compi 25.07.2011 17:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Lipca 2011 Między tą ścianką pod grzejnik, a skosem zostawiłeś sporą szparę. Wypełnij to tynkiem, a zabezpiecz nie siatką czy włókniną, a papierem do g-k. Jak pęknie to pod nim. Prościej jest tam nałożyć grubo akrylu na dwa-trzy razy i pomalować. Odpowietrzałeś posadzkę samopoziomującą? Przy małych wartościach i podłogówce to ważny etap. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 25.07.2011 19:34 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Lipca 2011 @compi - o, właśnie na Twoje rady tu liczyłem Co do tej szpary - nie wiem, czy dobrze rozumiem, chodzi Ci o to, że prościej dac tam akryl zamiast tynku, a papier na to swoją drogą? Czy po prostu akryl i szlus? Szczerze mówiąc, podoba mi się wersja z wypełnieniem szpary akrylem dorównanym do istniejącej zabudowy, bo to pozwoliłoby mi uniknąć szpachlowania tego gotowego już skosu. Co do wylewki - o jej odpowietrzaniu wałkiem kolczastym wyczytałem dopiero na worku, tuż przed jej użyciem, więc nie, nie odpowietrzałem, a przynajmniej nie robiłem tego profesjonalnym sprzętem. W czasie rozgarniania jednak dość długo "czesałem" wylewkę pacą i nie wydaje mi się, żeby w niej zostały jakieś pęcherzyki. Po zaschnięciu tez jest gładziutka jak... jak niewiem. Więc, mam nadzieję, chyba ok? J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
compi 25.07.2011 19:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Lipca 2011 Możę troche będzie chaotycznie, ale spróbuję. Akryl ok, ale dopiero po wyrównaniu choć odrobinę tynkiem. Bo tak to tam butelka tej masy wejdzie , a po skurczu będzie nierówno i byle jak ; ). Ale jak podrównasz tynkiem to wtedy już może pękać na dwóch liniach... Ja bym to zrobił tak. Taśma malarska naklejona na poziomej linni wynikającej z płaszczyzny pionowej tej ścianki. Jakiś tynk typu goldband. Poczekać chwilkę, aż trochę zwiąże i zdjąć taśmę malarską. Mamy już jakiś postęp bo i dziury już nie ma i zarysy widać. Po całkowitym związaniu naklej jednak tę taśmę do g-k( tylko że Ci pewnie z 50m zostanie 48...) uprzednio ją mocząc chwilkę w wodzie. Szpachlę użyj najlepszą jaką znajdziesz na budowie. Przedtem wyznacz znowu linię tak z 5cm wyżej i znów naklej taśmę malarską. Oszczędzisz już te gotowe pomalowane fragmenty. Całość zaszpachluj, wyszlifuj przy odkurzaczu, ale nie maluj. Zdejmij taśmę malarską i dopieść niewyszlifowaną krawędź. Potem to już sam wiesz jak zrobić żeby żona nie krzyczała, a Wyjątek palcem nie pokazywał. Wiem że to pracochłonne, ale chyba od akrylu wolałbym już łamaną listwę-kątownik z PCV i potem malowanie. Siedzę od dwóch dni i dopracowuję obudowę kominka. Tu silikon, tam fuga, tam zaprawka i czas leci i leci i leci.... A to raptem kilka m2 powierzchni. Te drobiazgi potrafią dobić każdego. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
RAPczyn 26.07.2011 18:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Lipca 2011 Krótkie pytanko to hydraulika Wodę puszczałeś po całości 20-tką czy bawiłeś się w jakieś stopniowanie średnic? Dawałeś otuliny na rury wodne w podłodze? Pozwolę się wtrącić. TU masz katalog rur PP-R, jest tam tabela strat ciśnienia. Piony do 1,5m/s, poziomy i przewody rozdzielcze do 1,0m/s. W normie jest "W połączeniach od pionu do punktów czerpalnych do 1,5m/s" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
BasH 26.07.2011 20:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Lipca 2011 Ciekawe opracowanie - dziękuje przestudiuję Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MusiSieUdac 27.07.2011 10:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Lipca 2011 (edytowane) Podczytuje i podczytuje i jakos tak bez odwagi sie odezwac, ale jak zobaczyłam tęczę wyrysowaną przez Twoją połowke. Umarłam i musze napisac :lol2::rotfl: Trzymam kciuki i podczytuje nadal Pozdrawiam:) Edytowane 27 Lipca 2011 przez MusiSieUdac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 01.08.2011 08:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Sierpnia 2011 No dobra, to dla równowagi po tęczy, dzisiejszy wpis, to będzie czysty thriller. Z elementami horroru Od czego się zaczyna klasyczny horror? Powiedzmy, że filmowy, nie literacki? Ano od tytułu filmu, złożonego z liter ociekających krwią, na tle jakiegoś mrocznego domiszcza. Obowiązkowo przy blasku księżyca w pełni, przy dźwiękach pohukujących sów i/lub kraczących gawronów. Tytuł z liter ociekających krwią sobie daruję, bo nie chcę mi się szukać takiej czcionki (a namalowanie tego ręcznie dość znacznie wykracza poza moje zdolności plastyczne - powiedzmy, że "plastyka" w szkole to nie były moje ulubione lekcje), światło księżyca i dźwięki tez trzeba będzie sobie wyobrazić, ale o resztę postarali się już Kierownik Planu z Naczelnym Dekoratorem: w obu rolach wystąpił Wyjątek osobiście: Dziecię zrobiło to... to coś samodzielnie i bez pomocy, nie było to też w żaden sposób modyfikowane do zdjęcia. A żona bynajmniej nie obraziła się na moje upłakane ze śmiechu oczy i komentarze, że jak nic, w architekturę po mamusi pójdzie, tylko stwierdziła, że jest to jakiśtam styl architektoniczny w czystej postaci, nazywa się to "dekonstruktywizm" i że najwięksi architekci, za ciężką kasę, znane na cały świat realizacje i tak dalej. Cóż... Było wprowadzenie, domiszcze, mroczna muzyka, teraz będą właściwe wątki thrillera. Na początek... no co może u mnie być "na początek"? Kable oczywiście. Zgodnie ze starymi, dobrze znanymi prawami Murphy'ego nie ma czegoś takiego, jak "przewidziałem wszystko" i nawet mając ponad trzy kilometry kabli w ścianach i tak trzeba czasem coś dołożyć. Albo coś ująć, o czym za chwilę. Najpierw bowiem wyskoczył "telewizorek" od kotła. Przez kotłowników zainstalowany pierwotnie na moje życzenie w samym piecu, docelowo miał trafić gdzieś na ścianę w jakimś referencyjnym pomieszczeniu. I taki przewód jak najbardziej był, robiąc rok temu okablowanie domu uznałem sobie na własną rękę, że referencyjnym pomieszczeniem będzie ciąg salonowojadalniowy i machnąłem stosowny kabel na ścianę tamże. Taką ścianę, żeby telewizorek było widać, bo ładny przecież, mądre rzeczy wyświetla i pożyteczne, po co go chować. Jako alternatywę brałem pod uwagę hol, a w nim ścianę, która rozgranicza hol od szachtu instalacyjnego, bo też stosownie wyeksponowana, łatwy dostęp, widać z daleka. I wszystko było super, póki nie przyszło co do czego i małżonka nie dowiedziała się, gdzie ja chce to powiesić. I się zaczęło, że najbardziej reprezentacyjne wnętrze, a w nim najbardziej reprezentacyjna ściana, że stylistycznie nie takie, że ona nie pozwala i mowy nie ma. I masz ci los... Więc może ten hol? Amowyniema, tam ma być lustro w drewnianych postarzanych ramach i znów, że styl, że cośtam... No i co było robić? Ślifiera, mesel, młotek i prujemy nową ścianę: Telewizorek, jak co bardziej zorientowani w naszych wnętrzach widzą, będzie jednak w holu, ale "za węgłem", tuż przy drzwiach do mojego warsztatu. Tyle dobrego, że potrzebne było wykucie jedynie takiej krótkiej, metrowej bruzdy. Reszta kabla poszła w zabudowie GK (w której, nawiasem mówiąc, można też popodziwiać otwór rewizyjny do zasilania rampy oświetleniowej), trzeba było tylko się do szachtu instalacyjnego dowiercić: A z szachtu już było prosto, "przelotka" do pieca była zrobiona już dawno temu. Podobnie, jak i przewód do wprowadzenia do pieca, tak na wszelki wypadek położony między piecem, a rackiem serwerowym. Oraz, jak się wczoraj okazało, drugi, taki sam przewód, położony kiedyśtam drugi raz, kiedy zapewne przypomniało mi się, że coś takiego planowałem, a nie przypomniało mi się, że nie tylko planowałem, ale nawet zrobiłem. Nic, będzie dyndał sobie w szachcie na zapas, może kiedyś do czegoś się przyda. Ot, choćby do zaawansowanego sterowania pompami recyrkulacji. Podstawa pod telewizorek: I telewizorek właściwy. Podłączony do kotła przy pomocy szybkiej telefonicznej konsultacji u forumowego Rapczyna (którego niniejszym przepraszam za zawracanie głowy w porze niedzielnego obiadu i dziękuję za poradę), bowiem zapomniało mi się, gdzie na płycie głównej kotła się toto podłączało, a instrukcja... była. W domu. I działa: Ściana po skończeniu sufitu i tak będzie drugi raz malowana, wtedy na czas malowania ustrojstwo oczywiście zdejmę. Drugi zapomniany kabel, to był przewód do kamery. Tu zdjęcie sobie z przyczyn oczywistych daruję, kucie zresztą nie było potrzebne, tylko parę dziur ekstra. Drugi wątek thrillera, to pamiętny meander, jaki w jadalni ma tworzyć styk gresu z drewnem na podłodze. Pisałem tydzień temu o różnicy poziomów i konieczności podebrania fragmentu istniejącej wylewki. I że garnek do szlifierki już kupiłem. W sobotę właśnie przyszedł czas na jego użycie. Garnek nakręciłem na szlifierkę, obroty mocno skręcone, żeby mi łap nie pourywało (i tak zresztą przy masie garnka, póki wirował, przy każdym ruchu szlifierką siła Coriolisa wyrywała ją z ręki, bardzo ciekawe wrażenie), przystawiam wirujący garnek do podłogi i po chwili... - ciemność, widzę, ciemn... tfu! siność widzę, widzę siność! Khe khe! Tfu tfu! Ychu dychu! Khe... nic nie widzę, siność, khe khe... tfu tfu! Szybka burza mózgów dała tyle, że okularami "szczelnymi" niedawno sie Wyjątek bawił, w związku z tym są obecnie nie do znalezienia, to samo z maseczką przeciwpyłową, trzeba na szybko wykombinować coś innego. A niezależnie od zabezpieczenia własnych płuc i oczu, jeśli taka odrobinka wylewki, jaką zeszlifowałem dała TYYYLEEEE pyłu, to zrobienie całej tej roboty zapyli na grubo i totalnie, cały dom ze strychem włącznie, okolicę, ulicę, a być może i sąsiadów, najbliższych, a TVN24 pół dnia będzie nadawał sensacyjne doniesienia o tajemniczej sinej chmurze unoszącej się nad jedną z podwarszawskich miejscowości, a którą na własne oczy widział pan Janusz, lat 58, a pani Genowefa lat 43 widziała, jak chmura przemieszcza się w stronę Warszawy. I czy to aby nie ten... wąglik. Z Klewek. Pomyślałem, pomyślałem i wymyśliłem. Najpierw folia do przykrycia tymczasowej kuchni i innych okolic, w których pył jest niemile widziany. Potem wylewka została solidnie zlana wodą. I pocięta tarczą na paski. Paski zostały skute normalnie dłutem na młotowiertarce: I dopiero teraz, garnkiem wyrównałem to na cacy: Też pyliło, ale duuużo mniej i bardziej ziarniście, oddychać się dało normalnie przy tym. Z innych prac w kuchniojadalniosalonie - płytki doszły już do łuku: I to są jednocześnie wszystkie płytki "całe". Zostały te, które mają być docinane w łuk. Póki co na szybko znalazłem jednego WaterJeta, który usługowo potnie gres w co się tylko chce, trzeba im zawieźć płytki z narysowaną na nich linią cięcia, oni je zeskanują i na podstawie skanu zaprogramują maszynę do cięcia. Cena - 30zł za metr bieżący cięcia, u nas do ucięcia jest niecałe 8 metrów. Niemniej spróbuję jeszcze wykonać to cięcie "z ręki" szlifierką. Na to i tak od góry listwa "T" pójdzie, więc postrzępione krawędzie mi nie straszne, byle tylko się w trakcie cięcia nie łamały i będzie dobrze. I wspominane już tydzień temu wyjście na balkon, które też będzie miało "podest" z płytek. Wylewka pod ten podest już uzupełniona na cacy: A w samej kuchni, na podłodze pojawiła nam się fuga: Beczką proszę się nie sugerować, od dawna pusta, została jako swego rodzaju pamiątka po miłym wieczorze ze znajomymi, a przy okazji świetny element zapór przeciwWyjątkowych. I na koniec jeszcze: mała rzecz, a cieszy. Nawet nie myślałem, że pierdółka, jaką jest pierwsza zainstalowana wewnętrz domu klamka drzwiowa może tyle radochy dać: Choć, oprócz radochy, było i wku... no nerwy były. Co za idiota, ja się pytam grzecznie, co za idiota wymyślił zamek z otworami mocowania szyldów nie leżącymi w jednej osi z samą wajchą????? A taki właśnie zamek, jak się okazało, mieliśmy wstawiony w te drzwi. Klamka była ok, natomiast zamek do blokowania drzwi (łazienkowe) miał otwory nie na wysokości wajchy, ale niżej, musiałem w samym zamku wiercić nowe. Szzzlaaaag!!!!! Kiedy jednak ta klamka już była, kiedy rzuciliśmy się całą rodziną podziwiać, że można się zamknąć i zablokować od wewnątrz, kiedy młodsza latorośl zaczęła odkrywać nasz superbrodzik, szybę do lizania, rurę od prysznica idealną do ssania - wtedy poczułem, że już (prawie) mieszkamy J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ktosiek 01.08.2011 12:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Sierpnia 2011 (edytowane) Fajny telewizorek, może się kiedyś dorobię. Mam nawet puszkę przygotowaną i puszczony kabel w peszlu z kotłowni. Ładnie zatynkowany i pomalowany już nawet. Ale... :D po Twojej opowieści uświadomiłem sobie, że może tak zostać na zawsze, bo jest dokładnie w takim samym miejscu przejściu do salonu No i żona może protestować. A co do wylewki, to kułem schody, dokładnie ostatni stopień, 3cm. Naciąłem flexem w paski, a później przecinak i młotek. Ładnie odpadało, ale od cięcia była taka chmura pyłu, że trudno było wysiedzieć, więc nie wyobrażam sobie tego wyszlifować garnkiem. Pozdro. Edytowane 1 Sierpnia 2011 przez ktosiek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 01.08.2011 12:58 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Sierpnia 2011 to, jak pisałem, na przyszłość polecam solidne zmoczenie ciętego miejsca. Też pyli, ale przynajmniej już jest to głównie "twardy" pył, a nie to duszące, unoszące się godzinami w powietrzu cholerstwo, po którym człowiek przez kolejny tydzień ma objawy końcowego stadium gruźlicy, z astmą i zapaleniem płuc do kupy, a odruchowe użycie grzebienia przed BARDZO DOKŁADNYM umyciem głowy grozi oskalpowaniem. A garnek ma tą dużą zaletę, że zostawia gładki beton, przy uważnym jego prowadzeniu wręcz gładszy, niż oryginalna nawierzchnia. Problem jest tylko z utrzymaniem równej powierzchni, u siebie przy szlifowaniu tego rogala zrobiłem w paru miejscach ciut za głębokiego doła, ale wylewka akurat była w wiaderku rozrobiona, wyrównałem. J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 03.08.2011 10:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2011 (edytowane) A teraz, dla odmiany, kącik ogłoszeń będzie. - Okno połaciowe ROTO wysokoosiowe 74 x 118cm 735 7/11 PCV, białe "Łazienkowe" Zostało mi się po budowe, jedna sztuka połaciówki, nieużywana, niemontowana, cały czas w fabrycznym zestawie, opakowanie otworzone, ale kompletne Cena - wg cennika z 2009, czyli 1200zł, do tego na zachętę gratis dokładam kołnierz do tego okna, wart coś koło 300zł RBTka budowlana, skrzynka z laminatu przystosowana do powieszenia, w środku panel bezpiecznikowy, bezpieczniki nadprądowe, możliwość zainstalowania różnicówki, dwa gniazdka 1F, gniazdko 3F 16A, gniazdko 3F 32A, wszystko łączone porządnie, nie na pająka. Stan ogólny dobry. Cena - 200zł Pompka do prób ciśnieniowych instalacji hydraulicznej, w zasadzie nowa, dokładnie dwa razy użyta, pompuje wodą do 40 barów. W komplecie wężyk zbrojony z gwintem 1/2" umozliwiający podłączenie do domowej instalacji. Cena - 160zł Umywalka ROCA Victoria, używana była u mnie jako przejściowa, ale jej stan jest bardzo dobry, nie jest porysowana alni obita, do kompletu dokładam baterię umywalkową sztorcową. Cena: 50zł Kibel cersanit, odpływ poziomy, wraz z deską i plastikową spłuczką. Idealny zestaw jako tymczasowy na budowę (oczywiście po osiągnięciu etapu, w którym ten kibel jest gdzie postawić i gdzie podłączyć, wcześniej - sorry, sławojka ). Cena: 50zł J. Edytowane 11 Sierpnia 2011 przez Jarek.P Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Pawlo111 03.08.2011 17:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2011 A teraz, dla odmiany, kącik ogłoszeń będzie. ... Pompka do prób ciśnieniowych instalacji hydraulicznej, w zasadzie nowa, dokładnie dwa razy użyta, pompuje wodą do 40 barów. W komplecie wężyk zbrojony z gwintem 1/2" umozliwiający podłączenie do domowej instalacji. Cena - 160zł ... J. Chętnie nabył bym ale nie specjalnie mi podrodze do Wawy ;( Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 03.08.2011 19:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2011 Chętnie nabył bym ale nie specjalnie mi podrodze do Wawy ;( Wiesz... istnieje coś takiego, jak poczta Wysyłka takiej pompki to koszt parunastu złotych. Jeśli jesteś chętny, zapraszam na priv. J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
BasH 03.08.2011 19:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2011 Apropos wody/CO - zastanawiałem się jak podejść do tematu zakańczania pex'ów grzejnikowych - na domki.net też się udzielałeś, miałeś te same pytania, więc się dokształciłem. Dzięki - pozdrawiam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 03.08.2011 19:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2011 Jezusie, jakie znów domki.net????? Nie pamiętam, to nie ja, ktoś się podszywa, ani chybi! J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 03.08.2011 19:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2011 Dobra, już wszystko jasne, znalazłem. Oni na tym portalu po prostu mają bramkę do usenetu, a tamże akurat się faktycznie udzielam, cytowana przez nich dyskusja pochodzi akurat z pl.misc.budowanie. Po fakcie mogę jeszcze dopisać, że po prostu kupiłem w castoramie garść przelotek skręcanych do PEXa i "pozwierałem" nimi wystające z wylewek rurki. Przelotki proste, ale w dwóch miejscach, gdzie rurek wystawało mi mało i bałem się je wyginać tak, żeby się spotkały na wprost, połączyłem je skręcanym kolankiem. J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
BasH 03.08.2011 19:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2011 No ja chcę powiesić alumniaki, więc zasilanie z boku. Póki co nie chcę kusić złodziejstwa, więc przed wylewkami zrobię podejścia "mniej więcej" zasilanie i od razu powrót w jednym kawałku do sprawdzenia szczelności, a na wiosnę powieszę grzejniki, dotnę podejścia, zapiankuję, zatynkuję. Tak chyba najlepiej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
prezes413 04.08.2011 08:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2011 Panie Jarku a czy dachówka ta to jest saharyjska angoba karthago czy universo? oraz czy jest świecąca ? oraz jakie koszty jesli można Pan poniósł. Ja zastanawiam sie nad toskańską angobą universo ? Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 04.08.2011 09:21 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2011 To jest Universo. Koszty jakie poniosłem były z 2009 roku, akurat już po boomie budowlanym, a przed zwyżką cen walut, więc nie były takie straszne, dachówka podstawowa po rabacie była wyceniona na 4,18zł brutto. U mnie jest jednak dość skomplikowany dach, dlatego cenę końcową niestety zrobiła nie dachówka, ale dodatki do niej. Choćby gąsiory - 189 sztuk po 26,44zł... Czy jest świecąca? To angoba jest, więc sprawia wrażenie nawoskowanej, ale nie widzi się tego na dachu, nic się nie błyszczy, ani nie lśni. W każdym razie dachówkę szczerze polecam, bo i ładna (a komentarze ludzi, którzy specjalnie się zatrzymują, żeby pochwalić dach mile wrodzone poczucie skromności podłechtują ) i co dla mnie ważniejsze - jej główne zadanie, jakim miała być odporność na mszenie, żywicę i brudy z rosnących tuż obok sosen - póki co sprawdza się w 100%. Mchu szczerze mówiąc nie widzę nigdzie (a inne dachy po sąsiedzku, zieloniutkie miejscami jak szpinak), więc miedziana taśma kalenicowa faktycznie działa tak, jak dekarze obiecywali, a gdyby nawet gdzieś porosło, to po prostu byłby to jeden odcień na dachu więcej, i tak zginąłby w natłoku, podobnie jak obecnie giną i absolutnie nie rażą leżące miejscami na dachu pokłady igliwia. J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 07.08.2011 22:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Sierpnia 2011 (edytowane) Jak to miło, jak na człowieka w domu ktoś czeka... A najlepiej cała chmara. Stęsknionych, złaknionych bliskiego kontaktu, piszczących cieniutko za nami, pragnących ze wszystkich sił rzucić się na sam nasz widok, zlecieć się gromadą, byle bliżej, więcej, więcej... Ktośtam, gdzieśtam, kiedyśtam napisał, że człowiek naprawdę wtedy jest szczęśliwy w domu, jeśli w tymże domu ktoś na niego czeka... Nie pamiętam już, kto to napisał i jak dokładnie to ujął, ale, my w takim razie jesteśmy, kurna, bardzo szczęśliwi. BARDZO, KUR...KA, SZCZĘŚLIWI JESTEŚMY. Albowiem, kiedy tylko się w okolicy naszego domu pojawimy, już na nasze powitanie kłąb cały się rzuca, o szybę w samochodzie się rozkleja, przez pierwsza szparę w otwieranych drzwiach się wciska, rzuca w objęcia, spragniona kontaktów serdecznych, taka ich mać, wielka chmara pieprzonych mareckich komarów - mutantów! Grrrrrr!!!!! Całe ostatnie dni spędziliśmy na budowie barykadując się niemalże jak na pamiętnym filmie "Rój", w rzadkich i ograniczanych do minimum chwilach, kiedy trzeba było wyjść z domu, układając całe strategie wyjścia i przebycia zadanej drogi w taki sposób, żeby to jak najmniej dotkliwe było. Kiedy np. wnosiłem do domu płytę GK, trzymając ją oburącz i niespecjalnie mogąc się w związku z tym oganiać, mogłem sobie po drodze patrzeć, jak o dostęp do mojego ramienia niemalże bić się tałatajstwo zaczęło, bo naraz się nie mieściły... Tak, przesadzam trochę. Ale tylko trochę, po ostatnich deszczowych dniach okoliczne nam bagienka niestety obrodziły. Mocno... Do rzeczy jednak: Pisałem ostatnio (i przedostatnio, i przedprzed...) o łuku w podłodze salonu, rozgraniczającym gres od drewna. Pisałem cośtam, że szlifierką się tego łuku nie da wyciąć, bo ten konkretny gres jest bardzo kruchy, że próbowałem, ale wąskie cięte paski się łamią i że na WaterJeta będę te płytki do pocięcia nosił. Pisałem to, bo takie były plany. Ale cóż... Sknerstwo i Lenistwo Największymi Motorami Postępu! Zaczęło sie od trasowania łuku na płytkach. Małżonka tu nie uwierzyła w moje wrodzone wyczucie linii i kierunku, zdolności plastyczne i tak dalej, zajęła się tym sama: Przy okazji - na zdjęciu widać szablony zrobione na siatce zbrojeniowej do elewacji - pisałem o tym, jako patent do przenoszenia takich rysunków się sprawdza bardzo dobrze, siatka jest dość sztywna i nie zniekształca się, polecam. Kiedy jednak te krzywe były już na płytkach wykreślone, zaczęło mnie kusić. Kusiło i kusiło. że to drogo, że ekstra te płytki gdzieś wozić trzeba będzie, pierdzielić się z tym itd., a żona z boku (która niczego tak nie pragnęła, jak żeby ta glazura była już skończona) dokuszała, żeby choć te łatwiejsze spróbować. Co było zrobić. Otworzyłem dla kurażu kolejnego Żubra, złapałem za ślifierę i stwierdziłem, że to ja na próbę dotnę jedną płytkę. Udało się. No to drugą. Też się udało. I tak po kolei, po kolei, kiedy w końcu wyciąłem z ręki coś takiego: Uczciwie przyznam, że ten konkretny element wyszedł dopiero za drugim podejściem, przy pierwszym odłamał się ten ostry koniec. W każdym razie, kiedy zrobiłem ten element, zakrzyknąłem gromkim głosem: "Hura Hura Hura!" i popadłem sobie w dumę i samozachwyt, stwierdziwszy, że teraz, to ja z tego gresu mogę już wszystko. I co? I, jak to Bob Budowniczy mówi: "da-łem radę!" Płytki upierdzielone, bo w holu za węgłem gładzie gipsowe powstawały równolegle, o czym napiszę za chwilę, ale łuk, jak widać, jest! Jego krawędzie nie są może tak idealne, jak spod waterjeta, ale i chyba nie takie straszne, prawda? Zwłaszcza, że to i tak pod listwę pójdzie: Oczywiście, rozochocony stwierdziłem, że ten podest pod balkonem to ja też temi rencami w takim razie, ale póki co trzeba go było najpierw zacząć: Płytki docinane po łuku - za tydzień! Druga część opowieści, to będą gipskartony. Postanowiłem bowiem skończyć wreszcie sufit w holu. I kończyłem, wykonując przy tym pierwsze w życiu wykańczanie GK. Najpierw dokręciłem brakujące ostatnie płyty, dokonując przy tym, za niedawnymi poradami bardzoiej w temacie zorientowanych kolegów, małych przeróbek konstrukcji: przede wszystkim wywaliłem całe mnóstwo pcheł, łącząc stelaż metodą jego skręcania wkrętami kręconymi na wskroś przez płytę GK, profil i wspornik profila. Pchły są teraz tylko tam, gdzie już mi się nie chciało kombinować, bądź ich odkręcenie groziłoby zwaleniem całej konstrukcji na pysk. Potem... szpachlowanko. Compi niedawno mi pisał (co prawda a'propos innej konstrukcji), że mam do szpachlowania użyć najlepszego gipsu szpachlowego, jaki znajdę pod ręką. Wziąłem jego słowa do serca i znalazłem pół worka gipsowego mercedesa: Senin z dodatkiem włókien szklanych Na worku co prawda pisało, że można nim spoinować bez użycia taśm wzmacniających, ale ja dołożyłem jeszcze takie coś, jak flizelina, tylko chyba z włókna szklanego. Siatkę do spoin tez miałem, ale ta flizelinopodobna jakaś mi się taka mniej zamordystyczna wydała. Może być, czy siatka byłaby lepsza? Konstrukcja po wyszpachlowaniu: Na to poszła "Nida Gips Finisz". Te wąskie elementy, do objęcia blichówką naraz zaciągało mi się nawet całkiem całkiem, ale duże płaszczyzny, w dodatku sufitowe - jeeeezuuuu... Oczywiście brak mi wprawy, ale czy to w ogóle da się tak ściągać, żeby przynajmniej jeden róg blichówki nie zostawiał za sobą wąwozu? Pierwszego podejścia nawet nie będę pokazywał, bo wstyd, w każdym razie po nocy usiłowałem to przeszlifować i nie dość, że nie było większych szans, to jeszcze szlifowanie tego finiszu było... no ręce bolały. Stwierdziłem, że dołożę drugą warstwę, jako wyrównawczą. Nie wiem, dobrze, niedobrze, ale zrobiłem ją tym razem z Cekolu C-45. Chodziło mi głównie o to szlifowanie, żeby to choć odrobinkę łatwiejsze było. Sufit z już nałożoną druga warstwą, gips jeszcze dość świeży, stąd łaty i odcienie: I fragment na zbliżeniu na dowód, że to naprawdę jest w miarę równe, mimo że przed szlifowaniem jeszcze: W każdym razie z tego Cekolu byłem na tyle zadowolony, że rzuciłem jeszcze gładź na sufit wewnątrz rampy świetlnej. Nienienie, nie to, żebym coś miał przeciwko sufitowi w wydaniu po tynkarzach. Problem jednak w tym, że nasze tynki to C-W, mają swoją fakturę i o ile ta faktura na ścianach nam się podoba, tak tu, kiedy pod ostrym kątem ma się od tego odbijać światło... gładka powierzchnia chyba się sprawdzi lepiej. Narożniki pod sufitem niewyszpachlowane są. Bo nie. Tam będą juz profile od rampy wklejone, więc nie chciało mi siem. A dla porównania - konstrukcja pod grzejnik na poddaszu, ta ma na sobie tylko jedną warstwę tego gipsu Nida Finisz: I ze spostrzeżeń jeszcze, coś, o czym niby wszyscy wiedzą. W rankingu najbardziej brudliwych prac wykończeniowych, po których zostaje największy syf i najwięcej sprzątania - pierwsze miejsce bezdyskusyjnie należy się tynkom i tynkarzom. Ale drugie, bardzo mocne drugie miejsce to są gipsy i gipskartony. Jeeezuuu, masakra. Nawet Wyjątek, który do mycia, czystości i porządku przejawia stosunek normalny i typowy dla czterolatka wychowywanego na budowie (znaczy wszystkie trzy uważa za wroga najgorszego i omija szerokim łukiem), przejął się strasznie i samodzielnie wpadł na pomysł zabezpieczenia przed pyłem swojego starego, dojeżdżanego na budowie rowerka: Uprzedzając pytania: nie, bukwel nie był mu do tego potrzebny. Bukwel tak tylko sobie tam leżał. Kawałki kolanek od kanalizy poniewierające się obok to dla odmiany bardzo wazna rzecz jest, są to rurki wielozadaniowe, pełniące najprzeróżniejsze funkcje, ich zastosowanie tak często się zmienia, że można się pogubić, ostatnie, o jakim pamiętam, to była zdaje się golarka elektryczna. Czy może wiertarka?... J. Edytowane 7 Sierpnia 2011 przez Jarek.P Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
compi 08.08.2011 06:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Sierpnia 2011 Jeśli nie masz tzw długiego pióra do szpachli finiszowej( a cekol nią raczej nie jest) to przynajmniej tę blichtę lekko(bardzo lekko) szczypcami pozaginaj na rogach do góry. Ślady będą mniej wyraziste. Poradzę jeszcze jedno. Lepiej czasem taki szlaczek zostawić do późniejszego zeszlifowania niż wisieć na drabinie i lizać metr kw. 10 minut. Z seminem uważaj bo już ten zwykły finiszowy jest bardzo twardy i trudny do szlifu. Posłuchaj się i kup porządną masę finiszową-gotowca. Albo shetrocka Coumpan, albo śnieżkę akrylPutz z plusikiem. Odpal halogen 500W na statywie lub 200W żarówę na kablu i małą kostką powoli poradzisz z tym dziadostwem. Maska obowiązkowa, polecam zwykłe hirurgiczne. Gratki za wytrwałość przy gresie i równą krzywą wypadkową inwencji twórczej Twojej małżonki. Tylko nie fuguj tego dopóki nie pokończysz szpachli bo czyszczenie fug z białego nalotu zajmie Wam tyle samo czasu co szlifowanie gładzi. Ok, lecem kończyć łazienkę. Już kilka nocek za mną w "prawie" skończonym domu i "już za chwileczkę, już za momencik.....". Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.