Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Ja podzieliłem sobie logicznie fazy wg. możliwej jednoczesności używania. Jeśli jestem ja lub małża w kuchni, to nie jesteśmy przy kompie lub żelazku w sypialnianej garderobie, a więc na jedną fazę. Rozepnę wg. planu, ale chyba wrzucę jeszcze w 3U watomierze na fazy i na żywym organiźmie będę balansował. Drogie te ustrojstwa :/
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Myślę, że przesadzasz. (tak, ja to napisałem! :lol:)

 

Oczywiście taka zbalansowana rozdzielnia będzie pracować niemal symetrycznie, ale... ale jaki z tego będziesz miał właściwie zysk? Równomierne obciążenie faz moim zdaniem warto zrobić jedynie o tyle o ile, żeby się potem nie okazało, że pralka, mikrofalka, czajnik elektryczny i zmywarka pracują wszystkie na jednej fazie, bo wtedy faktycznie może się potem okazać, że wszystkie te sprzęty, teoretycznie mogące pracować jednocześnie wywalą nam zabezpieczenie główne. Natomiast poniżej granicy kilku kilowatów moim zdaniem szkoda czasu i energii na rozplanowywanie tego aż tak drobiazgowo, zwłaszcza, że w większści przypadków masz obciążenia nie stałe, a pracujące okresowo, często bez żadnej regularności, więc watomierze nie wystarczą, potrzebne byłyby liczniki energii albo jeszcze lepiej rejestratory.

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm... Może faktycznie masz rację... i ten młotek z Twojego awatara powinien mi w głowę przyłożyć : ) Chyba za bardzo biorę sobie do siebie prozę życia, czyli balans obciążenia łączy wan w sieci komputerowej... Jakby coś wyrzucało, to najwyżej się przepnie w rozdzielni - też racja...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgodnie z obietnicą, oto moja rozdzielnia główna:

 

http://picasaweb.google.com/lh/photo/bR43epwFJYB526CJqMa58V1DKSZoiyLDwzzCsB2eDOw?feat=directlink

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTAly9LzpaI/AAAAAAAADvE/EmiWVQHBhaI/s912/Rozdzielnia%201.JPG

 

Rozkład elementów zgodny z rzeczywistym, połączenia przedstawione jedynie poglądowo. Nie rozbijałem ich na poszczególne fazy, ale rozkład można sobie odliczyć samemu, w obu rzędach (B i C) lewy skrajny bezpiecznik to L1 i potem kolejno 1,2,3,1,2,3 itd. Rack serwerowy dołączony jest do L1, gniazdko tablicowe (zabezpieczone tylko nadmiarówką, ono pomija wszelkie wyłączniki RP) do L2, a obwody specjalne są sprzedane do L3.

Szare elementy w ostatnim rzędzie to łączniki ZUG na których zakończyłem różne dziwne przewody, z którymi nie było co zrobić. Skrót "Rez." to oczywiście rezerwa.

 

Opis poszczególnych pomieszczeń:

 

00 - hol parter i schody

01 - wiatrołap

02 - łazienka parter

03 - garaż

04 - pomieszczenie gospodarcze (zwane też kotłownią)

05 - Baczność! WARSZTAT, Spocznij!

06 - piwniczka pod schodami

07 - salon z jadalnią

08 - kuchnia

09 - spiżarnia

 

10 - hol poddasze

11 - rack serwerowy

12 - pokój gościnny

13 - garderóbka przy 14

14 - pokój dziecinny 1

15 - łazienka główna

16 - pokój dziecinny 2

17 - sypialnia

18 - garderoba przy sypialni

19 - łazienka "nasza" (mała przy sypialni, dostępna tylko z przechodniej garderoby 18 )

 

20 - poddasze nieużytkowe (czyli "strych")

 

Z ciekawszych a może nie dla wszystkich oczywistych rzeczy mogę zwrócić uwage na sposób podłączenia "ziemi" do przepięciówki i do szyny PE - są to dwa osobne połączenia, osobnymi grubachnymi przewodami 16mm2, osobno jest do szyny wyrównawczej dołączona przepięciówka i osobno szyna PE. Prócz tego Przepięciówka ma osobny zacisk również dołączony do szyny PE i do tejże szyny jest włączony również przewód PE z WLZ (połączenie bez sensu, niemniej takie warunki dała mi energetyka, WLZ miał być pięciożyłowy z osobnym przewodem PE. Chcieli - zrobiłem. Ale mocno się zastanawiam, czy po odbiorze z ZE tego przewodu nie wypiąć, bo póki co on mi tylko może zrobić kuku w razie burzy i walnięcia pioruna w np. dom sąsiada (TFU TFU!), ponieważ wtedy na moją rozdzielnię pójdzie cała różnica potencjałów, jaka się w wyniku rozpływu prądów pojawi w ziemi pomiędzy potencjałem uziemienia złącza 70m od mojego domu, a moim uziemieniem. Póki co, sprawdzałem, połączeniem tym nie płynie absolutnie żaden prąd wyrównawczy (znaczy żaden wart rozpatrywania, jakieś mikroampery owszem płynęły), ale...

 

I na koniec - opisówki, które na deklach rozdzielni nakleję nad modułami:

 

http://picasaweb.google.com/lh/photo/yjel76FNYJmeatO7gHzIR11DKSZoiyLDwzzCsB2eDOw?feat=directlink

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTAlzOZA5qI/AAAAAAAADvI/6f8nvzN9tLI/s912/rozdzielnia%202.JPG

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eeee, grawerowane opisówki to były trędi trzydzieści lat temu, za czasów szaf sterowniczych pokrywanych lakierem młotkowym, z malowanymi schematami po wierzchu, z wielkimi wyłącznikami wyposażonymi w potężne wajchy i tablicowymi miernikami w rządkach, teraz kolorowa laserówka plus samoprzylepny papier powlekany "rzondzom" :)

 

Żonie te opisówki się podobały, protestowała jedynie przeciwko heblowi przyozdabiającemu rozłącznik pepoż, twierdziła, że stylem nie pasuje do reszty. Nie wiem, mnie tam pasuje, zresztą nic lepszego nie znalazłem. Szukałem w sumie pierwotnie rysunku wyłącznika nożowego, czegoś w stylu wajchy od krzesła elektrycznego sprzed stu lat, bądź wyłącznika głównego aparatury do ożywiania Igorów (dla niezorientowanych - chodzi o Pratchettową odmianę Frankensteina), ale znaleziony w końcu rysunek umieszczony na tym malutkim w końcu polu bardzo mało czytelnie wyglądał.

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozszerzę pytanie pana BasH: jak wygląda istniejąca instalacja RTV? Na multiswitchach, cyfrówkach, kablówkach się (póki co) nie znam a warto żeby przed tynkami jakieś minimum było położone.

 

Te aroty to jakie średnice mają? Jakie zakręty? Mają jakiś szpagat w środku do przeciągnięcia pierwszego przewodu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozszerzę pytanie pana BasH: jak wygląda istniejąca instalacja RTV? Na multiswitchach, cyfrówkach, kablówkach się (póki co) nie znam a warto żeby przed tynkami jakieś minimum było położone...

Ciekawe rozwiązanie do takich zadań ma Legrand ze swoimi szafami teleinformatycznymi Ekinoxe VDI dla mały biur i domów ( http://archiwum.elektroinstalator.com.pl/artyk/old/2003/2003-7-8/22_legrandVDI.htm )

Oczywiście Kolega Jarek ma do dyspozycji całego racka więc miejsca ma sporo więcej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozszerzę pytanie pana BasH: jak wygląda istniejąca instalacja RTV?

 

Panem tu w Internecie to się nie czuję, a w szczególności na gościnnych występach w Jarka Dzienniku : )

Mi póki co mam w głowie taki schemat - tak na szybko na kolanie:

 

http://img837.imageshack.us/img837/1226/bashsch.jpg

 

Pytanie się ciśnie - a po co nitka zbiorcza sygnałów do garażu? A to moja mekka, bo będzie kącik warsztatowy, nad którym powieszę sobie mały LCD do podglądu z kamer, kto dzwoni do drzwi i czy ugościć z uśmiechem na twarzy czy wziąć za pazuchę łańcuchową : )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do powyższego schematu to mi brakuje minimum jednego przewodu od multiswitcha do ogrodzenia posesji. Po co? A jak kiedyś podłączą kablówkę to będzie jak znalazł. Ja choć mieszkam w lesie i do najbliższych sąsziadów mam ... o cho cho, to i tak pociągnąłem kilka dodatkowych kabli bo za jakieś 10-20 lat może się przydadzą. Bruku nie bedę rozwalał bo coś mi zabraknie. Edytowane przez Wakmen
literówka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe rozwiązanie do takich zadań ma Legrand ze swoimi szafami teleinformatycznymi Ekinoxe VDI

 

Znam, widziałem, bardzo ładne, fajne i kompaktowe, ale dość drogie. Na strychu mam duuużo miejsca na osobne metalowe skrzyneczki VIDEO (rejestrator), ALARM z czujką na chronienie siebie, IT (sieć domowa-internet, centrum multim., tv, drukarki).

 

Oczywiście Kolega Jarek ma do dyspozycji całego racka więc miejsca ma sporo więcej.

No właśnie chyba nie doczytałem - oprócz LANu sprowadza tam też koncentryki? Nie mogę odnaleźć odpowiedniego posta... Macie numer #?

 

Do powyższego schematu to mi brakuje minimum jednego przewodu od multiswitcha do ogrodzenia posesji. Po co? A jak kiedyś podłączą kablówkę to będzie jak znalazł. Ja choć mieszkam w lesie i do najbliższych sąsziadów mam ... o cho cho, to i tak pociągnąłem kilka dodatkowych kabli bo za jakieś 10-20 lat może się przydadzą. Bruku nie bedę rozwalał bo coś mi zabraknie.

 

Uwierz - nie zrobią : ) Mieliśmy już kablówkę, praktycznie każdy ma swój talerz, "bo tak i już" - obszar rozległy - duże koszty inwestycyjne, zyski w dalekiej perspektywie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O muj borze, a co tu się dzieje, siedzi sobie człowiek spokojnie na budowie i pracuje niczego nie przeczuwając, wraca do domu, odpala komputer, a tu niemal zupełnie jak u Netbeta w komentach :lol:

 

I po kolei:

 

1) Gdzie - pytanie o umiejscowienie centralki alarmu jest trochę niepolityczne, więc wybaczcie, ale je pominę, natomiast multiswitch - tak, będzie na nieużytkowym poddaszu. Pierwotnie chciałem jedno i drugie dać w racku, ale zrezygnowałem z tego pomysłu z prostych przyczyn - nie spotkałem alarmu zabudowywalnego w racku, one są robione tak, że wręcz wymagają montażu w pionie, a wtedy spory kawał miejsca w racku na alarm by poszedł, czysty bezsens i strata tegoż miejsca. Co prawda chodził mi po głowie pomysł zabudowania tego w płaskiej, wysuwanej w celach serwisowych do przodu szufladzie, ale zrezygnowałem, bo i mechanicznie skomplikowane by to było i centralkę alarmową chyba jednak lepiej dać gdzieś, gdzie będzie choć trochę bardziej schowana.

Podobnie multiswitch - tu co prawda są urządzenia przystosowane do montażu w szafie 19", ale są to zwykle potężne urządzenia do zastosowań profi i z ceną też profi, więc też sobie odpuściłem. Mam na poddaszu kawał płyty OSB (pokazywany kiedyś), na niej kupę miejsca na multiswitcha, tam są doprowadzone na drabince koncentryki i będzie git.

A te szafki multimedialne Legranda znam, bardzo fajne, ale drogie cholerstwo i dla mnie trochę za ubogie :) Znaczy z TV bym się zmieścił, z czystym rozdziałem ethernetu oczywiście też, ale miejsca na wynalazki już niet.

 

2) Co - Położyłem normalne koncentryki (takie ciutkę lepsze), po dwa na gniazdko TV, jedyny wyjątek to saluóun, gdzie koncentryki dochodzą cztery. I to też jest mało, wariaci dają osiem :) Do tego w każde z takich miejsc dochodzi ethernet, zatem jestem przygotowany obecnie na:

- tradycyjny sygnał wcz

- przyszłościowy sygnał IPTV (moim zdaniem to nas czeka)

Prócz tego do salonu dochodzi pusty arot, którym ewentualnie mogę sobie tam dociągnąć coś nietypowego, nie wiem, HDMI czy światłowód. Nigdzie więcej (w sensie przewidywanych lokalizacji TV) tego nie robiłem, wierzę w IPTV po prostu. A jeśli nawet nie IPTV, to jakąś inną technologię przesyłu wideo po ethernecie, w każdym razie większość rozwiązań telekomunikacyjnych (szeroko rozumianych) teraz w stronę "over IP" idzie, więc sądzę, że to nas czeka po prostu.

I z tego samego powodu wydaje mi się, że nie ma sensu wyciągać przewodu z multiswitcha do ogrodzenia, szczerze wątpię, czy obecnie znajdzie się firma, która zrobi kablówkę w technologii tradycyjnej na osiedlu domów jednorodzinnych, dochodząc do abonentów koncentrykiem. Takie rzeczy obecnie chyba całkowicie po xDSLach chodzą (wideostrada i podobne konkurencyjnych operatorów), albo IPTV.

 

@bajcik - ten mój arot ma 50mm, cieńszych nie ma, są grubsze, jeśli ktoś musi :) Ale generalnie, ja tam dałem arota, bo mi się naddał z kładzenia kabla WLZ w ziemi, w takie miejsce polecam jednak normalnego peszla, arot jest za sztywny. I tylko daj coś lepszego, nie tani przezroczysty badziew, lepiej szary "samogasnący", o wiele mocniejszy jest. I tak, wszystkie wymienione rury, może za wyjątkiem tych tanich przezroczystych peszli, mają wciągniętego "pilota", arot miał sznurek (taki porządny, polietylenowy), peszel natomiast bardzo fajny i bardzo mi się potem przydający do różności drut. Brak pilota to jednak niewielki problem, jest mnóstwo sposobów zaciągania pilota do wnętrza, z ciekawszych mogę wymienić gałganek (albo styropianową kulkę) na sznurku, zasysany odkurzaczem od drugiego końca, specjalne półsztywne linki do wpychania w takie rury (dość drogie, niestety), bądź kupioną w najbliższym zoologu myszkę za 5zł, co prawda trudno się z nimi współpracuje, ale za to z tyłu mają wygodny interfejs do doczepienia sznurka pilotowego ;)

 

Zakręty - im mniej tym lepiej, im bardziej łagodne tym lepiej. Generalna zasada - nie siłować się z materiałem - tak, jak się go uda wygiąć bez używania siły i specjalnego doginania - tak zostawić, bardziej nie giąć. To i tak w styropianie idzie, w podłodze, więc można puścić szerokimi zakosami (jeśli musi być pogięty, u mnie akurat tak wyszło, że są to proste odcinki z najwyżej jednym wielgachnym łukiem, ostre zakręty mają tylko na końcach, gdzie są podgięte do góry), a bardzo to potem ułatwi wciąganie czegokolwiek do środka.

 

I tyle, jeśli jakąś kwestie pominąłem, przypomnijcie. A tymczasem zrzucam zdjęcia z aparatu i biorę się za pisaninę kolejnego odcinka.

 

J.

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żona z młodszym dzieckiem od dwóch dni w szpitalu (wirusowe zapalenie krtani, zaraził się od starszego, tylko o ile u Wyjątka była to kwestia pobrania sobie syropku na kaszel i nurofenu do zbicia gorączki, tak u młodszego wymagało niestety hospitalizacji, ponieważ dla takiego maluszka jest to rzecz potencjalnie zagrażająca życiu), Wyjątek odstawiony do Babci, żeby nie przeszkadzał, a kochający mąż i ojciec gdzie? Przy żonie i dziecku w szpitalu? Agdzieeetam! Na budowę popędził...

 

Po pierwsze - pamiętny "10 wył hol 2". Żeby go w pełni upamiętnić, oto i on:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTIbwkwDQYI/AAAAAAAADwI/KpFpOouWdIQ/JP152160.jpg

 

Sami widzicie, jak się schował, skubaniec.

 

Stolik w tle to pamiątka przekazana nam przez moją babcię, z jej likwidowanego mieszkania, serweta na nim oryginalna, stanowi wraz ze stolikiem komplet. Całość będzie stanowiła wyposażenie naszego przysypialnianego kącika herbacianego (przy oknie wykuszowym).

 

Framugi drzwi wewnętrznych i parapety czekały na polakierowanie ostatnią warstwą. Wspominałem już wcześniej o ich lakierowaniu. Lakierobejca Bondex, producent zaleca malowanie pędzlem. Pierwsza warstwa nałożona pędzlem, przeszlifowana jak należy. Druga warstwa też pędzlem i niestety, strasznie kiepsko to wychodziło, po wyschnięciu powierzchnia wyszła miejscami wyraźnie chropowata, ponadto w kilku miejscach zrobiły się zacieki (malowałem oszczędnie, lakier był rozprowadzony dokładnie, ale na pionowych płaszczyznach obciekł sobie z czasem, zanim wysechł.

Krótko mówiąc - dupa blada. Postanowiłem położyć trzecią warstwę wałkiem. Dziś całość ponownie przeszlifowałem, posługując się w tym celu nowokupioną zabawką - prezentem na nadchodzące już za kilka dni drugie co do ważności urodziny w życiu, tzn. szlifierką mimośrodową.

 

Tu mała dygresja - z zamiarem kupienia mimośroda woziłem się jak pensjonarka z... nie powiem z czym, w każdym razie deliberowałem nad tym od dawna, czy szlifierkę mimośrodową, czy oscylacyjną. Oscylacyjną miałem, ale kiepski badziew kupiony kiedyś na potrzebę chwili za całe 35zł, mimośród kusił, chciałem, a jednocześnie bałem się. No całkiem, jak ta wspomniana pensjonarka w obliczu... nie powiem, czego. I wreszcie dziś kupiłem. I wiecie co? Zacytuję ową pensjonarkę: "to chyba będzie moje hobby!" ;)

 

Wracając do tematu - framugi znów przeszlifowałem, lakier wymieszałem i jazda malować. Maluję, maluję, a efekty - duuuupaaaa. Za wałkiem lakier się potwornie pienił i taki spieniony zostawał na materiale. Myślałem sobie, że poczekam, to się rozejdzie. czekam, czekam, a tu nic. To naprawdę nie był mój pierwszy raz z nakładaniem na drewno lakieru wałkiem, ale nigdy jeszcze nie używałem lakierobejcy Bondexu, nie znałem więc jej narowów, nie wiedziałem, czekać dalej, nie czekać... W końcu obawiając się, że te bąble mi tak zaschną złapałem za pędzel. I to był strzał w dziesiątkę! Lakier nałożony wałkiem, cieniuteńko i równiuteńko, a potem pedzlem zwilżonym w lakierze (żeby nie zbierał z powierzchni malowanej) i dokładnie odciśniętym (żeby nie dodawał lakieru od siebie) zagłaskiwałem bąble. Efekt - powierzchnia, jak z komory lakierniczej, bez jednej skazy. Sami zobaczcie:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTIfcgD4pvI/AAAAAAAADwM/ZTOtoSZNWRE/JP152154.jpg

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTIfcitSCZI/AAAAAAAADwQ/LfBUIvet26E/s640/JP152158.jpg

 

Ciemna plamka na środku parapetu to fabryczna skaza na drewnie, sama powłoka wyszła, jak mówiłem, bez jednej skazy :)

 

Lakiernia w całej okazałości:

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTIZg22QMEI/AAAAAAAADvM/HkhWwBpbsA8/s640/JP152153.jpg

 

Druga rzecz zrobiona dziś - pomalowałem kuchnię :)

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTIa6-tdAII/AAAAAAAADv4/HMq8EDH6WzM/JP152166.jpg

 

Ważna uwaga, szczególnie dla czytających ten dziennik panów: my naprawdę nie mamy wszystkich pomieszczeń pomalowanych na jeden i ten sam kolor. Tak, wiem, wyjątkiem jest mój warsztat malowany na zielono, to była moja autonomiczna decyzja, przy której się zresztą zaparłem kopytami, bo próby jej podkopania owszem, były czynione ;), w zdecydowanie innym kolorze będzie też sypialnia. I nie, nie będzie to różowy!

 

Pozostałe, dotychczas pomalowane pomieszczenia natomiast mają kolory zupełnie różne, każdy inny. Naprawdę! Uwierzcie! Nie wierzycie? No, kurcze, co ja mam powiedzieć, moja żona widzi różnicę! Ja szczerze mówiąc jedynie po zestawieniu tych kolorów jakoś obok siebie, a i to nie zawsze, ale za to wiem, że kolory owe się różnie nazywały. No bo tu jest "miodowy", tam "miodowy pastelowy", tu "sycylia", tam "atacama"... Ech, o ile życie było prostsze, jak windows miał 16 kolorów...

 

Kuchnia na tym zdjęciu wyszła strasznie kiszkowata, to niestety wina szerokokątnego obiektywu, ona jest jednak bardziej proporcjonalna :) Obecne umeblowanie jest oczywiście tymczasowe i pochodzące niemal w całości z naszego osiedlowego śmietnika, docelowo tam, gdzie biało, będzie normalna zabudowa kuchenna. Tylko, kurcze, zupełnie nie wiem, kiedy ja ją zdążę zrobić... Przeprowadzamy się w lato i to bezdyskusyjnie, trudno, jak nie zdążę, najwyżej na początku kuchnia będzie w tej formie, jak widać na obrazku. Pudła poprzeprowadzkowe z naczyniami najwyżej przybędą pod ścianą. I może ciut większy blat się z desek szalunkowych na kozłach zrobi ;)

 

Na jedną rzecz na koniec jeszcze chciałem zwrócić uwagę, dobrą radą dla mniej zaawansowanych się podzielić. Po lewo na ścianie wisi absolutnie niezbędna rzecz na budowie, potrzebna niemal od początku i warto się w nią zaopatrzyć tak szybko, jak tylko będzie ją na czym powiesić. Tablica korkowa:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTIa65EVUYI/AAAAAAAADv8/Am_0YeXZYdw/JP152168.jpg

 

A do niej przybity notes ze zdzieranymi kartkami i długopis Projekty na tackach od frytek i tekturkach są może i wygodne w użyciu, ale lista zakupów wykonana ołówkiem stolarskim na oddartym kawałku worka po cemencie, jest NAPRAWDĘ mało wygodna, dlatego polecam powieszenie tam w/w profesjonalnych narzędzi notatkowych. Tu nas na szczeście się obyło, ale polecam też rozważenie uwiązania długopisu na lince. Żeby nie zwiał, skubaniec...

 

J.

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i sobie oglądam zdjęcia i myślę, czy on wszystkie pokoje maluje na jeden kolor.

Następnie czytam:

Ważna uwaga, szczególnie dla czytających ten dziennik panów: my naprawdę nie mamy wszystkich pomieszczeń pomalowanych na jeden i ten sam kolor.
No i monitor opluty, żona obudzona.... :D:D:D

 

PS.parapet wygląda ekstra ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ktosiek - tak, ten parapet też mi się bardzo podoba :)

 

W każdym razie na tyle, że korzystając dziś z sytuacji, którą w jednym kultowym naszym filmie określono jako "Kobieta poza domem, w domu nieład" popędziłem co koń wyskoczy (no dobra, co truposzowata Fabia wyskoczy) na budowę, żeby się parapetem zająć.

 

I zająłem się. Zacząłem od dorobienia kapinosu, którego producent parapetu nie przewidział. niby parapet wewnętrzny nie wymaga, ale znając zamiłowania mojej małżonki do kwiatków naparapetowych oraz najzwyczajniejsze prawa Murphy'ego, w myśl których prawdopodobieństwo przelania kwiatka będzie rosło do graniczącego z pewnością, jeśli tego kapinosu nie będzie, stwierdziłem, że zrobię, a co mi tam.

 

Jak już zresztą o prawach Murphy,ego zacząłem... no nie, nie da się inaczej, będzie potężna dygresja. Dawno temu, jakimś całkowitym przyapdkiem byłem w Leroju, gdzie przeglądając sobie dział z elektronarzędziami znalazłem takiego oto cudaka:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTNA1lP3gvI/AAAAAAAADw4/KSPw2s_j7QQ/1011280544_1_WOLFCRAFT-Przystawka-do-polaczen-plytkowych---nutowych.jpg

 

Leżało sobie toto jakoś tak z boku, bez metki bez żadnej tabliczki z ceną i opisem, samotne takie, przez nikogo nie chciane biedactwo. Zainteresowałem się, podszedłem, przytuliłem, pogłaskałem po... po czymś i zacząłem się zastanawiać, co to właściwie do ciężkiego licha jest. A im bardziej się zastanawiałem, tym bardziej nie wiedziałem. Ponieważ tak właściwie do niczego mi ta wiedza nie była potrzebna, więc już miałem odejść, kiedy napatoczył się sprzedawca:

- dzień dobry, w czym mogę pomóc?

- dzieńdobry, chciałem spytać, co to właściwie jest?

- to jest proszę pana przystawka Wolfcraft montowana na małą szlifierkę kątową, do wycinania felców.

- o, fajne - zainteresowałem się, domyślając się już, jak to działa - a ile kosztuje?

- dwieście...dziesiąt złotych [nie pamiętam konkretnej kwoty, ale dużo to było, ponad dwie stówy]

- o kurcze, drogo. No nic, dziękuję panu - powiedziałem i zacząłem się odwracać do pana plecami. Niestety nie dane mi było:

- ale prosze pana?

- tak?

- jeśli byłby pan zainteresowany tym urządzeniem, to jest ostatni egzemplarz wystawowy, bez opakowania, mogę panu dać na niego rabat.

- a ile? - zainteresowałem się z grzeczności, bo zainteresowany tak po prawdzie nie byłem.

- 10% - powiedział pan, patrząc się na mnie z nadzieją w oczach. Byłem bezlitosny:

- eee, to będzie nadal ponad 200zł, to dla mnie stanowczo za drogo!

- a za dwieście?

- no nie, wie pan, ja pytałem tak trochę z ciekawości, szkoda mi dwustu złotych za takie coś.

- a ile by pan za to dał?

- może stówę?... - powiedziałem na odczepnego chcąc jakoś zakończyć tą rozmowę, jednak pan mnie zastrzelił krótkim:

- zgoda!

 

I co było robić. kupiłem. I wiecie co? Nie żałuję. Urządzenie jest re-we-la-cyj-ne! Tnie felce w sposób bardzo precyzyjny, na zadaną głębokość i w ustawionej odległości od brzegu, do tego ma odciąg wiórów i w zasadzie jedyna jego wada to fakt, że nie ma własnego napędu, a jest przystawką.

 

Ale wróćmy do tematu. Przywiozłem dziś na budowę tą felcownicę wraz ze starą kątówką, z tej zdjąłem osłonę celem jej założenia do felcownicy i... i w tym momencie żaróweczka nad głową wyskoczyła - trzeba w glifach tynk podciąć na parapet, małą kątówką zrobię to dokładniej niż średnią kątówką, więc może zanim ją domontuję do felcownicy, by się tym zająć?

Jak pomyślałem, tak zrobiłem, tyle, że z lenistwa już nie chciało mi się montować osłony.

 

I co? Ano kątówka - Jarek.P = 1:0

 

Znaczy palce wszystkie mam, ale jeden w opatrunku. Po prostu trzymając kątówkę za blisko tarczy złapałem. Szrama wyszła krótka, ale dość głęboka i dokładnie na zewnętrznej stronie stawu palca wskazującego, więc co chwila się rozkrwawia. Nic, za głupotę się płaci...

 

W każdym razie, żeby nie przedłużać wywodów. Felce już zrobione:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTM9v1FuFII/AAAAAAAADwU/maqEfxUfOuA/JP162177.jpg

 

Parapet w trakcie podcinania już do docelowego miejsca. Na wierzchu parapetu (tzn tak wogóle, to na spodzie) widać ślady po dobieraniu koloru.

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTM9vypxfEI/AAAAAAAADwY/43ldqvePNZo/JP162179.jpg

 

Montaż:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTM9wKxptwI/AAAAAAAADwc/vg8RUXAOM44/JP162182.jpg

 

I zrobione. Nasze pierwsze okno w formie docelowej. Prawda, że cudne?:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTM94J7ZTII/AAAAAAAADw0/ZM5mXSpin_w/s640/JP162193.jpg

 

Oczywiście pod parapetem trzeba jeszcze zatynkować dziurę, zaszpachlować ubytki po bokach, a nad parapetem wypełnić szparę akrylem i pomalować, ale to już drobiazgi, ważne, że parapetówę, jakby trzeba było, jest już gdzie! :D

 

W każdym razie z rozpędu, postanowiłem złapać się za futrynę. Tu, niestety, należało się złapać wpierw nie za futrynę jako taką, a za mesel i młotek (znaczy szlifierkę kątową, tym razem większą i już z osłoną jak należy, a potem za młotowiertarkę z dłutem), ponieważ w otworze drzwiowym, który mnie interesował objawiła się kolejna rzecz, której niestety nie dopilnowaliśmy na etapie stawiania ścian. Drzwi wg projektu są osiemdziesiątki. Oznacza to otwór w murze 90cm. I tak też były otwory zwymiarowane na projekcie. Przy wymiarze zewnętrznym typowej ościeżnicy 88cm dawałoby to sensowny luz na zapiankowanie. Co z tego jednak, gdy większość naszych otworów drzwiowych w surowym murze ma 87-88cm? I trzeba o ten 1-2cm podcinać?

 

Tu też trzeba było, ale w końcu się udało. A oto efekty:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTM9wCTIxTI/AAAAAAAADwk/VbgFsbCDoNM/s640/JP162186.jpg

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTM9wBtzhqI/AAAAAAAADwg/ycevN3c9sUg/s640/JP162185.jpg

 

I szczegół - kotwienie. Wykonane przy pomocy odcinków taśmy ciesielskiej, kupiona w roli służy mi do przeróżnych rzeczy i bardzo się sprawdza.

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTM936U-OKI/AAAAAAAADwo/F8xPYYCtV54/JP162187.jpg

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TTM9315F57I/AAAAAAAADww/B_r3K3v08C4/JP162188.jpg

 

na ostatnim zdjęciu widać coś, co tutaj jeszcze trzeba będzie zrobić. Tynkarze wykonali ten otwór jako pod ościeżnice regulowane. Ale jakoś tak wyszło,że zrobione są klasyczne. Więc, niestety, trzeba będzie narożnik osadzić i pobawić się w tynkarza amatora...

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki! :)

 

@BasH - ale pytasz formalnie, czy realnie? Bo realnie, to prócz dokumentów, które musisz zebrać potrzebny jest w zasadzie tylko kierbud, który podpisze dokumenty odbioru. Podobno (przynajmniej w naszym rejonie) od niepamiętnych czasów nikt czterech liter nie ruszył na inspekcję przy zgłaszaniu odbioru domu jednorodzinnego. Dokumenty tylko sprawdzają i tyle, więc teoretycznie (podkreślmy to słowo), przy odpowiednio ugodowym kierbudzie mógłbyś oddać i stan surowy otwarty :)

 

Nawiasem mówiąc musimy się zająć ich kompletowaniem, jak tylko wrócę z tego cholernego enerdowa, gdzie mnie wysyłają, bo to już najwyższy czas. I ten... audyt energetyczny jego mać zrobić trzeba...

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki! :)

 

@BasH - ale pytasz formalnie, czy realnie?... Podobno (przynajmniej w naszym rejonie) od niepamiętnych czasów nikt czterech liter nie ruszył na inspekcję przy zgłaszaniu odbioru domu jednorodzinnego. Dokumenty tylko sprawdzają i tyle, więc teoretycznie (podkreślmy to słowo), przy odpowiednio ugodowym kierbudzie mógłbyś oddać i stan surowy otwarty :)J.

 

O to m. in. pytałem. Muszę podpytać swojego kierbuda, czego sobie życzy na odbiór - chcę się wprowadzić w przyszłym roku i chciałbym sobie podzielić roboty na priorytetowe i drugorzędne (ew. na poodbiorze). pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...