Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Termostat i zmiany temperatury, czy to się w ogóle opłaci?


Recommended Posts

Ktoś napisał :

 

"A tak na marginesie koszt 250-300 zł przeznaczone na programator zwrócił się u nas po 2 miesiącach"

 

Tzn że twoja temperatura w domu spadła nagle po zastosowaniu termostatu programatora ?

 

Ponieważ nie zmodernizowałeś swojego domu konstrukcyjne tylko zastosowałeś termostart to wynika z tego jeden wniosek że obniżyłeś średnią temperaturę w swoim domu i to dość znacznie.

 

Inaczej się nie da wytłumaczyć oszczędnosći które uzyskałeś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość wawi

Ciekawy wątek, wiele wspaniałych wypowiedzi ale najważniejszych elementów nikt nie wynmienił.

Opłacalność inwestycji !

zawsze należy policzyć po jakim czasie zwróci sie inwestycja w ...

tym przypadku termoregulator.

Podam przykład: wymiana kotła z pokrętłem na kotle na nowopczesny z pogodówka, i innymi bajerami elektronicznymi spowoduje ze w moim przypadku czas zwrotu inwestycji (najbardzeij optymalny - 30% oszczędności w mcu) wróci się po 10 latach. Czy się opłaca?

Szczególnie czy warto brac na to kredyt? Czy piec przeżyje tyle lat?

W przypadku termostatu rada jest następująca. Załóżmy oszczędność 20 zł/mc. Termostat kosztuje 200 zł - zwrot 10 mcy - /6 mcy grzania = 1,5 roku - instaluję bez zastanowienia.

Jak oszacowac oszczędności - zabawić sie i samemu być termostatem - recznie obniżyć temperaturę w nocy i zobaczyć ile jest oszczędności w zużyciu gazu i policzyć ile to da na miesiąc. ( do obliczeń można przyjąć że 1 m3 gazu = 1 zł) Termostat elektroniczny bedzie dokładniejszy więc zaoszczędzi trochę więcej.

W moim przypadku takie oszacowanie dało właśnie 20 zł/mc (przy kwocie 400 zł/mc) tj 5%. Termostat kosztował 165 zł + jakiś zaworek do kotła = 200 zł. Po zainstalowaniu okazało sie że mam ok 25 zł / mc (wyliczone na podstawie zużycia gazu bo termostat mam 10 dni )- no ale te ostatnie dni były ciepłe. Niemniej uważam że warto. Gdy kupowałem ten termostat to namawiano mnie na super regulator z czujnikiem pogodowym i innymi bajerami - za 850 zł - dobrze że się nie dałem namówić - 5 lat musiałby pracowac na to żeby się opłacało.

 

Pozdrawiam wszystkich teoretyków ogrzewania.

 

Waldek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wciąż natomiast nie mam przekonania do inwestowania w baaaardzo drogie systemy "inteligentnego" bajeranckiego sterowania ogrzewaniem.

 

I tu chyba muszę się zgodzić (przynajmniej przy moich doświadczeniach z podłogówką). Uważam, że pogodówka dla ogrzewania podłogowego to nie bajer a konieczność. Nie bardzo sobie wyobrażam codzienne ręczne sterowanie temperaturą i sprawdzanie temperatury podłogi.

Natomiast wszystko inne .... Gdybym miał tylko podłogówkę, bez kominka to termostat wewnętrzny z całą logiką działania i bajerami nie byłby potrzebny, doświadczalnie dobrałbym krzywą grzewczą do budynku i zapomniał o kotle i proramatorach.

Przy jednoczesnej podłogówce i kominku ma sie to trochę inaczej - trudno jest wysterować dwa źródła ciepla o bardzo dużej różnicy w bezwładności. tutaj proste wyłączenie kotła po przekroczeniu określonej temperatury może przynieść różne - nie zawsze oczekiwane rezultaty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

o.k. zostawmy na chwilę komfort użytkowania (lub jego brak) i wróćmy do oszczędności, do samego kotła. Jakie regulacje należy w nim poczynić by spalać mniej gazu? Słyszę coś o regulacji płomienia, ciśnienia itp...czarna magia dla laika!

A może jeszcze z innej beczki: jak powinien pracować kocioł gazowy, żeby można było powiedzieć, że nie pracuje źle? Np.: temperatura ustawiona reg.pokojowym 18-21st. - kocioł w ciągu godziny:

załącza się 3,4-krotnie na krótko: ok. 4,5 min i się wyłącza. W tym czasie temp.w pom.z regulatorem nie "dobija" do 21st.! Co jest nie tak? Średnio ile razy dziennie kocioł powinien się załączać? Praca z jaką częstotliwością załączania jest najbardziej efektywna?

 

Zasobnik. Czy jeżeli ustawiam na kotle pokrętłem 55st. to kocioł grzeje w nim wodę właśnie do tej temp.a potem się wyłącza? I kiedy się włącza ponownie grzanie zasobnika? Czy gdy temp.spadnie poniżej 55st.?

Czy można ustawić zasobnik tak, by kocioł nagrzewał go tylko dwa razy, np.: 5-ta rano i 19-ta wieczór. Oczywiście mam tu na myśli jakąś automatykę, by nie trzeba było "zasuwać" do kotła za każdym razem.

Może trochę nie na temat, ale może ktoś z Was odpowie. Dzięki!

 

Pozdrawiam

 

Pearl

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wiosne powiem ci jak to wyszlo, na razie jestem w trakcie dopieszczania ustawien przeplywow przez grzejniki (co mozna ustawic niezaleznie od zaworow termostatycznych). Jesli straty ciepla sa mniejsze, bo na dworze zrobilo sie cieplo, piec osiagnie max temperature na wyjsciu i wylaczy palnik, a pompa rozprowadzi reszte ciepla po domu
.

 

Tylko pamiętajcie że w tym roku jest wyjątkowo ciepło. Jak dostałam ostatni rachunek to szukałam poprzedniego, bo myślałam że jakiś zgubiłam. Przysłali mi połowę kwoty, którą płaciłam rok i dwa lata temu, ale wtedy były mozy po -10 do-15 C.[/b][/b]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja Ci odpowiem.

...A może jeszcze z innej beczki: jak powinien pracować kocioł gazowy, żeby można było powiedzieć, że nie pracuje źle? Np.: temperatura ustawiona reg.pokojowym 18-21st. - kocioł w ciągu godziny:

załącza się 3,4-krotnie na krótko: ok. 4,5 min i się wyłącza. W tym czasie temp.w pom.z regulatorem nie "dobija" do 21st.! Co jest nie tak? Średnio ile razy dziennie kocioł powinien się załączać? Praca z jaką częstotliwością załączania jest najbardziej efektywna?

 

Zasobnik. Czy jeżeli ustawiam na kotle pokrętłem 55st. to kocioł grzeje w nim wodę właśnie do tej temp.a potem się wyłącza? I kiedy się włącza ponownie grzanie zasobnika? Czy gdy temp.spadnie poniżej 55st.?

Czy można ustawić zasobnik tak, by kocioł nagrzewał go tylko dwa razy, np.: 5-ta rano i 19-ta wieczór. Oczywiście mam tu na myśli jakąś automatykę, by nie trzeba było "zasuwać" do kotła za każdym razem.

Może trochę nie na temat, ale może ktoś z Was odpowie...

Pearl

Punkt pierwszy. Regulator jest do bani. Kocioł powinien się załączać tyle razy ile mu "każe" regulator, na podstawie pomiaru temperatury. Z zasobnikiem jest właściwie tak samo z drobnymi różnicami.

Punkt drugi kocioł grzeje do osiągnięcia ustawionej temperatury na termostacie, wyłącza się, po czym po spadku temperatury w zasobniku poza ustawioną histerezę, znów podgrzewa do górnej granicy. I jeszcze jedno. Podczas podgrzewania zasobnika kocioł pracuje z maksymalna moca i temperaturą. W każdym razie mój tak działa. I na pewno nie opłaca się regulować temperatury w zasobniku. Sprawdziłem to empirycznie na bojlerze elektrycznym. Na utrzymanie stałej temperatury w ciągu doby potrzeba znacznie mniej energii niż na jego dwukrotne podgrzanie.

I w ten sposób sam wziąłem udział w dyskusji OT, a nikt nadal nie jest w stanie podać sposobu obliczenia energii potrzebnej do podniesienia temperatury.

 

Sebastian.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pearl,

napisz jaki jest parametr wody na zasilaniu CO w momencie wyłączenia pieca. Jeśli jest to wyłączenie z powodu przekroczenia bezpiecznej temp.(zwykle 85C) to znaczy, że kocioł ma zbyt dużą moc. Jeśli jego moc daje się jakoś moduloać to należy ją zmniejszyć. Jeżeli nie to trzeba zmniejszyć temperaturę zasilania pokrętłem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawdziłem to empirycznie na bojlerze elektrycznym. Na utrzymanie stałej temperatury w ciągu doby potrzeba znacznie mniej energii niż na jego dwukrotne podgrzanie.

 

Fakt, że ArtMedia sprawdził to empirycznie, ma spore znaczenie i dlatego nie wiem, co powiedzieć :o Oczywiście otwartą pozostej kestia - jak on to sprawdził empirycznie. Błąd pomiaru, a raczej metody pomiarowej bywa bowiem czasami bardziej zwodniczy niż teoretyzowanie.

Mam świadomość, że nie wiem wiele o termodynamice płynów oraz że mnóstow zapomniałem z fizyki od czasów szkoły i studiów. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że w mojej pamięci jest coś o tym, że podczas podgrzewania, dodatkowej energii wymaga przejście z jednego stanu skupienia do drugiego, czyli że gdy topimy lód, to potrzeba więcej energi na "pokonanie" tego progu z powiedzmy -0,1st do +0,1stC. Nic natomiast nie kojarzy mi się, żeby samo podgrzewanie cieczy, która straciła X ciepła przez Y godzin czasu, wymagało więcej energii niż utrzymywanie przez te Y godzin tej samej temp. cieczy. Wręcz przeciwnie wydaje mi się, że ciecz o wyżeszj temp. straci przez te Y godzin więcej niż X ciepła z tego powodu, że jej temp. będzie wyższa a zatem i większa będzie różnica temperatur mająca bezpośredni wpływ na straty ciepła.

 

Czy ktoś może mnie poprawić i wytłumaczyć mi to zagadnienie?

 

pozdrawiam

Robert

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie jest : "termostat i zmiany temperatury, czy to się w ogóle opłaci ?"

 

Postawię tezę, że :

utrzymywanie niższej temperatury w domu mniej kosztuje niż utrzymywanie wyższej temperatury, to jest chyba oczywiste.

 

Przypadek I

jeśli obniżymy temperaturę o daną wartość i natychmiast zaczniemy ją podnosić do poprzednio utrzymywanej to zyskamy niewiele, albo nic.

Na wykresie linie w kształcie \/ w funkcji temperatury i czasu.

 

Przypadek II

jeśli obniżymy temperaturę o daną wartość, utrzymamy ją przez pewien okres i zaczniemy ją podnosić do poprzednio utrzymywanej to zyskamy tyle o ile utrzymywaliśmy temperaturę niższą w stosunku do normalnej.

Na wykresie linie w kształcie \__/ w funkcji temperatury i czasu.

 

Wniosek.

Domy o małej akumulacyjności ciepła łatwo sterować w ten sposób aby uzyskiwać zyski ze stosowania regulatorów.

Domy o dużej akumulacyjności nie przynoszą takich zysków, gdyż nie zdążymy wykorzystać oszczędnoiści płynącej z tej dolnej linii na wykresie.

 

Cz.

 

A, literatura podaje, że obniżenie temperatury o 1K, daje oszczędności

4-6%.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powyższe brzmi bardzo naukowo, ale...

 

wobec postawionej tezy stwierdzenie, iż w przypadku I "zyskamy niewiele, albo nic" trudno jest zrozumieć. "Na wykresie linie w kształcie \/ w funkcji temperatury i czasu" oznacza bowiem zdecydowanie niższą temperaturę średnią niż linia prosta na wykresie równoległa do linii czasu.

 

Ze zdania:

Domy o dużej akumulacyjności nie przynoszą takich zysków, gdyż nie zdążymy wykorzystać oszczędnoiści płynącej z tej dolnej linii na wykresie.

 

wynika natomiast, co następuje:

 

1. energia akumulowana w domu jest marnowana i nie przynosi zysków

2. oszczędności wynikają tylko "z tej dolnej linii na wykresie" - to tak jakby "ta dolna linia na wykresie" oznaczała stan permanentnego wyłącznia pieca, a "górna linia na wykresie" oznaczała stan włącznia pieca - a tak nie jest.

 

Aha!!!

A tak w ogóle, to "Na wykresie linie w kształcie \/ " jest geometrycznym przekłamaniem!!!

UWAGA! W identyczny właśnie sposób można udowodnić, iż .... każdy trójkąt jest równoboczny.

"Na wykresie" lewa część litery "V" miałaby prawdopodobnie o wiele mniejsze nachylenie niż jej prawy "stok". Tu wiele zależy od stosunku straty cieplne domu (czytaj: jakość ocieplenia) / moc pieca. Przeważnie jest jednak tak, że dom stygnie długo, a nagrzewa się szybciej.

 

Poza tym w domu o małej akumulacyjności litera "V" byłaby wąska, a w domu o dużej akumulacyjności szersza. I taka jest różnica. W domu o małej akumulacyjności z pewnością da się precyzyjniej sterować temp. czyli będzie np. bardziej ekonomiczny dla osób wymagających dużej częstotliwości zmian temp. (np. często na zmianę korzystających i opuszczających dom).

Prawdą jest zatem, że w domach o małej akumulacyjności zyski z regulatorów będą większe. Głównie jednak dlatego, że takie domy bez regulatorów szybciej by się przegrzewały i wtedy traciły dużo ciepła.

Duża akumulacja ciepła w domu sama z siebie spełnia w pewnym stopniu rolę regulatora, oczywiście ma to sens tylko wtedy, gdy nie wymagamy zbyt szybkich zmian temp. Jeżeli np. nagrzewamy dom w ciągu dnia tanim ciepłem kominka a potem oddaje on nam to ciepło do rana, to jest to plus. Jednak jeżeli musimy rano zużyć dużo energii, żeby nagrzać dom, a potem idziemy do pracy zostawiając nasz ciepły, stygnący domek to jest to strata.

Zalety i wady akumulacyjności leżą więc po stronie trybu życia domowników, a nie sensu instalowania regulatorów.

Regulatory zawsze warto założyć. Czasami tylko trzeba się dokładniej zastanowić jak je ustawić. To, że wstajemy o 7:00 (brrryyy! to dla mnie środek nocy) nie znaczy, że na termostacie należy ustawić wzrost temp. od 7:00 - może lepiej nieco wcześniej, od 7:15 niech już stygnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawdziłem to empirycznie na bojlerze elektrycznym. Na utrzymanie stałej temperatury w ciągu doby potrzeba znacznie mniej energii niż na jego dwukrotne podgrzanie.

 

Fakt, że ArtMedia sprawdził to empirycznie, ma spore znaczenie i dlatego nie wiem, co powiedzieć :o Oczywiście otwartą pozostej kestia - jak on to sprawdził empirycznie. Błąd pomiaru, a raczej metody pomiarowej bywa bowiem czasami bardziej zwodniczy niż teoretyzowanie.

Mam świadomość, że nie wiem wiele o termodynamice płynów oraz że mnóstow zapomniałem z fizyki od czasów szkoły i studiów. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że w mojej pamięci jest coś o tym, że podczas podgrzewania, dodatkowej energii wymaga przejście z jednego stanu skupienia do drugiego, czyli że gdy topimy lód, to potrzeba więcej energi na "pokonanie" tego progu z powiedzmy -0,1st do +0,1stC. Nic natomiast nie kojarzy mi się, żeby samo podgrzewanie cieczy, która straciła X ciepła przez Y godzin czasu, wymagało więcej energii niż utrzymywanie przez te Y godzin tej samej temp. cieczy. Wręcz przeciwnie wydaje mi się, że ciecz o wyżeszj temp. straci przez te Y godzin więcej niż X ciepła z tego powodu, że jej temp. będzie wyższa a zatem i większa będzie różnica temperatur mająca bezpośredni wpływ na straty ciepła.

 

Czy ktoś może mnie poprawić i wytłumaczyć mi to zagadnienie?

 

pozdrawiam

Robert

 

Bilbo! Generalnie masz rację, tyle, że nieco inna sytuacja może być jeśli źródło ciepła jest niedoskonałe i ma np. zmienną sprawność zależnie od mocy. W takim przypadku obniżanie temperatury może powodować straty związane z używaniem źródła ciepła w nieekonomicznym zakresie pracy. Sprawa jest identyczna zarówno dla ogrzewania wody w bojlerze jak i dla utrzymywania temperatury w domu.

 

Jakiekolwiek porównania z samochodami są bez sensu - opory w przypadku ruchu samochodu rosną nieliniowo

.

 

Między innymi dlatego wybrałem ogrzewania prądem, a nie gazem (nawet gdybym miał gaz ziemny na działce), zresztą w moim aktualnym mieszkaniu miałem nawet gaz ziemny podłączony i wywaliłem to z chałupy.

 

KrzysztofP

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generalnie masz rację, tyle, że nieco inna sytuacja może być jeśli źródło ciepła jest niedoskonałe i ma np. zmienną sprawność zależnie od mocy. W takim przypadku obniżanie temperatury może powodować straty związane z używaniem źródła ciepła w nieekonomicznym zakresie pracy.

 

No tak, jeśliby używać źródła ciepła w nieekonomicznym zakresie mocy, to się zgadza. To samo było już podnoszone wcześniej, od pierwszego tu wątku zdaje się, że jak kocioł pracują "pełną parą" to więcej paliwa zużywa. Ale, ale - o co chodzi!? Czy nie jest tak, że kocioł albo grzeje albo nie? Chyba zwykły gazowy tak działa? Te z modulowannymi płomieniami pewnie nie. No a już grzałka w bojlerze elektrycznym, to sprawność zawsze ma przecież taką samą. Nie ma tam zresztą żadnego "zakresu mocy" - albo się włącza, albo się wyłącza. Cała filozofia.

 

pozdrawiam

Robert

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powyższe brzmi bardzo naukowo, ale...

 

wobec postawionej tezy stwierdzenie, iż w przypadku I "zyskamy niewiele, albo nic" trudno jest zrozumieć. "Na wykresie linie w kształcie \/ w funkcji temperatury i czasu" oznacza bowiem zdecydowanie niższą temperaturę średnią niż linia prosta na wykresie równoległa do linii czasu.

 

Bilbo,

można to policzyć używając całek, albo innej metody,

nie pamiętam już jak, gdyż studia skończyłem jakiś czas temu.

Owszem zgadzam się, że wykres "\/" to nie to samo co "---------".

 

Chodzi o zobrazowanie, że w przypadku \/ to co zyskujesz na lewym boku wykresu, musisz oddać w prawym wykresie.

I nie spodziwałbym się tutaj wielkich oszczędności.

 

Domy o dużej akumulacyjności nie przynoszą takich zysków, gdyż nie zdążymy wykorzystać oszczędnoiści płynącej z tej dolnej linii na wykresie.

 

wynika natomiast, co następuje:

 

1. energia akumulowana w domu jest marnowana i nie przynosi zysków

2. oszczędności wynikają tylko "z tej dolnej linii na wykresie" - to tak jakby "ta dolna linia na wykresie" oznaczała stan permanentnego wyłącznia pieca, a "górna linia na wykresie" oznaczała stan włącznia pieca - a tak nie jest.

 

Nie zgadzam się.

Utrzymanie niższej temperatury w domu, mniej kosztuje niż utrzymywanie wyższej. Piec pracuje rzadziej, zużywając mniej energii na utrzymanie niższej temperatury.

Z pozostałą częścią wypowiedzi zgadzam się.

 

Cz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cz., nie bardzo łapię, z czym się nie zgadzasz :-) (???)

 

Co do "V":

 

Nie trzeba używać całek, by widzieć, iż przy "V" średnia temp. jest niższa niż przy "----". Sam napisałeś: Utrzymanie niższej temperatury w domu, mniej kosztuje niż utrzymywanie wyższej.

 

A nawet, jeżeliby rozumować, że: w przypadku \/ to co zyskujesz na lewym boku wykresu, musisz oddać w prawym wykresie to aby zagadnienie zobrazować należy najpierw narysować prawdziwy wykres, wtedy IMHO lewa strona będzie znacznie bardziej łagodnie nachylona niż prawa.

 

Przede wszystkim trzeba jednak pamiętać, że ciepło tracone przez dom na lewym boku "V", które potem dokładamy na boku prawym byłoby z równą szybkością przez dom tracone, gdyby grzać choćby i non stop (dokładniej, byłoby tracone z większą szybkością). Dlatego aby obliczyć zysk przy wykresie "V" wystarczy scałkować sobie to co jest wewnątrz tej literki. Z tym, że w ogóle mówiąc o obliczaniu zysku energetycznego nie możemy się posługiwać wykresem temperatury, a wykresem energii cieplnej. To "V" jedynie obrazuje sytuację.

 

Tak naprawdę to jednak przykład ten zaciemnia sytuację, bo rysujemy wykres temperatury, a potem rozważamy go jakby był wykresem energii.

 

Myślę, że nie ma co całkować i zaciemniać prostej sprawy przykładami z V i innymi wykresami.

Zasada jest oczywista:

 

Utrzymanie niższej temperatury w domu, mniej kosztuje niż utrzymywanie wyższej.

 

Dopóki więc nie mamy do czynienia z urządzeniami grzewczymi pracującymi podczas "gwałtownego nagrzewania domu" w nieekonomicznym zakresie mocy, to każde nawet chwilowe obniżanie temperatury w domu musi przynosić jakieś zyski.

 

pozdrawiam

Robert

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do Bilbo,

 

może źle zrozumiałem Twoją poprzednią wypowiedź,

Z tej powyżej, mniemam żę sie zgadzamy.

 

Reasumując i nawiązując do tematu wątku :

 

1. każde obniżenie temperatury w domu opłaci się - mamy oszczędności,

2. obniżać należy wówczas kiedy nas nie ma w domu lub pomieszczeniu - to oczywiste ( komfort ).

3. domy o niskiej akumulacji łatwiej można sterować pod tym względem,

4. jakie są oszczędności z tego tytułu, nie wiem i nie będę tego zgłębiał.

Wystarczy mi że oszczędności z tytułu posiadania regulatora są. Ewentualne "straty" dają mi jednak komfort precyzyjnej regulacji temperatury.

 

Pozdrawiam Krzysztof

Cz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie podales jeszcze jednego zalozenia, ktore przyjales: ze piec ma pracowac praktycznie w rezimie ciaglym.

co to znaczy rezim ciagly?

piec nie powinien wg mnie pracowac ciagle ani plynnie jesli moc pieca jest zbyt duza do zapotrzebowania. a tak jest jesli piec jest przewymiarowany lub kiedy pracuje w okresie przejsciowym.

Juz dawno uzasadniles to tym, ze tak jest zdrowiej dla calego systemu, i oszczedniej. Nie chce tu wszczynac dyskusji czy to prawda, moim zdaniem nie- podobnie jak nie jest dobrze jezdzic samochodem z maksymalna predkoscia.

nie chodzi o "predkosc" maksymalna, ani nawet o moc max ale o moc optymalna - tak zawsze jest skonfigurowany palnik kotla

Na podstawie zuzycia gazu i wyczytanego w instrukcji obslugi znamionowego poboru gazu moge wyliczyc, ze teraz palnik pieca dziala u mnie przez 2-3 godzin na dobe. I dobrze! Ochlodzi sie, bedzie dzialal przez 4-6 godzin. Dla Ciebie taki piec jest o wiele za duzy, dla mnie taki nadmiar mocy daje mozliwosc elastycznego reagowania na zadane zmiany temperatury wewnetrznej.

piec powinien moc(!) elastycznie reagowac na zmiany temperatury ale czy musi tak samo gwaltownie "przyspieszac" jesli na zewnatrz jest +5° co -15°?

Pisalem: pogodowka to rozwiazanie optymalne. Tylko ze piece z mozliwoscia podlaczenia pogodowki, z modulacja plomienia i wejsciem do liniowych czujnikow po prostu zabijaja cena.

rozwiazania systemowe sa drogie. ale sterowniki dedytkowane (HEVAC - to ich bardzo ogolna skrotowa nazwa) sa sporo tansze. Poza tym opisalem sposob laczenia czujnikow temperatury zew z czujnikiem temp pokojowej (nie mylic z termostatem) ktore daja dobra namiastke regulatora pogodowego. niestety nie mamy zdefiniowanych roznych krzywych grzania ale potrzebujemy przeciez tylko jedna krzywa ktora mozemy przez jeden zimowy miesiac sobie "znalezc"

To jest z kolei to zalozenie, ktore ja przyjalem: poniewaz gaz jest wzglednie tani, nie musze ogrzewac superekonomicznie. Z kolei wszelkie instalacje sa drogie, zatem uruchomie jakas z perspektywa dzialania, powiedzmy, 10 lat, za 10 lat tani piec zuzyje sie, wiec go wywale i poloze nowy system grzewczy, dopasowany do cen energii i sprzetu, jakie beda za 10 lat. Na czyms trzeba oszczedzac przy budowie i oszczedzanie na ogrzewaniu to nie jest zle wyjscie.

mam to samo zdanie. wazna jest nie tylko optymalizacja spalania ale tez kosztow inwestycji i serwisu.

I wcale nie biegam od grzejnika do grzejnika. Wiem jaka temperature chce miec w jakim pomieszczeniu i taka ustawiam. Zawor termostatyczny odcina grzanie po osiagnieciu temperatury zadanej. W nocy dom nawet przy mrozach nie wystygnie nadmiernie (bezwladnosc cieplna), a chocby nawet, to lekkie podgrzanie go do nocnej temperatury przy duzym piecu zajmie moze kwadrans. Rano piec zastartuje o 5:00 i o 6:15, gdy ja wstaje, jest juz przyzwoicie. Na dzien temperatury nie ma co zmniejszac (z doswiadczenia wiem, ze najkrotszy okres, na ktory warto wylaczac ogrzewanie to ok 3 godzin).

kazdy obiekt ma swoje bezwladnosci i straty. jesli je poznamy latwo ustalimy potrzebne nastawy. tobie sie to udalo. poza tym dopasowales je do wlsnego poczucia komfortu cieplnego. opowiedz jak to zrobiles a wielu chetnie z tego skorzysta.

Nigdy nie rozumialem fanatyzmu komfortu cieplnego i stabilizowania temperatury z dokladnoscia do 200 mK.

ja tez tego nie rozumiem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...