JoShi 05.04.2009 08:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 Myślę, że podłoże naszych różnic poglądowych tkwi w mentalności. Ja przesiakłam już mentalnością mieszkańców wsi, jestem znacznie bardziej ze wsi niż z miasta. No to dziwna ta wieś. Ja pochodzę ze wsi i na wieś wróciłam. Nie sądzę, żebym w ciągu tych kilku lat spędzonych w mieście nabrała miejskich nawyków. Odkąd pamiętam nawet na wsi na cudze podwórko wchodziło się bramką (tyle, że te z reguły były otwarte). A przez płot to tylko do księżowskiego sadu na jabłka i można było zostać pogonionym i każdy miał tego świadomość. A i przez płot to przychodziły do nas dzieci sąsiadów się z nami bawić póki tata nie zrobił "furtki na skróty". Takie to obyczaje panowały u nas na wsi i zupełnie nie rozumiem sąsiadów mamafrania05. Są przeczuleni na punkcie swobody swojego dziecka i na dodatek nie wychowali go należycie. Bo naruszenie terenu to jedno a bezpieczeństwo tego gówniarza, który mógłby sobie na ich podwórku zrobić krzywdę (na przykład wpadając na psa), za co niewątpliwie właściciele podwórka zostaliby pociągnięci do odpowiedzialności, to drugie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
BK 05.04.2009 08:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 ADHD nie polega tylko na tym że dziecko jest żywe - większość normalnych chłopaków w tym wieku to dynamity Spójrz na to z perspektywy dziecka i z zewnątrz - długie lata żyliście prawie jak rodzina, byliście zżyci, razem piliście i plotkowaliście. Dziecko wychowywało się ze świadomością że jesteście bliskimi ludźmi i pewnie nie otrzymywało sygnałów o prywatności etc.Teraz nagle się obraziliscie - dzieciak pewnie nie rozumie dlaczego a to jak zavhowują się jego rodzice - szkoda gadać. Przerabiałam taką sytuację. Moje dziecko jakiś czas było bardzo agresywne z powodów choroby na jaką cierpiał - był "na odwyku" od mleka i chodził po ścianach, był kompletnie nieodporny na stres i zupełnie nad sobą nie panował. Powtarzam że był wtedy bardzo chory - tak ostry stan trwał około 6 tygodni. Niestety raz wkurzył się na koleżankę - córkę sąsiadki - i ją podrapał. Młoda się rozpłakała a babcia córki drugiej sąsiadki (nie tej podrapanej tylko innej koleżanki) obraziła się na nas, a za nią druga sąsiadka. Skończyło się tak że sąsiedzi nastawili córeczki przeciwko mojemu synkowi (wiem, to on był winien, potem było mu bardzo przykro) i młode przeganiały ze swoich domów mojego synka. Było mu bardzo ciężko zrozumieć dlaczego koleżanki nagle przestały go lubieć - ja jedna wiem ile się napłakał i nacierpiał. Ze strony rodziców takie nastawianie dzieci przeciwko innemu dziecku to okrucieństwo. Jak się skończyło? Dzieci nie są ak durne jak rodzice, szybko im przeszła złość i szybko weszły w komitywę - zaczęły się bawić jak aniołki, spędzać całe dnie razem etc. Bo wiedzą że się nawzajem potrzebują (jak powietrza). Głupio samemu jeździć na rowerze. Co jakiś czas ktoś coś nabroi - a to jedna pokrzyczy na drugą, a to ktoś komuś zabawkę zabierze etc. Takie jest życie, a dzieciaki uczą się żyć w społeczeństwie. My teraz (dorośli znaczy) staramy się interweniować tylko jak trzeba i absolutnie nie bierzemy do siebie tego co robią dzieci! Co chcę powiedzieć. Dzieci muszą się nauczyć rozwiązywać konflikty, żyć z innymi ludźmi. Są różne sytuacje, i możemy oczywiście się obrażać ale możemy też pokazać klasę i pokazać dzieciom jak się ze sporów wychodzi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mamafrania05 05.04.2009 08:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 Myślę, że podłoże naszych różnic poglądowych tkwi w mentalności. Ja przesiakłam już mentalnością mieszkańców wsi, jestem znacznie bardziej ze wsi niż z miasta. No to dziwna ta wieś. Ja pochodzę ze wsi i na wieś wróciłam. Nie sądzę, żebym w ciągu tych kilku lat spędzonych w mieście nabrała miejskich nawyków. Odkąd pamiętam nawet na wsi na cudze podwórko wchodziło się bramką (tyle, że te z reguły były otwarte). A przez płot to tylko do księżowskiego sadu na jabłka i można było zostać pogonionym i każdy miał tego świadomość. A i przez płot to przychodziły do nas dzieci sąsiadów się z nami bawić póki tata nie zrobił "furtki na skróty". Takie to obyczaje panowały u nas na wsi i zupełnie nie rozumiem sąsiadów mamafrania05. Są przeczuleni na punkcie swobody swojego dziecka i na dodatek nie wychowali go należycie. Bo naruszenie terenu to jedno a bezpieczeństwo tego gówniarza, który mógłby sobie na ich podwórku zrobić krzywdę (na przykład wpadając na psa), za co niewątpliwie właściciele podwórka zostaliby pociągnięci do odpowiedzialności, to drugie. oj święta racja z tym wychowaniem. Wychowanie tzw bezstresowe, dzieciak może ryczeć na rodziców i np. gości w domu. A do ojca, który prosił go oczywiście, nie mogę powiedzieć,żeby go nie napominali, aby grał delikatniej, albo np. na inną stronę ogrodu - powiedział :' jak mi kupisz bramkę, to nie będę grał na tą stronę" A tato: ...cisza......... synek zadecydował i już. 12 latek !!!! chodzi m też o to,że dziecko MUSI znać granice, problem powstał, gdy tą granicę chciałam wyznaczyć ja mówiąc, po prostu, że nie życzę sobie aby piłki wpadały do mojego ogrodu. nie chodzi o to, że jestem dziwna, bo przeszkadza mi jak dzieciak dzwoni 15 razy dziennie po piłkę, a jak wyłączyłam dzwonek - no to właśnie widzę, jak wchodzi przez płot.....byłam zszokowana. inaczej mnie wychowano. i nie chodzi o to,że przez 4 lata dzielnie 40 razy odrzucałam piłkę sąsiadom, czując się jak chłopak od piłek golfowych, dla którego jest to obowiązek.....moja obecność w ogrodzie ( z moim kilkumiesięcznym dzieckiem ) ograniczała się do schylania się 15 razy po piłkę sąsiada i uważania, aby przypadkiem nie spadła na głowę mojego małego. To w porządku ??? Moim zdaniem to terror. pieski mam łagodne- golden retriever, ale nigdy nic nie wiadomo...... i chodzi o pryncypia przecież. jeśli piłka mojego dziecka do nich wpadnie ( do czego nie dopuszczę) - to zadzwonię do furtki a jeśli nikt nie otworzy- to zatelefonuje i zapytam czy mogę wejść. proste? ZATELEFONUJĘ !!!!!zostałam postawiona w roli gościa u siebie - skoro on przechodzi po piłki, czyli nie wiem kiedy może wejść, to np. nie mogę robić miliona rzeczy swobodnie - opalac na golasa chociażby tak ? to w porządku ? we własnym domu mam stać na baczność, zawsze correct? jego wolność została postawiona ponad moją przez rodziców. on ma się doskonale u siebie i umnie, a ja ???? skulona ??????? o nie ! dzieci muszą znać swoje miejsce w kontaktach z innymi ludźmi, to nie one wyzanaczają granice. mimo wielkiej miłości jaką darzę swoje dziecko, nigdy na coś takiego nie pozwole....... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mamafrania05 05.04.2009 08:53 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 ja tam proponuje młodocianego do pierdla na 5 lat minimum a reszte powystrzelać w promieniu kilometra... i listonosza też, coby dziecka nie śmiał obudzić... a poza tym kup se wyspę bezludną i tam się pobuduj... bedzie cisza i loooz... p.s. jakie osiedla ekskluzywne mają ogrodzenia między domami ? może jest nie dość ekskluzywne ? rozmawiasz z innymi ludźmi czy już tylko forum Ci zostało i przypadkowi ludzie i ich rady? buehehe. pozdr no tak, większość polaków nie rozumie tego co czyta - i tu mamy przykład. indolencja. ogrody mają po około 2-3 tys metrów i są ogrodzone, dla mnie to rzecz normalna- a dla autora/ki nie ?????? hhhhhhhhhhhhh dziwneeeeeeeeee Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Sad Ripper 05.04.2009 08:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 Co do mentalności to się nie będę wypowiadał, bo każdy ma swoją, a czasem znacznie więcej "wsi" jest w "mieście" niż "wsi" we "wsi". Więc to na bok. A co do dzieciaka i psów - ja mam galopujące 50-kilogramowe zwierze, które bez problemu rozniosłoby dzieciaka na strzępy, gdyby dzieciak chciał zabrać piłkę, którą psince zesłała opatrzność. Piłka jest dziecka, jak jest przy nodze dziecka. Jak leży na trawniku psinki, to jest psinki i nie ma zmiłuj. Logika jest bardzo prosta - pies w rodzinie jest na najniżej pozycji w hierarchii. Nie wolno jej nawet powąchać chrupka w ręku 10-miesięcznego dzieciaka. Ale pozostali ludzie, nawet najbliżsi sąsiedzi, są jeszcze niżej niż psinka. I jak psince wejdą w drogę na jej terenie, to psinka im pokaże, gdzie jest ich miejsce. Więc dla dobra dzieci z sąsiedztwa warto zrobić małą prezentację, co psinka potrafi. Moja w ciągu kilkudziesięciu sekund rozniosła skórzaną futbolówkę dzieciaka sąsiadów, który też co chwila przełaził przez płot. Już nie przełazi. A z sąsiadami rozmawiam. sad. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mamafrania05 05.04.2009 09:01 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 i jeszcze pomyślałam,że to jak z jabłonką. jak rośnie u mnie i owoc wisi nad terenem sąsiadów- jabłko jest moje. ale jak spadnie do nich- jest już ich. tak? więc to nie jest tak,że dziecko wchodziło po swoje. teoretycznie piłki były już moja )) to troche żart, ale sprawa jest poważna bo ta naprawde chodzi o wychowanie człowieka. lub jego brak. wychowania znaczy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
daggulka 05.04.2009 10:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 Własnie tak jest, że sąsiadów sobie nie wybierasz ... dlatego warto zaraz na początku postawić granice. Jeśli za pierwszym , piątym, dziesiątym razem odrzuciłaś piłkę z uśmiechem na twarzy dałaś znak, że to akceptujesz. Byś może dlatego az taka obraza teraz - bo przecież do tej pory Ci to nie przeszkadzało . Dlatego jeśli jakieś zachowanie kłoci się z Twoimi poglądami - lepiej powiedzieć o tym od razu , a nie czekać z nadzieją , że "może się już nie powtórzy". Dałaś najlepszy przykład- nie zareagowałaś na początku , no i powtórzyło sie nie raz i nie dwa. Ja też mam nauczkę - U nas też była jedna sytuacja z którą zarówno ja jak i moje sąsiadki nie umiałyśmy sobie poradzić. Kilkadzisiąt metrów od naszych domów mieszka rodzina że tak to ujmę - jak dla nas nieco dziwna. Mają córke która ma koło 12 lat - dziewczynka według mnie cofnięta (dużo w tym winy rodziców: dziecko zaniedbane, nikt się nią nie interesuje- matkę cały dzień nie obchodzi gdzie się szwenda jej dziecko) . Dziecko 12-letnie zachowuje się jak 6-ciolatek, na domiar złego jest agresywna, namawia inne dzieci do dziwnych i często niebezpiecznych zachowań typu jazda na rolkach na ulicy, przebieganie przed nadjeżdżającym samochodem, szantażuje inne dzieci bo jest duzo od nich większa i silniejsza. Według mnie to dziecko wymaga konsultacji psychologicznej , zresztą - wiem z pierwszej ręki że szkoła wyszła z taka propozycją, ale jej mama się oburzyła i zrobiła aferę na całą wieś. Jak już wspomniałam jej mama to osoba dziwna, do swojego dziecka ma stosunek : masz śniadanie a teraz spierniczaj mi z oczu i mi nie przeszkadzaj . No i od początku budowy dziewczynka przychodziła bez pytania kogokolwiek i bawiła się z naszymi dziewczynami ( 5,6,7 lat). My - mamy obserwowałyśmy sytuacje i zachowania i nie spodobało nam się zachowanie tej dziewczynki z sąsiedztwa. Na początku zwracałyśmy jej uwagę na niestosowne zachowania (i ona doskonale zdawała sobie sprawę czego my od niej chcemy), próbowałyśmy kontrolować sytuację, ale cholera w końcu dom buduję i nie jestem w stanie stać nad dziećmi i słuchac co one tam gadają cały czas . No i pewnego dnia miarka się przebrała .... podsłuchałam rozmowę , cytować nie będę bo to przechodzi ludzkie pojęcie . Także zauważyłam, że moja Kasia nie chce się z tą dziewczynką bawić, córy sąsiadek podobnie. No i teraz jak tu ukrócić? udało się - dziewczyny mają zakaz zabawy z nią pod groźbą kary ale czasem widzę jak stoi tamta dziewczyna przy naszym płocie i mówi Kasi : " wiesz, bo moja mama wie , ze twoja mama mnie nie lubi, więc uważaj jak chodzisz koło mojego domu" no masakra... i co robisz takiemu dziecku? oczywiścia mamusia skłócona z wiekszością wsi nie przejawia chęci do rozmowy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mamafrania05 05.04.2009 10:41 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 no właśnie, często brak nam asertywności, albo myślimy ( jak ja),że to chwilowe, że się niedługo skończy. i pozwalamy sobie aby inni wchodzili nam na głowę.że też kurcze, człowiek mądry zawsze po szkodzie, a nie przed ?????...... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JoShi 05.04.2009 10:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 i nie chodzi o to,że przez 4 lata dzielnie 40 razy odrzucałam piłkę sąsiadom, czując się jak chłopak od piłek golfowych, dla którego jest to obowiązek... Teraz już wiesz, że trzeba było nie odrzucać a oddać dopiero po poważnej rozmowie ze smarkaczem i tak do skutku. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
butterfly 05.04.2009 10:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 Samo życie... Wczoraj też miałam podobną sytuację z dziećmi sąsiadów...Nie mamy jeszcze ogrodzenia, moje bawiły się u siebie, one u siebie.Do czasu. przyszły bawić sie do moich dzieci.NIe reagowałam do momentu az chłopczyk 4-letni odkręcił na full wodę na zewn. i ochlapał od stóp do głów moją 2-latkę a potem zaczął mi grzebać w ziemi, do której wysiałam kwiatki. Mój dom, moja własność, moje zasady. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marekcmarecki 05.04.2009 11:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 oj święta racja z tym wychowaniem. Wychowanie tzw bezstresowe, dzieciak może ryczeć na rodziców i np. gości w domu. A do ojca, który prosił go oczywiście, nie mogę powiedzieć,żeby go nie napominali, aby grał delikatniej, albo np. na inną stronę ogrodu - powiedział :' jak mi kupisz bramkę, to nie będę grał na tą stronę" A tato: ...cisza......... synek zadecydował i już. 12 latek !!!! chodzi m też o to,że dziecko MUSI znać granice, problem powstał, gdy tą granicę chciałam wyznaczyć ja mówiąc, po prostu, że nie życzę sobie aby piłki wpadały do mojego ogrodu. nie chodzi o to, że jestem dziwna, bo przeszkadza mi jak dzieciak dzwoni 15 razy dziennie po piłkę, a jak wyłączyłam dzwonek - no to właśnie widzę, jak wchodzi przez płot.....byłam zszokowana. inaczej mnie wychowano. i nie chodzi o to,że przez 4 lata dzielnie 40 razy odrzucałam piłkę sąsiadom, czując się jak chłopak od piłek golfowych, dla którego jest to obowiązek.....moja obecność w ogrodzie ( z moim kilkumiesięcznym dzieckiem ) ograniczała się do schylania się 15 razy po piłkę sąsiada i uważania, aby przypadkiem nie spadła na głowę mojego małego. To w porządku ??? Moim zdaniem to terror. pieski mam łagodne- golden retriever, ale nigdy nic nie wiadomo...... i chodzi o pryncypia przecież. jeśli piłka mojego dziecka do nich wpadnie ( do czego nie dopuszczę) - to zadzwonię do furtki a jeśli nikt nie otworzy- to zatelefonuje i zapytam czy mogę wejść. proste? ZATELEFONUJĘ !!!!!zostałam postawiona w roli gościa u siebie - skoro on przechodzi po piłki, czyli nie wiem kiedy może wejść, to np. nie mogę robić miliona rzeczy swobodnie - opalac na golasa chociażby tak ? to w porządku ? we własnym domu mam stać na baczność, zawsze correct? jego wolność została postawiona ponad moją przez rodziców. on ma się doskonale u siebie i umnie, a ja ???? skulona ??????? o nie ! dzieci muszą znać swoje miejsce w kontaktach z innymi ludźmi, to nie one wyzanaczają granice. mimo wielkiej miłości jaką darzę swoje dziecko, nigdy na coś takiego nie pozwole...... . Pogrubienie moje . Poza tym masz rację. Kilka postów wyżej napisałem ci jak ja bym rozwiązał ten problem. Nie zapominaj, że napisałaś, że żyliście blisko jak rodzina. Chłopak może traktował wasze podwórko jak swoje. Nadeszła pora żeby to zmienić.Poza tym trzeba było od razu napisać że problem ma 12 lat. To zmienia diametralnie postać rzeczy . COFAM TO CO PISAŁEM WCZEŚNIEJ, ZE TO NIE WINA DZIECKA Pogadajcie z tą 12 letnią przyczyną nieszczęścia i może być z pozycji siły . Jak piłka będzie wpadać często na podwórko to ją straci. Decyzję czy chce ją zachować czy stracić niech podejmie sam . Po co zawracać głowę jego rodzicom Z nimi pogadałbym dopiero jak rozmowa z 12-latkiem nie przyniosłaby oczekiwanego rezultatu. Ale młody powinien zrozumiec. Jako uzasadnienie takowej decyzji podajcie to co napisałem kilka postów powyżej. Jak psy pogryzą to Wy będziecie winni. Z dzieckiem tak samo: zadzwoni, weźmie piłkę i pójdzie, ale dziecko obudzi i zostawia Was z problemem. Chyba, że deklaruje wtedy zajmować się do wieczora malcem i jego humorami. I taki zakaz obowiązuje do odwołania, tj do czasu aż Wasza dzidzia nie podrośnie. My mamy to za sobą i poskutkowało. Sytuacja była analogiczna. Po prostu tłumaczyliśmy znajomym, że ich rozumiemy, ale i oni muszą nas zrozumiec. Nie wiem czy zrozumieli, ale poskutkowało, bo po 20--ej już nikt nie pukał i nie przychodził. A jeśli już, to pukali ciszej i przychodzili kiedy naprawdę musieli. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 05.04.2009 11:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 No fajnie niby, ja też bym się nie chciała wozić z wychowywaniem cudzych dzieci, ale najpierw było napisane tak: w 2001 mamy sąsiadów - tych najbliższych , okazują się extra, w naszym wieku, wypijamy morze ..wiadomo czego i jest super - sielanka trwa i trwa aż nagle w 2005 okazuje się, że ich synuś ( moim zdaniem adhd- ale może się mylę ) przeskakiwał do naszego ogrodu przez płot jak wpadła mu piłka, a my nic o tym nie wiedzieliśmy, dla zobrazowania dodam, że mamy 2 sztuki 40kg piesków, które są czasem w domu, czasem na dworzu - nie wiem jak by zareagowały, gdybyśmy np wypuszczali je na siku w czasie jak on wchodził a my nie wiedzieliśmy, bo np. nie zadzwonił..... No i wymiana zdań z sąsiadami, którzy w tym nic złego nie widzą, że do nas wchodził, bo on jest inteligentny, bo nie robił tego specjalnie, i w końcu co miał robić, jak wpadła mu piłka, a nas np nie było ( raz byliśmy, ale nie otworzyliśmy, bo wyobrazcie sobie sytuację: mamy malutkie dziecko - urodziło się w 2005 właśnie - a sąsiad 10 razy dzwoni po powrocie ze szkoły do naszej furtki, bo grał w piłkę i mu wpadła do nas.....a my właśnie usypiamy synka . ..) Nic nie było o wielokrotnym podawaniu piłki i wielokrotnym dzwonieniu do furtki, jak tutaj: nie chodzi o to, że jestem dziwna, bo przeszkadza mi jak dzieciak dzwoni 15 razy dziennie po piłkę, a jak wyłączyłam dzwonek - no to właśnie widzę, jak wchodzi przez płot.....byłam zszokowana. inaczej mnie wychowano. i nie chodzi o to,że przez 4 lata dzielnie 40 razy odrzucałam piłkę sąsiadom, czując się jak chłopak od piłek golfowych, dla którego jest to obowiązek.....moja obecność w ogrodzie ( z moim kilkumiesięcznym dzieckiem ) ograniczała się do schylania się 15 razy po piłkę sąsiada i uważania, aby przypadkiem nie spadła na głowę mojego małego. ... Z pierwszego postu jasno wynikało, że pojęcia nie miałaś, że wchodzi. Wielokrotne odrzucanie piłki przez Ciebie to tez nowa okoliczność w stosunku do pierwszego postu. Jeżeli sytuacja powtarza się tyle czasu, wielokrotnie, jeżeli tyle razy odrzucałaś piłkę, dziecko miało zwracaną uwagę - to zmienia postać rzeczy. Sądziłam wcześniej, że dzieciak wlazł kilka razy i tyle. W takiej sytuacji należy postawić granice, dla samej zasady, także moja wiejska mentalność mi to mówi. Spróbowałabym przygotować cos dobrego, zaprosić sąsiadów i pogadać o granicach - jeżeli ich coś uwiera niech powiedzą, czego oczekują. Warto mieć dobrego sąsiada. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mamafrania05 05.04.2009 12:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 wiecie, myślałam że jak napiszę skrótami będzie lepiej.sytuacja trwała długo i jest skomplikowana.kiedy zauważylismy, że mimo nie otwierania furtki ( wtedy jak wyłączyliśmy dzwonek, bo usypialiśmy dziecko) sąsiad wskoczył na podwórko, zaprosiliśmy grzecznie jego tatę i spokojnie powiedzieliśmy właśnie o psach i o tym, że nie zamknął on za sobą wewnętrznej furtki w ogrodzie - zapobiegającej wybieganiu psów na front domu, o tym, że przecież mogli zadzwonic - zatelefonować przecież i zapytać, itp...... wtedy kontakty stały się bardziej oschłe z ich strony, ale wciąż były. kiedy po raz kolejny piłka wpadła a ja zostałam poproszona o jej oddanie, ja powiedziałam mu wprost: ta piłka wpadła tu po raz ostatni. na to jego mama, czy ja mam jakiś problem.....???? i zaczęła mnie opierdzielać przy swoim synusiu . i że mogę brać sobie te piłki i wzywać policję i że skąd wiem, że wchodził po piłki ????????ja uspokajałam, mówiłam,że to nie przy dziecku, że nie chcę się kłócić itp.... i od tej pory TO ONI się obrazili i przestali odzywać. Oni- nie my, dla mnie nie jest i nie był to powód do kłótni. stąd moje rozgryczenie. i nie podoba mi się, jeśli ktoś uważa że powinnam go zastrzelić, zabronić ptakom.....i takie tam bzdury. nie jestem histeryczną sąsiadką, która nie pozwala oddychać innymto jest naprawdę problem, bo ja wg. nich uraziłam ich dumę, obraziłam super inteligentne i zdolne dziecko i mogłam to przeczekać.... ( to powiedziała moja sąsiadka. przeczekać. ) tylko,że minęło już tyle lat a on wciąż gra w piłkę, ale ma już bramkę ( można ??????można) . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 05.04.2009 12:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 Znaczy od czego minęło tyle lat? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marekcmarecki 05.04.2009 13:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 i nie podoba mi się, jeśli ktoś uważa że powinnam go zastrzelić, zabronić ptakom.....i takie tam bzdury. nie jestem histeryczną sąsiadką, która nie pozwala oddychać innym To w przyszłości nie pisz nic na skróty i wyrażaj się i opisuj sprawy jasno, a nawet ...jeszcze jaśniej . I nie nazywaj 12-letniego prawie faceta "dzieckiem", bo też się dałem nabrać . Ale skoro tak wygląda sytuacja, to warto się faktycznie zastanowić co z tym zrobić, jeśli ratować przyjaźń to w tym przypadku chyba nie za wszelką cenę . Jednak na pewno warto jeszcze spróbować. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mamafrania05 05.04.2009 13:23 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 Znaczy od czego minęło tyle lat? no od wymiany zdań z jego mamą - chyba już ze 3 albo 4, a mnie to wciąż gryzie.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mamafrania05 05.04.2009 13:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 ....chyba nie za wszelką cenę ............ reszta jest milczeniem dziękuje Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość elutek 05.04.2009 16:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 mam podobny problem, od wiosny do jesieni pod moim domem /na ulicy, wzdłuż ogrodzenia/ odbywają się mecze piłki nożnej - co rusz piłka jest w moim ogródku.Na początku podawałam piłkę /gdy akurat byłam na zewnątrz/, gdy mnie nie było chłopcy sami otwierali sobie furtkę i wchodzili. Po jakimś czasie zwróciłam uwagę, że jak będzie domofon to nie będą wchodzić, a ja nie będę na każde zawołanie/dzwonienie odrzucać im piłkę.I żeby przede wszystkim przesunęli się jakieś 20 metrów dalej, wtedy będą grali wzdłuż ogrodzenia jednego z nich, więc w każdej chwili będą mogli sobie po piłkę pójść.Odpowiedź: "dobrze, dobrze", a i tak dalej robili to samo Więc też przyszedł moment, że już miałam tego dosyć i powiedziałam, że nie będępiłek oddawać. Nie jestem od tego i nie mam ochoty. Poza tym szkoda mi połamanych kwiatów.No i oczywiście piłka wpadła do ogródka, za chwilę dzwonek i "niech pani poda piłkę". Ja na to, że piłki nie oddam, bo przecież kilkakrotnie prosiłam i ostrzegałam. Wzięłam piłkę i weszłam do domu. I wtedy się zaczęło, jeden z tych chłopaków przeskoczył ogrodzenie i zaczął kopać i walić pięściami w drzwi. Krzyczał, żebym oddała piłkę, bo wezwie policję...Więc też mam niewesoło i rozumiem autorkę wątku. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 05.04.2009 16:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 Elutku, rozwiazaniem Waszego problemu może być skrzyknięcie mieszkańców (sołtys!) i wyznaczenie dla dzieciaków i młodzieży boiska. U nas gmina przeznaczyła część terenów we wsi na rekreację. Własnym sumptem, skrzyknąwszy się, ojcowie i inni mieszkańcy skonstruowali proste bramki po uprzednim wymierzeniu boiska i wyrównaniu jego terenu. Teraz chłopcy zawsze tam właśnie grają w piłkę, mają tam dośc miejsca, a i nikt nie ma problemów z piłkami niszczącymi ogród i mir domowy. W tym roku planujemy obok boiska zrobić dobrze zabezpieczone miejsce na ogniska - mieszkańcy i młodzież będa mogli sie tam od czasu do czasu spotkać, zrobić sobie kiełbaski, wypić piwko i pośmiać się. Pogadajcie z Radą Sołecką, może nie być łatwo, ale warto się za to wziąć, to integruje ludzi i znosi takie problemy, jakie Was dotykają. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość elutek 05.04.2009 16:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2009 Depesiu, dobrze mówisz, też bym tak zrobiła, gdybym miała syna/synówlubiących grać "w nogę"ale mam 2 dziewczynki, które mają zupełnie inne zainteresowania Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.