morfeusz1 26.10.2009 12:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 Morfeusz, ja pierwszą ciążę przesiedziałam w domu i 1,5 roku życia małej. Po tym czasie powiedziałam dość i poszłam do pracy. Do tej pory uważam, że to był dobry krok dla wszystkich: dla naszego małżeństwa jak i dla dziecka, które chodziło do żłobka. ale zawsze to 1,5 roku z dzieckiem mi chodziło o pójscie do pracy od razu po macierzyńskim. Poza tym to kwestia decyzji w małżeństwie - obie strony muszą się zgadzac z taką decyzją, żeby nie było potem wspólnych żali, niedomówień i poczucia niesprawiedliwości. No i kwestia wyboru osobistego - ja tam bym wolała z dzieckiem jak najdłużej się da (oczywiście bez przesady) - przeciez bedąc w domu też można robić wiele ciekawych rzeczy, a nie tylko kupki, kaszki, pieluchy i gary. Są różne zajęcia, na ktore mozna chodzic z maluchem. Ale tutaj tez bardzo duzo od męża zależy: czy nas w tym wspiera, czy organizuje wspólny czas, czy daje odetchnąć: to, ze ja się decyduję na bycie w domu z dzieckiem, nie musi oznaczac, ze i on czasem nie może z dzieckiem zostac, a ja do kina, na kawę na ploty, do fryzjera. Wcale nie muszą to być chwile wyrwane niemal z gardła. Ale to od ludzi zależy, od charakteru, od wzorców. Dla jasności: nie neguję pracy i jednoczesnego wychowywania są kobiety, które potrzebują tej pracy jak powietrza, nie w kwestiach finansowych, ale poczucia bezpieczenstwa: bo własne pieniądze, bo są wśród ludzi. I tak dobrze i tak dobrze. To tylko kwestia wyboru: dobrego wyboru Dobrze gada dać mu Wódki jej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość coolibeer 26.10.2009 12:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 Sprostowanie Dobrze mówi dać jej soku pomarańczowego Dobra wracamy do tematu... Nie ma miłości bez Solidarności Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
morfeusz1 26.10.2009 12:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 Oczywiście, że to kwestia dogadania się małżonków. Gorzej jak żona siedzi w domu a mąż przychodzi i mówi, że sie zakochał. Bo od dnia ustalenia pewnych spraw wiele się zminiło. Poszłam do pracy, gdy dzieci poszły do przedszkola. NIe dlatego, że bałam się, że nie będę miała na chleb jak mojemu mężowi się "odwidzi", ale dlatego , (po pierwsze) w razie czego musze mieć na chleb dla dzieci (vide autorka postu) oraz (po drugie) mój mąż nie jest nieśmiertelny i wypadki chodzą po ludziach - i tu też muszę mieć na chleb dla dzieci. Dlatego lepiej myśleć perspektywicznie niż zastanawiać się "no i co ja teraz mam zrobić ?". i zgadzam się w 100%, że warto o tym mysleć. Tylko jest równiez cos takiego jak ubezpieczenie na życie. Co prawda ono gwarantuje okreslone środki finansowe, a nie pracę, aby pieniądze nie malały, a rosły. Jednak odpowiednio duża kwota umozliwi nam zainwestowanie pieniędzy w taki sposób, aby na chleb dla dzieci było. Ale to tylko sposób zabezpieczenia się przed skrajnym wypadkiem. A co w wypadku rozwodu, gdy kobieta nie pracuje - ano na pewno ciężko. Bo i pozbierac się emocjonalnie trzeba i pójśc do pracy i zorganizowac na nowo zycie sobie, dzieciom...... dlatego mówię: wszystko od ludzi zalezy. Tylko skąd wiadomo, że nam mąz nie wróci kiedyś zakochany w kimś nowym, albo odkochany od nas. No nie wiemy... dlatego zycie to sztuka wyborów. A czy dokonujemy słusznych to późniejsza weryfikacja. I jedni beda się zabezpieczac, a inni wierzyć, że nigdy ich nic takiego nie spotka i starac się, by nie spotkało. Mi potrzebne jest do szczęścia myslenie, że my razem już na zawsze, że pokonamy wszystko. Moze tak mam dlatego, ze już wiele razem przeszlismy i znamy się rowniez od najgorszej strony. I nie chcę myslec w ten sposób, że idę do pracy dlatego, żebym później w razie rozstania mogła zapewnić dzieciom chleb. Jakoś tak wierzę w swojego męża, że rodzina dla niego najwazniejsza - nie jest to wiara ślepa, bo cały czas mi daje tego dowody. I dla wyjasnienia: nie jestem jakąś idealistką, ślepą optymistką - raczej twardo stąpam po ziemi i częściej myslę, ze cos się nie uda, cos nie wyjdzie niż optymistycznie. Ale w tej kwestii jestem zero jedynkowa albo jesteśmy razem i wierzymy, ze już na zawsze, albo nie ma co być ze sobą. Kurcze trochę dziwne to moje myslenie, zwazywszy na to, że rodzice po rozwodzie. Ale takiego podejścia do tego tematu potrzebuję i tego się będę trzymać Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość coolibeer 26.10.2009 13:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 Tylko skąd wiadomo, że nam mąz nie wróci kiedyś zakochany w kimś nowym, albo odkochany od nas. No nie wiemy... A skąd mamy wiedzieć my faceci że to nasza żona nie wróci z kimś innym i sie nie odkocha? Z tego co mi wiadomo to więcej kobiet niż mężczyzn podejmuje takie kroki Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
morfeusz1 26.10.2009 13:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 Tylko skąd wiadomo, że nam mąz nie wróci kiedyś zakochany w kimś nowym, albo odkochany od nas. No nie wiemy... A skąd mamy wiedzieć my faceci że to nasza żona nie wróci z kimś innym i sie nie odkocha? tez prawda rozmawiamy o konkretnej sytuacji i jakos sama się tak narzuciła ta jednostronność. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
daggulka 26.10.2009 13:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 I jeszcze słowo, któraś z was pisze o swoim małżeństwie, ze każde z was "przed swoim kompem". Dla mnie to już nie jest związek, to zycie obok siebie pod jednym dachem, z wygody, przyzwyczajenia, nie wiem dlaczego. -bo mamy wspólne dziecko , -bo mamy wspólny wybudowany dom , -bo mamy za sobą 10 lat wspólnego życia które szkoda przekreślić bo mam takie widzimisię , -bo razem łatwiej znosić troski dnia codziennego, -bo życie można tak sobie zorganizować , żeby było satysfakcjonujące i być z niego zadowolonym nie patrząc tylko li wyłącznie w męża jak w obrazek święty, -bo jasno staram się mówić o swoich potrzebach i egzekwować je a nie uważać, że mam męża jasnowidza , i wreszcie: - bo życie to nie telenowela , - bo małżeństwa książkowe i szczęśliwe samoistne zakończenia znajdują się tylko i wyłącznie w książkach a konkretnie romansach , - bo nie jest powiedziane , że jak zmienię se faceta na : bardziej inteligentnego, czułego, troszczącego się, zainteresowanego ... to kiedy spadną już różowe okulary nie okaże się świrem i tyranem .... i zaś od nowa i tyle ... Natomiast uważam, ze rozwód to ostateczność jeśli są dzieci - przeżyłam rozwód po 7 latach małżeństwa - trauma nie do opisania , ale to było nieuniknione - w zasadzie ratowałam życie swoje i dziecka ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 26.10.2009 14:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 a ja się zastanawiam nad czymśbo tak:nie sypiacie razemweekendy spędza osobnoa do tego - wiadomość o rozwodzie przyjął spokojnie?????? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
matka dyrektorka 26.10.2009 14:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 (edytowane) . Edytowane 25 Kwietnia 2012 przez matka dyrektorka przepraszam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magpie101 26.10.2009 14:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 a ja się zastanawiam nad czymś bo tak: nie sypiacie razem weekendy spędza osobno a do tego - wiadomość o rozwodzie przyjął spokojnie ?????? W dodatku soboty maz spedza z kolegami realizujac swoje zainteresowania, a moze to nie koledzy tylko kolezanka. Skoro maz wiadomosc o rozwodzie przyjal spokojnie to raczej ma kogos, a Ty o tym nie wiesz. I czeka spokojnie az to Ty zazyczysz sobie rozwodu - on wtedy przed rodzina i dzieckiem bedzie czysty. Dlatego radze jeszcze raz - zabezpiecz sie finansowo, wyciagnij ile sie da z Waszej wspolnej kasy przed rozwodem! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
galka 26.10.2009 15:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 Matka dyrektorka piąteczka Powiem coś jeszcze.Jestem daawno po ślubie.Charaktery jak woda i ogień-nawet ze znaków zodiaku.Nie wisimy na sobie nawzajem,kiedy TŻ ogląda jakiś sport ja wolę posiedzieć na forum ,kiedy idę na babskie ploty, on zostaje w domu i nie oznacza to ,że się od siebie oddalamy. A pewnik jest jeden,kiedy kobieta pracuje, jest niezależna finansowo ,ma swoje zycie zawodowe,jest silniejsza psychicznie ,bardziej przekonana ,ze da sobie radę w razie problemów.Mąż i jego sprawy nie są jej całym światem. akpork usiądż i na spokojnie -na ile to możliwe-spróbuj obejrzec Twoją sytuację z boku.pomyśl czy mąż się oddala bo atmosfera jest ciężka czy jest odwrotnie.Pomyśl czy chcesz i czy w/g Ciebie warto zawalczyć o Was.Czy mąż tego chce.Jak zareagował na Twoją propozycję rozwodu i dlaczego właśnie tak. Pomyśl sobie,że jesteś młoda,zdrowa ,zaprawiona w bojach na forum i nie z takimi rzeczami potrafisz dać sobie radę pozdrawiam i życzę dobrych decyzji Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
morfeusz1 26.10.2009 16:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 Dla samej higieny zdrowia psychicznego warto mieć swoje pasje, zainteresowania, czas spędzony samej/samemu. Uwieszenie się na partnerze czy męzu prędzej czy później się mści niestety. My jesteśmy bardzo podobni do siebie, podobnie lubimy spędzać czas, takie same priorytety, wartości. Ale jest tez kilka różnic, z którymi jest nam bardzo dobrze - mąż karate, ja mol książkowy, - ja ranny ptaszek, mąz śpi ile wlezie - mąż do kina na cos tam, ja na coś innego: w tym samym czasie, ale inne filmy, bo co się męczyć na czymś, czego się nie lubi. I wieczorami może być tak, że gramy w szachy/chińczyka/scrable albo robimy coś innego wspólnie, ale bywa i tak że mąż np. przy kompie, ja z dobrą książką albo mąż w kinie a ja na plotach. Ale generalnie jest tak, że nawet jak robimy cos osobno, to mam poczucie, że jestesmy blisko. Nie tak, by wisieć na sobie, ale tak, by czuć się dobrze. Nie ma jednego wzoru na dobre małżeństwo: Ci co się różnią będą pisać, jak to super jest się uzupełniac (bo i jest), a Ci co generalnie razem spedzają czas, będą pisać, ze fajne jest własnie to (bo też jest). Bo na szczęscie ludzie są różni. Tylko warto o tym pamietać, zanim oceni się inny pomysł na związek. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
akpork 26.10.2009 16:56 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 widzę, że jednak niewiele dobrego będzie z tej dyskusji.Nie napisałam pierwszego postu by być ocenianą, nie napisałam tego by snute były teorie spiskowe na temat romansu mojego męża, nie napisałaam,by dowiedzieć się jak mam oskubać męża.Matka dyrektorka pięknie napisałamo zbiorach, co jednak jeśli w części wspólnej jest wyłącznie dziecko ? nic więcej.Dla mnie posiadanie wspólnego majątku , domu, czy fakt, iż spędziliśmy ze sobą kawał zycia, nie jest argumentem by w tym trwać, bo nie daj bóg gorzej trafię.Nie jestem typem człowieka,który będzie trwał w związku tylko po to by nie być sama. Nie potrafię nie myśleć nad tym co się dzieje, lub gorzej udawać ,że jest ok, że przecież tak można żyć. Pytanie tylko po co ?Nie umię mysleć tak jak myślały nasze babki " nie pije, nie bije, czyli dobry chłop jest".Nie powiedziałam nigdzie, że mąż "spokojnie przyjął " wiadomość o rozwodzie,powiedziałam,ze nie był mocno zaskoczony, przecież nie jest głupi , wie co się dzieje.Nie znamy się tydzień, zna moje proiorytety, wie co jest dla mnie ważne, co kiedyś było ważne dla nas obojga.Już wie, że nie jestem tak silnym koniem, by uciagnąć ten wóz w pojedynkę , plus jego porzucone chomąto.Nie wiem,czy nie jest za późno by to poskładać, ale podejmując próbę, możemy ocalić coś co kiedyś było fajne, nie robiąc nic nie damy szansy naszemu dziecku, na pełną rodzinę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
aha26 26.10.2009 16:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 Autorko wątku nikt nie chce Cię tu oceniac bo nikt nie zna tak naprawde tej Waszej sytuacji ....ale skoro napisalas post na tym forum to znaczy,ze chiałąs jakiejs porady,wskazowki....a ja Ci je dawaliśmy to teraz okazuje się,ze wszytkie były złe bo pewnie mowili nie to co naprawde bys chciala usłyszec:-( Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
annecy 26.10.2009 17:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 hmmm w sumie to lipa jest z tym rozwodem...to nie wynalazek Boga , lecz człowieka i pewnie stąd taki niedoskonały...mi tam żal dzieciaka ... całe życie już przej........ojczymy, macochy, ciotki i wujkowie o kant d... potłuc, rozdarte święta, oczekiwanie mega wyrozumiałości i miłości względem tatusia i mamusi.... i bycie *tym mądrym*... różowo nie jest.... Nie ma przypadków i Wasze dziecko też nim nie jest. Pomyśl o tym. Małżeństwo to nie zabawa, tylko test człowieczeństwa.Nie jest lekko bo nie ma być lekko! Może powinniście trochę odpocząć , wyluzować... Ale bez hardcorów.Pozdr Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
akpork 26.10.2009 17:26 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 aha26, owszem napisałam by dowiedzieć, się w jaki sposób rozwiązać sytuację finansową (wspólnota majątkowa), co zrobić z domem,który w duzej mierze jest na kredyt i jak przygotować dziecko na nową sytuacje. O to prosiłam, natomiast cała reszta jest dodatkiem, który powstał w trakcie dyskusji. Morfeusz,Coolibeer, Gałka,Matka dyrektorka, jagoda, kania, Renia (jeśli kogoś pominęłam,przepraszam), dziękuję Wam za życzliwe słowa, powstrzymanie się od dywagacji i oceniania. Daliście mi do myślenia (choć już ponoć za dużo myślę ). Dziękuję Wam. A zapomniałam powiedzieć - od poniedziałku zaczynam pracę, może pieniądze nie są wielkie, praca trochę poniżej kwalifikacji, ale nie mam teraz czasu na wybrzydzanie. Potem poszukam czegoś lepszego Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
aha26 26.10.2009 17:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 Dobrze,ze poszłaś do pracy,odzyjesz troche:-).....i życzę Ci zeby jednak ta całą sprawa miała szczęśliwe zakonczenie:-) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość coolibeer 26.10.2009 17:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 Nie może inaczej byc jak tylko happy end Powodzenia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
galka 26.10.2009 17:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 akpork to nieważne,że praca ponizej kwalifikacji,szkoda,ze mało płatna ale jest!!!!! To krok w dobrą stronę Życzę powodzenia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
morfeusz1 26.10.2009 18:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 akpork - super, ze zaczynasz pracę - najwazniejsze, by zacząć, lepszej można szukac, jak już się pracuje. Silna kobieta z Ciebie - z twoich postów to wyraźnie bije. Dasz radę, bo chcesz coś zrobic by dać radę. powodzenia i dobrych wyborów Ci życzę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Żelka 26.10.2009 19:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2009 Ja chcialam tylko napisac abys o czyms pamietala, to znaczy Was oboje. Laczy Was nie tylko ale az dziecko. To po pierwsze. Po drugie, chyba nie ma malzenstwa 25-letniego ktore nigdy w tym okresie nie myslalo o rozwodzie. Wiec, jestescie w normie. No i po trzecie, takiej rocznicy Wam zycze. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.