Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Agnieszkowo-Przemkowe budowanie Adasia


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 50
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

styczeń – luty 2008 roku

 

W grudniu 2007 roku pojawił się w naszych głowach plan posiadania swoich czterech kątów. :lol: W styczniu 2008 roku zaczynamy poszukiwania. W planach mamy jakieś mieszkanko, potem po przeliczeniu kosztów zakupu mieszkania i wybudowania domu, decydujemy się na to drugie rozwiązanie. Szukamy intensywnie. Nagle jest - odległość i cena do przeżycia. Jeden telefon i umawiam się na oglądanie. Szkoda, że mężuś nie może ze mną jechać. :( Aby nie tracić całego dnia umawiam się na oglądanie innych działek budowlanych i rolnych w okolicy. Jadę z osobistym doradcą - budowlańcem :lol:

 

W lutym idąc za ciosem zakupiliśmy działkę budowlaną pod Goleniowem, którą ja widziałam, a mój ślubny nie. Mieliśmy jeden dzień na podjęcie decyzji, bo był kolejny chętny i do tego zdecydowany na zakup. Działka nieduża, ale i niedroga, ma ładne położenie - nieopodal las, w okolicy pobudowane nowe domy i odległość nie taka straszna, bo tylko 40 km od obecnego miejsca zamieszkania. (Co prawda ja na początku chciałam inną działkę, która miałaby co najmniej 1500 m, ale po wielu namowach i sugestiach rezygnowałam z tego pomysłu. A do tego nie stać nas było na dużą działkę budowlana i kto by ją porządkował ? :).)

 

Małe spięcia, bo jak tu kupować kota w worku, którego się nie widziało. Pokazuję mężowi zdjęcia i przekonuję. Dla świętego spokoju kochany mężuś się zgadza. :lol: Liczymy pieniądze, pożyczamy skąd się da i postanawiamy nabyć ten kawałek ziemi.

 

Przejazd sprawdzaliśmy jadąc na podpisanie umowy przedwstępnej. Uffff – działeczka podobała się mężowi – kamień spadł mi z serca. Jednak w razie czego i tak wszystko będzie na mnie :wink:

 

Od 10 lutego 2008 roku staliśmy się posiadaczami ziemskimi. Działka ma skrzynkę elektryczną i pozwolenie na budowę, ale projekt domu absolutnie nam nie odpowiada. Zaczynamy szukać czegoś „naszego”.

 

Nasze pierwsze założenie - rozpoczęcie budowy latem 2008 roku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po zakupie działki zaczynamy szybko załatwiać papierologię tzn. mężulek jeździ i załatwia, a ja pilnuje aby wszystko było przygotowane i dopinguję go. :lol: Przepisanie pozwolenia na budowę to była chyba najłatwiejsza rzecz z całej papierologi. Jakoś poszło bez problemu.

 

Ja znalazłam działkę, a małżonek szukał projektu. Trafił na stronę internetową pracowni projektowej Horyzont i wybrał domek. Pierwszy nasz wybór to "Bartek". Fajna bryła, ciekawe wykończenie. Jednak coś w nim było niedopracowane. Mnie osobiście nie podobało się to, że zamiast garażu jest wiata. Mężulo twierdził, że się czepiam. :oops: No dobra, jak się czepiam, to dlaczego będziemy płacili za tak duży dach - czterospadowy? Hmmm ... pojawiła się wątpliwość. Drogo to wychodziło. Szukanie trwa dalej, ale mamy "Bartka" na uwadze. Czytamy na forum pracowni wypowiedzi budujących, oglądamy zdjęcia z realizacji różnych budów. Można powiedzieć poszukiwania na dużą skalę. :D

 

Pewnej soboty mąż od samego rana nie daje mi pospać, zagląda do sypialni i pyta kiedy wstanę. :evil: Od razu zostałam zaciągnięta przed komputer. Otwarta strona internetowa - nowy projekt ... Aż mi się oczy zaświeciły do "Adasia". To jest to - jednogłośnie podjęta decyzja. Styl klasyczny połączony z nowoczesnym, idealne rozmieszczenie pomieszczeń. Nowiutki projekt, więc trzeba jeszcze poczekać na realizację, bo dopiero uzgodnienia robią. Jesteśmy zdecydowani. Wybraliśmy wersję C z garażem dwustanowiskowym. No i kupiliśmy, a potem martwiliśmy się czy uda nam się umieścić go na działce, bo wcześniej tego nie sprawdzaliśmy. :o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marzec 2008 roku

 

Poznajemy sąsiadów. Rozmawiamy o problemie wody i kanalizacji, których nie ma na naszych działkach. Wszyscy jesteśmy zgodni (pięć rodzin) budujemy razem wodociąg. Może kiedyś gmina podłączy nam kanalizację. Jak na razie w urzędzie są tylko plany. Umawiamy się, że ja przygotuję regulamin i warunki powstania komitetu budowy wodociągu. Mężulo ma się dowiedzieć o koszty realizacji przedsięwzięcia oraz po opłaceniu przez wszystkich wpisowego zlecić opracowanie projektu i pilotować realizację wodociągu. Zabieramy się za to z wielkim zapałem.

:p

Walczymy z urzędami i papierami. Przecieramy szlaki - sporo już za nami, a jeszcze więcej przed nami. :-?

 

Mój ślubny nie oglądając się na nic, bierze projekt pod pachę, wypis z rejestru gruntów, mapki oraz masę innych niezbędnych dokumentów i raniutko jedzie do Goleniowskich Wodociągów. Robi ustalenia i uzgodnienia. Dowiaduje się kto i za ile wykona projekt i podłączenie wody do wszystkich domów. Biega, pyta, załatwia - jeszcze mamy dużo zapału i wydaje nam się, że wszystko da się załatwić przy pracy zespołowej.

 

Regulamin komitetu do spraw budowy wodociągu został przygotowany i sprawdzony pod względem prawnym przez znajomego prawnika. Ustalenia w Wodociągach zrobione. Koszty określone. Przekazujemy ten cały materiał do zapoznania się sąsiadom i czekamy na odzew.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Projekt Adaś trafia w nasze ręce :)

 

Teraz pora wrócić do projektu. Na naszego "Adasia" musieliśmy trochę poczekać. Był to wtedy najnowszy projekt biura Horyzont i projektanci dopiero zaczęli go opracowywać. Jesteśmy cierpliwi i czekamy. Nie oglądamy już innych domów.

 

Mamy dzień 7 marca 2008 r. Trzeba to zapisać, gdyż w tym dniu przychodzi nasze cudo w czterech egzemplarzach (czytaj - projekt) :) Tego samego dnia siadamy i planujemy. Ten pokój będzie nasz, ten gościnny, ten dla dziecka. Ale to było cudowne. :oops:

 

Adaś jest to domek naszych marzeń. W środku ma funkcjonalne rozwiązania. Dobrze ułożone piony wentylacyjne, dzięki czemu tylko dwa kominy. Na poddaszu dzięki lukarnom zwiększa się powierzchnia użytkowa pokoi (mniej skosów). Prosty dach. Duży taras (w wersji nad garażem).

 

Na początku baliśmy się stropodachów, ale w projekcie mają one minimalne spadki i nie powinno to przeszkadzać. Wystarczy dobra izolacja. My pociągniemy jeszcze rynny po bokach, aby zapewnić odpływ wody.

 

Na jednym forum znaleźliśmy odpowiedź fachowca na zapytanie w sprawie. Cytat "Mam spore doświadczenie w realizacji różnego rodzaju budowach. Dziś mamy szeroką gamę materiałów o wysokiej elastyczności i sprawdzające się w różnych strefach klimatycznych, również w naszej. Różnego rodzaju folie, membrany, syntetyki itp. uszczelniają najbardziej udziwnione miejsca. Wiadomo trzeba to zrobić dobrze, jak każdą inną robotę. Ale dla tych ekip które już coś budowały nie zrobi to na nich większego wrażenia. Będzie to dla nich jak zwykłe opierzenie komina. Poza tym powierzchnia lukarn jest niewielka, odprowadzenia wody wystarczające. I z tego co się dowiadywałem stropodaszki są wentylowane. Życzę wam dużo spokoju i konsekwencji w dążeniu do celu. Pozdrawiam też wszystkich niezdecydowanych i sceptyków."

 

Potem jeszcze pytamy o to projektantkę oddając jej projekt do adaptacji. Stropodachy nie są zupełnie płaski. Mają lekki spadek i zagłębione koryto do zbierania wody. Z projektu wynika, że pokrycie zawiera min. wiatroizolację i folię dachową. Można też zastosować zamiennie 2 razy papę termozgrzewalną. Poza tym stropodach są wentylowane - informacja od projektanta - ja się na tym dokładnie nie znam, ale nam ulżyło.

 

W ciągu kolejnych dni studiujemy projekt dalej i po przemyśleniach nie zmieniamy wielkości pomieszczeń. Duży pokój według naszego odczucia jest wystarczająco przestronny i łączy się z kuchnia, a nam o to chodziło - duża otwarta przestrzeń.

 

Kominek u nas zostaje i będzie elementem grzewczo - ozdobnym. Z kominka rozprowadzimy ciepło na inne pomieszczenia. Nastawiamy się na ogrzewanie gazowe. Kominek jest alternatywą.

 

W pokojach na poddaszu pod skosami można zrobić zabudowę z szaf - takie nieduże garderoby. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Walka z Eneą marzec 2008 – kwiecień 2009

 

Na początku marca 2008 roku zabieramy się za sprawy związane z energią elektryczną, bo jak tu budować bez prądu?

 

Przy załatwianiu spraw w Enei powietrze z nas schodzi jak z balonika. Niby umowę przyłącza mamy podpisaną, skrzynka stoi przy samej działce i jest do niej "przypisana". Ale jak to zawsze bywa, okazuje się, że aby zaczął płynąć prąd trzeba wiele spraw załatwić. Załatwiamy kosztorys inwestorski na przyłącze, bo tak chcą urzędasy. Szybko poszło, ale 100 złotych mniej w portfelu. Nie tragedia - przeżyjemy, ale dzięki temu przyjęto od nas wniosek na realizację przyłącza - zgodnie z zawartą umową.

 

Po okresie euforii przyszło pierwsze zwątpienie. :( Chyba nie damy rady się wybudować. Urzędnicy Enei traktują nas jak zło konieczne. Kochany mężulo, który to załatwia ma już dość. Siedzenie i czekanie na korytarzu oraz niekompetencje pracowników nie wychodzą mu na zdrowie. :evil: Zaczyna się wściekać i słusznie. To co tam się wyprawia, to paranoja. Zapłaciliśmy pierwszą ratę za umowę przyłącza, zrobiliśmy projekt inwestorski dla Enei w ekspresowym czasie i 2 kwietnia 2008 roku dostarczyliśmy wszystkie niezbędne dokumenty, a ich motto to "stój kliencie lub ewentualnie poproś". :evil:

 

Mąż umawia się z Panem u którego składa dokumenty na kontakt po 2-3 tygodniach. Zgodnie z ustną umową po dwóch tygodniach dzwonimy do prowadzącego naszą sprawę. Nikt nie odbiera. Potem dzwonimy po trzech, a na końcu po pełnym miesiącu. Chyba urzędnicy telefon odłączyli lub mieli anielską cierpliwość, bo nie dawałam za wygraną i potrafiłam wydzwaniać przez 2-3 godziny non stop. W końcu po miesiącu uzyskaliśmy informację, że gościa nie ma, bo był chory, a potem poszedł na urlop. :evil: Nikomu dokumentów nie przekazał i w biurku "chyba" zamknął nasz wniosek. Ale się wściekliśmy. :x

 

Zaczynam wydzwaniać i się awanturować i co??? Uzyskaliśmy informację, że mają 4 miesiące na realizację przyłącza od czasu złożenia przez nas wniosku, a wniosku nie mają, bo prowadzący sprawę nie zgłosił naszej inwestycji. Zgroza. :o

 

W końcu, aby dać psychicznie odpocząć mężusiowi, sama zabieram się za temat i stwierdziłam, że tego tak nie zostawię. Oj działo się działo, ale się udało. :lol: Poszło ostro, bo aż przez region szczeciński, pod który należy Goleniów. Czasem człowiek nie ma pojęcie kiedy i gdzie może wykorzystać znajomości, o których już dawno zapomniał :)

 

W lipcu 2008 roku po mojej interwencji mamy ustną informację – realizują przyłącze na naszej działce. Czekamy na pisemne potwierdzenie, no i nigdy się go nie doczekaliśmy.

 

A podczas inspekcji w sierpniu 2008 roku stwierdzamy, że wymieniono obudowę skrzynki elektrycznej i przy działce mamy to: :)

 

http://www.dj-tuning.pl/pub/privat/Dziennik_budowy/0006A.jpg

 

 

Po drodze było jeszcze dużo różnych dziwnych sytuacji z pracownikami Enei. Potem kilka wyjazdów o 6 rano do Goleniowa, podpisanie umowy, dostarczanie papierów, które i tak już mieli. Kolejne nerwy i w końcu PO ROKU CZASU w dniu 22 kwietnia 2009 roku mamy prąd na działce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwiecień 2008 roku

 

Walka z Eneą trwa, ale najgorsze naszym zdaniem za nami: projekt przyłącza złożony i pierwsza rata opłacona – mają 4 miesiące na podłączenie nam prądu. Może zdążą zanim będziemy chcieli wbić pierwszą łopatę w ziemię. Poważnie myślimy też o podłączeniu wodociągu. Załatwiamy formalności.

 

Mój ślubny załatwia sprawy z Eneą, Wodociągami, dowiaduje się o gaz, a ja zaczynam intensywnie szukać biura projektowego do adaptacji projektu. Szukam i nagle złota myśl. :wink: Znam pewną osobę, ale czy się zgodzi? Jeden telefon, potem spotkanie robocze i znajoma projektantka decyduje się nam pomóc za pewną odpłatnością :)

 

4 kwietnia 2008 roku pierwsze spotkanie ze znajomą, która ma zająć się adaptacją naszego projektu typowego. Spotkanie długie, ale intensywne. Nie do końca jesteśmy jednak z niego zadowoleni. :-? Parę rozwiązań, które chcieliśmy wprowadzić do projektu zostało z marszu storpedowane. Dziewczyna chciała dobrze, ale my wolimy, aby ktoś nam przedstawił wszystkie za i przeciw, a nie starał się narzucać swojego zdania. Zaczynamy się zastanawiać, czy nie warto byłoby poszukać innego projektanta?

 

Szukam dalej. Wiele telefonów, szokujące ceny za adaptacje i terminy realizacji zlecenia. Projektanci w Szczecinie są koszmarnie drodzy. Przedzieramy się z mężem przez gąszcz cenowy. Ceny były szokujące od 4 tys. do góry. Usłyszeliśmy także kwotę 8 tys. W końcu trafiamy do biura w Stargardzie. Dzwonię i dowiaduję się, że prowadzą projekt od otrzymania dokumentów, aż po uzyskanie pozwolenia na budowę. Załatwiają wszelkie formalności - łącznie z projektami branżowymi i uzgodnieniem ZUDP. Wpłaca się zaliczkę, a kwotę końcową po uzyskaniu prawomocnego pozwolenia na budowę. Wiele nie myśląc umawiam termin na 18 kwietnia 2008 roku. :)

 

Jedziemy. Na miejscu stwierdzamy, że posiadają bardzo dużą wiedzę projektową i są bardzo pomocni. Do tego ceny bardzo rozsądne. Przy pierwszym spotkaniu wyjaśniono nam wszystkie wątpliwości, podano różne ciekawe rozwiązania. Jednym słowem super obsługa. Jesteśmy zachwyceni fachową wiedzą i podejściem do Klienta.

 

Ustalamy zmiany, omawiamy nasze pomysły i na końcu pytanie - to na kiedy? W tym momencie pada odpowiedź i przeżywamy szok. :o Najbliższy termin to październik 2008 roku, bo mają sporo zleceń i w okresie letnim pracownicy idą na urlopy. Musimy to przemyśleć, bo latem lipiec-sierpień planowaliśmy rozpocząć budowę. Zabieramy papiery i wracamy do domu. Po tygodniu dziękujemy za pomoc i odmawiamy.

 

W domu burza mózgów i narada wojenna, a potem ostateczna decyzja - wracamy z projektem do znajomej, ale informujemy na co jesteśmy zdecydowani i jakich porad potrzebujemy. W końcu to my jesteśmy inwestorami :) Ustalamy czego oczekujemy. Dalej współpraca idzie nam już bardzo sprawnie. Ja pilotuję uzgodnienia, mąż w domku przegląda i akceptuje, bądź coś zmienia. Dogadujemy się co do ceny za adaptację. Kwota nam pasuje i zgadzamy się bez dalszych negocjacji. Za adaptację zapłacimy po uzyskaniu pozwolenia na budowę.

 

Robimy dodatkowe ustalenia i dajemy zielone światło do działania nad projektem.

 

1. Zdecydowaliśmy się na standardową więźbę dachową i dachówki ceramiczne.

2. Okna będziemy zamawiali u szczecińskiego producenta.

3. Wynosimy o 20 cm budynek do góry, na standard skandynawski.

4. Taras od salonu również poszerzamy do 3,5 metra.

5. Okna balkonowe w salonie zostawiamy, a te z kuchni zamieniamy na standardowe. Kuchnia dzięki temu staje się bardziej funkcjonalna.

6. Dodatkowo zmieniamy odprowadzenie wywiewu z kuchenki do pionu wentylacyjnego (kuchenkę przenosimy na ścianę z oknem) – była to rada naszej Pani projektant.

7. Wielkość pokoi pozostawiamy bez zmian.

8. Zrezygnowaliśmy ze schodów lanych betonem, na poczet drewnianych lub drewniano-stalowych.

9. Zamiast rekuperatora poprowadzimy instalację hybrydową z wymuszonym obiegiem.

 

Założenie projektantki jest takie – przy złożeniu papierów ma być sukces, bez dalszego uzupełniania braków :) (Jak się potem okazało odniosła ten sukces.)

 

Chcemy ułatwić sobie życie i zobaczyć jak nasz Adaś będzie wyglądał po zmianach. Zlecamy więc wykonanie wizualizacji naszego domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Efekt wizualizacji nam się bardzo podoba.

 

http://www.dj-tuning.pl/pub/privat/WIDOK1ready.jpg

 

http://www.dj-tuning.pl/pub/privat/WIDOK2ready.jpg

 

http://www.dj-tuning.pl/pub/privat/WIDOK3ready.jpg

 

Co prawda po rozbudowaniu garażu do ściany budynku nie mamy możliwości zrobienia tego ciekawego murku, ale i tak jesteśmy zadowoleni.

Podkreśleniem naszej indywidualności jest pomysł mojego męża, aby okienko w garażu było okrągłe :)

 

Barierki i markiza na tarasie jest dopełnieniem wizji mojego męża. Przyznam szczerze - ciekawie to wyszło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Początek maja 2008 roku

 

Pełni entuzjazmu prosimy geodetę o przygotowanie wtórnika do celów projektowych. Umawiamy się telefonicznie na kwotę i termin. Pan oznajmia nam, że nie będzie problemów, bo robił już wtórnik do pierwszego pozwolenia na budowę na tej działce i ma dane w komputerze. Jak się potem okazało trafiliśmy na złośliwego geodetę. :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czerwiec 2008 roku

 

Sprawa z wtórnikiem do celów projektowych trwa nadal. :x Dzwonię kilka razy i grzecznie pytam – czy już gotowe? Uzyskuję odpowiedź typu: no to musi potrwać, trzeba czekać na dane z geodezji, to załatwia się minimum 3 tygodnie i ustalamy w końcu ostateczny termin na 3 czerwca 2008 roku. Za każdym razem tłumaczę mężowi, że widocznie tak jest. Stopuję go w moim zdaniem pochopnej decyzji, aby szukać innego geodetę.

 

W wyznaczonym terminie dzwonię do geodety i dowiaduję się, że wtórnik dalej nie gotowy. :evil:

Minęły 4 tygodnie i o zgrozo Pan nawet nie zaczął. Wszystko stało mu na przeszkodzie, a na koniec o jakimś wypadku mi opowiadał. (Potem dowiedziałam się, że jest to jego stały tekst jak czegoś nie zrobił, a chce zarobić i dać sobie więcej czasu). Wściekły jak osa mężulko informuje gościa telefonicznie, że dziękujemy mu za usługę (czytaj – spadaj). Złośliwy typ tracąc zlecenie utrudniał pracę innej osobie, która się tym zajęła.

 

No więc przyszło kolejne zniechęcenie i rezygnacja. :( Czy damy radę walczyć ze wszystkim na kolejnych etapach??? Budowa jeszcze się nie zaczęta, a na naszej drodze leżą tylko kłody? Ile to wytrzymamy?

 

Dzięki sprytowi i zaangażowaniu nowej Pani geodetki - sukces w 2 tygodnie od ustnego zlecenia. Jak obiecała, tak się stało. Prosimy ją również o wznowienie granic działki, gdyż gdzieś się słupki graniczne "zapodziały", a my dokładnie nie wiemy, gdzie nasza działka się kończy. Pracuje szybko, terminowo i jest do tego bardzo pomocna. Wiemy już, że z tą Panią będziemy współpracować na etapie tyczenia budynku.

 

W czwartek 19 czerwca po wszystkich uzgodnieniach wtórnik z projektem Adasia idzie do adaptacji. Znajoma projektantka już wie co ma robić - czekała tylko na płytkę i kartę rejestracyjną, aby zacząć działania.

 

Zapomniałam dodać, że „Adaś” idealnie wpasował się w naszą działkę. :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmiany w Adasiu

 

Burza mózgów i ciągłu kontakt z projektantką zoowocował kilkoma istotnymi zmianami konstrukcyjnymi:

1. Poszerzyliśmy garaż do linii tylnej zabudowy budynku, aby dom tworzył jedną bryłę. W tylnej części garażu powstało dzięki temu dodatkowe pomieszczenie gospodarcze.

2. Wybraliśmy garaż dwustanowiskowy, a Pani projektant doradziła nam aby wywietrzak z dachu garażu przenieść na ścianę budynku, bo przez nią taras nie był pełny (widać to na zdjęciach – barierki nie obejmują całej powierzchni). My byśmy nigdy sami tego nie zauważyli. Pomysł był bardzo dobry i przydatny.

3. Zlikwidowaliśmy balkon na poddaszu i wysunęliśmy wykusz do jednej bryły budynku, aby uniknąć mostków cieplnych. Dzięki temu nieznacznie powiększył się pokój, a na lukarnie powstało miejsce pod instalację solarną.

4. Poszerzyliśmy komin wentylacyjny od kominka, aby dopasować do systemu rozprowadzenia ciepła.

5. Zlikwidowaliśmy okno balkonowe w kuchni, aby pomieszczenie stało się bardziej funkcjonalne.

 

Pozostałe zmiany są już drobne, raczej kosmetyczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sprawie materiałów budowlanych, to postanowiliśmy pozostawić te z projektu tj. Ytong i Sika. Długo zastanawialiśmy się nad tym i zasięgnęliśmy opinii u osób, które niedawno się wybudowały oraz kilku inżynierów budownictwa. Udzielili nam kilka słusznych uwag np. o mostach cieplnych powstających w pokoju na poddaszu (z balkonem), o ociepleniu budynku.

 

Zdecydowaliśmy się na standardową więźbę dachową i dachówki ceramiczne. Okna będziemy zamawiali u szczecińskiego producenta. Wynosimy o 20 cm budynek do góry, na standard skandynawski. Taras od salonu również poszerzamy do 3,5 metra lub 4 metrów. Okna balkonowe wychodzące ze schodów na taras nad garażem zamieniamy na okno zwykłe. Jak ze schodów wychodzić na taras? - absurd. Wielkość pokoi pozostawiamy bez zmian, ale zastanawiamy się nad drzwiami przesuwanymi na piętrze. W oknach zakładamy rolety zewnętrzne. Myślimy nad doświetleniem pokoi na poddaszy, ale po przemyśleniach zrobimy to w trakcie budowy.

 

W projekcie typowym znajduje się kilka błędów, które projektantka wychwyciła i poprawiła. Zaproponowała od siebie kilka rozwiązań, które nam się spodobały i znajdą się w projekcie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W pewnym momencie po obgadaniu wszystkich zmian pojawia się wątpliwość. Jak rozmieścić budynek na działce, od którego miejsca liczyć nieprzekraczalną linię zabudowy. Jak policzymy od najbardziej wysuniętego elementu (lukarny), to z tyłu budynku nie będzie miejsca. Drzewa nam będą przeszkadzać. Czytam prawo budowlane i interpretacje i nadal niewiele wiem. Pytam wszystkich, którzy się na tym znają i okazuje się, że nieprzekraczalna linia zabudowy jest interpretowana w każdym PINB inaczej. Projektantka i kierownik budowy mieli inne zdanie co do tego. Oboje zaproponowali, abym przed wrysowaniem budynku w plan zagospodarowania działki udała się z projektem do PINB w celu wyjaśnienia tego zagadnienia.

 

Zabieram papiery i jadę. Uff – odetchnęliśmy. Okazało się, iż w Goleniowie liczą tą odległość od lica budynku, a nie od lukarny. Mały sukces. :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wodociąg – temat rzeka, a w zasadzie woda

 

Mamy pozwolenie na budowę, a w nim zapis, że do czasu doprowadzenia wodociągu przez Gminę będziemy mieli studnię kopaną. Po wstępnej analizie kosztów, odwiertów, hydrofora, filtrów postanowiliśmy zbudować wodociąg. Do tego tak naprawdę nie mamy pojęcia jakiej jakości mielibyśmy wodę - słyszeliśmy tylko "musicie zainwestować w bardzo dobre filtry".

 

Rozmowy z sąsiadamy zakończyły się decyzją o wspólnym doprowadzeniu wody.

 

W marcu 2008 roku przygotowałam papiery komitetu budowy wodociągów. Mąż wszystko ustalił – co, gdzie i za ile, no i w jakim czasie. Po wydreptaniu ścieżki i pertraktacjach mojego ślubnego, Zakład Wodociągowy pociągnie wodociąg na nasz koszt za niemałe pieniądze, potem kupi go za przysłowiowego zika, ale wszelkie naprawy spadają na nich. Załatwią zgodę na budowę z Gminy, zrobią projekt i rozwiążą nam problem.

 

Zdecydowaliśmy się na to rozwiązanie po zasięgnięciu informacji od osób posiadających studnie i z firm wykonujących tego typ zlecenia, tym bardziej, że z różnych opinii wiemy, że instalacje trzeba czyścić, części wymieniać itd. - a to koszty i do tego niemałe.

 

Projekt przyłącza to koszt około 2500 złotych wraz z uzgodnieniami. Wykonanie przyłącza natomiast około 15.000 złotych za 100 metrów. Warunki przyłącza kosztują 200,01 zł i ważne są 2 lata, ale po negocjacjach mąż ustala, że wszyscy z "komitetu" dostaną je bezpłatnie.

 

Przyłącze wychodzi na rodzinę po 3000 zł + po 500 zł za projekt. W sumie kwota do zaakceptowania. Wiercenie studni może kosztować więcej. Dwóch sąsiadów się zgadza, a pozostali… Okazuje się, że trzy rodziny (w tym jeden już zdecydowany) mieszkają za granicą i przyjeżdżają tutaj tylko od czasu do czasu do swoich domków. Dokumenty i wszystkie niezbędne informację jadą sobie zatem w świat. Pozostaje nam tylko czekać. :(

 

W kwietniu 2008 roku prowadzimy telefoniczne uzgodnienia. Podpisane dokumenty do nas jednak nie wracają. W długi majowy weekend umawiamy się na spotkanie z kolejnym sąsiadem. Jest za, a nawet przeciw tzn. za budową wodociągu, ale na innych warunkach. Stawia warunek – róbcie, ale licznik wodomierzowy chcę mieć w domu, a nie w studzience. Pożyczamy jego projekt branżowy wodno-kanalizacyjny i mąż jedzie na kolejne uzgodnienia do Wodociągów. Ustalamy, wydzwaniamy, informujemy, można powiedzieć, że żyły sobie wypruwamy.

 

Dnia 5 maja 2008 roku zapada decyzja, że ostatni sąsiad się nie zgadza i wodociąg wybudujemy z kosztami rozłożonymi na cztery rodziny. Prosimy zdecydowanych sąsiadów o wypisy z rejestrów gruntu, bo bez tego nawet projektu nie można zrobić. No wszystko jakby szło w dobrym kierunku, ale jakoś nikt nie kwapi się do wpłaty zaliczki, a i wypisów nie zamierzają załatwiać. My nie będziemy płacić ze swoich pieniędzy za projekt i cały wodociąg, bo mamy przeczucie, że włożonych pieniędzy już nie odzyskamy, a humorzaści sąsiedzi wycofają się z inwestycji. Złość nas ogarnia na tą bezsilność. :x Sąsiedzi wydzwaniają i pytają bezczelnie kiedy zamierzamy to załatwić. Na koniec czerwca 2008 roku nie wytrzymuję i odpowiadam, że nigdy i studnię sobie wykopiemy na czas budowy, a potem zacznę się martwić. :evil:

 

Mąż w między czasie dogaduje się z jednym sąsiadem, że zrobimy ten wodociąg na dwie rodziny, ale terminu już nie określamy. Kwota 7500 zł + projekt bije trochę po kieszeni.

 

Temat budowy wodociągu będzie jeszcze powracał, ale w sumie nic z tego nie wyszło.

 

Po tych wszystkich niepowodzeniach i problemach zaczynamy myśleć, że porwaliśmy się z motyką na księżyc i wychodzi na to, że nigdy się nie wybudujemy. Zaczyna nam brakować sił na dalszą walkę. :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nurtujące pytanie - czy należy wykorzystać energię słoneczną i gdzie umieścić kolektory?

 

Czym podgrzewać wodę w domu? Gazem, węglem? Drogo to wychodzi, a z energii słonecznej można korzystać bez ograniczeń. Co prawda instalacja kolektorów słonecznych nie jest tania, ale przy stałych wzrostach cen trzeba przemyśleć, co nam się może opłacić? Sporo osób odradza nam tak kosztowną inwestycje, ale w sumie to nasze pieniądze, nasza działka i nasz przyszły dom i w sumie to do nas będzie należała ostateczna decyzja.

 

Robimy małe „badania” :lol: . Różne przeprowadzane w Polsce analizy wykazały, że można zaoszczędzić około 70% energii konwencjonalnej w procesach przygotowywania ciepłej wody użytkowej. Bardzo dużo czytaliśmy na ten temat w necie. Swojego czasu byliśmy też na targach budowlanych i naznosiliśmy sporo materiałów o solarach.

 

Narady rodzinne doprowadziły do założenia, że należy zastanowić się nad tym zagadnieniem. W końcu decydujemy na założenie solarów. Najważniejszym elementem tych instalacji są kolektory. To one absorbują energię promieniowania słonecznego i przetwarzają ją na energię cieplną za pomocą pośredniczącego w tym procesie tzw. czynnika roboczego. Wybieramy instalację przepływową - w której czynnik roboczy przepływa bezpośrednio przez rury kolektorowe i odbiera ciepło z absorbera.

 

Dowiadujemy się, że bardzo ważna jest lokalizacja tych kolektorów i powinny one być maksymalnie skierowane w stronę południową. Jeżeli jakiś sprzedawca twierdzi, że nie muszą, to robi wszystko, aby sprzedać towar i jego słowa nie są zgodne z prawdą. Dodatkowo największą sprawność kolektory uzyskują wtedy, gdy promienie słoneczne padają prostopadle do powierzchni absorbera. Latem warunek ten spełnią kolektory ustawione na południe, pod kątem 25 stopni do powierzchni ziemi. Jeśli jednak nastawiamy się na pracę kolektorów w ciągu całego roku, najlepiej ustawić je pod kątem z zakresu 30-45 stopni - również w kierunku południowym.

Przestrzeganie tych wytycznych jest bardzo ważne. W przeciwnym razie sprawność kolektorów spada - tym bardziej, im większe są odchyłki od podanego optimum. Można temu oczywiście zapobiec przez odpowiednie zwiększanie powierzchni kolektorów, ale to zawsze podnosi koszty.

 

Wybieramy w końcu kolektory dopasowane do naszych potrzeb. :D Jest jedno małe ale - nie bardzo mamy gdzie je umieścić :-? . Na dachu nie da rady, bo nie będą miały odpowiedniego nasłonecznienia. Może na ziemi na specjalnie zbudowanym podeście? Mamy niedużą działkę, więc jak je ustawić, aby nikt przypadkiem się nie poparzył? Dorosły nie podejdzie, ale dziecko? Nagle okazuje się, że najlepszym rozwiązaniem jest lukarna - tam można je ustawić pod odpowiednim kątem i nikt do nich "przypadkiem" się nie zbliży :D Mąż na stronie producenta wyszukuje wymiary i wylicza ciężar, a w ostatnich dniach czerwca projektantka robi na naszą prośbę wyliczenia, czy na wykuszu z tyłu domu będzie wystarczająco dużo miejsca i czy on utrzyma obciążenie instalacji solarnej.

 

Wszystko pasuje – mamy idealne miejsce na solarkę :lol: . Trzeba jeszcze się dowiedzieć, czy nasz gmina dofinansowuje zakładanie instalacji solarnych, bo w wielu regionach Polski takie działania mają miejsce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lipiec - sierpień 2008 roku

 

No i przyszedł okres, kiedy potłukły się różowe okulary, przez które do tej pory patrzyliśmy na świat. Pierwsze nasze plany o rozpoczęciu budowy na przełomie lipca/sierpnia w marcu 2008 roku wydawały się bardzo realne. Mieliśmy już się budować, ale jak mamy to teraz robić? :evil: Prądu nie ma, wody nie ma, więc nic nie zdziałamy. Nie możemy do tego zawrzeć żadnej umowy z ekipą budowlaną, bo nie wiemy, kiedy będzie start. Wynajęcie kierownika budowy bez gotowego projektu też mija się z celem, a on jest dopiero w adaptacji.

 

Przychodzi załamanie i zniechęcenie – mamy dość. :cry: Miało być tak pięknie, ale życie napisało swój scenariusz. Dobiło nas też to, że próbowaliśmy z sąsiadami stworzyć komitet budowy wodociągu i wszyscy byli na tak, a na końcu okazało się, że nie jest tak łatwo jak myślimy. Masa uzgodnień i wyjazdów do Goleniowa była tylko dla nas poważną sprawą. Wyszło na to, że najlepiej byłoby jakbyśmy sami to zrobili, opłacili, a pozostali bezpłatnie się podłączą. Jak to mówią – biednemu wiatr w oczy.

 

W lipcu wstrzymujemy prace nad adaptacją projektu. Postanowiliśmy odpocząć od wszystkiego, co wiąże się z budową domu. Jedziemy na wczasy, a we wrześniu zdecydujemy co dalej.

 

Znajoma chowa dokumenty do szafy i umawiamy się, że do tematu adaptacji wrócimy we wrześniu. Mojemu ślubnemu jednak po głowie zaczynają krążyć myśli o sprzedaży działki i pozbyciu się tych wszystkich problemów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Wrzesień 2008 roku

 

Odpoczynek był nam potrzebny. Na chwilę zapomnieliśmy o szarej codzienności. Słońce, morze, góry – cudownie. :D Po powrocie z urlopu jednak zaczynamy się drapać po głowach co mamy dalej robić. Budować się, czy nie budować – oto jest pytanie i kto odpowie nam na nie ?

 

Zapada decyzja – budujemy, ale wiele spraw trzeba na nowo przemyśleć. No i pojawiają się ponownie pytania: Ile to wszystko mogłoby razem kosztować? W jakim czasie stanie dom? Na którym etapie budowy najlepiej brać kredyt? Kto będzie kierownikiem budowy? Gdzie szukać dobrej ekipy budowlanej? Z jakiej hurtowni budowlanej brać materiały? Musimy mieć czas, aby to dobrze zgrać. Nie może to być znowu decyzja na chwilę.

 

Projektantka dostaje sygnał, że nie zaczniemy budowy w tym roku, ale na wiosnę 2009 roku. Naszym zdaniem dobre posunięcie, bo mamy czas wszystko ładnie zgrać bez wariactwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...