Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Dom z klocków LEGO


Recommended Posts

Ten straszliwy łoskot, który rozległ się przed momentem w moich okolicach spowodował kamor, który właśnie spadł mi z serca i o dziwo nie na moją stopę.

 

Dialogi na cztery nogi:

 

Tamta strona słuchawki: Chłopaki przekazały, że jest 80cm wody.

Umarłam, na amen

Tamta strona słuchawki: Ale w tej studni za domem.

Zmartwychwstałam

Tamta strona słuchawki: Ale w szambie przy domu jest SUCHO!!!!

Zaczęłam nowe życie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 208
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Na koniec dnia hydraulik zgłosił gotowość działań jutro. Też ciut przed terminem.

Oczy mam jak spodki :)

 

W tym moim domu to nagle zrobiło się jak w ulu. Mam nadzieję, że dają radę wymijać się w korytarzach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmęczyłam się tak tym cieszeniem, że się już nie cieszę, choć powinnam nadal.

 

Jest nieźle, przynajmniej na słowo. Bo na razie ewidencji obrazkowej brak.

Podobno:

 

z serii tynkarsko-wylewkarskiej:

-próg się pojawił,

- wylewki się poprawiły ( tu Pan od pijaru mnie ucieszył, bo stwierdził, że przerwa między wylewką a ścianą - tam gdzie sobie wyleweczki tańczyły była jeszcze duża szpara w rogu między ścianą a wylewką - że to nie ich wina, ale maty grzewczej, co niby się wywinęła podstępnie na ścianę - szkopuł w tym, że moje kabelki grzejne występują solo i bez folii, a jedyna folia to ich dzieło oddzielające styropian od wylewki. Jestem mu nawet skłonna przyznać rację, choć jej nie ma, byleby wylewki po poprawkach zaległy spokojnie na swoich miejscach)

- parapety zostały obrobione,

-dziurki po przenoszonych gniazdkach zaklajstrowane

- rowki po przesuwanych kabelkach zasłonione

-dwa niestaranne krawędzie w gospodarczym i spiżarence-basenie poprawione

 

Przyjadę i sprawdzę, centymetr po centymetrze. Inaczej diengów niet.

 

z serii dachowo-ociepleniowej

-jętki się wyszlifowały lub jeszcze nie do końca

-wełna się pokładła, tak się pokładła, że aż brakło 60 m2 (z rozpędu oparłam się na obliczeniach niewybranej a startującej do castingu ekipy, oj byłyby dopłaty, byłyby)

-deszczułki na sufity zakupione, wymalowane i czekają na swoją kolej

 

z serii hydraulicznej

- pompa (kontrolowanie) utopiona w studni, podobno woda w domu /ale w rurach, w rurach, nie samopas/

- szambo czeka na przyjęcie pierwszych gości

- wyszedł brak sensownego elektrycznego włącznika w studni - ale to relatywnie proste do nadrobienia

 

z serii drzwi wejściowych

-jutro przyjeżdżają na budowę i sobie tam poleżakują

-montowane będą w piątek lub w przyszłym tygodniu, gdy tłumy fachmanów zrzedną nieco

 

z serii płytki do domu

- płytki na korytarz i kuchnię utknęły gdzieś w ośnieżonych Pirenejach, co przetłumaczone na język klienta oznacza, że fabryka dała ciała i będzie tydzień przynajmniej obsuwy

-płytki na podłogę do łazienki dolnej idą borem lasem i nikt ich jeszcze nie widział.

 

Jeśli chcę spędzić tam święta i Sylwestra to .... to czeka nas straszliwie dużo jeszcze pracy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jadę własnoocznie sprawdzić postępy postępów.

Mam nadzieję, że przejdzie wszystko przez moje sito. I że w razie potrzeby nie będę musiała oczek w sitku powiększać.

 

Umilając sobie oczekiwania udawałam się na wirtualne polowania oraz przegrzebywanie internetowych śmietników. Tak przy okazji, uwielbiam internet i jego zasoby, tudzież dostępność do niego przez 24h, maniakalnie i na tysiąc sposobów.

Wiecie jak trudno jest wybudować stary nowy dom i od razu go spatynować? Przynajmniej trudne to dla mnie.

Z polowań nie wracam na razie tak objuczona jakbym chciała, bo priorytety, priorytety, ale przyjdzie ten czas. Na samą myśl już mi ślinka leci. W każdym razie szczęśliwie dotarła w moje ręce, na tyle szybko, by ruszyć w dalszą drogę lampa do kuchni.

 

Producent (mi) nieznany, źródło pochodzenia: ebay

http://i903.photobucket.com/albums/ac233/dorekspl/SDC11469_zpsa7612ca0.jpg

 

http://i903.photobucket.com/albums/ac233/dorekspl/SDC11470_zps46fcc197.jpg

 

oraz z innej beczki:

WC Omnia Architectura, V&B.

Może komuś się przyda: kupowane w http://www.megabad.com , cena 2/3 podobno promocyjnej ceny w Krk, pewnie gdzieś lokalnie można dostać taniej i szybciej, ale już nie buszowałam.

 

zdjęcie nie moje

http://www.badkeramik-shop.de/WebRoot/Baderkeramik/Shops/Baderkeramik/510E/DFB3/7A0D/01A6/748D/4DEB/AE4E/6325/omnia-architektura-wand-wc-detail-1.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze wrażenia z kolejnej inspekcji.

 

ZIMNO!!!!!! I śnieg widziałam po drodze :)

 

Moi drodzy Czytelnicy i drogie Czytelniczki!

Nie jest źle. Wręcz jest bardzo dobrze. Weszłam na budowę, a właściwiej już, do domu i jęknęłam z radości. (Mała dygresja - jeśli komuś mój entuzjazm zdaje się być przesadzony, a w dodatku nie jest zaraźliwy to z góry przepraszam :) ) Co miało być zrobione, zostało zrobione. Z głową. Z dokładnością do jednej listwy narożnikowej, którą tynkarze mieli wyrwać i poprawić, a nie wyrwali. Jeszcze zastanowię się co z tym fantem zrobić.

 

Ostatnio padło pytanie, jakie mam plany na obecny pobyt w PL. Zamyśliłam się i zaczęłam wyliczać - mam zamiar się spotkać z Heniem, Józiem, Krzysiem, Franiem, Tomkiem, drugim Tomkiem, Markiem i ich kolegami.

Chyba do wniosku rozwodowego z orzeczeniem mojej winy to wystarczy. Może dla odmiany jeszcze spotkam się z jakąś koleżanką.

 

Rozczulili mnie dzisiaj panowie od poddasza jedzący obiad w mojej kuchni na zaimprowizowanych ławach i stole - tak jakoś domowo się zrobiło.

Za załomem muru hulał wesoło ogień w kominku, a za drugim załomem, oddzielonym płachtą żółtej paraprzepuszczalnej folii hulał wiatr przez drzwi wejściowe tymczasowe, bowiem drzwi właściwe znajdują się w pokoju. O, tak się znajdują:

 

http://i903.photobucket.com/albums/ac233/dorekspl/SDC11478_zps68f93dc7.jpg

 

Po lewej, chwilowo do góry nogami drzwi tylne do garażu, po prawej drzwi wejściowe, nogami do dołu, częścią wewnętrzną do nas. Część niebieska na razie się konspiruje i rozmawia ze ścianą. Że rozmiar mają inny? No, tak. Przez wejściowe będą wchodzić więksi ludzie, przez garażowe mniejsi. Ciałem lub rangą, to się jeszcze zobaczy.

 

Domek staje się jak mucha, doszło mu jeszcze jedno oko:

http://i903.photobucket.com/albums/ac233/dorekspl/SDC11505_zps39c3647f.jpg

 

A tak wygląda od środka, w wełnianym szaliku:

http://i903.photobucket.com/albums/ac233/dorekspl/SDC11497_zpsf69decf1.jpg

Drewniane, nie białe, jak pozostali jego koledzy, ale to wykończeniówka, więc, prawdaż, tłumaczyć nie muszę.

 

Góra praktycznie w całości zrobiona, jeszcze kilka dni i będzie cała. Tempo prac przerosło moje oczekiwania.

Jętki zostały wyszlifowane. Musiały być dobrze zaimpregnowane, bo zielone ciągle wyłazi.

 

http://i903.photobucket.com/albums/ac233/dorekspl/SDC11495_zps882c7762.jpg

 

Inne pokoje po części już w drewnie. Zdecydowałam się ostatecznie na pionową boazerię i muszę przyznać, że efekt mnie bardzo pozytywnie zaskoczył.

http://i903.photobucket.com/albums/ac233/dorekspl/SDC11492_zpsba76b707.jpg

 

http://i903.photobucket.com/albums/ac233/dorekspl/SDC11490_zps1fc5db54.jpg

Wnęki okien ocieplone.

Boazeria idzie do samego szczytu, ale na razie zasłaniają to płyty OSB służące do chodzenia tymczasowego.

http://i903.photobucket.com/albums/ac233/dorekspl/SDC11490_zps1fc5db54.jpg

 

Odjeżdżającą z budowy, żegnało mnie światło ze środka, już z wiszących żarówek, a nie wyłącznie stojących lamp.

 

Zgubiłam kartkę z rozpiską wszystkich pstryczków-elektryczków, które dał mi Pan Elektryk. Nie był absolutnie zachwycony, że jej nie mam. Rozumiem go. I muszę przekonać do sporządzenia nowej.

Edytowane przez dorkaS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na poddaszu mam jeszcze różowe świnki i zieloną żabę.

 

Świnka różowa korytarzowa wraz z kapliczką (czyli po ludzku mówiąc trójkącikiem nad oknem)

http://i903.photobucket.com/albums/ac233/dorekspl/SDC11498_zps2d25b0b8.jpg

 

Świnka nadgarażowa:

http://i903.photobucket.com/albums/ac233/dorekspl/SDC11484_zps1ba6a543.jpg

 

oraz żaba łazienkowa

http://i903.photobucket.com/albums/ac233/dorekspl/SDC11487_zps86e68cf7.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te plamki to bynajmniej nie nastrojowe płatki śniegu. Wyczyszczę go w końcu, znaczy obiektyw, daję słowo.

 

Pomieszczenia na górze, te świnkowato-żabowate zrobiły się okropnie niskie. Jak dla mnie.

Pomysł z podniesieniem sufitów w pokojach w świetle tego wydaje mi się znakomity. Rachunki w przyszłości za ogrzewanie mogą bezczelnie twierdzić coś innego, ale przecież zawsze można się cieplej ubrać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żarło, żarło i zdechło.

 

Rozwalono mi drzwi balkonowe.

Ktoś na tyle mocno je przyparł do ściany (wewnętrznej wnęki okiennej), że pękły na górnej krawędzi i został wyrwany zawias. Nie wygląda to w najmniejszym stopniu na włamanie, lecz ingerencję od wewnątrz.

 

Moje ukochane okna.

Nawet się nie potrafię rozzłościć. I to jest chyba najgorsze w tym wszystkim. Witki mi opadły.

Mam swoje podejrzenie, ale prawdopodobnie nic nie udowodnię. Na lakierze od strony stykającej się z murem nie ma odpryśnięć lakieru, jest wgniecenie wyglądające na efekt długotrwałego, powolnego przyciskania do krawędzi ściany. Zawias sobie luźno dynda. a rama ma piękną kilkucentymetrową głęboką rysę, pękła pierwsza warstwa drewna.

 

Poza tym wszystko jak najbardziej ok.

Prócz tynków, trochę mnie martwią, ale punktowo. O tym w następnym wydaniu wiadomości.

Jak mnie szlag na moim szlaku budowlanym nie trafi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakoś dziwnie na nos padam. Co z drzwiami będzie w jeszcze bardziej następnym okienku z wiadomościami.

 

A teraz przyjemniejsze, bardziej 'kobiece' tralalala.

 

Przyjechały pierwsze płytki kupione chlip, chlip, metodą tradycyjną. Chlip - stąd, że gadzina zamieszkująca po moich kieszeniach pożywiła się końcówkami moich palców. Ale jak ja chcem coś mieć to muszeeeeem. A że na śmietnikach internetowych nie było, to trzeba było chlip chlip normalnie kupić. Nici ze sportowych zagrywek, emocji ostatnich 6 sekund. Ale w nagrodę bliskie spotkania trzeciego stopnia z kurierami. Bardzo denerwującymi (przymiotnik ten proszę sobie zastąpić dowolnym z listy ulubionych wulgarnych). Nie lubię fruwającej głupoty. Ale o tym później, w innym wydaniu wiadomości.

W każdym razie mam na stanie płytki Comillas z serii Vives 1900 kupione w http://www.alekafelki.pl, dostarczone planowo i bez pudła, z moją od piątku (nie)ulubioną firmą spedycyjną K-EX. Comillasy są matowe, patrząc na nie z góry, mają 8mm grubości patrząc z boku. Płytki są różne, z definicji. Każde opakowanie zawiera stosunkowo małą liczbę powtórzeń danego wzoru.

 

Voila, drodzy Państwo, oto moja szpitalna łazienka ze ścianami z pomiętych kafelków i pierwszymi przymiarkami kafelków na podłodze.

Przy okazji zaznaczam, że nielogiczne ustawienie kafelków małych wobec wielkich jest kontrolowane, i tak, przeczy zasadom symetrii, fengszuja i ogólnym forumowym zaleceniom.

Kafelki są stare od nowości, jako, że nie widziałam ich wcześniej w rzeczywistości, cichutko sobie marzyłam, że będą bardziej walić po oczach kolorami, a tu zdjęcia nie kłamały. Będzie bardziej stonowana podłoga, a brudne odciski dowolnych stóp powinny dopasowywać się w sposób szpiegowsko niezauważalny do wzorku na podłodze.

 

http://i903.photobucket.com/albums/ac233/dorekspl/SDC11533_zpsc7f81db3.jpg

 

 

I pomięta ściana w szpitalnej łazience dolnej.

http://i903.photobucket.com/albums/ac233/dorekspl/SDC11477_zps765ee37f.jpg

Edytowane przez dorkaS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ochłonęłam w końcu po pracowitych ostatnich dniach. Czas nadrobić relację, bo na budowie wrze, że hej.

Ale nim do tego dojdziemy, drodzy Czytelnicy, to jak przystało na każdą przydługą powieść muszą znaleźć się i tu opisy przyrody. Z rodzaju tych, co ciągną się przed kilka(naście) akapitów) i szybciutko się je przekartkowuje.

 

Krótka historia z niewielkim morałem czyli nie zawsze należy się nabijać z przesady medialnej oraz że człowiek malutki w skali natury jest.

 

Jadę ci ja sobie spokojnie nazad, do domu, gdzie czeka kochający i oddany mąż oraz przemiłe, dobrze ułożone dziatki (albo odwrotnie, już sama nie wiem), kontemplując osiągi dni ostatnich. Troszkę niewyspana, bo jakoś ostatnio źle mi się sypia, cierpię na, jak to kiedyś zdiagnozowałyśmy w towarzystwie Koleżanek forumowych, na bulimio-anoreksję budowlaną (czyli robi mi się niedobrze z następstwami, jak tylko sobie o budowie myślę) . Ale że ładna pogoda, słoneczko świeci, droga czarna (przypominam, że to wczesny grudzień, więc śnieg gdzieniegdzie widać), to nóżka mi na gaz opada, kulturalnie jadę sobie, nie przekraczając przesadnie nakazanych prędkości, bo po zapłaceniu ostatnim rzutem na taśmę pstryczków-elektryczków na mandaty nie stanie, muzyczka gra. I tak jadę i jadę. Obkupiwszy się w jedyne słuszne na trasie cuda kulinarne i towarzyszący im napój z rurką, jadę dalej i słucham radiowego bredzenia. Że Ksawery, dość nerwowy, nadciąga, i pewnie koniec świata będzie, przynajmniej lokalnie tu i ówdzie i takie tam. Jedną łapką jem te skrzydełka, od czasu do czasu pociągając z rurki, muzyczka gra, jakiś mądry meteorolog stwierdza, że to przecież zbiorowa histeria, bo mało to jesiennych wichur bywa i Ksawcio to tylko mizerny potomek jednej z nich. I tak sobie jadę i jadę, połykam te kilometry jak makaron. Spokój, tiry śmigają, śmigam i ja, milutka atmosfera, muzyczka gra i nikt nic ode mnie nie chce. Żyć, a nie umierać.

 

Wieść gminna niesie, że w dojczlandzie wszystko inne mają, i proszek bielszy, i kawa lepsza, i czekolada bardziej czekoladowa, i dezodoranty gęstsze, przynajmniej te w kulkach i różne inne kity, nie do końca sprawdzone. Czy tak jest naprawdę, w sumie nie wiem, ale wiem, że pogodę mają do bani, nie tak jak u nas na południu. I choćby przyszło tysiąc atletów, to i tak będzie tam lało i gwizdało, namaczało, ośnieżało, topniało, gniło i brudziło.

 

No i żesz, niedługo na tę niemiecką jakość ( pogodową) czekać mi było. To, co po naszej stronie, porządne, ułożone, świecące z góry, mrożące z dołu o odpowiednich porach w przeciągu kilku kilometrów zmieniło się diametralnie. Prawie bym ostatnie udko z kością połknęła, jak mnie uprzejmie nieokiełznany Ksawek, bachor cholerny, usiłował przestawić z pasa na pas. W dodatku bez mojej woli. Nożesz, jak w takich warunkach pracować. Kierownicą, oczywiście.

 

A potem się zaczęło. Teleportacja na jakiś plan filmowy, a nawet dwa naraz. Jakiś nieudolny palant przez kolejne kilkaset kilometrów i podobnąż ilość godzin ( bo wieczność, albo i dwie to trwało) robił powtórki z czołówki starłorsów kręcąc równocześnie przejście Mojżesza przez Morze Czerwone. Pobratymcy Mojżesza wykazywali się małą wiarą i zalewało ich non stop, a przy okazji mnie, w startłorsach miotali różnym kalibrem działek laserowych, głównie w przednią szybę, choć również i w boczne, gdy się im rączki omsknęły. Wszystko to okraszone ogromniastymi cielskami tirów i dystkoteką światel, których właścicieli nie sposób było ustalić. W miarę upływu czasu rzedł nieco tłum kierowców, żądnych emocji, co wbrew pozorom utrudniało sprawę, bo za skarby świata nie można było domyśleć się gdzie zaczynają się barierki a gdzie kończy asfalt. Uratowało mnie to, że ostatnio często wędruję tą trasą i mam swoją koleinę, więc jak doń wpadłam to na wszelki wypadek nie wyskakiwałam. A mój wierny pojazd niczym koń węszący stajnię doprowadził mnie do domu.

Dzwoniący za mną nieco rozhisteryzowany tłumek dziatwa ma rodzona informowała, że otsssso chodzi, trochę wieje, ale to przecież mama jedzie, więc dojedzie, co dodatkowo potwierdził ich ojciec. Czym mnie wewnętrznie bardzo rozśmieszyli i uradowali. Ale szczerze mówiąć, to mogła nie dojechać, bo jednak media wyjątkowo nie łgały.

 

A dalej to już będzie budowlanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, teraz będzie budowlanie.

 

Słyszeliście o oknach-fixach? Pewnie, nie jeden raz....

A słyszeliście o bramie garażowej-fixie? Pewnie niekoniecznie.

 

Polecam. Podczas wykończeniówki typu 'prawie wszystko za 4zł'

Koszt całości 200zl, marka 'garażowa', materiały: szalunek, membrana dachowa, wełna Rockwool, oczywiście z dobrym współczynnikiem lambda, bo jakżesz by inaczej, lekko zdefasonowana, ale wciąż młoda i jędrna, oraz płyty osb, których na zdjęciu jeszcze nie ma. I wszystko to dla dobra mojego tłustego hydroforka, żeby mu w nogi i tłusty tyłek ciepło było. Dopasowane wszystko tak starannie przez jedną z moich ulubionych ekip, że chyba pozostanie ten fix na wieki wieków.

 

http://i903.photobucket.com/albums/ac233/dorekspl/SDC11515_zps7c5c7238.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz będzie nieco biologicznie, a wręcz prokreacyjnie.

 

Wiecie co powstaje ze skrzyżowania ramki i przycisku Berker Modulo ze starym kontaktem?

Śliczny mały sterowniczek do ogrzewania podłogowego dla blondynek. Cudownie prymitywny, któremu daleko do kodu Enigmy. Uwielbiam takie prymitywne urządzenia, których działanie rozumiem po 10 minutach bezmyślnego przyciskania przycisków, których jest dwa, nie licząc przycisku ratunkowego, który wszystko wyłącza. Tak na amen. I nie trzeba przejeżdżać lodowatym paluchem, nie krzyczy na mnie, nie piszczy, nie mruga.

 

Wracając do procesu rozrodczego kontaktów, zwizualizowanego poniżej - proszę zwrócić uwagę, że pewne formy antykoncepcji stosowane przez ramkę Berkera nie zdały egzaminu, bowiem stara uparta kontakcica spowodowała wypływ płynów ustrojowych i powstanie ślicznego sterowniczka.

 

Pewnie ktoś zapyta - a czemuż nie są one zusammen do kupy, w jednej ramce, jak przystało? Już spieszę z odpowiedzią. Gdy elektryk mówi do was o czymś, czego nie rozumiecie to zapytajcie jeszcze raz, a nie kiwajcie głową udając całkowite zrozumienie. Bowiem może skończyć się tak, że zakupicie sterowniki, których potem nie da się oddać ze względu na czas i przestrzeń i góra będziecie mogli sobie kuć nową dziurę pod kolejną puszkę, albowiem wspólnej ramki z kontaktami toto mieć nie będzie.

 

http://i903.photobucket.com/albums/ac233/dorekspl/SDC11564_zps11f799a4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, przyznaję się bez bicia, dziennik zostanie jakiś czas zaniedbany, bowiem jadę realizować projekt finalny.

Zapowiedziany rok temu concretny Sylwester czyli Sylwester na betonach. Poprzedzony Świętami na włościach.

Mam nadzieję, że fotki będą z placu boju, a nie nieprzewidzianych ucieczek w miejsca cieplejsze i z (ogrzewaną) bieżącą wodą. Trzymajcie kciuki !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W wyniku dyskusji rodzinnych pojawił się pierwszy problem.

Jako uważni Czytelnicy wiecie, że mam łazienkę (przynajmniej tę jedyną, która ma szansę wkrótce zafunkcjonować właściwie) bezbrodzikową.

I jak ja mam teraz przetrzymać karpia do Wigilii?

 

Uprzedzam dających dobre rady, że jak na złość spiżarnia chwilowo sucha.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raport z placu boju:

 

Jest nieźle. W ciągu 48h udało się posprzątaną budowę posprzątać. Chłopaki od poddasza zostawili ogólny ład i porządek, ale jednak ogólny stopień zakurzenia wymagał zejścia od stanu alarmowego do stanu akceptowalnego. W sumie dobrze, że nie istnieją tu jakieś ogólne normy, a subiektywne zależą od punktu siedzenia. Armatura upolowana i zainstalowana. Drzwi między garażem a domem som. Ogrzewanie działa.

 

Z serii failure:

kuchenka wywala korki - quasiprzyczyna znaleziona, problem się pewnie jutro rozwiąże.

aaa, i nie mamy od soboty wody, bowiem kabel od pompy głębinowej uszkodzon był, czego nie zauważył hydraulik, więc każda próba odpalenia hydroforu zakończona była wylotem korków. Kabel zbadany od a do z wykazywał przebicia wewnętrzne, więc pompę można sobie było wszędzie wsadzić tylko nie do studni.

Operacja wywleczenia pompy i sztywnej 13m rury ze studni przebiegła gładko w temp. -3stopni oraz w ciemnościach egipskich ramionami małżonka wespół z kuzynem mym. Powtórka z rozrywki w drugą stronę przewidziana na jutro rano. Bez kuzyna. Podobno mam stać na dachu garażu i stamtąd podawać rurkę. Chętnych do oglądania widowiska zapraszam serdecznie, o ile pompę znajdziemy jutro z rana.

 

Droga Fortuna trochę sobie w kulki leci. Wodę mam na działce wszędzie, tylko nie we właściwych rurkach.

 

Trzymajcie proszę kciuki za moje marzenia. Tylko z właściwym zwrotem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Nim nastąpi opowieść wigilijno-noworoczno-budowlana małe podsumowanko.

Dokładnie rok temu bez trzech dni, ustaliłam sobie plan. Jestem zdumiona, biorąc pod uwagę tysiąc różnych okoliczności niełagodzących i przeszkód wszelakich, ile z niego udało się zrealizować. Celem podbudowania własnego ego na niebiesko zaznaczam to, co się udało zrobić. Na czarno zostawiam to, czego nie, żeby w oczy mnie aż tak bardzo nie kłuło.

 

Budowlane postanowienia noworoczne na rok 2013 - czyli:

(wersja tradycyjna) bądźże Dorko przez chwilę mężczyzną i nie zachowuj się jak baba, skończ to co zaczęłaś, bo prawdziwego faceta poznaje się po tym jak kończy

lub to samo tylko inaczej

(wersja dla feministek) przestań marzyć, tylko weź się do pracy , wszystko zależy od Ciebie, nie oglądaj się na facetów, my przecież mamy takie mózgi, że hej (szkoda, że nie muskuły akurat w tym przypadku), wszystko potrafimy, więc dlaczego tego domu, ot tak po prostu, nie skończyć.

 

Postanowień wersja A (realna i minimalna)

Lista rzeczy to-do:

 

I. udajemy, że się nikogo i niczego nie lękamy - instalacja alarmowa co prawda tylko instalacja, ale już cuś

II. rułki w domu - doprowadzenie wody i kanalizacja

III. nie ciągnie po nerach - ocieplenie niektórych ścian od wewnątrz i sufitów, podłóg na piętrze

IV. ma być gładko - czyli tynki na ścianach

V. rany, czyście zwariowali - kładziemy styropian na podłogach a w nim kable do ogrzewania elektrycznego

VI. o jejku, jejku tyle macie do mycia - zamawiamy i zakładamy okna

VII. dokąd wędrują produkty metaboliczne - czyli ryjemy w błotku i zakładamy szambo

VIII. mamo, szkoda, że wasz pokój jest całkiem bez okien - założenie okien dachowych

IX. obniżamy rachunki - ocieplenie poddaszy

X. następuje jasność - mamy kabel elektryczny od słupa do domu

XI. niczego nie zapominamy - regularne prowadzenie dziennika powiedzmy...

 

Postanowień wersja B ( mniej realna)

wersja A

+

I. Robimy poddasza

II. Chata dostaje drzwi

III a garaż bramę. w pewnym sensie mamy bramę, choć typu fix

IV pojawia się ogrodzenie stare się tak doskonale trzyma, że żal pozbyć się leśnej siatki

V przestajemy używać wychodka na zewnątrz, a mamy już łazienkę (przynajmniej jedną)

VI. beton mniej się kurzy, bo pojawiają się podłogi częściowo są

VIII. spiżarnię można używać, bo problem pojawiającej się wody na podłodze zniknął wody niby nie ma...

IX. pojawiają się drzwi wewnętrzne jedne na stałe i jedne wypożyczone, niczym karnawałowy kostium, ale za to do strategicznego pomieszczenia

X. można wyjść na balkony i nie zabić się po zrobieniu kilku kroków naprzód można, tylko trzeba robić bardzo malutkie kroczki

 

Postanowień wersja C (wishful thinking)

wersja A

+

wersja B

+

konkretny Sylwester 2013, czyli da się zorganizować sylwestra na betonach i spędzić go ze znajomymi, a rano wypić kawę uśmierzającą ból głowy przy rozpalonej kozie.

 

Do realizacji postanowień potrzebne:

-samozaparcie

-wiara w sens tego, co się robi

-wsparcie mentalne ( tu dro(dzy)gie Forumowicz(e)ki Wasze zadanie, wspierajcie, kopcie po plerach, gdy trzeba, nie opuszczajcie w potrzebie)

-przychylność Fortuny

 

Let's go!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...