Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

A może by tak ... jeszcze raz? - DWOREK ... POTWOREK???


Recommended Posts

:lol:

Mnie wychowywali (po części) w ogrodnictwie.

Żebyście Wy wiedzieli, jak bardzo nie lubiłem prac w ziemi, na ziemi i przy ziemi!!!

Uszarpał się człowiek jak głupi osioł pod uważnym okiem tatki, a następnego dnia - nic z tego nie było!

Za trzy czy cztery kolejne dni - też nic...

ŻADNYCH ZMIAN CZY EFEKTÓW!!!

To - po jaką cholerę to wszystko?!

 

Po jakimś czasie, jak się zaplątałem na miejsce "prac dawnych, zamierzchłych" - coś tam było!

Albo smaczne, albo ładne!

 

A drzewka? Sad?

Wsadza się taki badylek (podobno pyszne jabłuszka czy co podobnego) że go prawie nie widać i jeszcze odcina z niego połowę!

Jak wygląda drzewko, na którym ROSNĄ jabłka - to ja wiem!

A tu?

Ze sto lat trzeba na jakie jabłko czekać...

Starość mnie dopadnie nim zobaczę...

To samo ze szczepieniem, oczkowaniem....

:lol:

 

Tak wtedy jakoś to czułem...

Robota jałowa, bez sensu i na dodatek - bez NATYCHMIASTOWEGO efektu!

Pierun wie czy z niej cokolwiek wyjdzie...

:lol:

 

Wychodziło zawsze, bo tatko wiedział co robi!

Wolno, spokojnie i nawet wbrew memu "entuzjazmowi" pchał mi do łba tę wiedzę tajemną....

Ale ja...

Postanowiłem zrobić ile tylko się da, aby nie pracować na chleb w ziemi czy przy ziemi.

No i... fizykiem zostałem, elektronikiem, automatykiem.

Efekty pracy zwykle były natychmiast! (No, różne bywały... nie tylko same sukcesy...)

Człowiek za to widział po co się trudzi.

 

Młodym inaczej czas płynie...

To chyba z tego bierze się takie czy inne nastawienie do różnych aspektów życia.

 

Ale...

:lol: :lol: :lol:

Konikiem oram, bronuję... (chyba jeszcze pamiętam..)

Krówkę wydoję...

Belgijkę czy szklarnię postawię...

Strzechę robiłem...

Cepem młóciłem...

Kosą koszę...

I wiele innych takich umiejętności mi tak jakoś zostało...

 

TAKI ze mnie elektronik! :lol:

 

Łeb mam w połowie łysy a w połowie siwy i....

Drzewek mi się zachciewa....i innej zielenizny...

Winorośl sobie posadziłem...

Poziomki pod murkiem - też...

Jakoś teraz widzę w tym sens!

 

Tak się porobiło, że chyba jestem "normalny inaczej", co mam nadzieję, Wam nie przeszkadza.

 

Czego by ten piętnastolatek nie zrobił - będzie się znał nie tylko na sieci, SMSach i fejsach...

Zapowiada się, ze na ogólnym tle, chce czy nie chce - będzie osobowością ciekawą! Oryginalną!

I wcale nie - nienormalną.

Samo życie wciska mu (ze zrozumieniem i chęcią lub bez) kawałek ciekawej wiedzy!

Doceni!

Trochę to potrwa, ale doceni z pewnością!

:lol:

 

Adam M.

 

 

Wiesz co???

Bo z tego wyssanego mleka jednak coś w człowieku pozostaje:yes:

 

Nie na darmo się mówi "ze wsi jesteś na wieś wrócisz"... tylko moje dziecię z miasta:(

 

My w sumie też i to mega dużego... ale z wsią łączyliśmy zawsze najmilsze wspomnienia...

i moi i męża dziadkowie (z jednej gałęzi) mieszkali na wsi i to tam spędzaliśmy najsuperowsze wakacje.

 

Początkowo było nam trochę ciasno na 1000 metrowej działce... szukaliśmy czegoś większego, ideałem było dla nas 5 tys. metrów.

Właściwie do naszego obecnego miejsca przyciągnęło mnie słowo "starodrzew".

Ale jak przyjechaliśmy pierwszy raz, jak zobaczyłam te drzeweczka (sporo ponad 3 m w pierśnicy), jak zobaczyłam stare piwnice, kamienny mur...

ogrrrromny i prastary sad...

 

poczułam się jak mała dziewczynka w dziadka na wakacjach...

 

Do dzisiaj mi się oczy pocą na samą myśl o tamtej chwili...

i nie wpieraj mi, że jestem normalna... wiem, że nie do końca... i dobrze mi z tym... bardzo dobrze...

 

 

I dopiero teraz wiem, że jakbyśmy znaleźli nasz ówczesny ideał to na bank już byśmy tam nie mieszkali:lol2:

no Nelsio by się nie zmieścił:p

 

 

Co do młodego to zdaję sobie sprawę, że nie będzie chciał z nami mieszkać (chociaż dom spokojnie na dwurodzinny można przerobić)...

Nie chcę nawet aby spełniał moje marzenie i został weterynarzem... wiem, że by się męczył...

 

Za to baaaaardzo bym chciała, że by lubił do nas przyjeżdżać...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 12,6k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

...jajników?

:no::p:no:

My po prostu takie umysły mamy - proste! Do nas trzeba: prosto, krótko i na temat. Trudno radzimy sobie z wszelkiego rodzaju podtekstami i ukrytymi sugestiami przekazywanymi nam w formie długich i wielokrotnie złożonych zdań. Ale nie mów, że się nie staramy domyślać (tak, jak tego od nas przecież oczekujecie):D.

...a jeśli chodzi o to ocieplenie klimatu u ciebie, to może rzeczywiście jakiś cynk dziewczyny ci jeszcze dadzą - może jakiś cieplejszy kolor zasłon czy obrusów, albo jakieś kwiaty w wazonie :rolleyes:, ale według mnie, to naprawdę nic już ocieplać nie musisz: zwierzaczki dopieszczone, mąż zakochany, u syna też nie widać żadnych oznak braku ciepła rodzinnego.

Jesteś super gospodynią, żoną i mamusią!;):D

...a wiesz... lepsze wrogiem dobrego! :rotfl:

 

Tak, tak... wiem... miłość zaślepia. Dopóki będziesz trwać w uczuciu, to ci się nie przetłumaczy, choćbyś od tych późno-jesiennych atrakcji garba dostała i smarka do kostek :p:lol2:

 

 

Widzisz bo ja przyzwyczajona do mojego egzemplarza, który to wszelkie podteksty, sugestie i insynuacje łapie w lot:rolleyes:

 

a u Ciebie to raczej syndrom doszukiwania się drugiego dna bym rozpoznała... a później jeszcze trzeciego i czwartego:p

 

 

Nie wiem, czy to zamierzone ale ten twój komentarz odebrałam jako komplement

Dziękuję:oops:

 

 

I nawet wyjątkowo z późno-jesiennymi "atrakcjami" się zgodzę... łaskawie:p

 

 

Ps. nie widziałeś u mnie kwiatów w wazonie??? wazonach!!!:o

zawsze! jakieś chabazie do domu przytargam:rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do młodego to zdaję sobie sprawę, że nie będzie chciał z nami mieszkać (chociaż dom spokojnie na dwurodzinny można przerobić)...

Nie chcę nawet aby spełniał moje marzenie i został weterynarzem... wiem, że by się męczył......

 

Bzdura, skąd to wiesz? Mówisz, że nie jest określony? Jak go będziesz pchała na weta, to albo się przygnie albo będzie sobie musiał coś znaleźć i się określić... Choćby dlatego, zeby móc ci powiedzieć "nie wet ale... ", Jednym słowem to nie dzieci są niezdecydowane, to rodzice dają za dużo luzu... . Jak dziecko czuje, ze decydować nie musi, to po co ma to robić? Ma wikt, opierunek a do jakiejś szkoły go popchniesz. Jak będzie musiał walczyć o siebie (z tobą nawet) - to się określi. Albo ulegnie - decydująca jest liczba powtórzeń :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Albo podajcie mu rękę (jeśli wie, co chce lub kiedy będzie już wiedział) albo kopnijcie go w de. jeśli stoi w miejscu i "nic mu się nie podoba."

Tak jak pisze Ewa - posuńcie mu COŚ. On przecież stosunkowo krótko żyje na tym świecie i skąd ma wiedzieć co można robić w życiu i w czym się odnajdzie?? Jak mu się nie spodoba Wasza propozycja - niech podsunie inną!

15-latek, moim zdaniem, może jeszcze spokojnie nie wiedzieć czego chce - to samo w sobie nie jest problemem, to na prawdę za wcześnie na wiążące decyzje.

On może na wszystko, co mu posuniecie, w tej czy w innej formie, kręcić nosem ale - podsuwajcie mu! To wszystko w nim zostanie i go wzbogaci!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bzdura, skąd to wiesz? Mówisz, że nie jest określony?

 

 

Niby nie, ale jedyną jedynkę jaką ma to ma z biologii, gołą zresztą co przy średniej sporo ponad 4 daje do myślenia:rolleyes:

Przy weterynarii to chyba bez biolci nie pociągnie. Są rzeczy, które po prostu nie wychodzą. Pamiętam jak na studiach miałam kilka przedmiotów prawniczych... no nijak mi się to nie udawało. I nawet nie to żebym nie dała rady ustaw wcisnąć, większość znałam na pamięć, a odpowiedzi na konkretne pytania jakoś mi nie wychodziły.

 

Młody ma ścisły umysł (po mamie:p), matma, fiza i jego konik - historia to dziedziny, w których daje sobie świetnie radę.

 

Coś przebąkiwał o architekturze... patrząc na powyższe było by chyba ok., ale zdolności plastyczne to on niestety po tacie odziedziczył:rolleyes:

 

W każdym razie dobre liceum na pewno bardziej ułatwi mu dostanie się na wymarzone studia niż jakakolwiek profilowana szkoła średnia.

No i może coś mu się wykluje w tej łepetynie:lol:

 

Nie chciała bym jakoś specjalnie naciskać żeby nie było, że to przeze mnie... że jednak mu się nie podoba... że już nie chce... że wolał by to albo tamto... że skończył bo mu kazałam... że nie może pracy znaleźć bo mu durny zawód wybrałam... że mało zarabia... że NIE LUBI TEGO CO ROBI

Edytowane przez Arctica
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w Lo trzeba wybrać profil klasy, bo od tego zależą studia. W dzisejszej parszywej rzeczywistości licealista musi z grubsza wiedziec, na jakie studia idzie, u mojej młodej w gimnazjum wręcz mówi się o iściu do klas medycznych (biol-fiz-chem) lub prawniczych (coś tam ;) ) Biologii nie lubi? Może ma kiepską panią, to kwestia przekazania materiału. Goła jedynka byłaby u mnie tematem do rozmowy pt "potrzebne korepetycje???" Architektura nie jest zła, ale już od LO trzeba na rysunek chodzić oddzielnie. Więc i tak musi się określić.

U nas jest sprawa postawiona tak - młoda chce iść na ASP a ma na medycynę :lol2:. Za to po medycynie (lub jeszcze podczas, jak da radę) mogę jej pomóc sfinansować licencjat na ASP. I niech potem wybiera, co chce robić. Zawód będzie miała a może być nawet malarzem... W koncu Kuba Sienkiewicz też jest lekarzem....

Sama jestem ciekawa, co z tego wyniknie :rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I to dopiero dla mnie jest bzdura.

Córka MUSI podążać wytyczoną przez Ciebie ścieżką kontynuując rodzinne tradycje, a własne marzenia może ewentualnie (no cóż za wspaniałomyślność z ma strony:rolleyes:) realizować PO lekcjach, PO zajęciach, PO godzinach...

 

Rozumiem, że mamusia załatwi staż... angaż... w specjalizacji pomoże... ale to CÓRKA MA BYĆ SZCZĘŚLIWA!!!!!!!!

 

 

 

Młody złapał laskę, no jedynkę bo po raz pierwszy nie wystarczyło to co zapamiętał z lekcji, a kobita zrobiła kartkówkę. Temat niełatwy chyba bo układ hormonalny. W klasie dwie mierne były i reszta jak mój orzeł... ale była poprawa, tylko ze względu na takie wyniki, bo normalnie to kartkówek się nie poprawia. Zobaczymy co dostanie.

 

Dalej naciska na tą architekturę, no ale przecież ja się na nią nie dostanę za niego. W LO i tak wybierze matmatowy profil bo nie będzie brnął w coś co mu okoniem staje. Najważniejsze to to do jakiego ogólniaka się dostanie, bo jak będzie to jakiś podrzędny to może o arch. zapomnieć...

wszystko w jego rękach bo zdolna bestia jest tylko obibok niesamowity. Gadam, gadam,gadam... i zrzędzę i gadam... może zrozumie i weźmie się do roboty, jeszcze wszystko da się zrobić. Chodzi do dobrego gimnazjum i mam nadzieję, że te wspaniałe wyniki egzaminów końcowych jakimi się hołubi szkoła będą też jego udziałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może budownictwo nie architektura?

Zalezy czy chodzi mu o aspekt "artystyczny" w architekturze (ale bez rysunku nie da rady) czy o tematykę, branżę, wtedy może jednak budownictwo....

Ja np.do niczego córy nie nakłaniałam ale rozmawiałam z nią dużo (też w myśl zasady, że ma być szczęśliwa). Może to i trochę podobny przykład do Twojego, Arctica, posłuchaj -moja córka akurat dość szybko wymyśliła,że "chce zajmować się małymi dziećmi ".Najpierw to było takie nie wiadomo co, potem jej się wyklarowała pedagogika dzieci najmłodzszych,może nauczanie poczatkowe, może przedszkole (własne?). Już jako nastolatka zajmowała się maluchami dorabiając sobie i była w tym świetna (referencje itp).

Przyszedł czas studiów... ale ona nie cierpiała polskiego i historii..Stwierdziła, że nie da rady na pedagogice i poszła na ...ochronę środowiska na Uniwersytecie Przyrodniczym (bo łatwo się dostać..) w myśl zasady, żeby pójśc w ogóle na jakieś studia. Minął semestr i ... stwierdziła, że tego nie cierpi. Że nic z tego, czego tam się uczy, jej nie interesuje. I zrezygnowała z tych studiów i, bogatsza o to doświadczenie (WŁASNE! a nie mądrości mamusi wbijane do główki),zaparła się i dostała na pedagogikę.

I taka to przykładowa historyjka :rolleyes:

Edytowane przez Gagata
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja uważam, że dobrze jest, jeśli czasem rodzice pomogą dziecku wybrać kierunek kształcenia.

Młodzi czasem, jak pisklak Arctiki, nie wiedzą sami za bardzo dokładnie, czego chcą.

Albo idą na takie studia, że w sumie to jest to potem pięcioletni kurs zmywania podłóg. :sick:

Nie oceniałabym tak szybko nikogo, każdy ma swoją prawdę i swoją rację, każde dziecko i każdy rodzic jest inny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I to dopiero dla mnie jest bzdura.

Córka MUSI podążać wytyczoną przez Ciebie ścieżką kontynuując rodzinne tradycje, a własne marzenia może ewentualnie (no cóż za wspaniałomyślność z ma strony:rolleyes:) realizować PO lekcjach, PO zajęciach, PO godzinach...

 

Rozumiem, że mamusia załatwi staż... angaż... w specjalizacji pomoże... ale to CÓRKA MA BYĆ SZCZĘŚLIWA!!!!!!!!

 

.

 

O ocenianiu pochopnie miało być pewnie tutaj :)

 

Nie jest, jak piszesz i nie rozumiem, skąd taka złośliwość? Nie załatwię stażu, pewnie pomogę ale nie mam wielkich możliwości. Na pewno będzie jej łatwiej o tyle, że - niechcący- ma już masę wiedzy z tej dziedziny, taka specyfika, w domu się rozmawia.

 

Córka ma tylko jedno ultimatum - ma skończyć szkołę, która da jej zawód. Konkretny. A konkretne zawody to polibuda- budownictwo / architektura, trochę informatyka ale politechniczna własnie, medycyna w każdym wydaniu (stoma, lekarski, reszta już problematyczna), prawo. Reszta w naszej rzeczywistości to produkcja bezrobotnych. Oczywiście po każdych studiach można znaleźć pracę, ba nawet praca na zmywaku jest pouczająca, ale wolałabym, żeby zawód miała konkretny, zresztą w samoobronie, nie wiem, jak długo będę pracować i nie wiem, na co mnie będzie stać. Ma sama móc o soebie zadbać.

Myślała a architekturze - byłam za. Ale jak zaczęła mówić o ASP, to sorry. To nie jest zawód, to jest chobby. Malowanie mangi to frajda dopóki nie trzeba z jej sprzedaży zapłacić komornego. Jeżeli to lubi, niech się uczy, ale właśnie po lekcjach. Medycynę zaakceptowała, bez jej woli i wysiłku i tak się nigdzie nie dostanie. Jedyne, co ja robiłam, to opowiadałam, co można robić po medycynie. Bo jest to dziedzina tak szeroka, że każdy w jej obrębie coś dla siebie znajdzie. Nie trzeba pracować w przychodni...można konstruować sztuczne zastawki lub serce, jak ktoś lubi fizykę. Można pracować naukowo, można w chemii przy lekach, w nanotechnologiach, jak kogoś fascynuje, a nawet można ilustrować atlasy anatomiczne itp.

 

I jeszcze jedno- zwykle się lubi to, co się umie i rozumie. Dlatego świetny nauczyciel "produkuje" zwykle swoich następców a bylejaki wrogów swojej dziedziny. Wiedząc o tym mozna polubić każdy zawód, wystarczy ciekawość świata i chęć nauki. Bez tych cech czowiek będzie nieszczęśliwy, cokolwiek by robił.

Za to prawdziwą katastrofą są studia, po których człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę, że nic nie bedzie robił... bo nic konkretnego go nie nauczyli i nie widać żadnych perespektyw, oprócz mgr przed nazwiskiem.

Ale się rozpisałam...

Edytowane przez EZS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O

Za to prawdziwą katastrofą są studia, po których człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę, że nic nie bedzie robił... bo nic konkretnego go nie nauczyli i nie widać żadnych perespektyw, oprócz mgr przed nazwiskiem.

Ale się rozpisałam...

 

Ano - wszyscy chyba oglądaliśmy Dzień Świra......?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale (by tak pociągnąć watek), mam taką nadzieję, że każde studia mozna uznać za konstruktywne i cos wnoszące we własną osobowość i rozwijające, nawet jeśli robi się potem w życiu całkiem co innego.

Gorzej, jeśli delikwent, jak Adaś Miałczyński, jest ogólnie sfrustrowany.. Taki delikwent to nawet jakby ukończył informatykę z budownictwem do kupy byłby, jestem dziwnie spokojna, tak samo sfrustrowany w życiu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A Arctica (wybacz Arctica tę domową psychoanalizę) ma może własne niedobre doświadczenia ze zmuszaniem jej do czegos przez rodziców i stąd gwałtowna reakcja.

Ja miałam taką ciekawą, w sumie zabawną historię. W którejś klasie podstawówki moja córa przyszło do domu mocno zasmucona, łezki w oczach prawie, z informacją, że będą zawody sportowe i ją wytypowano do czegoś tam ale ona nie chce! A ja, w sekundę, jakby mnie co dźgnęło, niewiele mysląc - karteczka w dłoń i wysmarowałam pismo do Pani o zmuszaniu dzieci wbrew ich woli itp itd. Oczywiście dziecko nie wzięło udziału w zawodach. A Pani przy jakiejś okazji mi powiedziała -ale przecież wystarczyło powiedzieć, że Karolinka nie chce i już. A mi się wtedy głupio zrobiło i już dokładnie wiedziałam skąd moja reakcja.... bo to kiedyś ja sama, w tym samym wieku, zostałam wytypowana do skoku w dal i kiedy powiedziałam mamie, że nie chcę to mama-konformistka na to, że pani trzeba słuchać a w ogóle jak nie podejde do tych zawodów to będa miała na pewno jakis tam minus gdzies tam i że mam iść jak Pani tak powiedziała i koniec.

Może to własnie wtedy stałam się nonkonformistką -na złość mamie :rolleyes::cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ojej!

Chyba wsadziłam kij w mrowisko:oops::lol:

 

Nie oceniam tylko wyrażam swój pogląd, przecież nie każdy musi się z min zgadzać.

 

A ja uważam, że dobrze jest, jeśli czasem rodzice pomogą dziecku wybrać kierunek kształcenia.

Młodzi czasem, jak pisklak Arctiki, nie wiedzą sami za bardzo dokładnie, czego chcą.

 

 

w tym szkopuł właśnie... POMOGĄ

 

U nas jest sprawa postawiona tak - młoda chce iść na ASP a ma na medycynę :lol2:

 

 

tak postawiona sprawa nie wygląda mi na pomoc, a ultimatum raczej:rolleyes:

 

Mi niestety nikt nie pomagał. I nawet nie bardzo wiem jak trafiłam do technikum geodezyjnego. Później na geodezję na polibudzie to już po sznurku poszło. Za to mój m. skończył prawo na UW bo ładnie brzmiało. Dokładnie dlatego. I nie pracuje w zawodzie, a niby konkretny zawód w ręku nie?

Kupa prawda!

Bez "pleców" i koneksji to mógł sobie co najwyżej na uczelni zostać (miał taką propozycję z jednej katedry), bo nawet kawę państwu mecenasom to pociotki parzą.

Jeżeli kogoś uraziłam, sorry... dla mnie to brutalna rzeczywistość, którą znam z autopsji.

 

Gagatko... budownictwo też bierzemy pod uwagę, bynajmniej ja biorę;). Tutaj mamy o tyle przyjemnie, że wydział polibudy wawskiej tego kierunku jest właśnie u nas w Płocku. Było by fajnie jakby mógł z nami mieszkać na studiach. Na pewno będzie to alternatywa jakby się nie dostał na architekturę, co przecież nie jest takie łatwe i oczywiste. Jak będzie chciał próbować oczywiście pomożemy z rysunkiem. Już nawet patrzyliśmy, że w soboty PW prowadzi kurs rysunku dla chętnych na arch., dojeżdżał by, nocował u dziadków i w niedzielę wracał. Spore obciążenie bo dość długi ten kurs, od października do maja, i musiało by to być chyba w klasie maturalnej, ale na razie nie ma co gdybać. Zobaczymy do jakiego ogólniaka się dostanie:)

 

 

I mam nadzieję, że mu pomagam, a nie rozkazuję:)

A tak w ogóle to ja się tym zdecydowanie bardziej przejmuję niż on:confused:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, ja też nie rozkazuję. Przecież wstawiłam emotikon...

niało być żartobliwie...

Jedyne, co faktycznie zrobiłam, to konkretny sprzeciw dla ASP. Tu trzeba by było wybrać LO plastyczne, co, z mojego punktu widzenia, przekreśla szanse na inne kierunki. O medycynie się tyle mówi u mnie w domu, że ten pomysł był po prostu logicznym następstwem. Przypuszczam, że właśnie dlatego tak wiele lekarskich dzieci idzie na medycynę, a ja z tego samego powodu kotłuję się w nauce ;)

Co do konkretnego zawodu, jednak nadal prawo uważam za konkretne. Trochę się zmienił świat, łatwiej na aplikacje się dostać a pozatym prawników potrzebują w różnych firmach, korporacjach. Nie trzeba od razu być radcą czy adwokatem ...

Co do rozkazywania, nie wiem. Mnie nikt nigdy nie rozkazywał, zawsze wybierałam sama i LO i studia. Dlatego może nie jestem uczulona.. Za to wiem, że jeżeli się nie wywiera presji, to dziecko może (nie musi) zrobić głupotę z czystego lenistwa i przedkładania "tu i teraz" nad "potem"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No bo oni taaaaaacy wyluzowani:rolleyes:... zero stresu:o

 

Ewa wiadomo, że każdy chce dla swojego dziecka jak najlepiej... tylko dziecko czasami to dostrzega znacznie później, czasami ZA późno.

U nas sprawa wygląda troszkę inaczej. Stwierdziliśmy, że jak nie chce nie musi się uczyć. Przecież przy łopacie też ktoś musi pracować. Podsunęliśmy mu pod nos kilka mocno "ambitnych" przykładów ludzi, którymi to dziecię na pewno by się nie chciało stać, stwierdzając że skoro nie chce... niech się nie uczy. Nawet na studia nie musi iść, nam w końcu też się jakiś koniuszy przyda;)

 

Taka poważna rozmowa w tym temacie była po trzecim semestrze w zeszłym roku szkolnym (ma 4sem.). W ostatnim semestrze miał jakby nie swoje oceny:o, już bez gadania i zrzędzenia z mojej strony. Można?

Skoro tak łatwo mu to przyszło, bo jakoś wkuwającego godzinami to ja go nie widziałam, to znaczy się, że nie sprawia mu to jakiś mega trudności. A średnią poprawił o jeden stopień!

 

Wiadomo, że taki zryw w ostatnim semestrze nie za wiele wpłynął na ocenę końcową, ale ma przecież jeszcze trzecią klasę:)

 

Troszkę przeraża mnie fakt iż wybiera się do najlepszego liceum w mieście i obawiam się jego rozczarowania jak się nie dostanie. W końcu super-orłem nie jest:rolleyes:... może znów się bardziej przejmuję niż on;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...