Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Medytacja - warto się wyciszyć i zdystansować.


morfeusz1

Recommended Posts

Zainteresowałam się medytacją, bo ostatnio tyle problemów, stresów, zabiegania, ze coraz większy mi się chaos myslowy robi i zaczynam mieć wrażenie, ze nad niczym już nie panuję, a najmniej nad swoimi myslami, obawami, lękami....

 

Znalazłam we Wroclawiu ośrodek, do kórego będę chciala pójśc - można przyjśc do nich na medytację (4 razy w tygodniu). A jak się nauczę to będę sama medytowac w domu :wink:

 

Czy ktoś z Was medytuje? Pomaga to? Odpręża? Odstresowuje? Dodaje energii? Co tak naprawdę "robi" to medytowanie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 57
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

nie medytuję

 

ale mój syn próbuje

między innymi i tego się uczą na karate

widzę, że mu to pomaga wyciszyć się, zrelaksować

 

Mój mąż tez na treningach karate medytuje. Zawsze na początku, żeby się wyciszyć, skoncentrowac, skupić. W treningach to pomaga.

 

Siedzę teraz i czytam na różnych stronach o medytacji, o mantrach, oddechu itp. Niby nie jest to trudne, ale łatwe tez nie jest - tak się wysiszyć i wymieść z umysłu wszelkie mysli o problemach, troskach, o innych, o tym co na obiad, o tym, ze trzeba to, trzeba tamto.... Jak tak czytam, to chyba wolałabym bez mantry - jakoś nei wyobrażam sobie siebie tak pomrukującej jakieś dziwne dźwięki.... a moze się przełamię..?

Ale chcę spróbowac, bo jak nie to za parę lat sfiksuję :wink: zastanawiam się jeszcze nad TAI CHI.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość M@riusz_Radom
Czy ktoś z Was medytuje? Pomaga to? Odpręża? Odstresowuje? Dodaje energii? Co tak naprawdę "robi" to medytowanie?

 

No ja czasem ze sąsiadem weźmiem 1.0L corporate edition i wychylimy za pomyślność Rzeczypospolitej. Zawsze po takim fakcie wprowadza mnie to w stan medytacji i skupienia połączony z głębokim przemyśliwaniem nad wszechświatem.

 

Czy mi to pomaga - POMAGA

 

Odpręża - jak najbardziej

 

Odstresowuje - i to jak

 

Dodaje energii - ba ! pluton wojska bym wtedy gołymi rękami ubił

 

A co robi naprawdę - to wszystko co powyżej + czasem kac

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dokładnie ..... wcale nie jest to proste .... powiem więcej - bardzo trudne ....

mnie się nigdy nie udało ...nawet jak śpię to mam galopadę ....

może ja mam jakieś ADHD? albo cuś..... :oops:

 

a nieeeeee .... sorki .... jak raz kiedyś się załamałam na ament i miałam cuś a'la depresję .... wtedy to po prostu siedziałam i patrzyłam w ścianę przez 3 dni ..... jeden jedyny raz ..... :roll:

ale to chyba nie można było nazwać medytacją ... po prostu się wyłączyłam....:roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dokładnie ..... wcale nie jest to proste .... powiem więcej - bardzo trudne ....

mnie się nigdy nie udało ...nawet jak śpię to mam galopadę ....

może ja mam jakieś ADHD? albo cuś..... :oops:

 

a nieeeeee .... sorki .... jak raz kiedyś się załamałam na ament i miałam cuś a'la depresję .... wtedy to po prostu siedziałam i patrzyłam w ścianę przez 3 dni ..... jeden jedyny raz ..... :roll:

ale to chyba nie można było nazwać medytacją ... po prostu się wyłączyłam....:roll:

 

ostatnio coraz czesciej mam wrażenie, że w środku moje nerwy wiszą na jakiejść ostatniej cieniutkiej niteczce i lada moment mogą się zerwać. Coraz więcej rzeczy, spraw, problemów wywołuje u mnie jakieś bóle w klatce piersiowej, problemy z oddychaniem no i straszną panike wręcz. Poza tym generalnie mam poczucie, ze moje mysli są nieustannie w jakimś dzikim galopie, zero spokoju i ładu. No ile tak można pociągnąć?

 

Stąd ta medytacja i tai chi - bo już zdecydowałam się tez na te treningi. Na początek kupiłam sobie DVD dla początkujących i jeszcze kupię sobie ksiązkę. Jak trochę wczuję się w temat, to zapisze się na jakieś profesjonalne zajęcia.

 

No i w przyszłym tygodniu zamierzam wybrac się na medytację do ośrodka buddyjskiego. Chcę zobaczyc jak to jest. jak mi się spodoba to będę chodzić.

 

 

Juz się widze oczami wyobraźni, jak w białej ichniej "prawie sukience" stoję na plazy, w tle zachodzące (lub wschodzące) słońce i wykonuję te wszystkie niesamowite ruchy, a w głowie harmonia, porządek i dystans do wszystkiego co problematyczne :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mysle nad medytacją.Wkurzam sie na chaos myśli i nieumiejętność skupienia się na problemie.

 

Przykład:patrzę na korytarz gdzie wiszą jeszcze gołe żarówki..trzeba by jakieś lampy..ale jakie...muszę pojechać do sklepu..tam blisko jest apteka to może od razu jakieś leki na przeziębienie..nie, leki przecież kupiłam jak byłam po buty...a w czym ja jutro idę do pracy...acha,trzeba reklamować tą fakturę..a propos faktura...podatek od nieruchomości trzeba zapłacić...jak będę szła trzeba kupić coś na obiad..może na gołąbki bo dawno nie było...boli mnie ramię ,chyba będzie deszcz...o ,pies wrócił,boże jaki brudny ,trzeba go wykąpać.......itd,itd

A lampek jak nie było tak nie ma :D

 

Morfeuszpomysł z tai chi jest dobry ale chyba warto zacząć od nauki z instuktorem a potem już można samemu

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

galka - na poczatek chcę poczytać w ogóle o filozofii tai chi, film i ksiązka pzrydadzą się również, jak już będę trenowac z instruktorem. Ale właśnie nic na hura, zacznę od poznania tego, w co chcę wejśc. Muszę się po prostu zatrzymać najpierw, poukładać sobie to i owo. Jak poczytam, zatrzymam trochę te gonitwę mysli, to i treningi z instruktorem będą skuteczniejsze. Poza tym uważam, ze dobrze najpierw poznac filozofię tego. Bo tutaj nie chodzi tylko o wykonywanie odpowiedniej sekwencji ruchów, ale o sposób myslenia, o duchową postawę.

 

pozdrawiam serdecznie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próbowałam kiedyś, dawno temu, żeby nie mówić za młodu. Nigdy nie udało mi się „nie myśleć” (choć mój mąż pewnie by powiedział, ze ja stale jestem w stanie medytacji :wink: ). Było tak jak galka pisała. :lol:

Najwyżej zasypiałam. :lol:

Ale ćwiczenia oddechowe pomagały. Teraz pewnie znowu oddycham tylko na pól gwizdka, bo dawno tych ćwiczeń nie robiłam.

Ale stwierdziłam, ze medytacja nie jest dla mnie. Takie siedzenie bez ruchu i zmuszanie się aby nie myśleć. (bo to właśnie wtedy robiłam) :roll:

A potem gdzieś czytałam, ze medytacją może być wszystko, że chodzi tylko o to by być „tu i teraz”.

Jak odkurzam, to nie myśleć o obiedzie. Jak jem, skupiać się na jedzeniu a nie błądzić myślami gdzie indziej.

To wydawało mi się bardziej „dostępne” i tego czasami próbuje.

Na przykład taki zwykły spacer.

 

Wsłuchuję się w przyrodę. Wiatr głaszcze moje uszy i skore. Mówi do mnie – jestem. Roślinki poruszają się. Każdy ruch także jest dźwiękiem który mówi – jestem. Idąc tak, słyszę także moje kroki, mój oddech. To tez mówi mi – jestem.

Nie myślę o zakupach, o tym co na obiad, co jutro ma być i co wczoraj było. Spaceruje, zbieram wrażenia, kolekcjonuje wszystko w danej chwili.

Dotyk słońca na mojej twarzy. Wiem, ze roślinki tez to czują.

Obserwuje cienie. Jeden z nich jest mój. Niczym nie rożni się od innych.

Ja tez niczym się odróżniam.

Na początku idąc na spacer byłam osoba udającą się na spacer. Oddzielną jednostką z konkretnym zamiarem.

Spacerując stałam się częścią wszystkiego co mnie otacza. Już nie zamierzam, tylko doświadczam.

Nie jestem już nawet obserwatorem, jestem częścią przyrody. Zatraciłam gdzieś własną „odrębność.” Jestem jak liść, jak drzewo, jak wiatr. Czuję jak gonię po polanie, a potem wędruję w koronach drzew i szybuję w gorę ku niebu i znowu w dół gdzie trawa jesienna pachnie.

Czuje, że jestem liściem, trawa, wiatrem... Ogarnia mnie wielka radość i wdzięczność.

Jestem tutaj, żyję, doświadczam piękno i dziękuje za wszystko.

 

Nie wiem czy to medytacja, ale jest to mój sposób na medytację. :D

Nie musze zamykać oczu aby odnaleźć szczęście. Nie musze nawet wyłączać myśli, bo dla mnie one także są błogosławieństwem. Bo mówią mi codziennie o tym, że żyję, ze jestem tutaj, ze mam za co dziękować.

I nie wiem czy Ten Spokój/Ten Bóg, którego spotyka się w prawdziwej medytacji jest inszy od Tego którego spotykam na takim spacerku, w zapachu trawy, w kolorze nieba, w dźwiękach szeleszczących liści, w twarzach ukochanych ludzi.., ale sadze, ze to Ten Sam.

 

Dlatego myślę, że z medytacja czy bez, da się odnaleźć To Coś. Drogi są różne, Cel taki sam.

 

A jak Wam uda się z medytacja, to chętnie poczytam co i jak. Mi jakoś nie bardzo udawało się medytować w ten taki „poważny” sposób. Ale nie byłam na żadnym kursie, tyle co z książek, wiec może tez dlatego, kto wie.

W każdy razie życzę powodzenia.

:p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zeljka, piękne to co napisałaś

 

:)

 

Morfeusz1, z Tai-chi można zaczynać z dowolnej strony.

 

Powiedziałabym, że to trochę tak jak z uśmiechem. Zasadniczo dobre samopoczucie wywołuje na twarzy uśmiech, ale jeśli zmusisz się do nawet sztucznego uśmiechu, to samopoczucie Ci się też choć trochę poprawi.

 

Ćwiczę coś pokrewnego i są wśród nas tacy, co najpierw filozofowali, a są tacy co najpierw fikali bez głębszego namysłu. Wszyscy zadowoleni :p

 

Nie bez znaczenia jest, że są to rzeczy, które najlepiej przekazuje się w kontakcie bezpośrednim. Książki pomagają bardzo niewiele.

 

Ja bym nie odwlekała. Każdy ruch jest dobry. Nawet niewprawny. Idź i nie myśl za dużo :wink: [/code]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próbowałam kiedyś, dawno temu, żeby nie mówić za młodu. Nigdy nie udało mi się „nie myśleć” (choć mój mąż pewnie by powiedział, ze ja stale jestem w stanie medytacji :wink: ). Było tak jak galka pisała. :lol:

Najwyżej zasypiałam. :lol:

Ale ćwiczenia oddechowe pomagały. Teraz pewnie znowu oddycham tylko na pól gwizdka, bo dawno tych ćwiczeń nie robiłam.

Ale stwierdziłam, ze medytacja nie jest dla mnie. Takie siedzenie bez ruchu i zmuszanie się aby nie myśleć. (bo to właśnie wtedy robiłam) :roll:

A potem gdzieś czytałam, ze medytacją może być wszystko, że chodzi tylko o to by być „tu i teraz”.

Jak odkurzam, to nie myśleć o obiedzie. Jak jem, skupiać się na jedzeniu a nie błądzić myślami gdzie indziej.

To wydawało mi się bardziej „dostępne” i tego czasami próbuje.

Na przykład taki zwykły spacer.

 

Wsłuchuję się w przyrodę. Wiatr głaszcze moje uszy i skore. Mówi do mnie – jestem. Roślinki poruszają się. Każdy ruch także jest dźwiękiem który mówi – jestem. Idąc tak, słyszę także moje kroki, mój oddech. To tez mówi mi – jestem.

Nie myślę o zakupach, o tym co na obiad, co jutro ma być i co wczoraj było. Spaceruje, zbieram wrażenia, kolekcjonuje wszystko w danej chwili.

Dotyk słońca na mojej twarzy. Wiem, ze roślinki tez to czują.

Obserwuje cienie. Jeden z nich jest mój. Niczym nie rożni się od innych.

Ja tez niczym się odróżniam.

Na początku idąc na spacer byłam osoba udającą się na spacer. Oddzielną jednostką z konkretnym zamiarem.

Spacerując stałam się częścią wszystkiego co mnie otacza. Już nie zamierzam, tylko doświadczam.

Nie jestem już nawet obserwatorem, jestem częścią przyrody. Zatraciłam gdzieś własną „odrębność.” Jestem jak liść, jak drzewo, jak wiatr. Czuję jak gonię po polanie, a potem wędruję w koronach drzew i szybuję w gorę ku niebu i znowu w dół gdzie trawa jesienna pachnie.

Czuje, że jestem liściem, trawa, wiatrem... Ogarnia mnie wielka radość i wdzięczność.

Jestem tutaj, żyję, doświadczam piękno i dziękuje za wszystko.

 

Nie wiem czy to medytacja, ale jest to mój sposób na medytację. :D

Nie musze zamykać oczu aby odnaleźć szczęście. Nie musze nawet wyłączać myśli, bo dla mnie one także są błogosławieństwem. Bo mówią mi codziennie o tym, że żyję, ze jestem tutaj, ze mam za co dziękować.

I nie wiem czy Ten Spokój/Ten Bóg, którego spotyka się w prawdziwej medytacji jest inszy od Tego którego spotykam na takim spacerku, w zapachu trawy, w kolorze nieba, w dźwiękach szeleszczących liści, w twarzach ukochanych ludzi.., ale sadze, ze to Ten Sam.

 

Dlatego myślę, że z medytacja czy bez, da się odnaleźć To Coś. Drogi są różne, Cel taki sam.

 

A jak Wam uda się z medytacja, to chętnie poczytam co i jak. Mi jakoś nie bardzo udawało się medytować w ten taki „poważny” sposób. Ale nie byłam na żadnym kursie, tyle co z książek, wiec może tez dlatego, kto wie.

W każdy razie życzę powodzenia.

:p

 

o to to, własnie to - chce zacząć być tu i teraz i skupiac się w danej chwili na jednej rzeczy, na jednej osobie, na jednej sytuacji. Jon Kabat Zinn nazywa to uwaznoscią. Zamówiłam sobie dwie jego ksiązki "Swiadomą drogą przez depresję" i "Gdziekolwiek jesteś, bądź" (tę kupiłam na allegro, bo nakład jest wyczerpany). Mam problem z tym, że nie być w 100% na teraz - jak jem, myślę np. że zaraz posprzatam, zapłacę rachunki, zadzwonię gdzies tam itp. I ciągle wybiegam myslami do innych rzeczy niż sytuacja, w ktorej akurat jestem. Coraz częściej łapię się na tym, że nie umiem się już cieszyć jak dawniej, nawet jak jestem na spacerze, jak spotyka mnie cos miłego, to moje mysli i tak są gdzieś indziej i w rezultacie głownie się martwię, głowię nad rozwiązaniem rozmaitych problemów. A małe problemy urastają mi do rangi tych nie do pzreskoczenia. I strasznie się boję jakiegoś załamania, tego, ze za chwilę mój organizm całkowicie się zbuntuje.

 

W 2006 roku byłam na "festiwalu" z dojrzewalnią róż - 5 dniowy pobyt w Kuklach. Same kobiety i codziennie rozmaite warsztaty. Ja chodziłam m. in. na poranne medytowanie do lasu. Ale to było kilka razy i nie umiałam się tak na 100% tym cieszyć, na 100% się wyłączyć. Jednak samo siedzenie na mchu czy trawie (na kalimacie) i wsłuchiwanie się w szum drzew i odgłosy natury dużo mi dało. Żałuję, ze wtedy tego nie pociągnęłam. Ale chyba nigdy nei jest za późno :D

ale zelijka - pięknie to napisałaś, chciałabym osiągnąć taki stan, nabyć taką własnie umiejętność.

 

bratki też jestem zdania, ze osobisty kontakt z instruktorem jest bardzo wazny - bo tutaj diabeł tkwi w szczegółach: odpowiedni układ rąk, głowy, oddech. Ale, jak pisałam wczesniej chcę najpierw o tym poczytac, poznac tę filozofię.

 

Nie mogę się doczekać kiedy przyslą mi te ksiązki. O Tej Uważnosci Kabata Zinna przeczytałam w Zwierciadle. A dzisiaj pojadę do empiku i kupię coś o Tai Chi - tutaj wolę na żywo pooglądac ksiązkę, sprawdzić rysunki i jak jest to ogólnie tłumaczone.No i czy jest tez cos o samej filozofii tai chi. Niby o tym można poczytać w necie, ale jestem z tych, co wolą książki i tradycyjne kartki :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, morfeusz1, ze Ty jesteś dla siebie za bardzo krytyczna. :wink:

Nie da się być cały czas „tu i teraz”. Taka natura naszego mózgu, ze nawet jak świadomość śpi, to on pracuje. :p

Medytacja to (może być) każda chwila w której jesteśmy wdzięczny za Życie.

Tego da się nauczyć.

Tak jak napisała bratki, nawet jeśli nie czujemy tego, to można zacząć od dziękowania za coś. Codziennie podziękować za coś.

Jeśli nie ma się „wielkich rzeczy’ za które możemy podziękować, to dziękujmy za małe.

Za dobrą pogodę, za smaczna kawę, za to, że do pracy na czas udało nam się przyjechać, obiad ugotować, posprzątać, dziecko ze szkoły odebrać...

A po czasie, zobaczycie, ze te „małe rzeczy” zaczynają rosnąć.., aż przestaną być małe i dojdzie się do punktu, kiedy wszystko jest ważne, potrzebne i dziękowania warte.

Tyle, ze o tym trzeba samemu sobie wciąż przypominać.

Ja nie na każdym spacerze tak fruwam, o nie, nie. :lol:

Też przeważnie jestem wszędzie i nigdzie. :roll:

Ale bardzo lubię właśnie takie chwile kiedy sobie przypominam o tej wdzięczności. :p

Daj koniecznie znać jak poszło. :p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, morfeusz1, ze Ty jesteś dla siebie za bardzo krytyczna. :wink:

Nie da się być cały czas „tu i teraz”. Taka natura naszego mózgu, ze nawet jak świadomość śpi, to on pracuje. :p

Medytacja to (może być) każda chwila w której jesteśmy wdzięczny za Życie.

Tego da się nauczyć.

Tak jak napisała bratki, nawet jeśli nie czujemy tego, to można zacząć od dziękowania za coś. Codziennie podziękować za coś.

Jeśli nie ma się „wielkich rzeczy’ za które możemy podziękować, to dziękujmy za małe.

Za dobrą pogodę, za smaczna kawę, za to, że do pracy na czas udało nam się przyjechać, obiad ugotować, posprzątać, dziecko ze szkoły odebrać...

A po czasie, zobaczycie, ze te „małe rzeczy” zaczynają rosnąć.., aż przestaną być małe i dojdzie się do punktu, kiedy wszystko jest ważne, potrzebne i dziękowania warte.

Tyle, ze o tym trzeba samemu sobie wciąż przypominać.

Ja nie na każdym spacerze tak fruwam, o nie, nie. :lol:

Też przeważnie jestem wszędzie i nigdzie. :roll:

Ale bardzo lubię właśnie takie chwile kiedy sobie przypominam o tej wdzięczności. :p

Daj koniecznie znać jak poszło. :p

 

Ty masz rację tutaj we wszystkim co piszesz. I nawet w tym, że krytyczna jestem dla siebie strasznie. Rozumiem, że nie da się byc na 100% zawsze tu i teraz, ale warto się tego nauczyć, aby móc się wyłączyć gdy bedzie się chciałao czy potrzebowalo. Kiedyś miałam mały notatnik, w kórym codziennie przed snem pisalam 3 dobre rzeczy, które mi się zdarzyły. Chyba znów zacznę coś takiego robic.

a takego wyciszenia, medytacji to potrzebuję teraz jak powietrza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

morfeusz1zainteresowalas mnie wczoraj tym co napisalas, o ksiazkach.

Znalazlam w necie, mozna posluchac na youtube

Zdecydowalam tez kupic pare ksiazek Jego autorstwa.

Zamowie sobie w Empiku.

Dziekuje za te informacje. Nie znalam wczesniej tego autora, a chetnie poczytam. Zobacze czy znajde cos dla siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zeljka - niestety nakład książki "Gdziekolwiek jesteś, bądź" jest wyczerpany, ale znalazłam ją na allegro. Kosztuje ponad 2 razy więcej, ale kupiłam bo myslę, że warto.

 

Jak pisałam, przeczytałam o nim w Zwierciadle (wrześniowym). Zobacz sobie na stronę http://www.mindfulness.com.pl to jest strona Polskiego Towarzystwa Mindfulness.

 

Pooglądam zaraz sobie te filmy na youtube, które podałaś.

 

 

Od rana mam wrażenie, że eksploduję przez ten chaos w głowie. Myślę, że jedną z przyczyn tego kryzysu jest to, że od początku roku, po sprzedazy poprzedniego mieszkania mieszkamy z Rodzicami. Najpierw u jednych, od sierpnia u drugich. Jeszcze 1,5 miesiąca. I pomimo, że generalnie jest ok, to jednak jest ciężko, bo trudno znaleźć kawałek miejsca tylko dla siebie. No i to ciągłe poczucie, że jednak nie u siebie. Do tego problem z poprzednim wykonawcą, trochę problemow finansowych, zdrowotnych i ten brak dystansu, spokoju wewnętrznego - i jestem na skraju załamania. Jak kwiaty na słońce czekam teraz na te książki.

Dzisiaj kupilam też parę o tai chi :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki morfeusz1 za stronę. Zerknę sobie. :p

Książkę zamówię w oryginale. Z tym nie powinno być problemów. Mam nadzieje. :roll:

Rozumiem Cię bardzo. Tez czasami mam wrażenie, ze więcej już nie udźwignę. :roll:

My często pomaga zadawanie sobie pytania: "Co z tego mogę się nauczyć?"

W ten sposób, wszystkiemu co się dzieje, można nadać jakiś sens.

(gorzej jak to cos to choroba lub śmierć bliskiej osoby, tu jestem bezradna jak dziecko i potrzebuje pomocy bliskich mi ludzi)

A jak jestem na kogoś zła, to wtedy zadaje sobie pytanie:" A co jakby ten ktoś poważnie zachorował, lub odszedł na zawsze?" I nagle uświadamiam sobie, ze aż taka zła nie jestem. :lol:

Z kolei jak denerwują mnie inny ludzie, to wtedy zadaje sobie pytanie:" Czy czasami w tej osobie nie denerwuje mnie cos co sama w sobie musze poprawić?"

I znowu mam nowy sens czegoś co na pierwszy rzut oka wydawało się negatywne.

I już 'ten ktoś kto mnie denerwuje" nie jest "tym kimś kto mnie denerwuje". Nagle staje się kimś kto przyszedł aby czegoś mnie nauczyć.

Z "upierdliwca" zmienił się w "nauczyciela". :D

Nie każdemu/każdej sytuacji tak łatwo można zmienić oblicze :wink: ale jeśli można, tak robię, bo mi to pomaga balansować. :wink:

A jak czasami, mimo starań padam na pisk, to staram się nie mówić do siebie "ty nieudaczniku" ...

Uczę się aby mówić "Żeleczko kochana moja, nic się nie stało, dasz sobie rady, nie bój nic, ja tu jestem i kocham cię"... :lol: Trzeba sobie wybaczać upadki. I to tez pomaga. By iść dalej bez zbędnego bagażu.

Nie pisze o tym, żeby mówić, ze to jest dobre, słuszne, pomocne. Jest, ale dla mnie.

Dla kogoś innego to mogą być bzdury.

Ale pisze, bo może ktoś tez się w tym odnajdzie i dla kogoś "moje bzdury" będą pomocne. :roll:

A Ty sobie dasz rady. Najważniejsze, ze chcesz. Odnajdziesz swój sposób i swój spokój. Bo to wszystko już w Tobie jest. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki morfeusz1 za stronę. Zerknę sobie. :p

Książkę zamówię w oryginale. Z tym nie powinno być problemów. Mam nadzieje. :roll:

Rozumiem Cię bardzo. Tez czasami mam wrażenie, ze więcej już nie udźwignę. :roll:

My często pomaga zadawanie sobie pytania: "Co z tego mogę się nauczyć?"

W ten sposób, wszystkiemu co się dzieje, można nadać jakiś sens.

(gorzej jak to cos to choroba lub śmierć bliskiej osoby, tu jestem bezradna jak dziecko i potrzebuje pomocy bliskich mi ludzi)

A jak jestem na kogoś zła, to wtedy zadaje sobie pytanie:" A co jakby ten ktoś poważnie zachorował, lub odszedł na zawsze?" I nagle uświadamiam sobie, ze aż taka zła nie jestem. :lol:

Z kolei jak denerwują mnie inny ludzie, to wtedy zadaje sobie pytanie:" Czy czasami w tej osobie nie denerwuje mnie cos co sama w sobie musze poprawić?" I znowu mam nowy sens czegoś co na pierwszy rzut oka wydawało się negatywne.

I już 'ten ktoś kto mnie denerwuje" nie jest "tym kimś kto mnie denerwuje". Nagle staje się kimś kto przyszedł aby czegoś mnie nauczyć.

Z "upierdliwca" zmienił się w "nauczyciela". :D

Nie każdemu/każdej sytuacji tak łatwo można zmienić oblicze :wink: ale jeśli można, tak robię, bo mi to pomaga balansować. :wink:

A jak czasami, mimo starań padam na pisk, to staram się nie mówić do siebie "ty nieudaczniku" ...

Uczę się aby mówić "Żeleczko kochana moja, nic się nie stało, dasz sobie rady, nie bój nic, ja tu jestem i kocham cię"... :lol: Trzeba sobie wybaczać upadki. I to tez pomaga. By iść dalej bez zbędnego bagażu. Nie pisze o tym, żeby mówić, ze to jest dobre, słuszne, pomocne. Jest, ale dla mnie.

Dla kogoś innego to mogą być bzdury.

Ale pisze, bo może ktoś tez się w tym odnajdzie i dla kogoś "moje bzdury" będą pomocne. :roll:

A Ty sobie dasz rady. Najważniejsze, ze chcesz. Odnajdziesz swój sposób i swój spokój. Bo to wszystko już w Tobie jest. :wink:

 

tyle mądrości jest w tym, co piszesz. Bardzo mi to pomaga, przypomina o tym co wazne i przede wszystkim o tym, że to ode mnie samej zalezą moje myśli, moje nastawienie do danej sytuacji.

Skorzystam z Twojego sposobu:

My często pomaga zadawanie sobie pytania: "Co z tego mogę się nauczyć?"

 

Z kolei jak denerwują mnie inny ludzie, to wtedy zadaje sobie pytanie:" Czy czasami w tej osobie nie denerwuje mnie cos co sama w sobie musze poprawić?"

 

Mój mąż mi powtarza, że zycie jest, było i będzie niesprawiedliwe, a ludzie byli, są i będą tacy, jacy są. I że nie warto tracic energii na analizę zachowania tych, co nas draznią i na denerwowanie się tymi, którzy chcą nam narobić kłopotów. Lepiej się skupić na tym, co mozemy w danej sytuacji zrobić.

Jest bardzo zadowolony, ze zainteresowałam się medytacją i tai chi, bo widzi, że powoli się wykańczam.

 

Wiele pracy przede mną, żeby odnaleźć ten spokój, harmonię wewnetrzną i uwaznośc, żeby się wyciszyć i żeby nabrac dystansu do zachowan innych ludzi, tych które mnie denerwują albo ranią - tak by ani mnei nie denerwowały, ani nie raniły.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...