Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

WIELKA KŁÓTNIA


rela5

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 127
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Mieszkam ponad 20 lat z Teściami w jednym domu.

Moi goście, także ci z forum, mogą poświadczyć - jest absolutnie bezkolizyjnie.

Byle tylko dziadkowie nie chcieli być nadopiekuńczy i wtykać palca między drzwi. :wink: :lol:

Żyjemy razem, ale każdy zajęty swoimi sprawami, trochę jakby dwie rodziny w jednym mini-bloku... :o :lol:

Może warto postarać się wyznaczyć granice prywatności wobec rodziców i rodzeństwa? Czasem może to wiele pomóc.

Pozdrawiam Cię serdecznie, Rela, kciuki trzymam, żeby wszystko dobrze poszło.

Amalfi - w sumie to ja chyba też... :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobno można mieszkać z teściami, albo rodzicami i nawet sie lubić. Ba. Przyjaźnić (ja wolałam nie próbować :wink: ). Bo nie chodzi o to, żeby mieć od razu dom z basenem. Nie chodzi też o to, że facet ma zapewnić wszystko, a kobitka tylko sie pławić. Chodzi o to, że jakoś trzeba sie starać, aby rodzina, którą się założyło miała z czasem coraz lepiej, a nie odwrotnie.

 

Co do granic, o których pisze DPS, to w tym akurat przypadku, moim skromnym zdaniem, prawo do wyznaczania granic należy się rodzicom autorki wątku, a nie zięciowi, który zaległ u nich od dobrych iluśtam lat i nic nie robi, a jeszcze z łapami startuje do ludzi, którzy go przygarneli.

 

Dla mnie ten koleś nie umie zadbać nawet o psa, a co dopiero o rodzinę. Jest na forum dużo ludzi, którzy mieszkają z rodzicami, ale coś dobudowują, rozbudowują, kupują stare chałupy do remontu itd. A tu?

 

I jeszcze czytam o jakimś poczuciu winy żony, która oberwala po głowie. A jak ten pies go z zimna ugryzie, to też pies będzie winien? Dla mnie to żadne rozmowy, kompromisy, ale twarde warunki. Bo istnieje jeszcze takie coś jak odpowiedzialność. Za rodzinę, za psa, za bliskich, którym sie siedzi na głowie. Zrozumiem, jeśli ktoś jest chory, na wózku, ale tak? I wcale nie będę zdziwiona, jeśli się okaże, że ta działka to darowizna od rodziców albo teściów.

 

rela może przestań sie cackać i poszukaj jakiegoś małego drewnianego domku do przestawienia (pełno jest ogłoszeń za małe pieniądze) i postaw gościa przed faktem zamieszkania na swoim i dopiero budowy nowego domu w dowolnym tempie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobno można mieszkać z teściami, albo rodzicami i nawet sie lubić. Ba. Przyjaźnić (ja wolałam nie próbować :wink: ).

 

 

Co do granic, o których pisze DPS, to w tym akurat przypadku, moim skromnym zdaniem, prawo do wyznaczania granic należy się rodzicom autorki wątku .

 

Pewnie, że można się lubić - lubię Rodziców męża i lubiłam ich też wtedy, gdy u nich 5 miesięcy mieszkaliśmy. Ale i tak było trudno - ich dom, ich zasady, nam przyszło się przystosowac. Podobnie u moich Rodziców - jestesmy tu od sierpnia, też się lubimy (chdzi mi o relację my - oni, bo wiadomo, że ja ich kocham), ale też jest trudno, bo zawsze cos. Ponieważ tam bylismy goścmi, tu jesteśmy gośćmi to jest cięzko. mamy swój spokój, ale nie jest tak, jak na swoim - inny rytm dnia, wrażenie, że ciągle się jest pod obserwacją, jest się ciągle ocenianym za to, co się robi czy czego się nie robi. Cięzko jak cholera. Łatwiej o tyle, że u nas to sytuacja przejściowa. Ale nie wyobrazam sobie tak na dłuższą metę. Nie mamy nie wiadomo ile kasy, raczej mniej niż więcej, ale jest dla nas oczywiste, że musimy mieć SWÓJ dach nad głową i SWÓJ kawałek podłogi, miejsce, gdzie to my organizujemy rytm dnia i gdzie to my decydujemy jak jest poukladane w lodowce, co, gdzie stoi, czy sprzatamy, czy dajemy na luz itp.

 

 

 

Nie wyobrażam sobie tez sytuacji, że mój mąż się przepycha z moimi rodzicami albo ja z jego - tutaj nie wiem, co by się działo, wazny jest szacunek. Ale nie oceniam, bo nie wiem, co sie u Reli wydarzyło. Co do granic to się zgadzam - ich dom, więc oni decydują. Dlatego tez nie chcielismy mieszkać z rodzicami, ani nawet na dzialce od nich. Bo wtedy istaniałoby jakieś zobowiązanie, takie niewidzialne sznureczki, za które mogliby pociągac jakby chcieli - może by tak nie było, ale potrzebna mi swiadomosć, że to, co nasze to NASZE.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

morfeusz1

czytam czasem Twoje wypowiedzi ... jesteś mądra !!!!!!!!!

zawsze przemyślane, z serca i rozumu.

szacunek.

 

 

 

 

 

p.s. ech, żebym miała taką synową ..... :wink:

człowiek by spokojnie kiedyś zamknął oczy ....

a tak to zza grobu sie jeszcze będzie denerwował :wink:

 

Renia - az się zawstydziłam normalnie :oops: ale bardzo dziękuję za komplement, tym bardziej, ze ja mam inne zdanie na ten temat :wink: :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A wiecie co? A ja nie do końca się z Wami zgodzę, że jeśli rodzice biorą pod swój dach, to oni tam rządzą.

Oczywiście, że ogólne zasady muszą być podporządkowane ich zasadom, bo to w końcu ich dom.

Ale - nie jest tak, że jeśli dajemy komuś dach nad głową, to kupujemy czy dostajemy tym samym prawo decydowania o wszystkim. I chyba zrozumienie tego faktu warunkuje powodzenie wspólnego zamieszkania.

Nie może być tak, że to rodzice decydują, o której pójdziecie spać, jakie filmy będziecie oglądać i jakich gości przyjmować, jakie meble i w którym kącie postawicie, jak powinniście podzielić się obowiązkami i jak układać wzajemne relacje między sobą.

Moi Teściowie nigdy się nie wtrącają, nawet jeśli czasem się z mężem nie zgadzamy. Mama zawsze mówi: musicie sami to załatwić i sami zdecydować, to Wasza sprawa. Kiedyś jeden z naszych gości powiedział, że mamy niewidzialnych rodziców - tak mało ich widzieli nasi goście.

A jednak jesteśmy też bardzo blisko, jak oni wróca z miasta to Mama idzie zaraz do mnie pochwalić się zakupami, jak ma kłopot, to też idzie do nas i prosi o ewentualną pomoc. Jeśli trzeba mi rady albo życzliwej rozmowy - idę do Teściowej, a jeśli jest OK - to po prostu każdy idzie do swojej roboty i tyle.

Mam wiele szczęścia, że na takich ludzi trafiłam - oni od początku rozumieli, że udzielając nam schronienia wydzielają z domu przestrzeń, która będzie WYŁĄCZNIE nasza - bez żadnych wyjątków.

Tak więc, nie do końca zgodzę się z tezą szanownych przedmówczyń, że to rodzice decydują, bo to ich dom. Jeśli nas wzięli i dali kawałek miejsca - staje się tak samo nasz. I to my i oni, każdy wyznacza pewne granice.

Jeśli wytycza je tylko jedna strona, to robi się problem, czyż nie? :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A wiecie co? A ja nie do końca się z Wami zgodzę, że jeśli rodzice biorą pod swój dach, to oni tam rządzą.

Oczywiście, że ogólne zasady muszą być podporządkowane ich zasadom, bo to w końcu ich dom.

Ale - nie jest tak, że jeśli dajemy komuś dach nad głową, to kupujemy czy dostajemy tym samym prawo decydowania o wszystkim. I chyba zrozumienie tego faktu warunkuje powodzenie wspólnego zamieszkania.

Nie może być tak, że to rodzice decydują, o której pójdziecie spać, jakie filmy będziecie oglądać i jakich gości przyjmować, jakie meble i w którym kącie postawicie, jak powinniście podzielić się obowiązkami i jak układać wzajemne relacje między sobą.

Moi Teściowie nigdy się nie wtrącają, nawet jeśli czasem się z mężem nie zgadzamy. Mama zawsze mówi: musicie sami to załatwić i sami zdecydować, to Wasza sprawa. Kiedyś jeden z naszych gości powiedział, że mamy niewidzialnych rodziców - tak mało ich widzieli nasi goście.

A jednak jesteśmy też bardzo blisko, jak oni wróca z miasta to Mama idzie zaraz do mnie pochwalić się zakupami, jak ma kłopot, to też idzie do nas i prosi o ewentualną pomoc. Jeśli trzeba mi rady albo życzliwej rozmowy - idę do Teściowej, a jeśli jest OK - to po prostu każdy idzie do swojej roboty i tyle.

Mam wiele szczęścia, że na takich ludzi trafiłam - oni od początku rozumieli, że udzielając nam schronienia wydzielają z domu przestrzeń, która będzie WYŁĄCZNIE nasza - bez żadnych wyjątków.

Tak więc, nie do końca zgodzę się z tezą szanownych przedmówczyń, że to rodzice decydują, bo to ich dom. Jeśli nas wzięli i dali kawałek miejsca - staje się tak samo nasz. I to my i oni, każdy wyznacza pewne granice.

Jeśli wytycza je tylko jedna strona, to robi się problem, czyż nie? :wink:

 

jest wiele racji w tym co piszesz. Ale nie wszyscy sa tacy, jak Wasi Rodzice - tylko pozazdrościć :wink: . Bywa i tak, że np. tato uważa, ze pod jego dachem to jego zasady itp itd...... wszystko od ludzi zalezy. Ale nic na siłę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja mam inne zdanie na ten temat :wink: :lol:

nie szkodzi, nie szkodzi, porządnie analizujesz tematy

 

a ja, cóż, zwichrowaną mam psychikę życiem (szczególnie ostatnio), borykaniem się z tysiącem problemów, przykrości, obowiązków ponad moje siły, ponad 30-letnim stażem pracy i niewiele krótszym małżeńskim, więc inaczej widzę pewne rzeczy niż Ty ....

 

ale za to co do kotów, to się zgadzamy :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak rodzice dyktują warunki, to z reguły młodzi od nich szybko uciekają

tego się nie da wytrzymać na dłuższą metę

muszą być niewidzialni, żeby młodych utrzymać przy sobie .... tak jak u DPS

a to zbyt trudne jest dla większości

 

a ja to nawet przy niewidzialnych nie chciałabym mieszkać

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak rodzice dyktują warunki, to z reguły młodzi od nich szybko uciekają

tego się nie da wytrzymać na dłuższą metę

muszą być niewidzialni, żeby młodych utrzymać przy sobie .... tak jak u DPS

a to zbyt trudne jest dla większości

 

a ja to nawet przy niewidzialnych nie chciałabym mieszkać

 

ja też :wink:

 

co do kotów to się zgadzamy absolutnie :wink: co do reszty to myślenie się zmienia - doświadczenia (pozytywne i te negatywne) weryfikują coraz częsciej moje podejście do zycia, do róznych tematów. Patrząc wstecz widzę, jak bardzo się zmieniłam w ciągu ostatnich 5 lat, ba! nawet w ciągu ostatnich 3 lat :wink: ale że zmiana podstawą rozwoju, to mnie to nie martwi :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że to wielka rzadkość, ale moi Teściowie naprawdę są nie tylko tolerowanymi, ale bardzo pożądanymi współlokatorami (dom należy obecnie do męża i do mnie).

Zawsze pomogą, kiedy trzeba, Teściowa obiadki gotuje (ma grafik, kto o której wraca i na tę godzinę szykuje obiad, naprawdę!), jak dzieci były małe, to zawsze przypilnowała, nie mówiąc o tym, ile pomagają w pracach wokół domu i w polu. Nie wiem, jak dalibyśmy sobie bez nich radę.

Pamiętajcie, dziewczynki - nigdy nie mów nigdy... :wink: :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W moim rodzinnym domu został brat, więc rodzice z nim będą już mieszkać.

 

Po ślubie pojawiła się propozycja, aby zamieszkać z teściami (chcieli oddać piętro domu). Nie zgodziłam się, wybrałam mieszkanie w kawalerce na IV piętrze i nie żałuję decyzji. Nie mówię "nigdy", bo teściowie są w coraz gorszej formie i pewnie stanie się tak, że w końcu z nami zamieszkają :-?

 

Myślę, że zawsze jest coś za coś. Ja za "wolność' musiałam zaakceptować fakt, że nikt mi w niczym nie pomagał. jak miałam małe dziecko, to musiałam zrezygnować z pracy, a potem zatrudnić nianię. Jak uzupełniałam edukację, to często było tak, że o 15.00 miałam pociąg, a o 13.00 jeszcze nie wiedziałam z kim zostawię dziecko na 2 dni.

 

Odbiegłyśmy od tematu :roll:

W przypadku autorki watku nie ma jednak mowy i jakimś coś za coś, bo ja tu widzę same minusy z faktu mieszkania razem z rodzicami. Mąż ucieka w pracę, rela zmęczona sytuacją, rodzice wyczerpani awanturami, brat chyba też nie za szczęśliwy, dzieci wystraszone awanturami, rękoczyny (na razie jeden),z możliwością rozmowy, ktora powinna być w rodzinie czymś normalnym czeka się, aż reszta domowników wyniesie sie z domu itd. Tę sytuację moim zdaniem należy zmienić i to szybko, zanim nie stanie się coś nieodwracalnego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodam jeszcze, że bardzo mi się podoba model wielopokoleniowej rodziny (jak z reklamy cyfrowego polsatu :wink: ), ale do tego, aby się dobrze układało, potrzeba przestrzeni dla wszystkich, bo już dawno zostało udowodnione, że brak przestrzeni, intymności i możliwości pobycia samemu ze sobą powoduje agresję.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

już dawno zostało udowodnione, że brak przestrzeni, intymności i możliwości pobycia samemu ze sobą powoduje agresję.

ja jak sie nie wyprowadzę z mieszkania za 2 tygodnie, to zacznę używac tego noża kuchennego i finał będzie taki, że zamiast w nowym domu to w jeszcze mniejszym lokum będe mieszkać (i może współlokatorów będzie więcej) ...

juz widac efekt siedzenia jeden na drugim bez możliwości odpoczynku i chocby odrobiny samotności ....

nie wiem co by bylo gdybym miała tak miec do konca zycia :wink:

a jest tylko syn i mąż

naprawde nie dziwie się temu mężowi reli i jej też, przeciez tam jest jeszcze 2 dzieci, rodzice, brat ...

ludzie !!!

postawcie sie w ich sytuacji !

rozgrzeszam ze wszystkiego !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

już dawno zostało udowodnione, że brak przestrzeni, intymności i możliwości pobycia samemu ze sobą powoduje agresję.

ja jak sie nie wyprowadzę z mieszkania za 2 tygodnie, to zacznę używac tego noża kuchennego i finał będzie taki, że zamiast w nowym domu to w jeszcze mniejszym lokum będe mieszkać (i może współlokatorów będzie więcej) ...

juz widac efekt siedzenia jeden na drugim bez możliwości odpoczynku i chocby odrobiny samotności ....

nie wiem co by bylo gdybym miała tak miec do konca zycia :wink:

a jest tylko syn i mąż

naprawde nie dziwie się temu mężowi reli i jej też, przeciez tam jest jeszcze 2 dzieci, rodzice, brat ...

ludzie !!!

postawcie sie w ich sytuacji !

rozgrzeszam ze wszystkiego !

 

Reniu ale właśnie o to chodzi, że nic z tym nie robią. Mają działkę, on jest stolarzem, oboje pracują, więc można było już dawno kupić jakiś domek z odzysku i mieć nawet pokój z kuchnią tylko dla siebie. Ja bym tak zrobiła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...