ewa 20.08.2002 06:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Sierpnia 2002 Okazało się, że tynkarze są bardzo dokładni - tylko choroba czemy tak wolni W sobotę i niedzielę udało im się zrobić tylko sypialnie. Także została jeszcze łazienka i pomieszczenie gospodarcze. Trzeba będzie ich popędzić. Mały postęp w malowaniu - mamy wybrane kolory do gabinetu ale planujemy jeszcze wypróbować je na ścianach. Nigdy nie wiadomo jak będą się prezentować w danym pomieszczeniu. A dzisiaj zaczynamy montowanie kibelka. W końcu, bo do tego na zewnątrz wolę nie chodzić z powodu zbyt naturalnych dla mnie zapachów. Pan od oczyszczalni już nam przywiózł bakterie. Bastian bierze urlop więc mam nadzieję na duży postęp w pracach. Przyjechał również jego brat z małym diabełkiem w postaci prześlicznego Pawła. No cóż, muszę zacząć się przyzwyczajać do energiczności i zwariowanych pomysłów rozbrykanego dwulatka. Ciekawe kto będzie pierwszy zasypiał wieczorem Jestem pełna podziwu dla wszystkich rodziców którzy przebrnęli przez ten etap rozwoju dzieci. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 05.09.2002 06:37 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2002 Czas leci a postępy niezauważalne. Pokoje co prawda wytynkowane, kończone są gładzie ale nadal sporo przed nami. W weekend zaczynamy ocieplanie z zewnątrz. Niestety noce są chłodne i ciężko byłoby spać z dziurami pod oknami. Wczoraj przyjechał wujek z palnikiem i zamontował obróbkę tarasu i położył papę. Zdążyliśmy przed deszczami i może już nie będzie nam przeciekał strop w garażu. Przed wprowadzeniem do zrobienia: sufity podwieszane, wylewki samopoziomujące, ocieplenie z zewnątrz, kafelki w kabinie prysznicowej i montaż brodzika no i podłączenie prądu. Dużo i mało jednocześnie. Prosimy bardzo o trzymanie kciuków bo nam powoli nerwy siadają No i na dobicie - mamy wycenę kotłowni. Zaliczka wpłacona, piec będzie za 2 tygodnie a my nawet nie mamy wylewki w garażu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 09.09.2002 07:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Września 2002 Podsumowanie weekendu: HORROR Z FADROMĄ!!! Wyobraźcie sobie olbrzymią maszynę, mało miejsca i ... pijanego kierowcę. Już bałam się o stan naszego wykuszu który był niepokojąco blisko. Ale od początku. W piątek rozpoczeliśmy ocieplanie domu. Trzeba się pospieszyć, żeby chociaż położyć jedną warstwę kleju przed deszczami. Jak na razie pogoda sprzyja a ponad połowa styropianu położona. Jak dobrze pójdzie to w tym tygodniu będzie koniec przeciągów w domu. W środku przybyło tylko kafelek w wc - wygląda coraz lepiej. No i ta fadroma ) mamy już równiejszą działke i prawie rozplantowaną stertę humusu spod domu. Jutro ciąg dalszy. A potem trzeba będzie zamówić ciągnik z bronami do ostatecznego wygładzenia ziemi. Efekt końcowy porażający - widzę sąsiadów a i działka jakaś taka większa Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 16.09.2002 10:16 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Września 2002 Dzisiaj krótko bo mam doła Bilans tygodnia: dom ocieplony kołderką styropianu. Na klej i siatkę zabrakło słońca. SŁONECZKO!! CZEKAMY Z UTĘSKNIENIEM!! Z drugiej strony dzięki pogorszeniu pogody mamy popodwieszane sufity. Chociaż jeden sukces. No, może drugi bo kibelek też już wisi a ściany w kratkę prezentują się całkiem, całkiem. Ściany nadal nie wygładzone i oczywiście gościu przepadł i znowu go dzisiaj nie ma Fadroma skończyła robotę - krajobraz troszkę mniej marsjański ale nadal trzeba wynająć ciągnik do zbronowania ziemi. A mama już zaczęła mi zwozić rośliny. No i musiałam znaleźć dla nich bezpieczne miejsce. W Trójmieście otworzyli Castoramę. No i dobrze bo już się wkurzyłam i kupujemy u nich płytki do łazienki. Miały być zupełnie inne ale chyba straciłam nadzieję. A do tego koniecznie w tym tygodniu trzeba wykafelkować kabinę. "Spece" ze sklepu sprzedali nam zły syfon - trzeba zrobić borutę. Akurat mam do tego nastrój Miało być krótko ale tak miło się narzeka - zwłaszcza jak nikt mnie nie ucisza Acha jeszcze jedno - Sebastian wziął urlop - jak na razie spędza go w warsztacie bo mi wczoraj samochód umarł i trzeba go reanimować. Ciekawe ile ta "przyjemność" będzie kosztowała. Wiecie, jak się wali to wszystko Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 20.09.2002 06:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Września 2002 Ach jaki ten świat piękny - nawet jeśli zbliża się zima. A może zwłaszcza bo chyba pierwszy raz nie mogę się jej doczekać ze względu na mój rosnący w zastraszającym tempie brzucho Gościu od cekolowania przepadł jak kamień w wodę. No i dobrze. Jak tylko się zjawi to mu powiemy co trzeba i bye bye baby. Na budowie jest już mój wujek i od razu robota ruszyła. Sebastian ze swoim wujkiem dzielnie oklejają styropian siatką - do końca tygodnia dom powinien być już zabezpieczony na zimę. Mamy zamontowane drzwi zewnętrzne. Są śliczne. Bardzo cieszę się, że zdecydowaliśmy się na szybę z boku - dodaje im bardzo wiele uroku (nawet się rymuje ). Przyjechał już piec nadmuchowy - jeśli tą landarę można nazwać piecem. Tylko jeszcze kotłowni nie ma - to główne zadanie dla Sebastiana na weekend bo robi się zimno i trzeba się podgrzewać farelką. Nie trzeba już wychodzić do wychodka (czego zawsze starałam się unikać) bo kibelek w środku zainstalowany Kafle w kabinie położone. Teraz tylko trzeba je wyfugować, zainstalować brodzik i baterie i można się kąpać - tylko na razie w zimnej wodzie bo podgrzewacz jeszcze nie zamontowany. No i okazało się, że wybór kafli nie był taki zły. Mają kolor ciemno-różany co pozwoli mi uzyskać zamierzony efekt. także nie jest źle Dzisiaj przyjeżdzają parapety wewnętrzne, jutro zamawiam drzwi. Także prace znowu nabrały tempa. Może powinnam zacząć się pakować? Zupełnie jak grom z jasnego nieba spadła na nas decyzja mojej mamy, że przenoszą się do Trójmiasta. No i faktycznie, dom już sprzedany a my mamy 2 miesiące na przygotowanie dla nich poddasza bo na razie zamieszkają z nami. No cóż - przynajmniej poddasze będzie z głowy a i mi raźniej będzie tam mieszkać. Oprócz rodziców sprowadzą się do nas 2 koty (+ mój), pies (+ mój), i rybki. Papuga na szczęście zostaje w starym domu. Święta zapowiadają się ciekawie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 24.09.2002 11:21 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Września 2002 Za tydzień przeprowadzka - spadło na nas jak grom. No to wczoraj zaczęłam pakowanie. Skąd się biora te wszystkie rzeczy?? Mieszkamy w kawalerce więc miejsca zbyt wiele ni emamy. Ale i tak ilość drobiazgów któe musze zawijac w gazety mnie przeraża. Na razie załadowałam 3 kartony a efektu nie widać. A potem trzeba będzie to jeszcze rozpakować... A w domku roboty trwają. Przed przeprowadzką trzeba zrobić kotłownię i zainstalować piec - to teraz najważniejsze. Ja będę malowała pokoje. Potem trzeba zainstalować parapety i zabrać się za urządzanie. I tyle żeby zamieszkać. A od przyszłego tygodnia zabieramy się za poddasze - nie wyobrażałam sobie, że drzwi typu patio mogą być takie drogie - bagatela 6 000!!! Zamówiliśmy "zwykłe" balkonowe - troszkę ponad 2 000. A jutro zamawiamy okna połaciowe. Próbowałam zamówić tez lepszą pogodę ale jakoś nikt mnie nie chce słuchać - przyznać się kto wylewa strop i nie zależy mu na słońcu! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 07.10.2002 08:46 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Października 2002 Uwaga długie!!! Niedawno w jakiś filmie było fajne wytłumaczenie teorii względności. Jakoś dziwnie się złożyło, że ostatni tydzień trwał dla mnie jak miesiąc. Może dlatego, że tyle się działo. Ale od początku. Ponieważ mieliśmy wyprowadzić się do końca września spanikowana zaczęłam pakowanie i wykańczanie pokoi. Z gabinetem poszło sprawnie. Ściany na razie tylko raz przemalowane na biało - docelowo chcemy malować w grudniu. Na podłogach stara wykładzina - też docelowe dechy w grudniu. Ale nie ważne - ważne, że można już w miarę normalnie mieszkać. W międzyczasie wujek wykończył ściany w sypialniach (na razie połączonych w jeden duży pokój) i mogłam tam równiez rozpocząć malowanie. I tak minął weekend. A w mieszkanku wieczorami pakowanie na całego. Całe szczęście, że przeprowadzkę mogliśmy przełożyć do piątku bo byśmy się nie wyrobili. W ciągu tygodnia zrobione zostały gładzie w łazience, korytarzu i pom. gosp. I ... zrobiło się zimno. Trzeba było szybko zabrać się za kotłownię. Wylewka pod piec została zrobiona szybko, tylko oczywiście w tej wilgoci nic nie chciało schnąć. Na szczęście z pomocą przyszła nam farelka - i to na tyle skutecznie, że udało się nawet położyć kafle pod przyszłym piecem. Piec został przywieziony i czekamy na jego podłączenie. W tym samym czasie ekipa zrobiła nam wylewki na paddaszu i teraz męczą taras. Oczywiście do tej pory nie przeciekający taras zaczął nagle przepuszczać. Zobaczymy jak będzie jak skończą - jak nie przestanie cieknąć nie dostaną pieniędzy póki nie poprawią (prawdopodobnie przebili gdzieś izolację). Ja cały czas dzielnie pakowałam nasze tony papierów i malowałam sypialnie. Od znajomego dostaliśmy granatową wykładzinę która w porównaniu z bordową jaką mieliśmy wygląda nieziemsko. Do wyłożenia sypialni zabrakło mi metra. Ale co tam. Dosztukowało się z innej - do grudnia wytrzymamy. A w piątek o 11 mieliśmy zdać klucze od mieszkania. O 10.30 miałam dopiero wysprzątaną kuchnię a przed sobą tonę śmieci, 2 tony worków z gratami, materac i łazienkę do wysprzątania. Spanikowana wrzucałam wszystko gdzie się dało (teraz nic nie moge znaleźć). Mimo pomocy Sebastiana nie wyrobiłam się. Właścicielka mieszkania przyszła, popatrzała i umówiliśmy się na 15tą. No to już spokojnie popakowałam co zostało, posprzątałam i czekałam na wujka z przyczepką bez której pomocy by się nie obyło. Nadal nie mogę wyjść z podziwu jak na 23 m2 mogło się pomieścić tyle rzeczy. A jak będzie wyglądała przeprowadzka moich rodziców którzy mieszkają w 300m??? Aż strach pomyśleć. No ale ważne, że się udało. Ja wylądowałam u babci (niestety w moim stanie nie dostałam zgody od lubego na zamieszkanie w zimnym domu i muszę czekać na ciepełko) a Sebastian z kotem zamieszkali w zagraconych pokojach. Teraz trzeba wszystko jakoś rozlokować ale nawet teraz jest tam super - nawet kot nie przeżył stresu przeprowadzkowego i teraz skacze po belkach na antresoli To tyle zakręconego opisu zeszłego tygodnia. A przed nami jeszcze tyle pracy. Dzisiaj przyjeżdzają okna połaciowe i część drzwi wewnętrznych Okna trzeba zamontować i zabrać się za poddasze (mamy na to 2 miesiące). Drzwi muszą być zaimpregnowane i polakierowane a my do tej pory nie polakierowaliśmy parapetów!!! Już nie wiadomo w co włożyć ręce. Na szczęście od środy przyjeżdża z odsieczą wujek dekarz który zajmie się poddaszem. Plan jest taki: tata kafle, jeden wujek kończy tynki i przenosi sie na poddasze, drugi wujek zajmuje się tylko poddaszem, trzeci wujek robi wszystko, ekipa kończy wylewkę na tarasie i przenosi się z pracą do garażu, Creon podłacza nam piec coby było cieplutko, Sebastian podłącza kolejne gniazdka (w pokojach już nastała światłość) a ja ... bawię się z kotem i sprzątam po wszystkich. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 10.10.2002 11:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Października 2002 Tak to jest z planami, że nigdy nie wychodzą. A więc po kolei: murarze skończyli wylewkę na tarasie ale oczywiście okazało się, że wylewka na poddaszu w kilku miejscach coś głośno dudni. Prawdopodobnie się odparzyła i trzeba ją poprawić. Jak się o tym dowiedzieli to dzisiaj już nie przyszli. Dobrze, że nie mają zapłacone za taras bo znowu bylibyśmy w plecy. Tata który miał kłaść kafle ma kontuzję kolana - znowu opóźnienie no a kafle kładzie wujek który miał pomagać na poddaszu. Sprawa pieca też się opóźnia ale nadal mam nadzieję na podłączenie w tym tygodniu. Ja zamiast bawić się z kotem będę impregnowała parapety i drzwi - na szczęście na pierwszy rzut oka wygląda na to że wszystko z nimi dobrze. Potem będą czekały w nieskończoność na to aż ktoś się zlituje i je polaieruje - mi nie wolno ze względu na opary. Jedno co poszło z planem - przyjechał wujek od okien połaciowych. Powiedział że wstawi wszystkie do niedzieli. Bardzo proszę o wspomożenie w trzymaniu kciuków!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 11.10.2002 06:34 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Października 2002 Widziałam orła cień... przez nasze śliczne okna połaciowe Widoki są super a poddasze jakoś tak inaczej wygląda. Zaraz mi się humor poprawił. Do tego przyjechał zbiornik na olej więc jeśli nam go jutro zatankują to może w niedzielę uruchomimy piec - to będzie wydarzenie!! Goście od wylewek wsiąkli na dobre - i bardzo dobrze bo nie chcę już U SIEBIE (jak to fajnie brzmi) widzieć żadnych obcych ludzi w brudnych buciorach którzy zamiast pracować kręcą się po domu i piją pifko. Wujkowie wystarczą i przynajmniej starają się pomóc ile mogą. A dzisiaj powinny być już wstawione wszystkie okna i zaczynamy ocieplanie poddasza wełną mineralną - pierwsze 3 rolki koczują na siedzeniu w samochodzie. Może jednak wyrobimy się z poddaszem do grudnia? Chyba zapomniałam napisać, że mam nowych sąsiadów przez miedzę - moich rodziców. Ponieważ mama zbuntowała się przed mieszkaniem samej w dużym domu, sprzedali go i kupili działkę obok nas. Także od wiosny czeka nas druga budowa - według zasady "pierwszy dom dla wroga ..." budowa domu dla rodziców powinna pójść dużo sprawniej [ Ta Wiadomość była edytowana przez: ewa dnia 2002-10-11 08:36 ] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 14.10.2002 07:21 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Października 2002 Jak to jest, że jak jedno idzie sprawnie to musi zawalić się coś innego? Do #%$&*@!!!! A podobno nie wolno mi się stresować. Tylko jak się nie stresować jak tyle pieniędzy idzie w błoto przez s@#&%$&^% robotę niby speców od wszystkiego Tym razem okazało się, że trzeba będzie skuwać kawał wylewki na poddaszu bo odchodzi (z pomocą mojego taty). Co prawda tata powiedział, że poprawi ją wiosną ale jakoś sama nie wiem czy jednak nie powinniśmy odkuć jej teraz póki jest jeszcze w miarę świeża. Dobra, nie chcę o tym wogóle myśleć. Teraz pozytywne sprawy: w piątek zatankowaliśmy olej. Byłam mile zaskoczona, że zamówiliśmy go rano a w południe już był. Cała sobota poświęcona została podłączaniu pieca. Było strasznie zimno więc ogrzewanie stało się sprawą priorytetową. No i ... UDAŁO SIĘ!!! Momentalnie zrobiło się cieplutko. Następnego dnia tata kazał nam przykręcić bo zrobiło się nawet za gorąco A w nocy było ustawione na 17C, czyli wg mnie dobra temperatura do spania. Kolejne dobre wydarzenie - połowa poddasza jest już ocieplona wełną mineralną. Co prawda Castorama przywiozła nam ją dopiero w niedzielę ale i tak się cieszę bo spóźnili sie tylko godzinę Także teraz cenne ciepełko nie będzie uciekało przez sufit - na zewnątrz się do niczego nie przyda a nam jest potrzebna każda kaloria (tylko nie tam gdzie zazwyczaj się odkłada ). Oczywiście jak zrobiło się ciepło przez całą niedzielę zrobiłam 2 rzeczy: złożyłam łóżko a potem przespałyśmy na nim cały dzień z kotem Kicia tak rozbrajająco mruczała do mojego brzucha, że nie miałam siły wstać Plan tygodniowy: wujek nr 1 - skończyć pomieszczenie gospodarcze, przygotować wylewki pod parapety; wujek nr 2 i tata - skończyć ocieplenie poddasza i zacząć układanie płyt gk i najważniejsze Sebastian - przełożyć skrzynkę, podłączyć podgrzewacz (niezbędne żebym mogła się wprowadzić) i zacząć instalacje na poddaszu i w tzw międzyczasie polakierować drzwi. A ja? Hmmm, co prawda klonuję Sebastiana ale inkubacja trwa stanowczo za długo i chyba maleństwo nie da rady pomóc tacie w wykańczaniu domu Ja niestety na nic innego się nie przydam - oprócz sprzątania może ale do tego jakoś chęci brakuje Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 17.10.2002 08:07 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Października 2002 Chyba wbrew mojej dotychczasowej pewności o stabilności uczuć hormony robią swoje - po przedwczorajszym głębokim dole znowu kocham swój dom. Kocham nawet ludzi którzy w nim pracują (w końcu to moja rodzina więc powinnam ich kochać) Pewnie za to, że poddasze już ocieplone (zrobiło się jakieś takie małe i ciche), skrzynka przełożona (mam nawet własne gniazdko w sypialni), parapety wewn. zamontowane (ponadplanowo i wyglądają super), drzwi do sypialni polakierowane i czekają na wstawienie (może już jutro i też są śliczne), dzisiaj mam mieć skończone kafelki w pom. gosp. (nie musze chyba pisać, że śliczne), wstawiony brodzik i uruchomiony podgrzewacz i jest duża szansa na to, że już w przyszłym tygodniu będą ścianki na poddaszu Jak dobrze pójdzie dzisiaj z podgrzewaczem to już jutro zamieszkuję w moim domu na stałe - już teraz coraz trudniej mi jest z niego wyjeżdżać wieczorem. Nie chcę zapeszać ale w ciągu ostatnich kilku dni nic się nie zawaliło ani nie pękło itp. Jedynym niemiłym akcentem była moja scysja z tatą (typ przywódcy stada, i do tego nie cierpi jak mu się mówi, że coś ma być zrobione inaczej) ale teraz znowu się lubimy No i mój dom powoli zaczyna zamieniać się w oranżerię - mama w obawie przed listopadowymi przymrozkami w pierwszej kolejności "przeprowadza" kwiaty. A ma tego duuuuużo Doszłam do wniosku, że nie moge się doczekać aż się do nas wprowadzi. Będę miała z kim zabrać się za dzieciaczkowe zakupy, pogadać o firankach, narzutach, kolorach ścian itp - no i inne babskie tematy o których panowie nie muszą wiedzieć Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 21.10.2002 09:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Października 2002 No i "zaliczyłam" pierwszą noc w domu oraz pierwszą kąpiel pod prysznicem. Podobno bardzo ważny jest sen jaki śni się na nowym miejscu - mi się nic nie śniło tak mocno spałam Było cichutko i cieplutko, do tego mruczenie kota i księżyc zaglądający przez okno. Cóż więcej potrzeba. A rano wspaniały wschód słońca. Mmmm. Fajnie będzie tam mieszkać. Prysznic wyszedł troszkę gorzej bo kabina nie jest jeszcze wykończona. Z tego powodu zrobiłam mały strumień wody i podgrzewacz się wyłączył. Tylko czy powinien? Zobaczymy jak będzie przy "prawdziwym" prysznicu. Mam nadzieję, że dobrze bo nie lubie nagłych zmian temperatury wody. Niestety nadal koczuję u babci bo ściany w sypialniach wymagają ostatecznego przetarcia a niezbyt widzi mi się codzienne sprzątanie pyłu. Poczekam dzień/dwa i sprzątnę już na dobre. A potem zabiorę się za najprzyjemniejsza część - urządzanie. Ciekawe czy nasz portfel to wytrzyma. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 04.12.2002 10:10 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Grudnia 2002 Wpadłam na chwilkę pomiędzy zwolnieniami żeby napisać że poddasze zrobione w ostatniej chwili przed przeprowadzką rodziców. W sobotę było już po wszystkim i wszyscy jeszcze żyjemy. Teraz trzeba to jakoś "rozplantować" po całym domu. No i tak to jest, że zamiast odpocząć po ciężkiej pracy znowu mamy nóż na gardle - teraz zostały nam 3 tygodnie (jak dobrze pójdzie) na przygotowanie pokoju dla bobasa. Już wiemy że będzie CHŁOPAK!!! Czyli Sebastian wybudował dom, posadził drzewo (a raczej 30 cm choinkę ale sztuka to sztuka) i na 99% spłodził syna. Czyli ideał mężczyzny Ale na razie pokoje są dopiero wymalowane więc teraz muszę mojego idealnego mężczyznę dalej zaganiać do roboty. Chyba już nigdy nie odpocznie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 18.12.2002 15:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Grudnia 2002 Tak mnie Ewa zaganiała do roboty, że urodziła syna 20 dni przed czasem. Oboje czują się dobrze i są już w domu. Przez ten czas jaki byli w szpitalu dostałem takiego przyspieszenia w domu, że ho ho . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 17.07.2003 08:00 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Lipca 2003 No, minęło kilka miesięcy od ostatniego wpisu. Teraz muszę wysilić szare komórki (jeśli wbrew powszechnej opinii o blondynkach posiadam takowe) i przypomnieć sobie co się w tym czasie działo. A działo się wiele... Mój idealny mężczyzna razem z wujkiem malarzem zabrali się na początku grudnia za malowanie sypialni. Ja już wcześniej położyłam odkupione za grosze od znajomego wykładziny więc nasza część sypialniana zaczęła nabierać cech mieszkalnych. Potem jak to zwykle z geniuszami bywa wpadłam na genialny pomysł, żeby sobie pojechać do rodziny do Elbląga. Na skutki nie trzeba było długo czekać. A zaczęło to mniej więcej tak: Czas akcji: 7.12.02 r., Elbląg, godzina 2 rano. W rolach głównych: Ewa – w ciąży, 3 tygodni przed terminem, Sebastian – dzień wcześniej zabalował z bratem, teraz śpi bardzo smacznie nie przeczuwając co się święci, Fabian – najgłówniejszy z głównych, właśnie wybiera się w najważniejszą podróż. Ewa, stukając Sebastiana w ramię – Sebastian, chyba rodzę. Sebastian, nie do końca przytomny – Ale mi się tak chce spać. Ewa, nie do końca przekonana czy rodzi – No dobra, to śpij dalej. I tak to się zaczęło. Dodam jeszcze, że zanim wyjechaliśmy do Gdyni zdążyłam jeszcze kupić border do pokoju Fabiana bo nigdzie poza Elblągiem go nie widziałam. To się nazywa poświęcenie dla sprawy (albo raczej głupota nieświadomej) Do Gdyni dojechaliśmy ok. 15tej, łamiąc wszystkie przepisy (ja nadal nie byłam pewna czy to już). W szpitalu obejrzeliśmy skoki Małysza a kilka godzin później przyszedł na świat nasz Fabian. Chudy jak tatuś i długi jak tatuś. Na szczęście chociaż kolor oczu i włosów ma po mnie Także siedzieliśmy sobie w szpitalu (cały tydzień) z synkiem a w międzyczasie tatuś z dziadkami w tempie wielce przyspieszonym przysposabiali nasze mieszkanko. Kiedy wróciliśmy do domu wszystko było już rozpakowane i posprzątane także mogłam skupić się całkowicie na karmieniu i karmieniu i ... i karmieniu Na początku planowaliśmy zrobić na gotowo tylko nasze 2 pokoje, gabinet, pom. gospodarcze, łazienkę i kibelek dla gości. Jak to zwykle z planami była prawie nic z tego nie wyszło. Do świąt udało się zrobić na gotowo tylko pom. gospodarcze robiące na razie za kuchnię i WC. Do tego mieliśmy docelowo pomalowane nasze sypialnie, wstępnie wybiałkowane sypialnie na poddaszu i gabinet przemianowany na pokój dzienny. Część dzienna służyła wtedy za magazyn materiałów budowlanych, kwiatów i mebli rodziców. Potem były święta i przystrajanie domu i nasza wspaniała pierwsza własna i najśliczniejsza na świecie choinka która stanęła na środku salonu. W domku było ciepło i przytulnie a synek śliczny i zdrowy i przesypiał całą noc (i tak mu zostało) I tak w sielankowym nastroju minął nam grudzień. C.D.N. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 31.07.2003 12:32 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Lipca 2003 Niektórzy nie lubią poniedziałków. Ja dodatkowo jeszcze nie lubię styczni!!! Może z czasem się to zmieni ale ponieważ nie stać nas na razie na coroczne wyjazdy w cieplejsze kraje to na to nie liczę. A o co chodzi? Nie dość, że jest to najzimniejszy miesiąc w roku to jeszcze dodatkowo w tym roku dało nam popalić – i to dosłownie. Piec chodził praktycznie cały czas. Są w naszym kraju różne bieguny – ja mogę tylko powiedzieć, że u nas jest prawdopodobnie biegun wiatru. Wiatry od zachodu są paskudne a ponieważ nie mamy jeszcze podbitki to w całym domu huczało całą parą. Czasami mieliśmy wrażenie że zwieje nam cały dach a po domu hulał sobie wiatr i porywał w siną (albo raczej białą) dal mnóstwo cennych kalorii. Całe szczęście, że mieliśmy super dekarza który odwalił kawał dobrej roboty bo inaczej marnie by się dla nas skończyła ta zima. Wkład kominkowy mieliśmy w planach dopiero na jesień ale ponieważ w salonie nie było jeszcze grzane z pieca postanowiliśmy zakupić wkład jak najszybciej. I znowu się zaczęło. Osiołkowi z żłoby dano... Bardzo chcieliśmy Jotula ale ze względów finansowych raczej kończyło się na planach. Zwłaszcza, że przy naszej kubaturze wkład musiał być pokaźnych rozmiarów. No a tu jak manna z nieba spadła nam promocja w Jotulu Tylko oczywiście musiało być jakieś tam ale bo przeceniony był wkład nie do dońca taki jaki sobie upatrzyliśmy. Znowu z nieba spadła nam informacja od zaprzyjaźnionego forumowicza (dzięki Zachar) o nieznanych nam do tej pory wkładach Tarnawy. Wkład został jednogłośnie wybrany i bardzo szybko zakupiony razem z panem od montażu Ach co to był za dzień, kiedy w końcu po długich dwóch dniach oczekiwania mogliśmy napalić w naszym nowym kominku... Pierwszą rzeczą jaką zrobił Sebastian było ustawienie fotela Potem wszyscy włącznie z Fabianem zbiegliśmy się zobaczyć jak cudownie ogień buszuje w naszym wyglądającym dosyć kosmicznie wkładzie (nie mamy jeszcze obudowy). Potem trzeba było pobawić się zamykaczem dopływu powietrza (jakkolwiek się to profesjonalnie zwie), powyciągać wszystkie szufladki i poprzekręcać pokrętła. Działał. Ogień przygasał kiedy powinien i buchał na całego też kiedy było trzeba. Szkoda tylko, że nie przewidzieliśmy tego zakupu bo nie mieliśmy drewna do palenia. Na pierwszy ogień poszły kawałki stempli. Potem okazało się, że rodzice będą jednak robić u siebie strop z Terivy więc stemple się jeszcze przydadzą. Poza tym były bardzo mokre i nie dość, że szyba poczerniała momentalnie to zaczęło nam cieknąć w kominie. Ale co tam. W salonie i na poddaszu zrobiło się o niebo cieplej i przyjemniej i można było odłożyć do szafy grube swetry. Gdybyśmy jeszcze mieli gotowe podłączenie kominka do reszty systemu to może udałoby się zaoszczędzić trochę oleju. Ale ponieważ nie udało się to oleju poszło sporo za dużo. Niestety trzeba się było z tym pogodzić. Spece od pieca powiedzieli, że pierwszy sezon jest najgorszy bo dom musi się wygrzać a piec trzeba wyregulować. Do tego u nas nie było tej przeklętej podbitki i jeszcze załapaliśmy się na zimę stulecia Poza kominkiem przez całą zimę nie zrobiliśmy praktycznie nic. Był to okres fascynacji naszym maluchem który rósł jak na drożdżach. A poza tym ostatnie miesiące starego roku były tak intensywne, że należało nam się trochę odpoczynku. No i z utęsknieniem wyglądaliśmy słoneczka, żeby naładować baterie na cały rok. Ale jak to bywa ze słońcem niezbyt liczyło się z nami i zimowało w sobie tylko znanym miejscu... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 31.07.2003 12:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Lipca 2003 Czy zauważyliście u Was może pewien bardzo niepokojący objaw: u mnie bardzo zmniejszyła się wrażliwość na drobne usterki w domu. Na początku budowy przejmowałam się każdym drobiazgiem. Z biegiem jednak czasu te drobiazgi stawały się coraz większe a teraz jakoś wszystko po mnie spływa Nie wiem czy to dobrze czy może dzieje się tak dlatego, że teraz mam kogoś ważniejszego na głowie? Z drugiej strony nauczyliśmy się nieufności do ludzi i chociaż nadal jesteśmy strasznie naiwni to już troszkę trudniej nas zrobić w konia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 20.08.2003 07:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Sierpnia 2003 Ach słodkie nieróbstwo Wiosna minęła, lato również a u nas bardzo małe postępy. Chociaż z drugiej strony kiedy tylko ciepła pogoda ustatkowała się zabrałyśmy się z mamą za ogród. Do dnia dzisiejszego mamy zatrawioną prawie połowę działki co uważam za spory sukces. Z braku finansów na dorodne drzewa i krzewy powoli kupuję mniejsze ale takie, żeby chociaż trochę wystawały z trawy . Żeby szybko uzyskać jakiś tam efekt kolorystyczny posiałyśmy też trochę kwiatków jednorocznych. No i okazało się, że te "trochę" rozrosło sie na tyle, że zasłoniły prawie wszystko. Wybitnie wyróżniają się z tego pola kwiatowego słoneczniki które miały być kwiatowe i do 1m wys a w tej chwili mają prawie 3m i niedługo będziemy mogli je karczować i jeść Przybyło i jednocześnie ubyło nam w domu trochę zwierząt. Kotka rodziców poczuła zew natury i niedawno urodziła czwórkę prześlicznych kociaków. Chcąc niechąc jeden trafi do mnie a to dlatego, że prawdopodobnie moja prześliczna kicia padła pastwą jakiegoś dzikiego zwierza - tzn. wybyła z domu jakieś dwa tygodnie temu i do tej pory nie wróciła Strasznie mi jej szkoda ale co zrobić. Mieszkamy teraz na wsi i pewnie powinnam cieszyć się z tego, że żyją jeszcze w okolicy jakieś dzikie zwierzęta. Tylko trzeba będzie szybko zrobić płot i pilnować pozostałych zwierzaków. Kolejnym zwierzęcym przybytkiem jest Bella- młoda "wilcza" suczka którą jako 3 mies. szczeniaka zostawiła u nas matka. Siostra na tą wiadomość zapytała mnie czy mamy prawdziwego wilka Ależ oczywiście Bella zadomowiła sie na dobre i usilnie stara się wymyć buzię mojemu Fabianowi któremu zresztą strasznie się to podoba. Jest do tego na tyle duża, że nie przeszkadza jej niezbyt jeszcze delikatny uchwyt malucha. Miło patrzeć jak zawiązuje się przyjaźń na całe życie. Sprawy bardziej budowlane - Sebastian napoczął podbitkę. Położył całe trzy panele i teraz czeka na brakujące listwy. Mam nadzieję, że do czeka się do kolejnej zimy bo inaczej będzie robił w śniegu. Podbitka musi być. Podobnie jak wylewka w garażu. Tylku tu mały dylemat: żeby zrobić wylewkę trzeba zalać dziurę w ziemi. A żeby ją zalać trzeba najpierw zasypać ją kamieniami które mają nas kosztować coś koło 800PLN. Strasznie drogo. Byłoby taniej gdybyśmy sami pojechali je wybierać. Ale jak tu wybrać i załadować kilka metrów sześć. kamieni? Zajęłoby to nam kilka dni. Chyba jednak wolimy zapłacić. A jutro ma się pojawić u nas wujek Sebastiana z całą ekipą w celu zrobienia drugiej warstwy kleju. Do tego czasu musimy szybko wysmarować klejem paski styropianu którymi Sebastian okleił okna. No właśnie, o tym zapomniałam napisać. Wymyśliliśmy na około okien taką ramkę ze styropianu. Chcę, żeby była pomalowana na kolor okien. Wolałabym, żeby była z drewna ale tak wyjdzie taniej i nadal nieźle. Kończe już bo dzisiaj mam "gadatliwy" dzień i mogłabym tak pisać do wieczora Podrzucę jeszcze ogólne podsumowanie wydatków a w następnym poście o budowie rodziców. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 20.08.2003 08:00 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Sierpnia 2003 Małe podsumowanie wydatków Fundamenty 30000 w tym: Beton B10 1700 B15 6800 Bloczki 7000 Robocizna 8000 Ściany 14600 w tym: Bloczki bet. kom. ok. 8000 Strop 20000 w tym: Pustaki 3000 Belki 3500 Beton 6500 Robocizna za ściany i strop 10000 Dach (kompletny z rynnami, kominami, obróbkami) 35200 w tym: Drewno 10000 Dachówki 12500 Kominy 5000 Robocizna:4800 konstrukcja 10000 reszta Okna i wnętrza 44000 w tym: Okna i drzwi zewn. 25000 Instalacje 12000 Reszta to ogólnie pojęte wykończenie Do tego piec ok 7000 i ustawowe 10% na „inne” i można było zamieszkać. Potem przestałam notować a kalkulację prowadzę tylko dla US Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa 03.09.2003 12:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Września 2003 Dom rodziców: Otóż mamy z własnej, nieprzymuszonej woli sąsiadów od zachodniej strony. Są to mianowicie moi rodzice, którzy porzuceni w Elblągu przez wyrodne córki przenieśli się do tej mieszkającej najbliżej - padło na mnie Rodzice to ten typ co budowali dom bo może któraś z nas zamieszka z nimi. No, niestety przeliczyli się. Przez jakiś miesiąc trwała debata- dom czy mieszkanie. No i zdecydowali się pobudować dom na sąsiedniej działce. Z jednej strony szkoda nam widoków na zachody słońca ale z drugiej mogliśmy ustalić z nimi jak postawią dom, żeby jak najmniej bolało. Także dom stanął całe 12 m od naszej granicy i zasłoni zachód słońca tylko zimą kiedy słoneczko jest stosunkowo nisko. Do tego kolejny plus - osłonią nas przed zimowymi zachodnimi wiatrami. Przez całą zimę trwały prace nad projektem. Domek jest parterowy z możliwością adaptacji poddasza - 2 sypialnie, salon z aneksem, łazienka, wc z pralnią i garaż z kotłownią. Ogólnie średniej wielkości. Budowa ruszyła w kwietniu. W czerwcu był już dach i od tej pory trwały prace nad instalacjami które są już na ukończeniu. Kilka dni temu zastały zamontowane plastikowe okna a dzisiaj wchodzi ekipa od instalacji grzewczej. Na razie będą kładzione tylko rurki bez podłączenia do kotłowni. Rodzice postawią kominek z DGP a wodę będą grzali podgrzewaczem. Jak się sprawdzi to kotłownia będzie "odstawiona" na późniejszy termin. Rodzice planują zamknąć koszt w 150tys. - na cycuś glancuś wyszłoby tak z 200. Rodzice "idą" po naszych doświadczeniach na czym zaoszczędzili sporo czasu i pieniędzy - faktycznie drugi dom jest dla przyjaciół. Z drugiej strony nie udało się mimo to ustrzec przed kilkoma błędami (czyli ten 3ci dla siebie też by się zgadzał). Planowany termin zasiedlenia to tegoroczne święta a do tej pory zamieszkują nasze poddasze. Całe szczęście, że mamy duży dom i nie wchodzimy sobie na głowę Mieszkanie z rodzicami ma swoje plusy i minusy ale o tym każdy wie. Najbardziej jednak znaczące plusy tego, że beda naszymi sąsiadami to: 1. Jeden wielki problem z głowy - mianowicie strach o zostawienie domu bez nadzoru. Kij bije w obie strony bo my rodzicom też będziemy pilnować. 2. WIEEELKI plus czyli mam najlepszą z mozliwych opiekę dla Fabiana bo któż inny zająłby się nim lepiej niż dziadkowie. Jak będzie wyglądało mieszkanie z nimi przez miedzę zobaczymy. Ale myślę, że nie będzie źle - w końcu każde z nas będzie miało własny dom. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.