Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Było "Rodzice dziela majątkiem" - a domy starców


Recommended Posts

W tym w którym ja byłam to jakby się przeniosła do 19 wiecznej Anglii: stara, przedwojenna willa (ogromna) ,koronki, gabinet, biblioteka z kominkiem. Pokoje jedno osobowe (chyba, że ktoś sobie życzy 2 osobowy) z łazienką, obrazy na ścianach, ogród ze starodrzewem, telefony z pokojach. Lekarz na miejscu , pielęgniarki....

 

No to Was troszkę rozczaruję. Z domów pomocy społecznej w chwili obecnej wyprowadza się pielęgniarki. Tylko w nielicznych są zatrudniani nadal lekarze. Prywatne dps-y to często ośrodki pozbawione wszelkiego nadzoru. Nie dba się o nic poza tym, żeby mieszkaniec coś zjadł i był w miarę czysty. Domy samorządowe poddawane są częstym kontrolom wszelkich instytucji – i tam jest lepiej, ale biednie. Sprawa porażająca: stawka żywieniowa zwykle poniżej 10 zł/dzień! Budżety skonstruowane na granicy egzystencji, a i tak są to zwykle największe pozycje w budżetach samorządów. Pocieszające jest to, że prawo wymogło osiągnięcie pewnych standardów przez takie ośrodki. Koszty pobytu w takich domach to 2-3 tyś/m-c. Koszty ponosi mieszkaniec [70% swoich dochodów] oraz gmina i osoby zobowiązane do alimentacji.

Moja rada jest taka: jeżeli DPS to samorządowy, nie prywatny. Często odwiedzać, wspomagać w zakupie leków, pampersów itp. mieć częsty kontakt z członkiem rodziny. Jeżeli dzieje się coś nie tak – interweniować! Ośrodki samorządowe naprawdę zapewniają profesjonalną opiekę. A jeżeli kogoś stać, to prywatny pensjonat. Obecnie powstają specjalistyczne ośrodki np. dla chorych na Altzheimera. Trzeba pytać w stowarzyszeniach wspomagających chorych i ich rodziny.

A kwestie moralne? Musicie odpowiedzieć sobie sami. Moim zdaniem rozsądniej jest oddać bliskiego pod profesjonalną opiekę, z założeniem że to nie zwalnia nas z odpowiedzialności i troski o członka rodziny. A że starych drzew się nie przesadza? To chyba utarty, nie do końca słuszny stereotyp. Zresztą, każdy przypadek trzeba rozpatrywać osobno.

Pozdrawiam K.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 58
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Opieki nad rodzicami na storosc nie można tylko odbierac w kategoriach "chce mi sie <-> nie chce mi sie".

Obecnie chyba ostatnie roczniki korzystaja z emerytury w wieku 55-60 lat.

Pomimo społecznych oporów wiek emerytalny w Polsce wzrosnie do 65 lat kobieta i 67 lat meżczyzna.

Przyjmijmy, ze starsze pokolenia ma o 25 lat wiecej.

Wszelkie starcze choroby dopadaja koło 80 roku zycia, czyli wtedy gdy dzieci maja ok 55 lat.

Jak pogodzic prace zawodowa z opieką nad rodzicem?

Chcą odrobine "samodzielnosci" - własny dom, stałem sie "niewolnikiem za życia".

Do 65 roku zycia bede spłacał kredyt wiec zarowno ja jak i żona pracowac musimy.

Mam 2 małych dzieci w tym 1 młodsze nie ma jeszcze roczku.

Przez nastepne 25 lat nie ma mowy o jakims wczesniejszem spłaceniu kredytu bo wychowanie 2 dzieci pochłonie pewnie wszystkie dochody.

Od dzieci "uwolnie" sie najwczesniej koło 55 roku zycia i co wtedy?

Bede juz sam starzykiem, bede sie musiał trzymac "zębami i pazura" pracy bo wczesniejszej emerytury nie dostane, bo jako stary bede pierwszy do odstrzału w przypadku zwolnienia z pracy a tu jeszcze 10 lat spłacania kredytu zostało.

Nie bede chodził do pracy - to z czego sie utrzymam i z czego spłace rate?

Z emerytury matki ktora mam sie opiekowac - tego może starczy tylko na lekarstwa.

Bede chodził do pracy - to kto zajmie sie rodzicami na starość?

Tak czy siak przesrane nas życie czeka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja chora ciotka wymogła na rodzinie, żeby ją oddać do ośrodka. Jej motywacja była następująca : jestem chora i nigdy się nie wyleczę. Będzie coraz gorzej i gorzej.

Chciała bym,żeby rodzina przychodziła do mnie, kiedy chce, a nie kiedy musi.

Chcę być zapamiętana jako wesoła chora niż upierdliwa chora i nie chcę , żeby ktoś z ulgą wyczekiwał mojej śmierci.

 

 

To jedna strona medalu.

 

A druga taka, że u mojej kumpeli odbyła się autentyczna fiesta, kiedy ojciec ze straszną demencją starczą wreszcie dokonał żywota.

6 lat męki Pańskiej w imię " co ludzie powiedzą", wiązanie ojca sznurkiem do haka w ścianie by nie uciekł, kneblowanie na noc, by sąsiedzi nie słyszeli jak wyje..

Te 6 lat , dzień w dzień , noc w noc, totalnie skopało wszystkim tyłki.

 

Ciotka zmarła szczęśliwa. Wszyscy kochali ją do końca, nikt nie zdążył jej znienawidzieć.

Ojciec kumpeli nie jest wspominany w domu.

 

A życie toczy się dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opieki nad rodzicami na storosc nie można tylko odbierac w kategoriach "chce mi sie <-> nie chce mi sie".

Obecnie chyba ostatnie roczniki korzystaja z emerytury w wieku 55-60 lat.

Pomimo społecznych oporów wiek emerytalny w Polsce wzrosnie do 65 lat kobieta i 67 lat meżczyzna.

Przyjmijmy, ze starsze pokolenia ma o 25 lat wiecej.

Wszelkie starcze choroby dopadaja koło 80 roku zycia, czyli wtedy gdy dzieci maja ok 55 lat.

Jak pogodzic prace zawodowa z opieką nad rodzicem?

Chcą odrobine "samodzielnosci" - własny dom, stałem sie "niewolnikiem za życia".

Do 65 roku zycia bede spłacał kredyt wiec zarowno ja jak i żona pracowac musimy.

Mam 2 małych dzieci w tym 1 młodsze nie ma jeszcze roczku.

Przez nastepne 25 lat nie ma mowy o jakims wczesniejszem spłaceniu kredytu bo wychowanie 2 dzieci pochłonie pewnie wszystkie dochody.

Od dzieci "uwolnie" sie najwczesniej koło 55 roku zycia i co wtedy?

Bede juz sam starzykiem, bede sie musiał trzymac "zębami i pazura" pracy bo wczesniejszej emerytury nie dostane, bo jako stary bede pierwszy do odstrzału w przypadku zwolnienia z pracy a tu jeszcze 10 lat spłacania kredytu zostało.

Nie bede chodził do pracy - to z czego sie utrzymam i z czego spłace rate?

Z emerytury matki ktora mam sie opiekowac - tego może starczy tylko na lekarstwa.

Bede chodził do pracy - to kto zajmie sie rodzicami na starość?

Tak czy siak przesrane nas życie czeka.

 

masz rację pluszku, ja własnie przez to przeszedłem. I tylko ten (ta) kto ma to za sobą wie ile ze swojego życiorysu już wykreślił.

Medycyna przedłużyła życie osobom starym. Kosztem tego, że ich dzieci najczęściej wykreślają te lata ze swojego życia. A im, starym nic z tych lat zycia, bo najczęściej cierpią, i/albo nie mają świadomości a w dodatku dramatycznie w tych latach potrzebują opieki.

I piszę to z goryczą, bo sam jestem u progu takiego okresu. Ale i ja i moi znajomi, którzy też to przeszli mówimy:: nigdy do tego nie dopuszczę. Zastrzelę się, a bezwładnie leżeć nie będę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

retrofood napisał:

 

...I piszę to z goryczą, bo sam jestem u progu takiego okresu. Ale i ja i moi znajomi, którzy też to przeszli mówimy:: nigdy do tego nie dopuszczę. Zastrzelę się, a bezwładnie leżeć nie będę.

 

 

Podziwiam, ale czy będziesz zdolny (fizycznie lub umysłowo) to zrobić.

 

Sama jestem niepełnosprawna i ciągle się nad tym zastanawiam jak to zorganizować. Nie mam córki więc mam wątpliwości czy mężczyzna jest w stanie opiekę sprawować, nawet przy pomocy jakiejś profesjonalistki.

 

Co do domów opieki to niestety uważam je w naszych warunkach za zło konieczne. Poziom sprawowanej tam opieki zależy od uczciwości osób tam pracujących.

 

Kto tam pracuje za 1200 zł? Nawet jeśli 30% jest w porządku to co z resztą.

 

Miałam wątpliwą przyjemność kontrolować takie placówki. W niewielu chciałabym się znaleźć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam córki więc mam wątpliwości czy mężczyzna jest w stanie opiekę sprawować, nawet przy pomocy jakiejś profesjonalistki.

 

 

 

A co ma płeć do wiatraka ?? :o :o :o :o

 

 

a Ty nigdy nie słyszaś tekstu "musisz urodzić jeszcze córkę, bo kto się tobą na starość zajmie"

 

jeśli nie to gratuluje szczęścia :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam córki więc mam wątpliwości czy mężczyzna jest w stanie opiekę sprawować, nawet przy pomocy jakiejś profesjonalistki.

 

 

 

A co ma płeć do wiatraka ?? :o :o :o :o

 

No ma.... ja nie prosiłam męża do pomocy przy mamie, przy myciu, ubieraniu, pampersach, nawet przy podsuwaniu jej do góry na łóżku, bo byłoby to dla niej krepujące, żeby męzczyzna ja ogladal bez ubrania ..... sama ją dźwigałam i przekręcałam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A gdyby tak - te majatki co to niby dzieciom się należą, a nigdy nie sa sprawiedliwie dzielone, przeznaczyć na opiekę na stare lata ?

 

Dzieci sie nie kłócą , bo nie maja o co, rodzicie stare lata spędzają w ładnych domach opieki z fachową opieką i rówieśnikami - bo ich na to stać, zapracowali na to.

 

idealne rozwiązanie ? - pewnie nie.... bo są rodzice, którzy wymagaja poswiecenia się dzieci - taka spłata długu...

Bo są dzieci, które wolą sie szarpać o "rodzicowe" pieniądze, a potem o to kto ma obowiązek sie nimi zająć (pewnie ten co dostał najwięcej....)

 

Ciocia opowiadała mi, że jej znajomej brat wytoczył proces. Otóż ich mama posiadała jakiś tam majątek. Kiedy się zestarzała i wymagała opieki brat zażądał, żeby oddać ją do domu opieki. Natomiast siostra wymyśliła, że najmie mamie opiekunkę (sama pracowała i mieszkała w innym mieście, więc nie mogła być z nią cały czas). Mama była, co ważne, w pełni sprawna umysłowo. Dzięki wspaniałej, dobrze opłacanej, opiekunce mama chodziła na spacery, do kina, teatru, spotykała się z koleżankami, jeździła na wakacje (też z córką). Oczywiście córka i jej dzieci odwiedzali ją, kiedy mogli. Umarła szczęśliwa w swoim domu. Po jej śmierci okazało się, że opieka, wyjazdy, rozrywki, leczenie (płatne) pochłonęły większość majątku matki. Syn wytoczył więc siostrze proces, że przez jej głupie fanaberie matka przeputała SWOJE pieniądze i on nie dostanie spadku.

To było w USA. Najbardziej obłowili się na tym prawnicy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam córki więc mam wątpliwości czy mężczyzna jest w stanie opiekę sprawować, nawet przy pomocy jakiejś profesjonalistki.

 

 

 

A co ma płeć do wiatraka ?? :o :o :o :o

 

 

Bardzo dużo jeżeli trzeba w środku nocy zmienić pampersa, umyć, sprzątnąć wymiociny i kilka razy zmienić pozycję, żeby nie porobiły się odleżyny.

 

Przecież retrofood pisał nie o braku towarzystwa tylko o niemożności bycia samodzielnym.

 

Pewnie jesteś młodą osobą, która nie miała jeszcze okazji pielęgnować leżącej niepełnosprawnej osoby.

 

Ja w swoim dość długim życiu opiekowałam się takimi osobami i nie spotkałam mężczyzny, który byłby zdolny do wytrzymania takiego obciążenia nawet mając pomoc z zewnątrz.

 

Może tylko nie poznałam tych wyjątkowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w swoim dość długim życiu opiekowałam się takimi osobami i nie spotkałam mężczyzny, który byłby zdolny do wytrzymania takiego obciążenia nawet mając pomoc z zewnątrz.

A ja spotkałam i na dodatek opiekun i podopieczny byli dla siebie absolutnie obcymi ludźmi. Podopiecznym był mój daleki krewny, mieszkający obok moich rodziców. Ponad osiemdziesiąt lat miał (najpierw demencja, potem niewielki wylew w końcu złamanie uda). Do jego domu w zamian za sprawowanie opieki wprowadziła się inna (równie daleka co ja) krewna z mężem i dwójką dzieci. Ona pracowała i zajmowała się głównie dziećmi. Wujkiem zajmował się jej mąż, notabene alkoholik próbujący wyjść z nałogu, bo kobiety wujek się wstydził i protestował.

 

Budynek bez bieżącej wody, kanalizacji i w ogóle czegokolwiek co można by nazwać łazienką. Wujek był zawsze umyty, ogolony, nakarmiony. Na czas dostawał leki i w ogóle oporządzony był na glanc. A opiekun trzeźwy o każdej porze dnia i nocy, jak nie przymierzając świnia. Dodam tylko, że wujek nie był osobą samotną. Miał syna, jedynaka, który mieszkał 10 km dalej i miał wszystko w nosie.

 

Kiedy wujek zmarł, jego opiekun znów się załamał. Strasznie źle się to skończyło, ale to już inna historia.

 

Wujek sam wcześniej przez wiele lat, kiedy był znacznie młodszy, opiekował się swoją ciężko chorą żoną. Mył, ubierał, czesał, karmił a w cieplejsze dni wynosił na ławeczkę przed domem (kiedy jeszcze była w stanie siedzieć). Kiedy umarła strasznie za nią tęsknił.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat -rzeka . Każdy człowiek jest inny, inna historia, inna choroba, inna rodzina :roll: .

 

Też się napatrzyłam na umierających starych ludzi :

-moja babcia -Altzhimer... umarła ważąc 38 kilo na rękach swojej córki która tracąc siły i rozum opiekowała się nią do ostatniej chwili,

-mój dziadek - rak ... umarł w domu ,

-dziadek męża - cukrzyca/gangrena/wylewy ... pod koniec w hospicjum.

W dalszej rodzinie też mało tego nie było.

 

Pogląd mam wyrobiony: dopóki sił i władzy umysłowej starcza - będę opiekować się sobą sama .... kiedy zabraknie - mają mnie oddać do ośrodka.

 

Nie wiem jak zachowam się kiedy przyjdzie przeżyć chorobę i śmierć moich rodziców (nie jestem na to jeszcze gotowa i mam nadzieję, ze mam jeszcze dużo czasu na takie przemyślenia). W każdym razie wyść z sytuacji jest zawsze kilka: wynajęcie opiekunki , pomoc rodziny.

Gdyby miała miejsce pełna świadomość chorego , a opieka wymagałaby tylko fizycznego aspektu - wolałabym wziąć ich do siebie i wynająć pomoc do opieki bo wiem, że moi rodzice mają inny pogląd na tą sprawę i woleliby być w domu. Natomiast jeśli w grę wchodziłby altzhimer to nie podjęłabym się opieki w domu - za dużo się napatrzyłam na babcię i wiem z czym wiąże się ta choroba. Chodzi o bezpieczeństwo chorego i reszty rodziny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Ars moriendi: apel o godne umieranie

 

Za zgodą prof. Hansa Künga, Szwajcara mieszkającego w Niemczech, jednego z najciekawszych współczesnych teologów katolickich, publikujemy jego apel na rzecz zmiany myślenia o pomocy nieuleczalnie chorym w godnym umieraniu.

 

W 1995 r. Küng opublikował książkę „o godnym umieraniu", w której wysuwał prawne, polityczne, a przede wszystkim teologiczne argumenty na rzecz prawa do ułatwienia śmierci tym nieuleczalnie chorym, którzy wyraźnie tego sobie życzą. Współautorem był jego przyjaciel Walter Jens, profesor retoryki - jedno z liberalnych sumień bońskiej republiki.

 

W tych tygodniach książka ta ponownie stała się bestsellerem w związku z przypadkiem demencji jej współautora. Jens już niemal nie komunikuje się ze światem, ale w przebłyskach świadomości wyraźnie sygnalizuje, że chciałby umrzeć. Poza tym, 3 sierpnia 2006 r. - jeszcze przed atakiem choroby - oboje małżonkowie Jens podpisali oświadczenie, że w wypadku przewlekłej niemocy i niegodnej człowieka degradacji jakości życia proszą o medyczne ułatwienie godnej śmierci. Jednak prawo niemieckie - w odróżnieniu od szwajcarskiego, holenderskiego i belgijskiego - takiej pomocy zabrania.

 

http://www.polityka.pl/ars-moriendi-apel-o-godne-umieranie/Lead33,933,285387,18/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czytam to wszystko i płakać mi się chce :cry:

Mój tato ma demencję, coraz bardziej odchodzi mentalnie ode mnie, od młodszej od siebie mamy, która sobie nie radzi z jego chorobą.

Z jednej strony mam głęboko zakorzenioną potrzebę zaopiekowania się tatą, ponieważ był moim wsparciem wtedy, kiedy ja go potrzebowałam. Z drugiej piszecie o fachowej opiece medycznej w specjalistycznych ośrodkach. Ale co zrobić wtedy, kiedy rozum podpowiada, że opieką jest tam najlepsza, ale tato - dopóki jeszcze sporo rozumie - nie wybaczy mi takiego kroku?? Odczyta to jako pozostawienie wśród obcych, z dala od znajomych sprzętów, które już powoli stają się też obce. Czy będę potrafiła prawidłowo wybrać moment, w którym tacie będzie już wszystko jedno, kto opiekuje się nim ?? Czy będę umiała spojrzeć mu w oczy przychodząc do niego ??

Pisanie tego sprawia mi trudność, ale jeżeli możecie to pomóżcie mi przez to przejść. Szukam takiego wyjścia, które nie tylko ma obronić mnie samą przed najgorszym - bo o tym piszecie zwykle - ale pozwoli mojemu tacie odejść z godnością należną człowiekowi, który oddałby dla mnie wszystko. Aż tyle.

Codziennie zadaję sobie pytanie: dlaczego my? Oddałabym wszystko, żeby wróciło to co kiedyś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, przeczytałam. Tylko mój tato w swej nieświadomości uważa, że z nim jest wszystko ok. Nie pragnie śmierci - wręcz przeciwnie - uwielbia chwile, kiedy przyjeżdżam do niego na weekend z dziećmi, pyta jak mi się wiedzie (co chwilkę zresztą i ja odpowiadam niezmiennie), chce uczestniczyć w moim życiu. Czasami kiedy ma przebłyski świadomości (podobnie jak wspomniane w artykule Polityki) ubolewa nad swoim stanem ale nigdy otwarcie lub w sposób mniej jednoznaczny nie wspominał o pragnieniu śmierci. Z wielką dla mnie ulgą zresztą, ponieważ tato całe życie był ogromnie aktywny zawodowo i prywatnie.

Chciałabym być przy nim w chorobie i móc go wspierać. Z drugiej strony czytając to co piszecie (ci, którzy przeszli przez podobne doświadczenia) obawiam się, że psychicznie może zniszczyć to moją rodzinę i nie pozwoli pamiętać tatę z tych "lepszych" chwil. To straszne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A w mojej sytuacji, kiedy opiekowałam się chorymi rodzicami /mama po zatorze mózgu o tato rak trzustki , w sumie cztery lata/najgorsze było to, że rodzenstwo stało z boku i biernie się przyglądało a nawet przychodzili w odwiedziny i mówili do nich : zapisaliście majątek za opiekę to wymagajcie.Jakoś przezyłam, ale nie utrzymuję z nimi kontaktu po śmierci rodziców, nawet resztę majątku im oddałam .Już widzę obecnie jakie są relacje w ich własnych rodzinach i co ich czeka na starość.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

marysiah, ja mam rodzeństwo przyrodnie, które reaguje dwojako:

1. brat-marynarz - wpada dwa razy do roku i stara się nie zauważać postępu choroby, chociaż ostatnio jest mu coraz trudniej udawać, że nic się nie dzieje

2. siostra - zawsze toczyła wojnę z ojcem - nie kontaktuje się w ogóle

 

Współczuję ci tego życiowego doświadczenia - obserwować takie coś, to jak zły sen. U mnie lepiej, nie mam złudzeń, już się przyzwyczaiłam, zmiany raczej nie będzie z ich strony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asiu dbaj najbardziej o swoją rodzinę. Trzymaj ich troszkę z dala od problemów. Przed Tobą długi dystans. Chroń swoje dzieci przed obrazkami dziwnymi. Nie pozwól, by zobaczyły coś strasznego, coś co je będzie nocami ganiać i nie da się tego odczepić przez wieeele lat.

Te straszne rzeczy - to mogą być dla nas zwykłe w tej chorobie nieartykułowane dźwięki czy gesty bez sensu.

Popatrz czasami oczami dziecka na to, co Ty widzisz.

 

I nie wierz w bzdety typu " dzieci powinny się oswajać ze śmiercią czy chorobą "

Piszę to , bo sama doświadczyłam traumy kiedy byłam mała. I wlec się to za mną będzie do trumny chyba. :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...