cronin 30.08.2011 09:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Sierpnia 2011 O rany nie przesadzasz trochę z tymi kolcami na ptaki? Ja rozumiem że nie chcesz mieć "upiększonego" domu w nowej elewacyjnej odsłonie, ale trupy nadziane na kolce też go nie upiększą. Przyczep chociaż do kolców jakieś wstążeczki albo paski folii odblaskowej, to ptaki będą je widzieć i nie będą siadać, tych gołych kolców nie zauważą dopóki za późno już nie będzie. Po pewnym czasie nauczą się że tam się nie siada i będziesz mógł "ozdoby" zdjąć. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 30.08.2011 09:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Sierpnia 2011 Spokojnie, mnie się może i czarny humor momentami trzyma, ale ja nie sadysta Te kolce - one są tępe i dość wiotkie, mają właśnie uniemożliwić siadanie ptaków, o nadzianiu się na nie nie ma mowy. Zresztą, takie "jeże" są dość popularnym rozwiązaniem, z tego co słyszę i widzę u innych, sprawdza się to. Nic się na nie nie nadziewa, a siadać - też nie siada. J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
prezes413 30.08.2011 12:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Sierpnia 2011 Panie Jarku co to są za rynny co Pan ma? oraz jakiej średnicy są te okna okrąłe oraz jakiej firmy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 30.08.2011 12:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Sierpnia 2011 Rynny to PVC firmy Galeco, kolor nazywa się "miedź" A okna to Gebauer, były robione na średnicę otworu w murze 64cm. J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 04.09.2011 21:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Września 2011 (edytowane) No i mamy elewację. Całą, skończoną. Na sto pro... yyy... khem... no tak... czy cokolwiek, kiedykolwiek na naszej budowie zostało odfajkowane, jako skończone tak w stu procentach i basta? Agdzieetam! Zawsze jest jakieś "ale", zawsze cośtam się zrobi później. I z elewacją jest tak samo. Na szczęscie jednak, to, co najładniejsze już jest i można podziwiać. O, proszę: I tu od razu parę słów wyjaśnienia. Nasz dom lubi kolor żółty. Nasz dom postanowił być żółty i robi, co może, żeby żółtym być. Dowolny kolor, dowolnie wyglądający na wzorniku, położony na ściany naszego domu zaczyna być kolorem żółtym. A jeśli nawet nie może, to przynajmniej jak żółty wygląda na zdjęciu. I tu właśnie mamy taką sytuację. Ten kolor, to Ceresitowa "Florida 4" i ona jest taka raczej brzoskwiniowa, żółta absolutnie nie. A co to jest to, czego brakuje do 100% ukończenia elewacji? Ano odrobinki sztucznego kamienia. Ot ździebeczka, tak, żeby cokół wokół domu oblecieć, przypory nim obłożyć, podcień przy drzwiach wejściowych, wykusz i jeszcze kawałek ściany pod balkonem od strony tarasu. Drobiazg. Wygramy w totka, to się zrobi... Kolor elewacji trochę lepiej oddaje drugie zdjęcie: Nad garażem można wypatrzeć zamontowane już lampy oświetlające podjazd do garażu. Będą się zapalać "na życzenie" (włączniki w wiatrołapie, garażu i w kuchni, przy oknie) i automatycznie wraz z bramą garażową oraz wjazdową. Jest też lampa nad drzwiami wejściowymi, ukryta w podcieniu nad nimi, ta z kolei jest uruchamiana zmierzchówką i ma świecić się całą noc. Obecnie jest tam żarówka energooszczędna 5W (najmniejsza, jaką znalazłem) i jest jeszcze za jasna, dam tam chyba LEDa. Idąc za ciosem zamontowałem też lampy na tarasie: Sterowanie - oczywiście na bistabilnych. Niektóre z opcją czasową, niektóre tylko włącz-wyłącz. W komplecie z oświetleniem zewnętrznym zrobiłem też i oświetlenie garażu. Wewnętrzne jakby nie patrzeć, ale z racji sterowania, wchodzące w skład obwodu "oświetlenie zewnętrzne", sterowane też będzie zarówno ręcznie przyciskami na ścianie, jak i automatycznie wraz z bramą garażu, a może i czujka alarmu mi je będzie włączać, po prostu, jak ktoś wejdzie do garażu. Póki co jest to tylko świetlówa, potem dojdą jeszcze dwa boczne kinkiety. Uważne oko dojrzy na zdjęciu i napęd bramy garażowej, który wreszcie powiesiłem. I tu właśnie wyszedł mi mały problem. Bramę garażową mamy już od dawna (kurcze, jak to brzmi ...), ale jej napęd był po zamontowaniu od razu zdjęty i schowany w bezpieczne miejsce, a brama była otwierana i zamykana ręcznie. I opuściło się biedactwo z tęsknoty za napędem ani chybi, bo teraz okazuje się, że napęd zamyka bramę jakiś centymetr niżej niż powinien. Nie jest to problem, docelowej posadzki jeszcze nie ma, ale dodatkowego rygla na bramie zasunąć już nie mogę, muszę bramę wysprzęglać i cofać ręcznie, a to i bez sensu i męczące. Natomiast nie wiem, jak się to cholerstwo reguluje. Instrukcja... a szlag by ją trafił! A zwłaszcza idiotę tłumocza, który ją tłumoczył! Atenuator amperometryczny jego mać! (nie, to nie jest wymyślna inwektywa, to cytat z tejże instrukcji). Napęd to Nice Spido (a brama - Krispol). Z instrukcji zrozumiałem tyle, że regulacji dokonuje się tym elementem: Tyle, że wg instrukcji ten element powinien się składać z dwóch części wzajemnie względem siebie ruchomych i to właśnie nimi powinno się dokonywać dokładnej regulacji położenia bramy. U mnie jest to jeden element, bez absolutnie żadnej możliwości regulacji. Na zdjęciu widać co prawda śrubę regulacyjną, ale na moje inżynierskie oko ta śruba reguluje jedynie napięcie łańcucha, nic więcej. Co z tym, u licha zrobić? Podpowie ktoś? Jest coś, o czym nie wiem, czy pyszczyć do firmy, która to montowała o niepoprawny montaż? Ponad rok od zamontowania, trochę trudno będzie... Z ciekawostek jeszcze - jako opcja do napędu jest przewidziane pomarańczowe błyskające światło ostrzegające o tym, że brama "jedzie". Nie kupowałem, bo wydało mi się bez sensu, a cenę miało "zacną", ale teraz odczuwam niedosyt. I tylko, zamiast takie prostackiej błyskającej lampki kombinuję, czy by tam (wewnątrz garażu, przy bramie) nie zainstalować klasycznego, obracającego się "koguta" I jak już przy proszeniu czytających nasz dziennik o porady jestem, od razu jeszcze jedna sprawa: fugi. Zwłaszcza te na podłodze. Niech mi jakaś fachowa dusza (Compi? Liczę na Ciebie) podpowie, jak prawidłowo zafugować podłogę. Do tej pory robiłem to tak, jak i ściany: 1) - nakładałem fugę kielnią i ściągałem w miarę dokładnie gumową packą. 2) - jak fuga troszkę podeschła (ten moment, w którym zaczyna pojawiać się siwy nalot), fugę zacieram mokrą i często płukaną pacą gąbkową. 3) - ponieważ z gąbki zostaje na podłodze sporo wody, w drugim rzucie zbieram tą wodę, co chwila odciskając gąbkę, również ją płucząc co kilka odciśnięć. 4a) - i tu pierwsza wątpliwość: do niedawna następnym krokiem było kolejne zmywanie fug na mokro po kolejnym lekkim przeschnięciu, tym razem już do czysta, ale żona mi tu zgłosiła reklamację, że wtedy fugi podłogowe robią się wyraźnie jaśniejsze niż te same fugi na ścianie. Doszedłem do wniosku, że nadmiar zmywania na mokro świeżej fugi wypłukuje z niej barwnik i ten krok zarzuciłem. 4b) - nowa procedura przewiduje zostawienie fugi zaciągniętej gąbką do całkowitego wyschnięcia powierzchni (kilka godzin, zwykle "do jutra") i dalej całość pucuję suchą szmatą, po prostu ścierając pył z płytek - po tym pierwszym zmywaniu na mokro, nie jest to już związana z płytkami na amen fuga, tylko właśnie taki pył. Z gładkich płytek zbierał się pięknie i wyglądało na to, że metoda jest OK, niestety przyszedł czas na fugowanie holu. A płytki w holu mamy wredne: Powierzchnia samych płytek nie jest gładka, tylko przypomina bardziej ostry piasek, do tego dochodzą te niby fugi i niby pęknięcia , zagłębione i również nierówne. W sobotę zafugowałem kawałek tej podłogi i dziś padaliśmy z żoną na pysk przy doczyszczaniu tego. Szmata - można zapomnieć, beznadziejna sprawa. Pewne rezultaty osiągnęliśmy szczotą ryżową i szmatą jedynie w okolicy fug (te szczotą starałem się omijać, za świeże), ale była to niezła katorga. Jak takie płytki fugują zawodowcy? Jest jakaś metoda, na którą nie wpadłem? Może jednak powinienem od razu zmywać aż do skutku? Co jednak z tym wypłukiwaniem pigmentu? Czy może, jak się żona upiera, przy takich płytkach powinno się postępować tak, jak przy fugowaniu kamienia, tzn fugę do wora i wstrzykiwać jedynie w szpary? I na zakończenie dziennika - news może nie całkiem budowlany, a raczej rodzinny, ale niechtam. Chodzi o naszego najmłodszego drania. Który mimo czternastu miesięcy nadal jeszcze nie opanował sztuki chodzenia. Owszem, przy meblach, czy prowadzony, potrafi się poruszać na dwóch nogach całkiem sprawnie, ale zostawiony sam sobie zawsze wybiera czworaki, na czterech się zresztą porusza poprawnym, dobrze ułożonym kłusem, osiągając przy tym niezgorsze tempo. Chodzić, jak pisałem - nie chce. Ale za to na drabinę - wlazł skubaniec bez trudu i to na sam jej szczyt. Na zdjęciu - ostatni stopień przed szczytem, wlazł do końca: Zdjęcie nie jest absolutnie pozowane, ja gnojka owszem trzymam za kaptur, a druga rękę mam w pogotowiu, ale to była tylko i wyłącznie asekuracja, nie pomagałem mu w najmniejszym stopniu, nawet łapać równowagi. Wlazł sam! Tak więc "kamień milowy" do rodzinnej kroniki Jarków.P: nasz Ryjek po drabinach latał, zanim się jeszcze chodzić nauczył Bo takie schody dla przykładu, to dla niego już mały pikuś jest: J. Edytowane 4 Września 2011 przez Jarek.P Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
compi 05.09.2011 07:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2011 W mojej bramie Hormanna mam i naciąg łańcucha i ogranicznik zamykania, który po wstępnym ustawieniu pozostawiamy już na stałe w swojej pozycji, a brama uczy się w odpowiednim momencie spowolnienia biegu. Też z tym trochę walczyłem i bo po położeniu gresu w garażu chciałem aby dociskała bardziej ten gumowy fartuch do posadzki. Należało zresetować pamięć i na nowo powtórzyć procedurę. Fugowanie większych powierzchni wymaga moim zdaniem minimalnego chocby doświadczenia, ale u Ciebie raczej tych metrów nie ma. Przede wszystkim nie używaj pacy stalowej. Ze stali to jedynie szpachelka, a reszta to paca gumowa, tu polecam nawet zdemontowanie śrub z pacy do szlifowania z gumowym podkładem i jej wykorzystanie. Podłogę odkurzamy po czyszczeniu fug i myjemy aby znaleźć resztki kleju. Tutaj bez zbytniego zalewania wodą. W przypadku tej imitacji mozaiki polecam wciskanie fugi tylko w szczeliny, a nie zamaszyste smarowanie po całości. Czas poświęcony na precyzyjne lokowanie fugi odzyskamy podczas jej zamywania. I tutaj najlepsza jest paca gąbkowa z wiadrem z rolkami. Jeśli nie masz takowego to kup największą gąbkę samochodową jaką znajdziesz i zorganizuj największe wiadro. Fugę należy zamyć wstępnie pilnując jej faktur i tu czasem goły palec jest niezbędny do uzupełnienia ubytków. Czekamy na lekkie przeschnięcie powierzchni i następnie juz w miarę najdokładniej jak się da usuwamy nalot. Gąbką lecimu na skos po fugach, a nie wzdłuż czy w poprzek. Warto po tym etapie zrobić przeciąg lub nawet postawić wentylator. Widać wtedy gdzie mamy niedociągnięcia. Gdy wszystko wyschnie resztę nalotu usuwamy już na sucho i tutaj najlepsze są bawełniane miękkie szmaty, które otrzepujemy regularnie z kurzu lub używamy świeżych. Pod światło widać wtedy czy zosytały smugi. Jeśli mamy z nimi kłopot zwykły ocet daje doskonale radę, jedynie przez jakiś czas zapach może być dokuczliwy. Sprawa przebarwiania się fug wynika najczęściej z tego, że ostatnie wycieranie już suchej podłogi robimy często zakurzoną szmatą. Pył gromadzi się nierównomiernie i potem wiąże z jeszcze wilgotną fugą właściwą. Pomijam oczywiście fakt brudnej wody czy złego wymieszania. Polecam osobiście fugi sopro i Mapei Ultracolor Plus. Ceresit jest również ok. Jeśli chcemy podretuszować różnice w kolorze świeżo położonej fugi można zastosować impregnat. Zniweluje je całkiem lub w znacznym stopniu. A tak przy okazji to ładny domek Wam wyszedł. Ja elewację skończę w przyszłym roku. Na razie tylko zazbroję styro siatką i będę myszy obserwował. Zaczęły się podobno pierwsze migracje i trzeba być czujnym. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 05.09.2011 08:20 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2011 @compi - metalową kielnią fugę jedynie nakładam, pacę gumową mam już bez żadnych metalowych elementów, tylko guma i plastik. Te śruby, o których piszesz - chodzi o możliwość pokaleczenia płytek, czy coś jeszcze? Co do ściągania - pacę gąbkową (taką do gąbkowania tynku gipsowego) odciskam przeciągając po kawałku plastikowej rurki nad wiadrem. Wczoraj w Castoramie natomiast oglądając dostępne gąbki znalazłem coś, co się nazywa "gąbka hydrochłonna", zarówno w formie klocka, jak i pacy. Czy to by nie było lepsze do zbierania wody i resztek fug? A co do myszy - dzięki za ostrzeżenie, faktycznie muszę uszczelnić dół bramy garażowej. Elewacja szczęśliwie jest bezpieczna - u mnie styropian od dołu jest zabezpieczony metalowymi listwami startowymi (styropianiarze twierdzili, że to niepotrzebne i że nikt tego nie robi, ja się uparłem a teraz się cieszę).I jak o bramie mowa - mówisz, że napęd sam się uczy, dokąd bramę opuszczać? On faktycznie jest "amperometryczny" (grrrrr!!!!), więc miałby podstawy do takiej nauki, więc może wystarczy podłożyć pod drzwi coś, co zasymuluje docelową posadzkę i drzwi akurat o ten centymetr się podniosą? J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
compi 05.09.2011 08:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2011 (edytowane) Zacznę od bramy. W Hormannie jest procedura polegająca na ręcznym ustawieniu bramy w położeniu właściwym, skręcenia śrubami ogranicznika i rozpoczęcia biegu referencyjnego. Jest to pełne zamknięcie bramy i jej otwarcie bez przerw w dopływie prądu i klepania w palikota. Należy to przeprowadzić dwukrotnie. Jeśli się okazuje, że coś jest nieteges można powtórzyć cały cykl i dodatkowo zwiększyć lub zmniejszyć siłę docisku. Ja do momentu wyłożenia podłogi gresem miałem deskę z OSB przyklejona na pianę PUR i skręconą kołkami. Z instrukcjami jest tak, że nawet osoby o wysokim IQ powinny je czytać kilkukrotnie, aż do zrozumienia jej sensu, a raczej sensu tego co chciał nam przekazać konstruktor mechanizmu lub tłumacz. Okazuje się czasem, że sparwa została niepotrzebnie skomplikowana do nieowybrażalnego stopnia. Paca do szlifowania ma taką samą gumę jak ta zwykła popularna do fugowania. Jedynie należy zdemontować z nich klipsy- trzymaki do papieru i czasem śruby dociskowe. Gąbka hydrochłonna będzie ok, rurka nad wiadrem również dopóki daje radę odsączyć wodę. Ważne jest aby drugie mycie było w miarę dokładne. Myszy potrafia nie tylko od dołu wpakować się w styro. Górną obróbkę docieplenia również należy zabezpeiczyć siatka z klejem, chyba, że jesteś pewny szczelności swojej podbitki. Myszy zasuwają po ścianach jak spider man. Na razie mamy jeszcze lato, ale już za chwileczkę, już za momencik..... Edytowane 5 Września 2011 przez compi Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 05.09.2011 13:32 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2011 W temacie bramy, na użytek googla i ewentualnych innych mających taki sam problem - jak właśnie dowiedziałem się u montażysty, regulacji obu krańcowych położeń bramy dokonuje się przekładając plastikowe drabinki wciśnięte w łańcuch, a uruchamiające wyłączniki krańcowe. Natomiast rygiel, jeśli tak jak u mnie rozmija się z otworem o kilka milimetrów - należy zluzować mocujące go śruby i ręcznie ustawić w odpowiedniej pozycji, on ma owalne otwory montażowe i możliwość ruchu jest. Co do myszy - podbitka niestety u mnie całkiem nieszczelna jest. Powiedziałbym nawet, że ma więcej dziur niż samej podbitki. Duuużo więcej Co prawda, z powodu nowatorskiego podejścia do poszycia dachu (wentylacja wprost przez połać - wąskie deski bite z odstępami i membrana wysokoparoprzepuszczalna zamiast papy), styropian mam dociągany aż do deskowania, bez żadnej szczeliny, niemniej w paru miejscach, przy jakichś załomach itp, te szczeliny jednak są. J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Pawlo111 05.09.2011 15:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2011 Jarku wspominałeś kiedyś o bednarce i problemach z nabyciem na metry też mam ten sam problem.Gdzie w końcu nabyłeś? Adres mi nic nie da ale rodzaj sklepu hurtowni? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 05.09.2011 15:58 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2011 @Pawlo - zwykła hurtownia elektroinstalacyjna. Tyle, że była to jedyna hurtownia, która zauważyła, że pociąwszy szpulę bednarki na metry sprzeda jej więcej, niż odmawiając takiej usługi. Tak więc proponuje usiąść z telefonem i jakimś spisem teleadresowym twojej okolicy i podzwonić, popytać. Albo tak, jak ja: spytaj jakiegoś zaprzyjaźnionego, czynnego zawodowo instalatora, gdzie bednarkę na metry kupić. J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Pawlo111 05.09.2011 16:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2011 Tak zrobię, dzięki. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
navi 05.09.2011 17:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2011 Mój znajomy do fugowania takich trudnych płytek używa jakiś wyciskacz do kremu dla cukierników.Dzięki temu tego czyszczenia ma dużo mniej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
emisb 06.09.2011 14:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Września 2011 witam,Interesuje mnie to deskowanie dachu, które jest u Ciebie? Co ile cm były przybite deski, jakie deski i czy pod deskami zostawiłeś kilka cm wentylacji czy wełna jest dociśnięta do desek? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 06.09.2011 19:12 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Września 2011 Robiliśmy to zgodnie z wytycznymi producenta naszej membrany (TYVEK). Znaczy deskowanie tak, żeby było 10% powierzchni niedeskowanej, deski nie szersze niż bodajże 12cm. U nas dochodzą do 14-15cm, szpary między nimi sa "na palec", więc mniej więcej te 10% jest. A wełna dochodzi do deskowania - cała wentylacja dachu odbywa się przez połać, więc nie ma szczeliny.I tak, wiem, że starzy fachowcy dachowi w tym momencie stukają się w czoło i mówią, że tak się nie robi. Ale Tyvek to poważna firma, myślę, że też wiedzą, co wynaleźli - postanowiliśmy im zaufać, dzięki czemu mamy dach o idiotoodpornej konstrukcji i paru centymetrach grubości ocieplenia więcej. J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 11.09.2011 22:01 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Września 2011 Mamy, kurczę, problem. Ze schodami. Problem może nie taki znów wielki, ale żonie, jako generalnemu projektantowi naszego domu sen z oczu spędza. Po kolei: 1) żona projektując dom, chciała, żeby pod kątem wygody był domem idealnym. Dlatego też schody w jej projekcie były idealne, spełniały wszystkie teoretyczne założenia schodów wygodnych: nieparzysta ilość stopni w każdym biegu, stopnie wysokości idealnej, tzn 16,6cm, wszystkie stopnie takie same. I to na projekcie grało, wszystko się mieściło idealnie. 2) projekt żony wzięła na deskę pani Konstruktor. Deska zapewne była dosłowna, pani konstruktor była starej daty, na autocadzie się nie znała, rysunki robiła ręcznie. Z wyliczeń wyszło jej, że płyta schodów powinna mieć 12cm grubości. I tu też wszystko grało. 3) w następnym kroku jednak teoria zderzyła się z praktyką budowlaną w postaci bandy murarzy, co to niejeden już dom postawili i żadne projekty im do tego nie były potrzebne. Panowie byli nieźli jako fachowcy, ale to ich wiedzenie lepiej od czasu do czasu wychodziło. A i jak się okazuje, nie wszystko wyszło na czas. Murarze w każdym razie schody sobie zrobili po swojemu trochę. Zamiast 18 stopni po 16,6cm jest... jest 18 nadal, ale wysokości przeróżnej. Schody w biegach mają od 16,5cm do 17,7cm, natomiast ostatni stopień ma... 4) ostatniemu stopniu przysłużyłem się osobiście. On już nie był wylewany, tylko miały go tworzyć warstwy podłogowe poddasza, tyle że wg projektu miało to wyjść na akurat. Niestety, najpierw murarze wyszalowali schody tak, że ten ostatni stopień wychodził nie 16,6cm, a niecałe 14cm, a potem ja zmieniając grubość izolacji na poddaszu (zamiast 5cm styro EPS100 dałem 4cm akustycznego, bo tego grubiej dawać nie można, a wylewki nie kazałem robić o ten centymetr grubiej, bo mi tam bardzo ciasno pod drzwiami balkonowymi było i z tego centymetra się nawet ucieszyłem. Tak więc w sumie - ostatni stopień byłby o ponad 4cm za niski I tyle. Mi ten ostatni niski stopień nawet specjalnie nie przeszkadzał, byłem gotów go zaakceptować, póki co się po tym bardzo wygodnie chodzi i absolutnie nie odczuwa zaburzenia związanego z nierówną wysokością tego stopnia. Żona jednak tutaj zapałała oburzeniem, mówiąc, że jest to błąd w sztuce, fuszerka i że w domu architekta jest to niedopuszczalne, że to tak, jakbym ja sobie w swojej rozdzielni kable na skos po wierzchu puścił (BTW - a bo to jeden tam na skos idzie... ). I że mowy nawet nie ma, te schody mają być równe. Co było robić... usiadłem wczoraj (niemal gołą d... na betonie), z miarką i ołówkiem i zacząłem liczyć: Liczyłem, liczyłem, w końcu wyliczyłem taki podział, że dawało się odzyskać te wymarzone 16,6cm na stopniu, tyle, że 5 stopni trzebaby zeszlifować, w tym dwa o 4cm... I żona, tak, masz rację, ja to jednak czasem za prędki jestem, całe szczęście, że tam byłaś, bo ja już na szlifierkę tarczę diamentową nakręciłem, stopień wodą zmoczyłem, żeby nie pylił tak bardzo i już już się brałem do szlifowania, kiedy Ciebie coś tknęło i zaczęłaś się zastanawiać nad tą grubością płyty. Ja, że spokojnie, że ja tego stopnia i tak pod kątem prostym nie wetnę, że 12cm to dużo miejsca, że zbrojenie u dołu i tak, że spoko. Ale, dla świętego spokoju wziąłem miarkę i sprawdziłem. I co się okazało? Ano, nasza płyta schodowa nie ma 12cm. Ma 7... (wymiar na rysunku jest już po odjęciu grubości tynku). Oczywiście w tym momencie ścinanie 4cm stopnia stało się nierealne. Żona w pierwszym odruchu zaczęła całkiem poważnie rozpatrywać możliwość nadlania brakujących centymetrów od góry, w sensie dołożenia ich do wylewki w holu poddasza. Tu jednak protest podniosłem ja - progi w każdych drzwiach do pokoi na poddaszu wydały mi się absolutnie nie do przyjęcia. Tak więc, suma sumarum - chyba zostanie mniej więcej tak, jak jest. Jedynie wyrównamy te schody do jednej wysokości od góry do dołu, odzyskując choć z centymetr - może dwa. Tyle mogę ściąć ze stopnia bezpiecznie, nie naruszając grubości płyty, tylko po prostu podkuwając w narożniku z ukosa - potem najwyżej się trepa schodowego tez z ukosa podfrezuje, od wierzchu nie będzie widać. Schody w każdym razie stoją już drugi rok, nic nie pęka, nic się nie rysuje, więc ta za mała grubość płyty chyba nie jest takim strasznym problemem, a niższy schodek u góry biegu... cóż. Przyzwyczaimy się. Znaczy,... żona Dobra, pojojczyłem sobie, teraz pora na coś pozytywnego. Lustro w łazience. Mi tam co prawda całkowicie odpowiadało dotychczasowe, ale wszyscy inni korzystający z łazienki narzekali, że uczesać się ciężko i jakieśtam jeszcze problemy mieli, nie wiedzieć, czemu: Tak więc, co było robić? Przyjechało nowe lustro, aż z samego Radomia przez kolegę z pracy przywiezione. I wisi. Poniżej w wersji również z autoportretem, tyle, że jedna mała różnica między autoportretami jest. W sumie, to dwie nawet: berecika tu nie mam no i nie uśmiecham się tak ładnie. Od razu garstka informacji technicznych: ponieważ dziura w płytkach była zbyt głęboko na wklejenie tam lustra, nie licowałoby się z powierzchnią płytek, wstawiłem tam najpierw sklejkę wodoodporną 6mm. Przykleiłem ją do ściany jakimś klejem silikonowym (był akurat pod ręką), oraz dość gęsto przykołkowałem (łby śrub wpuszczane w drewno oczywiście). Dało mi to elegancką, równą płaszczyznę do przyklejenia lustra. To zaś zostało przyklejone na dwa sposoby równolegle: - dwustronna taśma Soudal "do luster" - silikon neutralny "do klejenia luster". Każdy z tych sposobów wg deklaracji producenta jest wystarczający do utrzymania lustra. Cóż, u mnie będą oba, niezależnie. Lustro póki co wisi i ma się dobrze. Reszty z frontu robót ostatniego weekendu nawet nie ma jak opisywać, bo były to głównie pierdółki typu impregnowanie fug w płytkach, porządki naokoło domu, montowanie jakichś ostatnich brakujących wyłączników i tak dalej. Generalnie czekamy cały czas na kasę (banki, kredyty, to temat na osobną, dłuuuga dyskusję). Jak się znajdzie kasa, to się zrobi: - podłoga w salonie - zabudowa kuchni - balkony (obróbki blacharskie i izolacja) - balustrady na schodach - okładziny schodów - drzwi garaż/reszta domu I żona, proszę mi tu nie dopisywać listy na pincet pozycji, co jeszcze! Ja wymieniłem tylko rzeczy niezbędne. Przy czym naprawdę niezbędne i blokujące nam możliwość przeprowadzki są tylko dwie pierwsze pozycje, cała reszta jest ważna, ale już nie tak bardzo, można się nimi zająć już mieszkając. J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
gaelle 11.09.2011 23:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Września 2011 (edytowane) I żona, proszę mi tu nie dopisywać listy na pincet pozycji, co jeszcze! Ja wymieniłem tylko rzeczy niezbędne. Ale kaloryfer w kotłowni, pralka i schody z klapą na strych są równie niezbędne na teraz, bo nam całe ciepłe powietrze z domu zwieje do góry, a prać i suszyć też trzeba od razu... Jesień idzie, nie ma na to rady... Podłoga w salonie jak dla mnie mniej ważna, niż drzwi do garażu - bo tamtędy dom się wyziębia najbardziej i nie ma sensu ogrzewać, jeśli ciepło ma jak uciekać... No co ja poradzę, zmarźluch jestem A wracając do schodów - nie, nie przyzwyczaję się Jeszcze coś wymyślę! Edytowane 11 Września 2011 przez gaelle Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
BasH 12.09.2011 20:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Września 2011 Mamy, kurczę, problem. Ze schodami...3) w następnym kroku jednak teoria zderzyła się z praktyką budowlaną w postaci bandy murarzy, co to niejeden już dom postawili i żadne projekty im do tego nie były potrzebne. ...Ano, nasza płyta schodowa nie ma 12cm. Ma 7... ..... Schody w każdym razie stoją już drugi rok, nic nie pęka, nic się nie rysuje, więc ta za mała grubość płyty chyba nie jest takim strasznym problemem Bezwiednie mnie trochę pocieszyłeś, bo jam zachował się jak taka właśnie banda murarzy, co nie jeden dom bez projektu stawiała. Miałem akurat w głowie szalowanie monolitu na płycie tarasowej na 8 centymetrów i tak przy okazji zahaczył mnie ojciec pracujący akurat nad szalunkiem schodów słowami: "te majsterinwestor - ile dajemy płyty pod schody?". No to palnąłem 8 bez sprawdzania w projekcie (było 12) i tak pozostało. Pomimo apokaliptycznych wizji kierbuda sprawdzającego przed zalaniem stropu że niby będą dudnić schodząc, rysować tynk póki co też nic takiego nie zauważyłem, no ale na zbrojeniu to raczej nie oszczędzałem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 12.09.2011 20:53 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Września 2011 Pocieszyłem Cię, powiadasz?... Cóż, za to tyś mnie własnie dobił Przekopałem sie przez zdjęcia własnie. Dolny bieg jest jeszcze od biedy ok, tam wg pomiarów robionych linijką na zdjęciu płyta ma ok. 10cm. Ale górny bieg niestety ma tyle, ile ma... Nasz kierbud na to nawet nie spojrzał, my też dopiero teraz wyłapaliśmy, kiedy już jest po ptokach. Nic, pozostaje wierzyć w potęgę drutu zbrojeniowego, oraz dwóch faktów ekstra przemawiających na naszą korzyść: poprzeczne zbrojenie jest, jak się właśnie dopatrzyłem na zdjęciach, wpuszczane w dziury wiercone w ścianie, co da jakieśtam dodatkowe podparcie jednej strony biegu schodów, po drugie ten cieńszy, górny bieg jest od strony środka schodów ładnie podparty na niemal całej długości ścianką z cegły pełnej, domurowanej do samego końca. J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
BasH 13.09.2011 05:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Września 2011 poprzeczne zbrojenie jest, jak się właśnie dopatrzyłem na zdjęciach, wpuszczane w dziury wiercone w ścianie, co da jakieśtam dodatkowe podparcie jednej strony biegu schodów, po drugie ten cieńszy, górny bieg jest od strony środka schodów ładnie podparty na niemal całej długości ścianką z cegły pełnej, domurowanej do samego końca....J. No właśnie. Zawalić się na bank nie zawali - mój kieras był o to spokojny. Mówił, że tak cieńka płyta i tak ma zapas wytrzymałości, tyle że ma czasem taki minus, że może dawać efekty akustyczne schodząc po schodach Ale absolutnie tego nie zauważyłem. Ja mam pręty obustronnie wpuszczone w ściany, dodatkowo ściany wzdłuż których była lana płyta biegowa lekko podebrane, tak więc beton siedzi w nich jak ząb w dziąśle. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.