Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Pistacja wśród sosen


Recommended Posts

WITAM!

Wzięło i mnie, chociaż zarzekałam się że nie będę opisywać naszych przygód budowlanych. Namawiał mnie do tego mąż, twierdząć, że to świetna pamiątka i jesteśmy coś winni za tę kopalnię wiedzy jaką jest forum.

No i minęły dwa miesiące budowy i jednak dziennik( no może tygodnik)budowlany jednak będzie.

W kwestii wprowadzenia:

Najpierw było wymarzone miejsce....taka polana na skarpie tuż obok drogi która prowadzi na wieś do moich rodziców...mówię Wam piękne miejsce! Całe otoczone lasem sosnowym, świetny mikroklimat, zalana słońcem i zapachem żywicy łąka...

zawsze kiedy tam przejeżdzaliśmymówiłam, że tam chcę mieć dom

Ale czas mijał, a nam świetnie mieszkało się w wygodnym dużym mieszkaniu z bardzo miłymi i niekłopotliwymi sąsiadami. po prostu nie było ciśnienia żeby coś zmieniać, woleliśmy trochę pojeżdzić, pozwiedzać. w mieszkaniu też wiecznie było coś do zrobienia. a kiedy przychodziło lato i czas grilowania to zawsze mogliśmy liczyć na ogrody w domach rodzinnych męża i moim- po prostu hi-live kiedy wreszcie w 2007 roku zebraliśmy się na odwagę aby zaczepić właściciela o możliwość zakupu działki, okazało się, że pole jest już dawno podzielone na 26 pięknych działek i niewiele z nich już do wyboru zostało :cry:

ale nie marnowaliśmy więcej czasu, zaklepaliśmy sobie jedną szczególnie śliczną(tak nam się zdawało wtedy),wpłaciliśmy zaliczkę i spokojni pojechaliśmy na wakacje.

Jeszcze wtedy nie było mowy o budowie, cieszyliśmy się tylko, że będziemy mieć ten piękny kawałek ziemi dla siebie.

Zakup działki mieliśmy sfinalizować do końca roku 2007, ale z przyczyn prawnych przeciągnęło się to do maja 2008. Po szczęśliwie zakończonej transakcji znowu pojechaliśmy na wakacje.

Po wakacjach powstał plan, że może kiedyś będziemy coś budować, ale to wszystko ma mieć ręce i nogi, a więc najpierw załatwianie przyłączy, spłacenie tych inwestycji oraz spłacenie działki( był potrzebny mały kredycik brany we frankach kiedy stały po 2,06 :lol: )

No a potem zaczęliśmy podglądać rosnący dom w rodzinie, a potem następny...a potem okazało się że wszyscy się budują- to tak jak z kobietami w ciązy- kiedy sama w niej byłam po prostu mnie prześladowały

[/code]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale to jeszcze nie był czas decyzji...właściwie takiej prawdziwej decyzji nie było wcale, po prostu zaczęliśmy się rozglądać za projektem, za ekipą budowlaną, za przyłączeniem wody itp.

No i wreszcie znalazłam wymarzony projekt, był po prostu idealny GRACJAN Z GARAŻEM -NAPRAWDĘ TO BYŁ DOM DLA NAS STWORZONY piękny, z garażem, z dodatkowym pokojem na parterze, z możliwością zrobienia dużej łazienki nad garażem i wydzielenia pralni. no i przy tym wszystkim dom nieduży chyba nie za drogi no i śliczny.

wtedy poszłam do biura projektowego dowiedzieć się czy jak kupię ten projekt to zrobią mi adaptację i tę całą konieczną resztę, o której nie miałam zielonego pojęcia.

a tam niezbyt cierpliwy pan powiedział mi : MAPKI, a ja na to :o no ale dobrze poprosiłam męża i przyniósł po dwóch dniach te mapki z urzędu

więc ja do pana architekta - czy zaadaptuje mi projekt, a on na to że nie bo dom się nie zmieści

- jak to się nie zmieści ten mały zgrabny domek na mojej pięknej prostokątnej działce która ma 22 na 45metrów????

- no bo jest ścisła linia zabudowy naniesiona( w wyjaśnieniudodał że wzdłużdłuższego boku działki, 3 metry od jej granicy jest rura na głębokości 5 metrów i budować można w odległości 3 metrów od tej granicy z drugiej strony musi zostać 3 lub 4 metry- w sumie dom może mieć 9,5metra szerokości i musi być ustawiony szczytem do drogi, a dach ma być dwuspadowy :cry:

 

ŻEGNAJ GRACJANIE

 

 

MORZE ŁEZ

 

 

MORZE ŁEZ

 

 

AWANTURA W DOMU CZEMU NIE WZIĘLIŚMY TEJ DZIAŁKI OBOK(BEZ RURY)

 

 

PRZYPOMNIAŁAM SOBIE ŻE TO MI SIĘ TA PODOBAŁA

 

 

MORZE ŁEZ

 

A potem znowu zaczęłam wertować katalogi i doszłam do wniosku że na tej działce to tylko tramwaj można postawić....nie tramwaju też nie bo nie ma dwuspadowego dachu :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

na szczęście dla naszej inwestycji był to czas mojej sesji egzaminacyjnej i na gwałt potrzebowałam pretekstu żeby się nie uczyć.... przeczesywałam internet i katalogi w poszukiwaniu domu:

- nie ładnego

- nie wymarzonego

- nie z garażem

- nie z dodatkowym pokojem

-DOMU KTÓRY SIĘ ZMIEŚCI I BĘDZIE MIAŁ DACH W ODPOWIEDNIĄ STRONĘ

Znalazłam po tygodniu,,Dom pod pistacją"

Przegadaliśmy kilka wieczorów, zrobiliśmy burzę mózgów w temacie zmian i postanowiliśmy że go kupimy.

Przyznaję to nie była miłośc od pierwszego wejrzenia, po prostu kompromis pomiędzy wyobrażeniami, możliwościami a ograniczeniami...ale wiecie co!!! ona jest najładniejsza na świecie!!!dla nas oczywiście

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O rany!

Jakoś tak głupio zaczęłam(pewnie dlatego że w niedzielę)

Witam na mojej budowie!

Zapraszam serdecznie!

Obiecuję, że nieraz się mocno uśmiejecie z dylematów i przygód ludzi nie mających pojęcia o budowaniu, ale takich trochę perfekcjonistów co to by chcieli jak najlepiej, tylko czasem konceptu nie staje..

Wiekowo tacy sobie , ani młodzi ani starzy, ale patrząc wstecz dochodzimy do wniosku że budować powinniśmy 10 lat temu- a teraz spijać tylko śmietankę- cóż nie było nikogo kto by kopnął w tyłek i powiedział:RÓBCIE COŚ!

Ale nareszcie się znalazł ktoś taki- młodsze pokolenie, które zaczęło nas zapraszać na parapetówki :D

Nie chcę, żeby ktoś odczytał to jako zazdrość...dalecy jesteśmy od tego, to młodsze pokolenie to bardzo bliska rodzina, której życzymy jak najlepiej i najwięcej. Po prostu byli odważniejsi i pokazali nam, że to jest w zasięgu ręki...co więcej - to jest fajne! I za to im dziękujemy!

Do naszego dziennika serdecznie zapraszam i obiecuję, że jutro nauczę się wklejać zdjęcia- będzie ciekawiej!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no i tym sposobem zaczyna się historia kolejnej pistacji - tym razem w Wielkopolsce.

myślę że w tym miejscu należą się od nas wielkie ukłony i podziękowania dla

- Plento

- Tabalugi

- Dabell

To wasze dzienniki i wasze pistacje pozwoliły nam spojrzeć na ten dom nie jak na zło konieczne ale jak na spełnienie marzeń.

Chyba w dużym stopniu dzięki Wam oswoiliśmy ten dom i polubiliśny jeszcze zanim powstał na działce zarys jego fundamentów.

nie wspominając o tym że schody będą ,,made in Plento"

wracając do chronologii:

-projekt zakupiliśmy w marcu i otrzymaliśmy go 30 marca 2009

-w tym samym czasie mąż dowiedział się że nasz sąsiad z osiedla jest kierownikiem budowy i robi adaptacje projektów

- na początku sierpnia projekt siup do sąsiada i dwa wieczory spędzone na uzgadnianiu zmian(1000 zł za kierownikowanie + 600 zł za adaptację)

- co było potem nie wiem, ale efekt był taki że 4 maja 2009r. otrzymaliśmy pozwolenie na budowę

W tym miejscu wielkie podziękowania dla kierownika budowy, bo dopiero czytając Wasze dzienniki dotarło do mnie jaka to droga przez mękę może wieść do pozwolenia na budowę. Nam to przyszło bezboleśnie i w ciągu miesiąca od kupna projektu :p

Więc skoro już mieliśmy słynne PNB należało coś z tym dalej zrobić.

No to zatrudniliśmy na godzinkę pana z ładną żółtą koparką i wyrównaliśmy teren pod budowę(100 zł)

Potem następny sympatyczny pan(geodeta)wytyczył nam budynek(300z+ 300zł wcześniej za te nieszczęsne mapki do celów projektowych- wiecie te z rurą)

- w tym miejscu standardowo płacz że jest taki malutki :cry:

- no a potem rozmowy z murarzami- tu podjęliśmy decyzję że przy naszych finansach musimy budować tanio a więc systemem gospodarczym, szukaliśmy więc nie w firmach a wśród budujących na własną rękę, po zapoznaniu się z kilkoma ofertami cenowymi wybraliśmy tę srednią, ale przyznam szczerze że od początku to była ta wymarzona przeze mnie ekipa. oczywiście mąż pukał się w czoło i pytał jak mogę chcieć właśnie pana X nie widziawszy go nigdy na oczy i nawet z nim nie rozmawiając przez telefon????no nie wiem jak mogłam ale chciałam... bardzo....może dlatego że to doświadczony murarz z doświadczeniem...może dlatego że...nie nie mam więcej argumentów...po prostu czułam że z nim się uda- ale to czas pokaże

w tym miejscu muszę uściślić że wszystkimi rozmowami, ustaleniami i organizacją zajmuje się mój mąż, ja ograniczam, się do ustalania jego zadań na dzień następny i kolejne w zaciszu cetrum dowodzenia czyli naszego mieszkania... no i oczywiście nadzoru merytorycznego którego żródłem jest to forum :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i nie udało się :cry:

Będę jeszcze próbować, ale nie bardzo mam pomysły jak. Chyba potrwa ta nauka nieco dłużej.

http://images46.fotosik.pl/165/42c91ef392fb5a08.jpg

te pierwsze i największe sosny w tle są nasze ale niestety będzie trzeba sie ich pozbyć- to jedyne miejsce na garaż poza tym zajmują 1/4 działki, na pocieszenie powtarzam sobie że wokól na sąsiednich działkach jest ich jeszcze bardzo dużo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

a tak to wyglądało po wyjeżdzie koparki równającej teren

http://images49.fotosik.pl/171/5eae0c6828c64123med.jpg

i czas na panów geodetów

http://images40.fotosik.pl/166/2e0e2d1ba7ec959bmed.jpg

i zarys domku wyznaczony- teraz czekamy na ekipę

http://images43.fotosik.pl/170/4203a6b1c65bec5bmed.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgodnie z zapowiedzią panowie murarze pojawili się 23 maja po południu i od razu zabrali się za zbrojenie

http://images38.fotosik.pl/167/1b81a009d2eedccamed.jpg

a jeszcze przedtem zawitała do nas koparka , która uczyniła piękne dziury pod fundament, równe i gładkie- do dokopania łopatami zostały tylko wykusze i narożniki, a tym zajęli się już murarze.Następnego dnia wyglądało to już tak

http://images50.fotosik.pl/171/031e1684c922dacamed.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

podłoże okazało się pięknym przepuszczalnym piaskiem- idealne do budowy...fatalne dla moich planów ogrodowych- niestety na tej ziemi niewiele urośnie poza sosnami, których już jest za dużo.

ale tym będziemy się martwić potem

na razie jest fajnie bo nie trzeba nawet szalować, wykopy w nienaruszonym stanie przetrwały kilka dni, podczas których pogoda nas nie rozpieszczała:deszcz- burza-ulewa-deszcz i tak w kółko,ale jakoś dotrwaliśmy do zalewania betonu. najpierw był chudziak, trochę przerwy, zbrojenie i beton właściwy

http://images47.fotosik.pl/171/04f09f48aac958ddmed.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...