Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 3,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Ups.... kawałek czasu temu obiecałem kol. Jacekss podać markę tej mojej folii, sorki, zapomniało mi się.

To jest "Extra Folia w Płynie" produkcji JKK Chemia - do kupienia w Leroju. Tej samej firmy kupiłem i ceratę, jedno i drugie jest OK. Ceratę polecał mi sprzedawca jako chętnie kupowaną bo dość solidną, a przy tym elastyczną i przez to łatwą do ułożenia. Tańsza od niej inna cerata podobno była strasznie delikatna i darła się od byle czego.

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@rewo66 - dzięki :)

 

A co do ceraty - dla pełnej jasności fotka:

 

http://www.icmarket.pl/images/atlas-tasma-uszczelniajaca-icmarket.jpg

 

Fotka wprost ze strony sklepu "icmarket", jakby kto pytał. Nie jest to ta cerata, którą ja dałem, ale wygląda identycznie.

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie dawałem, bo szczerze mówiąc nawet nie wiedziałem używając jej, że niektórzy producenci zalecają. Ale i nie jest to moim zdaniem jakieś super niezbędne, folia jest na tyle gęsta, że wchłaniana nie jest, jedyne, co grunt by mógł poprawić, to jej przyczepność, a ta moim zdaniem jest wystarczająca, więc nie wiem, czy ten zalecany grunt to nie jest po prostu dupochron producentów.

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kuchnia. Czas wrócić do kuchni. Póki co, niestety, ma ona cały czas formę opisywaną jeszcze bodajże w grudniu, znaczy tylko dolny ciąg szafek i to w formie samych korpusów, zaledwie przykrytych blatem. Stan ten ma może i swoje dobre strony, szczególnie podoba się naszej młodszej dziecinie, która dzięki temu może bobrować w kuchennych utensyliach skolko ugodno (i tu przydałoby się zdjęcie rozczochranego dwulatka, który z durszlakiem założonym na głowę przychodzi do wylegującego się na kanapie taty z butlą oliwy w objęciach, spytać: "cio-to?", niestety nie mam, w takich chwilach myśli się raczej o całym mnóstwie innych rzeczy, nie o robieniu zdjęć), jednak na dłuższą metę jest to trochę męczące. Stąd temat dzisiejszego odcinka, przez jakiś czas zapewne będzie na tapecie wymiennie z łazienką :)

 

Zanim do samej kuchni przejdę jednak, na chwilę jeszcze wróćmy do wpisu z ostatniego weekendu, a konkretnie do przecinarki do płytek. Skoro już w domu jest i skoro przy płytkach się tak znakomicie sprawdza, czemu nie pójść dalej i wzorem Kamilii Marcina czy Basha nie zafundować jej małego apgrejdu :)

 

Teoretycznie sprawa bezproblemowa, stolik jest, napęd jest, klin jest, tylko tarcza inna potrzebna, w końcu niemal identyczne urządzenia są sprzedawane z tarczą zębatą jako pilarki do drewna, znaczy da się. Kupiłem tarczę, średnica się zgadza, zębów sporo (najdrobniejsze, co mieli kupiłem), uznałem, że to tylko kwestia przekręcenia tarczy. Kuwetę z chłodzeniem wywaliłem (swoją drogą... niech chińczyków, co wymyślili tą moją przecinarkę, ichnie gołębie osrają za tą konstrukcję!!! Tej kuwety w stanie pełnym wody po prostu nie da się wyjąć inaczej, niż wylewając całą zawartość na podłogę, plastikowa osłona tarczy jest tak położona, że wysuwanie kuwety wymaga przechylenia jej o przynajmniej 45 stopni. Grrrr!!!!!

Osłonę najchętniej bym zdemontował w cholerę (jest pod stolikiem, więc nie jest specjalnie potrzebna jeśli chodzi o bezpieczeństwo), boję się jednak, że w roli przecinarki do glazury będzie bez tej osłony straszliwie chlapać. Nic, przetestuje się (chyba, że ktoś doświadczony się własnymi wrażeniami podzieli. Może tej osłony nie demontować, a skrócić od dołu?...).

Ale wróćmy do tematu: kuweta won, woda won, tarcza diamentowa won, opakowanie tarczy zębatej won. Zakładam nową tarczę na oś i.... ZONK. Nie pasuje... :(

Skurczybyki, narzędziowe cwaniaki zabezpieczyli się przed podobną kombinatoryką dając inną średnicę osi tarczy - ścierna diamentowa (i jak podejrzewam, inne też) mają dziurę średnicy 22mm, a zębata do drewna ma dziurę 20mm :bash:

Ale nie będzie chińczyk pluł mi w twarz i zmuszał mnie do zakupu kolejnego narzędzia, o nieeee.... Dremel w łapę, w dremela ściernica walcowa, 10 minutek i już tarcza miała dziurę 22mm jak się patrzy :lol:

 

Przecinarka w roli pilarki do drewna:

 

JP185713.jpg

 

I stolarnia. Z konieczności, z racji faktu, że warsztat jest zawalony pudłami, pudełkami, workami i stosami bezładnymi po sufit, a do kuchni z takimi robotami własna małżonka mnie nie chce już wpuszczać, stolarnia została urządzona w holu, na tarasowym stole, póki co stacjonującym nie na tarasie, a właśnie w holu:

 

JP185712.jpg

 

W tle nasze piękne schody, na razie jeszcze bez czerwonego dywanu...

Na pierwszym planie - Tajemnicza Czarna (zwykle) Ręka, cichcem bobrująca w zapasie konfirmatów, zaślepek do konfirmatów, eurowkrętów i tym podobnych. Dalej - niedawno kupiona zabaweczka, którą jestem tak zachwycony, że aż dziw, że jej jeszcze ze sobą do spania nie zabieram, wypisz wymaluj, jak Wyjątek swoje samochodziki ;) Obok zaś... nic. Zupełnie nic. A ja naprawdę nie jestem alkoholikiem, a pewien browar bynajmniej za reklamę mi nie płaci. To tak jakoś samo wychodzi...

 

I ostatnie zdjęcie - zapasy produkcyjne, prosto ze stolarni:

 

JP185714.jpg

 

Zapasy mają posłużyć do wykonania kompletu szuflad (skrzynki - płyta biała 16mm, na to pójdą fronty, a na bokach - prowadnice kulkowe pełny wysuw, miękki domyk montowany osobno). Jedna, gotowa już szuflada widoczna po lewej.

Górny ciąg szafek jest w końcowej fazie projektowania (znaczy projekt już jest, rozpisałem go na formatki i jeszcze muszę tylko sprawdzić, czy wszystko się zgadza, zanim dam to do stolarni do wycięcia formatek).

 

J.

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O tu jest początek:

 

http://forum.muratordom.pl/showthread.php?129893-Dom-w-Lesie&p=4857311&viewfull=1#post4857311

 

Jedna tylko uwaga: ja w tekście tam opisuję te "oczka" jako gipskartonowe - to niezupełnie prawda, te nasze to są oczka meblowe. Różnica niby niewielka, ale jest.

 

 

A 18 sierpnia opisywałem produkcję własnych "żarówek" LED, ale ten etap można pominąć i użyć tanich gotowców - na allegro po bodajże 10PLN można kupić.

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I szuflady zrobione!

Zamontowane na docelowo, jeszcze bez frontów może nie wyglądają zbyt okazale, ale za to już służą zgodnie z przeznaczeniem:

 

JP205724.jpg

 

Jak widać „pełny wysuw” faktycznie jest pełny. Osobno dokupione amortyzatorki do miękkiego domyku natomiast okazały się zbędne, bowiem te prowadnice mają na końcach takie gumowe ni to odboje, ni to chwytacze, które dość dobrze tłumią końcową fazę domykania.

 

Te głębokie skrzynki strasznie się spodobały naszemu młodszemu łobuzowi, który jakąś kocią naturę chyba przejawia, bowiem każde dowolne pudło czy pudełko, do którego da się choć nogi wcisnąć, stanowi dla niego osobiste wyzwanie nie do odparcia, tak więc szufladom rzecz jasna również nie mógł odpuścić.

 

JP205717.jpg

 

A łazienka... jak to łazienka. Robi się. Z mozołem.

 

I teraz dygresja będzie, głównie dla czytających ten dziennik panów (zwłaszcza żonatych), panie (zwłaszcza mężate) – nie czytać!

 

Ano – jak każdy małżonek dobrze wie – żony należy słuchać. Cierpliwie wysłuchać wszystkiego, co żona ma do powiedzenia, od samego początku, spokojnie przeczekać wstęp, wprowadzenie do tematu, temat zasadniczy, temat bardziej zasadniczy i wnioski końcowe. Absolutnie nie wyłączamy się w połowie, nie potakujemy automatycznie i nie zaczynamy w trakcie potakiwania myśleć o czyms innym. Prawda, że wszyscy mężowie tak poostępują? Prawda? A jedynie nieliczni postępują wbrew? Niedobrzy jacyś? I to się potem na nich mści. Niestety...

 

Była sobie wnęka, wg założeń pod skosem a nad wanną. W wersji surowej zrobiona przez poddaszowców w oparach ogólnego kurwienia i narzekania, bo pierwotne tłumaczenia zignorowali, zrobili po swojemu, musieli robić jeszcze raz a i tak wyszło im niezupełnie tak, jak miało być. Mniejsza jednak. Oto wnęka w stanie pierwotnym:

 

JP035343.jpg

 

I teraz własnie się zaczyna najlepsze. Żona powtarzając, jak ona tą łazienkę widzi, cały czas mówiła o łuku. Opisywała ten łuk wielokrotnie, najpierw poddaszowcom, którzy jednak łuku nie zrobili, potem mi, bowiem ja się zadeklarowałem, że ten łuk zrobię. Słysząc hasło „łuk”, widziałem oczyma duszy... no łuk, właśnie. Normalny, łukowy. Taki od lewej do prawej:

 

JP035343_%25C5%2582uk.JPG

 

W sobotę zacząłem ten łuk rzeźbić w naturze. Pierwotna koncepcja, zgodna z teoretycznymi zasadami wykonywania łuku z GK, znaczy użyć kawałka płyty do gięcia, poległa w gruzach w momencie, kiedy się okazało, że płyta „do gięcia” kosztuje duuużo, ma wymiary gdzieś ze cztery razy przekraczające możliwości transportowe naszego truchła, wciąż jeszcze mozolnie udającego samochód i niestety nie można kupić tylko kawałka rozmiaru 100x20cm. Wygiąć normalną płytę 12mm? Jakoś mi się to nie widziało. A ponieważ to i tak miał być podkład pod glazurę, nie musiało to być równe, postanowiłem łuk aproksymować docinanymi kawałkami klejonymi po płaskim.

W momencie, gdy aproksymacja była już całkiem zaawansowana, wołam żonę, żeby się pochwalić, jaki elegancki łuk będzie. I nastąpił ZONK – łuk owszem, miał być, ale żona przecież mówiła, że on miał być nie w tej płaszczyźnie, tylko w o wiele prostszej do osiągnięcia, o takiej (rysunek przedstawia przekrój przez tą ścianę, niejako „widok z boku”):

 

%25C5%2581uk.JPG

 

Mi w to graj, taki łuk to nie problem, niestety, to, co ja zacząłem zrobić, żonie się bardzo spodobało, nabrała smaku no i niestety... Było słuchać uważniej, miałbym do zrobienia proste podszpachlowanie sufitu (w który i tak wchodziła skośna płaszczyzna zabudowy poddasza, więc wystarczyło tylko wyrównac narożniki na półokrągło), a tak – mam jazdę po bandzie :(

Efekty wczorajszego szpachlowania „na grubo”:

 

JP225745.jpg

 

To co widać, to stan zgrubny, niemniej mający już właściwe krzywizny, trzeba to jeszcze tylko podrównać. I z tyłu jeszcze trochę grubiej podgipsować. Potem na to idzie mozaika, więc nie powinno byc problemu, ale jak ja dotnę po łuku i z fazą w dodatku te płytki, które będą do łuku dochodziły po ścianie, to nie wiem... Póki co sprawdziłem, że na tej stolikowej przecinarce mozaikę da się ładnie ukosować, ale łuk w płytkach będę musiał już wycinać z ręki. Już się boję...

Jeszcze gwoli inspiracji – tam oczywiście dojdzie jeszcze oświetlenie. Symboliczne raczej, niż użytkowe, myślę o wstawieniu tam trzech lampek LED, o takich mniej więcej:

 

-oprawka-led-10mm-metalowa-wklesla-uc10.jpg

 

Wymiar tej oprawki umożliwi jej wstawienia akurat zamiast jednego kwadracika mozaiki. Niestety, nie ma takich oprawek kwadratowych...

 

I wanienny zakątek łazienki w dalszym planie, juz niemal gotowy na dosunięcie wanny:

 

JP225744.jpg

 

A w głębi tego zdjęcia – przygotowania do wykonania wspominanego wcześniej odpływu wody z tej półki, oto, co wykombinowałem:

 

JP225747.jpg

 

Ta płytka jeszcze nie jest wklejona, tak sobie tylko leży. Otwór w niej jest po standardowym wykrojniku, mozolnie doszlifowany dremelem na równo do kółka wyrysowanego pisakiem, żadnych odprysków ani nierówności, ślad kółka trzeba będzie tylko zmyć spirytusem. Od spodu zaś wejdzie w ten otwór konstrukcja stojąca obok – niklowana kształtka wodociągowa, pasująca do niej plastikowa (i równiez niklowana) nakładka ozdobna otworu przelewowego umywalki, całość będzie tak ustawiona, żeby ta nakładka była odrobinkę poniżej płaszczyzny płytki, będzie ją można wyciągnąć z kształtki palcem, choćby celem wyczyszczenia sitka (a choćby takiego ze starego perlatora od kranu), które tam założę celem ochrony odpływu przed zapchaniem. Kształtka będzie do płytki przysilikonowana silikonem w kolorze fugi, a pod płytką jeszcze opierdzielona na grubo folią w płynie, zastanawiam się, czy jeszcze tego nie doszczelnić wokół (pod płytką) jakimś trwale elastycznym szczeliwem. Ta konstrukcja nośna z kawałka CD-ka będzie mocowana od spodu zabudowy.

A po drugiej stronie wynalazku – króciec do szlaucha:

 

JP225748.jpg

 

Drugi koniec szlaucha wepnę po prostu do rury przelewowej od wanny, więc syfon wannowy zasyfonuje także i ten mój odpływ. Jak już to poskładam, muszę jeszcze tylko wykonać jakoś (przed montażem wanny) test wydajności spływu, bo mam pewne obawy, czy szlauch 12mm nie będzie zbyt cienki, czy zapewni swobodny odpływ wody i czy nie dać tam czegoś grubszego. Tam niby przepływy mają być nieduże, to ma odprowadzić wodę chlapiącą przy kąpieli na ścianę, ale tej wody przy sprzyjających okolicznościach może trochę być jednak...

 

I na koniec – ściana przeciwległa:

 

JP225749.jpg

 

JP225751.jpg

 

Zakup przecinarki pozwolił pchnąć do przodu kwestię półek – jednak z nią takie wycinanki robi się o wieeele przyjemniej:

 

JP225750.jpg

 

Jeszcze parę weekendów...

 

J.

 

PS: a i zapomniałbym – Dudek nam się na włości sprowadził :) Usiłowałem mu zrobić zdjęcie, niestety strasznie płochliwy, nie dało się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uuuufff, taki długi weekend ma zwykle to do siebie, że jest... no długi jest. I na duuużo rzeczy jest czas wtedy. Choćby na kontemplowanie zalet mieszkania na swoim, było nie było, w lesie :)

 

JP285916.jpg

 

Siedząc potem i konsumując produkty z widocznego w tle supergrilla, dumałem głośno, jak to w podobnych okolicznościach przyrody na starym mieszkaniu mogliśmy co najwyżej ledwie zipać przy otwartych oknach, na balkon nawet nie można było wyjść, bo nasz balkon na zachód wychodził i po południu w upał było tam nie do wytrzymania.

 

Był też i czas na pateryjotyzm:

 

JP035948.jpg

 

Właśnie tak: pateryjotyzm. Nie mylić z patriotyzmem, który kiedyś był wielkim słowem, a obecnie stanowi raczej coś w rodzaju ścierki do wycierania gęby przez polityczną (i nie tylko) hołotę. Ja wycierać sobie nie mam zamiaru, więc w ten sposób pozwolę sobie się zdystansować...

 

Ale wróćmy do rzeczy. Oczywiście, jednej rzeczy. Biorąc pod uwagę ostatnie wpisy w dzienniku, możnaby rzecz: wszechrzeczy :)

 

Strzał z grubej rury na dzieńdobry:

 

Tadaaaaaammmmm !!!!!

 

JP056152.jpg

 

Oto i ona: nasza, ciutkę przerośnięta mydelniczka z podświetleniem! :D

 

I jest dokładnie taka, jak miała być: łuk na stropie i łuk na plecach! Uuuuufffff!!!

I nie, nie chcę wiedzieć, ile by za takie coś policzył glazurnik-profesjonalista... Mi ta cholera zajęła (gdyby tak zsumować czas przy niej spędzony) z dobre dwa dni robocze. Przy czym większość jednego - na docinanie tych CHOLERNYCH!!!!! płytek po łuku. Średni czas wycinania jednej: około godziny, przy stratach rzędu 300% przy pierwszej, dwie kolejne były już bez strat.

Płytki były cięte z ręki...

 

Z sufitu wystają przewody do LEDów, tych jeszcze nie ma kupionych, wstawi się, jak będą. U dołu zaś widać gotowy już odpływ, o którym tyle tu niedawno pisałem. Zrobiłem go jednak inaczej, niż pisałem ostatnio, ponieważ podszedłem do problemu po inżyniersku i zrobiłem sobie w domu laborkę ;) Worek od śmieci, lejek, dzbanek z miarką i woda - to wszystko, co było potrzebne do zmierzenia oporów przepływu wynalazku. Ostatnio opisywany, wyposażony w dwa metry szlaucha dawał przy swobodnym spływie przepływność około 6l/minutę - trochę mało. Tak więc króciec do szlaucha został wywalony, zamiast niego poszła tam złączka do PP 25mm i dalej już uczciwą grubą rurą, dającą w testach ponad 11l/min. a więc niemal dwa razy tyle:

 

JP056135.jpg

 

Zdjęcie przedstawia wynalazek już zainstalowany pod półką, widoczne kombinacje alpejskie: obejma, wbity nad nią klin glazurniczy i wreszcie drut opasujący całość i ściągany do wwierconego w podłogę haka niewidoczną na zdjęciu śrubą rzymską, służyły do odpowiedniego ustawienia wynalazku (potrzebna była dokładność do ułamka milimetra, żeby poziom wierzchu z poziomem płytek zrównać) przed zalaniem szczeliny epidianem.

 

Druga strona jeszcze przed zalaniem epidianem i przed fugowaniem:

 

JP056133.jpg

 

A druga, druga strona, znaczy, drugi koniec (bo pierwszy koniec to ten od opisywanej pierwszej i drugiej strony, w przeciwieństwie od pierwszej i drugiej strony drugiego końca... rozumiecie, prawda?) - jeszcze jej nie ma, będzie już lada moment i jak opisywałem, będzie wpięta do rury przelewowej od wanny.

 

Kontynuując tematy hydrauliczne: ponieważ do montażu wanny potrzebna mi była woda (wannę akrylową ustawia się w stanie obciążonym, najprostsze obciążenie, to po prostu ją napełnić), założyłem już baterię. I tu przeżyłem mały szok, na szczęście pozytywny. Bateria naszego krajowego potentata bateryjnego, KFA znaczy. Nie pierwsza, jaką instalowałem, tym bardziej więc byłem zszokowany, jak zobaczyłem, jakie dorzucili do niej mimośrody. Standardem dotychczas były takie normalne i do tego mniej lub bardziej badziewne kapturki tłoczone z blachy. I tego się też spodziewałem. Martwiąc się troszkę, że ta nasza wanna o 5cm odsunięta od ściany i czy bateria nie będzie za blisko krawędzi wanny lała.

A tu, proszę, jaka niespodzianka:

 

JP056140.jpg

 

To są właśnie mimośrody :) Solidne krowy z wbudowanym filtrem, niklowanym przodem i kapturkami nie z wytłoków, a z porządnego ciśnieniowego odlewu, całość odsuwająca baterię od ściany o dobrych kilka centymetrów.

 

Gotowa już bateria, wraz z pierwszym sikiem :)

 

JP056141.jpg

 

I wanna w całej, nieobudowanej jeszcze od frontu okazałości:

 

JP056146.jpg

 

Na ścianie po prawo widać koniec opisywanej rury odpływowej z półki.

Przednią zabudowę będę murował z siporexu już przy następnym podejściu. Póki co podmurowałem pod wanną z cegieł dodatkowe podpory, na których wanna stanie. Tu bowiem również przeżyłem zaskoczenie, ale tym razem niemiłe. Producent wanny również krajowy (Koło) dotychczas robił do wanien porządne nogi mocowane wprost do dechy, stanowiącej spód wanny. Przykręcało się toto wprost przez profil do wspomnianej dechy i siły nie było, żeby to ruszyć. Tu... decha była, profil był, ale do kompletu dorzucili obejmy z blaszki. Takiej ciut grubszej, jak z puszki od szprotek. Albo paprykarza szczecińskiego (TFUUUUUU!!!!). Profil toto niby trzymało, ale pierwsza próba wejścia do wanny (chciałem sprawdzić, czy tak jak stoi, nie będę się już przy kąpieli w skos sufitu łbem walił) zakończyła się obaleniem całej konstrukcji, bowiem blaszki z paprykarza szczecińskiego (TFUUUU!!!!!) się wzięły i się wygły.

Niby fakt, prawidłowo zamontowana wanna nie będzie się bujać na boki, nóżki będą pracować tylko na nacisk i ta blaszka niby wystarczy. Niby... Dla siebie robię, stwierdziłem więc, że na niby to ja nie będę liczył, od nibów wolę uczciwe kilka cegieł i wiadro zaprawy...

 

JP056148.jpg

 

Widoczna stopa z cegieł (z drugiego końca wanny jest druga taka) stanowi trzon podpory, na to pójdzie jeszcze przyklejona na jakieś mazidło przekładka ze sklejki - wanna opierając się wprost na cegle mogłaby trzeszczeć.

Na zdjęciu widać też przewód oświetlenia wnęki - pisałem o nim w poprzednim wpisie. Tu już sobie niknie wraz z kanalizą w stropie, z drugiej strony stropu zaś...

 

JP056145.jpg

 

Oto, jak w pięć minut, bez kucia, brudzenia i rujnowania przeciągnąć kabel przez pół zamieszkałego już domu, czyli: sufit kasetonowy w kotłowni rzondzi! :D

 

Druga strona łazienki - w zasadzie na ukończeniu, została jeszcze tylko góra półek:

 

JP056150.jpg

 

A tamże wentylacja. Wentylacja dość specyficzna: ponieważ łazienka jest na poddaszu i rura komina wentylacyjnego krótka, do tej łazienki prowadzą dwie. A na dole - mają normalną komorę wentylacyjną :) Na zdjęciu - po zdemontowaniu zakrywającej ją płyty GK, w trakcie ostatecznej kontroli przed zabudowaniem na... może nie na wieki, bo pewnie prędzej czy później jakiś grubszy remont w końcu się trafi, ale na dłuuugie lata - na pewno (mam nadzieję).

 

JP056119.jpg

 

 

I ta sama komora, w trakcie kontroli, czy kanały wentylacyjne drożne, bez ptasich gniazd czy niespodzianek zostawionych przez dowcipnych murarzy/dekarzy/innych:

 

JP056128.jpg

 

(i proszę wybaczyć mój mocno zapomniany od szkolnych lat rosyjski, jeśli tam jakieś skandaliczne byki są)

 

Na koniec jeszcze o fugach kilka słów napiszę. Wszystko to, co nad i wokół wanny już jest zafugowane, są tam w sumie trzy rodzaje fug: narożniki wewnętrzne - fuga silikonowa, wiadomo. Ściany "normalne" - fuga też normalna, i też wiadomo. Ale wszystko to, co narażone na kontakt z wodą, a więc cała wokółwannowa półka, dół i początek pleców wnęki "mydelniczki" oraz ściana nad wanną - wszędzie tam jest fuga epoksydowa. I o niej właśnie chciałem. Bo szczerze mówiąc, trochę się jej bałem. Nawet nie dlatego, że nigdy jeszcze nią nie robiłem, bałem się głównie z powodu jej... nieodwracalności, powiedzmy. I teraz właśnie, po fakcie, na użytek innych glazurników amatorów chciałem napisać, że bać się nie ma czego. Fuga jest re-we-la-cyj-na!!!! i gdyby nie jej cena, chyba całą łazienkę bym nią zrobił. Fakt, jest dość gęsta i przez to ciężej (o wiele) się ją nanosi, normalną (używaną do klasycznej fugi) gumową pacą nie dawałem rady, musiałem ją nakładać metalową szpachelką, gumą jedynie ściągając nadmiar, ale zacieranie potem to po prostu bajka! Nie ma żadnego, tak wkurzającego przy fudze klasycznej mazania, fuga się pięknie modeluje i jeszcze piękniej zaciąga, dosłownie w dwóch ruchach mokrej gąbki (regularnie płukanej) ma się czystą ścianę.

I tu kolejna uwaga dla innych amatorów: tą fugę TRZEBA ścierać do czysta. O ile przy klasycznej nie ma problemu z zostawieniem na ścianie lekkiej "siwizny", jeśli tylko jest wypłukana wodą, to się ją potem ściera szmatą choćby na sucho, tak przy tej epoksydowej, zostawioną gdzieś niedotartą smugę dodrapałem dopiero przy użyciu ostrej gąbki do szorowania garów wspomaganej mleczkiem typu "Cif".

 

I tyle, bo wpis wyszedł... no akurat taki, jak na długi weekend wypada :)

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z ostatniej (naprawdę!) chwili, specjalnie z okazji największej pełni w roku:

 

JP066165_blood_mirror.jpg

 

J. (drzewo na zdjęciu tak nawiasem mówiąc jest drzewem sąsiada, ale jakoś mi bardziej podpasowało. Księżyc natomiast już jak najbardziej na naszym niebie wisiał ;) )

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jarku, idzie Ci to pięknie. Widać że dla mądrych ludzi nie ma prac trudnych. Epoksydy fuguje się pacami gumowymi, ale takimi z zakończeniem ostrym trapezowym i z twardej gumy(zazwyczaj są bardzo kolorowe), a gąbka do takiej fugi to raczej druciak z włókna niż zwykła. Gratuluję wytrwałości.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, compi :)

Wytrwałość - cóż, dla siebie robię. Gdyby to była zarobkowa fucha, musiałbym chyba mieć baaardzo silną motywację (czytaj: baaardzo dużo brać za taką robotę), żeby tak się pierniczyć. Zresztą nie wiem, może się nie znam i jako amator demonizuję, być może profesjonalista takie finfidluszki macha bez mrugnięcia okiem i za normalną cenę "półek" (bo że dużo szybciej, to nie wątpię), ja profesjonalista nie jestem i gdyby, dajmy na to, ktoś teraz na priv przysłał mi zapytanie, że on też taką łazienkę chce i ile bym chciał za jej wykonanie u niego, to zapewne pierwsza moja myśl byłaby raczej w stronę odpowiednio dużej, zaporowej kwoty, żeby się człowiek raczej odczepił.

 

Paca do fugowania - już wygóglałem, o jaką chodzi, wygląda ciekawie, może sobie kupię. Ale gąbka - używałem zwykłej gąbki sprzedawanej jako "gąbka samochodowa superchłonna" i pracowało mi się nią bardzo dobrze, fajnie profilowała fugę, zbierała też ok. Druciak z włókna świeżą fugę chybaby strasznie kaleczył?

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...