Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze, komentarze czyli Cafe pod Barrankami


Recommended Posts

 

Z innej beczki - barranku, toż Ty jesteś Miś! Uroczo :) Niemisie też są fajne, ale jednak Miś to Miś :)

 

 

 

ja tam nie wiem... ja tam na prawdę nie wiem..... ale z tym Misiem bym uważała... tu bywa teściowa owego Misia :lol: :lol: :lol: :lol: ze o Pani BArrankowej nie wspomnę :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 4,1k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

:D

 

To ja od razu tak na wszelki wypadek zaznaczę, że w żaden sposób i pod żadnym pozorem nie roszczę sobie jakichkolwiek pretensji do w/w Misia, znanego szerzej jako barranek. Dodaję, że jestem w "posiadaniu" własnego osobnika z gatunku "Miś", co dodatkowo powinno uwiarygodnić mój brak roszczeń :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

2 - to słowo na a... a ja myślałem, że my wspólnymi siłami przenosimy sztukę pisania postów w inne światy, że razem kreujemy nową jakość, że ramię w ramię z poetyckim hasłem na sztandarach ... a tu okazuje się, że my adwersarze. i weź tu daj barrankowi wódy

 

Ależ przenosimy, drogi dandi, przenosimy... Ale wszak pisząc wiersze przecisobnie w jakimś sensie jesteśmy tymi na a., choć akurat w tym very momencie ta działalność i to na a służy właśnie kreowaniu nowej jakości postów :D Gdybyśmy - tu sięgnę po cytat z klasyka - lizali sobie dupy - koniec cytata z klasyka, to owo wznoszenie byłoby iluzoryczne i oparte na poezji w ciapki i kwiatki... A do tego nie można dopuścić, podobnie jak do rymów częstochowskich, z całym szacunkiem dla miasta :D

 

Savee, MIŚ??? :o :o :o :o :o No w ogóle to może, ale...???? Eeeeee...

Może się nie wyspałem.

 

 

Nie, akurat dzisiaj się wyspałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A teraz z różnej beczki. Nawiązując do wczorajszych wtop i innych takich (dandi, to absolutnie nie jest skierowane w twoją szlachetną stronę) znalazłem w czeluściach swojego komputera dwa dyktanda, które niegdyś zrobiły furorę wśród znajomych rodziców, nieco mniejszą wśród pociech. Ale ponieważ nie dysponuję na podorędziu jakimś dytyrambem, ani nawet haiku, jako swój wkład w jakość dyskursu niniejsze dyktanda pozwolę sobie zamieścić...

 

 

Krótka historia o Żmudzinie i jego wyżle Rzemyku

 

Strawiwszy pożywienie niezbyt żwawy Żmudzin Tępałło, tęskniąc za tężyzną, poruszył nozdrzami i otworzył odrzwia chałupy na oścież. Liżący swe krzyże jego stroskany wyżeł Rzemyk, straszny wazeliniarz, ale czasem i chamidło, rozejrzał się niedyskretnie, podnosząc w górę ciężki łeb. – Ech – westchnął ciężko, chybocząc niepodciętymi uszami w kolorze chrzanu z domieszka kwaśnej śmietanki. Przeraźliwej ciszy nie przecinały nawet normalne w drewnianej chałupie zgrzyty i trzaski, będąc efektem trwałej prowizorki i nieprawidłowości konstrukcji.

Nagle w więźbie pokrytego strzechą dachu coś zatrzepotało żałośnie. Żmudzin Tępałło z wysiłkiem, do którego przymusił nieposłuszny, wyżarty przez lata mózg pomyślał, że to może kangur. Czemuż tak pomyślał, trudno zgadnąć. Ale to nie był kangur, tylko mała papużka, która ugrzęzła w strzępach szmaty, którą Tępałło zatykał dziury w wygryzionej przez srebrzyste, zmutowane mole strzesze. Rzemyk szczeknął, aż zadrżały szyby w malutkich okienkach. Żmudzin ledwo trzymał się na nogach, gdyż obfity schabowy i góra rzodkiewki z groszkiem zmuliły go na amen w pacierzu. Nie bacząc na bezczelne ptaszysko zwalił się na posłanie i zachrapał donośnie. Rzemyk nie skomentował tego, zachowując wstrzemięźliwość w wyrażaniu opinii o swoim panu. Papuga papugą, a miska miską. Wybór był natrętnie oczywisty.

 

 

 

Rzecz o strzelistym Stanisławie

 

Czemuż Stanisława z Górnych Porciąt zwano strzelistym? Wszak lichego był wzrostu, od ziemi na pięć piędzi odrastał, szkarada taka niewydarzona. Ówże Stanisław, mimo postury nieprzesadnej cieszył się jednak wśród mieszkańców Górnych Porciąt szczególnym poważaniem, gdyż strzeliste strofy na tematy różne rymem składać umiał. Gdy trzeba było białogłowę skusić lub sprawić, by zapałała zachwytem, miłosne hymny wypływały spod skrzypiącego kurzego pióra, którym zwykł był pisać Stanisław. Jego kałamarz był zawsze gotów, by powstać mogły pieśni chwalące Pana w niebiosach lub frywolne, czasem wręcz niepochlebne lub prześmiewcze kuplety, piętnujące sąsiedzkie przywary i niegodziwości. Chałturzył też czasem Stanisław, sprzedając swój nieprzeciętny, wręcz niespotykany w całym powiecie talent różnym obwiesiom, chcącym przedstawić się w towarzystwie lepszymi niźli byli. Czynili to, poezję cudzą jako własną przedstawiając, kreując się przy tym na lokalnych mistrzów gładkich dytyrambów.

Aż w końcu zagrzmiało i mżąca mżawka zasnuła świat aż po horyzont. Huczący grom histerycznie uderzył w Stanisława, burząc jego spokój i niespodziewanie kończąc karierę. Hardy hetman powiatowych poetów, twórca nieprzebranych strof żyjący dotąd mocno niehigienicznie, dobrnął jednak do niebieskiego zakątka artystowskich gwiazd, swą chwałą opromieniających nieboskłon.

A w Porciętach chmurny, hipotetyczny następca Stanisława, imieniem Dobrochwał, rwał się do swych strof, gdyż rzeczywistość nie znosi próżni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...