Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Dach w zasadzie skończony. Dekarze zrobili co mogli z posiadanymi materiałami, niestety brakło im trzech gąsiorów początkowych, chyba jednej dachówki narożnej, wcięło też dwie dachówki z kominkami wentylacyjnymi. Znaczy to wszystko było zamówione, ale nie zostało przywiezione w dostawie. Brakło tez nam blachy, więc część obróbek czeka.

Całość tego, co zostało niezrobione poczeka sobie chyba do wiosny, kiedy założymy okna połaciowe, wtedy też zostaną skończone te braki.

Póki co nasz dach wygląda tak:

 

Front:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/StSmLQVYj3I/AAAAAAAAB8A/DNUpsBhjQnI/s720/7340_Zima%20idzie.jpg

 

I szczyt dachu.

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/StSmJqt7h9I/AAAAAAAAB78/fb1TJs9vS7w/s720/7353_Zima%20idzie.jpg

 

Na rozecie planowaliśmy koguta z różą wiatrów, ale okazuje się, że nie jest to takie proste, niestety. Znaczy kogut sam w sobie owszem, do wyboru do koloru, ale mocowanie do rozety jest jak się okazuje kłopotliwe. Rozwiązań fabrycznych niet, koguciarze robią tylko łapki do przykręcania, bądź uchwyty "pod gąsior", trzebaby coś rzeźbić, dekarz się strasznie krzywił, doszły jeszcze kwestie piorunochronowe - gdyby kogut był, musiałby być i piorunochron, a tak z racji tego, że dom między drzewami, piorunochronu raczej nie będzie bo jak ma w coś walić, niech wali w drzewa (tfu tfu!), po co na dom ściągać.

 

I ostatnia rzecz, którą dziś na chybcika zrobiłem przerażony dobiegającymi z mediów prognozami pogodowymi na najbliższe dni (nocne przymrozki do -9 stopni), inspektorzy BHP, zwłaszcza ze słabym sercem proszeni są o zamknięcie w tym momencie niniejszego dziennika i nieoglądanie zdjęcia poniżej!

 

Materiały:

- rura termoizolacyjna typowa

- przewód grzejny wypruty ze złomowanego masażera do stóp

- termostat bimetaliczny z własnych "przydasi"

- kable, paski "trytytki", izolacja itp.

- kawał folii w roli dodatkowej izolacji p/wodnej

 

Efekt: tadaaaam!

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/StSmNHievTI/AAAAAAAAB8E/dIqQzFqkvq0/s720/7354_Zima%20idzie.jpg

 

Całość począwszy od ziemi, skończywszy na liczniku jest owinięta kablem mającym w sumie 60W, dodatkowo na sam licznik i zawory jest jeszcze dowinięty kabel 20W, docelowo całość jeszcze zamknę w drewnianej skrzynce wypchanej ścinkami styropianu. Termostat ustawiłem na 3 stopnie, zobaczymy...

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

 

tak z teorii - pierwsze kryształki lodu pojawiają się przy 4 stopniach :wink:

 

Yyyyy.... :o Chodzi o ciśnienie? Które w rurze wodociągowej jest od atmosferycznego dużo większe i w związku z tym temperatura zamarzania podjeżdża nam do góry?

Nic, w taki razie pozostaje mi liczyć na to, że samo osiągnięcie temperatury zamarzania (w danym ciśnieniu) nie wystarczy, potrzebne jest zejście niżej, żeby się zmiana dokonała, a jutro i tak będę na działce, to podniosę na 5, ale dzięki za uwagę.

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Ech, chyba budowa nam w sen zimowy zapada, nasz Dziennik Budowy na czwartej stronie działu wylądował... a niedobrze, niedobrze, roboty jeszcze kuuupa.

 

Dziś trochę nadrobiliśmy z Bratem. Po pierwsze (i nieudokumentowane fotograficznie) Brat wywiózł z domu wszystkie hałdy gruzu pomieszanego z trocinami z więźby. Było tego łaaaaadnych parę kursów taczką i w całości poszło na utwardzenie drogi przed domem.

 

Po drugie - została zasypana ostatnia dziura w ziemi w obrysie fundamentów - była zostawiona na wodociąg, a ponieważ ten już jest, to trzeba było zasypać. To był pierwotnie taki nieduży zasiek wyszalowany deskami (niestety nie do samej góry, wskutek czego woda płynąca akurat tamtędy z całego stropu w czasie ulew, mocno to jeszcze podmyła), patrząc na to stwierdziłem:

- tu dużo nie trzeba, może ze trzy taczki wejdą

- co ty, z dziesięć jak nic wejdzie - to Brat.

- eeee, nie przesadzaj, dziesięć to na pewno nie!

Stanęło na tym, że się zobaczy. I się zobaczyło. Weszło dwanaście...

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SuMp1BMiLCI/AAAAAAAAB98/ATv9YdNMMo0/s720/7382_Dzrwi%20i%20okna.jpg

 

Zasypana już dziura widoczna u dołu, po prawo zrobiona z resztki krokwi zagęszczarka do gruntu "profi-line". A na wprost zabite deskami drzwi gospodarcze.

I jeszcze zbliżenie jednego elementu z tego zdjęcia, kolejna ciekawostka z cyklu "Horror BehaPowca":

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SuMqQ6xNneI/AAAAAAAAB-c/fsKBEyl4BEE/s512/7384_Dzrwi%20i%20okna.jpg

 

Ustrojstwo musiałem po pierwsze naprawić, ponieważ okazało się, że w pierwotnym wykonaniu nie grzeje jedna sekcja. A jak już naprawiłem i uruchomiłem testowo, to okazało się, że przy dzisiejszej temperaturze (+10 stopni) całość rur robi się pod ociepleniem mocno ciepła, miejscami wręcz gorąca, w każdym razie przy niezbyt silnym strumieniu wody i sprawnym posługiwaniu się mydłem można bez problemu umyć ręce w mocno ciepłej (przez pierwsze sekundy gorącej) wodzie. W związku z powyższym termostat został przeniesiony bezpośrednio na rurę, bez żadnych osłon z pianki, najwyżej jak będą mrozy, całość obuduję styropianem.

A termostat spowrotem przestawiłem na trzy stopnie. Mój dziennik podczytuje kolega z pracy i jak zobaczył ostatnią dyskusję na temat temperatury zamarzania wody, wykopał z internetu diagram fazowy dla wody (ukazujący zależność stanów skupienia od temperatury i ciśnienia). Jasno z niego wynika, że wbrew logice zwiększanie ciśnienia wody powoduje nie podnoszenie, ale obniżenie temperatury zamarzania, jednak jest to zależność tak słaba, że w omawianym zakresie ciśnień całkowicie pomijalna. Zatem: woda zamarza w temperaturze ZERA (Celsjusza), amen.

 

Do rzeczy jednak. Jak już o zabijaniu deskami mowa... moja firma autorska produkująca dizajnerskie okna drewniane rozszerzyła ofertę o drzwi. Z zamówieniami proszę się śpieszyć, bo terminy do wiosny przyszłego roku już zajęte. Najnowsza pozycja z katalogu ofertowego: drzwi zewnętrzne, antywłamaniowe, konstrukcja lita, drewniana:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SuMpuogbAKI/AAAAAAAAB9w/QyEuXvmklAE/s512/7388_Dzrwi%20i%20okna.jpg

 

Skrzydło drzwi w profesjonalny sposób wzmacniane, ze specjalnym, patentowanym systemem zapobiegającym opuszczaniu się drzwi, na zdjęciu widać też wysokiej klasy przeciwwyważeniowe zawiasy:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SuMprGGFs8I/AAAAAAAAB9o/7azE-0hCrTA/s512/7379_Dzrwi%20i%20okna.jpg

 

Drzwi są wyposażone w estetyczne naświetle, szklone szybą antywłamaniową klasy P4 oraz w wysokiej klasy blokadę blokującą drzwi od wewnątrz.

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SuMp22k31dI/AAAAAAAAB-A/JD195Lb-GqE/s720/7380_Dzrwi%20i%20okna.jpg

 

Zamki oczywiście atestowane, konkurencja oferująca co najwyżej jakąśtam klasę C może nam skoczyć, my oferujemy klasę "D" (jak... jak Deeee ;) ):

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SuMpwodk3hI/AAAAAAAAB90/8IF9gUGCu5Q/s720/7387_Dzrwi%20i%20okna.jpg

 

I kolejna nowość w ofercie: okna przeszklone. Nie jakąśtam szybą! Tylko dwuwarstwowym kompozytem polietylenowym:

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SuMpsxqbLjI/AAAAAAAAB9s/FjEJczcboxE/s720/7389_Dzrwi%20i%20okna.jpg

 

I to w zasadzie wszystko. W przyszłym tygodniu planuję wziąć się wreszcie za hydraulikę!

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za miłe słowo :)

A etap... jaki etap, przecież "dopiero co" jeździliśmy z żoną i potomkiem po leśnej ściółce się przechadzać, to tak piorunem potem idzie, że ani się człowiek obejrzy a już ma skarbonkę bez dna postawioną na działce, a dno bez skarbonki pozostawione na koncie :-?

Twoja budowa zresztą też ma niezłe tempo :)

 

Pozdrawiam

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I znów nasz dziennik spadł aż na trzecią podstronę, nie wiem, czy to nam tak wolno zaczęło iść, czy inni budujący w długie jesienne wieczory za pisaninę się wzięli...

 

W każdym razie dziś wziąłem sobie w pracy wolne i pojechałem wreszcie się zabrać za hydraulikę. Miała być robiona już dawno temu, ale wiecznie coś jej w drogę wchodziło, zawsze coś było ważniejsze i w rezultacie całość się odwlekła aż do teraz. Usiłowała zresztą odwlec się jeszcze bardziej, ale się zawziąłem i nie dałem.

 

Pojechałem na budowę sam i... i chyba trzeba będzie wreszcie pokazać okolicznej przyrodzie, kto tam rządzi. Zaczęło się od tego, że jak przyjechałem, straszną awanturę mi zrobiły rozsiadnięte w najlepsze na naszym Pięknym Dachu ptaki. Nie wiem, co to było, wielkości sroki, dźwięki wydawało takie raczej skrzekliwe, ale było zupełnie inaczej niż sroka ubarwione. Nie znam się, niestety, na codzień odróżniam wróbla i gołębia (Tfu!), w każdym razie ani wróbel ani gołąb (Tfu!) nie był to z całą pewnością.

Z gdybania "a może to był..." podpieranego wyszukiwanymi w góglu obrazkami najbardziej pasuje mi kawka, ale też nie do końca, bo wg opisu powinna być czarno-szara, a to, co widziałem miało jakieś fioletowe dodatki. Tak czy tak, na wypadek, gdyby to były jednak kawki, pilnie trzeba przed nastaniem wiosny przewody kominowe pozabezpieczać.

 

Potem, kiedy już rozłożyłem się z robotą, musiałem trochę czasu spędzić w szachcie instalacyjnym, okazało się jednak, że ten obrał sobie na swoje lokum jeden z naszych motyli, o których pisałem kiedyśtam. Siedział akurat na środku ściany, a w szachcie bardzo ciasno jest i bałem się, że go uszkodzę, więc chciałem go wygonić. Macham, on nic. Macham mocniej - nic. Trącam go palcem - nic, jakbym kawałek papieru trącał. Nie chciałem go strącać "siłom", więc mocno na niego dmuchnąłem. To wreszcie wywołało reakcję: rozłożył skrzydła i zaczął nimi na mnie ZGRZYTAĆ!. W życiu nie słyszałem dźwięków przez motyla wydawanych, a ten tymczasem najnormalniej w świecie zgrzytał: składał i rozkładał skrzydełka z wyraźnie słyszalnym szelestem-zgrzytem. Mówię do niego grzecznie i spokojnie:

- wynocha! - a on na to:

- zgrzzzzyt! - no to ja znów grzecznie i spokojnie:

- a pójdziesz mi zaraz stąd w cholerę czy nie? - wybrał opcję "czy nie", co zasygnalizował nie mniej spokojnym:

- zgrzzzzyyyt

I tak cały czas, jak tam koło niego pracowałem, nie przeszkadzała mu ani młotowiertarka, ani pył ani świecący halogen. W końcu powiedziałem mu, że dostaje czarną kartkę za nieposłuszeństwo, zaraz zrobię mu zdjęcie i trafia na tablicę "Tych motyli nie obsługujemy", ale za całą odpowiedź znów rozległo się:

- zgrzzzyt.

Zdjęcie w każdym razie zrobiłem, o proszę:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SunLZEIVASI/AAAAAAAAB_0/Af5T4hrW1gM/s720/7397_Motyl%20na%20budowie.jpg

 

Co do hydrauliki. Zacząłem od zimnej wody, dziś niestety nie miałem za dużo czasu, ograniczony byłem zaczynającym się o 15:00 ślubowaniem naszego świeżo upieczonego przedszkolaka, ale głównego "roota" zrobiłem, oto i jego zasadniczy fragment:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SunLKB6ahxI/AAAAAAAAB_s/VgVJ40LyJVA/s512/7403_Hydraulika.jpg

 

Z ciekawostek widocznych na zdjęciu: peszel na pierwszym planie prowadzi do kominka w szambie, w przyszłości wyjdą nim kable czujnika poziomu... no.... cieczy, powiedzmy. Obok peszla - koniec bednarki będącej zaczątkiem Głównej Szyny Uziemiającej. No i kable... różne, w większości tymczasowe.

Zrobiłbym więcej, ale nieprzemyślenie kwestii mania tylko dwóch rąk, w dodatku ograniczonej długości i ilości stopni swobody spowodowała, że zmarnowałem sobie jedną kształtkę z już przygrzanymi redukcjami, a niestety nie miałem ich więcej.

Po tym pierwszym dniu w każdym razie nasuwają mi się dwa spostrzeżenia:

Po pierwsze: High End Quality i full profeszynal rury marki Wavin w porównaniu z badziewnymi najtańszymi tureckimi rurami z Castoramy, na których uczyłem się zgrzewania kilka tygodni temu, mają jedną dość istotną, przynajmniej dla mnie - początkującego zgrzewacza wadę: na tych tureckich był przez całą długość czerwony pasek, znakomicie ułatwiający ustawianie elementów instalacji względem siebie. Wavin niestety takiego paska nie ma. Owszem ma wzdłuż rur naniesione napisy i jakieś kreseczki, ale po pierwsze jest to nieciągłe, po drugie przy odtłuszczaniu rur acetonem, schodzi od jednego pociągnięcia szmatą. Ta czerwona kreska była o wiele lepsza.

Po drugie: producent rur podaje optymalną temperaturę i czas zgrzewania. I nie wiem, być może jak się ma profesjonalną zgrzewarkę za 1000zł, parametry te faktycznie się sprawdzają i są optymalne. Jednak przy zgrzewarce za 150zł, o takiej jak na obrazku:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SunLMV1yYjI/AAAAAAAAB_w/n2uOXr0SLSE/s720/7404_Hydraulika.jpg

 

przy tej zgrzewarce jednak nie sprawdzały się kompletnie, po pierwszej próbie dałem spokój (a efekt zgrzania wywaliłem), o wiele skuteczniejsza okazała się metoda: temperatura - na maksa, czas grzania - a tak mniej więcej potrzymać, żeby miękkie się zrobiło. "Mniej więcej" oczywiście starałem się dla danej średnicy dawać takie samo, w każdym razie dla rury fi32 Wavin podaje czas optymalny bodajże 8 sekund przy 260 stopniach, ja temperaturę ustawiałem na 300stopni (na pokrętle, diabli ją wiedzą, jaka była naprawdę), a czas grzania - 10 sekund liczonych od całkowitego napchnięcia kształtki na kamień (co tez kilka sekund trwało) i wtedy dopiero wychodziło idealnie - rurę dawało się wsunąć do samego końca, nie używając do tego końskiej siły ale i nie formując od wewnątrz obwarzanka z nadmiernie stopionego plastiku.

 

Jutro ciąg dalszy.

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hydraulika robi się na całego. Po dzisiejszym dniu parter jest... no może napisanie w tym miejscu "prawie skończony" to by było duże przegięcie, ale na pewno jest już bliżej niż dalej.

 

Tak wygląda obecnie nasz szacht instalacyjny:

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sux-DGZVPUI/AAAAAAAACAw/ClaJHljxE_s/s800/7520_Szacht.jpg

 

Obok istniejących rurek pojawi się jeszcze trzecia od recyrkulacji, w kącie będzie też rura od OC (Odkurzacza Centralnego).

Jeszcze jeden niepozorny, a bardzo ważny element, jaki się w szachcie pojawił, to widoczna po lewo Główna Szyna Uziemiająca, z już "na ładnie" przykręconą bednarką wystającą z uziomu fundamentowego. O tu na zbliżeniu, z otwartą osłonką:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sux-DsIioPI/AAAAAAAACA0/Bq7zAg-SGhU/s720/7524_GSU.jpg

 

I teraz to, co (z dzisiejszych prac) najpiękniejsze: dolna łazienka:

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sux-CnL77NI/AAAAAAAACAs/Vq_1y5_Edqs/s720/7515_Łazienka%20na%20parterze.jpg

 

Na ścianie po prawo "zasilanie" wraz z zaworami odcinającymi (będą odcinać wszystkie odbiory na parterze). Za nimi kolejno:

- odnoga dająca nura przez dziurę w ścianie do garażu i tamtędy spowrotem do pomieszczenia gospodarczego, do umywalki i pralki. Gdyby ktoś pytał, dlaczego, skoro w pomieszczeniu gospodarczym jest wodociąg i piec, zasilam te podejścia tak naokoło, odpowiedź będzie krótka: "bo tak" ;) (a tak naprawdę - z doprowadzeniem tam ciepłej wody wprost od pieca miałbym niewiele mniej skomplikowaną drogę, a tak, mam to na jednych zaworach odcinających, czysto i elegancko, raptem kosztem może z dwóch metrów rurek więcej.

- podejście do umywalki. Tak, wiem, że krzywo. Rurki prężą, jedna wyżej, druga niżej, pomocuje się za uszy, będzie prosto.

- odchodzący od trójnika ogonek to nieistniejące jeszcze podejście do spłukiwania kibla. Nie zrobione jeszcze, bo muszę się wpierw dowiedzieć, gdzie konkretnie pod stelażem się wodę wyprowadza.

- i na dole zdjęcia dwie rurki idące sobie w stronę kuchni, po drodze jeszcze niewidoczne już na zdjęciu odgałęzienie do natrysku w tejże łazience.

 

Jeszcze ciekawostka związana z tym zdjęciem: przy wyprowadzeniach umywalki widać zaznaczone ołówkiem na ścianie gdzie zimna woda, a gdzie ciepła. Widać, prawda? A poniżej te zamalowane z wyraźną pasją (zwłaszcza lewy) inne oznaczenia też widać? Jak dopiszę jeszcze, że po moim dzisiejszym powrocie do domu dziecko nasze otrzymało do zabawy wspaniałą zabawkę: dwa zgrzane blisko siebie trójniki PP z wystającymi z nich krótkimi odcinkami rurek, to będzie wszystko jasne? :lol: :evil:

Dobrze, k..., wiedziałem, że ciepła ma być z lewej. Mimo, że wiedziałem, jeszcze rozmawiając przez telefon z żoną się upewniłem: ciepła z lewej? Tak, ciepła z lewej. Po czym ciągnąc rurki od zimnej, zrobiłem jej wylot po... po lewej. No żeż K... J... M... (skróty pochodzą z ogólnobudowlanego narzecza i proszę mi to nie kręcić nosem, że niekulturalnie i że osoba na pewnym poziomie powinna umieć się wysłowić bez takich dodatków. Bo może i powinna, ale czasem, k..., po prostu nie można inaczej, o!). Na szczęście zorientowałem się od razu i do przeniesienia miałem tylko ta jedną gałązkę (choć niestety wymagało to zepsucia już zrobionego rozejścia na kibel i kuchnię).

 

Obok zaworków odcinających dojdzie jeszcze trzeci od recyrkulacji, a całe zawory będą zasłonięte przewidzianą w tym miejscu szafką na rzeczy czystościowo-gospdarcze, szafka jest planowana na całą tą boczną ścianę i po prostu jedne z jej drzwiczek będą skrywać te zaworki.

 

Jeszcze z kotłowni: podejście do węzła wodociągowego:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sux-BtSCymI/AAAAAAAACAo/C-pSMb3_-Iw/s512/7505_Hydraulika.jpg

 

Rurka póki co zostawiona w powietrzu, ale oczywiście skręci do poziomu, pod licznikiem będzie miejsce na zainstalowanie ewentualnego filtra (gdyby się okazało, że będzie potrzebny) i dalej do wodociągu, mniej więcej w miejscu obecnie zainstalowanego kranu. Kran (ten sam) tam zresztą będzie zostawiony, ale trochę inaczej go planuję założyć.

A pod kranem będzie kolejny zawór, odejście do kranów czerpalnych na zewnątrz budynku i złącze do tej niebieskiej rury PE, która póki co tak byle jak sterczy. Ta rura to bypass łączący ten węzeł wodociągowy z piwniczką, w której będzie stał hydrofor z wodą ze studni. Dzięki temu bypassowi będzie można zarówno puścić na ogród wodę wodociągową (gdybyśmy mieli kiedyś taką fantazję) jak i podać na dom wodę ze studni (w razie, gdyby kiedyś wodociągu miało braknąć na dłużej), wszystko do załatwienia przestawieniem dwóch zaworów na krzyż.

Niestety woda z naszej studni jest tak straszliwym syfem (nalana do szklanki i zostawiona na kilkanaście minut zaczyna przypominać coś pośredniego miedzy moczem a cocacolą (w całej okolicy studzienna woda tak wygląda), więc tak na dobrą sprawę nie wiem, po co nam ten bypass, ale niech sobie będzie i oby się nie przydał nigdy.

 

Jeszcze w temacie zgrzewania rur PP - z ciekawości rozpiłowałem jeden z usuniętych w wyniku pomyłki trójników, oto jego przekrój:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sux-EJa3kjI/AAAAAAAACA4/XfSdjOmN9UI/s720/7532_Przekrój.jpg

 

Myślę, że wygląda to zdrowo? Zgrzeina jest czysta i gdyby nie minimalnie różne kolory rurki i trójnika nie sposób byłoby się dopatrzeć granicy. Obwarzanki niemal nie wchodzą w światło rury ("niemal" bo na mniejszej średnicy minimalnie ma to miejsce, ale myślę, że tyle to nie grzech). Zgrzewa w każdym razie mi się już dość sprawnie, oparzeń póki co, TFU TFU, brak (choć wszystko przede mną, zwłaszcza że wpadając w rutynę zaczynam coraz więcej bez rękawic robić), wizji narkotycznych od oparów acetonu (którego nie wiedzieć czemu jakieś ogromne ilości wychodzą, na to, co do tej pory zrobiłem poszło 3/4 flaszki) też nie mam :wink:

Jeśli utrzymam tempo, to jeszcze kilka dni wolnych od pracy (3-4) i hydraulika będzie zrobiona :D

 

A na koniec mały off-topic: wracając po dzisiejszej robocie do domu chciałem jeszcze zatankować samochód, bo jutro wiadomo, mogłoby to być trudniejsze niż zwykle, a rezerwa już nawet się nie świeciła, a do gardła się rzucała.

Jadę sobie Trasą Toruńską, z daleka patrzę na stację BP - super, nie tylko nie ma kolejki (czego z uwagi na jutrzejsze smutne święta się spodziewałem), ale nawet wolne dystrybutory są. Więc oczywiście kierunkowskaz w prawo i będę zjeżdżał. I dokładnie w tym momencie dwa samochody jadące przede mną również zaczynają zjeżdżać na prawoskręt do tej stacji, mało tego, na tą stację wjeżdża się przez małe rondo "obsługujące" również ruch z pobliskiego centrum handlowego, no więc z tego ronda na stację władowały się kolejne dwa samochody, w rezultacie czego nie tylko o wolnych dystrybutorach mogłem zapomnieć, ale i w kolejce musiałem jeszcze czekać.

Oczywiście, jak to na BP (i innych stacjach z bufetami itp.) w tym momencie okazało się, że pod dystrybutorami stoi komplet samochodów, do kasy może z dwie osoby, a reszta właścicieli aut stojących pod dystrybutorami? Konsumuje. A że pod stacją kolejka, a ich auta miejsce blokują, wystarczyłoby je wcześniej przestawić? A co ich to obchodzi?

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyjechała dziś do nas na budowę Koza. Aż spod Rzeszowa, ale co zrobić, jak nawet z kosztami przesyłki kurierem wyszła i tak kilkadziesiąt zł taniej niż podobne kozy dostępne u nas, a przy tym jest od nich lepsza/solidniejsza.

 

O, tak wygląda po zamontowaniu (zardzewiała rura kominowa była na wyposażeniu barakowozu, więc została zaadoptowana):

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvM2TS40nXI/AAAAAAAACBw/-kvCMOKVeOc/s720/7545_Przyszła%20Koza%20do....jpg

 

Przy okazji piękna panorama wnętrza naszej budowli, stoimy w salonie, po lewo widać kawałek gospodarczego. A bałagan... no jak to bałagan na budowie. Gorzej miejscami jest...

 

A tu wielka chwila: moment podpalania testowej gazety. Z właściwym napaleniem trzeba będzie poczekać na resztę rodziny, teraz byłem sam. I tyle napiszę, że równoczesne zrobienie zdjęcia praworęcznym aparatem trzymanym lewą ręką i podpalenie tej gazety, to duży wyczyn był :)

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvM2T7wSR6I/AAAAAAAACB0/j7mXo2D9S6U/s720/7552_Przyszła%20Koza%20do....jpg

 

I skutek podpalenia. Ciąg był, aż huczało:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvM2Su6ZqQI/AAAAAAAACBs/15_DrvCirYA/s720/7560_Przyszła%20Koza%20do....jpg

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gratuluję dobrego ciągu :D A pochwal się czym kominy będziecie wykańczać - u mnie to teraz motyw przewodni.

Pozdrawiam

 

piękny domek...a jaka elewacja komina??

 

A dziękujemy :D

Elewacja komina planowana jest taka sama jak i cokół oraz jeszcze kilka elementów (przypory na narożnikach, podcień ganku itp.), w okładzinie z płytki elewacyjnej, o takiej:

 

http://www.stegu.pl/kamieniopodobne/view/calabria1.jpg

 

A z ciekawości spytam, dlaczego pytasz akurat o komin?

 

J.

 

8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś sobota, w planach miałem robienie hydrauliki, ale niestety wirusy jakies plany pokrzyżowały, nie wiem, czy świńska grypa, czy ptasia czy inne cholerstwo, w każdym razie o siedzeniu tam cały dzień nie było mowy.

 

Teraz uwaga, następnego akapitu forumowicze mogą nie czytać, albowiem będzie to prywata niezbędna w celu zapobieżenia wybuchowi paniki w rodzinie:

Rodzice moi kochani! NIC NAM NIE JEST! Generalnie jesteśmy zdrowi, małżonka w każdym razie już prawie zdrowa, Wyjątek zdrów jak ryba, a mnie po prostu "coś brało". Na chwilę obecną co prawda mogę napisać, że nie wzięło, ale wolałem dmuchać na zimne i dziś sobie cięższe prace odpuścić.

 

Ile sobie jednak można odpuszczać, tyle można, przyjemności pierwszego napalenia w kozie w życiu bym nie odpuścił, choćby i z glutem do pasa i temperaturą, a co dopiero w stanie "w zasadzie nic mi nie jest, ale...". Tak więc pojechaliśmy dziś ot tak sobie, w kozie napalić.

 

Po pierwsze, nieprezentowany jeszcze tutaj nowy zamek do naszych super drzwi antywłamaniowych. Tamten demonstrowałem wcześniej i pisałem, że klasa antywłamaniowości "D". No więc proszę bardzo, drzwi po apgrejdzie i zamek z klasą "E":

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvWr4YfyRjI/AAAAAAAACCs/bw-ZAX4n8X0/s720/7592_Nowy%20zamek.jpg

 

Napalenie w samej kozie odbyło się w sposób trywialny, było się w końcu harcerzem, każde wakacje w okolicy lasu spędzało (las ma się dobrze do dzisiaj!!!) i nie jedno ognisko się w życiu paliło, tylko z braku baniaka z benzyną (uwaga na wymowę: "banjaka", takiego kargulowego) trzeba było się acetonem zadowolić :wink:

(gdyby ktoś miał wątpliwości, na wszelki wypadek całkiem już poważnie: nie, nie rozpalałem wewnątrz domu, w dodatku w małej zamkniętej komorze, ognia za pomoca acetonu ani tym bardziej benzyny, ja może miewam różne pomysły, nie zawsze rozsądne, ale przede wszystkim tej kozy by mi szkoda było, kawał papieru i zapalniczka wystarczyły).

 

Efekty rozpalenia załadowanej drewnem kozy:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvWr38E_hSI/AAAAAAAACCo/Jw7tJ9wL5dU/s720/7617_Palimy.jpg

 

I pierwszy dym z komina. Bledziutki, bo drewno już ładnie wyschło a i na tym kolorze nieba nie było widać:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvWr4tiL53I/AAAAAAAACCw/eQVXx4v1QHc/s512/7600_Palimy.jpg

 

I widok z dalszej perspektywy, tutaj trzeba już uwierzyć strzałce na słowo, ten dym tam był!

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvWr6NFuuWI/AAAAAAAACC8/vWPssv7pnvk/s720/7603_Palimy_opis.JPG

 

I jeszcze raz sama koza, wraz z prowizoryczną zaporą antyWyjątkową. Wyjątek co prawda długo był indoktrynowany, że ta koza jest baaardzo groźna i absolutnie nie można się do niej zbliżać, co miało m.in. ten efekt, że jak głośno zawołałem "Uwaga, podpalam", to biedne dziecko biegiem na drugi koniec salonu poleciało, ale lepiej niech się poboi niż ma się na kozę dajmy na to przewrócić.

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvWuilanSZI/AAAAAAAACDA/r6xmemCbgcw/s720/7607_Palimy.jpg

 

Pierwsze solidne napalenie dość mocno nam zadymiło dom poniewaz musiała się wypalić nieużywana od dawna rura kominowa, a zwłaszcza nowa jej część - wysmarowane jakimś olejem kolanko, na zdjęciu widać, jak już zczerniało.

Po tym pierwszym napaleniu w każdym razie dwa pierwsze spostrzeżenia, jakie się nasuwają:

1) Jeezuuusie, jak toto grzeeejeee... Może z godzinę żeśmy palili, a w salonie, w którym koza jest zainstalowana się odczuwalnie ciepło zrobiło.

2) Jeezuuusie, ile toto żre paliwa! Fakt, że dziś paliłem z uchylonymi drzwiczkami popielnika i szybrem otworzonym na max, ale koza była ścinkami drewna wypełniona do poziomu górnych drzwiczek i spaliła je do cna w tą godzinę właśnie, aż hucząc przy tym z łakomstwa.

Użytkowo... no może szybra nie będę zamykał, popielnik już raczej tak, ale te hałdy drewna, które mamy na działce i co do których się obawiałem, że nie tylko na tą zimę, ale na parę następnych starczą... obawiam się, że pójdzie wszystko i być może jeszcze trzeba będzie z dłuższych odpadów trochę naciąć.

 

Póki co pilnie potrzebny ładny pogrzebacz, formowany młotkiem czajnik, taki do stawiania na fajerce i może ręcznie robiona patelnia? :D

 

J. (z wizją jajecznicy na boczku robionej na kozie jako posiłek "przy robocie")

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś był dzień hydrauliczny, niestety połączony z hydrozagadką.

 

Ale po kolei. Na pierwszy ogień poszła koza. Napaliłem w niej już czysto użytkowo, sprawdziła się rewelacyjnie, w domu mimo niezatkanych okien na poddaszu a i tych na parterze zawierających liczne "rozszczelnienia" (taka makrowentylacja ;) ) zrobiło się najnormalniej w świecie ciepło.

Ale trudno się dziwić, koza w czasie pracy wyglądała tak:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfQz6tW1I/AAAAAAAACDc/TpPUhbvAcmU/s720/7624_Koza%20grzeje%20ile%20wlezie.jpg

 

Naprawdę sądziłem, że określenie "piecyk rozpalony do czerwoności" to eufemizm jest, a tu proszę. I tak to wyglądało przy zamkniętym popielniku (na zdjęciu jeszcze lekko uchylony po rozpalaniu, ale potem zamknąłem i było to samo) i jedynie "górnym" powietrzu, gdybym zostawił otwarty popielnik, koza by chyba na orbitę odleciała.

Jak już wcześniej pisałem, pożera toto niesamowite ilości opału. Siedziałem dziś na budowie 6 godzin i przez te 6 godzin spaliłem 4-5 wiader drewnianych ścinków! Nie jestem pewien czy 4 czy 5, bo w końcu rachubę straciłem, to było takie normalne plastikowe 10l wiadro, jednorazowy ładunek to ta kupka widoczna za kozą (ZA!, nie pod ścianą!). Oczywiście mógłbym zdławić szyber i pewnie by się paliło ze dwa razy wolniej, ale zapas opału mam duuuuży, więc póki co będę grzał ile wlezie :D

 

Udało mi się w każdym razie dziś całkowicie skończyć łazienkę na parterze a także zrobić dolny obieg recyrkulacji. Fotorelacja:

 

Kąt umywalkowo-kiblowy wraz z szachtem (trzy zawory: ciepła, zimna i recyrkulacja), odejściem (przez garaż) do zlewu w gospodarczym i podejście do spłuczki kiblowej (zrobione w końcu na wysokości 110cm i 25cm od osi kibla.

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfSSU6_gI/AAAAAAAACDo/mmViFe15_GA/s512/7639_Łazienka%20dolna.jpg

 

Prysznic (wyjście pod klasyczną baterię, jeśli będzie panel, to przerobię na węziej):

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfSz-K7bI/AAAAAAAACDs/k_59Vv78PG0/s512/7640_Łazienka%20dolna.jpg

 

I rury idące w siną dal do kuchni:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfTciOWvI/AAAAAAAACDw/jMlA1PEQXIo/s512/7643_Do%20kuchni.jpg

 

Szacht instalacyjny, doszła rura od recyrkulacji, taka pokręcona, bo gdybym ją dał po prostu równolegle obok roboczych, do szachtu już bym nie dał rady swobodnie wejść, a jeszcze trochę tam będzie roboty...

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfR-CUMWI/AAAAAAAACDk/9_e8orddmMw/s512/7633_Szacht.jpg

 

I w tym miejscu właśnie nastąpiła hydrozagadka. Kiedy zabrałem się za zgrzewanie tej rurki w szachcie, uwagę moją zwróciło, że dotychczas zainstalowane rury całe zarosiałe są. No mokre po prostu. W pierwszej chwili pomyślałem sobie, że jeszcze budynek dosycha (te rejony były najsilniej przemoczone, zanim dach szczelny się nie pojawił) i woda się wyrasza z pary, ale coś mi się nie zgadzało i zacząłem szukać. Szybko dość odkryłem, że woda spływa z góry. Halogen w dłoń, przebieżka na poddasze i tam właśnie została odkryta hydrozagadka:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfReX32TI/AAAAAAAACEM/y1O0oB0kBCg/s512/7627_Komin%20przecieka.jpg

 

Dziś jest bardzo mokry dzień... I coś przy kominie zaczęło dość mocno przeciekać. Wcześniej, w końcu też były deszczowe dni i nic nie ciekło, czyli coś się zepsuło teraz, najprawdopodobniej igliwie z naszych drzew kochanych zapchało spływy w obróbkach i się przelało gdzieś. Telefon do dekarza, w tym tygodniu nie mogą, podjadą w przyszłym i zobaczą co się dzieje, jak trzeba będzie wogóle te obróbki zrobią inaczej, w każdym razie Pan Krzysztof stwierdził, że taki problem to nie problem, gorsze bywają, zrobi się, będzie dobrze. Poczułem się pocieszony w każdym razie bo i nie przypuszczam, żeby tego się nie dało zrobić szczelnie.

 

No cóż, chcieliśmy mieć dom w lesie, to mamy. Z całym dobrodziejstwem inwentarza :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej

Nie żebym się czepiał ale jak pamiętasz kiedyś zastanawiałem się nad kompensatorami wydłużeń

I rury idące w siną dal do kuchni:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfTciOWvI/AAAAAAAACDw/jMlA1PEQXIo/s512/7643_Do%20kuchni.jpg

 

a to chyba nawet dłużej niż u mnie :)

 

dajesz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej

Nie żebym się czepiał ale jak pamiętasz kiedyś zastanawiałem się nad kompensatorami wydłużeń

 

a to chyba nawet dłużej niż u mnie :)

 

dajesz?

 

To tylko tak dramatycznie na zdjęciu wygląda, tam jest raptem 5m rury, przy czym wahliwe są oba końce (zwłaszcza ten w kuchni, bo tam po prostu skręci o 90 stopni). Wg tabeli wavina przy rurze 25mm kompensacje są potrzebne bodajże co 6 czy nawet 7m, tak więc nie daję :D

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to i ja idę spać spokojniej :)

 

Pozdrawiam

 

Wiesz... najwyżej, jak sie okaże, że po każdym uruchomieniu recyrkulacji, w holu (przez który u mnie przechodzą te długie sztangi) rozlega się przeciągłe skrzzzyyyyyyyp (nie wiem, jak u Ciebie, ale moje rurki będą w styropianie), zrobię w paru punktach odwierty przez wylewkę, wstawię w nie smarowniczki i będę pompował jakąś wazelinę :lol:

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś mija dzień, w którym wg założeń sprzed tygodnia miałem mieć już zrobioną na tip-top hydraulikę i w zależności od widzimisia albo mocno zaawansowany odkurzacz centralny albo wstępnie rozgrzebaną elektrykę.

 

Niestety, jakiś wirus krowiej grypy, bocianiej grypy czy innego cholerstwa spowodował, że siedzę w domu a robota stoi :(

Tyle tylko dobrego, że można się było dalej zająć castingiem na wykonawcę tynków oraz sprowadzaniem materiałów.

A żeby dziennik odłogiem zbyt długo nie leżał - dzisiejszy efekt łowów: dostarczony do mnie transport kabli.

 

O, tak mniej więcej wygląda kilometr kabla elektrycznego (z niewielkim okładem):

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvwviERWhMI/AAAAAAAACFE/qyQk_EtRKZg/s800/7645_Kable.jpg

 

Oprócz zasadniczego kabla na obrazku widać jeszcze kabel YTDY, którym chcę opędzić instalację alarmową, kilka elementów niezwiązanych bezpośrednio z budową:

- wspomnienie po pięknych kwiatach skrzynkowych

- wspomnienie po ukochanym futrze mojej żony, które się niestety popsuło jakiś czas temu (klatka po szynszylu znaczy, a zepsuła się zawartość, czyli wspomniany szynszyl).

- drzwi do garderoby, które niestety się wzięły i zepsuły i ze statusem "to się kiedyś naprawi" najpierw sie poniewierały w domu, obecnie zafoliowane wyszły na balkon i przy odrobinie szczęścia w tym stanie przeprowadzki powinny doczekać :D

- i najciekawsze, z budową owszem związane. Trochę słabo widać, bo te drzwi do garderoby zasłaniają, ale obok nich i za nimi stoją popakowane elementy czegoś, czym chyba nie każdy maniak elektroniki i komputerów może się we własnym domu pochwalić: pełnowymiarowa szafa typu rack 19", 42U, na etapie projektowania domu specjalne miejsce na nią zostało przewidziane :D

 

Że co? Że za duża? Oj, jak się zastanawiam nad jej rozplanowaniem, to mi wychodzi, że nawet mało może być. Jak w nia wepcham:

- dużego UPSa wraz z dwoma akumulatorami zewnętrznymi

- rackową minirozdzielnię energetyczną do zarządzania zasilaniem "bezprzerwowym" zza tego UPSa

- komputer mający robić za domowy serwer a jednocześnie platformę "nośną" domu inteligentnego

- switcha

- dwa lub trzy patchpanele RJ45 (raczej trzy, na dwóch się co prawda mieszczę, ale z logicznym rozplanowaniem gorzej)

- stary router cisco (bardziej do zabawy niż z potrzeby, ale mam, to gdzieś go trzeba władować)

- rackowy wspornik do łączówek KRONE LSA+ na których chcę rozkrosować wszelkie instalacje niskonapięciowe (prócz ethernetu oczywiście)

- elementy telewizji kablowej

- i jeszcze niezbędny zapas miejsca na wszelkie późniejsze wynalazki, które mi z całą pewnością przyjdą do głowy

... to tego miejsca na ostatnią pozycję, jak sobie kiedyś to rozrysowałem wcale tak dużo nie zostaje.

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótka notka dziś, tak tylko, żeby nasz dziennik gdzieśtam z forumowych czeluści spowrotem na pierwszą stronę wypchnąć.

 

Był dziś dekarz poprawić cieknące obróbki przy kominach. Był, poprawił, podobno powinno być już dobrze, ale przy okazji radosną nowinę nam objawił. Zwierzątko domowe mamy. Takie milusie, futrzaste, z modrymi oczkami...

 

Kunę, jego mać!

 

Zamieszkała sobie w dachu, póki co jedynie wystające brzegi uszczelnień zjadła. Dekarz mówi, że folii położonej na pełnym deskowaniu zeżreć nie powinna, że ona tam na wróble i tym podobne zwierzątka usiłujące się w dachu chować poluje, ale ja tam wolę prewencyjne działania. Liczne na forum wątki antykunowe przeczytałem, będzie wojna!

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piękny dziś dzień był i planowałem sobie, że posiedzę na budowie do oporu, popychając do przodu zaległości. Niestety z różnych przyczyn nie było mi dane, trzeba się było z budowy zabierać już o 15-tej.

Niemniej cośtam zrobiłem. Np kolejne okna, nowe modele, w całości wpuszczone w glify, nieprzeszkadzające tynkarzom.

 

Model klasyczny:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Swg1sK3TJoI/AAAAAAAACGU/hC1luedaaoE/s512/7657_Budowa.jpg

 

I model specjalny do większego okna wystawionego wprost na wichry i zawieje, ze szprosami. Bałagan na podłodze to pozostałości po moim okładaniu styropianem okolic okien wykuszowych, tak jakoś nie było kiedy tego sprzątnąć...

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Swg1ssw90HI/AAAAAAAACGY/11V6S-1bNeA/s720/7658_Budowa.jpg

 

I dalej miałem nadzieję zrobić kompletny wodkan w kuchni, zdążyłem tylko kan:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Swg1rnmUPAI/AAAAAAAACGQ/p-WXJCqH4hc/s720/7653_Budowa.jpg

 

Jedno z tych podejść to będzie zlew a drugie - zmywarka. Które będzie które - sami jeszcze nie wiemy. W jednej koncepcji zlew jest dokładnie w świetle okna, a zmywarka na ścianie po lewo (i wtedy szlauch spustowy za szafką pójdzie do lewego podejścia), druga koncepcja przewiduje zlew narożny, a zmywarkę w ciągu szafek pod oknem. Obecnie w rankingu prowadzi koncepcja druga, przewagę ma na tyle znaczną, że pewnie wygra, niemniej na wszelki wypadek przyłącza zrobię uniwersalne: oba w pełnej średnicy i przy obu będzie i ciepła woda i zimna.

Kwestią sporną okazała się ich wysokość. Podejścia pod umywalki robiłem na wysokości pół metra, bo tak sobie wymierzyłem w obecnym mieszkaniu, że tak jest optymalnie. I tą kuchnię z rozpędu machnąłem tak samo. Kiedy to kułem, małżonka, generalnie na każdą wykutą w ścianie bruzdę patrząca się krzywo i z przeświadczeniem, że za chwilę dom się zawali, bo jego konstrukcja się osłabia, cały czas powtarzała, że po co tak wysoko, po co tak głęboko, skoro to za szafki ma iść. I co? Głębokości nie popuszczę, ale z wysokością wykrakała. Zmierzyłem zlew w obecnej kuchni i jego syfon i wyszło mi, że te 50cm od docelowej posadzki, to o jakieś 20 za wysoko jest. Trzeba będzie poprawić...

 

Śladów kuny, przynajmniej takich widocznych gołym okiem bez podnoszenia dachówek brak. Po lekturze licznych muratorowych wątków o kunach jestem delikatnie podłamany, ciesząc się jednocześnie bardzo z decyzji zrobienia dachu z pełnym deskowaniem, dach bez deskowania kuna potrafi zmasakrować, straszne szkody przy tym robiąc (ocieplenie, folia...). Niemniej trzeba będzie przy robieniu poddasza BARDZO pilnować, żeby absolutnie wszelkie dziury umożliwiające kunie dostanie się pod deski zostały zatkane. Wentylacja międzydeskowa to odstępy po centymetrze, przez to się chyba bydlak nie przeciśnie?

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...