Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 3,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

nigdy jeszcze tego nie piłem, ale słyszałem już wiele dobrego i chętnie bym spróbował.

 

Szczerze mówiąc, jeśli to piwo jest po prostu "nie gorsze niż" bądź "tak samo dobre, jak", to obawiam się, że po prostu moje lenistwo storpeduje pomysł. A nie żłopię tego piwska w aż takich ilościach, żeby ekonomiczna strona zagadnienia mnie rajcowała.

Natomiast, jeśli prawdą są zapewnienia, o których czytałem, że "nie spojrzysz więcej na piwo ze sklepu, jak raz spróbujesz", to czemu nie...

 

Tak czy tak, podsumowując, jakaś degustacja, panie dzieju, by się przydała :)

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A dużo zachodu potrzeba do jej zrobienia?

 

 

[edit] właśnie poczytałem i co prawda roboty trochę jest, ale zaczęło mnie to rajcować. Zwłaszcza ta wizja 50 butelek piwa spoczywających w spiżarni.... [i tu taki wielki, oblizujący się emoticon]

 

Taką stronę znalazłem: http://nomart.pl/art/piw/

Jeśli rajcowanie mi nie przejdzie i lenistwo nie okaże się górą, no gdyby mi przyszło spróbować, pochwalę się oczywiście tutaj, w końcu to też prawie jak o budowaniu będzie ;)

 

J.

 

PS: w sumie.... jeśli to miałoby być piwo "Budowlane", to trzebaby zadbać i o jego "koszerność": jako fermentator kubełko po farbie albo gruncie, rzecz jasna odpowiednio domyte. Butelki.... powiedzmy, że nazbieram ;) Z kapslami gorzej, nie wiem, czy tu recycling jest możliwy, w najgorszym razie się kupi. Tylko woda... kurczę, co prawda dysponuję prywatnym odwiertem i teoretycznie rzecz biorąc możliwa byłaby woda "źródlana", ale marecka źródlanka kolor piwa zyskuje bez fermentacji i bez dodatków, wystarczy ją odstawić w szklance na bok.

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabawa - owszem, brzmi interesująco, ale jedno, czego się obawiam, to robienie tego w ciemno. Czasem sobie w ciemno kupuję nieznane marki piwa i jak tu źle trafię, to zawsze mogę po prostu zacisnąć... no cośtam zacisnąć i tą jedną butelkę piwa jakoś wypić, co najwyżej krzywiąc się po każdym łyku i tłumacząc dziwiącym się dzieciom: "no widzicie, drogie dzieci, takie niedobre, a tatuś musi".

A tu?... Czy 46 butelek niedobrego piwa też mam pić w charakterze pokuty, krzywiąc się przy każdej niemiłosiernie? Toż najdalej w połowie picia to skrzywienie zostanie mi na stałe już!

Przydałoby się choć gdzieś poczytać wypowiedzi smakoszy n/t konkretnych rodzajów tych koncentratów, ale nie chodzi mi o pierdy typu "wyrazisty bukiet z ostra nutą goryczki", tylko konkretnie: "ten [...] smakuje jak przeniczne, tamten jak niepasteryzowane jasne pełne, siamten to takie typowe angielskie siuśki" - da się tak? Czy te piwa są totalnie inne?

 

Odnośnie samej produkcji - nad kwestią temperatury sam się zastanawiałem czytając ten instruktarz, Przede wszystkim, czy to MA BYĆ te 25 stopni, czy bardziej chodzi o stabilność? Bo jeśli o stabilność, to nie ma sprawy, mam w domu stabilne 22-23 stopnie, postawię wiadro gdzieś w kącie i niech stoi. Ale jeśli to ma być 25 stopni? Oczywiście, mogę podnieść temperaturę w chałupie do 25 i będzie to miało ten niewątpliwy plus, że małżonka moja zobaczy może w całej idei choć jeden powód, żeby jej przyklasnąć ;) ale, niestety, wtedy jest więcej, jak pewne, że cała produkcja będzie wybitnie jednorazowa: zrobię to piwo, a potem, jak przyjdzie rachunek za gaz, to akurat będę się miał czym urżnąć z rozpaczy. Ewentualnie, po opłacaniu tegoż rachunku, sprzedane puste butelki pozwolą być może o suchym chlebie z margaryną dożyć do końca miesiąca...

 

A poważniej - grzałka akwariowa i termostat? Czy po prostu w "ciepłym miejscu" (np. bliżej grzejnika albo na podłogówce) postawić?

 

J. (aż dziw, że Netbeta jeszcze tu nie ma :wink:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

" aż dziw, że Netbeta jeszcze tu nie ma "

Fakt !

" Bo jeśli o stabilność, to nie ma sprawy, mam w domu stabilne 22-23 stopnie, postawię wiadro gdzieś w kącie i niech stoi. " Tak , stabilność.

" Toż najdalej w połowie picia to skrzywienie zostanie mi na stałe już! " No,ale będziesz absolutnie jedyny w swoim rodzaju. I jaki specyficzny zaszczyt " Panie ja mam to od piwa."

Ja piwko warzyłem 2 razy , latem na działce. Pierwsze wyszło boskie, drugie do kompostownika.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy 46 butelek niedobrego piwa też mam pić w charakterze pokuty, krzywiąc się przy każdej niemiłosiernie?

No sam powiedz, czy pokuta wygląda tak?

http://drozd.uni.lodz.pl/~bajcik/foto/domek/rozne/.lowres/piwo-butelki.jpg

 

Odnośnie samej produkcji - nad kwestią temperatury sam się zastanawiałem czytając ten instruktarz, Przede wszystkim, czy to MA BYĆ te 25 stopni, czy bardziej chodzi o stabilność? Bo jeśli o stabilność, to nie ma sprawy, mam w domu stabilne 22-23 stopnie, postawię wiadro gdzieś w kącie i niech stoi. Ale jeśli to ma być 25 stopni?

 

Chyba tak ścisłych wymagań te drożdże nie mają, jak będzie za zimno (chyba 19st) to usłyszysz że bąbelkowanie spowolniło.

 

A poważniej - grzałka akwariowa i termostat? Czy po prostu w "ciepłym miejscu" (np. bliżej grzejnika albo na podłogówce) postawić?

Chyba nie koniecznie, ale niech się może doświadczeni wypowiedzą.

 

Ja piwko warzyłem 2 razy , latem na działce. Pierwsze wyszło boskie, drugie do kompostownika.

U nas (u mnie i brata) odpukać na razie nic, chociaż zrobione dopiero 7 puszek. Raz się zdarzyło że po fermentacji nie było rozlane od razu tylko na drugi dzień, to troszke drożdże było czuć, ale i tak wypiłem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurczę pasjonująca dyskusja tu się prowadzi . Mniam ;)

Ja swego czasu spróbowałem takiego piwa warzonego domowym sposobem i nie powiem dobre było. :stirthepot:

Degustacja skończyła się na ostatniej butelce z jednego sortu produkcyjnego. :sleep:

Jesli chodzi o gatunki piwa to ja preferuję ciemne (uwielbiam ciemne irlandzkie) no i strongi. Chociaż jasne pełne też lubię szczegolnie polskie i czeskie. Nie pijam sików (Heineken, Carlsberg) Niemieckie są dobre tylko z małych browarów sprzedających na lokalny regionalny rynek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj to z małych niemieckich browarów, miałem okazję poznać tylko jeden, ale za to dogłębnie :)

W miasteczku Greifswald mianowicie jest knajpa z własnym browarem, coś w rodzaju wrocławskiego Spiża (w stolycy tez jest taka, ale nigdy nie byłem). Z tym, że o ile Spiżem szczerze mówiąc nie byłem jakoś szczególnie zachwycony, tak tamte niemieckie - mniód, malina. Co prawda nie wszystkie degustowane piwa pamiętam zbyt dobrze, pod koniec zaczęły mi się trochę mylić, ale za to pamiętam coś innego: było nas tam trzech, niemal jak w starym kawale: Polak, Fin (zamiast Ruska) i Niemiec. Wszyscy z angielskim w stopniu komunikatywnym, ale jednocześnie nie aż tak biegłym, żeby sobie pozwolić na w pełni swobodne rozmówki. Niemniej, po kolejnym wypróbowanym rodzaju piwa, poziom zdolności do języków obcych wzrósł nam już tak znacznie, że doszliśmy nawet do wspominania starych dobrych filmów oglądanych w dzieciństwie: Niemiec z enerdówka był i jak najbardziej pamiętał z dzieciństwa taki film o czterech żołnierzach z czołgu, którzy z psem jeździli, drugi film o polskim oficerze, który w niemieckim mundurze jako szpieg wojnę wygrał. Fin tych filmów rzecz jasna nie znał, więc oczywiste jest chyba, że należało mu je dokładnie opowiedzieć, wraz z niezbędnymi szczegółami, zwracając uwagę na propagandowe smaczki. Językowo nie stanowiło to aaabsolutnie żżżżadnego problemu, hip!...

A i coś jeszcze pamiętam, jakżeśmy potem mozolnie pieszo do hotelu wracali, ale to już jak przez mgłę... :cool:

 

J. (właśnie w trakcie przeglądania ofert sklepów piwowarskich)

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piłam domowe, i zdecydowanie - jeżeli się kiedyś wybudujemy - to miejsce na piwowarzenie jest w planach :cool:

Kolega który nas raczył miał dwa rodzaje butelek - "krachelki" - takie sobie zażyczył kiedyś jako prezenty od rodziny (Grolsch ma takie niezłe), oraz zwykłe butelki które sam kapslował. Kapslownica nie majątek ... a i kapselki niedrogie.

Jedynym skutkiem ubocznym piwowarstwa było jakieś + 10 kilo którego się po roku dorobił ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedynym skutkiem ubocznym piwowarstwa było jakieś + 10 kilo którego się po roku dorobił ;)

 

.... Ty weź mnie nie zniechęcaj, co??? Od kolejnych +10kg to ja bym się już chyba zrobił na kształt tego teoretycznego konia w kształcie kuli, co to posuwa się ruchem jednostajnie zmiennym.

 

Jako dziecko byłem najchudszy w szkole, "całe życie" byłem chudzinka bez absolutnie żadnych problemów z wagą i tuszą (znaczy... rodzice mnie na niedowagę leczyli), a jakoś tak od czasu tej cholernej budowy mi się porobiło, że waga, co na nią wejdę, to więcej pokazuje, obecnie jest jakieś +12 w stosunku do stanu sprzed budowy. Nawet do lekarza z tym poszedłem, traktując to jako oznakę czegoś złego, ale głupi babsztyl ani rąk nie załamał, ani nawet się nie przejął, tylko szyderczo zaczęła mówić o jakimś rachunku sumienia, że mam zrobić, ile się ruszam a ile żrę w czasie dnia i że mam problemy bardzo typowe dla panów w kwiecie wieku. Konował jeden...

 

J.

 

PS: a te +12 to mięśnie, rzecz jasna, same mięśnie!

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, piwo piwem, się będzie robić, to o piwie się będzie pisać. Póki co muszę dopiero zadbać o stosowny zapas PUSTYCH butelek ;)

 

O jakichś konkretniejszych, budowlanych rzeczach (podkreślenie dodałem pro forma, przecież wiadomo i oczywistym jest, że piwo jest ze wszech miar budowlanym tematem!) właściwie ciężko mi pisać, wszystko, co obecnie robię, to jakieś dokrętki i poprawki z dawien dawna odkładane na "a to się potem zrobi".

 

Niemniej jednak, w ostatnią sobotę, kiedy już zdołaliśmy się przekopać przez poranną procedurę okołośniadaniową (zjedzenie śniadania tylko pozornie jest rzeczą prostą. Przypominam: mamy dwójkę dzieci. W tym jednego dwuipółlatka... ) i kiedy zaliczyliśmy południowy rodzinny spacerek dla odprężenia... a niech tam, jako ciekawostkę podam skrócony program owego odprężającego spacerku:

  1. holowanie na sankach dwójki dzieci, przebieżka z sankami pod pachą i znów holowanie sanek z dwójką dzieci, wszystko rzecz jasna w radosnym nastroju.
  2. Zakupy w pobliskim sklepie, za które należy zapłacić, przy okazji wybijając Wyjątkowi z głowy kupno kolejnej durnej gazetki z kolejną durną, rozpadającą się w oczach zabawką, a w międzyczasie dogonić Łajzę i wyrwać mu z ręki inną gazetkę.
  3. Punkty 1 w odwrotnej kolejności
  4. wciąganie dzieci na sankach na szczyt góry, spuszczanie dzieci na sankach z góry, z tym, że górka leśna, więc, żeby sobie żadne łba o drzewo nie rozbiło, należało lecieć przy sankach biegiem i nimi kierować.
  5. żona zapragnęła również pojeździć na sankach, więc trzeba było poholować i żonę.
  6. Następny punkt programu: wytłumaczyć Wyjątkowi, że zabawa polegająca na tym, że "Ty stoisz tutaj, a jak ja cię zobaczę, to będziesz uciekał tam, a potem do mnie przybiegniesz i razem pobiegniemy tam spowrotem" jest zdecydowanie złą zabawą. Trochę trudno było, bo język sobie co chwilę przydeptywałem i nie mogłem składnie mówić.
  7. i na koniec jeszcze tylko zaholować dzieci na sankach do domu. UUUuuuffffff....

 

O i teraz wreszcie, wypoczęty i odświeżony po spacerku na świeżym powietrzu mogłem się zabrać za jakąś konstruktywną robotę. Relacji ani zdjęć z uzupełniania brakujących silikonów, czy podklejania brakującej opaski z mozaiki u podstawy wanny nawet nie ma sensu zamieszczać, ale jedną rzecz pokażę: przygotowania do montażu brakujących LEDów we wnęce przy wannie. W takiej oto, arcywygodnej pozycji:

 

JP167617.jpg

 

I po wychechłaniu dziur, kiedy już mnie szlag trafił z nadmiaru wrażeń:

 

JP167638.jpg

 

Na zdjęciu widać wciąż niezafugowaną krawędź łuku, zrobi się. Potem.

 

I tyle. Na dniach może jeszcze pokażę zmodyfikowaną instalację antenową. Temat w końcu na czasie :)

 

J.

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jarek, ja przed budowa wazylem prawie 94kg w porywach (takie constans to bylo 92) co przy 191cm bylo zupelnie ok, choc generalnie w spodnie slubnego garnituru nie bylo opcji sie zmiescic... (troche mi je pozniej krawiec "wypuscil", na chwile wystarczylo, ale potem znow slabo...)

 

Po roku budowy waze 82-83 kg. Spodnie slubnego garnituru wymagaja paska, spodnie garnituru ktory dalem sobie uszyc podczas "tlustych lat" zjezdzaja mi z tylka.... za to kamizelke trudno mi zapiac na klatce a marynerke bez problemu moge w ramionach rozedrzec na sobie :)

 

Podsumowujac: PIWO ZDECYDOWANIE POMAGA WYRZEZBIC SYLETKE I WSPOMAGA ODCHUDZANIE :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...