Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Jarku, jeśli chodzi o płyty to kuchnię w starym domu zrobiłem z płyt z Castoramy. Plusem ich jest to że liczą tylko powierzchnię płyt kupowanych. Co do jakości to zależy - pogadaj i zapytaj czy będą ostrzyć piłę lub wymieniać bo Ci zależy - ja trafiłem wtedy bezpośrednio po ostrzeniu i nie mogę narzekać - płyty były idealne.

Obecną - znaczy w nowym domu - zrobiłem na bazie korpusów z BRW - maja oni linię szafek pod projekt i można w paczkach zamówić same korpusy ze śrubkami i wszystkimi duperelami - cena baardzo dobra.

Choć gdybym nie dostał tej dobrej ceny pewnie bym poszedł w castoramę - i tak tego nie widać - masz szparki między frontami po kilka mm....

 

Fronty zaś zamawiałem u kolesia niedaleko Forpłytu - stawiam na nich jako bohaterów twojej opowieści - to ich tzw. styl :) . Koleś ma mały warsztat a mi zrobił bardzo ładne fronty część lakierowanych a część fornirowanych i jedną formatke baardzo nietypową.

Jeśli interesują Cie szczegóły daj znać to podzielę sie kontaktami. Efekt możesz zobaczyć chyba w dzienniku..

 

Pozdr

Mariusz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

@Manieq - o zamówieniu płyt w Castoramie myślałem, ale trzy rzeczy przemawiają przeciwko takiemu rozwiązaniu w moim przypadku:

- cena. Ta firma, co to jej nazwy nie chciałem podać, nawet po doliczeniu odpadów w tej gigantycznej ilości wychodziła cenowo na poziomie Castoramy, teraz, po obcięciu zamówienia o ta jedną płytę (i przy założeniu, że uda mi się resztę zamówienia skorygować do poprzedniego poziomu), będzie sporo taniej.

- jakość. Tu, co prawda, tak jak mówisz, gdyby trafić na piłę świeżo po ostrzeniu/wymianie, byłoby może i nieźle, ale znając życie, pewnie poszedłszy do Castoramy dowiedziałbym się, że najbliższa wymiana za dwa miesiące.

- możliwości. Mam kilka elementów nietypowych, jak półki z wyoblonym i oklejonym jednym narożnikiem, czy elementy szafek narożnych - kwadrat z wygryzionym narożnikiem ("L"), wnętrze wygryzu w okleinie. NIe jestem pewien, czy Castorama by mi to zrealizowała.

 

Korpusy BRW - w sumie mógłbym się zainteresować, gdyby nie nietypowe szafki, które i tak muszę robić, a w tym momencie byłyby z innej płyty...

 

Forpłytu - stawiam na nich jako bohaterów twojej opowieści - to ich tzw. styl

 

Pozwolę sobie póki co powtórzyć SOP#1 (Standardowa Odpowiedź Polityka nr 1): nie potwierdzam, ale i nie zaprzeczam :lol:

 

A namiary na tego człowieka od frontów poproszę.

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wojna !!!

 

To już czwarta wojna w moim życiu. W tym dwie światowe!

 

Tyle Kargulowa Babka, a ja już śpieszę z wyjaśnieniami.

No bo tak:

- kuna. I po kunie. Poszła sobie.

- szczury. I po szczurach. Też... w pewnym sensie można rzec, że poszły sobie. A że nie całkiem na własnych łapach? Cóż...

- szerszenie. Te dla odmiany nigdzie sobie nie poszły, większość na miejscu w proch się obraca, a z gniazda ładne ognisko było (niestety nie dało się go odciąć w całości i zakonserwować, nie dość, że się połamało, to jeszcze śmierdzieć zaczęło).

 

No i teraz nowe tałatajstwo. Wrony przebrzydłe. Czują się u nas, jak u siebie, nic się nie boją, robią co chcą. Sąsiadowi w świeżo zrobionej elewacji wytłukły dziobami dziurę w styropianie wielkości dwóch pięści, mi, jak dziś odkryłem, samochód osrały (i nie, nie mówię tu o ptasiej kupce na szybie, raczej o czymś co wygląda, jak chluśnięte wiadrem na pół maski gipsowe popłuczyny), dodatkowo nie można zostawić uchylonego pojemnika na śmieci, bo zaraz się ma rozrywkę polegającą na sprzątaniu ulicy w sporym promieniu. Żeby było ciekawiej - kilka dni temu żona postawiła przy pojemniku wór pełen śmieci głównie poremontowych, z odrobinką jedynie gospodarczych. Duży wór 120l, dość mocny. Zarówno pojemnik, jak i ten wór stoi u nas tuż przy ulicy, oddzielony od niej prowizoryczną, nie dochodzącą do ziemi siatką, pod spodem jest prześwit. I nie wiem, jak te bydlaki to zrobiły, ale tymże prześwitem wyciągnęły cały ten wór na ulicę i tam go rozerwały i rozniosły. Taka ich mać!

 

I proszę mi tu nie pisać, że natura, że ekologia, że one tu pierwsze były. Bo nie były. Jak myśmy z małżonką na tą działkę przyjeżdżali, to te obecne wrony się jeszcze nawet w formie jajka nie turlały. Zresztą, znów Kargulową Babkę parafrazując, ekologia ekologią, ale sprawiedliwość musi być po naszy strone!. Granata nie mam co prawda, ale cośtam się innego zorganizuje. Byleby tylko zamek nie wylatał...

 

Dobra, tyle wiadomości wojennych. A z lokalnych - elewacja nam znów zmieniła wygląd. I będzie to ostatnia zmiana na dłuuugi czas. Bo z rzeczy zaplanowanych zostały jeszcze do zrobienia cokoły, przypory w narożnikach i jeszcze kilka fragmentów do obłożenia sztucznym kamieniem, ale to niestety musi zaczekać. Na wygraną w totka, worek z kasą porzucony jak raz pod naszym płotem przez marecką mafię, albo aż wreszcie któraś z obietnic z tych licznie przeze mnie otrzymywanych maili n/t bardzo bogatej starszej pani z New Jersey, która porządkując sprawy doczesne szuka kogoś, z kim mogłaby się majątkiem podzielić, tudzież adwokata z Nigerii, który chce przetransferować przez moje konto dwadzieścia milionów $, oferując mi za to od tej sumy 5% za fatygę, a na które zawsze odpisuję, zostanie wreszcie zrealizowana.

 

Do rzeczy: balustrady zewnętrzne i furtka. Wreszcie są. Po dłuugich perypetiach. Bo tak:

1) ślusarz polecany przez kogoś tu na FM. Był, wymierzył, dogadaliśmy się co do ceny, miał robić. Robił i robił i robił, pytany telefonicznie o to, czy robi zawsze przepraszał i przedstawiał apokaliptyczną wizję obiektywnych i niezależnych od niego katastrof i przeszkód, które uniemożliwiły mu zaczęcie roboty. W końcu przestałem dzwonić, ileż można.

2) ślusarz lokalny, stary znajomy jeszcze z czasów stawiania ogrodzenia działki. Również był, pomierzył, po czym okazało się, że złomiarze mu ukradli rolki od giętarki.

3) ślusarz zastępczy polecony przez tego z punktu 2 był, pomierzył, po czym rzucił cenę sugerującą, że będzie te balustrady odlewał z brązu, inkrustował srebrem i wykańczał złotymi dodatkami. Nie zdecydowaliśmy się. Głównie z powodu, że nie przepadamy za złoceniami.

4) Ponownie ślusarz lokalny, ten z punktu 2. Nad balustradami do balkonów miał jeszcze pomyśleć, ale w międzyczasie zrobi nam furtkę i bramę gospodarczą. Dokładnie ustalaliśmy, co ma zrobić, jak to ma wyglądać, proponowaliśmy rysunek, ale nie chciał, jak twierdził, wie, jak się takie rzeczy robi. Oczywiście zrobił coś zupełnie innego, niż miało być, a dodatkowo było to koszmarnie brzydkie, krzywe i niesymetryczne. Za furtkę podziękowaliśmy, bramę miał przerobić. Przerabia od... nie pamiętam, od sierpnia tak jakoś? Czy może nawet lipca? Mi tam bez różnicy, nie płaciliśmy mu jeszcze ani grosza, ale ciekawie będzie jak kiedyś przyjedzie z tą bramą wreszcie i usłyszy "a nie, dziękujemy, my już mamy".

5) i wreszcie ślusarz, którego żona znalazła w internecie. Balustrady zrobił w normalnej cenie, za furtkę trzeba było zapłacić ciut drożej, niż kosztują standardowe furtki w hipermarkecie, ale i nasza furtka jest od tych hipermarketowych ciut ładniejsza, mam nadzieję:

 

JP304383_tn.jpg

 

Oprawą furtki jest nasz cudny bunkier przeddomowy, który póki nie ma okładziny i co gorsza, póki nieotoczony sztachetowymi przęsłami jest samotną, wyróżniającą się na pierwszym planie makabryłą, niestety wygląda tak, jak wygląda. Ale co zrobić...

Skrzynka na listy też tymczasowa.

 

Elewacja frontowa w całości, wraz ze śmietnikiem:

 

JP304385_tn.jpg

 

i bez śmietnika:

 

JP304382_tn.jpg

 

I elewacja tarasowa:

 

JP304387_tn.jpg

 

I tyle na dziś.

 

J.

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć Jarku,

 

No widzę piękne postępy... :)

Choć z drugiej strony.... to już trochę czasu minęło od zakupu działki ? :)

 

Ja zaś tylko chciałem się pochwalić, że mam czystą wodę ! :) (bo na grupę p.m.b chyba rzadko zaglądasz) ;)

Więc herbaciany kolor wody, który uniemożliwiał wykonanie np. białego prania... i był wkurzający przy braniu kąpieli (bo do picia od samego początku wodę woziłem w bańkach) ... zmusił mnie od podłączenia do wodociągu mareckiego.

 

Faktycznie - ekipa STD Nasiłowski sprawiła się na medal - o 7:20 odebrałem telefon (żona z dziećmi jeszcze spała) ;) ... wychodzę ... otwieram furkę... a tam z 5 chłopa, 2 duże samochody, kopareczka wyprowadzona ... czeka na wjazd na teren... a sam operator koparki - klasa... wywijał z dokładnością co do 2-3cm :) .

 

Więc wodę mam - (już prawie tydzień) - niezaplombowana, nieopłacona ... :) - ale pewnie kiedyś się upomną ;)....

 

No nic, tylko chciałem się pochwalić że czerpię wodę z tego samego źródła ;) - szkoda trochę mi tej kasy zainwestowanej w to przyłącze (5000zł) - ale chłopaki od Nasiłowskiego powiedzieli, że spokojnie będzie można z tego przyłącza pociągnąć wodę do nowego domku (którego budowę mam nadzieję w przyszłym roku rozpocząć) ... więc część kasy przynajmniej (wcinka, papiery) ... nie pójdzie na marne.

 

Pozdrawiam serdecznie życząc szybkiego ukończenia prac wszelakich ! :)

Btw. a jak tam z podwiewaniem / wianiem z otworów ? udało się coś zdiagnozować ?

 

Aleksander.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Aleksander_ - fakt, na p.m.b jakoś rzadko ostatnio zaglądam, nawet nie wiem, co tam się dzieje.

 

Co do wody - Nasiłowski zrobił przyłacze i ich więcej nie obchodzi. Robotę "oddają" wodociągom i to oni teraz Cię muszą zczardżować :)

 

Wianie z otworów - póki co temat zarzuciłem. Jak pisałem (już nie pamiętam, czy tu w dzienniku, czy w dyskusji na wątku "poddaszowym") wianie jest dość niewielkie, w domu ciepło (tak, żona, 20-22 stopnie, to JEST ciepło!), więc machnąłem ręką.

 

A czas... leci, to fakt. Od zakupu działki to już siedem lat minęło, ale budowa domu od wbicia pierwszego szpadla zajęła nam dwa lata i troszkę - myślę, że to dość normalny czas, ani za długi, ani za krótki. Tak czy tak, już mieszkamy, a owe "prace wszelakie" - uuuuchuuchuuuuuuuu........ echo.... echo.... echo....

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rurki dałem Wavina. Po poszukaniu i negocjacjach wyszedł jedynie odrobinkę drożej, niż turecki wynalazek z Castoramy.

Średnice:

- wszelkie podejścia oraz cała recyrkulacja: DN20

- podejścia zbierane do kupy i dalej już DN25

- główna rura łącząca przyłącze wodociągowe z resztą instalacji oraz pion na poddasze, również podejście do kotła i dalej pion ciepłej wody - DN32. Tu bez bicia przyznaję, że przesadziłem, oba te piony spokojnie wystarczyłoby zrobić z DN25, kierowałem się tu co prawda logiką, że jak schodzą mi się DN25 z różnych kierunków, to dalej powinna być średnica oczko wyżej, ale to by było słuszne w budynku wielorodzinnym, w naszym domu jest przesadą.

- osobna, całkowicie oddzielona od reszty instalacja do wody zewnętrznej, zrobiona tak, żeby dało się z niej spuścić wodę na zimę bez jakiegoś kłopotliwego przedmuchiwania jest w całości z DN25 aż po krany czerpalne. Ma to tą wielką zaletę, że z kranów ogrodowych woda mi LECI z dużą siłą i w dużych ilościach, co bywa czasem przydatne.

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marazm u nas zapanował, ogólna degrengolada i rozprężenie, robić się nie chce, weekendy (ostatni i najbliższy) zajęte przez "prace" przeprowadzkowe, pisać w związku z tym nie ma o czym, bo i trudno w dzienniku bądź co bądź budowy opisywać perypetie związane z pakowaniem gratów do połowę za małych pudełek, pakowaniem pudełek do połowę za małej osobówki oraz udowadnianiem, co jeszcze da się przewieźć na dachu tejże osobówki.

 

Ech, całkiem poważnie się zastanawiam, czy nie iść w ślady Netbeta i nie napisać już "The End" tutaj...

 

Ale póki co, z resztkowych prac, jakie jeszcze mimo opisywanego na wstepie niechcęmisia robię, warte wymienienia są listwy przypodłogowe w salonie. Wczoraj je ukończyłem. Na zdjęciu: schną sobie, popodpierane podłogą do garażu (póki co w paczkach):

 

JP094416.jpg

 

Na kilka słów komentarza zasługuje drewniany próg w... w progu :) Pierwotnie miał tam być wyciągnięty gres z salonu (ten rudy), niestety na przeszkodzie stanęła dylatacja wylewki. Jest oddylatowana akurat od strony salonu, nie dało się. Można było zrobić odwrotnie, dociągnąć do tejże dylatacji gres z holu, ale to z kolei nie pasowało naszemu dyżurnemu Dekoratorowi Wnętrz (małżonce znaczy) do koncepcji. Suma sumarum - pojawił się tam próg z drewna. Tego samego, z którego jest zrobiona reszta podłogi w salonie. Tyle tylko, że ponieważ tutaj miałem raptem 11mm warstwy, a deska trójwarstwowa ma 14mm, musiałem ją od spodu o te 3mm zestrugać, po czym do zagruntowanej unigruntem wylewki jest przyklejona klejem. Jakimś neoprenowym "montażowym" -był akurat pod ręką.

 

Gdzie indziej - listwy do klejenia podpierają akumulatory. Tak, znón te same, opisywane wcześniej akumulatory od wciąż niepodłączonego UPSa, jak widać, kolejny raz się okazuje, że w każdym domu powinien być przynajmniej jeden akumulator jako absolutnie niezbędny sprzęt domowy.

 

JP094418.jpg

 

Ściana nad listwa uświniona kołami od wózka. Przemaluje się jeszcze wraz z ostatnimi poprawkami... A za rogiem wystający przewód to niezałożone jeszcze gniazdko od odkurzacza centralnego.

 

Akurat na obu powyższych zdjęciach pokazuję te listwy klejone nad gresem. Oczywiście kupione były przede wszystkim do wykończenia drewnianej podłogi, ale jej gresowa część też czegoś wymagała, puszczenie tam tych samych listew wydało się nam najsensowniejszym wyjściem.

A oto i owe listwy nad dechami:

 

JP094421.jpg

 

Ciężki sprzęt budowlany widoczny na pierwszym planie, to niestety u mnie normalka, jak tylko cokolwiek zaczynam robić, coś takiego zaraz pod nogami się znajduje, bo akurat tu i nigdzie indziej musi być zaparkowane...

 

Acha, i listwy na styku gresu i desek. Sposób ich montażu opisywałem, tu efekt końcowy:

 

JP094420.jpg

 

Podłoga przykurzona trocinami z cięcia listew oraz (przede wszystkim) z heblowania wspomnianego wyżej progu, niemniej efekt ogólny widać.

 

Natomiast wracając do akumulatorów - chyba trzeba będzie jednak uruchomić tego UPSa... W tygodniu mieliśmy w naszych okolicach "prace planowe" na sieci zasilającej, prądu nie było przez kilka godzin, a niestety bez (jeszcze) kuchni gazowej okazało się to istnym armageddonem dla stacjonującej w domu małżonki z małym dzieckiem - wody na herbatę zagotować nie można, kocioł CO nie działa (gazowy, ale nowoczesny skubaniec, bez prądu ani drgnie...), dom przy swojej kubaturze co prawda wychładza się wolno, ale jednak. Na UPSie co prawda kuchenka elektryczna ani czajnik i tak nie będą chodzić, ale choć to CO by działało. No i pozbawiony zasilania alarm nie wyłby w niebogłosy...

Nic, zbiorę się w sobie, to zrobię.

 

Kuchnia - już zamówiona, nieporozumienia dotyczące tego zamówienia wyjaśnione, właśnie się robi.

 

A i schody na strych. Nie będzie u nas typowych, składanych, będą schody nożycowe, o takie (zdjęcie linkowane wprost ze strony producenta):

 

http://www.oman.pl/images/stories/schody_skladane2010/xschody_nozycowetermo.jpg

 

Trochę od składanych droższe, ale mniej miejsca zajmują, mniejszą dziurę w suficie można było dzięki temu dać. A że żelbetowa część strychu u nas nie taka znów duża, okazało się to istotnym argumentem dla dorzucenia do interesu tych dwustu parudziesięciu złotych.

Schody te sprzedaje w całkiem przyzwoitej cenie Castorama, niestety tylko w dwóch wymiarach, z których żaden nam nie podchodził. Pracownik spytany o możliwość zamówienia innego wymiaru (jak najbardziej oferowanego przez producenta) stwierdził, że oczywiście, nie ma problemu, tylko cena będzie inna, niemal dwukrotnie wyższa, bo ta niższa cena jest specjalnie dla Castoramy i dotyczy tylko tych rozmiarów, które sprzedają.

W pierwszej chwili byłem nawet skłonny dopłacić i zamówić, ale na szczęście poszukałem w internecie i udało mi się znaleźć sklep niemalże "za rogiem" mający w ofercie te schody nawet jeszcze znacznie taniej, niż Castorama, we wszystkich rozmiarach. Oczywiście, już zamówione :)

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, całkiem poważnie się zastanawiam, czy nie iść w ślady Netbeta i nie napisać już "The End" tutaj...

J.

 

A ja się zastanawiam czy to już podchodzi pod groźby karalne ... :rotfl:

Jarku - nie rób mi tego ... Po Nethbecie już płakałam, następnego opłakiwanego mężczyzny mój własny mąż mi już nie daruje :lol2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja się zastanawiam czy to już podchodzi pod groźby karalne ... :rotfl:

Jarku - nie rób mi tego ... Po Nethbecie już płakałam, następnego opłakiwanego mężczyzny mój własny mąż mi już nie daruje :lol2:

 

No, w końcu po każdej bajce, nawet budowlanej, następuje zakończenie "i żyli długo i szczęśliwie" i wtedy nikt już nie opisuje, jak to księżniczka prała księciu ciepłe kalesony w nowej pralni :lol:

 

Żona :cool:

 

PS

 

Względem progu w progu - miał on być pierwotnie żeliwnym odlewem w formie podłużnej ulicznej kratki ściekowej, ale kto by mi taki odlew zrobił na zamówienie, ech...

Edytowane przez gaelle
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Schody strychowe zamówiłbym dzisiaj największe jakie by były w ofercie. Te które mam na styk wystarczają do wnoszenia i znoszenia większych kartonów.A chciałoby się czasem coś większego gabarytowo wynieść na górę. Listwy cokołowe spróbuj mocować na klej na gorąco. Oczywiście obok montażowego.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.... yyyykchym... :lol:

Cóż, może w takim razie opowieści o praniu gaci zostawimy sobie do jakiejś prywatnej edycji dziennika, a tu jeszcze będę relacjonował te resztki prac, jakie jeszcze się ostały. Jest ich w sumie bez liku, tylko tempo ich wykonywania spadło dramatycznie.

 

 

@compi - jak pisałem, szkoda nam było podłogi na strychu. Obecnie mamy dziurę 90x60cm, musi wystarczyć, trudno.

 

A co do listew - co prawda już za późno, listwy przyklejone na SuperFixa Pattexa, ale z ciekawości spytam: masz na myśli normalny klej z glueguna? Co on ma dać? Dodatkowe zabezpieczenie, czy przytrzymanie na czas wiązania kleju zasadniczego? BTW, ten superfix trzyma jak licho, jedną listwę musiałem zerwać, to od ściany odeszła wraz z farbą i cienką warstewką tynku. Następnie, żeby listwę przykleić ponownie, usiłowałem ją odczyścić z tego kleju, nożem (tapeciarskim) nie dałem rady, zebrałem ten klej dopiero heblarką, a i tak szło strasznie opornie, noże heblarki się po kleju ślizgały, niemal w ogóle go nie biorąc.

Tak więc, jeśli ten klej okaże się równie trwały, jak mocny, to będzie ok :)

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze można wykorzystać do dociśnięcia listew Wyjątka :) Przynajmniej pozostanie w jednym miejscu przez jakiś czas (wykazując się pomocą :D )....

 

Wyjątek w jednym miejscu przez jakiś czas? To by było możliwe tylko gdyby pomocniczo wykorzystać również parę paczek gresu, akumulatory lub klej na gorąco, najlepiej wszystko razem. Coś by przecież musiało utrzymać Wyjątka w jednym miejscu przez czas dłuższy, niż kilka sekund.

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeprowaaadzkaaaaa.....

 

Jezuusieeee!!!! Najgorszemu wrogowi nie życz... nie, tfu, wróć! Ja to jednak mściwy czasem jestem, paru osobom bym jednak życzył przeprowadzek regularnych! A niech mają, za krzywdy wszelakie!

 

Tak to wygląda w trakcie:

 

JP124440.jpg

 

Jeden meblowóz i niezliczona ilość kursów osobówką. I nie, to co na zdjęciu to nie jest wszystko. Dużo rzeczy przejechało już wcześniej i już jest rozparcelowane po całym domu, dużo jeszcze na przewiezienie czeka.

Ech, jak sobie przypomnę, że jako kawaler przeprowadzając się z wynajmowanego do własnego mieszkania, z całym posiadanym dobytkiem zmieściłem się do jednej Astry Kombi. A bynajmniej mój dobytek nie ograniczał się do komputera, symbolicznego zapasu skarpetek i miski z łyżką do jedzenia zupek chińskich, miałem wszystko, co singlowi do życia niezbędne. Kufel do piwa i takie tam...

 

Z innej beczki - kuchnia wreszcie się robi. Firma na "F" się wywiązała, po mozolnym ustalaniu, co mają robić, a czego mają nie robić, ostateczne zamówienie zostało klepnięte, opłacone i wczoraj wreszcie je odebrałem. I szczerze mówiąc byłem w szoku. Zamówienie u nich składałem przez internet, nigdy wcześniej u nich nie byłem, jadąc więc po odbiór towaru spodziewałem się normalnej stolarni, pewnie z jakimś kantorkiem do obsługi klienta, jakąś ekspozycją - no standardu takiego.

A tu... szok! Ogromny kombinat, "kantorek" do obsługi klienta najbardziej kojarzył mi się z salą operacyjną dużego banku, sześć stanowisk do obsługi klienta indywidualnego (wszystkie sześć czynnych!), osobne stanowisko do obsługi klienta hurtowego, dwie kasy. A do odbioru towaru ludzie są wzywani kolejno po nazwisku :) Brakowało mi kolejkomatu i numerków nad stanowiskami trochę, ale może dorobią jeszcze :)

Niemniej po początkowych niesnaskach jestem bardzo zadowolony, a nawet bardziej niż zadowolony jestem z ich cen na akcesoria. Dajmy na to nóżki meblowe, porządne regulowane - 39groszy sztuka. Znajdzie ktoś taniej?

 

Pierwsza szafka naszej kuchni właśnie się robi:

 

JP144447.jpg

 

Od góry zmyślne imadełko do przytrzymywania płyt pod kątem, od dołu zamiast drugiego takiego imadełka przyrząd pomocniczy wykonany z palety i paru listew. Jego rola jest identyczna, jak tego imadełka, tylko obsługa trochę prostsza. To imadełko zresztą też mam strasznie badziewne, kleszczy się bardzo, muszę chyba się rozejrzeć za czymś porządniejszym.

W kącie po prawo - felcownica wyposażona w praktyczny odciąg trocin zrobiony z podkolanówki "antygwałtki":) Felcownica ma co prawda na wyposażeniu oryginalny worek, ale ten w przeprowadzkowej zawierusze utknął gdzieś (prawdopodobnie jeszcze nie jest przewieziony), a ponieważ trociny z płyty wiórowej są dość wredne, zwłaszcza kiedy przy wykonywaniu bruzd w leżącej na podłodze płycie lecą prosto w twarz, trzeba sobie było jakoś radzić :)

 

Pierwsza szafka naszej kuchni na gotowo:

 

JP144449.jpg

 

W tle: Idealne Zwierzę Domowe "Second Edition" oraz dzielny pomocnik w trakcie dyskusji prowadzonej z tymże.

I druga szafka:

 

JP144451.jpg

 

I przy tej drugiej szafce piwo mi się skończyło, a ponieważ godzina była też późna, nie chciałem już kolejnej puszki otwierać. A bez piwa - wiadomo, nie robota. Kąty nie wychodzą, szafka potem "nie stoi", nie można tak. Poszedłem spać, kolejną szafkę (albo dwie) zrobię dzisiaj.

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg składania kuchni.. nas też to czeka.. zastanawiamy się czy zamówić gotowe szafki bez frontów czy kupić płyty, dać do wycięcia i samemu skręcać.. ale zanim do tego dojdzie to upłynie jeszcze trochę wody w rzecze..

 

Co do przeprowadzki.. jak zjeżdżaliśmy z Anglii to pralka, lodówka, kuchenka, stoliki, duża szafa, mniejsza komoda i grubsze rzeczy typu kurtki zimowe rzeźby pojechały wynajętym autem i to weszło do garażu (oprócz ciuchów) po tygodniu zjeżdżaliśmy my oplem omegą kombi z czapką na dachu.. ojjjjj ciężko było a mebli jako takich nie wieźliśmy do osobówki.. miało być bez składania siedzeń a wyszło na to że ja jeszcze pare rzeczy miedzy nogami wiozłam. Dobrze, że mieliśmy siatkę typowo ciężarówkową i odgrodziliśmy się coby nam na łeb przy gwałtownym hamowaniu nie spadło

 

także wiem co przeżywacie i współczuje.. chociaż zazdroszczę, bo też juz bym chciała:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...