Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Ślub - ratunku


enia

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 79
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Zwracam tylko uwagę, że pojawi się inna osoba, którą musisz reprezentować i jej interesy brac pod uwagę. .

 

To powiedz mi CO takiego potwornego zdarzy sie jesli moje dziecko nie bedzie miało mamusi i tatusia zaslubionych w kosciele? Hm???

Jakiez to jego interesy zostana narazone na szwank?

Bedzie wysmiewany ? Uwazany za dziwolaga? Nie bedzie czuł miłości rodziców ?

A moze wytykany palcami?

(sorry ale nie mamy XIX wieku :lol: )

 

Widzisz! Ja Cię nawt rozumiem, bo mam podobne podejście do sprawy :wink: . Ale wszystko zależy od tego w jakim środowisku będzie się Wasze dziecko obracać.

 

Najbardziej okrutne stworzenia jakie znam to są właśnie dzieci.

 

Owszem ale KTO je tego nauczył.? Same te dzieci sobie wymysliły że ten kto z rozbitej rodziny / biedny/ z rodziny nie chodzacej do koscioła etc - to gorszy???

 

Chyba nie - raczej tu widza łapke rodziców(czy ogólnie rodziny) Byc może takich którzy w domu przy dziecku i do dziecka twierdza że kolega z klasy jest jest gorszy bo mamusia i tatus sa wyrodnymi rodzicami bo dla jego "dobra" nie "hajtneli".

Bo jakby nie byli takimi "samolubami" to by sobie papierek mieli . Bo rodzina "z papierkiem" jest wszak "lepsza" . A jak Henio ma rodziców którzy nie zawarli związku małżeńskiego - to cos z jego rodzicami nie tak. Albo gorzej - z samym Heniem nie halo bo wszak powinien głosno i natarczywie domagac się zalegalizowania związku swoich "starych" - dbajac o ich i swoje dobro - reagujac słusznym gniewem na takie zdziczenie obyczajów.

A jak Henio cicho siedzi i nie tupie nogami - bo ma w nosie to czy rodzice są "mężem i "zoną" i mu dobrze tak jak jest - to tez pewnie lekko fiśnięty. (i jeszcze o zgrozo ! bedzie powielał ten schemat w swoim zwiazku i tez bedzie żył na kocia łapę - degenerat :))

 

Ja mieszkam w Warszawie - tutaj naprawde co jak co ale nikt raczej nie wytyka palcami - ani dzieci samotnych matek (a juz na pewno nie wtedy kiedy oboje rodzice sa tylko niezalegalizowani w USC lub kosciele _ bo czesto nawet nikt nie wie, duzo kobiet zostawia swoje własne nazwiska a dziecko ma tylko jednego z nich, ale nawet jak wiedza to naprawdę raczej nikogo nie szokuje) - no przynajmniej ja mam takie spostrzeżenia.

 

To juz predzej w "duzym miescie" wytykany palcami jest dzieciak którego rodzice (hajtnieci lub nie :lol: ) nie podwoża do przedszkola/szkoły nowym lexusem albo nie funduja mu wakacji w Egipcie i nowej komóry (co tez uwazam za smutne:()

 

 

ps. ale chyba trzeba by nowy watek załozyc i nie smiecic tu autorce (przepraszam za dyskusje na troche bocznym torze)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moj kuzyn mieszkal ze swoja dziewczyną kilka lat i wciaż padaly pytania kiedy ślub ?

Wiec ktoregoś dnia dowiedzielismy sie ,że Krzys z Violą, Rodzicami i Rodzenstwem (jakies 25 osób ) pojechali na Jasą Gore i tam wzieli ślub a w drodze powrotnej w jakimiś urokiwym zajeździe czekal na nich obiad i tort weselny :D Dwa dni później polecieli na Kubę :lol:

Pieknie ,prosto i z klasą :D Niektore ciotki kreciły nosem i co z tego :roll: nigdy sie wszystkim nie dogodzi 8)

My też mielismy przyjęcie weselne ,ale to był czas stanu wojennego ,a takie prawdziwe wesele zrobiliśmy rok temu (po 25 latach ) i to był strzał w 10 :lol: wszyscy sie znali , a dorosle dzieci wybawily sie na naszym weselu ,ze hej :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najbardziej okrutne stworzenia jakie znam to są właśnie dzieci.

Owszem ale KTO je tego nauczył.? Same te dzieci sobie wymysliły że ten kto z rozbitej rodziny / biedny/ z rodziny nie chodzacej do koscioła etc - to gorszy???

Nie, nie to miałem na myśli. Nie dogadaliśmy się. Widzisz, mii się wydaje, że dzieci, do pewnego wieku jeszcze nie znają litości, a jak już to w stopniu bardzo ograniczonym. Szczególnie w przypadku innych dzieci których z jakichś powodów nie lubią. Łatwo to zaobserwować na podwórkach czasem dzieci znajdują sobie kogoś, komu dokuczają, przezywają i z kim nie chcą się bawić (moze masz jakieś wspomnienia ze swojego wczesnego dzieciństwa? Może pamiętasz jak komus dokuczano jak byłaś małą dziewczynką?) Dopiero w jakimś tam wieku człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że nawet wróg odczuwa ból, smutek, jest mu przykro, ma uczucia. A do pewnego wieku wróg, to wróg i trzeba go nienawidzić i robić mu na zlość. Z moich obserwacji wynika, że ta przemiana ma miejsce w wieku ok. 8 - 11 lat. Wtedy jakoś to chyba bardziej dociera. Może zaczynamy bardziej pojmować otaczający nas swiat.

 

ps. ale chyba trzeba by nowy watek załozyc i nie smiecic tu autorce (przepraszam za dyskusje na troche bocznym torze)

Samo tak jakos wyszło :lol: ale mam nadzieję, że sie nie pogniewa :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz, mii się wydaje, że dzieci, do pewnego wieku jeszcze nie znają litości, a jak już to w stopniu bardzo ograniczonym.

 

A mnie się wydaje, że to zalezy od rodziców i wychowawców. W zasadzie nie wydaje się, tylko jestem tego pewna.

 

Pomijając już to, że dzieciaki fakt, czy czyiś rodzice mają papierek czy nie mają raczej w głębokim poważaniu ;-) To nie jest sfera dziecięcych zainteresowań.

 

Nie wmawiajmy dzieciakom, że są z natury okrutne, tylko dawajmy im przykład.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie najpiękniejszą chwilą z całego ślubu była uroczystość w kościele, wszystko tak jak sobie wymarzyłam. Piękna suknia welon 8 metrów ciągnący się przez pół kościoła, dwie malutkie kuzyneczki , które niosły welon. Pięknie ustrojony kościół, zaprzyjaźniony ksiądz, który udzielał nam ślubu, bardzo osobiste kazanie, o nas młodych. Piękne organy itp. Po uroczystości zrobiliśmy sobie zdjęcie przed kościołem, ze wszystkim gośćmi weselnymi , ponad 100 osób, takie same jak miała moja mama, babcia i wszystkie ciotki . Wszyscy goście ustawieni w pól kole, mnóstwo kwiatów u naszych stóp i wszystkie maleńkie księżniczki --dziewczynki między nami.( do dzisiaj to tradycja w naszej rodzinie)

Ale ja miałam swoje wesele wymarzone odkąd pamiętam , miało być na pewno bez orkiestry ( nienawidzę wszelkich zabaw weselnych i fałszujących grajków), był profesjonalny didżej. Oczywiście wszystkie stare przyjezdne ciotki były oburzone, było dużo młodych ludzi z mojej i męża strony. Muza grała cały czas, nawet były kawałki hard rocka........i chłopcy trzepoczący długimi po pas kudłami.

Zabawa do 5 rano , co było do jedzenia nie pamiętam , nie miałam czasu jeść, non stop na parkiecie. Były tez wiejskie przyśpiewki i pioseneczki dla ciotek i wujków, oczepiny jako jedyna zabawa. Dużo śmiechu i dobrej zabawy ale może dlatego ze tak byłam do tego nastawiona i zrobiłam to po swojemu.Na poprawinach już nas nie było, poprawiali goście moich rodziców

 

Jedynym minusem to byli przyjezdni goście z rodziny, którzy zatrzymali się w naszym mieszkaniu a że było duże to trochę ich było , ale młodzi ludzie więc nie było tak tragicznie , na szczęście w naszej sypialni nikt nie spał , chociaż na noc poślubną nie było siły..........to było dokładnie 14 lat temu..........wczoraj minęło.........

 

enia..............to się wspomina całe życie, zrób tak jak czujesz, jak chcesz, bo na siłę to można robić ku...ę :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie chciałam hucznego śluby, poszliśmy z chlopem mym do USC z moimi rodzicami i jego mama i po ptokach. Potem obiadek, jakaś wódeczka i koniec.

Reszta rodziny (blizszej) się nie obraziła bo powiedzielismy, że właśnie tak chcemy.

A opinie dalszej mam w poważaniu.

 

nie oceniam Cię ale powiedz mi tylko czy chodziłaś na wesela do innych? Jako HINT dodam, że prawie zawsze najfajniej bawimy się u innych bo nie mamy stresa jak wszystko wypadnie, są oczywiście wyjątki od tej reguły...

Jeżeli nie chodziłaś to nie zaciągnęłaś "długu", który w dobrym tonie byłoby "spłacić"... ;)

 

co do dziecka i życia bez ślubu - jest to dość wygodne w naszym opiekuńczym państwie i wiele kobiet robi to świadomie pobierając potem zasiłek i korzystając z innych ulg... przykładowo dzieci matek "samotnie wychowujących dziecko" mają pierwszeństwo w przedszkolach - pomysł z założenia słuszny bo samotne matki mają na pewno ciężej - niestety w naszym społeczeństwie jest to nagminnie wykorzystywane przez osoby nieuprawnione do takiej pomocy. (kiedyś przy próbie zapisania córeczki do dość popularnego osiedlowego przedszkola żona dowiedziała się że na 25osobową grupę 21 dzieci jest z niepełnych rodzin i mają pierwszeństwo) :o - no po prostu byłem w szoku. No i musieliśmy wozilć córkę do przedszkola oddalonego o 3km.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz, mii się wydaje, że dzieci, do pewnego wieku jeszcze nie znają litości, a jak już to w stopniu bardzo ograniczonym.

 

A mnie się wydaje, że to zalezy od rodziców i wychowawców. W zasadzie nie wydaje się, tylko jestem tego pewna.

 

Nie wmawiajmy dzieciakom, że są z natury okrutne, tylko dawajmy im przykład.

Nie będę się upierał, bo nie jestem pewien czy się nie mylę, ale dzieci, nie tyle są z natury okrutne, co do pewnego wieku chyba nie zdają sobie sprawy, z tego że czasem ich zachowanie-postępowanie jest dla innych mniej, czy bardziej przykre. Wyobraźmy sobie los małego zwierzątka (kurczaczka :lol: ), które dostanie się w ręce małego dziecka. Zostanie w dobrej wierze, w bardzo krótkim casie "zakochane" na śmierć.

 

Pomijając już to, że dzieciaki fakt, czy czyiś rodzice mają papierek czy nie mają raczej w głębokim poważaniu ;-) To nie jest sfera dziecięcych zainteresowań

Oczywiście że tak! Chyba, że któreś nasłuchawszy się rozmów dorosłych, przeniesie tę "wiedzę" między swoich rówieśników i zacznie wprowadzać w życie. Często nie zdając sobie do końca sprawy z tego o co w tym wszystkim chodzi. Ale jak już pisałem, nie upieram się, może się mylę w swoich poglądach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najważniejsze jakie wy chcecie mieć śłub i wesele a nie ciotki. Swojego ślubu jeszcze nie miałem ale wszystko ku temu zmierza :lol: ; byłem natomiast pięciokrotnie świadkiem i z tej perspektywy najmilej wspominam ślub i przyjęcie na dwadzieścia trzy osoby . Na ślub były zaproszone wszystkie ciooootki i ślub był z pełną oprawą ale przyjęcie - najbliższa rodzina ( tylko ja byłem jedyną osobą z poza tego kręgu) . Innym razem ; zaplanowany ślub z dużym przyjęciem zaczął się już zgrzytem w samym kościele kiedy kapłan kazał mi jako świadkowi przejście do ołtarza za Panem Młodym mimo , że ja byłem świadkiem mojej przyjaciółki :evil: wesele to juz porażka min. ze względu na nieprzemyślane i nieuzgodnione konkursy z młodymi.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie było tak:

Ślub cywilny - 14osób z najbliższej rodziny

po 4 latach - slub kościelny a następnie chrzest 6-miesięcznego synka :-) i ta sama ekipa :-) +-2 osoby.

 

Kilka miesięcy temu brała ślub cywilny moja 44 letnia kuzynka. Suknia była piękna liliowo-wrzosowa z krótkim bolerkiem i upiętym kwiatem w tym kolorze we włosach.

Wyglądała super. Potem było weselicho, ale głównie dla znajomych, z elementami rodzinnymi :-).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Tak wiele osób ma taki problem ze to az wkurzające....dlaczego w tym kraju podchodzi sie do wesela w taki sposób? Ja bylabym juz dawno po slubie (jestemy z moim męzem-niemężem 10 lat razem) gdyby nie to, ze ja tez nie chcę typowego polskiego wesela, z masą ludzi ktorzy chcą ciebie tylko oplotkowac i upic się wódką - totalna masakra. Od znajomych tez czasami slyszymy pytanie: "kiedy będziemy tańczyc na waszym weselu, itp.) - a ja mam ochote powiedziec ze może nigdy....najchętniej wzięlabym kościelny ale tylko w najbliższym gronie rodzinnym (bez tak zwanych znajomych) - po co mam sobie nimi stres dodakowy robić? Ale oczywiście jak ich nie zaproszę to sie poobrażają i sie pewnie znajomosci pokonczą (a mam na mysli glownie znajomych męza-niemęza) więc nie chcę do tego dopuścic.

Generalnie radzilabym organizowac wszystko zgodnie z wlasnym światopoglądem, ale wiem ze to niestety nie jest łatwe.

Co ty postanowiłas?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kochani ja tak tylko w technicznej sprawie :wink:

Trochę poza tematem, ale trudno :D

 

Mam przyjaciół- parę, która jest ze sobą od kilku lat. Chyba najbardziej udany związek jaki znam,ale mniejsza o to.

Kilka dni temu On znalazłw lesie skatowanego mężczyznę. Dał jej znac, że sie spóźni zadzwonił na policję, pogotowie.... I cisza

 

Przez 6 godzin odchodziła od zmysłów co sie dzieje - jego telefon nie odpowiadał, nie chcieli jej nic powiedziec na zadnym komisariacie.

Okazało sie, że zostawili chłopaka na przesłuchania i policjanci nie uznali za stosowne dzwonic do kogos, kto nie jest żoną :evil: Wg prawa jest nikim.

 

Po całej tej sprawie moja przyjaciółka - do tej pory przeciwniczka slubów - wręcz poprosiła go o rękę :D

Uzmysłowiła sobie, że takich sytuacji może byc wiele: szpital, finanse, śmierc itp

W naszym dziwnym kraju jeśli ludzie nie są małżeństwem są dla siebie nikim.

I dokąd nie będzie jakiejs alternatywy -pozostaje ślub.

 

Co do dziecka i ślubu - zgadzam sie z dziewczynami, które twierdzą, że dzieci same nie zauważają takich różnic. To dorośli kierują ich uwagę w tę stronę - a jeśli mama sugeruje że ktos jest gorszy, bo nie mieszka z tatą, to napewno taki jest. A jeśli para jest razem - któż wnika w przedszkolu czy mają zaświadczenie z USC czy nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

firmy cateringowe dysponują zwykle namiotami na wypadek deszczu, nie muszą również korzystać z naszej kuchmi. miałam wynająć firmę na komunię córki, więc znam szczegóły techniczne. Potrzebowali tylko kawałek łąki, reszta na ich głowie :lol:

to tak na marginesie przyjęcia w ogrodzie.....

 

A co do wesela - jak byłam młoda, to się przejmowałam, co kto powie. Teraz już nie. Ale ma to konsekwencje - nie zapraszasz - nie przyjmujesz zaproszeń... czyli de facto kończysz stosunki rodzinne...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłam, postanowiliśmy zorganizować normalne, w znaczeniu tradycyjne wesele. Chociaż dla 60 szt gości, to podobno jest przyjęcie. Trochę to teatralne, ta cała kiecka, błogosławieństwo itp, ale to w sumie dobrze, może być wesoło. Acha, suknia jest różowawa, hehe, TŻ tak się wciągnął, że chciał nawet mieć melonik. Myślę sobie, i dobrze, nawet te zakupy, przymierzanie jakiś bardotek, czy co tam, załatwianie busa dla gości - to takie relaksujące. Poważnie. Mimo, że właściwie w biegu, ale to naprawdę duża odskocznia od już nudnej codzienności i zwykłych domowo-pracowych spraw. Coś innego. A rodzina - szczerze, to bardzo się ucieszyli, że mają okazję się do kogoś przejechać nie na pogrzeb, bo coś ostatnio za dużo smutnych okazji bywało, a żadnego wesela.

Przeczytałam tę dyskusję "Stef mój kopulant" - fajne. Racja, że coś za coś. Jak ktoś się nie chce żenić i ma w d. formalności, to jego święte prawo. Nie ma żadnych obowiązków z tego tytułu, ale też i żadnych praw. My mamy pełnomocnictwa notarialne, współwłasność itp. moim zdaniem żadnego problemu nie ma z niczym, jak się chce. Tak na marginesie, nie rozumiem, tego argumentu ze szpitalem i dowiadywaniem się o stan chorego. Na szczęście nie doświadczyłam tego, ale czy lekarzowi pokazuje się akt małżeństwa? Bo w dowodzie os. mamy wspólny meldunek, nie będąc małżeństwem. Nazwiska to już marginalna sprawa, wiele kobiet zostawia swoje rodowe. A małżonkowie mający różne meldunki, np majętni i biznesowi. Ale racje miał tam ktoś, że przyjdzie do szpitala na przeszpiegi wredny kolega z pracy i się poda za naszego konkubenta. Czyli jednak papier musi być. Czym w takim razie różniłby się papier świadczący o konkubinacie od papieru o ślubie cywilnym? Poza tym ci, którzy przez te traumę ( :lol: ) ślubną przeszli nie różniliby się w przywilejach od tych, co tak na niby, na próbę, albo nieformalnie? Jak to powiedział nasz serdeczny żonaty kolega, gratulując mojemu TŻ: stary, cieszę się, dlaczego ty miałbyś mieć lepiej ode mnie? :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

swoją drogą ciekawe, kiedyś to kobiety parły do ślubu, teraz bardziej faceci. Ja wyszłam za mąż raczej żeby zamknąć jakiś rozdział w życiu, ale to mój mąż pękał z dumy podkreślając "moja żona". Do dziś (20 lat) jeszcze mu się zdarza podkreślać. Jakby to hasło żona miało jakąś specjalną moc. Może są ludzie, którym to jest potrzebne?

Nawiasem mówiąc wieloletni hmmm konkubinat mojej koleżanki rozpadł się właśnie dlatego, że jej facet chciał koniecznie sytuację zalegalizować, a ona niekoniecznie. On stwierdził, że ona najwyraźniej nie jest pewna swoich decyzji, więc on nie będzie inwestował uczuć darmo 8) . I znalazł bardziej ślubno - domową kandydatkę. Bywa i tak.. Tylko nie mówcie, że małżeństwo też by się rozpadło. Sądzę, że nie. On chciał mieć jakąś ważną dla niego pewność... Symbol, Licho wie co. Bez tego czuł się ciągle na cenzurowanym i nie wytrzymał presji.

W każdym razie wszystkiego dobrego na "nowej drodze życia"

Różowawa suknia jest ładna :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...