Renia 16.10.2009 19:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 Niezamknięte będzie raną do łoża śmierci. A to niczemu nie słuzy. ja mam niezamknięte. i to niczemu nie służy pomimo tego nie chcę zamykać chyba dlatego tak nie reaguję, nie działam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
docent161 16.10.2009 19:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 Nefer - masz moją piątkę ! po mojemu to najlepiej dogadać się jak naj szybciej i określić na przyszłość żelazne tory których przekracać NIE MOŻNA !!! - NIE JESTEM ZWOLENNIKIEM PRZEMOCY , a śmiem zauważyć , że autorka lubi podsycać !! a małżenstwa właśnie po 7 lub 8 latach przechodzą kryzys ! i teraz jak z tego wybrną to tak potoczy się ich dalszy żywot Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 16.10.2009 19:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 Niezamknięte będzie raną do łoża śmierci. A to niczemu nie słuzy. ja mam niezamknięte. i to niczemu nie służy pomimo tego nie chcę zamykać chyba dlatego tak nie reaguję, nie działam Renia - każdy ma swoją metodę - mam nadzieję, że u Ciebie zadziałą Twoja. Ja mam inaczej, nie mogłabym spać, ale na szczęście nie wszyscy są tacy sami, bo byłoby potwornie nuuuuuuuuuuudno Powodzenia Rela Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
galka 16.10.2009 19:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 A reszta się ułoży. Takalbo inaczej - ale się ułoży. dokładnie. Ktos tu ma taką maksymę "jeszcze tak nie było, żeby jakoś nie bylo". Mam nadzieję ,że jako-tako oby nie byle -jako Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 16.10.2009 19:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 Nefer - masz moją piątkę ! po mojemu to najlepiej dogadać się jak naj szybciej i określić na przyszłość żelazne tory których przekracać NIE MOŻNA !!! - NIE JESTEM ZWOLENNIKIEM PRZEMOCY , a śmiem zauważyć , że autorka lubi podsycać !! a małżenstwa właśnie po 7 lub 8 latach przechodzą kryzys ! i teraz jak z tego wybrną to tak potoczy się ich dalszy żywot Z tym kryzysem to święta racja. Potwierdzam. też mi odpaliło Ale sie wszystko ułożyło ok Fakt- obie strony chciały, ochłonęły i pogadały. I zrobiło sie o wiele przyjemniej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Renia 16.10.2009 19:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 małżenstwa właśnie po 7 lub 8 latach przechodzą kryzys ! i teraz jak z tego wybrną to tak potoczy się ich dalszy żywot po 12 też przechodzą... i po 25 też ! nie wierzę, że w ogóle są małżeństwa bez kryzysów. tylko jedne łagodnie, inne ostro. i jedne przetrwają a inne rozpadają sie ..... a co jest pisane, to bedzie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Renia 16.10.2009 19:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 Renia - każdy ma swoją metodę - mam nadzieję, że u Ciebie zadziałą Twoja. Ja mam inaczej, nie mogłabym spać, ale na szczęście nie wszyscy są tacy sami, bo byłoby potwornie nuuuuuuuuuuudno taaa ..... zadziała w jedną albo w drugą stronę i przyjmę to co los przyniesie ja mogę spac, bo nauczyłam sie godzić z niektórymi sprawami i nie przeciwstawiac sie wszystkiemu na siłę, nie ratowac na siłę jak jest silne to przetrwa, jak słabe to zdechnie. I już. Ale to tylko o stosunki międzyludzkie chodzi ... Bo o inne sprawy walczę i nie czekam co los przyniesie, nie płynę z prądem, np. biznes. Tu wszystko ode mnie zależy, więc działam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
daggulka 16.10.2009 20:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 hm.... najlepiej , najrozsądniej i z korzyścią dla wszystkich jest wyjaśnić swoje anse w rozmowie .... nie zostawiać nic co boli i nie przechodzić nad tym do porządku dziennego .... ale nie wszyscy ludzie tak potrafią .... a także nie wszystkie małżeństwa są tak idealne i dopracowane i super i w ogóle żeby tak sobie wszystko wyjaśniać w kulturalnej rozmowie.... oczywiście super by było ..... ale tak nie jest ..... prawdą jest , że wszystko kiedyś wyjdzie jak wrzód na tyłku i to w najmniej odpowiednim momencie ..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Renia 16.10.2009 20:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 hm.... najlepiej , najrozsądniej i z korzyścią dla wszystkich jest wyjaśnić swoje anse w rozmowie .... nie zostawiać nic co boli i nie przechodzić nad tym do porządku dziennego .... a jak się to już wcześniej robiło wiele razy .... i wraca wszystko do punktu wyjścia , to co ? może przejśc do porzadku dziennego i czekać az inne okoliczności dopomogą podjąć decyzję ? W każdym razie emocje zostawic na boku. Tylko cisnienie podnoszą Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 16.10.2009 20:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 Herbata nie zrobi się słodsza od samego mieszania.Nawet wielokrotnego.Coś jest nie tak - i trzeba to zmienić jesli nie działa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
morfeusz1 16.10.2009 20:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 Większośc z nas pisze, że trzeba porozmawiać, jedni, że jak najszybciej, inni, żeby poczekac. Najwazniejsze, żeby nie rozmawiać wtedy kiedy jeszcze hula w nas złość, bo wtedy to emocje rzadzą, a racjonalizmowi trudno się przebić. ja porozmawiałabym jak najszybciej się da, ale po uspokojeniu tych najgorętszych emocji. Poza tym nie powinno się udzielac rad typu "spakuj walizki" itp. - bo to nie nasze życie i nie nasze decyzje. To Rela bedzie żyła z konsekwencjami takich czy innych postanowień. Tego typu rady są totalnym nieporozumieniem. I tak jak Nefer pisze, nie miec wizji związku z M jak miłość, ale zajrzec w głąb siebie i swojej wizji się przyjrzeć - ale takiej realnej. Kryzys to normalna rzecz, a takie sytuacje trzeba potraktowac jak czerwone swiatło ostrzegawcze: cos idzie nie w tę stronę, dzieje się coś, czemu trzeba się przyjrzeć. Może coś trzeba wyjasnić, naprawić. Poza tym faktycznie może tak być, ze jest jakies drugie dno, ze to nie ta buda, tylko cos innego, głębszego w mężu/w Was siedzi. Może gdzieś w podswiadomości siedziało i wylazło. Wylazło w brzydki sposób, ale jak już wylazło to trza się przyjrzeć i coś z tym zrobić. Łatwo jest powiedziec "spakuj walizki", a gdzie te wspólne lata, a co z dziecmi, domem? Tylko takie rady zza monitora mogą więcej szkody przynieśc niż dobrego. Ale że nie wolno zostawiac niewyjasnionych spraw to jasne jak slońce - takie nieprzegadane rzeczy niszczą związek, żal rośnie, rośnie i wrzód, o którym piszą dziewczyny, murowany. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
daggulka 16.10.2009 20:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 z doświadczenia własnego mogę powiedzieć .... że jeśli nie rozwiązuję w związku jakiejś sytuacji do końca i przechodzę nad nią do porządku dziennego to męczy mnie i odbija mi się czkawką w najmniej odpowiednim momencie ...co nie znaczy , że idealna jestem , pilnuje swoich spraw i wszystkie sytuacje rozwiązuję - i dlatego właśnie piszę z własnego doświadczenia, że u mnie na przykład się tak właśnie dzieje .... .... głupi przykład:mój mąż jest człowiekiem .... hm ... jakby to ująć .... nie troszczy się z natury ..... takie miał życie a nie inne , takie dzieciństwo- taki jest i koniec ... i na codzień radzę sobie sama ze wszystkim (dbanie o dzieci, zakupy, praca, spotkania ze znajomymi, itd) , jestem niezależna i mi to nie przeszkadza - ale czasem człowiek chce żeby zrobić mu choćby szklankę herbaty tak sobie - znienacka .... albo dziecko woła - pewnie, ze może sobie samo sok przynieść do pokoju - ale może w tej chwili woli żeby ktoś o niego zadbał tak sobie po prostu .... a tu nie - mój mąż , nie poda , nie zrobi , nie załatwi, nie zatroszczy się sam od siebie bo odbiera to jako objaw wykorzystania , czyli "przecież możesz sobie sama wziąć , sama kupić, sama zrobić, sama załatwić, sama..... " i ostatnio zaczęło mnie to razić ... po 10 latach związku nagle zaczynam zauważać , że traktuje mnie jak kumpla i partnera a nie jak kobietę i że zawsze tak było ....i pewnie, ze najlepiej byłoby usiąść i powiedzieć mu to .... i mówiłam .... ale nie dociera ....więc przeszłam nad tym do porządku dziennego .... i jestem pewna jak niewiemco , że odbije się to czkawką ... w najmniej odpowiednim momencie ....bo niezałatwione sprawy zawsze kiedyś wychodzą ..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
morfeusz1 16.10.2009 20:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 my sobie obiecaliśmy, że zawsze będziemy na bieżąco mówić, o tym co zabolało, co się nie spodobało, co wkurzyło. Oboje jesteśmy dośc temperamentni i kiedyś, zawsze wychodziło nam bokiem takie nieprzegadanie, nie wyjasnienie - wkurzyłam się na cos, a pokłóciłam się o zupełnie o coś innego i w rezultacie nie dośc że niepotrzebnie kłótnia, to podstawowa sprawa nie została wyjaśniona. I bywało róznie - więc sobie to obiecaliśmy. Ale nie zawsze się to udaje. Czasem zostanie to (coś co wkurzyło, zabolało)powiedziane w taki sposób, że i tak kłotnia gotowa - ale przynajmniej na temat. Nie zawsze uda się dobrac odpowiednie słowa, ton..... ale warto rozmawiac. Trzeba rozmawiac. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 16.10.2009 20:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 Kłótnia to objaw, że jeszcze komuś zalezy. Rozmowa, że zależy bardziej Pamiętam taką jedną kłotnię, że w ostatniej chwili powstrzymałam rękę - jeden jedyny raz mi się zdarzyło stanęłam na krawędzi (wiele lat temu). Powstrzymałam się, choć korciło ( przecież kobieta może spoliczkować faceta - to takie romantyczne. Facet kobiete nie, bo wtedy to damski bokser). Cieszę sie, że zdrowy rozsądek zwyciężył i nie okazałam się zwierzątkiem. Ale zrozumiałam, że siedzi we mnie takie proste zwierzątko i nie mogę go wypuszczać bez smyczy. Wolę wyjść i przejść się na spacer Powiedziałam o tym mojemu małżowi. Wtedy nauczyłam się mówic to co ja czuję a nie to co nie podoba mi się u niego. I uwierzcie - tą metoda można powiedzieć o wiele więcej niż wyrzucają z siebie potok pretenscji "bo ty nigdy" bo ty zawsze " Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
daggulka 16.10.2009 21:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 Powiedziałam o tym mojemu małżowi. Wtedy nauczyłam się mówic to co ja czuję a nie to co nie podoba mi się u niego. I uwierzcie - tą metoda można powiedzieć o wiele więcej niż wyrzucają z siebie potok pretenscji "bo ty nigdy" bo ty zawsze " nie wszyscy tak mają ... czasem trzeba się tego nauczyć, albo się przemóc .... a czasem .... po prostu nie mówi się o swoich własnych uczuciach żeby się nie odsłonić,żeby nie pokazać swojej słabości , żeby nie dać się zranić - często ponownie, z obawy o wykorzystanie tej wiedzy przez drugiego człowieka .... ten lęk - często irracjonalny , we własnej głowie ..... hamuje ten potok słów o własnych uczuciach które powinny być wypowiedziane ..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
asz 16.10.2009 21:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 Kochani dziękuję Wam! ... W sumie poszło o psa -jego psa.Niecały rok mamy mieszańca berneńskiego,niestety mój mąż ciągle nie miał czasu aby przez ten rok zrobić budę dla psa(jest stolarzem-więc zaden problem)i teraz jak nadeszła ta zima tak niespodziewanie zaczełam, bardzo naciskać (suszyłam mu głowe ,jak to baba )aby wreszcie zrobił tę budę ,bo mi jest żal tego psa ,aby w takie zimno był ciągle na dworze...zawsze mi odpowiadał ,ze jemu nic nie ma,nic mu się nie dzieje,no i tak od słowa do słowa.... ...ale sie porobiło Wiecie nigdy nie pomyslałam że tak będzie nigdy!!!..Ja romantyczka wierząca zawsze w wielką miłość.. ZOBACZYMY.. Bardzo Wam wszystkim DZIĘKUJĘ!!! Flegmą nie jestem, kłótnie się zdarzają. Profilaktycznie ogryzłbym sobie łapę o ile miałbym machnąć nią w złą stronę Właściwie tylko moje pogrubienie "jego"-"mamy" mnie zastanawia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
morfeusz1 16.10.2009 21:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 Kłótnia to objaw, że jeszcze komuś zalezy. Rozmowa, że zależy bardziej Pamiętam taką jedną kłotnię, że w ostatniej chwili powstrzymałam rękę - jeden jedyny raz mi się zdarzyło stanęłam na krawędzi (wiele lat temu). Powstrzymałam się, choć korciło ( przecież kobieta może spoliczkować faceta - to takie romantyczne. Facet kobiete nie, bo wtedy to damski bokser). Cieszę sie, że zdrowy rozsądek zwyciężył i nie okazałam się zwierzątkiem. Ale zrozumiałam, że siedzi we mnie takie proste zwierzątko i nie mogę go wypuszczać bez smyczy. Wolę wyjść i przejść się na spacer Powiedziałam o tym mojemu małżowi. Wtedy nauczyłam się mówic to co ja czuję a nie to co nie podoba mi się u niego. I uwierzcie - tą metoda można powiedzieć o wiele więcej niż wyrzucają z siebie potok pretenscji "bo ty nigdy" bo ty zawsze " prawda, sama prawda. Tez staram się w takich sytuacjach mówić o tym, co czuję, odnosić się do danego zachowania, a nie do niego, jako człowieka, ale kurcze trudne to jest i nie zawsze wychodzi. Staramy się unikać słów "Ty nigdy, Ty zawsze", ale zdarzają się i one niestety. W tej sytuacji tez dobrze skupić się na uczuciach: na tym, ze czułam się np. upokorzona, a nie "Upokorzyłeś mnie", na tym, że czuję się zawiedziona, a nie "zawiodłeś mnie". Ale żeby tak rozmawiac, to po pierwsze trzeba się tego naucyzć, a po drugie nie w silnych emocjach. Wtedy zazwyczaj pojawiają się przywoływane "nigdy, zawsze". Dlatego jestem za tym, by poczekac aż emocje troche ochłoną. Wtedy łatwiej o nich mówic. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 16.10.2009 21:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 Hmmmdo rozmowy to trzeba mieć partnera.Pierwsze pytanie czy facet nim jest. Bardziej myślę, ze z jego punktu widzenia wszystko jest OK. Walnął ją, ona charakterna to oddała, sprawa zamknięta i dlaczego się dąsa? I dzieli włos na czworo....I chyba tak to wygląda. Żeby były jakieś granice, to trzeba je najpierw ustalić. Ale jak ma ustalać osoba, która też bije? Olać sprawę i drążyć dalej budę dla psa. Kropka. PS - pierwsze moje odczucia były takie, jak wasze. Ale to chyba kobiecy punkt widzenia. Faceci są bardziej ... prostolinijni. I bardzo nie lubią poważnych rozmów. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
iza mama gabora 16.10.2009 22:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 Zanim każda z nas odezwie się do swojego faceta powinna przeczytać (być może po raz drugi lub trzynasty) książeczkę pt."Mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus".Jeśli mimo tego nie zapamiętamy rad w niej zawartych-należy rozmawiać z lubym,pokazując mu paluchem w tabelkach owej lektury,co się aktualnie mówi. Oni często nas naprawdę nie rozumieją Pzdr. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
lump praski 16.10.2009 23:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2009 Muszę to z siebie wyrzucic. Dwa dni temu ogroooomnie pokłóciłam się ze swoim mężem. ..ale to nie była o tak, zwykła kłótnia.Doszło do użycia siły,mąż mocno mnie popchnął...ja rozgniewana, zbuntowana "nie dam sobie " więc go też popchnęłam...i zaczęła się szarpanina dosyć mocna,zakończona uderzeniem w głowę. Przegiął i to mocno,jesteśmy 8 lat małżeństwem...i była to wielka miłość... ....oj zawsze powtarzałam że to byłby koniec, gdyby mnie facet uderzył.. Wiem że nie jestem bez winy że go sprowokowałam ,chciał mnie wyrzucić z kuchni,ale choćby nie wiem co nie powinien mnie uderzyć...jestem kobietą-jego kobietą-matką jego dzieci Chodzę struta ,ciągle jest jeszcze we mnie złość ,nie odzywam się do niego gdyby nie dzieci,to bym kazała mu się wynosić,nie mogę na niego patrzeć....ciągle przed oczami mam jego wykrzywioną złością twarz...nie wiem co robić Mówią że od wielkiej miłości do nienawiści krótka droga. Owszem zdarzały się nam dotad kłótnie ,mniejsze i większe...ale nigdy dotąd nie użył wobec mnie siły...był dobrym mężem... Gdzie są granice...? Przepraszam że piszę pod nowym nickiem. Jak w kuchni to trzeba go bylo pchnac nozem . Klasyka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.