Jacekss 20.08.2012 08:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Sierpnia 2012 Jarek - a co to za folia "poślizgowa" na balkonie, zwykła PE ? czy jakieś "cudo" mnie za 2 tyg czeka zrobienie balkonów tyle że w sumie z 14 m2 (2 balkony) będę robił podobnie, klej grubo, zazbrojenie siatką.. zastanawiałem sie też nad obróbką blacharską czy robić, może wystarczy odpowiednio płytkę wysunąć i w pionie od czoła przykleić taki pasek płytek ?! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 20.08.2012 08:37 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Sierpnia 2012 Folia poślizgowa to u mnie zwykła folia spod paneli, żadne cudo.Dla jasności - klej (ten spod płytek) u mnie jest cieniutko, to jest Ceresit CM-16, szkoda mi było kasy na walenie go grubachno, siatka natomiast jest zatopiona w warstwie wylewki. Jako wylewkę użyłem jakiegoś gotowca "posadzka cementowa", bodajże Betonfix. Obróbka blacharska - jeśli te balkony masz prostokątne, to użyj gotowego profila "z okapnikiem", kupisz go w castoramie. Ja niestety mam problem przez to, że balkony półokrągłe, ale jak mi wena balkonowa wróci, to cośtam tez wymyślę... J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacekss 20.08.2012 11:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Sierpnia 2012 a można wiedzieć ile masz tej wylewki na balkonie ? bo jak cienko to może być problem - może popękać ponoć Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 21.08.2012 07:08 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Sierpnia 2012 Na jednym 3cm, na drugim 4cm, a więc dość cienko, ale i balkon malutki, więc nie przewiduję problemów, zwłaszcza, że w połowie wylewki zatopiona jest jeszcze siatka. J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 27.08.2012 08:12 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Sierpnia 2012 (edytowane) Teraz Kuchnia. Udało mi się wreszcie kupić specjalistyczną zaprawę do murowania z cegły ręcznie formowanej, jakiś dziki wynalazek będący zaprawą do murowania i fugowania w jednym procesie, zrobiony z popiołów wukanicznych gdzieś z okolic Renu. Łatwo nie było, ale w końcu się udało, w sobotę odebrałem. Można więc było całą czteroosobową rodziną ulokować się w kuchni, gdzie każdy się zajął czymś ważnym. Ja – murkami, które, jak już kilkakrotnie wspominałem, mają flankować ciągi naszych mebli kuchennych. Pierwszy z murków – same początki: Szafka kuchenna chroniona folią od podłogówki, mam jej jeszcze z pół rolki, więc wykorzystuję od czasu do czasu... Folia od góry dociskana różnymi ciężarkami, co akurat pod ręką były Małżonka natomiast – o takie coś zrobiła (w środku nadziewany kabaczek), doooobre było! Wyjątek – budował jakieś cuda z klocków, rzecz jasna musiał, koniecznie musiał je budować przy nas. O ile dobrze pamiętam, jest to jakiś specjalny pojazd z laserami na potwory. W środku jest jeszcze bardziej specjalny pojazd, Wyjątek jeden wie, z czym, ale na pewno jest to coś strrraszliwego. Możliwe, że wszystkomający (pojazd wszystkomający, nie Wyjątek). Po prawo zaś – robot, Po prostu robot. I nie wnikajmy. Zwłaszcza, że i tak nikt z nas zapewne nie wie, kto to jest "człamptfajer" (zapis fonetyczny, mniej więcej tak, jak to Wyjątek wymawia) Łajza natomiast – latał wokół, zabierał narzędzia, wygrzebywał z kuchennych (nadal otwartych z powodu braku frontów) szafek różności, koniecznie chciał wziąć kielnię i też murować albo przynajmniej wejść na plecy mamie przykucniętej przed gorącym piekarnikiem, bo jak pisałem, nie było innej opcji, cała czwórka musiała w jednym czasie kłębić się w tej kuchni. Dużej, owszem, ale.... Fajnie było... Robota w toku, jedna z kotw kotwiących murek do ściany: Dałem takie dwie po drodze, a górna warstwa z cegłami na sztorc (widać na zdjęciu niżej) ma pierwszą cegłę przykręconą śrubą do ściany. Mam nadzieję, że to wystarczy, w końcu to krótka ścianka jest... I murek na gotowo, jedynie niedoczyszczony: Jeszcze go tylko trzeba doczyścić, a jak porządnie wyschnie zaimpregnować i tu będzie już finito. Murek z drugiej strony, ten najważniejszy w sumie (ma podpierać blat „barowy” i stanowić flankę wejścia do kuchni) jest dopiero zaczęty. Na zdjęciu niżej stan „w trakcie”, widać pręt do podwieszania GK użyty jako zbrojenie poziome. Takie pręty po prostu mam, niestety nie są karbowane, ale za to zakończone oczkiem Murek chcę też kotwić bokiem do szafki. Nie mam natomiast jeszcze koncepcji, jak mocować blat na tym murku. Bok blatu oczywiście do ściany, ale do blatu też by się przydało. Kołek "schodowy" wwiercony w cegłę? Kurcze, boję się trochę, że pęknie. Mogę też na etapie murowania wstawić kołka w spoinę. Albo wąsa wmurować zakończonego płaskownikiem, do którego od spodu blat przykręcę. Stan na koniec weekendu, jedną warstwę bardziej zaawansowany i względnie doczyszczony: Ciąg dalszy - wkrótce. A resztką rozrobionej zaprawy zacząłem fugować tą wcześniej wyklejoną ścianę. Robota straszliwa, bardzo się to mozolnie robi i generalnie nie wiem, czy mnie nie „trafi” przed końcem. Ale staramy się, zwłaszcza, że małżonka odkryła w sobie wielką pasję do ręcznego formowania rustykalnych fug międzyceglanych I efekt na obecną chwilę końcowy: widać gdzie świeża fuga, a gdzie już wyschnięta, dwudniowa. Z boku widać też jedną lampkę działającego już podświetlenia. Lampki udało się kupić bardzo fajne, gotowe w kompletach po 5 sztuk z zasilaczem - cenowo wychodzi 20zł za lampkę i zasilacz gratis. Dla osiągnięcia wymaganego efektu musiałem tylko w nich wymienić LEDy na białe ciepłe, ale to szczegół. I tu, przy tym zdjeciu na chwię się zatrzymamy, bo chciałbym opowiedzieć, jak dostałem "bana" w swoim ulubionym sklepie Na zdjęciu widać dobrze ów dekor, o którym wspominałem tydzień temu, kopię wzorca czerni doskonałej. Dekor miał być i jest, ale jak przyszło co do czego, coraz mniej nam się zaczął podobać. Jego mroczna głębia, aksamit czerni, wymowna krągłość środka, nieregularność obrzeży... wszystkie te elementy na pewno wprawiają w zachwyt każdego, kto nie jest obojętny na uroki Prawdziwej Sztuki, nam jednak jakieś takie ponure się to zaczęło wydawać. Cóż było więc robić? Siedliśmy i zaczęliśmy kombinować, jakby to zmienić.... Powiesić z powrotem tam zegar, tak, jak było? Niestety już za późno, zegar znalazł sobie nowe miejsce, tamże wrósł, porobił nowe znajomości i twierdzi, że jest przywiązany i że żadna siła go stamtąd nie ruszy, dodając coś o wskazówkach, że prędzej mu odpadną, czy jakośtak. Obrazek jakiś? No głupio tak jakoś, w kącie samym? Więc może cegiełkami zamurować? Też nie bardzo, bo te przycinane, co tam już są, trochę nie dają się zerwać bez burzenia kawała ściany (klej, na który je przykleiłem okazał się być nie klejem, a... (tu proszę o organowy „tusz”) a KLEJEMMMM!!! (echo, echo, echo..., na koniec może być jeszcze uderzenie dzwonu). A tak całkiem poważnie – kupiem jakiegoś elastika specjalnego do płytek klinkierowych (dość dla mnie egzotycznego producenta „Ultrament”) i cholera jest strasznie mocna i bardzo zwarta się robi po związaniu, wręcz taką szklistą powłoką się pokrywa, nie ma mowy, żeby coś przyklejone tym klejem zerwać w sposób bezstratny, ciężkie kucie raczej byłoby potrzebne. W każdym razie, wykluczywszy wszystkie sensowne możliwości, zaczęliśmy się zastanawiać nad jakimś półśrodkiem. No bo tak: mamy na środku dość reprezentacyjnej ściany „czarną dziurę”. Co z nią można zrobić. Zasłonić czymś – odpada, bo nie ma czym. Zamurować – nie da się. Więc może zatkać? Czym zatkać? Korkiem? Nie mam takiego. Pokrywką? Spadnie. Gałganem? Głupio wyglądać będzie. Więc może.... może.... hm.... może piecem? Ostatni pomysł, jako „no w ostateczności może być” przeszedł i zaczęliśmy szukać jakiegoś specjalnego pieca do zatykania czarnych dziur. Trwało to dość długo, pierwotnie rozpatrywany kominek wraz z wkładem i obudową odpadł z powodu braku dostatecznego miejsca, zaczęliśmy raczej się skłaniać ku czemuś w rodzaju pieca kaflowego, ale ze szklanymi drzwiczkami. Szukaliśmy dość długo czegoś, co pogodziłoby akceptowany przez nas wygląd z gabarytami umożliwiającymi postawienie tego u nas i ceną, która nas nie zabije. Nie było łatwo, ale znaleźliśmy dość przypadkowo w Leroju coś, co wydawało się dobrym kompromisem. Piec, według słów sprzedawcy odkupiony przez niego po jakichś targach ogrzewnictwa, zrobiony specjalnie na te targi w dwóch egzemplarzach, a więc unikalny. Miał bardzo atrakcyjną cenę, gabaryty i kształt taki, że do tego naszego kąta pasował idealnie. Zamówiliśmy, wpłaciliśmy zadatek nawet. W trakcie czekania jednak jeszcze kilka razy go obejrzeliśmy i zaczęło nas zastanawiać kilka rzeczy: po pierwsze, dlaczego on ma wg opisu 11kW mocy, skoro wkład ma taki sam, jak inne, ośmiokilowatowe? Po drugie, dlaczego ten wkład ma górną krawędź tak jakby obciętą, z dość nieładną szparą w związku z tym? Od słowa do słowa żona zaczęła szukać i wreszcie znalazła. Otóż ten piec faktycznie był unikalny, być może zrobiony specjalnie na te targi. Tyle, że zrobiony był nie "od zera", a przez przerobienie tego: http://www.artbud.pl/userdata/gfx/c6df44947e6008ede24f4a6120325b3d.jpg Przeróbka polegała na wycięciu całego jednego rzędu kafli wraz z tą półką nad wkładem, a żeby wierzch pasował, z wkładu musieli ściąć krawędź. Co więcej - oryginał tego pieca ma wg producenta nie 11 a 6kW. A nie przypuszczam, żeby przez zmniejszenie wysokości obudowy moc wzrosła niemal dwukrotnie. Po trzecie - nieprzerabiany taki piec można w promocji kupić obecnie u przedstawiciela producenta (jedynego na Polskę) za śmieszną cenę 2200zł, podczas gdy w Leroju był po 3600. Wszystko to zadecydowało o tym, że zadzwoniłem do Leroja i mówię: - dzieńdobry, ja w sprawie tego zamawianego pieca, blablabla. - a dzieńdobry, dzieńdobry, mam dla Pana dobrą wiadomość, piec będzie pojutrze do odbioru. - hmmm, ale ja z taką głupią sprawą... chciałem zrezygnować. Dalszego ciągu rozmowy nie przytoczę. Nie, nie latały żadne panienki, było grzecznie ale żali wylewanych w słuchawkę było sporo, wizja pana kierownika działu "kominki" zostawionego przeze mnie na lodzie z piecem, którego do emerytury nie sprzeda i zostanie z nim w charakterze odprawy za lata pracy, prześladuje mnie do dzisiaj. W każdym razie pan mi zasygnalizował, że zaznacza mnie w komputerze jako klienta niewywiązującego się i nic więcej już u nich nie zamówię. Trudno. Jak najdzie mnie ochota coś więcej u nich zamówić, wtedy będę się wykłócał i udowadniał, że to nie ja ich, tylko oni mi chcieli przerabianego bubla wcisnąć, póki co nie chciało mi się kłócić. Oczywiście podałem panu powody rezygnacji, ale on na to, że musiałem się pomylić, bo ten piec na pewno ma 11kw i na pewno to nie jest przeróbka tego fabrycznego. Że oba piece, pomijając przeróbki, są identyczne z dokładnością nawet do ramy nośnej? Przypadek podobno. W każdym razie, tego korka do zatkania czarnej dziury nie będzie, będzie inny. Jeszcze nie ma pewności, jaki. Ten, wyżej opisywany, nawet w wercji nieprzerabianej, jakoś nam obrzydł, zwłaszcza, że ma pewne wady dla nas komplikujące sprawę (pomijam, żeby nie przedłużać). Poważnie rozpatrywana, jednak niestety sporo droższa od tamtych opcja wygląda tak: http://www.haassohn-rukov.cz/images/gallery/aktuality/treviso/Treviso-zelena-int-web.jpg Ewentualnie, po nabraniu doświadczeń i samozachwytu nad samodzielną murarką z cegły ręcznie formowanej, zastanawiam się tez nad zakupem samego wkładu i samodzielnym wymurowaniem kominka z cegły. Mam jednak pewne wątpliwości, czy nie porywam się z motyką na kominek... Wkład to wkład, jego się postawi i tyle, ale obudowa, zwieńczenie... trochę to wymaga zabawy i wiedzy. Nie wiem, pomyślę jeszcze, poczytam... może?... Póki co, zrobiliśmy sobie za to najładniejsze drzwi wyczystkowe do komina pod słońcem! Całość będzie jeszcze zafugowana między cegłami zaprawą. I być może po wierzchu na to jeszcze pójdzie kuta żeliwna "furtka" w charakterze dodatkowych ażurowych drzwiczek "zewnętrznych", przez które będzie przeświecać podświetlenie (też LED). I na zakończenie, z cyklu "Co w naszym lesie żyje", dzięcioł. Prawie że oswojony J. Edytowane 27 Sierpnia 2012 przez Jarek.P Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 01.09.2012 19:45 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2012 (edytowane) Cegły zacegłowane, fugi zafugowane. Ściany okładanej cegłą ciętą już nie chcę po raz kolejny pokazywać, bowiem różni się jedynie kompletną fugą, więc nie ma sensu powielać. Jak już nam się uda zatkać czymś tą Czarną Dziurę, to wtedy się pochwalę. Natomiast reszta murków - oj, tu tośmy się rozszaleli No bo tak: ja - wnuczek przedwojennego budowlańca, co to niejeden dom z cegły pełnej tradycyjną technologią wybudował. Żona - architekt, ileś lat pracujący "w zabytkach", też mury ceglane, sklepienia, łuki na krążynie, krenelaże i ogólnie zamczyste tematy ma w małym palcu. A do tego fajna cegła i zaprawa z pyłu wulkanicznego, którą naprawdę się bardzo fajnie pracuje: póki jest wilgotna, można z nią robić wszystko,milion razy poprawiać cegły, nawet takie już wstępnie przyschnięte, podlepiać palcem, zgarniać tymże palcem zaprawę z cegły w sposób nie zostawiający nań śladu. A jak już zaschnie, zwiąże, to... kamień. Dziś chciałem jej kawałek podskrobać i widiowym wiertłem trzymanym w łapie dość ciężko mi szkło, skrobie się to mniej więcej tak, jak średniej twardości beton. Gdyby ktoś był ciekaw - było to Sopro KMT Plus. Ale dosyć gadania, pora na fakty. Tadaaaam!!!! Mocowanie blatu będę jeszcze poprawiał, bo tak jak jest, blat jest mało stabilny (trzyma się, ale przy opieraniu się o niego się rusza), chcę tam jeszcze puścić pod nim kątownik naokoło cegieł, mocowany do cegieł i do blatu od spodu). Ale całość, według pierwotnych założeń miała wyglądać zupełnie inaczej i o wiele prościej, miał to być po prostu murek, taki sam, jak ten zrobiony wcześniej, tylko dłuższy. Kiedy jednak powstało tych pierwszych kilka rzędów, patrzyłem się na to, patrzyłem i zaczęła mi się marzyć tam taka wnęka, coś a'la absyda. Pomyśleliśmy, pokombinowaliśmy, zrobiło się! Krążyna była ze styropianu, a to, jak są zrobione plecy tej wnęki i czego się trzymają - o to będzie dobra zagadka dla Was Dopowiem tylko, że murek jest na pół cegły, przybudowany do istniejących szafek kuchennych, z zachowaniem jedynie kosmetycznej, półtoracentymetrowej szczeliny między cegłami a bokiem szafki. Szafka w czasie murowania nie była wysuwana. Dalej - żona stwierdziła, że żeby ten mur wizualnie odchudzić, zrobimy na górze nie lite zwieńczenie, a taki zamkowy krenelaż. Kolejny etap - jak już się mury pięły do góry, wyszło mi, że ostatni rząd poziomych cegieł jest 3cm poniżej blatu. Rząd cegieł więcej - byłoby już za wysoko. Co więc zrobić? A po prostu dorzuciliśmy "karpiówkę" z cegły ciętej w płytkę. Summa summarum wyszedł nam w wejściu do kuchni zamek jak się patrzy. Rzecz o tyle pożyteczna i wskazana, że przeciętne kuchenne zajęcia mojej żony w kuchni wyglądają następująco: - wejść do kuchni, - wygonić Łajzę, - usunąć zabawki wniesione przez Łajzę, - wygonić Łajzę, - wyrzucić zabawki znów przez niego przyniesione, - wyjąć garnek, - wygonić Łajzę, - nalać do garnka wody, - odebrać Łajzie kolejny garnek, wygonić. Nie, nie garnek... - postawić garnek na gazie - wsypać sól, - odebrać Łajzie torebkę z przyprawami, wygonić... ... ... I tak można bez końca. Łajza jest niezmordowany Mury obronne są dobrym początkiem do wstawienia krat, mostu zwodzonego nad fosą, strażników z halabardami... Przy okazji, dla jasności: ponieważ niedawno ktoś z moich znajomych się dziwił, jak ja tak mogę o własnym dziecku pisać, wyjaśniam, że jego forumowa ksywa wcale nie pochodzi od słownikowego znaczenia słowa "Łajza", bardziej od najczęściej słyszanych przez niego zwrotów: - no gdzieżeś znów wlazł! - Fraaaaneeeek! Gdzie on polazł???!? - wyłaź stamtąd natychmiast! i tak dalej. W kuchni został jeszcze dorobiony drobiazg - kilka cegieł ekstra i stosownie przycięty zrzynek blatu (pozostałość po wycinaniu dziury na płytę kuchenną) dały nam dodatkowy blacik przylodówkowy - idealna sprawa do odstawiania "na moment" rzeczy wyciąganych z lodówki. Łata pod murkiem... to po prostu łata. Gipsowa, na jakiejś skazie. Do zamalowania. Kiedyśtam... Trzy murki powstały też w kotłowni, będzie na nich się wspierał blat "gospodarczy. Chcę go zrobić samodzielnie, z betonu szlachetnego, ale póki co wiem o tej technice niewiele, muszę dopiero poczytać, wylać coś próbnie, pobawić się.... Murków nie pokazuję, bo w sumie nie ma czego, murki jak murki. Będzie blat, to się pokaże. A i na zakończenie - trepy na schody zamówiliśmy. I znów zaczęła się kołomyja z dobieraniem kolorów... J. Edytowane 2 Września 2012 przez Jarek.P Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rewo66 02.09.2012 06:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Września 2012 Swietnie wyszedł ten zamkowy murek na prawdę Ja tam ksywkę twojego najmłodszego odbieram pozytywnie z przymrużeniem oka domyslając się znaczenia tej ksywki z opisów zmagań twoich z pracami wykończeniowymi i baczeniem na niego Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kalio 03.09.2012 18:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Września 2012 Witam W komentach Bash'a natknąłem się na Twoją informację że do pozwolenia na użytkowanie nie jest potrzeby odbiór instalacji wew, a jedynie oświadczenie czy możesz podać jakiś akt który to reguluję u mnie w nadzorze twierdzą że potrzebne są badania przez elektryka, odbiór przez kominiarza, oraz odbiór CO i inst wodnej przez innego uprawnionego. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 03.09.2012 19:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Września 2012 (edytowane) Opierałem się na tym, co mi powiedzieli w moim PiNBie, u mnie wystarczyło oświadczenie elektryka o wykonaniu instalacji wewnętrznej zgodnie ze sztuką, musiałem do niego dołączyć kopię uprawnień, natomiast jak najbardziej był potrzeby protokół odbioru przyłącza. Tu masz link do mojego PiNBu, gdzie jest zestawienie wymaganych dokumentów wraz z podaną podstawą prawną: http://www.pinb.pl/index.php?mn=artykuly&sel1=2&sel2=496 Od razu dodam, że przedostatni podpunkt, ten ze stanowiskiem PISu - nie dotyczy. [edit] spojrzałem uważniej i to, co linkuję to nie jest strona "mojego" pinbu, tylko pinbu w ogóle, ogólnopolskiego i spokojnie możesz się w rozmowach z nimi powoływać na to, co sami piszą. J. Edytowane 3 Września 2012 przez Jarek.P Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 04.09.2012 17:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Września 2012 Z ostatniej chwili: Pisałem niegdyś o specyficznej właściwości mojej małżonki, powodującej, że jak tylko wybierze jakiś produkt (obojętnie jaki, nie tylko budowlany, to działa również na żywność czy kosmetyki), to ten produkt, jak się zaraz okazuje, jest własnie wycofywany ze sprzedaży, bądź zastępowany nową, oczywiście "lepszą" wersją. Pisałem również, że nie jest to żaden żart, tylko wielokrotnie potwierdzona prawda. Prawda, która się sprawdzała przy chyba wszystkich wybranych przez nas produktach do wykańczania domu: - z wybranych przez nas farb nie jest już produkowana żadna z palet. - glazura: nie jestem pewien, co z "bambusem" z dolnej łazienki, ale wzór wybrany do łazienki górnej już wyszedł z produkcji, ten z kuchni ma zmienione na "lepsze" (jego mać) dekory, przedpokojowy też już ledwo udało się dokupić, bo też już zakończono sprzedaż. - cała armatura wybrana do górnej łazienki i do kuchni, niestety nie została kupiona zaraz po dokonaniu wyboru i... i trzeba było szukać innej. Zakończono produkcję. - ława do przedpokoju - jak wyżej. Nie kupiona w porę, trzeba było inny model wybrać. I tak możnaby długo. Ostatnio jednak... ostatnio żona przeszła samą siebie. Łóżko do sypialni kupowaliśmy. Przez żonę znalezione, podobało się jej (mi też, ale to było jej znalezisko)... i super. Tyle, że zamawialiśmy je w firmie jakiejśtam, a zamówienie zostało już zrealizowane przez "Syndyka Masy Upadłościowej" Kurcze, normalnie aż strach cokolwiek kolejnego zamawiać! W końcu, co nam te biedne, Bogu ducha winne firmy zawiniły? I z innej beczki, tym razem w temacie numerów wywijanych nam przez Łajzę. Pisałem niedawno o sitkach od konewek znalezionych w bębnie pralki? Pisałem. No to teraz napiszę jeszcze o ćwierćkilogramowej puszce farby. Również znalezionej w pralce, ale już po wykonaniu prania, w czasie którego mocno głowiłem się, co w tej pralce tak przeraźliwie wali i czy to aby nie łożysko szlag trafił. Nie, puszka się nie otworzyła na szczęście... J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cronin 04.09.2012 19:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Września 2012 Widocznie Twoja Żona (pozdrawiam serdecznie) długo przekonuje się do wprowadzanych na rynek nowości A co do farby, zapewne była "łazienkowa", "kuchenną" znaleźlibyście zapewne w piekarniku Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Kamila i Marcin 04.09.2012 19:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Września 2012 Mnie chyba dopada przypadłość Twojej żony.. wypatrzyłam mozaikę do łazienki jako podłoga w kabinie prysznicowej.. pomyślałam nie będę tak wcześnie kupować.. wyprzedała się i miała być w sierpniu i dalej nie ma.. chciałam kupić u kogoś innego podobną, która też mi odpowiada okazuje się, że aukcja się skończyła i gościu nie wystawi, bo za tydzień wyjeżdża i mogę mu przelać kasę a on mi wyśle.. nie dziękuję już raz się nacięłam.. i w zasadzie od biedy muszę kupić jaśniejszą i wymienić kafle podłogowe z ciemnych na jasne.. jak nie urok to sr... wrrrr.. fakt to dopiero początek moich przypadków i mam nadzieję, że na tej mozaice się skończy Łajzy pogratulować syna ostatnio też wysłałam z rzeczą do prania aby wrzucił do kosza wiklinowego.. poszedł i za chwilę wrócił.. myślę sprawdzę gdzie to wyniósł.. w koszu nie ma.. szukam w koszu na śmieci - nie ma.. no to w ubikacji może coś mu się odwidziało i tam wrzucił - nie ma.. w końcu zaglądam do pralki a to tam leży.. w końcu rzecz była do prania:) pomysłowość dzieci nie zna granic:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 05.09.2012 10:10 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2012 (edytowane) @ Cronin - Ty nawet nie pisz takich rzeczy!!! Łajza ostatnio potrafi zasiadać przed komputerem i udawać, że czyta. Znaczy my sądzimy, że on udaje, ale kto go tam wie...Pomijam już fakt, że zarówno pralka, jak i wszystkie farby stoją u nas w kotłowni, ale Łajza jest wybitnie wręcz twórczy jeśli chodzi o wtykanie różnych przedmiotów w różne dziwne miejsca.A swoją drogą... nienienie, ja bardzobardzobardzo nmie chciałbym tego sprawdzać w praktyce, ale z drugiej strony jednak, z czysto inżynierskiej ciekawości ciekaw byłbym efektów otworzenia się tej puszki (pełnej, zabarwiony na "brzoskwiniowo" w mieszalniku lateksowy Dulux) w czasie prania w pralce... No i z trzeciej strony... szczęśliwie małpa jedna złapała za małą puszkę, a nie za taką kilogramową: http://www.youtube.com/watch?v=eGbGk7ESqCE (dla tych, którym bezpośrednie okno do youtube nie działa: http://www.youtube.com/watch?v=eGbGk7ESqCE ) J. Edytowane 5 Września 2012 przez Jarek.P Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
netbet 05.09.2012 14:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2012 poryczałem się faktycznie z tym calgonem to mit! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 05.09.2012 16:54 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2012 A gdyby ktoś chciał spytać o naprawdę dobrą, mocną i wytrzymałą pralkę, to myślę, że tu jest najlepsza odpowiedź: J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
compi 05.09.2012 17:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2012 Poważny sprzęt. Robi wrażenie, do tego stopnia, ze mało nie spadłem z krzesła : ). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Kamila i Marcin 05.09.2012 18:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2012 A gdyby ktoś chciał spytać o naprawdę dobrą, mocną i wytrzymałą pralkę, to myślę, że tu jest najlepsza odpowiedź: J. a ja taką mam:) tylko jeszcze z funkcją suszenia:))) i powiem szczerze, że 1600 obrotów robi swoje.. jak nie jest przeładowana to nawet cichutka:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 06.09.2012 08:28 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Września 2012 OK, a próbowałaś już w niej odwirować transformator? J. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Kamila i Marcin 06.09.2012 08:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Września 2012 W sumie nie i chyba nie będę próbować, bo bardzo ją lubię.. ale jak czasem ją moja mama przeładuje, to słychać ją wszędzie jak wejdzie na pełne obroty:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
widat06 06.09.2012 11:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Września 2012 @brombel - ano spadło, spadło.... dzięki za miłe słowa I jak już przy marudzeniu jestem... zlew kucheny. Dawno dawno temu, za górami, za lasami, a przynajmniej po drugiej stronie stolycy, jako młody, pełen sił i energii kawaler do wzięcia urządzałem swoje pierwsze WŁASNE mieszkanie. M.in. kuchnię. Co prawda ówcześni znajomi nadziwić się nie mogli, po co mi kuchnia, sugerowali zakup takiego kombajnu: szafka z zamontowaną minilodówką, dwupalnikową płytą i małym zlewem, wszystko zwarte i kompaktowe, jako coś co w zupełności wystarczy do chłodzenia piwa i przyrządzania zupek chińskich, ale ja chciałem mieć mieszkanie przyszłościowe, z prawdziwą kuchnią, więc ją zrobiłem. Kuchnię pełną gębą. W niej, nie wdając się w nieistotne opisy był porządny zlew, produkcji potentata zlewowego: Deante. Dobra, sprawdzona firma, dobry, porządny zlew, w komplecie dobry porządny syfon. Z "automatycznymi" korkami. Teraz... również kupiliśmy zlew Deante. Bo był akurat taki, jak żona chciała, poza tym uznaliśmy, że dobra, sprawdzona firma, czemu nie. No i zlew jest ok, ale syfon... Jezuuusie, nawet chińskie hipermarketowe badziewie noname, z dolnego poziomu regału, gdzie wstydliwie hipermarkety upychają najtańsze i najgorsze produkty, nawet to robi lepsze wrażenie. I nawet nie chodzi mi o badziewne rurki z cieniutkiego plastiku, o uszczelki, które naciągałem na rury z duszą na ramieniu, czy pęknie, czy nie pęknie. Ale same koszyki - zgrrrooza! Na wygląd całkiem podobne do tych starych, sprzed dziesięciu lat: Ale: - blacha, z której jest to wytłoczone, tak na oko połowę cieńsza. - uchwyt do wyciągania - w starym był elegancki chromowany. Tu - jakieś aluminiowe kretyństwo wyglądające na półprodukt przed oddaniem do galwanizacji. - bolec prowadzący, Tu - jak widać, plastik. Jak myślicie, z czego był ten bolec w starym? - i najlepsze. Śruba ściągająca kosz korka z samym syfonem pod zlewem. W starym: porządny kawał mosiądzu. Tu... Mam zamiar napisać maila na infolinię Deante i spytać ich, czy kupiłem jakąś podróbę, czy też tak wygląda Nowa, Lepsza Jakość Produktu w wydaniu Deante. Sama instalacja pod zlewem - pozwoliłem sobie wsadzić instrukcję montazu syfonu w... w buty, powiedzmy i zrobiłem to po swojemu. Dzięki czemu syfonu nie mam na środku szafki, tylko pod ścianą, a do szafki można wsadzić coś jeszcze. Kwestia dorzucenia do interesu dwóch rurek kanalizacyjnych i kolanka ekstra to była. Na zdjęciu widać też dołożoną instalację hydrauliczną. Ot, parę rurek dzięki którym oryginalne wężyki akurat sięgają, gdzie powinny, bez zbędnego i usterkogennego przedłużania. I to tyle na razie. Następny wpis... będzie. Kiedyś. J. Czy mógłbyś zdradzić jak użytkuje się taki narożny zlew?. Chciałabym mieć dwukomorowy ale moja kuchnia pozwala tylko na narożny. Nigdy nie miałam z takim do czynienia, więc nie wiem jak jest z wygodą przy myciu. Proszę o informację Z góry dziękuję i pozdrawiam P.S Instrukcję założenia już mam pokazaną na twoim blogu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.