Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Zanim cokolwiek zaczniesz załatwiać - uporządkuj działkę.

 

Tak tez zrobie.

 

A co z balaganem w starostwie. Ktos moze sie orientuje jak postapic w takim przypadku, probowac sie dogadac ? - mam wypis z rejestru, akt notarialny, w dokumentach jest wyraznie zaznaczony korzystny dla mnie stan rzeczy, czy tez moze jakies inne wyjscie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 2,9k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Tak mi się nasunęło. Tam stoi budynek (budowla). Jaki jest stan prawny "tego coś". Jeśli jest na mapach - a powinien być jeśli "stary" - może prościej będzie wyremontować "to coś"?

 

Byloby to wyjscie idealne (budynek jest na mapach), w zwiazku z tym te "porzadki" na dzialce. Dzialka ma wymiary ok 100x200m, budynek stoi powiedzmy w odleglosci 20, 25 m od krawedzi, ktora sasiaduje z droga i jak zawsze w takiej sytuacji pojawia sie tradycyjne ALE - pas o szerokosci ok. 10, 15 metrow (wzdluz tej wlasnie krawedzi) bedzie "odkupiony" pod budowe obwodnicy, co za tym idzie, budynek w niedalekiej przyszlosci (4 lata), bedzie stal okolo 10, 15 metrow od obwodnicy. Pech po calosci...

 

Wg map to ten budynek jest g - jak gospodarczy ;>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla pamięci. Na wycięcie drzew innych niż owocowe i "starszych" niż 5 lat trzeba mieć zezwolenie - życzliwy sąsiad patrzy 8)

Nie wspomniałem o tym, bo przeczytałem, że "na dzialce rosna rowniez drzewa owocowe nietypowe dla lasu - leszczyna, jablonki, jak i krzewy ozdobne."

Ale uwaga jest bardzo słuszna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do podjęcia prób "dogadania się". Porozmawiać możesz, ale nic nie zastąpi działań administracyjnych - z pracą klasyfikatora przede wszystkim. No i masz roszczenie wobec sprzedającego, który w akcie oświadczył nieprawdę. Choć jeśli to nie jest ta osoba, która 30 lat temu wnioskowała o zmianę, to będzie powoływać się na fakt wprowadzenia w błąd przez dokumenty urzędowe. Czyli sąd moze uznać, że sprzedający działał bez świadomości, że oświadcza nieprawdę.

W dalszym ciągu kluczowa jest odpowiedź na pytanie, czy dla tego terenu jest plan (MPZP) i czy dopuszcza jakąś zabudowę. Jeśli jest zakaz - to Twoje szanse na zbudowanie choćby garażu, nawet po "oczyszczeniu" znacznej połaci działki, są znikome.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do podjęcia prób "dogadania się". Porozmawiać możesz, ale nic nie zastąpi działań administracyjnych - z pracą klasyfikatora przede wszystkim.

 

Tak, ale moglbym uniknac dzialan administracyjnych w postaci pracy klasyfikatora, gdyby okazalo sie, ze wszystko zostanie po staremu.

 

No i masz roszczenie wobec sprzedającego, który w akcie oświadczył nieprawdę. Choć jeśli to nie jest ta osoba, która 30 lat temu wnioskowała o zmianę, to będzie powoływać się na fakt wprowadzenia w błąd przez dokumenty urzędowe.

 

Mysle, ze roszczenia beda dotyczyly starosty, to jego urzad poswiadczyl nieprawde.

 

W dalszym ciągu kluczowa jest odpowiedź na pytanie, czy dla tego terenu jest plan (MPZP) i czy dopuszcza jakąś zabudowę. Jeśli jest zakaz - to Twoje szanse na zbudowanie choćby garażu, nawet po "oczyszczeniu" znacznej połaci działki, są znikome.

 

Podjade jutro do gminy i sie dowiem.

 

edit: a co w przypadku, gdy nie ma MPZP?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie ostatnie.

Mogą być ustalone (przez wójta) warunki zabudowy. Musisz jednak spełnić wszystkie warunki określone w art. 61 ust. 1 ustawy o planowaniu przestrzennym (5, albo 4 z nich, oprócz pierwszego, jeśli masz areał wystarczający do istnienia gospodarstwa rolnego i chcesz budować tzw. siedlisko, potocznie "zagrodę").

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę na wesoło.

Nie wszyscy mają problemy. Czasami łatwiej można załatwić formalności...

 

http://www.dziennik.pl/polityka/article209143/Dla_ziecia_ministra_dom_od_reki.html

 

Wystarczy mieć polityka w rodzinie

 

czwartek 17 lipca 2008 00:40

Dla zięcia ministra dom od ręki

 

Kolejki, opryskliwi urzędnicy, pielgrzymki od okienka do okienka i czekanie w nieskończoność na każdy podpis i pieczątkę. Tak wygląda smutna rzeczywistość polskich urzędów - pisze "Fakt". Ale wystarczy mieć w rodzinie polityka, najlepiej ministra, i życie staje się piękne, urzędnicy mili, a skomplikowane procedury przestają być jakimkolwiek problemem.

 

Ten tekst jest dowodem, że to żadna bajka. Dziennikarz "Faktu" zadzwonił do burmistrza Węgorzewa Krzysztofa Piwowarczyka. Przedstawił się jako asystent jednego z ministrów i powiedział, że córka i zięć jego szefa kupili w tym uroczym mazurskim kurorcie działkę budowlaną. "Chcą szybko wybudować dom, mają już nawet ekipę, ale wie pan, na pozwolenia trzeba czekać tak długo" - martwił się reporter "Faktu" udający asystenta.

 

Dla ministra zrobią wszystko

 

Okazało się, że słowa "córka i zięć ministra" w polskich urzędach działają jak magiczne "abrakadabra". Burmistrz Piwowarczyk obiecał, że zrobi wszystko, żeby sprawa została załatwiona błyskawicznie. Pochwalił się koneksjami, zapewnił o przychylności, a na koniec bardzo miłej rozmowy kazał pozdrowić ministra i jeszcze raz zapewnił, że "sprawa będzie załatwiona maksymalnie szybko". Chwilkę potem wysłał SMS-a z numerem komórki do naczelnika budownictwa w powiecie, który miał w całej sprawie pomóc osobiście.

 

Hasło "minister" otworzyło już pierwsze drzwi. "Fakt" zaczął się jednak zastanawiać: może to tylko pan burmistrz jest takim lizusem? Może inni urzędnicy pokażą nam drzwi? Dziennikarze zadzwonili do pana naczelnika. Tu też słowa "zięć ministra" zadziałały magicznie. Urzędnik zgodził się nawet wsiąść z reporterami do samochodu, żeby obejrzeć działkę.

 

Wizyta w urzędzie

 

Wciąż było jednak trudno uwierzyć, że załatwienie tak ważnego dokumentu, na który zwykle czeka się tygodniami, może być dziecinnie proste. "Fakt" poszedł więc, a właściwie pojechał za ciosem. Prosto do Węgorzewa. Kiedy podający się za zięcia ministra dziennikarz zawitał do urzędu, wszystkie drzwi stanęły przed nim otworem. Nie miał żadnych dokumentów. Ani działki, oczywiście, ale barwnie opowiadał o kawałku gruntu, który zauważył, przejeżdżając przez Węgorzewo.

 

Naczelnik wydziału budownictwa kłaniał się dziennikarzowi w pas. Inni petenci zeszli na drugi plan. Do obsługi "zięcia" pana ministra został wyznaczony osobny urzędnik. W końcu taka persona z Warszawy nie może stać w kolejce jak zwykły człowiek - dla urzędników w Węgorzewie to oczywiste. "Zięć ministra" został zaproszony do gabinetu.

 

Zamaszystym gestem na biurku pan podinspektor rozłożył mapy geodezyjne miasta. Zaczął dokładnie tłumaczyć, jakie dokumenty są potrzebne. Ale przecież trzeba na nie długo czekać... Pan podinspektor i na to znalazł sposób. Od razu podpowiadał, gdzie i jak je uzyskać. Bo przecież "zięć ministra" czekać nie może. Następnie stwierdził, że po zgromadzeniu wszystkich papierków można spokojnie wrócić, a on już się postara o jak najszybsze załatwienie pozwolenia.

 

Zięć ministra jest najważniejszy

 

Trzeba przyznać, że urzędnicy z Węgorzewa stanęli na wysokości zadania. Chyba nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby w państwowym urzędzie obsłużono kogoś tak sprawnie i uprzejmie. Wszyscy tak się przejęli wizytą "zięcia ministra", że nikt nawet nie raczył sprawdzić, kto właściwie przyjechał. Nikt nie rzucił okiem na dowód osobisty, numer PESEL też nie był do niczego potrzebny. A burmistrz, który w międzyczasie prowadził ważne spotkanie z delegacją francuską, wymknął się, aby uścisnąć dłoń "zięcia". Gdy reporter "Faktu" zaczął się trochę krygować, burmistrz uspokoił go jednym gestem. "Żaden problem, najmniejszy" - zapewniał z uśmiechem.

 

Rzeczywiście, dla burmistrza to żaden problem. Szkoda tylko, że urzędnicy są tacy mili i pomocni tylko dla rodziny pana ministra. A zwykli obywatele muszą stać w kolejkach - oburza się "Fakt". Prowokacja udowodniła, że politycy mogą zrobić wszystko, wykonując tylko jeden telefon. A posłuszni urzędnicy prześcigają się w lizusostwie i za nic mają przepisy i procedury. Na każde skinienie są gotowi służyć władzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę na wesoło.

Nie wszyscy mają problemy. Czasami łatwiej można załatwić formalności...

 

 

Wlasnie przypomnialem sobie, ze panienskie nazwisko mojej malzonki to Kopacz ;>

 

A tak na powaznie, nie ma MPZP, jedyne co zostaje to WZ, z nimi nie byloby by problemu, gdyby pierwotny podzial dzialki...

Pozostaje pertraktowac ze starosta, a noz nie bedzie mu sie chcialo miec upierdliwego petenta ;)

Przyjmujac czarny scenariusz, w wypisie widnieje LS, co dalej, nalezaloby poszukac klasyfikatora, ile kosztuje taka usluga, co dalej z efektami jego pracy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Porozmawiaj ze starostą, to nic nie kosztuje.

Jeśli chodzi o klasyfikatora - też o tym nie mów. On pracuje na zlecenie starosty (wykonującego zadania z zakresu administracji rządowej) i powinien być przez niego opłacony. Choć ostatnio jest "moda" (przynajmniej na moim terenie), że inwestorzy finansują część lub nawet całość kosztów zmian - planu, studium itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisałem (o rozmowie ze starostą i o klasyfikatorze) "też o tym nie mów".

I był to, niestety, tak popularny ostatnio "skrót myślowy". Co miałem na myśli?

Żebyś nie wspominał o tym, że w desperacji jesteś w stanie nawet sfinansować działalność klasyfikatora. Mów natomiast, że jego obecność (tzn. klasyfikatora) jest niezbędna, bo stan w terenie nie odpowiada stanowi w dokumentach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisałem (o rozmowie ze starostą i o klasyfikatorze) "też o tym nie mów".

I był to, niestety, tak popularny ostatnio "skrót myślowy". Co miałem na myśli?

Żebyś nie wspominał o tym, że w desperacji jesteś w stanie nawet sfinansować działalność klasyfikatora. Mów natomiast, że jego obecność (tzn. klasyfikatora) jest niezbędna, bo stan w terenie nie odpowiada stanowi w dokumentach.

 

Jasne, mam nadzieje, ze nie bedzie takiej potrzeby.

Mam jeszcze jedna prosbe, gdzie znajde informacje o wycenie gruntow?

Czesc tej dzialki zostanie "odsprzedana" pod budowe obwodnicy, na jakiej podstawie bedzie wyliczana cena/m?

 

 

ps. oskar0259 jak do tej pory nie mialem okazji Ci podziekowac, co tez niniejszym czynie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raczej nie czytaj o wycenie - i tak musi ją zrobić rzeczoznawca majątkowy pracujący na zlecenie zarządcy drogi (tzn. jeśli będzie to droga wojewódzka to zarządu dróg wojewódzkich, powiatowa - odpowiednio, jeśli nie ma ZDP, to zarząd powiatu, gminna - wójt).

Przeczytaj:

http://www.taksator.pl/1,3,21,0,pl.html

Jest to "wypracowanie" młodego adepta tej sztuki (choć niektórzy nazywają ja tylko rzemiosłem), weż więc poprawkę na przewagę treści teoretycznych nad praktycznymi).

Zaznaczam jednocześnie, że w tej sprawie zmienia się ostatnio stanowisko, m.in. "stowarzyszenia stowarzyszeń" czyli Polskiej Federacji Stowarzyszeń Rzeczoznawców Majątkowych, którego gremia kierownicze skłaniają się ostatnio do tezy, że należałoby uwzględnić ceny gruntów okolicznych, a nie tylko wykupywanych pod drogi (bo w tym przypadku nie ma cen rynkowych, jest natomiast przymus - droga musi być, procedury są uproszczone - specustawa drogowa).

Zanim jednak będziesz musiał sprzedać - sytuacja, mam nadzieję, wyklaruje się i wtedy, być może, podyskutujemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na tą chwilę robię trzecie podejście do własnego domku. Mam jednak pewne wątpliwości. Działka którą jestem zainteresowany ma powierzchnię 105 arów, ale tylko 11 jest budowlane. Ze względu na swój kształt chciałbym kupić to całe co jest budowlane i do tego ze 4 ary rolnego. ZTCW użytki rolne mogą być dzielone na działki min 30 arowe, ale po co mi tyle. Obecny PZP przewiduje minimalną wielkość działek 15 arów, ten który wkrótce w życie nic w tym kierunku nie zmienia. Do tego dowiedziałem się, że w najbliższym sądziedztwie powstały działki 11 arowe budowlane.

Czy w takiej sytuacji biurokraci zgodzą się na stworzenie działki 15 arowej przed wejściem nowego PZP ??

Czy pomimo, że całe 105 arów w nowym PZP będzie budowlane, może się zdarzyć wpadka urzędasów, że działka przestanie być budowlana ??

Czy da się teoretycznie występując o WZ w tej chwili wybudować dom położony częściowo na użytku rolnym (nie wiem czy to ma znaczenie, ale z jednej strony są działki budowlane zabudowane, a z drugiej za drogą budowlane niezabudowane)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest MPZP, a więc sprawy nie załatwisz przez wniosek o wydanie WZ. WZ nie można w tej sytuacji wydać.

Kilka pytań.

Na jakim etapie są prace nad nowym MPZP? Jeśli jest tuż przed uchwaleniem, to może warto poczekać?

Czy działki 11 arowe powstały na tym samym obszarze na którym może być wydzielona Twoja działka (tzn. zapis dla nich w planie dotyczący minimalnej powierzchni jest taki sam? Jeśli tak, to jest już precedens, który możesz wykorzystać - wójt już co najmniej raz zaopiniował pozytywnie projekty podziału, a potem wydał decyzje podziałową - dlaczego nie miałby jej wydać po raz kolejny?

Moim zdaniem gmina nie powinna blokować proponowanego przez Ciebie podziału (11+4), tym bardziej, że i tak w przyszłym planie, jak piszesz, ma być dopuszczona zabudowa na całej "dużej" działce.

Porozmawiaj w referacie geodezji albo wyślij tam geodetę, który może tę działkę dzielić. Może "dmuchasz na zimne" obawiając się sprzeciwu?

A może zakup 3000 m kw. będzie dobrą inwestycją? Gdyby plan był taki, jaki piszesz, podzieliłbyś potem na połowę i korzystnie jedna działkę sprzedał?

Co do obaw, że działka przeznaczona w planie pod budownictwo jednorodzinne w nowym planie nie będzie dopuszczała zabudowy - jest to możliwe. Ale gmina będzie musiała zrekompensować właścicielowi utratę wartości - zobacz zapisy w ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ma być lepiej i łatwiej.

Czy będzie jak zwykle?

To jeszcze okaże się.

Na razie trwa promocja proponowanych zmian.

W dzisiejszej "Rzeczpospolitej" wywiad z wiceministrem infrastruktury:

 

http://www.rp.pl/artykul/165409.html

 

Dom stanie bez pozwolenia na budowę

Renata Krupa-Dąbrowska 21-07-2008, ostatnia aktualizacja 21-07-2008 07:38

 

O tym, w jaki sposób Ministerstwo Infrastruktury zamierza uprościć formalności budowlane, rozmawiamy z Olgierdem Dziekońskim, wiceministrem infrastruktury

Olgierd Dziekoński, wiceminister infrastruktury

 

RZ: Obecnie inwestor, zanim zacznie budować, musi przejść czasochłonny i kosztowny proces załatwiania formalności. Kolejne rządy starały się to zmienić, ale żadnemu się nie powiodło. Czy sądzi pan, że tym razem się uda?

 

Olgierd Dziekoński: Zobaczymy. Poprzednie propozycje zmian były wycinkowe, bo dotyczyły pojedynczych ustaw. Tymczasem proces inwestycyjny jest uregulowany w wielu aktach prawnych, jeżeli więc chce się go usprawnić, trzeba dokonać zmian kompleksowych, i to za jednym zamachem. Ministerstwo stara się to zrobić. Akcent kładziemy na dwie najważniejsze ustawy: Prawo budowlane oraz o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Te dwa akty chcemy zmodyfikować najbardziej.

 

Co to oznacza dla przeciętnego Kowalskiego, który ma zamiar wybudować dom jednorodzinny o powierzchni 200 mkw. i musi biegać po urzędach?

 

Nie będzie musiał starać się o pozwolenie na budowę. Przyjdzie do starosty lub do gminy i ją zarejestruje. Bo rejestracją budowy oraz formalności końcowych zajmą się nie tylko w starostwa, ale także gminy, które podpiszą z nimi umowę. To nic nowego, było tak jeszcze przed kilku laty i chcemy do tego powrócić.

 

Wracając do naszego Kowalskiego. Żeby zarejestrować budowę, będzie musiał oczywiście złożyć komplet niezbędnych dokumentów, to jest: projekt budowlany, oświadczenie projektanta i osoby sprawdzającej o kompletności i zgodności projektu z przepisami, w tym dotyczących warunków technicznych, oświadczenie o prawie do dysponowania gruntem oraz zgodę urbanistyczną. Potem musi poczekać.

 

Jak długo?

 

Dużo krócej niż obecnie, bo tylko 30 dni. Starosta lub wójt (burmistrz, prezydent miasta) zarejestruje (lub nie) w tym czasie jego zamierzenie inwestycyjne w postaci budowy domu. Teraz na wydanie pozwolenia na budowę czeka się 65 dni, czasami nawet dłużej. Dzisiaj starosta może zawiesić prowadzenie postępowania, w ministerialnej propozycji takiej opcji nie ma. Organ rejestrujący może najwyżej przedłużyć postępowanie o siedem dni, dając inwestorowi czas na uzupełnienie dokumentów. I to wszystko.

 

Czyli nie będzie to nic nowego, tylko trochę inaczej się nazywa. Już dzisiaj przecież można zgłaszać zamiar budowy nieskomplikowanych obiektów lub wykonanie niektórych robót budowlanych.

 

Podobieństwo istnieje, ale to nie to samo. Obecnie starosta może zgłosić sprzeciw i nałożyć na inwestora obowiązek uzyskania pozwolenia na budowę. W nowym systemie nie będzie to możliwe. Krótka piłka: albo zarejestruje, albo nie.

 

Ale dużo też pewnie będzie zależało od tego, czy działka Kowalskiego znajduje się na terenie objętym planem czy na takim, dla którego tego planu nie ma

 

Oczywiście różnice będą, ale i tu proponujemy spore zmiany, które skrócą czas oczekiwania. Przede wszystkim Kowalskiemu nikt nie zarejestruje budowy, jeżeli nie będzie położona na terenie objętym tzw. obszarem urbanizacji. Gminy mają go wyznaczać w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Na szczęście, żeby wyznaczyć teren urbanizacji, gmina nie będzie musiała zaraz zmieniać studium, co jest kosztowne i czasochłonne. Wystarczy, że podejmie uchwałę w sprawie jego wyznaczenia. Jeżeli planowany dom znajdzie się w granicach terenu urbanizacji, Kowalski musi jeszcze uzyskać zgodę urbanistyczną.

 

Sprawa będzie prosta, gdy działka leży na terenie objętym miejscowym planem. Wówczas taką zgodę będzie stanowiło zaświadczenie o zgodności inwestycji z planem.

 

Może oczywiście być i tak, że planu nie będzie. Wtedy Kowalski będzie musiał dokonać w gminie zgłoszenia urbanistycznego. W tym wypadku nie wystarczy prosta rejestracja. Wójt (burmistrz, prezydent) wyda decyzję zatwierdzającą zgodę urbanistyczną. Pod warunkiem oczywiście, że nasz Kowalski spełni warunki z ustawy o planowaniu przestrzennym. Wśród nich jest m.in. dostęp do drogi publicznej, uzbrojenie działki, a jeżeli go nie ma, potrzebna będzie umowa przedwstępna z dostawcami mediów, że zapewnią je działce.

 

Odnoszę wrażenie, że nasz Kowalski, zanim zarejestruje swoją budowę, kompletnie pogubi się na etapie załatwiania formalności urbanistycznych.

 

Proszę się nie bać, to tylko tak brzmi. Wydawanie decyzji potwierdzającej urbanistycznej będzie prostsze i szybsze niż obecne ustalenie warunków zabudowy.

 

Jak rozumiem, zniknie powszechnie krytykowana zasada dobrego sąsiedztwa oznaczająca w dużym uproszczeniu, że planowany dom musi nawiązywać do sąsiedniej zabudowy.

 

Tak. Nie oznacza to, że zapanuje pełna dowolność i np. wśród bloków zaczną wyrastać znienacka domy jednorodzinne. Każda gmina będzie mogła opracować parametry urbanistyczne dla terenów pozbawionych planów, w których określi ogólne warunki zabudowy na danym terenie. Jeśli tego nie zrobi, wyręczy ją minister infrastruktury. Opracuje parametry krajowe obowiązujące tam, gdzie gmina nie uchwaliła swoich.

 

Poza tym przeciętny Kowalski, który zechce zarejestrować budowę, będzie musiał dostarczyć nie tylko decyzję zatwierdzającą zgodę urbanistyczną, ale i kartę zgodności planowanej budowy z tą decyzją. Taką kartę przygotuje mu projektant. Ma ona mieć charakter informacji publicznej i gmina opublikuje ją w biuletynie informacji publicznej na swojej stronie internetowej, a Kowalski będzie musiał powiesić ją na tablicy budowy. Każdy, przechodzący tamtędy będzie mógł ją obejrzeć.

 

Zawsze jednak może dochodzić do przekroczenia 30-dniowego terminu rejestracji formalności związanych z rozpoczęciem i zakończeniem budowy. Co wtedy?

 

Będą kary. Takie same, jakie w tej chwili płaci starosta za przekroczenie terminu na wydanie pozwolenia na budowę. Zapłacą je urzędy, które przekroczą termin wydania zgody urbanistycznej lub nie zarejestrują w terminie budowy lub jej zakończenia. Kara wyniesie 500 zł za każdy dzień zwłoki. Płaci się ją do kasy wojewody.

 

A co jeżeli się okaże, że nasz Kowalski planuje postawić dom zbyt blisko sąsiadów?

 

Nikt nie zarejestruje mu budowy, bo narusza przepisy.

 

W tej chwili jeżeli starosta dojdzie do wniosku, że sąsiednia działka znajduje się w obszarze oddziaływania obiektu, który ma powstać, daje sąsiadom prawo uczestniczenia na prawach strony w postępowaniu o pozwolenie na budowę. Mogą oni wyrazić swoje zdanie na temat tego, co powstanie. W propozycji ministerialnej sąsiedzi nie mają już nic do powiedzenia.

 

To nieprawda, mają. Ale nie na etapie rejestrowania budowy, tylko na wcześniejszym, kiedy dochodzi do lokalizacji inwestycji.

 

Ale, skoro większość formalności budowlanych będzie się sprowadzać do rejestracji, może dojść do różnego typu nieprawidłowości.

 

Jeżeli Kowalski oszuka, poniesie odpowiedzialność karną, podobnie jak projektant i sprawdzający projekt. Będzie im groziła dodatkowo odpowiedzialność zawodowa. Mogą nawet stracić prawo do wykonywania zawodu. Oceni to nadzór budowlany. Sprawdzi między innymi, czy jego budowany dom w sposób istotny narusza zasady ładu przestrzennego, warunki techniczne budynków albo inne przepisy. Jeżeli tak, będzie miał prawo wezwać Kowalskiego do usunięcia naruszeń, wyznaczając mu jednocześnie na to termin. To będzie taka żółta kartka, ostrzeżenie. Dopiero, jeśli to nie poskutkuje, nadzór ma prawo wstrzymać budowę. Oczywiście od tej zasady będą wyjątki. Gdy zaistnieje bezpośrednie zagrożenie życia, wstrzyma budowę natychmiast.

 

I co ważniejsze, nadzór ustali także, czy uchybienia są rezultatem nieprawidłowo wydanego oświadczenia projektanta, czy to kierownik budowy przekroczył swoje uprawnienia. Jeżeli dojdzie do wniosku, że tak właśnie się stało, skieruje wobec tych osób sprawę do postępowania dyscyplinarnego.

 

Oczywiście może też się zdarzyć, że osoba trzecia uzna, że poniosła wymierne straty. Wtedy w drodze powództwa cywilnego może żądać odszkodowania w sądzie.

 

Taka zmiana przysporzy powiatowemu nadzorowi budowlanemu pracy, tymczasem nie od dziś wiadomo, że brakuje w nadzorze ludzi i środków.

 

Z tego powodu w ocenie skutków nowej regulacji wskazujemy, że konieczne jest zwiększenie zatrudnienia w powiatowym nadzorze budowlanym. Szacujemy, że będzie to kosztowało 120 mln zł. Nie jest to duży wydatek dla budżetu państwa. I trzeba ten wydatek ponieść, jeżeli chcemy mieć gwarancję, że domy są budowane zgodnie z przepisami i nie zagrażają naszemu życiu i zdrowiu.

 

W tej chwili nadzór budowany zajmuje się nie tylko kontrolą, ale także formalnościami kończącymi budowę. Czy dalej będą to robić?

 

Nie. To już będzie domena starostw i gmin. Jest to logiczne, że u tego, kto rejestruje budowę, powinniśmy załatwić także końcowe formalności. I tu także planujemy uproszczenia. Znikną m.in. dzisiejsze pozwolenia na użytkowanie. Końcowe formalności także będą mieć formę rejestracji. Nasz Kowalski zaniesie wymagane dokumenty, następnie starosta lub gmina sprawdzi, czy są kompletne i, tak jak w wypadku rozpoczęcia budowy, albo je zarejestruje, albo odmówi. Niezbędne będą zaś oświadczenia: projektanta, że dom został wybudowany zgodnie z projektem i posiada niezbędne podłączenia instalacji doprowadzających media oraz dostęp do drogi publicznej; wykonawcy i kierownika budowy, że dom spełnia wymagania i standardy techniczne.

 

Na końcową rejestrację starosta (albo gmina) ma 30 dni. Potem Kowalski będzie mógł się wprowadzać i wieszać w oknach firanki.

Źródło : Rzeczpospolita

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie wiem czy dobrze trafiłam, ale mam nadzieję, że oskar0259 lub ktoś inny pomoże mi w moim temacie :(

mamy 1 ha z haczykiem działkę rolną, chcemy ją podzielic na kilka mniejszych niż 0,30 ha (to szansa na budowę), ponieważ nikt nie chce w tym miejscu tak dużych działek, jak to zrobic?, nadmienię, iż grunt przylega do drogi gminnej, media dostępne i w pobliżu ludzie zaczynają się budowac, podobno jest jakieś wyjście z tej sytuacji... :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Czy jest na tym terenie plan zagospodarowania?

2. Czy był tam plan przed 2003 r. i co przewidywał?

3. Jaka jest klasa ziemi i jakiego pochodzenia (organiczne czy mineralne)?

4. Czy w sąsiedztwie, przy tej samej drodze publicznej są jakieś budynki?

5. Czy gminie (wójtowi, radzie) zależy na rozwoju "ludnościowym"? Czy są tego jakieś przejawy, np. w postaci szybkiego, bez zbędnej zwłoki i formalności, wydawania warunków zabudowy?

 

Bez odpowiedzi na te pytania (szczególnie końcowe) trudno orzec, czy gmina potraktuje obowiązujące przepisy rozszerzająco, czy też będzie stawiała przeszkody nie do pokonania. A od tego zależy zgoda na wydzielenie działek mniejszych niż 3000 m kw. i pozytywne warunki zabudowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miło mi

1- na tym terenie nie ma w tej chwili planu zagospodarowania przestrzennego

2-w 2003 roku wygasł plan, w którym grunt ten był typowo rolny

natomiast zostało opracowane studium zagospodarowania przestrzennego, w

którym grunt ten planuje się przeznaczyć pod zabudowę mieszkaniową

3- klasa 3 i 4, nie wiem natomiast jakiego pochodzenia (mineralne czy organiczne, nawet nie wiem gdzie się tego dowiedzieć)

4- w sąsiedztwie są zabudowania obsługiwane przez tą samą drogę publiczną

5-gminie zależy na rozwoju ludnościowym

 

Jak więc zatem to ugryźć?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powinnaś wystąpić o warunki zabudowy do gminy, albo wstępnie porozmawiać w gminie o praktyce "odrolnień" na jej terenie. Mogą być kłopoty z uzyskaniem pozytywnej decyzji, tj. ustaleniem warunków zabudowy!

Piszesz, że jest 1 ha "z haczykiem" i to gruntów kl III i IV.

Tymczasem ustawa o ochronie gruntów rolnych i leśnych w art. 7 ust. 2 określa szczegółowo i wyczerpująco "listę" gruntów wymagających zgody dla zmiany przeznaczenia na cele nierolnicze i nieleśne, stanowiąc, że przeznaczenie na cele nierolnicze i nieleśne:

a) gruntów rolnych stanowiących użytki rolne klas I-III, jeżeli ich zwarty obszar

projektowany do takiego przeznaczenia przekracza 0,5 ha – wymaga uzyskania zgody Ministra Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej;

b) gruntów rolnych stanowiących użytki rolne klas IV, jeżeli ich zwarty obszar projektowany do takiego przeznaczenia przekracza 1 ha;

c) gruntów rolnych stanowiących użytki rolne klas V i VI, wytworzonych z gleb pochodzenia organicznego i torfowisk, jeżeli ich zwarty obszar projektowany do takiego przeznaczenia przekracza 1 ha;

wymaga uzyskania zgody wojewody wyrażanej po uzyskaniu opinii izby rolniczej (dotyczy pkt b i c).

Zgoda jest udzielana ma wniosek wójta i tylko w związku z pracami nad planem zagospodarowania.

Dodatkowym "negatywem" jest brak zgody na zmianę przeznaczenia w poprzednim planie.

Zapisy studium na razie nie mogą stanowić podstawy do wydania jakiejkolwiek decyzji administracyjnej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...