Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Jak powiedzieć najbliższemu o tym najgorszym


bobiczek

Recommended Posts

Capricorn, przepraszam, ale takie rozwiązanie jest "szkodliwe" dla dóbr materialnych i rozsądnego nimi zarządzania. Sprawiedliwie to chyba nie zawsze znaczy równo. Jak dostanie każde po 1/2 domu i dajmy na to, dom będzie wart milion, to przecież jedno nie weźmie tego domu i nie spłaci pół miliona drugiemu, bo niby skąd ma te pół miliona wziąć... Rok temu więłoby kredyt, ale dziś jedynym rozwiązaniem będzie sprzedaż domu i podział kasy.

 

Teraz nadal można wziąć kredyt hipoteczny. Na mniej korzystnych warunkach,ale nadal można.

 

Poza tym,wszystko zależy od sytuacji. Jak ktoś mieszka w dworku z dziada pradziada,to może i szkoda sprzedać. Nasz dom do takich nie należy.

 

Nie lepiej podzielić nie równo ale sprawiedliwie, jak jedno będzie chciało pracować na przykład w wolnym zawodzie w mieście a drugie mieszkać na wsi, to lepiej dać dom jednemu a kasę - drugiemu.

Zatem: każda matka kocha dzieci po równo ale każde jednak inaczej.

 

dwa błędne założenia:

- jesli ktoś pisze "dzieci", to na pewno ma na mysli wyłącznie dwójkę dzieci,

- każdy, kto ma dom, ma też i gotówkę w kwocie stanowiącej równowartość domu.

 

Moje doświadczenie osobiste jest dość bolesne - "po równo, ale jednak inaczej",czkawką mi się odbija. Więc, moja trójka dzieci będzie mieć po równo i dokładnie po równo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 65
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Moje doświadczenie osobiste jest dość bolesne - "po równo, ale jednak inaczej",czkawką mi się odbija. Więc, moja trójka dzieci będzie mieć po równo i dokładnie po równo.

 

to tylko w wypadku, gdy to trojaczki. I to jednojajowe. A jeśli nie, to zawsze starsze opiekowało sie młodszym, dłużej jest na swiecie i dłużej korzystało z wszystkiego co w domu itd., itp. I sprawiedliwie za Chiny nie będzie. Nawet za te Chiny Ludowe.

 

PS. Byli tacy, co wprowadzali "po równo" i gadali, że to sprawiedliwie. Ja zyję na świecie trochę i wiem, ze moim dzieciom dawałem różnie. Bo z czasem zmieniała się i moja sytuacja. A poza tym w danym momencie dzieci były w różnym wieku i różne były ich potrzeby. Więc i róznie dostawały. I dlatego ich szanse trzeba wyrównać, co nie znaczy, że w przyszłosci dostaną równo.

Bo różnie brały.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to tylko w wypadku, gdy to trojaczki. I to jednojajowe.

 

;-) nie ma takiej biologicznej możliwości :D

 

 

PS. Byli tacy, co wprowadzali "po równo" i gadali, że to sprawiedliwie. Ja zyję na świecie trochę i wiem, ze moim dzieciom dawałem różnie. Bo z czasem zmieniała się i moja sytuacja. A poza tym w danym momencie dzieci były w różnym wieku i różne były ich potrzeby. Więc i róznie dostawały. I dlatego ich szanse trzeba wyrównać, co nie znaczy, że w przyszłosci dostaną równo.

Bo różnie brały.

 

zdaje się, ze Twoje dzieci sporo starsze od moich. Wiadomo, że kolejne dzieci przychodzą na świat w innych warunkach, od finansowo-mieszkaniowych zaczynając, a na cierpliwości i doświadczeniu rodziców kończąc. Każde dziecko jest inne, każde od rodziców czegoś innego oczekuje. I ja o tym doskonale wiem.

 

Za dużo napisałam, a potem za dużo wykasowałam we fragmencie, który zacytowałeś. Wiadomo, że wspieram, i wspierać będę, każde z dzieci, na miarę potrzeb i możliwości. Rzeczywiście, cytowany fragment można odczytać tak, że np. "jutro dokładnie o 18.00 każdy z was dostanie czarne trampki, które muszą wystarczyć do października". Ale nie to miałam na myśli, naprawdę. Chodziło mi - nadal chodzi - o to,że po moim hucznym zejściu każde z nich ma wykorzystać to, co po mnie zostanie, na ułatwienie sobie startu. I sorry, ale dla mnie sprawiedliwy podział finansowy oznacza jednak po równo.

 

Z tym, że w moim przypadku nie będzie raczej miała miejsca sytuacja, ze np. jednemu dziecku kupię auto z salonu, a pozostałym - figa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

więc w skrócie: dla mnie "równo" oznacza, że to co zostanie po mnie, podzielę tak, aby suma tego co dotąd i tego co "po" była równa dla kazdego (mniej więcej), a nie biorę pod uwagę podziału tylko tego co "po".

 

PS. A poza tym, to ja nic nie mam. Oprócz telefonu komórkowego sprzed lat, no i kilkanascie srubokrętów, z tego trzy szczerbate. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

więc w skrócie: dla mnie "równo" oznacza, że to co zostanie po mnie, podzielę tak, aby suma tego co dotąd i tego co "po" była równa dla kazdego (mniej więcej), a nie biorę pod uwagę podziału tylko tego co "po".

 

no wiadomo, że tak byłoby idealnie.

 

Ja mam na razie dzieci dość małe, i nadzieje takie, ze uda mi się każdemu z nich sfinansować edukację oraz prawo jazdy. Więc - hipotetycznie - byłoby po równo "przed". Więcej raczej nie dołożę, bo, primo: niewychowawcze, secundo: skąd niby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

chciałabym (dziś :roll: ) żeby moje dzieci przed moim zejściem podzieliły same mój "majątek" a ja pod ich zgodne dyktando spiszę testament, w przypadku braku zgodności oddam chałupę i co tam jeszcze, jakimś niedostosowanym do społeczeństwa :wink: starszy już o tym wie i mówi że w takim razie jest spokojny o swoją przyszłość :wink:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale jeżeli chcecie podzielić wszystko na równo na przykład pole na troje dzieci, dom na troje dzieci, to na jedno wyjdzie jak nie spiszecie testamentu.

Wyżej pisałam o sytuacji u mojej babci. Ktoś może uważać że uczciwie będzie podzielić dom na pięć części, dla wszystkich spadkobierców (czyli sprzedać, bo wątpię żeby kogoś było stać spłacić cztery osoby ). A ja uważam że uczciwie będzie jeżeli dom dostanie wujek który tam mieszka, od lat robi remonty za własne pieniądze, i opiekuje się babcią. Dla mojej mamy jest to oczywiste - dla reszty jej rodzeństwa- nie jestem pewna. Nie zawsze po równo to znaczy uczciwie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam z patusią. Wytworzenie pewnych dóbr kosztuje mnóstwo wysiłku, następne pokolenie ma obowiązek utrzymać to, co jest i dodać kolejną cegiełkę. Nie sprzyja temu dzielenie. Bo 1/2 to wcale nie połowa domu ale parę zer, które łatwo rozpuścić, a trudno zakumulować.

I to nie chodzi o to, że zamierzam kogoś przekonać, ale osobiście rozwiązania: po równo, za cenę: sprzedać w ogóle nie biore pod uwagę. Może dlatego, że mnie też łatwiej byłoby sprzedać, prościej i wygodniej, a jednak nie robię tego, tylko borykam sie z przeciwnościami, usiłując dołożyć coś do tego, co jest i zachowując wdzięcznośc poprzednikom, którzy postępowali podobnie. Jakby dziadowie podzielili po równo, to nie byłoby pięknego gospodarstwa w rodzinie (nie mojego), gdyby babcia podzieliło po równo, każdy miałby mieszkanie (byle jakie) a na naszej rodzinnej działce stałaby wyrąbana rezydencja potomka Krauzego (no trochę pojechałam :wink: ).

Tak szczerze, to mnie się flaki zaczynąją przewracać na myśl o sprzedażach i dzieleniach :evil: , a kojarzy mi się to z lekko, łatwo i przyjemnie, wiec pewnie co jednostka to inne doświadczenia. Chyba sie naczytałam Placówek i innych takich.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Filozoficznie :oops: ?

Wszystkie wielkie fortuny rodzinne przetrwały tylko dlatego, że całość dziedziczył tylko jeden potomek – reszta musiała zadowolić się zachowkiem, albo i nie. I od zawsze wiadomo było kto tym dziedzicem będzie. Zaś ten dziedzic miał za zadanie powiększać otrzymane dziedzictwo. W fortunach przemysłowych dobór był trochę inny. I tak było sprawiedliwie!

W obu przypadkach zdarzały się „parszywe owce”, ale to były wyjątki.

Nasze pokolenie, w naszym kraju widzi to zupełnie inaczej. My nie mamy „nawyku” gromadzenia dla przyszłych pokoleń. Nie mamy pragnienia, aby dla potomnych coś po nas zostało. Fakt, bardzo często nie ma co pozostawiać, bo nic nie mamy. Ale z drugiej strony, jeśli to „nic” podzielimy? Ale gdy do tego naszego „nic” nasz potomek coś doda, to może z czasem z tego „nic” jednak jakaś realna wartość urośnie. A fakt, że za kilkadziesiąt, czy kilkaset lat nasz pra…..potomek z dumą będzie opowiadał, ze wszystko zaczęło się od mojej (mojego) pra…….przodka, który…… - BEZCENNE. Powiadacie, utopia? Marzenia się spełniają, ale trzeba chcieć. Przecież człowiek żyje tak długo, jak długo żyje pamięć o nim.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyżej pisałam o sytuacji u mojej babci. Ktoś może uważać że uczciwie będzie podzielić dom na pięć części, dla wszystkich spadkobierców (czyli sprzedać, bo wątpię żeby kogoś było stać spłacić cztery osoby ). A ja uważam że uczciwie będzie jeżeli dom dostanie wujek który tam mieszka, od lat robi remonty za własne pieniądze, i opiekuje się babcią. Dla mojej mamy jest to oczywiste - dla reszty jej rodzeństwa- nie jestem pewna. Nie zawsze po równo to znaczy uczciwie.

 

Jest też druga strona medalu - w czasie, gdy jego rodzeństwo pewnie brało niemałe kredyty na własne mieszkania / domy, lub płaciło za wynajem, on miał zapewniony dach nad głową. Aczkolwiek, w przypadku gdy jednocześnie zadeklarował się zrezygnować z części swobód na rzecz opieki nad rodzicem, to rzeczywiście, wygląda to dość rozsądnie. Zresztą, nie wiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam z patusią. Wytworzenie pewnych dóbr kosztuje mnóstwo wysiłku, następne pokolenie ma obowiązek utrzymać to, co jest i dodać kolejną cegiełkę. Nie sprzyja temu dzielenie. Bo 1/2 to wcale nie połowa domu ale parę zer, które łatwo rozpuścić, a trudno zakumulować.

 

no ale to chyba tylko Twoja interpretacja. Następne pokolenie nie ma żadnych formalnych obowiązków, każde z naszych dzieci ma prawo żyć swoim zyciem. Córka może być wokalistką rockową, syn fotografikiem (lub odwrotnie) - mogą jeździć po swiecie nigdzie nie zagrzewając miejsca na dłużej, i w najmniejszym stopniu nie być zainteresowanymi dodawaniem cegiełek. Ja jako rodzic chce im ten start w dorosłe życie ułatwić, ale w żaden sposób nie sugerować sposobu, w jaki mają żyć.

 

 

(...) usiłując dołożyć coś do tego, co jest i zachowując wdzięcznośc poprzednikom, którzy postępowali podobnie.

 

no i tu się różnimy, u mnie w rodzinie takich tradycji nie ma.

 

Jakby dziadowie podzielili po równo, to nie byłoby pięknego gospodarstwa w rodzinie (nie mojego), gdyby babcia podzieliło po równo, każdy miałby mieszkanie (byle jakie) a na naszej rodzinnej działce stałaby wyrąbana rezydencja potomka Krauzego (no trochę pojechałam :wink: ).

 

czyli - że ważniejszy majątek, niż losy własnych dzieci? Nie sprzedam ziemi "obcemu", chociaż miałoby to ułatwić moim dzieciom start życiowy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Capricorn, mam nadzieję, że nie traktujesz tej wymiany opinii jako sprzeczkę, bo wiem, że są racje po Twojej stronie, ale widzę to inaczej, i także jak sądzę przemawiają za tym pewne racje.

 

Oczywiście dzieci mają prawo podejmować decyzje o tym, jak wyglądać będzie ich życie, bo to ich życie, do którego ja mam ich tylko najlepiej jak umiem przygotować. Jak któreś postanowi zostać dajmy na to księdzem, to nie będę się sprzeciwiać, ale też sobie pozostawiam prawo dysponowania efektem pracy własnych rąk.

 

A nieruchomości dostanie to, które będzie w stanie kolejną cegiełkę dołożyć.

Chyba trochę wredna matka jestem :roll:

Tak samo traktuję swoich rodzicówi, uważam że nic mi się od nich nie należy - ich wola, i ze swoimi dobrami zrobią co chcą.

 

Kiedyś było tak, że najstarszy syn dostawał majątek ziemski, córki wianowano, a reszta synów na księdza lub do woja. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Capricorn, mam nadzieję, że nie traktujesz tej wymiany opinii jako sprzeczkę, bo wiem, że są racje po Twojej stronie, ale widzę to inaczej, i także jak sądzę przemawiają za tym pewne racje.

 

absolutnie, nie jest to dla mnie dyskusja typu: "ale to i tak ja mam rację!!! ".

 

Co więcej, jestem przekonana, że każdy z nas ma na uwadze to, w jaki sposób "te sprawy" załatwia się w jego rodzinie - Ci zadowoleni będą kontynuować metody swoich przodków, Ci niezadowoleni będą tworzyć własne, opozycyjne.

 

W mojej rodzinie najstarsze córki były odrzucane, jako egzemplarze z założenia nieudane, no i za karę, że są córkami, a nie pierworodnymi synami. Mam prawo zacząć tworzyć nową historię "rodu".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to mogę podzielić się uwagami z drugiej strony: z rodziny, gdzie jeśli coś było, to dzięki kobietom. A faceci ogrywali rolę trutniów. Na szczęście mąż się w ten model nie wpisał :) . Ale gdyby któreś z naszych dzieci okazało się trutnio-podobne, to dostanie najlepsze możliwe wykształcenie, ale nie to, co mu się niby należy (bez względu na płeć trutnia). I dlatego nie mogę przystać na to, że z samego faktu istnienia wszystkim należy się po równo, bo jak jeden pracuje a drugi obimbala, to sprawiedliwie oznacza proporcjonalnie do wkładu, a nie po równo.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I dlatego nie mogę przystać na to, że z samego faktu istnienia wszystkim należy się po równo, bo jak jeden pracuje a drugi obimbala, to sprawiedliwie oznacza proporcjonalnie do wkładu, a nie po równo.

 

Ale - pracuje na rzecz majątku, który ma odziedziczyć, czy w ogóle jest zapracowanym człowiekiem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I dlatego nie mogę przystać na to, że z samego faktu istnienia wszystkim należy się po równo, bo jak jeden pracuje a drugi obimbala, to sprawiedliwie oznacza proporcjonalnie do wkładu, a nie po równo.

 

Ale - pracuje na rzecz majątku, który ma odziedziczyć, czy w ogóle jest zapracowanym człowiekiem?

Pracuje w ogóle. Czyli nie przegra w karty, nie przepije tego, co dostał.

ja to rozumiem. Te tradycje są mi bliskie.

Darowizna od rodziców jest jednocześnie zobowiązaniem. Zobowiązaniem, że to co dostanę to nie zmarnuję na rozrywki własne ale zaopatrzę swoje dzieci. Żeby i one miały dobry start. Itd. Jednym słowem wspomaga się tego, co najepiej rokuje. Jak w przyrodzie... I to jest sprawiedliwe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak czytam sobie wątek i jedyne wnioski jakie wyciągam , to te,ze śmierć jest nadal tematem tabu , z powodu wstydu :o , może strachu - nie wiem.

Dlaczego większość ludzi nie potrafi (nie chce) rozmawiać na ten temat ?

Przecież to nieunikniona część życia. Odkładanie rozmów "na potem" nic dobrego nie przyniesie i nie tylko z powodu ewentualnego dziedziczenia, ale także woli co do pochówku, mozliwości przekazania organów....

 

Znam wolę moich bliskich , oni znają moją, wiemy jak zostanie podzielony majątek rodziców, wiemy jak rozdysponowany będzie nasz - wszystko jest jasne, bez niedomówień - to naprawdę ułatwia życie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak czytam sobie wątek i jedyne wnioski jakie wyciągam , to te,ze śmierć jest nadal tematem tabu , z powodu wstydu :o , może strachu - nie wiem.

Dlaczego większość ludzi nie potrafi (nie chce) rozmawiać na ten temat ?

Przecież to nieunikniona część życia. Odkładanie rozmów "na potem" nic dobrego nie przyniesie i nie tylko z powodu ewentualnego dziedziczenia, ale także woli co do pochówku, mozliwości przekazania organów....

 

Znam wolę moich bliskich , oni znają moją, wiemy jak zostanie podzielony majątek rodziców, wiemy jak rozdysponowany będzie nasz - wszystko jest jasne, bez niedomówień - to naprawdę ułatwia życie.

Być może dlatego, że każdy chce, żeby pieniądz czemuś służył. Jeżeli ktoś ma już ten majątek, to chce go wykorzystać w tym życiu a nie w tamtym. Czyli dając (lub obiecując) chce osiągnąć jakiś skutek. Nie mówię tego na podstawie moich doświadczeń, ale ogólnie, żeby nie było nieporozumień (co jest tak częste na tym forum). Ogólnie mówiąc, robi się testament a spadkobierca wie, że musi spełnić jakieś warunki. Albo opiekę, albo być grzeczny, albo porzadny. Co tam dla kogo jest ważne. Dlatego dawanie po równo jest niepedagogiczne :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak czytam sobie wątek i jedyne wnioski jakie wyciągam , to te,ze śmierć jest nadal tematem tabu , z powodu wstydu :o , może strachu - nie wiem.

Dlaczego większość ludzi nie potrafi (nie chce) rozmawiać na ten temat ?

Przecież to nieunikniona część życia. Odkładanie rozmów "na potem" nic dobrego nie przyniesie i nie tylko z powodu ewentualnego dziedziczenia, ale także woli co do pochówku, mozliwości przekazania organów....

 

Znam wolę moich bliskich , oni znają moją, wiemy jak zostanie podzielony majątek rodziców, wiemy jak rozdysponowany będzie nasz - wszystko jest jasne, bez niedomówień - to naprawdę ułatwia życie.

Być może dlatego, że każdy chce, żeby pieniądz czemuś służył. Jeżeli ktoś ma już ten majątek, to chce go wykorzystać w tym życiu a nie w tamtym. Czyli dając (lub obiecując) chce osiągnąć jakiś skutek. Nie mówię tego na podstawie moich doświadczeń, ale ogólnie, żeby nie było nieporozumień (co jest tak częste na tym forum). Ogólnie mówiąc, robi się testament a spadkobierca wie, że musi spełnić jakieś warunki. Albo opiekę, albo być grzeczny, albo porzadny. Co tam dla kogo jest ważne. Dlatego dawanie po równo jest niepedagogiczne :lol:

 

ale ja nie mówię o dawaniu po równo (w ogóle co to znaczy ?), ja mówię tylko ,że wiem jaka jest wola moich bliskich i jakakolwiek by ona nie była - akceptuję ją.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...