Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nie mam już siły


Recommended Posts

A nawet jeśli to podpucha, to co? :wink:

Jest taki temat - już sobie nie radzę.

Kiedyś ktoś wejdzie do Internetu i będzie w dokładnie takiej sytuacji jak wyżej opisano..., pogoogla sobie hasło - "już sobie nie radzę" i co?

Znajdzie już opisany "swój" przypadek i mało tego, znajdzie konkretne porady jakiej udzieliła na przykład Renia, pójdzie tym tropem i za jakiś czas wyjdzie z kłopotów...

Czy właśnie dlatego nie warto traktować każdy taki watek poważnie. :wink:

Ja uważam, ze warto. :p

Bo jeśli pójdziemy ta droga, ze " co jak to udawacz", to może okazać się, ze kiedyś zobaczywszy jak ktoś się topi.., powiemy sobie..., "i tam na pewno udaje". Tyle, ze jak już człowieka nie ma trudno potem mówić - "kurka a jednak potrzebował pomocy"... :wink: :wink: :wink:

 

A jeżeli o kopa w dupę chodzi, życie sobie samo najlepiej z tym poradzi. Nie widzę potrzeby aby wyręczać.

Ale oczywiście pisze tylko w swoim imieniu i uznaje innym prawo do odmiennego zdania. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 54
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

i nie dziw sie meżowi. On się szarpie tak jak ty, przypuszczam, ze go to przerasta, gdyby powiedział sobie, że to on jest winien, mógłby tego nie unieść. wiem, chciałabyś, żeby był podporą, ale nie zawsze tak jest. Nie zawsze da się radę.

Przeszłam przez to, to ja musiałam być opoką. W twoim przypadku przypuszczam, że mąż ma na uwadze twoje choroby i nie liczy na ciebie, uważa że jest sam. Nie daje rady. Stąd kłótnie, dlatego się zmienił. Musisz być silna. Możesz, sam fakt, że szukasz pomocy o tym świdczy. Gdybyś miała prawdziwa depresję, nie napisałabyś tego postu.

Nas uratowała szkoła męża. Poszedł do zwykłej, wieczorowej szkoły, skończył, ma nowy zawód, teraz znalazł sobie jakieś praktyki. Powoli wraca do siebie. To jest jakaś droga, choć powolna i mało opłacalna. Ale zawsze.

Więc jednak weź się w garść. Ktoś w rodzinie musi być silny, ty prosisz o pomoc, znaczy padło na ciebie. Zresztą kobieta zawsze jest silniejsza.

Bądź wyrozumiała i szukaj możliwości, próbuj rozmawiać, nawet jak cię odrzuca. Trzymaj się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, jestem zimną suką.

Tak, zamiast siedzieć na necie i wypisywać o smutnych ( a niedługo zapewne głodnych) oczach moich dzieci - dawno znalazłabym pracę.

 

Nie widzę prośby o pomoc w jej znalezieniu. Nie widzę zestawienia umiejętności, może nawet CV. NIe widzę hasła : szukam , mam czas od 8.00 do 20.00, mogę robić to, sro, tamto.

 

Widzę dorosłą kobietę , która opowiada o śmierci - czyt. porzuceniu dzieci i mężą - bo kaska się skończyła. Ale nie widzę kobiety, ktora SZUKA WSZYSTKICH MOŻLIWOŚCI, by sobie z tym poradzić. Widzę miauczącą, slabą istotę, ktora chce do mamy. A sama jest mamą.

 

Przepraszam, czy my tu, przez internet , wyleczymy kogoś z depresji ?

 

Jedyną radą jaka może pomóc cokolwiek to rada : wyjdź z domu i szukaj możliwości.

 

 

Myszka nie mieszka pośrodku niczego. NIE WIERZĘ, że nie można znaleźć pracy (chociażby takiej jak wypisałam powyżej, czy pisali forumowicze).

 

Przepraszam - w życiu jest tak, że raz mąż ciągnie wózek, raz żona , a raz razem. Teraz jemu powinęła się noga i pora na nią. A nie na popłakiwania w kącie.

 

 

Żaba_gonia - Bardzo Cie szanuję i lubię. Być może nie jestem niunią - sorry. Ale widzę to co widzę, i taką mam opinię.

 

Sorry, ale to kim jesteśmy zależy od nas. Jesli mamy komfort, by być miękkim - takim się stajemy. Jeśli nie mamy na chleb, to nie siedzimy an forum muratora tylko się bierzemy do roboty. I to nie kwestia tego czy ktoś jest twardy czy miękki.

 

Od głaskania po główce w garnku nic nie przybędzie.

 

To my jesteśmy kowalami własnego losu. Skąd wiesz na ile jesteśmy silne ? na ile mocno stoimy na nogach ? A może po prostu nie mamy tego komfortu by położyć sie i umrzeć - bo mamy dzieci, mężów, długi, probelmy, choroby ....i milion innych spraw.

I dlatego czasem nie mamy czasu siedzieć na necie.

A ja nie mam dyplomu psychiatrii, żeby leczyć kogoś przez net. ALe być może mogłąbym pomóc - ale nie jesli ktos tej pomocy nie oczekuje.

 

Co więc napisac : Oj, jak mi Ciebie żal, idź do psychologa, poszukaj pomocy. Bądź dzielna.

I co ? I nic.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mialam kolezanke, bardzo bliska kolezanke, miala 46 lat.

Pisze mialam, bo 3 tygodnie temu poszla na ostatnie pietro wiezowca i skoczyla. Przerosly ja problemy zycia codziennego, nie zostawila zadnej wiadomosci ale mozna sie domyslac, ze nie wytrzymala obciazen finansowych (wieczne klopoty z kasa odkad pamietam, zero wsparcia w mezu, ktorego strasznie kochala).

Zwierzala mi sie, a ja zawsze dawalam jej takiego kopa slownego jak Nefer, teraz wiem, ze ona nie potrzebowala kopa tylko poglaskania po rece i pocieszenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ona potrzebowała KONKRETNEJ pomocy. Nie pocieszania, nie głaskania - tylko rozwiązania swoich problemów.

Albo i nie.

Jeśli ktoś chce się zabić to się zabije - nawet jesli mu przychylimy nieba (to też z doświadczenia).

 

Nie wierzę, że można rozwiązać czyjś problem głaskaniem. Można pocieszać - ale to nic nie zmieni.

Tu wiemy czego potrzeba : pracy (bo nikt nie zarabia). Ale skoro skończyły sie konkrety...to ja nie umiem pomóc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdecydowanie polecałabym na początku pogawędę z jakimś sprawdzonym psychologiem.Być może,że jest to depresja lub zwyczajny brak witamin :wink: .Być może też jest to "taki płaczliwy typ".W każdym razie wizyta u specjalisty nie zaszkodzi.

Najtrudniejszy pierwszy krok ale gdy się już go wykona to znaczy,że można jednak wstać z fotela i zacząć działać.Potem samo powinno już "pójść". :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kurcze kurcze kurcze...

Myszko 36 lat - to piękny wiek, nie wiek w którym mamy kończyć zycie, lub uciekać przed problemami.

Czytając Twój post, miałam i łzy w oczach, ale i gniew wewnątrz mnie.

Dlaczego? Więc tak:

Czujesz, że stapasz po cienkim lodzie, widzisz szamotającego się męża, którego bardzo kochasz, a boisz się, że nie wróci. Długi, dzieci ich smutne oczy.

Cholernie że tak powiem współczuję takiej sytuacji...

Zrozum kolezanki piszące wyżej, że piszą iż potrzebny Tobie kop a nie głaskanie. Bo fakt faktem, ileż byśmy tak nie głaskali nawet kota, to znudziłoby mu się po dłuższym czasie i sobie poszedł. One chcą dać Ci takiego powera - upadłaś to wstań, bo czas najwyższy.

Myszko i wśród nas są osoby, które w życiu nie miały łatwo, bo kto nam mówił, że tak ma w nim być? :roll:

Depresja nie obędzie się bez psychologa, jeżeli masz już myśli samobójcze...

Pierwszy krok... wstaję z rana, patrzę w lustro i mówię - the end, koniec z wizerunkiem kobiety któa zyje w strachu i płacze...

W lustrze mówię do siebie - mam 36 lat i dam z siebie wszystko, uratuję rodzinę.

Biorę prysznic, wskakuję w ciuszki, drukuję CV, chodzę po pracodawcach, zachodzę do Urzędu, czytam o kurach... idę do Doradcy Zawodowego i mówię: mam takie i takie wykształcenie, taki i taki zawód, obecnie jestem w krytycznej sytuacji, bo ja i mąż bez pracy.

Napewno będą mieli Ciebie teraz na uwadze, a nawet zaproponują zaraz jakiś kurs, doszkalający.

Wrócisz do domu nastawiona inaczej - zobaczysz, poczujesz, że coś zaczyna się dziać. Zacznij rozmawiać z mężem, chociaż nie będzie to łatwe.

Nikt z nas nie jest wolny - ale to jakie więzienie stworzymy sobie, zalezy tylko i wyłącznie od nas...

Kiedy upadamy, to czas Myszka się podnieść, zawsze znajdzie się wyjście z sytuacji- tylko szukajmy jego, łzy tutaj nic już nie pomogą, trzeba działać.

Jeżeli teraz czytasz to i siedzisz zaryczana przed kompem- to myk łazienka i lustro i prysznic i U.P. itd. :wink:

Powodzenia. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myszko, musisz przeanalizować gdzie i jakie prace możesz wykonywać, ze względu na:

chorobę,

dzieci,

wykształcenie,

umiejętności,

czas,

miejscowość,

itp.

Zawsze są jakieś możliwości.

 

Rozmowa z psychologiem, uważam, że tak, jak najbardziej. Pomoże Ci z innej strony spojrzeć na zaistniałą sytuację.

 

Mąż - usiądź z Nim i porozmawiaj szczerze o tym, jak się czujesz gdy Cię rani. Koniecznie jednak podkreśl, że nie obwiniasz Go za np.długi. Po prostu wspólnie musicie przez to przejść, skoro, gdy było dobrze, byliście razem.

Albo umów 2 wizyty u psychologa - dla Ciebie i dla Niego.

 

Świeże spojrzenie otwiera oczy na nowe możliwości, wierz mi, wiem co mówię!

 

Powodzenia :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do psychologa to ja osobiscie w to nie wierze w niego, rozmowa z psychologiem o problemach, ktorych psycholog nie przezyl na wlasnej skorze to jak rozmowa z ksiedzem o seksie.

Psycholog powie jej to co my tutaj Myszce radzimy i skasuje jeszcze pieniadze, wtedy to dopiero autorka watku bedzie miec dola.

Nie piszcie o psychologu w osrodku na kase chorych, bo na wizyte bedzie czekac kilka msc i zostanie potraktowana na odczepnego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja droga Myszko.

 

Po Twoim liście na mojego napriva ( poczułam się wybitnie wyróżniona ) odpowiem Ci tu:

 

Nie śpię sama i nie mam zapotrzebowania na pieszczochy z Tobą. :evil:

 

Ziaba, nie wnikając w szczegóły, czy w świetle tego tajemniczego listu możemy juz sobie darowac odpowiedzi (podpucha), czy to nie rzutuje (nie podpucha)?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zielony

 

Z nicka nie wynika czyś chłopczyk czy dziewczynka.

 

To być może onieśmiela niektórych . :oops: :roll: :wink:

 

Jeśli to jełopy są, co nie potrafią poszukać innych mejli i sprawdzić, jakiej jestem płci i (co wazniejsze :wink: ) orientacji, to może niech pozostaną nadal w tym onieśmieleniu :-)

Zwłaszcza, że tez nie śpię sama :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do psychologa to ja osobiscie w to nie wierze w niego, rozmowa z psychologiem o problemach, ktorych psycholog nie przezyl na wlasnej skorze to jak rozmowa z ksiedzem o seksie.

Psycholog powie jej to co my tutaj Myszce radzimy i skasuje jeszcze pieniadze, wtedy to dopiero autorka watku bedzie miec dola.

Nie piszcie o psychologu w osrodku na kase chorych, bo na wizyte bedzie czekac kilka msc i zostanie potraktowana na odczepnego.

 

Przepraszam ale psycholog nawet nie powinien być po przejściach podobnych do przejść swojego klienta bo nie będzie obiektywny.Jest nawet pewna zasada,że gdy czuje się ze sprawą zbyt związany emocjonalnie-powinien(powinien- powtarzam) "oddać" klienta w ręce innego psychologa.

Psycholog to nie przyjaciółka,która zazwyczaj płacze równocześnie nam w kołnierz bo ma ten sam problem lub miała,lub będzie miała :wink:

Aha i psycholog raczej nie mówi co mamy robić a naprowadza rozmową na tory,które sobie wytyczymy sami. :) bądż w porozumieniu z nim.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...