwestii z powodu mojego zdrowia stad obecnosc moich krewnych meza zawsze jest wokól mnie i nie chce im o tym rozwoju. U Boga wszystko jest mozliwe. jak tylko otrzymam odpowiedz i dam ci kontakt banku tutaj w Abidzanie. Chce Cie i zawsze do kosciola modlic sie za mnie, bo Pan jest moim pasterzem. moim szczesciem jest to, ze zylem zyciem godnym chrzescijaninem. Ze kto chce sluzyc Panu musi mu sluzyc w duchu i prawdzie. Prosze zawsze modlitwa przez twoje zycie.

Skontaktuj sie ze mna poprzez mój adres e-mail aby uzyskac wiecej informacji, opóznienie w odpowiedzi da mi pokój w zaopatrywaniu innego kosciola lub indywidualnych w tym samym celu.

Prosze mnie zapewnic, ze bedzie dzialac, jak i odpowiednio okreslone w niniejszym dokumencie.

Nalezy skontaktowac sie ze mna poprzez ten e-mail

Nadzieje na otrzymanie odpowiedzi.

Nadal blogoslawil w Panu.

Pozdrawiam w Chrystusie,

Pani Rita David.

 

Albo:

 

Yahoo International Lottery Organization

Office Address: 3 Rajdamnern Avenue

Bangkok Branch Office Bangkok

10200 Thailand.

Yahoo! Mail announces you as one of the (5) Five lucky winners in the ongoing 15 Years Yahoo lottery Award of the New Year Held on 1st of September 2010.

All 5, winning email addresses were randomly selected from a batch of 50,000.00 international emails each from Canada, Australia, United States, Asia, Europe, Middle East, Africa and Oceania as part of our international promotions program which is conducted annually, consequently, you have been approved for a total pay out of ONE MILLION UNITED STATE DOLLARS ( $1,000. 000.00 USD) This Lottery was promoted and sponsored by a conglomerate of some multinational companies as part of their social responsibility to the citizens in the communities where they have operational base.

 

I proszę bardzo. Tu dwa i pół miliona dolarów zjednoczonego państwa, tam milion dolarów zjednoczonych stanów, po prostu brać, wybierać...

 

Z tego wszystkiego na normalne roboty niewiele czasu zostaje.

Piwniczna podrozdzielnia od sterowania oświetleniem cały czas w rozsypce:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TJz1HBrD4JI/AAAAAAAADdg/AfhxVpLVPqI/s640/JP241053.jpg

 

Czy też zaległe płytki podklejone pod zbiornikiem CWU. Robiąc fragment podłogi pod ten zbiornik wykleiłem tyle, żeby "na pewno" zbiornik się zmieścił. I oczywiście przeliczyłem się, jeden róg zbiornika wisiał w powietrzu. Musiałem teraz całość podnieść za pomocą klinów, oczywiście przy okazji ich zabijania uszczerbiłem sobie jedną z już położonych płytek, do klejenia zatem były dwie:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TJz1DQoSpgI/AAAAAAAADdY/qPM7W9_7cjk/s640/JP241052.jpg

 

A i na ścianie widać jeszcze zamocowane profile UD do zabudowania tego narożnika gipskartonem. Może po niedzieli to zrobię...

 

A na zakończenie dzisiejszego, tak romantycznie rozpoczętego dnia na budowie, równie romantyczny widoczek, którym budowa nas żegnała:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TJz1DQ8dD0I/AAAAAAAADdc/6Y_eQOViA_U/s800/JP241065_cr.jpg

 

J.

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stelaż do ślepej ścianki w kotłowni w zasadzie już stoi:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TJ5A1KQ05dI/AAAAAAAADdk/Hpivsq0FRrw/s640/JP251066.jpg

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TJ5LWsYW1DI/AAAAAAAADd0/3F-4_yrNvlA/s640/JP251067.jpg

 

Brakuje w zasadzie tylko poprzeczek, byłyby, ale sierotka Marysia zapomniała koszycz... yyyy... nitownicy zapomniała, a do skręcania poprzeczek wkrętami jakoś nie miałem śmiałości. Nie jestem specjalistą od gipskartonów, więcej powiem: to jest pierwszy stelaż od GK, jaki w życiu robię, więc może czegoś nie wiem, sięnieznam, ale łby wkrętów jakoś mi strasznie odstają, jeślibym miał na to potem dawać płytę GK... wolę ponitować.

 

 

W podrozdzielni oświetleniowej zaś powstała wielka prowizora. Prowizora, dzięki której np. w kuchni dzieję się od dziś taki oto cud:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TJ5A1gZYNhI/AAAAAAAADds/1BofyiR6fds/s640/JP251071.jpg

 

I proszę mi się tu nie śmiać ani nie krzywić, to zdjęcie ku pamięci przyszłych pokoleń daję, dzieci nasze i wnuki będą je kiedyś oglądać i słyszeć od nas:

- o patrz, wnusiu, tak wyglądała żarówka

I tu zapewne nastąpi straszliwa konsternacja, a kochane wnuczątko, dotychczas świata za dziadkiem niewidzące, nagle zacznie patrzeć na nas jak na jednego z owych ekozbrodniarzy, o których się w szkole uczyli niedawno, a którzy celowo dwutlenek węgla produkowali licytując się, kto więcej i kto ładniejszy smog ma u siebie, truli naszą matkę ziemię, a drugą, wolną ręką psikali w powietrze dezodorantami, rechocąc przy tym złowrogo, żeby dziurę ozonową robić.

 

Ale do rzeczy, do rzeczy. Prowizorka. Wierni czytelnicy pamiętają zapewne zamieszczany tutaj jakoś wiosną projekt sterownika oświetlenia. I ja ten sterownik zrobię. For siur. Kiedyś. Jak tylko znajdę kilka wolnych wieczorów, w czasie których nie będę zasypiał na stojąco, czy miał marzenia choć odrobinkę aktywniejsze niż "uwalić się do góry bębnem z książką w łapie i nic więcej nie robić".

Póki co jednak... póki co sterownika nie ma, a oświetlenie najważniejszych stref domu nie może być bez końca realizowane przy pomocy lampy warsztatowej. Taka lampa co prawda swój urok ma, ale nie zawsze jest wygodna, niestety. Dlatego też... dlatego też miałem chyba jakiś przebłysk jasnowidzenia, kiedy wczesną wiosną robiłem instalacje i do wyłączników w kuchni, salonie i korytarzy, że prócz telekomunikacyjnych przewodów, którymi oświetlenie miało być sterowane docelowo, dociągnąłem (przynajmniej do tych newralgicznych wyłączników, nie do wszystkich) normalny przewód 4x1,5mm2. I teraz jest jak znalazł. Parę przekaźników bistabilnych i prowizora oświetleniowa jak ta lala:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TJ5A1Qe9oGI/AAAAAAAADdo/KYFl29JlkOo/s640/JP251070.jpg

 

I tylko wyłączników mi brakło, więc póki co, ku przerażeniu mojej małżonki, włącznik oświetlenia wygląda następująco:

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TJ5dHx9QKzI/AAAAAAAADeA/KpYx1BU0ayw/JP251072_cr.jpg

 

Zapalanie i gaszenie światła (tutaj: kuchennego) odbywa się przez dotknięcie na momencik końcem zółtozielonego przewodu do wystającej minimalnie żyły w brązowym (informacja specjalnie dla elektrycznych purystów - tak, żółtozielony przewód jako wykorzystany niezgodnie z przeznaczeniem jest na drugim końcu oklejony niebieską taśmą, w tej puszce też będzie. Kupiony przeze mnie YDYp 4x1,5 niebieskiej żyły nie miał wcale, więc musiałem sobie jakoś poradzić).

Jeszcze ciekawiej jest obecnie w salonie. Tam bowiem jedno dotknięcie żyły do żyły uruchamia światło w jadalni, drugie: w salonie, trzecie - oba na raz, czwarte wreszcie gasi wszystko :)

 

J.

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...Zapalanie i gaszenie światła (tutaj: kuchennego) odbywa się przez dotknięcie na momencik końcem zółtozielonego przewodu do wystającej minimalnie żyły w brązowym (informacja specjalnie dla elektrycznych purystów - tak, żółtozielony przewód jako wykorzystany niezgodnie z przeznaczeniem jest na drugim końcu oklejony niebieską taśmą, w tej puszce też będzie. Kupiony przeze mnie YDYp 4x1,5 niebieskiej żyły nie miał wcale, więc musiałem sobie jakoś poradzić).

Jeszcze ciekawiej jest obecnie w salonie. Tam bowiem jedno dotknięcie żyły do żyły uruchamia światło w jadalni, drugie: w salonie, trzecie - oba na raz, czwarte wreszcie gasi wszystko :)

 

J.

Myślę, że na tym etapie bez problemu będzie jak przeznaczenie Twojego przewodu żółto-zielonego zamienisz na ten szary. Będzie troszkę "lepiej".

Śledzę Twój dziennik budowy z wielkim zainteresowaniem i uwagą. Powodzenia w kontynuacji budowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...