Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Dziś był dzień zmieniania wszelakich planów.

 

A zaczęło się już od rana. Miałem po drodze na budowę przejechać przez Leroja i zamówić płytki do łazienki, przy okazji do kuchni i przy okazji wszystko, co mi przyjdzie do głowy, bowiem kupon rabatowy mieliśmy, działający na jednorazowe zakupy, więc rzecz wydawała się atrakcyjna i warta wykorzystania. Zwłaszcza, że wybrane już od dawna płytki do łazienki, z nominalną ceną 54zł/m2 właśnie zostały promocyjnie obniżone do 49zł/m2, a jak kiedyś sprawdzaliśmy w internecie, to były po zbliżonej cenie, więc Leroj wydawał się tym bardziej atrakcyjny, bo pod nosem, bo rabat - wiadomo.

 

I już niemalże szedłem buty zakładać, kiedy coś mnie tknęło. Wróciłem się do kumputera, usiadłem, "memory, fajf" i co wyszło? Ano łazienki24 wyszły, w których owe płytki są po 36zł z groszami za metr kwadratowy :) A i jeszcze (przy naszej skali zakupów) gratis nam to na budowę dowiozą.

Tak więc suma sumarum, oczywiście płytek w Leroju nie kupiłem, kupon rabatowy zużyłem na parę worków tego kleju, co to jest "okej" (a ten krzyżacki całkiem do niczego) i jeszcze kilka pierdół.

 

Dojechawszy na budowę miałem się zabrać, jak zaplanowałem wcześniej za malowanie sufitu w salonie. Ale sufit sufitem, najpierw wstawiłem górę kratki ściekowej w kotłowni i zabetonowałem dziurę, przygotowując całość do zapłytkowania jutro:

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TSdfLEYm2GI/AAAAAAAADuU/OdNb73C8f-0/JP072003.jpg

 

Dziura w wylewce jest, jak już kiedyś wspomniałem wypełniona pianką poliuretanową do wysokości szczytu styropianu, następnie jest tam wstawiony kawałek folii budowlanej z wyciętym w rozetę otworem. Skrzydełka rozety są wywinięte na kielich kratki i owinięte dokładnie taśmą, a całość pod folią na grubo wysmarowana bitumicznym uszczelniaczem dekarskim, tam, że wszystko tam w tym uszczelniaczu pływało. A na koniec od góry zarzuciłem na grubość wylewki zaprawą. Boki folii pozawijane, bo tak się akurat ułożyły, klej do płytek je dociśnie.

 

Jak już byłem w kotłowni, oczywiście, dopłytkowałem do końca całe płytki, zostały już tylko docinki, może zrobię je jutro:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TSdfLO0ziEI/AAAAAAAADuI/GgABYO-9mpw/s640/JP072004.jpg

 

I tu już nie było siły, trzeba było wrócić do salonu. Tak jednak strrrasznie nie chciało mi się malować, że kombinowałem jak osioł pod górę, co tu zrobić, żeby nie malować. Podmalowałem podkładówą glify zaledwie i właśnie, jak pisałem, zacząłem się rozglądać, co by tu robić, żeby to cholerne malowanie odłożyć jeszcze choć na moment, kiedy wzrok mój padł był na wystające z wylewki peszle:

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TSdfCDXaRDI/AAAAAAAADto/QKVqq6LnwY8/JP071990.jpg

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TSdfCXoBA3I/AAAAAAAADts/HPyQP2rvV0Q/s640/JP071991.jpg

 

Są to niezwykle ważne peszle, właściwie niezbędne dla normalnego funkcjonowania domu. Po prostu nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ktoś mógłby nie mieć w salonie takich peszli!

One generalnie są dwa i trzeci malutki. Jeden (ten niebieski) zaczyna się w miejscu przewidzianym na domowe centrum AudioWizualne (czytaj: miejsce na telewizor na meblościance), a kończy w moim ukochanym szachcie instalacyjnym. Drugi zaczyna się w tymże samym miejscu przy centrum AV, a kończy na przeciwległej ścianie za kanapą. A trzeci malutki (połowę cieńszy) idzie dokładnie tą samą drogą, co drugi, tyle, że już zawiera wciągnięte weń kable głośnikowe, za kanapą się nie kończy tak po prostu, a gdzieś pod tynkiem, kable głośnikowe zaś wchodzą w ścianę i kończą się w puszkach, w miejscach przewidzianych do powieszenia głośników "tyłu".

 

Po co to wszystko? Po cokolwiek. Żebym kiedykolwiek, w dowolnej sytuacji, kiedy będę chciał w salonie postawić jakąś supernowoczesną aparaturę audiowizualną, nie wiem, projektor holowizyjny, superduper szafę grającą wymagającą połączenia światłowodem z domową siecią informatyczną, czy jeszcze czegoś innego, czego obecnie nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazić, nie musiał się martwić, że się nie da podłączyć. Peszle są szerokachne, przeciągnąć przez nie można co się chce, a póki co czekają puste, a ten trzeci, malutki zapewnia podłączenie głośników kina domowego, czyli wszystkiego, co potrzebne "na już".

 

Tyle wprowadzenia w temat, ale do rzeczy wróćmy. Ano, niestety, muszę się przyznać, że kwestii wyprowadzenia końców tych peszli w jakby nie patrzeć najbardziej reprezentacyjnym wnętrzu w domu nie przemyślałem. Kładąc je, byłem strasznie ciśnięty czasem i po prostu nie miałem czasu na kombinacje, poza tym myślałem sobie, że jedne końce będą za meblościanką, drugie za kanapą i jakoś to będzie. Im bardziej dom cywilizowanie jednak zaczynał wyglądać, tym większe wyrzuty sumienia zaczynałem mieć. I wreszcie postanowiłem coś z tym zrobić, a jedyne co mnie dotąd powstrzymywało, to świadomość, jak żona zareaguje na rąbanie kolejnych dziur w otynkowanych i zagruntowanych ścianach salonu.

Dziś jednak na budowie byłem sam. Dlatego też, kiedy w trakcie malowania spojrzałem na te peszle, zapaliła mi się nad głową żarówka. A potem spadła mi na głowę taka piłeczka. A ja zarechotałem złowrogo. I rechocąc dalej poleciałem po wiertarę. I wielki mesel...

 

I oczywiście malowanie poszło w kąt, a ja pokułem sobie:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TSdfCSRfKJI/AAAAAAAADtw/3Yig-UNSVlg/s640/JP071992.jpg

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TSdfCTuQqWI/AAAAAAAADt4/ZpVEEIqeaDw/s640/JP071994.jpg

 

Na pierwszym obrazku minimalnie uszczypnąłem izolację przewodu idącego do gniazdka,stąd ta, dana na wsiakij słuczaj niebieska izolacja. Drugie zdjęcie - mimo o wiele trudniejszych warunków, przewody nawet nie tknięte :-) Peszle wciśnięte na miejsca, całość zapierdzielona gipsem, póki co na byle jak:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TSdfCYpK6sI/AAAAAAAADt0/5QczhgYpUMI/s640/JP071993.jpg

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TSdfLIGjKcI/AAAAAAAADuA/z2wJchvw1n8/s640/JP072002.jpg

 

A jutro zaciągnę to na gładko, wyrównam boki i powstawiam plastikowe drzwiczki rewizyjne, takie najmniejsze produkowane :)

 

Tak wogóle, to w naszym domu przeróżnych tajemniczych drzwiczek, włazów i tym podobgnych będzie zdaje się bez liku :) Nasze dzieci będą miały ciekawe pole do zabaw. A ja, kiedyśtam chcąc przez któryś z tych peszli przewlec jakiś światłowód n-tej generacji celem podłączenia holowizji 338D będę miał ciekawą zagwozdkę: jak z tkwiącego pod wylewką i piękną drewnianą podłogą peszla wyciągnąć cztery klocki, blaszany samochodzik, piłeczkę i gumę do żucia. O zdechłym szczurze nie wspominając...

 

J.

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Posypie kwarcem z topików następną warstwę i będzie git ; D.

Jarku, to jakim klejem teraz lecisz z płytkami. Na miscu widziałem Twoje pytanie o chemię. Moim zdaniem warto kleić na podłogówce tymi elstycznymi. Różnica jest widoczna, szczególnie gdy klej robi się już gęstszy, krystalizuje się i widać wtedy przy rozrywaniu zawartość włókienek. Sopro ma swoją "1" i uważam ten klej za najlepszy stosunek ceny do jakości. Jeśli już szukałbym oszczędności to ewentualnie mieszałbym go 70:30 z półelastycznym. Ja posadzkę będę miał z anhydrytu i raczej na eksperymenty się nie zdobędę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@compi - pewnie też nie będę ryzykował, ale kusi, kusi niestety, to by realny grosz do zaoszczędzenia był.

 

@navi - ten mój tynk, mimo, że CW, jest tak drobniutki, że zwłaszcza po zagruntowaniu i pomalowaniu, różnica miedzy nim a gipsem jest ledwie widoczna. Mam porównanie, bowiem w jednym pokoju na poddaszu mam gładź gipsową zrobioną gratis przez poddaszowców w ramach dobrej obopólnej współpracy, w trzech innych zaś widoczne granice między ścianą zatynkowaną CW, a zaciągniętą szpachlą gipsową przy robieniu poddasza. Rożnicę można zobaczyć, ale trzeba się naprawdę dopatrywać. A ponieważ obie te puchy będą jedna za kanapą, a druga za meblem, to chyba nie warto się pierdzielić :)

 

Niestety gips, który mam ("Budowlany", Dolina Nidy) strasznie wolno dosycha i dziś nie było mi dane dokończyć tych puszek na ładnie, więc tylko wstawiłem ramki drzwiczek, na gładko zrobię to następnym razem. Obecne stadium:

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TSi_dgKPjkI/AAAAAAAADuk/ThRhjVUIS4I/s640/JP082015.jpg

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TSi_d2zsjSI/AAAAAAAADuo/tmiCXQfRAAo/JP082017.jpg

 

Zostaje jeszcze ten trzeci, niebieski peszel, to jest niestety sztywny Arot i szczerze mówiąc trochę się boję jego wstawiania w ścianę, znaczy boję się, że mogę nie dać rady... Może go zostawię tak malowniczo wystającego z podłogi? Najwyżej z resztek dysperbitu doczyszczę, skrócę trochę, czerwoną kokardką przewiążę...

 

Automatyka oświetleniowa posunęła się do przodu, oba hole i klatka schodowa już właściwie zrobione, został do zrobienia jeszcze dolny rządek zawierający (mający zawierać) oświetlenie kuchni, salonu i jadalni. Reszta przewodów - na potem.

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TSi_eDmaenI/AAAAAAAADus/pRdHRuA1r7I/s640/JP082018.jpg

 

Przy robocie jednak niespodzianka mi się przytrafiła. Wczoraj miałem manko w przewodach. Nie pisałem o tym, bo i nie było o czym, zwłaszcza że z pomocą szukacza przewodów (telekomunikacyjne urządzenie, znane też pod nazwą "szukacz par" i nie, nie chodzi o agenta matrymonialnego, branżowcy będą wiedzieć, o czym piszę ;) ) znalazłem zgubę piorunem.

Dziś jednak niespodzianka była większa i trudniejsza, mianowicie pojawiła mi się superata. Przewód dyndający sobie w rozdzielni, elegancko opisany jak najbardziej, tyle, że jego opis nie ma żadnego sensu, bowiem takiego punktu, na jaki opis wskazuje, po prostu nie ma. W holu na górze (pomieszczenie numer 10) mam dwa wyłączniki: "10 wył hol 1" oraz "10 wył schody". I oba takie przewody w rozdzielni są. Co jednak, ja się pytam grzecznie, co w rozdzielni robi przewód opisany jako "10 wył hol 2"???? Skoro żadnego innego wyłącznika w holu nie ma i nigdy nie było???

 

No szlag mnie zaraz trafi, zaraz siadam do zdjęć sprzed tynkowania i szukam, może kurcze, robiłem jakąś puszkę o której sam nie pamiętam? A jak tą drogą się nie da, to cóż, następnym razem będąc na budowie podłączę do końców przewodu generator i będę szukał...

 

A na koniec...

 

Tadaaaaammm !!!!!!

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TSi_dWUZh6I/AAAAAAAADuc/10v2PaPCZwk/JP082007.jpg

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TSi_dmgE4HI/AAAAAAAADug/XET7l4shqGU/JP082014.jpg

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do finału to jej jeszcze sporo brakuje, niemniej tam za tymi drzwiczkami nic więcej nie będzie, te drzwiczki to tylko ramka i ją trzeba na coś wkleić, niestety. Gips się tu sprawdza dość dobrze, a od zewnątrz jak już wreeeeszcie wyschnie, to go sobie przeszlifuję na gładko, doszpachluję, jak będzie trzeba, zagruntuję, pomaluję. I będzie git! :)

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak mnie ten nadliczbowy przewód, o którym wczoraj wspomniałem nurtował, że spać w nocy przez niego nie mogłem, co i rusz budziłem się zlany zimnym potem po kolejnej wizji tajemniczego kabla idącego, panie dzieju, wprost do komitetu/komendy MO/lokalu operacyjnego CBA/plebanii miejscowego proboszcza (niepotrzebne skreślić), że w końcu nie wytrzymałem.

 

Dziś teoretycznie dzień niebudowlany, ale pierwszy z brzegu pretekst wykorzystałem, dla którego musiałem bezwzględnie pojechać na budowę i... i znalaaazłeeeem!.

 

Wbrew moim wczorajszym stanowczym zapewnieniom, przewód kończył się dokładnie tam, gdzie wskazywał jego opis, znaczy w "10 wył hol 2". Problem natomiast polegał na tym, że ów "10 wył hol 2" był, a jakoby go nie było...

 

Kto zawinił? Tynkarze oczywiście! Tak tak, Panie Hubercie, pana ludzie! Po prostu widzę przed oczami tą scenę nawet, jak niejaki Killer, z nieodłączną giwerą za paskiem i petem w zębach, rechocąc złowrogo kielnią narzuca jeszcze zaprawy do tej puszki, żeby się równiej zaciągnęła na gładko. I wyszło mu perfekcyjnie, śladu po niej nie było, zatarte na gładziuteńko... A śmieszne było to o tyle, że była to puszka podwójna jedno oczko miało być do obsługi oświetlenia schodów, drugie - holu. I to schodowe było czyste, tego drugiego zaś nie było. podłączając to nawet sobie myślałem, że jaka szkoda, że tu dwóch puszek nie dałem i drugiego kabla, bo tak, i schody i hol na jednym trójżyłowym przewodzie co prawda zrobię, ale ciasno trochę.

 

Ech, skleroza swoją drogą...

 

J.

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak to jest jak się bez projektu robi...... Zazdroszczę Ci tej sterowalnej, oj zazdroszczę.

 

bez projektu, bez projektu... oczywiście, że z projektem! Projekt elektryki swoją drogą muszę kiedyś sfotografować i pokazać, bo warto. Tylko, że on, skubany, cały czas się rozrasta i generalnie żyje własnym życiem. Np teraz, do ostatniej jego strony, będącej w sensie fizycznym papierową tacką po frytkach, po obu stronach której jest ołówkiem rozpisany podział na obwody rozdzielni głównej, doszła własnie kolejna strona - fragment opakowania po lampach montowanych w warsztacie, na którym sobie rozpisałem punkty świetlne z tej rozdzielni oświetleniowej.

Tak więc dokumentacja jak najbardziej jest, tylko że ona powstaje niejako w obliczu faktów, a nie fakty na jej podstawie, jak by się mogło wydawać, że być powinno :)

 

A sterowalne oświetlenie... no cóż, a ja żałuję, że nie zrobiłem go w większym zakresie :)

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tacki, kartoniki i tym podobne oczywiście pieczołowicie przechowuję, ale i tak najcenniejszy eksponat to projekt kanalizy poziomu zero. Na rzucie fundamentów wrysowany czerwonym pisakiem, od linijki, z opisami, podanymi średnicami i zestawieniem materiałów wypisanym obok. Następnie, przy okazji robienia tejże kanalizy mermolony łapami upapranymi w... we wszystkim, noszony w kieszeni portek roboczych, poniewierający się na ściankach fundamentowych, przyciśnięty kamieniem, czasem z braku kamienia zwiewany do najbliższej kałuży cementowo-błotnej, w pewnym momencie wogóle zgubiony i znaleziony po kilku dniach gdzieś pod krzakiem - wtedy dopiero trafił w nalezne mu honorowe miejsce w segregatorze :)

 

A kreskowy przy oddaniu budynku - no ratuuunku, myślisz, że będzie mi się chciało? A da się pierwszego z brzegu gotowca, przecież tego po pierwsze i tak nikt nie sprawdza, po drugie, jeśli by nawet sprawdził, to i tak ma zobaczyć to, co i tak w jednokreskowym projekcie instalacji elektrycznej typowego domku "must be", swoimi instalacyjnymi fanaberiami nie mam zamiaru nikogo w ZE do stanu przedzawałowego doprowadzać :)

Zwłaszcza, że szczerze mówiąc, ja co prawda fachowiec elektryczny, ale nie projektant budowlany i szczerze mówiąc nawet nie wiem, jak miałby wyglądać jednokreskowy projekt instalacji częściowo opartej na automatyce przekaźnikowej, a częściowo na magistrali RS485, w którym do jednego punktu typu "wyłącznik światła na balkonie" potrafią się zejść trzy rodzaje przewodów: normalny elektroinstalacyjny, niskonapięciowy i magistrala RS485

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj Jarku.

Poprawiam sobie na projekcie rozłożenie obwodów i sprzętów w rozdzielni (po normalnemu - mieszczę się w 4x18 ;) ) po chałturze fachoFca .

Podpowiedz pomieszczeniami jak rozkładasz sobie obciążenia poszczególnych faz, bo chcę się sprawdzić. Będę niedługo się rozpinał i rozszywał.

pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może po prostu napiszę, nie jak to mam rozłożone u siebie, tylko jak ten układ osiągnąłem.

 

Po pierwsze - rozpisałem sobie wszystkie obwody. Starając się grupować punkty w sposób rozsądny i jednocześnie logiczny.Czyli gniazdka - zasada jest taka, że nie więcej, niż 10 na obwód, u mnie zwykle jest mniej, ale np. Na poddaszu gniazdka mam grupowane mniej więcej po dwa pokoje na jeden obwód, kolejny obwód to gniazdka łazienkowe, a jeszcze kolejny to gniazdka również łazienkowe, ale umieszczone pod grzejnikami, jest to osobny obwód z tego powodu, żeby można było elektryczne dogrzewanie grzejników łazienkowych (po to są te gniazdka) wyłączyć centralnie z poziomu rozdzielni. Podobnie oświetlenie poddasza - dla wygody podzielone na pół - jedna strona poddasza na jednym obwodzie, druga strona poddasza na drugim obwodzie.

Razem w rządku poddaszowym mam siedem gniazdek, ułożonych w sposób logiczny: oświetlenia kolejnych pomieszczeń, gniazdka kolejnych pomieszczeń, gniazdka łazienkowe jedne i drugie. A wszystko to od spodu spięte trójfazową szyną łącznikową.

 

Jak sam widzisz, podział na fazy wyszedł w ten sposób sam. A ja go zaakceptowałem, nic tu nie zmieniałem.

 

Na parterze było trudniej o tyle, że tam jest trochę rzeczy prądożernych, ale z tego wynikała jedynie większa ilość obwodów - w kuchni mam np. dwa osobne obwody na gniazdka, rozłożone tak, że z jednego będzie zasilana mikrofala i zmywarka, a z drugiego czajnik i ew. wynalazki typu ekspres do kawy. Do tego osobny wydzielony obwód dla lodówki, dlatego wydzielony, ponieważ nie wiem, czy kiedyś nie zachce mi się zrobić odcinanie zasilania na czas dłuższej nieobecności w domu, lodówka dobrze by było, żeby wtedy odcinana nie była.

Niemniej jednak tutaj dokładnie tak samo - ułożyłem sobie (w Excelu) te obwody kolejno w jakiś logiczny sposób, mając na uwadze jedynie to, żeby ładnie i sensownie w rozdzielni taki podział wyglądał i jedynie sprawdziłem, co wyszło. A ponieważ, o ile pamiętam, na parterze mi wyszło coś takiego, że dwa duże obciążenia z kuchni się grupowały na jednej fazie, zamieniłem dwie rzeczy miejscami i już było dobrze.

 

Rozpiskę swojej rozdzielni mam w pracy, jeśli chcesz, jutro ją opublikuję, ale pamiętaj, że ta moja jest... hmmm... specyficzna. W każdym razie w 4x18 nie zmieściłaby się w życiu ;)

 

.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

We warsztacie to jest jeszcze inaczej i żeby to wyjaśnić, znów muszę zacząć od ogólnych uwag:

 

Oprócz trzech faz zabezpieczonych trzema jednofazowymi wyłącznikami RP, które załatwiają wszystkie, kolejno ustawione obwody podstawowe mam jeszcze coś, co nazywam obwodami specjalnymi - są to zgrupowane na jednej fazie i pod wspólną, osobną od tamtych trzech różnicówką obwody szczególnie narażone na awarie wszelakie, tzn: oświetlenie zewnętrzne, gniazdka zewnętrzne, zasilanie napędu bramy jednej i drugiej i do tych obwodów zaliczam też gniazdka warsztatowe. Dałem tam dwa osobne obwody, tak na wsiakij słuczaj, ale one oba są z jednej fazy.

Natomiast w jednym kącie warsztatu są jeszcze gniazdka zasilane z osobnego, trzeciego już obwodu i te są już po pierwsze z innej fazy, niż te wcześniej wspomniane, po drugie już zza normalnej różnicówki. Dlaczego tak? Ano dlatego, że mój warsztat jest pokoiczkiem o powierzchni 18m2, będzie w przyszłości miał wydzielony lekką ścianką działową podwarsztat do prac precyzyjnych. Chodzi o to, żebym po pracach dajmy na to stolarskich, przesiadając się do lutowania elektroniki SMD, nie musiał zaczynać prac od ścierania pyłu drzewnego z biurka. I tam własnie w tej cześci warsztatu przeznaczonej do wydzielenia jest owszem gniazdko "twarde" zasilane z obwodów specjalnych, ale jest też bateria dwóch podwójnych gniazdek zasilanych z normalnej, domowej instalacji. Tam pewnie będzie sobie stał komputer, drukarka, może bardzo nowoczesny i cholernie drogi oscyloskop cyfrowy bądź analizator stanów logicznych (no co, marzyć każdemu wolno!), wolałem, żeby to było maksymalnie oddalone w elektrycznym sensie od maszyn i tym podobnych.

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...