Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Ukradliśmy koty - Zdjęcia. Już mają domy!


Agduś

Recommended Posts

Pytanie jak w temacie (temat brzmiał - "Antykoncepcja u karmiącej kotki - kiedy?", ale został wiele razy zmieniony, bo sytuacja się zmieniała). Koteczka - maleńka, jakby niewyrośnięta. Sama wygląda jak kocię, a już drugi raz ma małe. Pierwsze chyba urodziły się martwe, bo nikt ich nie widział. Teraz karmi cztery kocięta. Maluchy podobno niedawno otworzyły oczka.

Kotka oczywiście nie jest moja (to, żeby uprzedzić zmasowane ataki), nie ma szans na operację, na zastrzyki fundowane przez właścicieli też. Bywając tam, dwa razy w roku mogłabym robić jej ukradkiem zastrzyki. Wiem, że to nie jest najlepsze wyjście ale innego nie ma. Właściciele na razie pozwolili jej odchować te kociaki, ale, kiedy pojawią się problemy z rozdawaniem, kolejne mioty pewnie skończą w wiadrze wody.

Mam zamiar poprosić weta o instrukcję i sama (chociaż na razie mnie to przeraża) robić te zastrzyki. Pytanie, czy da się je przewieźć bez lodówki...

No i podstawowa kwestia: kotka teraz karmi, więc zastrzyku pewnie dostać nie może, bo by to zaszkodzilo kociętom. Boję się, że zanim go dostanie, zdąży znów zajść w ciążę. Nie jestem w stanie monitorować cały czas tego, co się z nią i kociętami dzieje, nie wiem też, w jakim są wieku. Pytanie do znawców tematu - kiedy dać zastrzyk?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 58
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Agduś .... kurcze, chyba musiałabyś weterynarza zapytać o szczegóły - wiem, ze są zastrzyki do tych celów - ale nie znam szczegółów , moje zwierzaki wszystkie po sterylce wiec nigdy sie nie dowiadywałam :roll: ... ale na pewno wet Ci pomoże i wyda taki zastrzyk jeśli będzie taka możliwość. Mozesz tez zadzwonic do lecznicy i porozmawiać telefonicznie i jesli upewnisz sie , ze jest taka mozliwość - wtedy jechać i kupić.

 

Co do "dania" zastrzyku .... poradzisz sobie . Jak ja sobie poradziłam, to Ty też sobie poradzisz.

Dawałam zastrzyki świce morskiej Guciowi (która odeszła dziś w nocy :cry: ), kiedyś psiokowi Fidusiowi dawałam jak mu się po kastracji zakażenie wdało :roll: . A na dniach pójde po szczepionki dla kotów i tez pewnie sama dam żeby nie stresowac wizytą - w koszyku , autem ich nie tarabanić ...w kazdym razie starszą na pewno do koszyka nie wsadze bo mi oczyska wydrapie :wink: :lol: ... więc tak czy siak bede musiała dać sama :roll: .

 

Trzeba podejść do tego bez emocji: trzeba i koniec - "nikt tego za mnie nie zrobi ":wink: . Najlepiej w kark albo w tylną nogę u góry i z "rozpedu" ...czyli nie przymierzasz i delikatnie wbijasz tylko rozpedzasz rekę ze strzykawką ...tak jakbyś ...hm... lotkę rzucała w tarcze ... oczywiście z umiarem i bez przesady :wink: - większe prawdopodobieństwo szybkiego wbicia niz maltretowane skóry - a skóra zwierzaków jest duzo grubsza od naszej skóry ...przynajmniej skóra psa na pewno :p .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kotka jest ze 100 km stąd. Nie mam pojęcia, jaki stosunek do ewentualnej sterylki mają jej właściciele. To specyficzni ludzie i specyficzne uklady - nie bardzo wiem, jak zareagują. Może na razie wydaje im się, że jakiś biznes na kociętach zrobią? Może nie będą chcieli, żeby ktoś się wtrącał w ich sprawy? Tym bardziej, że tam są poplątane sprawy rodzinno-majątkowe i o przyjacielskich układach trudno mówić. Boję się, że po poruszeniu tego tematu nie będę miała możliwości nawet dawania tych zastrzyków. No i sprawa zabrania kotki taki kawał drogi, rekonwalescencji i odwiezienia jej potem... Na miejscu nie mogę być w tygodniu, żeby zabrać ją do miejscowego weta, oni nie dopilnują rekonwalescencji a już na pewno nie pojadą, jakby co, do weta. Na razie wygląda na to, że zastrzyki to jedyna możliwość, ale będę myślała o sterylce.

 

Do weta się wybiorę przed wyjazdem tam, myślałam, że na forumie znajdę szybciej odpowiedź, bom ciekawa. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dwa razy w roku

to zdecydowanie za mało,

minimum co trzy miesiące (jak dobrze pamiętam), trzeba dość dokładnie pilnować terminu (tak jak u ludzi z tabletkami),

a najważniejsze to to, że te zastrzyki nie zawsze zdają egzamin u kotek swobodnie wychodzących na zewnątrz, chodzi o kontakty z kocurami które mogą wywołać ruję mimo podania zastrzyku (silne bodźce, zew natury),

u kotek "blokowych" nie mających kontaktu z innymi kotami zazwyczaj zastrzyki wystarczają, w tym przypadku jedynym skutecznym sposobem może okazać się sterylka.

 

P.S. nie jestem wetem, informacje na podstawie autopsji i informacji uzyskanych u weta :p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesli sa to tacy "zacofani" ludzie jak piszesz, ktorzy nie dbaja o dobro kotki widze jedyne wyjscie: Jak tam bedziesz zapakuj ja ukradkiem do bagaznika i poszukaj dobrego domu. Oni pomysla, ze kotka poszla w swiat, a kotka bedzie bezpieczna.

Uwazam, ze jest to lepsze rozwiazanie od ukradkowych zastrzykow (nie zawsze dasz w terminie i beda kolejne ciaze wyniszczajace kotke).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też o tym myślałam i to całkiem poważnie. Jednak moje córki kilkakrotnie i głośno wypowiedziały moje myśli na schodach. Pewnie słyszeli...

Pójdę popytać weta. Moja psica dstaje zastrzyki co pół roku i wystarcza. Zobaczymy, co wet powie o kotkach.

A może ją ukradnę...

Tylko co z tego? Wezmą następną... Są chętni na kolejne ofiary moich kleptomańskich zapędów? Bo ja już jestem zakocona...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Stało się - ukradliśmy 5 kotów.

 

Pjechaliśmy po córki. Odraportowały, że są chętni na 3 kociaki. Moja ciocia stwierdziła, że jeżeli nikt nie będzie chciał czwartego, to ona weźmie. Kotki mają niecałe trzy tygodnie, a ci ludzie stwierdzili najpierw, żebyśmy wzięli tego dla cioci już dzisiaj, bo po pozostałe przyjadą ludzie w poniedziałek. W żaden sposób nie dali sobie wytłumaczyć, że trzytygodniowy kociak zostawiony sam sobie na podwórku czy w stodole (to nie u mojej cioci) nie poradzi sobie, a kotka będzie cierpiała i rozpaczliwie szukała dzieci. Narodził się szatański plan. Ze względów różnych zarzuciłam go i próbowałam zaproponować, że zabierzemy koty na miesiąc, odchowamy, kotce zafundujemy sterylkę i odwiezimy całą piątkę (w międzyczasie znalazł się chętny na czwartego) zaszczepioną, odrobaczoną i odpchloną. Propozycja, mimo mooich dłuuuugich (chyba z godzinę gadałam) próśb i tłumaczeń została odrzucona " bo ludzie przyjadą w poniedziałek po koty". W końcu zrezygnowałam z dalszej rozmowy i całej akcji, a wtedy mój małż osobisty się wściekł i rzekł, że bierzemy koty. Zapodał to im, zapakowaliśmy koty w karton i... mamy.

 

PS Opinię w rodzinie zszargałam sobie bezpowrotnie - wariatką jestem niepoczytalną i koniec!

 

I wiecie co? Przy okazji usłyszałam, że ksiądz w kazaniu nawiązał do niedawno emitowanego programu o katowanych koniach. Ksiądz rzekł mianowicie, że był oburzony tym programem. A wiecie, co go oburzyło? Że "panowie redaktorzy" bardziej się losem koni przejmują niż losem ludzi :evil: :evil: :evil: Q!@#$%^&*()_!!!!! Czy to nie zabrzmialo, jak przyzwolenie dla takich zachowań??? A swoją drogą, to jak bardzo ten pan ksiądz się przejmuje losem biednych ludzi? Pewnie od ust sobie odejmuje i piechotą chodzi, żeby jak najwięcej ludzi nakarmić...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fotki będą - może nawet jutro. A mnie teraz czeka niezła gimnastyka, bo podwórkowe towarzystwo ma bogate życie w futrach, a odpchlanie takich maluchów i karmiącej kotki to nie jest prosta sprawa, bo niewiele środków można zastosować (jeżeli w ogóle jakieś). Na razie mają kwarantannę w pokoju Madzi. Na szczęście kotka zrozumiała do czego służy kuweta - kamień spadł mi z serca!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na razie nie wiem, czy kotka zostanie u nas. Wersja oficjalna na teraz - odrobaczyć, odchować, wysterylizować, zaszczepić i oddać właścicielom. Kotka sobie u nich poradzi. Zostawię teściowej jakieś puszki dla niej i będę podrzucała kolejne, od czasu do czasu zakropię na pchły i tyle. Na kocięta byli chętni, więc niech je dostaną takie odchowane. Martwię się o koteczki (są dwie), bo ich nikt nie wysterylizuje i historia się powtórzy.

Inna sprawa, że tamci mogą się obrazić i powiedzieć, żebyśmy sobie koty zatrzymali, skoro je ukradliśmy. Wtedy się będę zastanawiała, co dalej. Nie wiem, czy będę bardzo zmartwiona...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://img5.imageshack.us/img5/4373/p1010003bvw.jpg

By agdus, shot with C725UZ at 2009-08-24

 

http://img5.imageshack.us/img5/4911/p1010013l.jpg

By agdus, shot with C725UZ at 2009-08-24

 

Przed kradzieżą.

 

http://img5.imageshack.us/img5/6608/p1010015hok.jpg

By agdus, shot with C725UZ at 2009-08-24

 

Jedzenie to podstawa...

 

http://img5.imageshack.us/img5/7327/p1010037osm.jpg

By agdus, shot with C725UZ at 2009-08-24

 

A potem można się pobawić. Trzykolorową koteczkę dzieci nazwały Wrzaskunką, bo rzeczywiście drze się niemożebnie, kiedy weźmie się ją na ręce - jakby miała lęk wyskości. Jej rudy braciszek to Kotek Rysio (widzieliście reklamę Heyah z kotkiem mówiącym "sru"?).

 

http://img5.imageshack.us/img5/5875/p1010038xtn.jpg

By agdus, shot with C725UZ at 2009-08-24

 

Dewey wolał poprzytulać się do mamy i siostry.

 

http://img5.imageshack.us/img5/4877/p1010039w.jpg

By agdus, shot with C725UZ at 2009-08-24

 

Wprawdzie dopiero co skończyły jeść z miseczek, ale trzeba teraz poprawić u mamy... Cykorka i Dewey atakują.

 

http://img5.imageshack.us/img5/7203/p1010041jrd.jpg

By agdus, shot with C725UZ at 2009-08-24

Udało się! Szkoda, że ze zdjęcia nie słychać tego mruczenia!

 

 

 

 

I te kociaki miały sobie od dzisiaj dawać radę samodzielnie pojedynczo wypuszczone na podwórka! Czy mnie się dobrze wydaje, że to nie był najlepszy pomysł?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za słowa uznania. Rzadko się zdarza, żeby ktoś był chwalony za dokonanie kradzieży :wink: Tak naprawdę, to należą się one takoż mojemu małżowi, który postawił się własnej (nie bliskiej na szczęście) rodzinie.

 

Koty oczywiście są piękne, jak wszystkie koty zwłaszcza te małe. I zabawne są niezmiernie, kiedy kotłują się po podłodze. A kocica dostojna i spokojna jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akcja eksterminacji pcheł za nami. Nie było lekko, więc tym bardziej mam nadzieję, że skutecznie. Z racji wieku przychówku mogłam użyć tylko pudru, co do skuteczności którego mam wątpliwości. Wprawdzie naszą Miśkę odpchliłam pudrem, kiedy była malutka, ale wciąż nie mogę uwierzyć, że posypanie proszkiem ma zabić pchły. W dodatku musiałam potem kotkę wykąpać, żeby się maluchy nie potruły zlizując resztki proszku podczas karmienia. Kociaki też delikatnie z wierzchu opłukałam, bo je matka wylizuje.

Ostatecznie zostały ustalone imiona kotów: mama to Tia ("Piraci z Karaibów"), czarna w białe łatki to Zofia, rudy bez obróżki to Gieniek (oba imiona z "Kocich opowieści"), trzykolorowa to Nesca.

Koty po ciężkich przeżyciach poszły spać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...