Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Mówili że się nie da,a jednak sie dało


iga112

Recommended Posts

Skaczę z tematu na temat i sama nie wiem gdzie się wciąć :(

Postanowiłam zacząć tutaj.

Jestem posiadaczką starego,poniemieckiego,ogromnego domu,na 60arowej działce z trzema(czterema)współwłaścicielami.Nieruchomość została podzielona w ten sposób,że jeden dom to własność dwóch sióstr(między innymi mojej mamy),drugi dom nalezy do następnej osoby i trzeci do następnej.Wszystko to na jednym wspólnym podwórku :o :evil: Do tego dochodzą budynki gosp.dla każdego jakiś,nie koniecznie w jednym kawałku,CAŁKOWICIE ZDWASTOWANE i cała masa części wspólnych.Kiedyś jak dziadkowie gospodarzyli,to miało to jakiś sens,obecnie żadnego.Cześci wspólne to np.podwórko,jakieś wjazdy,wyjazd,przejazdy,dojazdy i cała masa nie wykorzystanej,zaniedbanej przestrzeni.Do tego dochodzi wspólny obornik(ja mam w nim trzecią część :D )no i różne inne rzeczy.Nic konkretnego mojego,własnego.Rodzice dawno temu dali sobie z tym spokój i kupili mieszkanie w mieście.Zostawili mi tą POSIADŁOŚĆ :D :D :D z całym tym ustrojstwem.Trochę tam pomieszkałam,remontowałam jedynie w środku i wyjechałam za MIŁOŚCIĄ na Litwę.Posiadłość niszczała,kolejne dachy się waliły,kolejne bziny i jesiony porastały podwórko,a mojej miłości dali propozycję powrotu do kraju(niby lepsze warunki oferują) :roll: No i w maju 2010 roku na stałe wracamy do Polski.No ale co zrobić z tą nieruchomością?Nie chcę mieszkać w takim kołchozie.Nikt do tej pory nie znalazł cudownego środka jak to podzielić,żeby miało to sens.Tak gdybaliśmy,rozpatrywaliśmy,oczywiście moja miłość stwierdziła,że najlepiej to sprzedać :evil: Myślałam,myślałam i pewnego dnia spakowałam manatki i przyjechłam.Zwołałam naradę wspólników,naświetliłam sprawę,dałam każdemu plan sytuacyjny i poprosiłam o naniesienie swoich propozycji nowego podziału.Odbyły się trzy spotkania.Straszono mnie awanturami,że nikt się nie zgodzi,że takie rzeczy się nie udają,że to nie ma sensu,że to kosztuje tyle kasy,że skórka za wyprawkę się nie opłaca.I wiecie co?Wniosek w sądzie o zniesienie współwłasności i przeprowadzenie nowego podziału,złożony,termin rozprawy ustalony,koszt to 300 zł(po 100 na głowę)bo jesteśmy zgodni+jakieś 2,500 dla geodety.Nie napisałam jeszcze że cała ta nieruchomość była na jednej księdze wieczystej :o czyli wszyscy od siebie uzaleznieni.Jednak się dało,bez awantur,bijatyk(bo i takie mają miejsce),z uśmiechami na twarzy.Tak że teraz mam swój(wraz z kuzynką)dom,ze swoim podwórkiem,swoim ogródkiem,bez sąsiadów,wiecznie otwartch bram itd.No i zaczełam REMONT. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I wiecie co?Wniosek w sądzie o zniesienie współwłasności i przeprowadzenie nowego podziału,złożony,termin rozprawy ustalony,koszt to 300 zł(po 100 na głowę)bo jesteśmy zgodni+jakieś 2,500 dla geodety.Nie napisałam jeszcze że cała ta nieruchomość była na jednej księdze wieczystej :o czyli wszyscy od siebie uzaleznieni.Jednak się dało,bez awantur,bijatyk(bo i takie mają miejsce),z uśmiechami na twarzy.Tak że teraz mam swój(wraz z kuzynką)dom,ze swoim podwórkiem,swoim ogródkiem,bez sąsiadów,wiecznie otwartch bram itd.No i zaczełam REMONT. :D

 

Czegoś nie rozumiem. Sprawa się już zakończyła ("teraz mam swój dom") czy dopiero się odbędzie ("termin rozprawy ustalony") ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I wiecie co?Wniosek w sądzie o zniesienie współwłasności i przeprowadzenie nowego podziału,złożony,termin rozprawy ustalony,koszt to 300 zł(po 100 na głowę)bo jesteśmy zgodni+jakieś 2,500 dla geodety.Nie napisałam jeszcze że cała ta nieruchomość była na jednej księdze wieczystej :o czyli wszyscy od siebie uzaleznieni.Jednak się dało,bez awantur,bijatyk(bo i takie mają miejsce),z uśmiechami na twarzy.Tak że teraz mam swój(wraz z kuzynką)dom,ze swoim podwórkiem,swoim ogródkiem,bez sąsiadów,wiecznie otwartch bram itd.No i zaczełam REMONT. :D

 

Czegoś nie rozumiem. Sprawa się już zakończyła ("teraz mam swój dom") czy dopiero się odbędzie ("termin rozprawy ustalony") ?

 

No tak,faktycznie,sąd jeszcze młotkiem nie stuknął a ja już się emocjonuję. :( Sprawę mamy 20.pazdziernika,wiec we wtorek,ale jesteśmy(wspólnicy)zgodni,taki tez wniosek złożyliśmy w sadzie więc odbędzie się tylko jedna rozprawa.Sąd zatwierdz nasze ustalenia,bez rozstrzygania,bo nie ma zadnego sporu.Powoła geodetę,który wytyczy nowe granice według naszych ustaleń.Sąd w to nie ingeruje.Przychyla się do tego co ustalone przez właścicieli.I Chwała Bogu. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sąd zatwierdz nasze ustalenia,bez rozstrzygania,bo nie ma zadnego sporu.Powoła geodetę,który wytyczy nowe granice według naszych ustaleń.Sąd w to nie ingeruje.Przychyla się do tego co ustalone przez właścicieli.I Chwała Bogu. :wink:

 

Sąd jest niezawisły. Może równie dobrze sprzedać wam całość i kazać podzielić się pieniędzmi. Waszą propozycją się tylko kieruje. Podziwiam za optymizm co do kosztów sądowego geodety. Jak sędzia będzie asekurancki to dołoży jeszcze opinię biegłego o samodzielności działek, wycenę przez biegłego itp. Liczyłaś jakie koszta ponieślibyście dokonując zwykłego zgodnego podziału u notariusza ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dopiero zaczęłam,a już mi bokiem wychodzi.Nie mam bladego pojęcia o remoncie i coraz bardziej sobie to uświadamiam.A jeszcze do tego tato,który z technologiami zatrzymał się w latach osiemdziesiątych,teściu który zrobiłby to lepiej :evil: tesciową,która twierdzi,że wyrzucam w błoto jej synka pieniądze i męza,który między wypełnieniem a rwaniem dzwoni i pyta czy już zrezygnowałam z tego remontu?Do tego dochodzą różni ludzie którzy chca ode mnie różne dziwne rzeczy.No i przeciwnik którego nie doceniłam.Ten przeciwnik to oczywiście remontowany dom :evil: Zaczełam robic wszystko na raz zamiast robić po kolei.W poniedziałek wchodzą górale robić dach.Oni przynajmniej wiedzą co robić i ja do niczego nie jestem im potrzebna.Dzisiaj wywaliłam wszystkie zeliwne grzejniki.Uwaga:szt 9,kazdy po min.24 żeberka ok.120 kg.kazdy. :o podobno jeszcze niezle na tym zarobię,bo za zeliwo dobrze płacą :D Chciałam zaangażowac panów spod sklepu,żeby pomogli to wyniesc i okazało się,ze tutaj nie ma panów w "sweterkach" :o .Owszem,było dwóch,ale oni są na rentach i "nie dorabiają",a ci co dorabiali to oglądają nas z góry :lol: dacie wiarę :o Musieliśmy ciąć te grzejniki flexem w domu i dopiero wynosić.Oczywiście musiałam zaangazować rodzinę ku ich niezadowoleniu,ale jakoś poszło.Dziury po rurach są przeogromne :evil: Ale odkryłam jeden kwiatek.Mianowicie przesunięta ściana nośna. :o To znaczy ona nie jest przesunięta,tylko jej nie ma,a na jej miejsce postawiono nową sciane ale akieś 1,20 metra dalej.Podłoga trzęsie się w tym pokoju okropnie i nie bardzo wiem co powinnam zrobić.Ponoć ta ściana jest postawiona na jakimś legarze.Nie wiem czy ją ruszać,czy zostawić?A co z tą trzęsącą sie podłogą?Zerwaliśmy parę desek,a w stropach na belkach jest trzcina,a na niej piach z plewami.Generalnie podłogi nie trzymają zadnego poziomu.Różnice dochodzą nawet do 20 cm.W obecnej kuchni,gdybym wylała wodę,to wszystko spływa na środek.Nie wiem czym to wypełnić po zerwaniu desek i w jaki sposób zrobić ten poziom :-? Betonu lać nie mogę,zeby nie obciążać stropów.Może ktos coś doradzi :cry:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybacz Igo szczerość, ale chyba powinnaś mieć przy takiej inwestycji kogoś, kto się faktycznie zna na budowlance. Rozumiem, że masz na to bardzo dużo pieniędzy i nie liczysz się z kosztami, skoro np. wyrzucasz żeliwne grzejniki. To, że niewiele osób je dziś kupuje wynika z tego że są drogie choć najlepsze technicznie..... Pewnie zamiast nich dasz współczesne płytowe, które wytrzymają 10 lat. Teściowa ma sporo racji - generalny remont jest droższy niż budowa nowego domu, wiec trzeba mieć sentyment do tego starego i dużo pieniędzy, żeby się na coś takiego decydować. A co do stropów - drewniane w przedwojennym budynku na 99% nadają się do wymiany. Ugięcie które obserwujesz najlepiej o tym świadczy. Najłatwiej jest je zastąpić którymś z systemów gęstożebrowych - Teriva, Rector itp.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sąd zatwierdz nasze ustalenia,bez rozstrzygania,bo nie ma zadnego sporu.Powoła geodetę,który wytyczy nowe granice według naszych ustaleń.Sąd w to nie ingeruje.Przychyla się do tego co ustalone przez właścicieli.I Chwała Bogu. :wink:

 

Sąd jest niezawisły. Może równie dobrze sprzedać wam całość i kazać podzielić się pieniędzmi. Waszą propozycją się tylko kieruje. Podziwiam za optymizm co do kosztów sądowego geodety. Jak sędzia będzie asekurancki to dołoży jeszcze opinię biegłego o samodzielności działek, wycenę przez biegłego itp. Liczyłaś jakie koszta ponieślibyście dokonując zwykłego zgodnego podziału u notariusza ?

Pierwszy zamiar był właśnie taki.Notariusz,ale okazało się że geodeta nie może tego podzielić,ponieważ działka ma 60 arów i jest do podiału na 3 współwłascicieli.Czyli po 20 arów na głowę.A jest jakaś ustawa o nierozdrabnianiu gruntów,która nie zezwala geodetom dzielić mniej niż 30 arów :o :evil: Nonsens ale tak jest.Notabene z tym przepisem zetknęłam się kilka lat temu,kiedy chciałam podzielić 70 arowy grunt orny na 7 działek 10-arowych.ponieważ nie był to grunt pod zabudowę,w gminie nie ma planu zagosp.przestrzennego,musiałabym wystąpić o zmiane warunków zabudowy,albo podzielić to na 30 i 40 arów.Widać przepis funkcjonuje nadal. :evil: Dlatego teraz pozostał tylko sąd.Nie sądzę,żebyśmy musieli to sprzedawać i dzielić się pieniędzmi.Nikt z nas nie rosci pretensji i nie żąda wyrównywania różnic np.w wielkości domu.To wszystko ujęliśmy we wniosku.

Co do optymizmu,to fakt,posiadam wielki,z tego względu,ze przez wiele lat wszyscy wmawiali nam i wrecz byli przekonani,ze z tą spółką nic się nie da zrobić.Kolejne pokolenia walczyły o jakies stodoły,komórki itd.Teraz nie ma o co walczyć,bo wszystko jest w totalnej rozsypce i nadaje się do wyburzenia(oprócz budynków mieszkalnych) :D

Notariusz kosztowałby nas jakieś 5000 :o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybacz Igo szczerość, ale chyba powinnaś mieć przy takiej inwestycji kogoś, kto się faktycznie zna na budowlance. Rozumiem, że masz na to bardzo dużo pieniędzy i nie liczysz się z kosztami, skoro np. wyrzucasz żeliwne grzejniki. To, że niewiele osób je dziś kupuje wynika z tego że są drogie choć najlepsze technicznie..... Pewnie zamiast nich dasz współczesne płytowe, które wytrzymają 10 lat. Teściowa ma sporo racji - generalny remont jest droższy niż budowa nowego domu, wiec trzeba mieć sentyment do tego starego i dużo pieniędzy, żeby się na coś takiego decydować. A co do stropów - drewniane w przedwojennym budynku na 99% nadają się do wymiany. Ugięcie które obserwujesz najlepiej o tym świadczy. Najłatwiej jest je zastąpić którymś z systemów gęstożebrowych - Teriva, Rector itp.

Pieniędzy niestety mam cholernie mało i z kosztami się liczę.Być może remont jest droższy niż budowa,ale remontować mogę etapami,natomiast budować trzeba od razu.Rozważaliśmy budowę,ale nie chcę(boję się) ogromnych kredytów które musiałyby jeszcze spłacać moje dzieci.To,ze wyrzucam grzejniki zeliwne to nie rozrzutność,tylko czysta ekonomia.Na nowe z pewnością mnie nie stać,a tych starych nawet Ty byś nie chciał.Są to grzejniki z odzysku, poniemieckie,założone w tym domu jakieś 35 lat temu w których są hektolitry wody,kilogramy kamienia,rury mają przekroje jak kufel do piwa.Poza tym cały system CO,jest tak zrobiony,że piec jest w piwnicy,naczynie zbiorcze na strychu,wiec od rozpalenia do momentu ciepłych grzejników mija jakieś 45-50 minut.Sezon grzewczy to jakieś 6,5-7 ton węgla w zalezności o długości okresu grzewczego.Wiec nie wiem czy to rozrzutność.

Co do stropów to zastanawiałam się czy może zamiast wymieniać nie można na te stare podłogi nabić płyt OSB?Tylko chyba dalej nie będzie poziomu :cry:

Co do "kierownika mojego remontu"też sie nad tym zastanawiałam bo rodzina mnie do grobu wpędzi swoimi radami,tylko ze oni tak dużo biora kasy że strach. :evil: Póki co liczę na rady szanownych forumowiczów i rad fachowców,przed którymi udaję ze się znam :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To,ze wyrzucam grzejniki zeliwne to nie rozrzutność,tylko czysta ekonomia.Na nowe z pewnością mnie nie stać,a tych starych nawet Ty byś nie chciał.Są to grzejniki z odzysku, poniemieckie,założone w tym domu jakieś 35 lat temu w których są hektolitry wody,kilogramy kamienia,rury mają przekroje jak kufel do piwa.Poza tym cały system CO,jest tak zrobiony,że piec jest w piwnicy,naczynie zbiorcze na strychu,wiec od rozpalenia do momentu ciepłych grzejników mija jakieś 45-50 minut.Sezon grzewczy to jakieś 6,5-7 ton węgla w zalezności o długości okresu grzewczego.Wiec nie wiem czy to rozrzutność.

 

Uwierz mi - jest. Objętość zładu nie wpływa na ekonomię grzania. To, że godzinę układ się rozgrzewa oznacza również, że godzinę będzie oddawał ciepło po wygaśnięciu. Jeśli tylko te rury są w obrębie budynku to nie generują strat. Rozumiem, że palisz węglem lub drewnem. Duża pojemność wodna sprawia, że łatwiej jest uniknąć zagotowania się wody. Duże średnice rur pozwalają pracować instalacji grawitacyjnie. Uwierz mi, że to zaleta a nie wada :). Wymienisz instalację i grzejniki i nadal będziesz potrzebowała 7 ton węgla. Lepiej za te pieniądze było kupić okna albo wełnę na docieplenie stropu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...