Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 3,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Tak się kończy spożywanie śniadania na kolanach, a nie przy stole... Moja osobista małżonka w dzieciństwie, tylko przez brak umiejętności otwarcia starej tradycyjnej odbijanej butelki po oranżadzie, nie napiła się razem z siostrą kwasu siarkowego, schowanego przez teścia na zapleczu warsztatu ślusarskiego. Były już blisko kalectwa i aż ciary mnie przechodzą, gdy widzę na forumowych zdjęciach budowlanych małe szkraby. Pilnuj tej chemii przed nimi solidnie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Compi - a jakie śniadanie, śniadania to ja wtedy kulturalnie przy kozie jadałem, tamto to normalna praca (owszem, na kolanach) była. Po prostu sięgałem po flaszkę, obok siebie stały benzyna ekstrakcyjna i Carlsberg, nie spojrzałem dokładnie po co sięgam i nieszczęście gotowe... :)

 

A na poważnie - oczywiście dzieciaki u nas do chemii nie mają dostępu. Choć ten młodszy akurat o niczym innym nie marzy tak bardzo jak o swobodnym pobuszowaniu w moim warsztacie, ale staramy się zapobiegać :)

 

A z innej beczki - pisałem niedawno o planowanej w domu łączności wewnętrznej opartej na VOIPie. Wybrane póki co rozwiązanie to 3CX Phone System, jest to freeware, a możliwości ma niesamowite, z dużym zapasem pokrywające zapotrzebowanie. M.in. ma funkcję "automatycznej recepcjonistki" dla połączeń przychodzących z zewnątrz, spoza domu. Opisując tą funkcję małżonce posługiwałem się trywialnym przykładem: "wciśnij 1 jeśli chcesz połączyć się z kuchnią, wciśnij 2 jeśli chcesz połączyć się z toaletą na parterze" i tak dalej (i na wszelki wypadek dopiszę: , nie nie planuję tego w takiej postaci, tak, to jest żart!), ale dziś własnie znalazłem o wiele ciekawszą propozycję zaprogramowania takiej automatycznej recepcjonistki. Propozycję o tyle przystającą do naszego przypadku, że biorąc pod uwagę obecne tempo prac wszelakich, zanim ja tego VOIPa uruchomię, akurat to rozwiązanie aktualne dla nas będzie:

 

 

Dzień dobry!

Tu Automatyczna Recepcja Domu w Lesie.

- Jeżeli jesteś jednym z naszych dzieci, naciśnij 1

- Jeżeli chcecie by popilnować dzieci, naciśnij 2

- Jeżeli chcesz pożyczyć samochód, naciśnij 3

- Jeżeli chcesz by zrobić wam pranie i wyprasować, naciśnij 4

- Jeżeli chcesz by wnuki spały u nas, naciśnij 5

- Jeżeli chcesz byśmy odebrali dzieci ze szkoły, naciśnij 6

- Jeżeli chcesz byśmy Wam przygotowali i przywieźli niedzielny obiad, naciśnij 7

- Jeżeli chcecie zjeść u nas, naciśnij 8

- Jeżeli potrzebujesz forsy, naciśnij 9

- Jeżeli chcecie nas zaprosić do restauracji na kolację albo do teatru, lub też podwieźć na wtorkowe spotkanie koleżeńskie, po prostu zacznij gadać, słuchamy.

 

:lol:

 

A tak całkiem na poważnie, taka recepcja może wygłaszać króciutkie powitanie (3 wyrazy na krzyż, nie ma chyba nic bardziej irytującego od rozwlekłych i sztucznie ugrzecznionych zapowiedzi telefonicznych), po czym po prostu dzwonić na wszystkie telefony wewnętrzne naraz, kto pierwszy odbierze, ten będzie gadał.

A niezależnie od tego, wtajemniczeni będą wiedzieć, że chcąc się połączyć bezpośrednio z którymś domowników i znając jego numer wewnętrzny, mogą go wstukać w czasie trwania wspomnianego krótkiego powitania i wtedy zadzwonią tylko do konkretnego domownika.

 

J.

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwaga Uwaga Uwaga !!!!

 

 

 

Werrrrrble

(dla zbudowania napięcia)

 

 

 

^Tadam!^

 

JP235290.jpg

 

 

^Tadam!^

 

JP235289.jpg

 

_Tadaaaam!!!!!_

 

JP235288.jpg

 

 

 

Veni, Vidi, Zbudovici! I oddaci!

 

 

 

 

I to w zasadzie tyle, co chciałem napisać w tym temacie. Bo i co tu więcej dodawać? Może najwyżej to, że jeszcze z tych formalności został dłobiazg: zanieść to wszystko do PiNBu. I nie dać się wyrzucić za drzwi.

Echhhh.... sam jestem ciekaw. Zwłaszcza tego, jak zostanie przyjęty protokół odbioru instalacji elektrycznej. Wystawiony przez elektryka uprawnionego Jarka.P, zamieszkałego w Domu w Lesie, na wniosek inwestora Jarosława.P, adres inwestycji: Dom w Lesie. Formalnie niby nie ma przeszkód, ale.... no ciekaw jestem i tyle :)

 

 

A jak już przy chwaleniu się jestem, to od razu z rozpędu pochwalę się jeszcze jednym zwycięskim bojem. Jakiś czas temu opisywałem (chyba?) problemy z kanalizacją w naszym starym mieszkaniu - w skrócie: długa odnoga od pionu zbierająca kolejno wannę, umywalkę i pralkę, mająca w sumie prawie 4m rury fi50 ułożonej niemal bez spadku, wzięła się i zapchała. Niewiadomoczym. Proces zapychania przebiegał stopniowo, trwał latami, a objawiał się najpierw coraz wolniej schodzącą wodą z wanny, potem również wybijaniem w wannie tego, co leciało z pralki, czy umywalki.

 

Najpierw były środki typu Kret, wspomagane bronią białą, ręczną (gumowa przepychaczka). Pomagało. Trochę. I na krótko. Potem przestało pomagać.

Kupiłem sprężynę. Sprężyną wykręciłem kłąb włosów, ale woda stała dalej. Sprężyna była zbyt cienka i zbyt wiotka, żeby się wkręcić w całą długość rury (dwa zakręty po drodze), wkręcana "siłom" skręciła się w rurze i w rezultacie ledwie ją wyciągnąłem.

Kupiłem nową sprężynę, tym razem przeciwpancerną, zdolną wyholować Rudego z tuneli berlińskiego U-Bahnu. Ta wyciągnęła z rury dość spory kłąb włosów, niestety coś, co było dalej ubiła w końcu rury (z pomiarów nam wyszło, że tuż przed ujściem do pionu) tak skutecznie, że woda przestała spływać w ogóle. W mieszkaniu wtedy już szczęśliwie nie mieszkaliśmy, ale mimo wszystko... głupio trochę. Zwłaszcza, że mieszkanie na sprzedaż wystawione, a ja... jednak nie z tych, co podobne przypadki sprzedają, jako: "a wie pan, to pewnie coś w syfonie, wystarczy przepychaczką dwa razy ruszyć, mi się już nie chciało".

Soda kaustyczna kupiona zamiast Kreta, zalewana wrzątkiem i zostawiana w rurze nie pomagała.

Sprężyna - mnóstwo prób i nic. Nie zbiera niczego, ale i nie daje się przepchnąć dalej, po prostu dokręca się do jakiegoś zakrętu i nic. Finito.

Rozpatrywałem już całkiem poważnie pomysł dokucia się do rury w podłodze (jedną płytkę wykuć, zapasowe są, dziura w rurze, potem do zaklejenia łatą), ale wypróbowałem jeszcze dwa pomysły, które mi się pojawiły na koniec. Pomysły... delikatnie mówiąc dość hardcorowe. Zwłaszcza ten drugi. Ale ubezpieczenie mieszkania jeszcze było, stwierdziłem, że zaryzykuję. I pomogło :)

 

Na pierwszy ogień poszedł taki oto czołg:

 

JP245291.jpg

 

Czołg jest odkurzaczem przemysłowym, potrafi zarówno ssać, jak i dmuchać, woda mu niestraszna. W łazience zostały zdemontowane wszystkie syfony, wyloty kanalizy zaczopowane, a w jeden z nich wepchnąłem koniec rury odkurzacza. I najpierw trochę possałem, potem trochę podmuchałem, potem znów possałem... i tak kilka razy.

I uprzedzając pytania... nie, niczego nie wessałem. Ani sąsiadki jak raz... korzystającej, powiedzmy, ani niczego innego. Samo powietrze szło. Ale ledwie ledwie.

 

Trudno. Westchnąłem więc głęboko, upewniłem się, że drzwi wejściowe zabarykadowane, policzyłem sobie w pamięci, że ubezpieczenie mieszkania jest na pewno jeszcze ważne i że zawiera na pewno ubezpieczenie OC, po czym sięgnąłem po przygotowaną jeszcze w domu Broń Ostateczną:

 

JP245292.jpg

 

Do czego to służyło, mam nadzieję, jest oczywiste? Jeden koniec był podłączony do wylotu kanalizy, pozostałe wyloty uszczelnione, a drugi koniec - do wodociągu. I tu już nie było siły, coś musiało puścić. Albo sama rura kanalizacyjna, nie projektowana w końcu na ciśnienia rzędu kilku barów (no dobra, 2-3, ale jednak), albo uszczelka gdzieś na kielichu, albo zator. Liczyłem po cichu, że skoro przez ten zator cośtam jednak spływa, to jednak puści sam zator, wymyje się po prostu.

I było nie było, coś puściło. Co - tak naprawdę, to szczerze mówiąc nie wiem. Pompowałem w tą kanalizę wodę dość długo, na klatce schodowej jednak żadna rzeka nie płynęła, żaden sąsiad z mordą od ucha do ucha nie przyleciał, na osiedlowym forum też żadnych doniesień o zalanych garażach w piwnicy nie widziałem. Tak więc, albo sąsiad jest "na wyjeździe" i jeszcze nie wrócił, albo jednak puścił zator...

 

Najgorsze jest to, że niewyjaśnioną zagadką pozostaje, co tak właściwie tą rurę zatkało. Najbardziej podejrzane są jednak kanalizacyjne codzienności, znaczy włosy. Tylko jakim cudem kret im nie dał rady? Bardziej zrozumiała byłaby tutaj wypluta przez pralkę skarpetka, ale szansa na to, że skarpetka przeszła przez wirnik pompy jest bliska zeru. Już prędzej jakiś Jozin z Bazin od drogiej strony... Nic... było, poszło. I już płynie do morza.

 

W każdym razie, gdyby ktoś miał przytkaną kanalizę i chciał ją delikatnie przepchać, nie paprząc się z przepychaczkami, Kretami itp. - polecam swój pomysł :) Samo urządzenie też mogę odstąpić za skromny ośmiopak Żubra ;)

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawda jest, że te szczury to wiele potrafią wytrzymać. Ale trzymać się tak uparcie pazurkami w śliskiej rurce? Zafundowałeś mu normalne SPA! Masaż drutem, bryza z namiotem tlenowym, a na końcu bicze szkockie Heehhe ; ).

 

Gratulacje odnośnie oddania budynku, ale mam nadzieję, że nie chwalisz się w PINB, że tam już mieszkacie? Pamiętaj, że w razie czego to tam stróż mieszka i stąd takie już niby normalne warunki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@compi - ta druga spreżyna miała na końcu metalowe widły, więc skojarzenia tutaj raczej iście piekielne miałbym... :)

 

A co d PiNBu - ależ oczywiście, że my jeszcze nie mieszkamy NA STAŁE, a jedynie doglądamy budowy, prawda? W końcu kto mi zabroni stróżować na własnej budowie? Żona też stróżuje dzielnie. No i dzieci, te to w ogóle najdzielniejsze w stróżowaniu są :lol:

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do " jak zostanie przyjęty protokół odbioru instalacji elektrycznej. Wystawiony przez elektryka uprawnionego Jarka.P, zamieszkałego w Domu w Lesie, na wniosek inwestora Jarosława.P, adres inwestycji: Dom w Lesie. Formalnie niby nie ma przeszkód, ale.... no ciekaw jestem i tyle "

Przeszkód prawnych niema pod warunkiem, że wykonywał instalacje oczywiście Pan Iksiński, ale to nie powinno interesować nadzoru.

Chyba, że też czytają Twój dziennik.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy nie chodzi Ci o protokół pomiarów - tu formalnie muszą być dwie osoby, pomiarowiec i dozorowiec, nie może to być ta sama osoba (i mniejsza o szczegóły, bo dochodzą tu jeszcze wariacje, tak czy tak pozostaje pytanie, kto tak naprawdę tego przestrzega...).

Ja jednak jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że mój PiNB nie wymaga ode mnie protokołu pomiarów, a jedynie "oświadczenia o stanie instalacji". A tu - dobra, może nie będę się upierał, że nie ma takiego wymogu, napiszę, że nic nie wiem o tym, że nie może takiego oświadczenia wystawić wykonawca, jeśli ma jednocześnie uprawnienia dozorowe. Jeśli taki wymóg jest, Ty albo ktoś inny wie na pewno - proszę o info, w miarę możliwości podparte jakimś konkretem, będę wtedy się martwił :)

 

J.

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam za takie rozpasanie na wątku ale odpowiem ogółowi to może ktoś jezzcze skorzysta. Znaczy ja apropos tego pieca i gipsu.

wentylator po prostu głośno chodził a powinien cichutko, z obudową to tych 14-3c prawie nie słychać. Serwisant sprawdził i wymienił wentylator w ramach gwarancji... łożysko poszło. Ebm czy nie ebm - nic gipsu nie wytrzyma ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej Jarku,

 

Nie zaglądałem tu trochę... na mrozy wysłałem rodzinę do Zamościa (rodzinne strony żony) i sam mrozy przetrzymałem w swojej mareckiej starej zimnej chałupie ;). Ale jak widzę, nie było u mnie wcale tak znów tragicznie - najniższa temperatura jaką zanotowałem to jakieś 14 stopni :) - przypomnę, chałupa70 letnia - brak ocieplenia, (ściana z cegły, z odpadający tynkiem) stare okna drewniane... ale najgorsza to i tak jest podłoga, z pod której naprawdę ciągnie - myślę, że jednak ten Wasz piecyk po prostu źle ustawiony jest / był - może odczyty przekłamane dostaje - w każdym razie grzejniki powinny być gorące - a najbardziej wiarygodne powinno być po prostu dobowe zużycie gazu - mi jak raz się uparłem, aby znów przez chwilę mieć 23 stopnie ciepła w domku, to kocioł skotłował ok 25m3 przez dobę ;) ... więc szybko zmieniłem zdanie i podczas mrozów utrzymywałem jakieś 18 stopni :) - teraz już ciepło i znów normalne 22-23 stopnie w domku.

 

A piszę wracając do przyłącza prądu - byłem w Wołominie - złożyłem papiery - na szczęście bez problemu można złożyć wniosek o prąd już docelowy (nie budowlany) - tylko miałem do wyboru napowietrzne albo kablowe ziemią ... - jak Ty wybrałeś i dlaczego ? (póki co zawsze mogę jeszcze zmienić)

 

Pozdrawiam,

Aleksander_

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Aleksander - pamiętaj, że te temperatury ekstremalne u mnie, to były nieogrzewane pomieszczenia i w dodatku na parapecie, normalnie, tak po prostu w środku domu jednak nie spadało poniżej jakichś... żeby nie skłamać, bodajże 18 stopni.Te 14 stopni u Ciebie gdzie konkretnie mierzyłeś?

 

U nas w każdym razie z tym tematem już jest duuużo lepiej, pomogło, jak już wcześniej pisałem zmienienie sposobu reagowania kotła na zmniejszenie temperatury na nocną połączone z przykręceniem RTLa podłogówki w holu na parterze. Efekt... przeszedł moje najśmielsze oczekiwania - temperatura w domu wzrosła do 23 stopni, w pomieszczeniach wcześniej wychładzających się tez nie spada raczej poniżej 20, zostają jedynie te nieogrzewane, no ale tam... cudów nie ma, z pustego i Salomon nie naleje, więc tam zimno po prostu jest i będzie, póki coś grzać nie zacznie.

Nie to jednak było dla mnie tak szokujące. Największy szok przeżyłem, kiedy moja żona kochana, normalnie zmarzluch patentowany, potrafiący wyczuć najlżejszy ruch chłodnego powietrza w domu, sama niepytana stwierdziła, że tak właściwie to mógłbym tą temperaturę o stopień zmniejszyć... :jawdrop:

 

Zużycie gazu - własnie przyszedł rachunek za grudzień i styczeń, a więc już zawierający tą prawdziwą zimę i szczerze mówiąc aż się zdziwiłem, bo oczekiwałem czegoś o wiele bardziej dramatycznego. Średnie dobowe zużycie gazu wyszło mi na poziomie 10,5m3 - zdziwiło mnie to o tyle, że w okolicach swojego wyjazdu do enerdówka, przy temperaturach oscylujących w okolicy -20 sprawdzałem zużycie policzone z jednej doby i wyszło 19 metrów...

 

Co do prądu - umowę ja już mam docelową, co więcej miałem ją już zanim dom się zaczął budować (pisałem o tym jeszcze na samiutkim początku Dziennika), jedynie taryfa była "budowlana", tak więc jedyne, co w ZE muszę zrobić, to złożyć wniosek o zmianę taryfy wraz z potwierdzeniem zakończenia budowy.

 

Rodzaj przyłącza - kiedy ja składałem wniosek o warunki, byłem jednym z pierwszych w mojej najbliższej okolicy i wraz z czwórką sąsiadów załapaliśmy się na resztkę rezerwy mocy transformatora, który wtedy zasilał tamtą okolicę. Sieć rozdzielcza była elegancko zrobiona ziemią, tak więc do nas dociągnęli też kabel ziemią, zbudowali wspólną dla czterech posesji skrzynkę z ZK i TL w ogrodzeniu jednej z posesji, a stamtąd cały czas ziemią ja sobie doprowadziłem do domu linię zasilającą. Następni po nas niestety już mieli pecha - najpierw musieli czekać dobre dwa lata na budowę nowej stacji transformatorowej, dociągnięcie do niej linii SN, a sieć rozdzielcza jest już niestety na słupach, biegnących wzdłuż naszej i tak wąskiej ulicy. Oprotestowywali to nawet, ale bezskutecznie, odpowiedź była zdaje się w klimacie, że przymusu nie ma, zawsze mogą umowy nie podpisywać, wtedy linia nie powstanie.

 

Co lepsze? Wg mnie zdecydowanie linia kablowa, podziemna. Z powodów przede wszystkim estetycznych, zaraz za nimi idzie odporność na uszkodzenie - właściwie jedyne, co takiemu spoczywającemu w ziemi kablowi może zaszkodzić, to inne roboty ziemne. Ale jeśli kabel jak należy zinwentaryzowany w ZUD, naniesiony na mapy, a dodatkowo porządnie oznaczony w ziemi taśmą sygnalizacyjną, to da się przeżyć. W końcu nie codzień kopią w ulicach (sprawdzić, czy nie al. Jerozolimskie w stolycy, w odcinku Włochy-Piastów).

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie no - u mnie te 14 to było na środku pomieszczenia - termometr na stole w kuchni. :) - normalnie tego wieczoru to w czapce siedziałem :). To było po powrocie z 2 dniowego wyjazdu... piec chodził na "5" ... za oknem zrobiło się właśnie -20 no i się wyziębiło... mimo że grzejniki były gorące... po przestawieniu pieca na 6.5 ... grzejniki parzyły i temp dociągnęła do 18 :).

 

I wiem, że te temperatury w przekazie żon są zwykle zaniżone... to coś jak spalanie w samochodach u niektórych facetów, tylko w drugą stronę ;) .. więc luz :)

 

Tak - przyłącze kablowe zdecydowanie ładniejsze jest - bo ta biała skrzynka zwykle na frontowej elewacji + rurki PCV ... to wygląda koszmarnie. OK - czyli będzie kablowe (cholerka, będę musiał wystąpić drugi raz o warunki... mam nadzieję że dużo za to nie biorą) - chyba że uda mi się tam dodzwonić jutro - może jeszcze nie zrobili ;).

 

Dzięki za info :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze co do temperatur - żona uściśla, że na klawiaturze jej komputera wtedy było 16 stopni, nie 18. Ten komputer stoi w tej feralnej poddaszowej sypialni, gdzie coś jest nie tak ewidentnie z izolacją poddasza, więc nie można powiedzieć, że taka temperatura była w całym domu, niemniej małżonce było zimno i basta :)

 

A co do RTLa - to zwykły RTL, kręcony ręką, jest jeden na parterze i jeden na poddaszu, podłogówki mam po jednym obiegu: na górze hol plus główna łazienka, na dole jest to hol z wiatrołapem i do tego jęzor wchodzący pod płytki w jadalni, więc nie miało sensu robić tam jakichś wynalazków.

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz jakąś teorię dlaczego tak się dzieje? Z jednej strony odcinasz część obwodu który grzeje (więc powinno być chłodniej) ale z drugiej strony jest to część na której są chyba duże straty ciepła (zwłaszcza przy chłodnej i nie rozgrzanej podłodze), w sensie, że woda przechodząc przez taką pętle mocno się wychładza, i w efekcie powrót na piecu ma niższą temperaturę. Zatem piec musi więcej się napracować żeby ją znowu podgrzać. Czyżby zatem przykręcenie RTLa aż tyle dawało? Ale dziwne, że tylko jednego. Efektem jest wyższa temperatura w całym domu (ogrzewanych częściach) czy tylko na górze, kosztem chłodniejszego dołu? Edytowane przez toomyem
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...